niedziela, 6 maja 2018

1- 17 Mur

Hejka.
Ruszam z czymś nowym. Dosłownie w środę skończyłam to pisać i posprawdzałam wszystkie błędy oraz dodałem gdzieniegdzie coś nowego.
Nie wiem co zrobię po tym opowiadaniu i kolejnym OS.
Szczerze to już mi się praktycznie skończyły teksty (mam jeszcze dodatek do jednego opowiadania, ale jako zdeklarowana wariatka najpierw napisałam dodatek, a później wzięłam się za opowiadanie i nie wiem jak mam je teraz dokończyć, a w sumie to rozwinąć- mam raptem 3 rozdziały). Nie wiem czy po tym będę coś dodawać.
Mój nowy tryb życia oraz moja nowa praca jakoś nie sprzyja pisaniu. W mojej głowię kłębi się masa pomysłów, ale kiedy tylko mam czas aby usiąść do kompa i przelać je na papier te natrętne uciekają i pojawiają się znowu w najmniej oczekiwanym momencie.
Eh....
Nie będę truła i zapraszam do czytania nowego opowiadania.
***********************************************

-…Thea udasz się na mur 16-sty, natomiast ty Enakru zostaniesz wysłany na ostatni z murów. Czarny mur numer siedemnaście. - Wypowiadane słowa przez Agios nazywanego przez nas również Niemym Kapłanem sprawiły, że moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a całe moje jestestwo było kategorycznie na „nie”. Zaciskając zęby wyszedłem z trzema osobami, które tutaj ze mną weszły. Jako ostatni zostaliśmy wytypowani i przydzielono nam nasze nowe domy, miejsca, którym mamy służyć, chronić je oraz dość często walczyć ze sobą. Wiedziałem, że za drzwiami czekali pozostali z osiemnastki nastolatków jacy szesnaście lat temu w różnych odstępach czasu tuż po narodzeniu byli wysyłani do Białej Świątyni, w której się aktualnie znajdowaliśmy. Opierając się o ścianę tuż przy drzwiach jęknąłem głośno.

- Enakru…- Zaczęła Thea, która była tam razem ze mną i słyszała, gdzie mnie wysyłają. Ona miała fajnie. Trafiła na Zielony Mur.

- Przecież może być tylko dobrze. - Mruknąłem uśmiechając się do jej zmartwionego zielonookiego spojrzenia.

- No i??- Zapytał wysoki, szczupły chłopak, który wchodził do Komnaty z pierwszą grupą
i został przydzielony na 6 Mur.

- Ja trafiłem na 1 Mur- Powiedział piegowaty chłopak z zielonymi (naturalne!) włosami.

- Thea?

- Zielony Mur.

- A więc…- Kontari, bo tak nazywał się wysoki chłopak, przerwał w połowie zdania wypowiedź i spojrzał z pozostałymi w moim kierunku. Uśmiechnąłem się do nich.

- Przecież może być tylko dobrze. - Powtórzyłem jak mantrę powtarzane od jedenastu lat słowa, ale zauważyłem, że za każdym razem było coraz gorzej.

- Co Niemy Kapłan sobie myślał wysyłając tam kogoś takiego jak ty?

- Nie mów źle o Niemym Kapłanie, ponieważ nowym ma zostać twoja bliźniaczka, która zostanie w Białej Świątyni. Nie mamy wpływu na to, gdzie zostaniemy wysłani. Dobrze wiecie, że
w każdym miejscu mamy robić to samo. Wspierać mieszkańców danego Muru, pomagać im, służyć radą, dbać o nich, ochraniać, a jak zaistnieje taka potrzeba stanąć z nimi do walki i walczyć przeciwko sobie pamiętając jednocześnie, że nasze drugie natury są naszą tajemnicą i nikt nie ma prawa jej zdradzić ludziom ze swojego Muru. - Powiedziałem odpychając się stopą od ściany i poprawiłem rozciągnięty podkoszulek na swoich tyłku. - Tak więc ani wy nie zdradzicie cudzych tożsamości swoim tak i nie zdradzicie im swojej tożsamości. Od samego początku mamy je trzy. Pamiętacie. Zasada 3Z. Tożsamość Zapomniana. Tożsamość Zapisana. Tożsamość Zakazana. I tego się trzymajmy.

- Może i jesteś inteligentny i w ogóle, ale ze swoją siłą fizyczną nie przetrwasz tam nawet godziny!

- Kontari, jeżeli przetrwam tam więcej niż godzinę to ci wyśle list z życzeniami z tamtego Muru. - Powiedziałem chłodno i wyminąłem go wychodząc z pomieszczenia. Wiedziałem, że mamy tylko kilka godzin, aby się spakować i opuścić to miejsce praktycznie na zawsze. Czy się kiedyś jeszcze zobaczymy na żywo, tego żadne z nas nie wiedziało, tak samo jak nie wiedzieliśmy jaki los nas czeka. Od samego początku tak było. Najpierw porzucali nas przerażeni rodzice albo ci co mądrzejsi oddawali nas dobrowolnie, po czym w obu przypadkach musieli udać się na Bagienną Pustynie i tam żyją po dzień dzisiejszy. Nie wiemy, kto jest naszymi rodzicami, nie wiemy w jakiej grupie byliśmy. Porzuconych czy oddanych. Nie znamy naszych imion nadanych nam przez rodziców. Te imiona zostały Zapomniane. Żyjąc w Białej Świątyni dostaliśmy nowe Imiona. Imiona Zapisane. To nimi się posługiwaliśmy, to tutaj się wszystkiego uczyliśmy i żyliśmy przez kilkanaście lat naszego życia, aż powiedziano nam, że każde z nas posiada imię Zakazane. Na dzień dzisiejszy tylko dziewiętnaście osób zna naszą tożsamość. Za kilka lat, kiedy umrze stary Niemy Kapłan liczba osób zmniejszy się do osiemnastu. Na każdym Murze po jednym plus do tego nowy Niemy Kapłan. Znaczenie Imion Zakazanych jest dość prosto mówiąc bardzo głupie i bez sensu, ale jest dla nas święte. Znane przez kogoś kogo nie znamy może w sposób dla nas niekontrolowany uwolnić nasze moce, wypowiedziane przez kogoś kogo kochamy może sprawić, że będziemy wykonywać rozkazy tej osoby, jeżeli wyda je używając do tego naszych dwóch imion. Jeżeli jakimś cudem ktoś pozna nasze trzy imiona i powie je na głos w kolejności nadania sprowadzi to na nas śmierć. Dlatego ochrona naszych imion jest dla nas priorytetem oraz stronienie od uczuć. Możemy utworzyć własne rodziny, możemy zamieszkać w wieku dorosłym w wybranym przez nas miejscu, ale nie możemy nikomu wyznać naszych uczuć. Uczucia zaburzają nasz osąd, osłabiają nas, zmuszają do podejmowania złych decyzji, aż w końcu robią z nas szaleńców. Uczono nas jak nie dać zawładnąć nami emocją- co ja ledwo co zdałem w Białej Świątyni. Byłem nerwowy, byłem wybuchowy, byłem pyskaty i to właśnie mnie było najłatwiej zranić. Nie dlatego, że taki byłem. Ja byłem właśnie taki dlatego, że nie chce być zraniony i to o zgrozo mnie wysyłają w najgorsze miejsce jakie powstało na tej ziemi kilka tysięcy lat temu. 17 Mur. Najbardziej oddalony, najmniejszy z wszystkich pozostałych, najbardziej niebezpieczny i co najgorsze nieznany i niedostępny dla innych Murów, ale według zasad i tam musi zostać wysłany Przezroczysty Kapłan, który przybierze kolor Muru, na jakim będzie mieszkał. Ja pozostanę Czarnym Kapłanem. Niski, szczupły (wręcza anemiczny) blondyn o wielkich niebieskich oczach, małym, zadartym nosku oraz wąskich, pogryzionych przez właściciela ustach miał zostać Czarnym Kapłanem.

- Przecież to się nawet nie godzi z moim wyglądem. - Jęknąłem zamykając kolejną walizkę ze swoimi rzeczami.

- Znowu gadasz sam do siebie. - Powiedziała Thea, stojąca w progu mojego pokoju. Podskoczyłem i pisnąłem niczym zraniona dziewczynka, na co ona zaśmiała się głośno.

- Mówiłem, że lubię pogadać z kimś inteligentnym.

- A ja mówiłam, że wtedy możesz pogadać ze mną. - Powiedziała i podała mi jedną z ostatnich rzeczy jakie pakowałem do torby. - Przyjechała część ochroniarzy z kilku Murów. - Powiedziała cicho siadając na parapecie i wyglądając przez okno.

- Kto pierwszy odjedzie? - Zapytałem zerkając na nią.

- Tarikon, Vipe, Zenowa, Puffly oraz Tear. - Powiedziała zerkając ciągle przez okno. Dwie
z wymienionych osób dzieliły z nią pokój.

- A więc Mur 7, 14. 15, 11 oraz 2. Nie przyjeżdżają po kolei. Następny może być każdy. - Powiedziałem i usiadłem na swoim łóżku, kiedy skończyłem się pakować. - Nie idziesz się z nimi pożegnać?

- One nie pożegnają się ze mną, kiedy ja będę wyjeżdżać.

- Wiesz, że możesz ich już nigdy nie zobaczyć. Ja bym na twoim miejscu poszedł się z nimi pożegnać.

- Więc dlaczego tego nie robisz? - Zapytała i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie.

- Już to zrobiłem. - Powiedziałem i popukałem się delikatnie w skroń.

- Fizycznie cienias z ciebie, ale jeżeli chodzi o psychiczne aspekty nie ma tobie równych. Powinieneś zostać w Białej Świątyni. Ty, a nie kto inny.

- Wiesz, że każde miejsce mnie przyjmie, ale Biała Świątynia jest inna. Mamy odwrotne Natury. Odpychamy się od siebie. Nie mógłbym tutaj żyć, ponieważ to miejsce jest sprzeczne z moim przeznaczeniem.

- Wierzysz w tą bujdę? Jakby tak było to powinniśmy trafiać w to same miejsce co nasi poprzednicy, a nie za każdym razem gdzie indziej.

- Wiesz, że w jednym miejscu jesteś potrzebny teraz a za kilka wcieleń twoje zdolności mogą być tam bezużyteczne, bo mieszkańcy tamtego Muru mogą potrzebować pomocy kogoś innego. To by się mijało z celem. Jesteśmy tak rozmieszczeni, aby moc innego Kapłana na sąsiednim Murze nie niwelowała naszych mocy albo niepotrzebnie jej nie rozbudzała.

- Powiedz mi, dlaczego ja się z tobą zadaję? - Zapytała. Nie udzieliłem jej odpowiedzi tylko pokazałem jej, że na dziedziniec wjechały kolejne powozy ponumerowane kolejno: 16, 6, 1, 4, 3 oraz 5. Spojrzała na mnie przerażona kiwając twierdząco głową. Wiedziałem o co jej chodziło. Od małego tłumaczono nam, że z dniem, kiedy ostatnie z nas będzie miało szesnaste urodziny tak wtedy wszyscy zostaniemy odesłani do naszych nowych domów i to w nich będziemy już żyć do końca naszego żywota.

Przytuliłem ją najmocniej jak potrafiłem.

- Przepraszam, że nie urodziłem się znacznie później. - Szepnąłem jej do ucha, kiedy usłyszałem jej cichy szloch.

W dzień moich szesnastych urodzin, rozdzielono mnie z przyjaciółmi, nadano mi nowy dom oraz nakazano mi go strzec bardziej niż swojego życia.

Tego dnia jako ostatni wyjechałem powozem z numerem 17 z Białej Świątyni i udałem się na Czarny Mur.

Ostatni raz spojrzałem na swój stary dom, który zniknął zza zakrętem wprowadzającym nas
w las po czym spojrzałem na trójkę ludzi, którzy po mnie przyjechali.

 ********************************************
Mam nadzieję, że to wam się spodobało i zachęciło was do dalszego czytania tego opowiadania.
pozdrawiam i zapraszam za tydzień
Gizi03031




1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, interesująco, mam wrażenie że Enakru właśnie złamie te zasady zakocha się i wyzna uczucia, ciekawi mnie co za stanie na tym murze jak jest owiany tajemnicą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń