niedziela, 29 kwietnia 2018

Mowa ciała

Zapraszam na króciutką wstawkę w postaci tego One Shota. Mam nadzieję, że wam się spodoba:)
Życzę miłego czytania:)
****************************

Powiem wam w tajemnicy, że kogoś baaaardzo, ale to naprawdę bardzo lubię. Podziwiałem tą osobę przez pół roku, kiedy w pierwszym tygodniu nowego roku szkolnego pomogła takiemu ponuremu Kotowi jak mi zanieść pomoce naukowe do klasy od geografii.
Nie wiedziałem co kierowało moim obiektem westchnień, że wtedy udzielił mi pomocy. Nie musiałem chodzić do tego liceum nawet tydzień, aby i do moich uszu doszły plotki na temat tej osoby.
Wysoki, dobrze zbudowany, jeden ze szkolnych delikwentów, farbujący włosy na fioletowo,
z kolczykiem w wardze, ubierający nieprzepisowo mundurek szkolny, wagarujący, palący krzykacz. W szkole wszyscy go znali. Wszyscy pierwszacy (na czele chyba ze mną), wszyscy z jego rocznika oraz ostatni, najstarszy rocznik w szkole. Mimo, że należał do grupy delikwentów i dość często wdawał się w bójki przestrzegał kilku zasad, które znali praktycznie wszyscy.
Pierwszą i najważniejszą zasadą było to, że nigdy, przenigdy nie używał przemocy
w towarzystwie dziewczyn (i co za tym było nie podnosił na nich ręki). A jeżeli ktoś w jego towarzystwie podniósł rękę na dziewczynę dziwnym trafem na drugi dzień przychodził do szkoły
z obitą mordą.
Kolejnym punktem było to, że nie przeklinał przy starszych oraz oczywiście przy dziewczynach. Nie wiem jak było z dziećmi.
Jak na delikwenta potrafił prosić i dziękować. Mówił nawet „dzień dobry” i „dowidzenia”. Zawsze z uśmiechem. Jeszcze chyba nigdy nie widziałem aby był smutny, albo poważny. Nawet nie widziałem go złego.
No i najważniejsza zasada. Jeżeli ktoś mu wyznawał miłość, mimo, że i tak znał odpowiedź prosił o dzień na przemyślenie tego wyznania, a później każdemu odpowiadał to samo:

Dziękuje za twoje uczucia, ale niestety nie mogę ich przyjąć.
Aktualnie jestem zainteresowany kim innym i chcę wyznać tej osobie swoje uczucia.

Co najdziwniejsze przez pół roku można było usłyszeć takie słowa od każdego, kto wyznawał mu miłość, ale jednak jeszcze od tamtego czasu nie wyznał swoich uczuć osobie, którą był zainteresowany.
Aoi-sempai.
No i jak miałbym komuś takiemu zdradzić swoje uczucia. Ok. Każdemu daje odpowiedź po jednym dniu i co by mi to dało. Nie dostałbym tego pierwszego dnia, tylko dzień później. Obiłby mi mordę i powiedział, że jestem paskudny i odrażający. No i nie mam pewności czy nie bije młodszych od siebie chłopaków. Dziewczyną nie byłem więc istniało spore prawdopodobieństwo, że za moje „kocham”” trochę by mi przemeblował to i owo na mojej twarzy. Nie koniecznie musiałoby mi się to przemeblowanie spodobać. Dlatego wole mu o sobie nie mówić, ani nie obwieszczać światu wszem
i wobec, że coś do niego czuje.
Wystarczy na mnie spojrzeć. Jestem niskim kolesiem, który jak na swój wzrost waży te kilka kilogramów za dużo (przy moich 165 cm wzrostu ważyłem 69 kg), przydługawe czarne włosy zawsze wpadały mi do oczu oraz zakrywały pół twarzy. Duże okulary w ciemnych oprawkach.
Ludzie, ja nawet nie podnosiłem wzroku do góry aby nikt mnie przypadkiem nie zobaczył!
Się czasami zastanawiałem, czy nawet nauczyciele pamiętali, że chodzę do tej szkoły.
Taki sobie ja- nerd kochający One Piece- Shota zakochany w o rok starszym od siebie chłopaku, na widok którego jedna połowa ludzi ze szkoły sika po kątach z podniety, a druga połowa robi dokładnie to samo tyle, że ze strachu.
Nie ma szans abym wyznał mu swoje uczucia! Ja nawet nie mam odwagi na niego spojrzeć,
a co dopiero do niego zagadać, więc teraz, proszę was o odpowiedź na moje jedno, króciutkie i nad wyraz spokojne pytanie.
DLACZEGO TO WŁAŚNIE ON MUSIAŁ ZNALEŹĆ NA TYCH CHOLERNYCH SCHODACH MÓJ NAJNOWSZY TOM MANGI I TO WŁAŚNIE DO NIEGO MUSIAŁEM SIĘ UDAĆ, ABY TEN TOM ODZYSKAĆ?!
Koniec pytania. No więc gdzie odpowiedź, jakieś sugestie, cokolwiek, co mi pomoże zrozumieć, dlaczego to mnie to spotkało? Wiedziałem, że nie powinienem był siedzieć na tamtych schodach, ale tylko tam mogłem w spokoju przeczytać najnowszy tom mangi. No i właśnie tam
Aoi-sempai postanowił razem ze swoimi kumplami pobić się z innymi uczniami. Nie ma co. Spełnienie moich marzeń. Znaleźć się pomiędzy walczącymi uczniami. Nawet nie chcę sobie przypominać jakim cudem udało mi się stamtąd uciec klucząc na czworaka koło ściany, więc dlaczego teraz musiałem wracać na te schody i iść dalej na dach? No tak, bo głupi jestem i zostawiłem na schodach swoją mangę. A jak po nią wróciłem to już jej tam nie było. Usłyszałem za to jak ktoś coś
o niej mówił przebywając na dachu, więc wiedziałem, że to tam muszę się udać.
Kiedy tylko delikatnie otworzyłem drzwi i nieśmiało wyjrzałem na zewnątrz poczułem na sobie spojrzenia siedmiu osób. Po chwili jedna z tych osób wróciła do swojego wcześniejszego zajęcia jakim było czytanie mojej mangi.
Uwaga.
MOJEJ nie jego.
MANGA była MOJA!
Nawet sam nie dokończyłem jej czytać. A fakt, że to Aoi-sempai ją czytał sprawił, że zachciało mi się płakać.
- Czego chcesz?- Zapytał jeden z nich wciągając mnie na dach. Najwyższy z nich wszystkich. Ten co zawsze chodzi koło mojej miłości. Takazawa-sempai.- Chcesz się bić?- Warknął ponownie. Pokręciłem przecząco głową.
- W żadnym wypadku Sempai.- Powiedziałem. Na dachu zapanowała grobowa cisza. Takazawa-sempai uniósł delikatnie moją głowę do góry i spojrzał na mój krawat.
- Jesteś Kotem.- Stwierdził. Nie zapytał.
- Jak najbardziej Sempai.- Powiedziałem. Zmarszczył czoło.
- Czy ty próbujesz mnie ośmieszyć?
- Nie mam na tyle dużych jaj, aby to zrobić Sempai.- Zaprzeczyłem gorliwie machając głową. Wszyscy (dosłownie wszyscy) wlepiali we mnie swoje ślepia.
- Taki-chan zostaw Kota w spokoju. Może przyszedł sobie posiedzieć na dachu? Przyszedłeś tutaj posiedzieć?- Zapytał Aoi-sempai przyglądając mi się znad tomu MOJEJ mangi.
- Nie, Sempai.
- Zapalić?
- Nie, Sempai.
- Palisz?
- Nie, Sempai.
- Dlaczego mówisz do mnie Sempai?- Zapytał. Zerknąłem na niego przelotem nie rozumiejąc o co mu chodzi, po czym ponownie spojrzałem na swoje buty.
- Ponieważ jesteś starszy ode mnie i jesteś w klasie wyżej Sempai.
- No to Kocie, nie jesteś tutaj na wagarach, nie chcesz się z nami bić, ani nabijać się z Taki-chan, nie palisz ani nie przyszedłeś pogapić się w niebo, więc…. Czego tutaj szukasz?- Zapytał Aoi-sempai.- Ah…. Co ten Luffy wyprawia?!- Warknął i przerzucił stronę dalej. Zacisnąłem delikatnie pięści na krawędzi swojej marynarki.
- Czy mogę odzyskać…
- Co?- Takizawa-sempai znowu uniósł swój głos.
- Swoją mangę….- Powiedziałem cicho.
- Hę?
- Chcę odzyskać swoją mangę, jeżeli jest taka możliwość.- Dodałem głośniej na ich grupowe „hę”.
- To twoja manga?- Zapytał Aoi-sempai. Kiwnąłem twierdząco głową.- Skąd ją masz, skoro powinna być dostępna w sprzedaży dopiero za trzy dni.
- Od brata.- Odparłem na kolejne jego pytanie.
- A twój brat skąd ja ma?
- Od przyjaciela.
- A jego przyjaciel?
- Aoi kurwa czytaj to gówno i lecimy dalej.
- Zamknij się. Nie z tobą Taki-chan gadam, tylko z Kotem. I chcę dokładnie przeczytać to, co się dalej będzie działo, bo ewidentnie Luffy nie powinien wchodzić do tego lasu, ale on jest taki…
- ….nfhsijgndf…Spoiler….nejkf hejfh- Zamamrotałem cicho pod nosem.
- Hę?- Takizawa-sempai pochylił się w moją stronę.- Coś ty przed chwilą powiedział?- Dopytywał. Zacisnąłem mocno wargi aby się nie odezwać. Przecież nie mogę powiedzieć, że powiedziałem „Ucisz się. Spoiler to zło. Zamknij się.”. Chyba na pewno złamałby mi kark.
- Skoro mówisz, że Spoiler to zło znaczy, że nie czytałeś jeszcze tego tomu.- Odezwał się
Aoi-sempai. Spojrzałem na niego gwałtownie. Usłyszał mnie! On mnie usłyszał! Patrzył na mnie. Nie uśmiechał się. Był poważny na twarzy. Ojć…. Chyba go wkurwiłem.
- Przepraszam. Może Sempai zatrzymać ten tom. Przepraszam.- Zawołałem po czym czmychnąłem z tego dachu w te pędy i pognałem najszybciej jak mogłem do swojej klasy. Zabrałem
z niej plecak, wiedząc, że jeżeli mam jakieś szanse na ucieczkę to właśnie teraz.

***
Rozchorowałem się.
Kiedy postanowiłem uciec ze szkoły strasznie się rozpadało, wpadłem do rzeki idąc do domu pod którym musiałem sterczeć, aż mój brat nie wróci z pracy. Nie wiedziałem, że udam się na wagary więc nie zabrałem kluczy z domu, a brat nie wiedział, że go w jego dzień wolny ściągną do pracy, więc sobie do niej pojechał. A ja pięć godzin siedziałem w ulewie pod drzwiami.
No i się rozchorowałem. Prawie na trzy tygodnie. Nawet ze szkoły dzwonili. Z racji tego, że praktycznie z nikim nie gadałem to nauczyciel przywiózł mi notatki z lekcji. Za trzy dni miałem wrócić już do szkoły. Było trochę lepiej. Praktycznie odzyskałem głos i spadła mi całkowicie gorączka. Miałem tylko problemy z mówieniem i przełykaniem czegokolwiek. Dzisiaj nawet dostałem zgodę od swojego brata na to, że mogę się umyć normalnie w wannie.
I mogłem umyć włosy!
Stojąc tak w łazience i kończąc ogarnianie włosów usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi. Nie ruszyłem się z łazienki. Wiedziałem, że w domu jest jeszcze brat, który tylko czeka, aż skończę się ogarniać.
- Sho-chan!- Zawołał. Założyłem na głowę cienką opaskę, która odgarnęła mi włosy z czoła. Chyba muszę je już trochę skrócić.
- Tak?- Zapytałem wychodząc z łazienki. Słyszałem jak rozmawia z kimś w salonie, przez który musiałem przejść aby dostać się do swojego pokoju.
- Muszę już jechać po Miśka.
- Spoko.- Powiedziałem wchodząc do salonu.
- A ty masz gościa.- Dodał. Przystanąłem zaskoczony gapiąc się na niego jak na idiotę. Ja? Gościa? Niby kogo?
- Że ja?
- Tak.
- Kogo?- Zapytałem. Kolana się pode mną ugięły, kiedy zza mojego wysokiego brata wyszedł nie kto inny jak….
- Yoł.- Aoi-sempai uniósł prawą rękę w geście powitania i uśmiechnął się na widok mojej miny.
- Sempai….?- Zapytałem nie rozumiejąc co się właśnie tutaj dzieje. Przyłożyłem sobie do czoła rękę. Może mam gorączkę. Halucynację? Nie wiem! Ale coś to musi być skoro go teraz widzę!
- Przyniosłem ci kolejny zestaw notatek do szkoły.- Powiedział uśmiechając się zadziornie. Dokładnie wyczułem na swoim ciele jego przeszywające spojrzenie, kiedy mierzył mnie od czubka głowy aż po same palce u stóp. Najwięcej uwagi poświęcił twarzy. Chciałem odwrócić ją speszoną, ale gapiłem się na niego szeroko otwartymi oczyma.
- Słucham? Że co?- Zapytałem nie mogąc oderwać od niego wzroku. Zaśmiał sie kiedy mój brat strzelił mnie delikatnie w czoło próbując w ten sposób pozbyć się mojego rozkojarzenia.
- Zaproponuj mu herbatę, a nie się gapisz jak ciele w malowane wrota.- Zaśmiał się
i potarmosił mi włosy. Spojrzałem na niego wydymając policzki niczym małe dziecko. Znowu pstryknął mnie w czoło.- Ja lecę po Miśka.- Dodał i po chwili już go nie było. Stałem w milczeniu tam gdzie mnie zostawił i gapiłem się na drzwi, za którymi zniknął. No bo przecież to niemożliwe aby zostawił mnie tutaj samego z Aoi-sempai. No bo weźcie, ktoś taki jak on w domu kogoś takiego jak ja?! To się kupy wcale nie trzyma!
- Ja z chęcią napiję się tej herbaty, jeżeli to nie jest dla ciebie problemem.- Powiedział rozbawiony Aoi-sempai, kiedy spojrzałem na niego jak na kosmitę w leginsach.
- A. Tak. Dobrze. Zwykła może być czy woli Sempai owocową?
- Zwykła.
- Dwie łyżeczki cukru?- Zapytałem dla potwierdzenia. Przyglądał mi się uważnie. Zakryłem pospiesznie usta, kiedy zorientowałem się co takiego zrobiłem.- Um… idę ją zaparzyć. Proszę, usiądź.- Dodałem i uciekłem szybko do kuchni byle daleko od jego magnetycznych oczu. Boże! Co on robi w moim domu?! Naprawdę przyniósł mi moje notatki? Jak nauczyciel miał czelność kazać mu to zrobić?!
Mieliłem pod nosem stos przekleństw pod adresem swojego nauczyciela. Pewnie gdyby ktoś usłyszał z moich ust takie słownictwo pomyślałby, że musiał się rozchorować.
- Nie sądziłem, że znasz takie słowa.- Usłyszałem głos za sobą. Drgnąłem zaskoczony upuszczając łyżeczkę na podłogę. Serce mało co nie wyskoczyło mi przez gardło, a żołądek nie zatrzymał się przy samych kostkach u stóp. Tylko brat i jego chłopak słyszeli u mnie takie słownictwo. Nigdy nie chciałem aby to się zmieniło. A tym bardziej aby on słyszał jak tak mówię.
Szybko schyliłem się po łyżeczkę nie patrząc w stronę drzwi.
- Przepraszam.
- Za co?
- Um…
- Pytam, bo nie rozumiem.- Powiedział Aoi-sempai stając koło mnie.
- Za moje słownictwo.
- Jesteś u siebie…
- … ty jesteś starszy….
- Sam przeklinam.
- Nie przy starszych.
- Skąd wiesz?- Zapytał biorąc zielony kubek, w którym przyszykowałem mu parujący napój. Poczekał aż ogarnąłem wszystko w kuchni. Bardzo dokładnie czułem na sobie jego spojrzenie. Żałuje, że nie ubrałem na siebie dzisiaj niczego luźniejszego co zakryłoby moje zbędne kilogramy, o których za każdym razem jak mówiłem w domu dostawałem ostry opierdol od chłopaka mojego brata.
Uważał, że moja waga jest idealna i dodaje mi uroku, więc nie muszę chodzić w workach po ziemniakach jak on pieszczotliwie mówił o moich ciuchach tylko mogę ubrać coś bardziej podkreślającego moje ciało. I żałowałem, że się z nim zgodziłem. Bo przez te jego ciuchy podkreślające rzekomo moje walory Sempai się na mnie ciągle gapił mierząc mnie od góry do dołu.
A ja miałem na sobie tylko dresowe rybaczki oraz luźniejszą koszulkę z nadrukiem z One Piece, która odkrywała mi lewe ramie. Prezent od tego choleryka.
Wtedy mi się podobał. Bo był z mojego ukochanego anime.
Teraz pragnąłem tylko o jednym
Aby go zmienić.
Wtedy nie czułbym na sobie tego spojrzenia, którego nie rozumiałem.
Poprawiłem nerwowo koszulkę starając się zakryć swoje odkryte ramie i wskazałem delikatnie wolną ręką drzwi prowadzące do pomieszczenia obok.
Sempai pokiwał twierdząco głową na znak, że rozumie o co mi chodzi.
Wróciliśmy do salonu. Nim usiadł na jednym z foteli (mój obiekt westchnień siedzący na fotelu u mnie w salonie!) wyciągnął ze swojej torby szkolnej starannie złożone papiery. Podał mi je.- Proszę.
- Um… dziękuje.
- Więc… odpowiesz mi na moje wcześniejsze pytanie?- Zapytał rozsiadając się w fotelu 
i biorąc łyk ciepłego napoju. Zamruczał. Czy on zamruczał? Boże! On seryjnie zamruczał!
- Słodki.
- Napój? Nie.- Odparł rozbawiony. Całe szczęście, że pomyślał iż mówię o napoju, a nie
o nim! Uśmiechnął się pod nosem. Znałem ten uśmiech. Nie raz widziałem go na jego twarzy. Za każdym razem kiedy orientował się o co w danym momencie chodziło i podłapywał zabawę…
Boże…. Tylko nie to….
Niech to będą tylko moje chore domysły…
Przecież on nie może mnie tak łatwo odczytywać!
Od kiedy pamiętam wielu ludzi miało problem z poprawnym odczytaniem mojej tonacji głosu oraz mowy ciała. Ba! Wieloletni partner mojego brata ma z tym problem do dzisiaj, więc teraz to po prostu moja wyobraźnia musiała zacząć płatać mi figle.
Może gorączka mi wróciła?
-….emm….- Podrapałem się po karku myśląc co mam mu powiedzieć. Chociaż w głowie ciągle pojawiał mi się bzdurny obraz jego w moim salonie. Fikcja na miarę autora One Piece.
- Więc….
- Um…- Podrapałem się po karku patrząc przez chwilę gdzieś w bok.- Kilka razy stałem za tobą w kolejce w szkole na stołówce i widziałem ile sypiesz cukru. Tak jakoś zapadło mi to w pamięć.
- Obserwujesz mnie?
- Jak cała szkoła.- Odparłem wymijająco. Uśmiechnął się wrednie pod nosem.
- Ta… coś mi się obiło o uszy. I… jakie wnioski?
- Z czego?
- Z twoich obserwacji? Normalnie jak człowiek kogoś obserwuje, to chce poznać wnioski na temat swojego eksperymentu.
- Nie jesteś eksperymentem.
- A ty lubisz unikać odpowiedzi i zmieniać temat.- Zauważył. Zaśmiał się kiedy spojrzałem na niego przerażony. Przejrzał mnie!
- Wnioski…- Podrapałem się po brodzie i wziąłem kilka łyków herbaty.- …Sempai jakiej odpowiedzi oczekujesz?- Zapytałem zagubiony chowając roztrzęsione dłonie pod zgięte kolana. Czułem jak mnie obserwuje.
- Szczerej i prawdziwej. Będę wiedział, kiedy kłamiesz.- Zaznaczył. Spojrzałem na niego
z niedowierzaniem. Tylko mój brat i jego chłopak wiedzieli kiedy kłamię. Nawet nauczyciele nie potrafili tego twierdzić. A on mówi…- Nie wierzysz mi?
- Wierze.
- Kłamiesz.
- Skąd…?- Spojrzałem na niego i zamilkłem, kiedy wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Kiedy kłamiesz mówisz troszkę głośniej i twój lewy kącik ust idzie delikatnie do góry. Przy okazji odchylasz swoje ciało w tył jakbyś chciał się oddalić od rozmówcy. Kiedy jesteś zdenerwowany drapiesz się po karku i odwracasz głowę w lewy. Z kolei kiedy jesteś zawstydzony drapiesz się po głowie i patrzysz w prawo. Kiedy się denerwujesz oblizujesz szybko wargi i spinasz ramiona. Kiedy się cieszysz jesteś tak rozluźniony, że pewnie podmuch wiatru by cię zwalił ze schodów, a kiedy…
- Skąd to wiesz?- Zapytałem niekulturalnie nawet jak na samego siebie. Spojrzał na mnie
i prychnął pod nosem.
- Jestem dobrym obserwatorem.
- Obserwowałeś mnie?
- Tak.
- Dlaczego?
- O nie, nie, nie Shota. Odpowiem ci na to pytanie jeżeli powiesz mi do jakich doszedłeś wniosków, kiedy mnie obserwowałeś.- Zaznaczył i zaśmiał się kiedy spojrzałem na niego święcie oburzony oraz zaskoczony. Znał moje imię. Pierwsze imię na dodatek!
- A ty mnie uderzysz.
- Nie mam zamiaru cię bić.
- Jaaaasne.
- Obserwowałeś mnie więc wiesz, że dotrzymuje raz danego słowa.
- Dotrzymujesz.
- Więc?
- Sempai… przepraszam…- Powiedziałem patrząc na swoje kolana, kiedy nie mogłem już znieść jego czujnego spojrzenia na swojej twarzy. – Ale ja cię lubię.- Dodałem szeptem mając cichą nadzieję, że tego nie usłyszał.
- Od jak dawna?- Zapytał chłodno. Usłyszał. Bałem się na niego spojrzeć.
- Chyba od początku roku. Nie wiem, kiedy się zorientowałem już szukałem cię w tłumie.
- I czego ode mnie oczekujesz? Odpowiedzi? Odwzajemnienia uczuć? Co?- Zapytał oschle. Skurczyłem ramiona obniżając bardziej głowę w dół. Bałem się mu spojrzeć w twarz. Bałem się przebywać z nim sam na sam.
- Jeżeli mogę, to chcę dwóch rzeczy.- Szepnąłem w swoje kolana.
- Dużo żądasz.- Zauważył. Drgnąłem. Za dużo? To tylko dwie małe prośby.- No słucham? Czego sobie życzysz?
- Nie mów nikomu o tym co czuje.- Wziąłem głęboko wdech i dałem sobie mentalnego kopniaka.- I jeżeli byś mógł po odrzuceniu mnie nie pobij mnie za to wyznanie.
- Wniosek odrzucony.- Mruknął. Usłyszałem jak odstawia kubek na stole. Jak to wniosek odrzucony?
- Słucham?
- Nie mam zamiaru milczeć o tym wyznaniu.- Mruknął oburzony. Czyli rozpowie o nim wszystkim, a wtedy…? Zdusiłem w sobie jęk i szloch. Nie mogę jeszcze płakać. Nie teraz.- A po drugie…
- Pobijesz mnie…?
- Nie, kurwa! Dlaczego mam cię bić?! Czy ty chcesz abym cię zabił?! Pałęta się to takie małe, kruche i słabe po szkole więc bardzo dobrze wiem jaką masz siłę! Przecież jak bym cię uderzył to tym cię zabił na miejscu!- Krzyknął na mnie oburzony. Wgniotłem się w fotel.- I dlaczego do kurwy nędzy sam decydujesz o tym czy cię odrzucę czy nie. To chyba do mnie należy decyzja.
- Słucham?- Zapytałem patrząc na niego gwałtownie. Przyglądał mi się z powagą wymalowaną na twarzy.
- Nie odrzucę cię.
- Co? Dlaczego?- Wystrzeliłem w jego kierunku nie rozumiejąc kompletnie tego co nim aktualnie kierowało.
- Bo nie chcę.
- Dlaczego?
- Bo też jesteś moim obiektem obserwacji. A wniosek wyszedł taki sam jak u ciebie.- Mruknął i spojrzał na mnie delikatnie. Poczułem jak na moją twarz wypływa gorący szkarłat, a w oczach zbierają się łzy.- Chcesz abym cię odrzucił?
- Nie!- Zaprzeczyłem gwałtownie. Zaśmiał się głośno.
- Spoko. Więc,… chcesz spróbować?
- Tak.-Szepnąłem cicho kiedy ukucnął przede mną i położył na moich gorących policzkach swoje wielkie i szorstkie dłonie. Uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Dziękuje.- Mruknął po czym na moim rozgrzanym czole złożył pierwszy i nie ostatni pocałunek.
Obserwacja i odczytywanie mowy ciała dało nam w naszych relacjach naprawdę wiele i to dzięki mowie ciała Sempai potrafił się przebić przez moją fortece nerda i wyciągnąć mnie z mojej samotni.


**********************************************
I jak wam się spodobało?
Mam nadzieję, że było chociaż troszkę ciekawe:)
Zapraszam za tydzień:)
Pozdrawiam:
Gizi03031:D

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały tekst, naprawdę super mówiąc szczerze okazało się że to on był tym obiektem obserwacji Aoi trochę mi to kojarzy się z Enmba bo tam było chyba właśnie coś takiego jak zadział w jednej szkole no albo Nii (za dużo rzeczy to spamiętania)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń