niedziela, 5 marca 2017

„Gwiazda”

Co może się zrodzić w głowie człowieka, kiedy siedzi na zasranym stażu i nie ma co robić w robocie.... więc siedzi i pisze.
Zobaczymy czy spodoba wam się moje opowiadanie napisane w robocie.
W sumieOne Shot.
Zapraszam do czytania.
************************************
Wiecie jak takie małe mendy, które przyszło mi od czasu do czasu mieć w swojej opiece potrafiły człowiekowi napsuć krwi oraz nerwów? Nie wiecie? TO się z tego cieszcie i chłońcie spokój albo wolność póki możecie, bo kiedy taka menda wlezie wam na głowę nie pozbędziecie się jej tak łatwo. Już prędzej pozbędziesz się pcheł z bujnych loków afroamerykanina niż takiej mendy.
Już nie wspomnę o tym, że nie po to się przekwalifikowałem z pracy nauczyciela wychowania fizycznego w szkole średniej na ochroniarza, aby znowu użerać się z jakimś dzieciakiem. Miałem zajmować się ochroną sławnych, pięknych niskich, szczupłych blondynek o dużych… niebieskich oczach, które mają tyle lat co ja (31), a nie gówniarzem, który miesiąc temu skończył 18-ście lat. Małe to było, wiotkie, płaskie i co najważniejsze strasznie pyskate.
On tamtą trasą nie pójdzie, on tego nie ubierze, on tego nie zje, on z nimi nie zagra. Ja to jeszcze tak źle nie miałem. Gorzej- o wiele gorzej- miała jego menagerka. Wysłuchiwać narzekania gwiazdy, która siedzi w tej branży od kiedy przestała robić w pieluchy, kiedy ty pracujesz w tym zawodzie dwa lata, nie jest wcale ani miłe, ani łatwe. Podobno dzieciak zmieniał swojego menagera co 1,5 roku. Nie wiem jak było z ochroniarzami. Trafiłem tam tylko na zastępstwo (które trwało już miesiąc), więc starałem się z całych sił panować nad sobą.
- Nie ubiorę takich szmat! Przecież to całkowicie zniszczy mój słodki wizerunek!- Znowu zaczął psioczyć łażąc po całej garderobie w tę i powrotem. Dyskretnie wypuściłem powietrze z płuc, opierając się wygodnie o ścianę. Zacisnąłem palce na nasadzie nosa. Cały dzień bolała mnie głowa,
a ten dzieciak chyba nie miał zamiaru mi pomóc i zamknąć w końcu tych swoich usteczek.
- J.K proszę cię, tylko ten jeden raz. Sam przecież zgodziłeś się na sesję zdjęciową do tego magazynu, a oni nie mogą zrobić ci sesji kiedy będziesz ubrany….
- NIENIENIENIENIENIENIE!!!- Jak przystało na współczesnego bachora dał upust swojej złości tupiąc nogą niczym mała pięciolatka. J.K (Jugo Kotoda) podobno słynął ze swojego dziecinnego zachowania, ale takie coś widziałem u niego pierwszy raz.
- Jugo-san! Nie możesz pozować ubrany w róż i błękit do magazynu dla rockowców!
- To nie pójdę wcale!
- Ale podpisał pan w zeszłym tygodniu umowę!
- Nic mnie to nie obchodzi!
- Będziesz mieć problemy!
- Nie ja, tylko agencja!
-AAAAA!- Jęknąłem głośno odbijając się nogą od ściany i podchodząc do wieszaków pełnych ubrań. Bez słowa zacząłem je przeglądać w poszukiwaniu czegoś co zadowoli wszystkich, a mi da odrobinę świętego spokoju. Pomijając moją krzątaninę w pomieszczeniu panowała cisza. Nie dziwię im się w sumie. Moja praca nie polegała na rozmawianiu, tylko na ochronie życia tego gówniarza. Więc dzisiaj w pracy usłyszeli mój głos pierwszy raz. A że musze go chronić, to postanowiłem interweniować. Jeżeli bym tego nie zrobił to od ręki odstrzeliłbym mu łeb, aby tylko mój przestał boleć.
- Co ty robisz?!- Wrzasnął oburzony chłopak, kiedy położyłem przed nim wybrane przeze mnie zestawy ubrań.
- Dbam o twoje bezpieczeństwo.- Powiedziałem ignorując jego reakcję na mój głos. Już dawno przestałem się przejmować tym, że każdy uciekał gdzie pieprz rośnie, kiedy otwierałem usta. Tak było i tym razem.
- Co?! O jakie znowu bezpieczeństwo?! Chyba jesteś śmieszny, jeżeli myślisz, że…!
- Albo się zamkniesz albo odstrzelę ci łeb.- Warknąłem przez zaciśnięte zęby grzebiąc jednocześnie w jego prywatnej szkatułce z ozdobami. Zamilkł wciągając głośno powietrze przez nos. Kiedy skończyłem wybierać to co chciałem, położyłem to przed nim.- Ubieraj się.- Dodałem
i usiadłem na krześle tyłem do nich ponownie zabierając się za uciskanie strategicznych miejsc na swojej obolałej czaszce.
- Matt?- Usłyszałem nad sobą głos jego menagerki.
- Hmmm?- Zapytałem nawet na nią nie patrząc.
- Coś się stało?
- Łeb mnie boli. Za chwile mi przejdzie.
- To dlatego tak wyskoczyłeś?
- Nie. Gówniarz zaczął mnie wkurwiać.
- Też mnie wkuriwasz!- Usłyszałem krzyk wydobywający się zza przenośnej ścianki służącej mu za przebieralnię.
- To mnie kurwa zwolnij. Nie płacą mi za to, abym lizał ci dupę i robił to co chcesz. Od tego masz innych ludzi. Ja mam dbać o to, aby nie spadł ci ani jeden tleniony kłak z łepetyny.
- Jak ty się do mnie…
- Proszę.- Jego nowo nadchodzącą tyradę przerwał miły głos menagerki. Jak ona się w ogóle nazywała? Nie wiedziałem i tak trochę szczerze koło dupy mi to latało. W mojej głowie i tak widniało tylko jedno imię i tylko jedna osoba, więc nie miałem nawet ochoty się za nikim innym rozglądać. Ale cóż. Teraz byłem w pracy więc nie mogłem myśleć o moim skarbeńku, które samo teraz ciężko pracowało. Odgoniłem swoje myśli od tego co bym teraz mógł wyczyniać w łóżku gdyby nie ta praca i spojrzałem na tabletki oraz szklankę wody, którą podawała mi kobieta. Przyjąłem je z wdzięcznością.
- Idziemy już?- Warknął chłopak. Odstawiłem pustą szklankę na stolik i spojrzałem na niego. Niski, pyskaty chudzielec stał ubrany w czarne rurki oplatane w pasie paskiem z ćwiekami oraz masą cieniutkich łańcuszków opadających na jego prawe udo. Czarna koszulka z jakimś różowym, zakrwawionym gremlinem. Na to narzucił koszulę na krótki rękaw w niebieską kratę. Na ręku miał nałożoną pieszczochę, która zamiast kolców miała wypuszczonych kilka cienkich łańcuszków. Na szyi delikatny łańcuszek. Jeszcze tylko fryzjer zadba o jego włosy i będzie wyglądał…
- Słodko.- Powiedziała kobieta. Zmarszczyłem delikatnie brwi poprawiając mankiety marynarki.

^^~^^

Odstawiłem pusty kubek do zlewu przeciągając się po chwili. Mój wzrok bezwiednie poleciał w stronę drzwi od łazienki, za którymi głośno leciała woda. Postawiłem bose stopy na chłodnych panelach korytarza, który oddzielał kuchnię od łazienki. Otworzyłem delikatnie drzwi, za którymi leciała woda i wszedłem do środka. Oparłem się wygodnie o ścianę obserwując jednocześnie jak osoba, która znajduję się w kabinie, zakręca wodę i sięga po ręcznik. Właściciel drobnego ciała owinął się szczelnie ręcznikiem i wyszedł spod zaparowanej kabiny przystając dosłownie na ułamek sekundy, kiedy mnie zobaczył. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy sięgnął po swoje spodenki do spania. Czarne. Kolor, który bardzo na mnie działał.
- Czego chcesz?
- Nadal pyskujesz i warczysz?- Zapytałem unosząc jedną brew do góry. Nie wykonałem więcej żadnych ruchów.
- Chciałeś mi dzisiaj łeb odstrzelić!- Warknął Jugo rzucając w moją stronę mokrym ręcznikiem i zabrał się za ubieranie spodenek. Wcale nie przeszkadzało mu to, że mogę zobaczyć jego nagi tyłek, który na marginesie widziałem nie pierwszy i nie ostatni raz. Oblizałem usta na ten widok
i ruszyłem w jego stronę powolnym krokiem.
- Przecież żartowałem. Myślisz, że odstrzeliłbym ci głowę po tym jak dla ciebie zrezygnowałem z pracy nauczyciela? Poza tym ja byłem w pracy i ty też byłeś w pracy. A nie mogłem nikomu pokazać co nas naprawdę łączy. Chociaż gdybym był tam z tobą wtedy sam, najpierw bym cię ostro przerżnął za takie pyskowanie do swoich pracodawców, a później kazał tamto ubrać.
- Stój. Sam jestem twoim pracodawcą, a ty mi mówisz, że mi łeb odstrzelisz. I nie podchodź do mnie. Jestem na ciebie na maxa wkurwiony.- Rozkazał podciągając spodenki na swoje biodra. Myślicie, że go posłuchałem? Macie rację. Nadal do niego podchodziłem. Przecież nie pozwolę mu uciec. Położyłem mu ręce na biodrach, kiedy odwrócił się do mnie tyłem by spojrzeć w lustro. Spiął się.- Nie dotykaj mnie. Idź sobie do Anuri.
- Anuri? Co to?
- Nie co to, tylko moja menagerka! Jak tak dobrze ci się z nią flirtowało, to sobie do niej idź.
- Ona mi tylko podawał tabletki na ból głowy.- Zauważyłem inteligentnie. Prychnął jak obrażona kotka odwracając twarz w bok. W odbiciu lustra i tak widziałem jak wyglądał.- Mówiłem ci, że w tym domu masz przestać gwiazdorzyć. Nie chcę jakiejś cholernej Gwiazdki tylko Jugo.
- A może Anuri?! Zostaw mnie i idź sobie do niej. A ja pójdę do kogoś innego!
- Oj! Gwiazdo! Przestań pierdolić.- Warknąłem. Drżały mu ramiona. Opuścił głowę w dół. Płakał.
- I tak mnie już nie chcesz.- Szepnął cicho. Drgnąłem. Czy ja się aby na pewno nie przesłyszałem?!
- Hę?!- Krzyknąłem odwracając go gwałtownie w swoją stronę. Unikał mojego spojrzenia. Lekki rumieniec zakwitł na jego twarzy. Gdybym nie znał go od jego narodzin i nie żył z nim w związku od dwóch i pół roku pewnie nie wiedziałbym o co mu chodzi. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i pochyliłem się do jego ucha.- Uwielbiam lizać twoją dupcię. Nie musisz mi nawet za to płacić, a zrobię to z ochotą pieprząc cię przy tym językiem i palcami. I nie pozwolę, aby ktoś inni ci to robił.- Szepnąłem mu cicho do ucha na koniec szczypiąc je delikatnie zębami. Zadrżał na całym ciele i wtulił się we mnie mocno.
- Głupi Goryl.- Warknął w moją pierś.
- Rozkapryszona Gwiazdeczka.- Odgryzłem się i zaśmiałem głośno, kiedy mocniej ścisnął mój brzuch.
- Kocham cię Sensei.
- Ja ciebie też kocham Jugo.- Szepnąłem w jego czubek głowy.
Moja Gwiazdeczka, która za dnia jak i nocą oświetla moje marne życie i której czasami
w żartach mówię, że odstrzelę jej łeb, ale i tak kocham go mocniej niż cokolwiek innego na tym parszywym świecie.

*******************************************
I jak??? Podobało się??
Zapraszam za tydzień, ale jeszcze nie wiem co będę dodawać.
Pozdrawiam Gizi03031












3 komentarze:

  1. Hej,
    cudownie, haha zazdrosny był o menagerke, mała rozkapryszona gwiazdka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    super, taki zazdrosny był o menagerke ;) taka mała rozkapryszona gwiazdka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka, hejeczka,
    cudnie, och tak bardzi zazdrosny o tą menagerkę ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń