niedziela, 27 listopada 2016

9. „Krępujące sytuaję”.9

Hej.
Tak się zabieram za dodawanie rozdziału i dochodzę do wniosku, że moja siostrzenica (która siedzi za mną na łóżku) ma chyba coś z psychą nie tegest i tak się zastanawiam czy ja byłam taka sama jak byłam w jej wieku....
No taki mały wstępik przed kolejnym rozdziałem.
Takie pytanie:
Czy ktoś to w ogóle czyta?

Zapraszam do przeczytania kolejnego rozdziału.
********************************************************
Szybkim ruchem zapiąłem guzik swoich spodni, co naprawdę nie było łatwe przy moich drżących dłoniach. Czułem na swoich plecach jego spojrzenie. Wygładziłem nerwowo materiał bluzy. Chcę do domu! Chcę zejść z jego oczu!
Pokręciłem przecząco głową odganiając z wyobraźni nawiedzające mnie obrazy, przedstawiające to co działo się tutaj kilka minut temu.
- Słono-słodkie.- Usłyszałem za sobą głos Harutou. Odwróciłem się w jego stronę. Opierał się o ścianę czekając na mnie. Przyglądał się swojej prawej ręce. Polizał jeden z palców po czym spojrzał na mnie. Uśmiechnął się.- Chcesz spróbować?- Zapytał. Otworzyłem szerzej oczy. Trzy szybkie kroki i już stałem koło niego. Zamachnąłem się z całej siły ręką uderzając go w tył głowy.
- Pojebało cię?! Nie liż tego!- Wydarłem się na niego. Zaśmiał się głupkowato i pokręcił przecząco głową.
- Nie wiesz co mówisz.- Odparł i sięgnął po chusteczki. Wyciągnął jedną z opakowania i zabrał się za wycieranie prawej dłoni.- Ale wiesz. Myślałem, że szybciej skończysz. Widocznie to nie był twój pierwszy raz jeżeli chodzi o masturbację.- Powiedział i spojrzał na mnie zza wachlarza swoich długich rzęs. Uśmiechnął się jakby wygrał los na loterii.
- Nie będę z tobą rozmawiał na takie tematy, zboku.- Warknąłem. Wyrzucił zużytą chusteczkę pod moje nogi.
- To ty doszedłeś w moją rękę i to w miejscu publicznym, więc chyba ty jesteś większym zbokiem niż ja.- Pochylił się nade mną.- Pokarzesz mi kiedyś?
- Co?
- Jak sam to robisz?- Zapytał. Wciągnąłem ze świstem powietrze przez nos. Odepchnąłem go z całej siły i ruszyłem w stronę wyjścia z tego przeklętego placu. Coś jeszcze za mną zawołał, ale go nie usłyszałem. Zaśmiał się głośno kiedy wyszedłem na główną ulicę.

**

Zamknąłem cicho drzwi od domu. W salonie było słychać jakieś przytłumione głosy. Zdjąłem pospiesznie bytu i cichutko na paluszkach zbliżyłem się do schodów.
- Kei co pijesz?- Z salonu wylazł Senou. Stał do mnie tyłem. Szybko. Do pokoju. Zacząłem wspinać się po schodach po dwa stopnie.
- Może być sok.
- Dobra. Ne oszukuj tylko.- Powiedział kiedy byłem już na szczycie schodów.- Nii? Wróciłeś już?- Zapytał. Przytrzymałem się barierki. Kiwnąłem twierdząco głową.- Jesz coś?- Zapytał, ale mu nie odpowiedziałem tylko ruszyłem szybko w stronę swojego pokoju.- Ej! Co jest?- Usłyszałem głos Senou. Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem do komody. Z szuflady wygrzebałem czystą bieliznę oraz bluzkę. Jeżeli dobrze pamiętałem powinienem mieć dresowe spodnie w łazience. Wychodząc z pokoju wpadłem na kogoś z impetem. Jęknąłem cicho.
- Ała.
- Co jest?
- Nic.
- Widzę, że coś jest nie tak. Dziwnie się zachowujesz.- Senou nie dawał za wygraną. Próbowałem go wyminąć, ale zagrodził mi drogę ucieczki ręką. Wolną ręką zmusił mnie do tego, abym na niego spojrzał. Zmarszczył czoło lustrując dokładnie moją twarz. Przekrzywił moją głowę w prawy bok by po chwili zrobić to samo ale w drugą stronę.- Co ci się stało?
- Co?
- Masz sine i napuchnięte usta, podrapaną szyję oraz… to jest malinka?
- Wdałem się w małą bójkę z takim jednym.- Odparłem wymijająco. Przecież nie powiem mu prawdy!
Czułem na sobie jego czujny wzrok. Pochylił się nade mną i wciągnął głośno powietrze przez nos. Zamarłem zaciskając mocno powieki.
- Kurwa, Nii! Do łazienki! Za chwilę widzę cię na dolę!- Wydarł się na mnie i odwrócił się na pięcie wracając w stronę salonu.
Te trzy piwa to jednak nie był dobry pomysł.

**

Po tym wieczorze Senou nie odzywał się do mnie przez bity tydzień czego nie mógł zrozumieć Go. Ale dał nam święty spokój dochodząc pewnie do wniosku, że znowu ubrałem skarpety Senou i to właśnie o to chłopak się obraził. Od dwóch tygodni unikałem jakiegokolwiek kontaktu z Harutou. Nie chodziłem na dach wyszukując różnego rodzaju wymówki aby tylko tam nie iść. Wszystkie przekazywałem Keisuke, który miał je podać dalej. Od dwóch tygodni rozmawiałem tylko z nim.
Ogłoszono już wyniki egzaminów. Zająłem czwarte miejsce w szkole. Wyszukałem spojrzeniem Keisuke. Był. Dwudziesty od końca.
- Udało mi się.- Usłyszałem koło ucha jego uradowany głos. Spojrzałem w jego stronę. Gapił się w stronę tablicy z świecącymi oczyma.
- Które wcześniej miejsce miałeś?- Zapytałem. Zerknął na mnie z szerokim bananem na twarzy.
- Zawsze pomiędzy mną a osobą na przedostatnim miejscu było ze 100-150 punktów różnicy.- Odparł. Otworzyłem oniemiały usta.
- Chcesz mi powiedzieć, że zawsze byłeś na samym końcu?- Zapytałem. Spojrzał na mnie z miną osobą nierozumiejącej dlaczego jestem zaskoczony.
- Wiem, że jestem głupi. Ale również piękny.
- I skromny.- Usłyszałem głos za naszymi plecami. Odwróciłem się, aby zobaczyć kto to może być. Aki stał za mną wciskając ręce głęboko w kieszenie. Bujał się na swoich piętach do przodu i do tyłu. Przeleciał wzrokiem po całej tablicy. Uśmiechnął się pod nosem po czym spojrzał na mnie.- Pogadamy?- Zapytał. Keisuke spojrzał na niego zaskoczony. Przyjrzałem mu się uważnie.
- Słucham?
- Na osobności i w ustronnym miejscu.- Odparł chłopak. Był spięty. Przybrał niby wyluzowaną pozycję, ale to wszystko to pozory. Kiwnąłem twierdząco głową. Ciekawe co chciał mi powiedzieć?
- Prowadź.- Odparłem. Kiwnął twierdząco głową.
- Dzięki.- Dodał ciszej. Teraz to ja kiwnąłem głową.
- Nii…- Keisuke złapał mnie za ramię. Uśmiechnąłem się do niego.
- Spoko. Będziemy tylko gadać.- Odparłem i uwolniłem swoją rękę z jego uścisku. Ruszyłem za Aki ’m, który nawet się na mnie nie obejrzał, aby upewnić się czy idę za nim. Przez dłuższy czas przeciskaliśmy się przez zbiorowisko uczniów. Już miałem go zatrzymać i zapytać jak długo mam za nim iść, kiedy to on sam łaskawie się zatrzymał i dopiero teraz na mnie spojrzał. Miał zmarszczone czoło. Myślał nad czymś. Przechyliłem zaciekawiony głowę w bok. Pokręcił przecząco głową i otworzył drzwi do klasy, w której nigdy nie byłem. Wszedłem za nim.
Nie. To nie była klasa. To pokój jakiegoś kluby. W zwykłej klasie stało wielkie biurko. Pod oknem kilka ławek z krzesłami. Po mojej lewej wielki regał zapełniony książkami. Na środku pomieszczenia stało kilka połączonych ze sobą niskich stolików. Dookoła nich stały czerwone kanapy. I to właśnie z jednej z nich wstał chłopak, który ostatnio dostarczał mi wiadomość od Hikari’ego. Spojrzałem pytającym wzrokiem na Aki’ego. Chyba sam powiedział, że ma być „na osobności”. Więc co ten dzieciak tutaj robił?
- Aki-Sempai ale proszę. Nie długo.- Powiedział chłopak podchodząc do niego. Podał mu klucz z jakimś śmiesznym breloczkiem. Później zorientowałem się, że to Psyduck z Pokemonów.
- Spoko.- Odparł chłopak i poczekał aż drzwi się zamkną. I teraz już naprawdę byliśmy „sam na sam”.- Siadaj.- Dodał. Zrobiłem tak jak „prosił”. Chociaż nie można było tego tak nazwać.
- No to ja słucham.- Powiedziałem przyglądając mu się uważnie. Zacierał ręce rozmasowując sine kłykcie. Spojrzał na mnie. Denerwował się? Czym?
- Czy… eh… czy przestałeś przychodzić na dach ze względu na mnie i Shin’a? I czy z tego powodu, że nas wtedy widziałeś unikasz go?- Zapytał na jednym wydechu. Otworzyłem szerzej usta. Już sam nie wiedziałem co mnie tak zaskoczyło. To, że on wiedział, że ja wiem. Czy to, że to właśnie on zadał mi te pytania. Gapiłem się na niego przez dłuższy czas z szeroko otwartymi ustami. Zamknąłem je po chwili otępienia i pokręciłem przecząco głową.
- Rozumiem, że Shin ci powiedział. Nie chciałem was oglądać w takiej sytuacji.- Odparłem. Ani drgnął. Przyglądał mi się uważnie z miną dzieciaka czekającego na wyrok matki dotyczący tego czy może iść na dwór czy też nie. Wypuściłem głośno powietrze.- Nie. Na dach przestałem przychodzić ze względu na Harutou. I nie. Nie unikam ani ciebie ani Shin’a. Nie przychodząc na dach nie miałem okazji was nigdzie złapać od kiedy całe dwa tygodnie spędziłem w bibliotece. A jeżeli dobrze wiem nie lubisz takich miejsc.- Odparłem. Nadal spięty przybliżył się do mnie.
- Na pewno?- Zapytał.
- Na pewno. Nie interesuje mnie to co robicie ze sobą w łóżku… budynku… czy gdzie tam jeszcze. Aaaa. No po prostu to jest wasze życie. Jeżeli wam się to podoba to nie będę się w to wtryniał. I dopóki któremuś z was nie wpadnie do głowy pomysł aby mi takie coś zaproponować dopóty będę się normalnie z wami spotykał i rozmawiał.- Powiedziałem. Wypuścił głośno powietrze opadając plecami na oparcie kanapy. Spojrzał w sufit i uśmiechnął się szeroko.
- Dzięki.
- Za co?
- Za to, że akceptujesz Shin’a.
- A dlaczego miałbym go nie akceptować?
- Wystraszył się.- Wzruszył obojętnie ramionami.- Myślał, że teraz się go brzydzisz. Nie wiem co jest między wami, ale on cię lubi i szanuje. Jak dla mnie czasami za bardzo cię lubi.- Dodał z wyrzutem. Zaśmiałem się cicho.
- Nie martw się. Nie zabiorę ci go. Nie dałbym rady.- Odparłem. Spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Taką masz słabą wiarę w swoje możliwości?
- Nie potrafiłbym go walnąć i zerżnąć… Całego. Szybko. Mocno.- Powiedziałem uśmiechając się wrednie. Chłopak jęknął głośno przecierając twarz dłońmi.
- Serio wszystko widziałeś i słyszałeś. Myślałem, że Shin robi sobie ze mnie jaja.
- Sorry. Nie chciałem.
- Wiem. To sprawka Harutou. A chuj z tym. I tak wszyscy z naszej paczki chociaż raz to widzieli.
- Eeee… nie przeszkadza wam to?
- To? Nie.- Powiedział i zaśmiał się. Spojrzał na mnie tym samym spojrzeniem co na Shin’a w tamtym budynku.- To jest w pewien sposób podniecające.
- Dobra. Nie chce wiedzieć więcej.- Odparłem. Zaśmiał się głośno. Uśmiechnąłem się zażenowany pod nosem.- Myślałem, że chcesz się bić.- Zmieniłem temat. Pokręcił przecząco głową uśmiechając się zadziornie.
- I mieć przymusowy celibat nawet przez pół roku? Nie dzięki.
- Celibat?
- Shin powiedział, że jeżeli chociaż raz cię uderzę czeka mnie półroczny celibat. Mówiłem. On cię lubi. I szanuję.
- Półroczny celibat. Dałbyś radę?- Zapytałem. Zaśmiał się i wstał z kanapy.
- Ja może jakoś bym dał. Gorzej z Shin’em. Po miesiącu sam by przyszedł i zaczął się łasić jak kotka w rui.
- Dobra! Skończmy ten temat!- Powiedziałem donośnym głosem. Zaśmiał się głośno. Czułem jak na moich policzkach zaczął pojawiać się solidnych rozmiarów rumieniec.

**

Co za dziwaczy dzień. Keisuke skacze tyle w rankingu szkoły. Aki prosi mnie na stronę i rozmawiamy ze sobą. Później Shin jakby nie wiedząc o jego rozmowie ze mną zaprasza mnie na lody w drodze powrotnej do domu i porusza dokładnie ten sam temat co jego chłopak. Tyle, że zrobił to w miejscu publicznym. Jeszcze brakuje aby spadł tutaj różowy śnieg.
Pokręciłem przecząco głową wrzucając pokrojone pomidory do miski.
- Kogo tak wypatrujesz?- Zapytał Go. Pomagałem mu w gotowaniu.
- Różowego śniegu.- Odparłem odrywając szypułki z kolejnych czterech pomidorów.
- Ha?- Zapytał. Pokiwałem przecząco głową na znak aby nie zawracał sobie mną głowy. Pokroiłem kolejnego pomidora kiedy do kuchni wlazł Senou razem z Keisuke i zakupami. Wiedziałem, że mają dzisiaj korki, ale czy spotkali się po drodze czy razem poszli na zakupy to nie miałem pojęcia.
- Nii. Gościa masz.- Powiedział Senou. Spojrzałem przez ramię na Keisuke.
- No co jest?- Zapytałem. Chłopak odstawił torbę na stole.
- Nie mnie. Czeka na korytarzu.- Odparł. Spojrzałem na Go. Kiwnął twierdząco głową na znak, że mogę pójść. Odłożyłem nóż na dece i wycierając ręce w fartuch który miałem przewiązany w pasie wyszedłem z kuchni. Za drzwiami stała… Natsu.
Nie spadł różowy śnieg.
 Spadła Natsu. A to prawie to samo. Rozejrzałem się dookoła. Może za chwilę Harutou wyjdzie z kibla?
- Tak?- Zapytałem. Spojrzała na mnie przerażonym spojrzeniem. Cała blada drżała na ciele. Przyjrzałem się jej uważnie. Zajrzałem na chwilę do kuchni.- Idę do siebie do pokoju. Nie przeszkadzać nam.- Rzuciłem w stronę osób znajdujących się w kuchni i wskazałem dziewczynie schody. Pierwszy raz widziałem ją w zwykłych ciuchach. Miała na sobie krótkie białe spodnie i długą tunikę z rękawami ¾ w czarno-białe paski. Włosy związane w kitkę. Zdjęła buty odstawiając je na bok i ruszyła we wskazanym przeze mnie kierunku.
…Gdybym wtedy wiedział co chciała mi powiedzieć za pewne nigdy nie pozwoliłbym jej wejść do mojego pokoju jak i do mojego domu…

^^~^^

Siedziałem na dachu od dłuższego czasu. Zerwałem się z drugiej lekcji nie mogąc na niej wysiedzieć w jednej ławce. Nosiło mnie. Emocje rozsadzały moje wnętrze, ale obiecałem, że nikomu nic nie powiem. Na dodatek obiecałem, że dzisiaj dam odpowiedź. Ale jak miałem na takie coś odpowiedzieć? Jak miałem zareagować na taką wiadomość?
Zacisnąłem mocno palce na swoich włosach o mało co ich nie wyrywając kiedy drzwi na dach otworzyły się z donośnym hukiem. Wiedziałem, że niedługo tutaj przyjdą. W końcu to była przerwa na lunch. Spojrzałem na nich i coś we mnie pękło kiedy zauważyłem jak Miki obejmuję ramieniem Natsu i śmieje się z czegoś co powiedział Aki. Podniosłem się na równe nogi i skierowałem swoje kroki w ich stronę.
- O. Kotek. Minął ci foch?- Zapytał rozbawionym głosem Harutou. Ominąłem go i stanąłem naprzeciwko Miki’ego oraz Natsu. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w swoją stronę. Spojrzała na mnie zaskoczona, ale milczała.
Zamachnąłem się z całej siły uderzając w twarz Miki’ego. Chłopak z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy upadł na plecy.
- NII!!!- Natsu złapała mnie za prawą rękę przytulając ją do piersi. Wyszarpnąłem się bez trudu.
- Widzimy się po szkole.- Warknąłem i zgarniając swój plecach udałem się w stronę schodów prowadzących na szkolne korytarze. Chciałem go rozwalić. Roznieść na strzępy. A musiałem się tylko pocieszyć tym jednym, marnym, nic nie wartym ciosem. Kopnąłem mijany po drodze śmietnik stojący na korytarzu i swoje kroki skierowałem w stronę wyjścia ze szkoły.

**

Stanąłem z nią przed wielkim, białym budynkiem. Niedobrze mi się robiło jak widziałem to miejsce. Poczułem ból w nadgarstkach oraz kostkach u nóg. Wiedziałem, że nic mi się tam nie stało. To prędzej moja psychika przypominała mi o tym bólu. Koło nas przeszła pewna pielęgniarka pchając przed sobą wózek z jakimś sędziwym pacjentem.
Tak. Staliśmy przed szpitalem. Spojrzałem na nią. Blada na twarzy z zębami zaciśniętymi na wargach spoglądała w kierunku budynku.
- Może to jeszcze przemyślisz?- Zapytałem z cichą nadzieją w głosie. Spojrzała na mnie i przecząco pokiwała głową.
- Wiesz, że nie mogę.- Odparła. Niby wiedziałem, ale szczerze to nie rozumiałem o co w tym wszystkim chodziło.- Mogę… mogę cię potrzymać za rękę?- Zapytała. Kiwnąłem twierdząco głową wyciągając w jej kierunku lewą dłoń. Wsunęła w nią swoją chłodną i wilgotną od potu rękę, która drżała.
To nie ja powinienem trzymać ją teraz za rękę!
Weszliśmy do środka i zgodnie z jej instrukcjami udaliśmy się na trzecie piętro we wschodnim skrzydle. Do pokoju numer 303. Korytarze świeciły pustkami. Na jednym z wielu białych, plastikowych krzeseł siedziała młoda kobieta z widoczną wysoko zaawansowaną ciążą. Głaskała czule swój brzuch nucąc coś pod nosem. Uśmiechała się delikatnie. Natsu mocniej zacisnęła palce na mojej dłoni. Pociągnąłem ją delikatnie za sobą i gestem głowy nakazałem jej usiąść na jednym z białych krzeseł. Rozglądała się nerwowo na boki.
- Na którą… na którą jest wizyta?- Zapytałem stłumionym głosem. Czy robiłem coś złego?
- Na 16.- Odparła cicho. Kiwnąłem głową kiedy drzwi za moimi plecami otworzyły się na całą szerokość. Odwróciłem się w ich kierunku. Średniego wzroku pielęgniarka chłodnym spojrzeniem zmierzyła Natsu i dopiero mnie.
- Pani Kurosawa zapraszam do środka.- Powiedziała chłodnym głosem.- Pani towarzysz też.- Dodała jakby wyczytując w moich myślach plan ucieczki. Weszliśmy za nią do gabinetu. Śmierdziało tam chlorem i sterylnym powietrzem. Za biurkiem siedział lekarz na oko podchodzący pod czterdziestkę. Czarne krótkie włosy stawiał do góry. Zielone oczy zerknęły na nas zza grubym, czarnych oprawek okularów. Wypuścił głośno powietrze ewidentnie niezadowolony z naszego przyjścia.
- Pani Kurosawa. Jednak nie zmieniła pani zdania?- Zapytał lekarz. Widocznie i on próbował zmienić jej plany.
- Nie. Chcę to już mieć za sobą.- Powiedziała stanowczym głosem. Zaskoczyła mnie. Jeszcze chwilę temu wyglądała jakby miała zemdleć z nadmiaru wypełniających ją emocji i myśli, ale teraz ten obraz całkowicie zniknął.
- Może przedstawi mi pani swojego chłopaka.- Zaproponował kiedy zajęliśmy miejsce naprzeciwko niego, ale po drugiej stronie biurka. Tak. Teraz byłem chłopakiem Natsu. Na ten jeden dzień.
- To jest Nii.- Powiedziała wskazując na mnie ręką. Skłoniłem się delikatnie.
- A więc… Nii. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, po co pani Kurosawa tutaj pana przyprowadziła?- Zapytał. Miał chłodne spojrzenie. Pełne niechęci i obrzydzenia, kiedy na mnie patrzył. Drażnił mnie, chociaż wiedziałem dlaczego tak się na mnie lampi.
- Ponieważ powiedział pan, że nie przeprowadzi pan zabiegu aborcji jeżeli na kolejnej wizycie nie przyjdzie ona ze swoim chłopakiem, który wyda zgodę na przeprowadzenie tego zabiegu.- Powiedziałem powstrzymując chęć zwymiotowania. Przełknąłem ślinę zamykając na chwilę oczy. Policzyłem w myślach do pięciu i otwierając oczy spojrzałem na lekarza.- Podobno ma być zgoda dwójki rodziców. Powie pan co mam podpisać i miejmy to już z głowy.
- Miejmy to już z głowy? To nie jest takie proste.- Powiedział. Miałem ochotę mu powiedzieć aby nie próbował mnie od tego odwieść ponieważ tak naprawdę to nie moje dziecko tylko kogoś innego, ale nie mogłem.
- Chyba prostsze niż zrobienie tego… insekta.- Powiedziałem chłodno. Ręce lekarza opadły powoli na jego kolana.- Daje mi pan do podpisania tą zgodę czy coś. Im szybciej będziemy mieli to z głowy tym lepiej.- Dodałem. Lekarz bez słowa wyciągnął pewną kartkę ze swojego biurka. Wypełniłem w niej wszystkie dane ojca. Dane ojca pomijając imię wpisałem prawdziwe. Właśnie tylko imię podałem swoje.
- Może pan poczekać na zewnątrz. To trochę zajmie czasu.- Odparł lekarz. Wstałem bez słowa ze swojego miejsca i wyszedłem na korytarz. Usiadłem na krzesełku i ukryłem twarz w dłoniach powstrzymując cisnące mi się do oczu łzy.
Co ja najlepszego wyrabiam?
Poczułem jak telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować, ale zignorowałem go. Teraz miałem ważniejsze sprawy na głowie. Przetarłem twarz dłońmi i przykładając je złożone w łódkę do ust dmuchnąłem w nie kilka razy.
Ile to potrwa? Jak długo? Co będą robić? Jak po tym będzie czuła się Natsu? Mówiła, że godzinę po „zabiegu” będzie mogła iść do domu. Odprowadzę ją, i co wtedy?
- Josh to Nii?
- Co Nii by tutaj… Nii?- Usłyszałem zaskoczony głos nad swoją głową. Spojrzałem w tamtym kierunku z miną wielkiego cierpiętnika. Koło mojego psychoterapeuty stał jego brat. Przyglądali mi się uważnie. Zacisnąłem mocno palce na włosach kiedy z moich oczu pociekły łzy bezsilności.
Jestem tylko głupim dzieciakiem! Smarkaczem, który jeszcze mało wie o życiu! Idiotą, który dla tych których lubi zrobi wszystko o co go poproszą! Jak mam sobie z tym poradzić?! Jak żyć z myślą, że to właśnie ja wbiłem ostatni gwóźdź do trumny?!
Na korytarz dostał się przeraźliwy krzyk Natsu.
Jej szlochanie odbijało się po ścianach poczekalni jak i po ścianach mojej głowy…
 *********************************************************

No i póki co to tyle w tym temacie. Mam nadzieję, że komuś przypadł ten rozdział do gustu.
Pozdrawiam i zapraszam za tydzień
Gizi03031

niedziela, 20 listopada 2016

8. „Ratować zakochanego Masochistę.”8.

już prawie zbliżamy się do końca tego opowiadania. Pewnie niektórzy przyzwyczaili sie do tego że pisze opowiadania na wiecej niż 30 rozdziałów, ale po przeczytanie kilku moich krótkorozdziałowców szybko sie do takich przyzwyczaicie.
Może napisze coś nowego do jenego z trzech opowiadań, które powstały u mnie w pracy, ale póki co leże odizolowana w swoim pokoju za towarzyszy mojej niedoli majac zasmarkane husteczki, kubek ciepłej herbaty i syrop na kaszel. więc póki moi nowi przyjaciele mnie nie opuszcza ni ma co liczyc na nawet jedno slowo w opowiadaniu. ;/
************************************
Siedziałem u siebie w pokoju na podłodze. Naprzeciwko mnie leżał nieźle już zniszczony kij, który udało mi się znaleźć na strychu. Przeciągnąłem po nim palcami. Niby kawałek drewna, a przywodził tyle przyjemnych wspomnień. Przeciągnąłem palcem po lewej brwi. Skrzywiłem się nieznacznie kiedy nie wyczułem pod nim przyjemnego chłodu metalu.
Oparłem się o łóżku przyglądając się drewnianej „zabawce”. Ciekawe jakby potoczyło się moje życie gdyby… Pokręciłem przecząco głową. Ktoś zapukał do drzwi by po chwili wejść do środka bez zaproszenia. Senou…
- Nii gościa ma…- Urwał. Spojrzałem na niego. Gapił się oniemiały na kij. Zauważyłem ledwo widoczne drżenie jego rąk.- Skąd to masz?- Zapytał. Wskazałem głową na kij dla upewnienia. Kiwnął twierdząco.
- Znalazłem na strychu.- Odparłem.
- Daj. Wywalę to.- Powiedział. Porwałem pospiesznie kij w dłonie. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Spadaj. To prezent. Po za tym nie mam zamiaru go użyć tak jak to sobie wyobrażasz.
- Tylko nie wyłaź z tym na miasto. I schowaj to. Gościa masz.- Dodał szeptem. Uniosłem do góry brew.
- Keisuke?- Zapytałem. Pokręcił przecząco głową i otworzył szerzej drzwi, za którymi stał zarumieniony Shin. Uśmiechnąłem się zaskoczony.- Shin.
- Joł.- Powiedział i wszedł do mojego pokoju.
- Schowaj to.- Syknął Senou. Pokazałem mu język.
- Nie martw się. Przecież mówię, że nie chcę nim nikogo napierdalać. Za dużo zachodu.
- I za dużo leczenia po tym kiju.- Warknął i wyszedł z pokoju. Skrzywiłem się. Shin stał pod drzwiami.
- Siadaj.- Powiedziałem i wskazałem mu miejsce przy stoliku. Usiadł na podłodze i wskazał głową na kij.
- To ten z tego zdjęcia?- Zapytał. Kiwnąłem głową. Przyglądał mu się z ciekawością.
- Chcesz go potrzymać?
- Mogę?
- Spoko. Nikomu w sumie nigdy na to nie pozwoliłem, ale dla ciebie mogę zrobić ten wyjątek. Tylko uważaj i się nie zrań. Złap u nasady. Tam jest delikatniejszy to sobie rąk nie poranisz.- Powiedziałem i podałem mu kij do ręki. Wziął go i przeciągnął po nim dłonią.
- Dość często musiałeś go używać. Jest strasznie poniszczony.
- A robiło się z nim to i owo.- Powiedziałem i zaśmiałem się cicho. Senou wszedł bez pukania i spojrzał na nas przerażonym spojrzeniem. Po chwili wypuścił z ulgą oddech. Położył przed nami sok pomarańczowy w dzbanku oraz dwie wysokie ale wąskie szklanki o grubym szkle.
- Gadaliście o kiju, prawda?- Zapytał Senou.
- No, a co?
- Nic. To dobrze.- Dodał i podszedł do drzwi. Przeleciałem w myślach cały schemat naszej rozmowy.
- Senou ty niewyżyty seksualnie zboku! Wypad!- Wydarłem się na niego i rzuciłem w jego kierunku kapciem, który odbił się od drzwi. Spojrzałem zakłopotany na Shin’a. Uśmiechał się zażenowany.- Sorry za niego.
- Spoko. Przyzwyczaiłem się.
- Sam jesteś?
- Kei ma korki. Nie wiedziałem, że twój brat jest jego korepetytorem.- Powiedział. Uśmiechnąłem się delikatnie i nalałem nam soku do szklanek. Podałem mu jego szklankę.- Dziękuje.
- Spoko. A wiec… co cię do mnie przywiodło?
- Mam kilka niedociągnięć jeżeli chodzi o twoją opowieść i jeżeli by można…to ja bym bardzo chciał…- Plątał się w swojej wypowiedzi. Upiłem łyk soku patrząc na niego zza krawędzi szklanki. Uśmiechnąłem się szeroko obnażając zęby. Odstawiłem szklankę na stoliku i usiadłem po turecku opierając łokcie na kolanach. Pochyliłem się delikatnie w jego stronę.
- Wiedziałem, że ktoś przyjdzie ale nie sądziłem, że ty. I to bez Aki’ego.- Odparłem.
- Nie musze z nim wszędzie łazić.- Za pyskował. Zaśmiałem się cicho. Znowu się o coś pokłócili.
- A więc? Co chciałbyś wiedzieć?
- Mówiłeś, że żadna inna szkoła nie chciała cię przyjąć. Dlaczego?
- Ponieważ pobiłem pewnego dzieciaka i jego ojczulek wystawił mi adekwatne pismo według którego mówiono, że każda szkoła która mnie przyjmie w swoje szeregi zostanie zamknięta.
- Co to był za dzieciak?
- Kolega z klasy.- Odparłem wymijająco.
- A jego ojciec? Kim był?
- Eh. Minister Edukacji, Sportu i Nauki.- Powiedziałem przyglądając się uważnie jego reakcji. Aż go cofnęło z zaskoczenia.- Wiesz. Chciał, aby jego najmłodszy dzieciak miał normalne życie szkolne, a nie prywatne szkoły. Dlatego wysłał go do publicznej budy. Zapomniał tylko, że w takiej szkole nie każdy będzie im dupy wycierał.
- To… jakim cudem przyjęto cię do Akukou?
- Nie wiem. Po prostu mnie przyjęto. Nie wnikałem w to.
- Wymazanie sprayem gabinetu i auta dyrektora?- Zapytał zaskoczony przechylając głowę w bok. Zanim zadał to pytanie myślał przez chwilę i spojrzał na mnie. Zaśmiałem się głośno.
- Koleś za wszystko, co robiliśmy w tej szkole postanowił nas ukarać i odwołał festiwal szkolny.
- Jego siedem samochodów?
- Ja zniszczyłem sześć. Ostatni siódmy samodzielnie zniszczył Dan. Ja tam tylko stałem.
- Jak je zniszczyłeś? Dlaczego?
- Poprzebijałem opony i powybijałem wszystkie szyby za to, że wywalił panią ze sklepiku bo dała na krechę jakiemuś dzieciakowi bułkę. Pociąłem mu całą tapicerkę oraz wybiłem szyby w nowym aucie za to, że zamknął na kłódkę wejście na dach. Zabrałem mu maskę oraz drzwi od bagażnika po tym jak skonfiskował mi rower za kare. Wiesz, jeździłem nim po szkolnym korytarzu. W kolejnym wymontowałem mu wszystkie drzwi jak i kierownice i radio po tym jak powiedział mi, że mam się przefarbować. Ale byłem na niego wtedy wkurwiony. Później… Później…- Myślałem uderzając palcami o usta.- O. No następnie zajebałem mu silnik. Trochę mnie to wysiłku kosztowało. To po tym jak wezwał Go i powiedział mu o wszystkich wcześniejszych razach z jego samochodami. A ostatni raz był wtedy kiedy na moich oczach uderzył Dan ‘a.
- Co wtedy zrobiłeś?- Zapytał szeptem wcześniej głośno przełykając ślinę.
- Jego auto znaleźli na dnie rzeki kilka dni później.
- U… Ukradłeś mu auto i wjechałeś nim do rzeki?!
- Nie. Wziąłem jego samochód i zostawiłem mu liścik na parkingu „zmiana miejsca parkingowego. Ten rzęch szpecił krajobrazy”.
- Wiedział, że to ty?
- Wiedział.
- Zrobiono coś z tym?
- Nie ma świadków, nie ma kary. Oczywiście pół szkoły to widziało ale nikt by mnie nie sypnął.
- A Dan? Za co podpalił mu samochód?
- On podpalił śmietnik. Mieliśmy dać mu święty spokój z samochodami. Nie nasza wina, że ogień poszedł dalej i zapalił mu kolejne porsche.
- Czekaj! To było porsche?!
- Za każdym razem było.
- Czy was do reszty pojebało?!
- Nie. Zrobił bym to jeszcze raz. A Dan podpalił mu auto… znaczy się śmietnik ,po tym jak powiedział o kilka słów za dużo na mój temat. Ja tam chciałem mu wlać, ale Dan mnie powstrzymał.
- Kilka słów za dużo na twój temat? Jakich słów? Jaki temat?- Zapytał. Sięgnąłem po szklankę i upiłem z niej sok. Odstawiłem ją z cichym pyknięciem na stoliku i wytarłem spocone dłonie o dresy. Wypuściłem głośno powietrze czując na sobie jego spojrzenie.
- Shin… Powiem ci… po części, ale jeżeli powiesz o tym komukolwiek to pamiętaj… jesteś wtedy moim wrogiem publicznym numer jeden.- Zastrzegłem sobie patrząc sugestywnie na kij który koło niego leżał. I on na niego spojrzał nim mi dopowiedział.
- Nic nikomu nie powiem.
- Powiedział… powiedział na forum szkoły gdzie są moi rodzice. I w jaki sposób się tam znaleźli.- Odparłem. Objąłem się swoimi ramionami podciągając kolana pod brodę. Shin milczał długą chwilę rozglądając się po moim pokoju. Mogę powiedzieć, że chyba na pewno usłyszałem jak w jego głowie zapala się lampka.
- Nii… gdzie są twoi rodzice?- Zapytał. Shin. To tylko Shin. On nikomu nie powie. Powiem mu tylko połowę prawy. Nic więcej. Mogę mu to powiedzieć. On nie jest taki jak inni.
- Nie żyją. Zginęli na początku mojej szóstej klasy.- Odparłem zaciskając mocno palce na ramionach.
- A jak…
- Shin!- Przerwałem mu uniesionym głosem. Spojrzałem na niego. Drgnął i odwrócił speszony wzrok. Ciekawe jak wyglądałem?
- Przepraszam. Nie chciałem.
- Mmm.- Powiedziałem. Wyprostowałem gwałtownie wszystkie kończyny i z głuchym łoskotem położyłem się na podłodze.- Nie ma co się łamać. Było minęło. Chcesz wiedzieć coś jeszcze?
- Lubisz Harutou?- Zapytał. Podniosłem się gwałtownie do siadu. Spojrzałem na niego szeroko otwartymi oczyma kaszląc przy tym zawzięcie.
- Zwariowałeś?!- Warknąłem na niego. Uśmiechnął się.
- Mi nie chodzi, że go kochasz czy coś. Po prostu zauważyłem, że są między wami lepsze relacje.
- Lepsze relacje?- Zapytałem gapiąc się na blat stołu. Nie kochałem go. Nie lubiłem. Ale owszem były między nami lepsze relacje.- Są.- Przyznałem mu rację.
- Mam tylko nadzieję, że nie zerwie z tobą za szybko.- Powiedział. Na dźwięk słowa „zerwie” poczułem przeszywający ból w sercu. Nie mogłem przez chwilę złapać oddechu.
- Dlaczego?
- Ponieważ lubię z tobą gadać. A jeżeli z tobą zerwie to powie ci to co każdemu. Masz się nie zbliżać bez konkretnego powodu do niego, jego przyjaciół jak i do dachu.
- Świr.
- Świr.- Przytaknął i obaj wybuchliśmy gromkim śmiechem. Ktoś zapukał do drzwi i do środka zajrzał Senou.
- Kei już skończył.- Powiedział. Shin kiwnął głową.
- Musze już iść.
- Spoko. Wpadaj częściej, nie tylko dla tego, że chcesz zapytać o coś, o co wcześniej się cykałeś.
- Następnym razem przyjdę ze świrem.
- Może lepiej nie.- Zaśmiałem się schodząc z nim na dół. Tam już czekał na nas Keisuke. Senou szedł przed nami.
- No weź. Przywiozę ze sobą taki wypasiony sweterek z za długimi rękawami i bajerancką broszkę w kształcie kłódki. Będziemy mogli go w tym uwięzić.
- Ty byś chciał w takim czymś kogoś innego uwięzić.
- Nie. To on mnie tak więzi.- Powiedział i zasłonił zaskoczony usta. Ta wiadomość ewidentnie nie była przeznaczona dla moich uszu.- Eeee…
- Spoko. To są wasze świrowe sprawy.- Powiedziałem unosząc ręce w poddańczym geście. Zaśmiałem się z jego miny.- To są wasze sytuacje więc wiesz, mi to tam wisi nawet dynda.
- Co ci dynda?
- Sytuacja.
- Wiesz o czym oni gadają?- Zapytał Keisuke kiedy Shin ubierał buty. Senou stał koło niego i gładził delikatnie dłoń swojego chłopaka.
- O „sytuacjach”. Kobieca logika. Nie wnikam.- Odparł nie patrząc nawet w naszą stronę. Zauważyłem zaskoczone spojrzenie Shin’a kierowane na rękę przyjaciela.
Oj.
Keisuke będzie musiał mu się wytłumaczyć. Pożegnaliśmy się z nimi. Senou umawiał się na jutrzejsze korki z Keisuke a Shin już szukał telefonu w kieszeni. Poczekałem jeszcze chwilę aż poszli i gwałtownie przystanąłem jak wryty. Odwróciłem się po woli za siebie na Senou który już właził po schodach do góry.
- Senou.- Zagrzmiałem chłodno. Spojrzał na mnie przez ramię.
- Tak?
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że jestem „kobietą”?- Zapytałem. Chłopak przyglądał mi się przez chwilę.
- Kurwa.- Padła tylko odpowiedź i pognał pędem po schodach do swojego pokoju. Zaśmiałem się psychopatycznie i ruszyłem pędem za nim. Nogi mu z dupy powyrywam i każe później Go zrobić je na obiad!

^^~^^

Hałas rozchodzący się po klasie zaczął działać mi na nerwy. Po jaką cholerę przychodziłem dzisiaj wcześniej do szkoły nie miałem zielonego pojęcia. Wiedziałem, że dzisiaj Hikari ogłosi na lekcji wyniki naszych prac grupowym i to może dlatego byłem tutaj tak szybko. Skubaniec nie dał się nawet u mnie w domu podejść i nie zdradził jaką ocenę udało nam się zdobyć.
Ziewnąłem przeciągle rozciągając swoje plecy i ramiona. Poszedłbym do domu. Poszedł bym się przespać. Śpi się z kimś. Odpoczywa się samemu. Zamarłem, kiedy przypomniałem sobie słowa tego idioty. Pokręciłem przecząco głową i spojrzałem w stronę wejścia do klasy, w którym stał roześmiany do łez Keisuke. Rozejrzał się po klasie i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się i podbiegł do swojej ławki.
- Joł!- Zawołał i podskoczył w miejscu „klaszcząc” stopami. Tak. On właśnie zaklaskał w wyskoku stopami.
- Siema. Dobry humorek?- Zapytałem. Kiwnął głową i wyciągnął z plecaka swoją biologie. I właśnie w tym momencie zabrakło mi powietrza, kiedy dookoła mojej szyi oplotły się ramiona tego Świra.
- Siemasz, Kotek? Twój Król przybył.
- Hę?! Kto jest niby kurwa moim Królem?!- Warknąłem próbując go zwalić ze swoich pleców. Położył się na nich jeszcze bardziej zmuszając mnie do przybrania zgiętej pozycji.
- A teraz Lancecie uniż swe lico…
- SPIERDALAJ!- Krzyknąłem stłumionym głosem kiedy coś mi strzeliło w kręgosłupie. Zaśmiał się i usiadł przy stoliku obok mnie. Wyprostowałem się z trudem ignorując śmiech Keisuke.- Do reszty cię pojebało?
- Plecki moje Kochanie bolą?- Zapytał. Pokazałem mu środkowy palec prawej ręki. Złapał mnie za przegub właśnie tej ręki i przybliżył ją do swojej twarzy po czym przeciągnął swoim szorstkim językiem po palcu, którego dopiero co mu pokazałem. Wyrwałem rękę z jego uścisku.
- Kurwa! Harutou! Dawno niczego nie lizałeś?!
- No… nie.- Powiedział i pokazał mi język. Wytarłem rękę o nogawkę spodni.
- Zaleję ci wnętrze tej twojej paszczy kwasem.- Syknąłem do niego. Pokiwał twierdząco głową.
- Tak. Tak. Już się nie mogę tego doczekać.- Powiedział i uchylił się przed moją ręką kiedy chciałem go walnąć w tył głowy. Pokazał mi język i uciekł przed moimi rękoma chowając się za Keisuke.- Kei. Ratuj mnie. On chcę mnie pobić. To się nazywa przemoc w związku.
- Ja chcę tylko naprostować twój spaczony charakter. Nic poza tym.- Powiedziałem i wstałem podchodząc do nich. Kei stał się dla nas swoistego rodzaju ścianą.
- Kei, Nii, Haru na miejsca!- Zabrzmiał głos Hikari. Spojrzałem na niego i siadając strzeliłem Harutou w tył głowy. Chłopak skrzywił się i podskoczył łapiąc się za głowę.
- Policzymy się na dachu.
- Spoko.- Oparłem. Hikari cierpliwie czekał aż skończymy. W klasie zapanowała istna cisza. Każdy z nas czekał na werdykt nauczyciela. Siedziałem wyprostowany podrygując nogami nerwowo. Poczułem na swoim lewym kolanie czyjś uścisk. Zamarłem. Harutou opierając twarz na lewej ręce spoglądał przez okno, ale to ewidentnie jego dłoń spoczywała no mojej nodze. Zaciskał raz mocniej raz lżej swoje palce w zależności od tego czy moja noga drgała czy też nie. Keisuke który siedział obok nas przeglądał swój notes. Położyłem rękę na dłoni Harutou próbując strącić jego rękę ze swojej nogi, ale wtedy on mocniej wbił palce w moje udo. Skrzywiłem się prostując delikatnie nogę. Odwróciłem się do niego tyłem. Nie zrobię mu awantury o to, że maca mnie na terenie szkoły i to jeszcze na lekcji. Spojrzałem na Keisuke kiedy ręka Harutou delikatnie masowała moje udo sunąc raz w górę raz w dół.
- Co jest?- Zapytał szeptem Kei. Wskazałem głową na jego notatnik.
- Jak tam oceny?
- Może uda mi się nawet z kilkoma trójkami zdać. Tak jeżeli się postaram to będę miał dwójki. No i dwie piątki. Z wf i informatyki.- Powiedział uśmiechając się szeroko.
- Ommm. Senou wie?
- Nic mu jeszcze nie mówiłem. Powiem mu jak się dowiem, co będzie z biologią.- Powiedział. Drgnąłem gwałtownie kiedy ręka Harutou zawędrowała za wysoko zatrzymując się na moich pachwinach.
- Wybacz na chwilę.- Szepnąłem do Keisuke i odwróciłem się do Harutou. Pochyliłem się w jego stronę.- Z łaski swojej zabierz tą łapę, bo ci ją odetnę.- Warknąłem. Zerknął na mnie zaskoczony jakby nie rozumiał o co chodzi.
- Tą?- Zapytał i położył mi ja na kroczu. Wstałem zaskoczony na równe nogi sprawiając, że krzesło upadło z głośnym łoskotem na podłogę.
- …Nii coś nie tak?- Hikari przerwał w połowie swój wywód. Spojrzałem na niego oniemiały zaistniałą sytuacją po czym przecząco pokiwałem głową.
- Przepraszam, to nic takiego. Może pan kontynuować.- Powiedziałem stawiając swoje krzesło na miejsce. Usiadłem na nim ale przysunąłem się bliżej Keisuke. Widziałem na ustach Harutou uśmiech.
- Tak więc kolejną grupą z dość wysoką oceną bo piątką + jest grupa Harutou.- Powiedział Hikari. Spojrzałem zaskoczony w jego kierunku.- Teraz przez chwilę zajmijcie się sobą. Ja wpiszę oceny z projektu i oddam wam wasze trzy kartkówki wpisując oceny do dziennika. Czeka was jeszcze jedna praca klasowa, sprawdzę wasze zeszyty i z tego wystawię wam oceny.- Dodał i usiadł przed biurkiem otwierając dziennik. Spojrzałem na Keisuke i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Może z biologii też będziesz miał wyższą ocenę.- Powiedziałem szeptem. Zaśmiał się cicho pod nosem i pokręcił przecząco głową.
- Za zeszyt mogę jeszcze dostać jakąś dobrą ocenę i nic więcej. Jeżeli z tych kartkówek będę miał po dwójce to będzie dobrze. No i jeszcze ta praca klasowa.- Dodał i skrzywił się nieznacznie. Dołączyłem do jego niezadowolenia na twarzy kiedy Harutou uwiesił się mojego ramienia przygniatając moje plecy swoją masą ciała.
- Harutou… złaź. Ciężki jesteś.- Jęknąłem. Zaśmiał się tylko i przysunął swoje krzesełko bliżej mojego ale nie zlazł z moich pleców. Chuchał mi ciepłym powietrzem w szyję przez co, co jakiś czas po plecach przebiegały mi ciarki.
- Nii, Harutou przestańcie się macać na mojej lekcji.- Powiedział biolog. Spojrzałem na niego oburzony.
- My się nie macamy. To on maca mnie.- Odparłem. Machnął ręką na znak, że rozumie i szczerze mu to zwisa.
- Kei.- Zaczął gapiąc się w jakąś kartkę leżącą na jego biurku. Zmarszczył czoło i spojrzał na chłopaka poprawiając przy tym okulary, które zsunęły mu się na czubek nosa.- Powiedz mi. Jeżeli ktoś bierze sterydy to jest oskarżony o…?- Zapytał. Nastawiłem uważnie ucha słuchając odpowiedzi chłopaka. To było pytanie z ostatniej kartkówki. Dość banalne jak na mój gust. Przecież wszyscy znali na nie odpowiedź, więc po co w ogóle nauczyciel je zadał.
- Mobbing.- Odparł chłopak. Uderzyłem czołem o blat stołu czując na sobie załamany ciężar ciała Haru. Oboje spojrzeliśmy w stronę Keisuke nie mogąc pozbierać się do kupy.
- Mobbing to jest znęcanie psychiczne w pracy!- Krzyknął nauczyciel. Wypuścił głośno powietrze z płuc zaciskając palce na nasadzie nosa.- A myślałem, że walnąłeś literówkę, dlatego się ciebie o to zapytałem. Harutou, jaka jest poprawna odpowiedź?
- Doping.- Odparł wbijając mi brodę w ramię.
- Z-łaź ze mnie!- Jęknąłem zwalając go ze swoich pleców.

**

Stałem na przystanku niedaleko mojego domu. Harutou powiedział, że odbierze mnie po drodze do pizzerii i „pójdziemy” tam razem. Keisuke miał już tam na nas czekać. W ramach świętowania zaliczenia projektu z biologii postanowiliśmy udać się we trójkę na pizzę. Powiedziałem o tym Senou mówiąc mu, żeby mój obiad zostawił mi na kolację. Poprosiłem go również o to aby przekazał Go gdzie jestem.
Poruszyłem niespokojnie nogami zerkając na zegarek. Ten głupek mówił, że mam czekać, ale nie wiem jak on chce tam dojść w dziesięć minut. Keisuke będzie zły. Mogłem na niego nie czekać. Spojrzałem na bezchmurne niebo. Słońce ostro dawało po oczach. Poruszyłem zawiązaną na szyi arafatką wpuszczając pod cienką bluzę trochę świeżego powietrza. Ugoruję się.
Eh. Pierdole. Nie czekam na niego. Schowałem telefon do kieszeni spodni i ruszyłem w stronę pizzerii. Nie uszedłem nawet pięciu kroków kiedy przy mnie na jezdni z piskiem opon zatrzymał się pewien motor. Zerknąłem na niego kątem oka i przystanąłem oniemiały. Biało-czarna honda z błękitnymi wstawkami i… felgami? Tak to się chyba nazywało. Nie znałem się zbytnio na pojazdach mechanicznych. Kierowca tego dzikiego potwora ściągnął z głowy kask i wtedy moja szczęka opadła jeszcze niżej.
- A ty gdzie mi chciałeś zwiać?- Harutou sięgnął po drugi kask umocowany gdzieś koło jego nogi. Serio. Jak to działało i co się z czym jadło nie miałem pojęcia. Rzucił go w moją stronę. Złapałem go odruchowo i spojrzałem na niego zaskoczony.- No wciskaj go na głowę i wskakuj. Jeżeli się spóźnimy Keisuke da nam popalić.- Dodał. Otworzyłem szeroko usta.
- JA mam JECHAĆ na TYM czymś?- Zapytałem niedowierzając. Spojrzał na mnie jak na kosmitę.
- Masz jakiś problem z jazdą na moim maleństwie?- Zapytał mrużąc przy tym oczy. Spojrzałem niepewnie na kask oraz na niebezpieczną maszynę.- No streszczaj się. Zaproszenie wysłać?- Dodał. Lepiej by Go nigdy nie dowiedział się o tym, że jechałem, a wręcz nawet stałem koło czegoś takiego.

**

Siedziałem w pizzerii opierając głowę o blat stołu. Było mi niedobrze. Dowiedziałem się nowej rzeczy o Harutou. Pirat drogowy z niego i tyle.
- Doniosę na ciebie policji, ty Świrze.- Jęknąłem cicho gapiąc się na swoje buty. Usłyszałem tylko śmiech pozostałej dwójki. Przez jego brawurową jazdę nie byłem w stanie zjeść więcej niż jednego małego kawałka pizzy. Wypiłem też tylko kilka łyków coli po czym zmuliło mnie i musiałem oddać się chwili odpoczynku.
- Gorąco ci jest dlatego źle się czujesz. Ściągnij bluzę, a nie wszystko zganiasz na moją jazdę.- Powiedział Harutou. Zamarłem wstrzymując na chwilę oddech. Wypuściłem go zbyt głośno jak dla mnie. Uniosłem głowę do góry i spojrzałem na nich. Keisuke wcinał do końca ostatni kawałek pizzy z kolei jego sąsiad gapił się na mnie.
- Nie jest mi gorąco.- Odparłem. Wiedziałem, że skapnie się w moim kłamstwie, ale nie chciałem się przy nich rozbierać. Nawet z głupiej bluzy.
- Nie rób ze mnie idioty. Widzę, że jest ci gorąco.
- A skąd ty to możesz wiedzieć?- Zapytałem i sięgnąłem po swoją cole. Upiłem z niej kilka łyków.
- A co ja się tam tym będę przejmował. To ty się zgrzejesz i się czegoś nabawisz. Starym problemów narobisz i… o sorry. Zapomniałem, że twoi starzy w ogóle się tobą nie interesują i mają cię głęboko w dupie.- Dodał i machnął na mnie lekceważąco ręką. Zacisnąłem mocno zęby. Sięgnąłem po portfel. Wyciągnąłem z niego jeden banknot i położyłem go na stole uderzając w niego jednocześnie ręką. Wstałem gwałtownie.
- Dzięki za zaproszenie. Żegnam.- Odparłem i wyszedłem z pizzerii. Nie będę z nim rozmawiać na te tematy. Nie będę z nim siedział w jednym pomieszczeniu kiedy nachodzi mnie nieodparta chęć mordu na tym idiocie. Szedłem szybkim krokiem starając uspokoić swój uśmiech. Przecież nie rozwalę jakiegoś śmietnika jak jakiś chuligan. Skręciłem w bok kiedy moim ciałem zatrząsnęła potężna wibracja.- Kurwa.- Jęknąłem wyciągając z kieszeni telefon. Zapomniałem włączyć dźwięki i właśnie dlatego wibracja zrobiła mi prawie dziurę w udzie. Nie patrząc na wyświetlacz przyłożyłem słuchawkę do ucha.- Kurwa Harutou nie mam ochoty z tobą teraz gadać! Daj mi spokój, a nie…
- Nii…- Usłyszałem płaczliwy i przytłumiony głos. Zaskoczony spojrzałem na wyświetlacz aby zobaczyć kto tak właściwie do mnie dzwoni.
- Shin? Co się stało?- Zapytałem przykładając ponownie słuchawkę do ucha.
- Przepraszam, że z tym do ciebie dzwonie przeważnie udaje mi się samemu to załatwić, ale… mógłbyś mi pomóc?- Zapytał. Słyszałem jak powstrzymuje płacz. Przystanąłem. Lepiej nie iść dalej.
- Dawaj. Mów co jest.- Powiedziałem rozglądając się dookoła.
- Pomóż mi… Aki mnie zabije.- Powiedział. Zamarłem.

**
Wpadłem na teraz budowy o której wspomniał mi jakieś dziesięć minut temu Shin. Nim się rozłączyłem powiedział mi, że Aki’emu odjebało. Uważa, że Shin go zdradził i to ze mną na dodatek. Dowiedział się jakoś, że chłopak u mnie był i nie daje sobie wytłumaczyć, że Shin był u mnie z Keisuke. Uderzył go kilka razy i nim stało się coś poważniejszego Shin zdołał uciec i schować się gdzieś przed nim po czym zadzwonił do mnie.
Nie wiedziałem dlaczego nie wybrał Harutou albo kogoś innego. Robiło się już ciemno dlatego nikt nie zwrócił uwagi na moją postać grasującą na terenie, na który ogólnie rzecz biorąc miałem zakaz wstępu. Zatrzymałem się nasłuchując.
Budowa była ogromna. Kilka niedokończonych szkieletów budynków. Pełno piachu, desek i różnego innego ustrojstwa. Usłyszałem jakiś krzyk dobiegający ze środkowego „budynku”. Pognałem w tamtym kierunku. Nie wszedłem do niego nawet za głęboko kiedy moim oczom ukazał się obrazek, który nie ma co tutaj kryć nie przypadł mi do gustu. Shin leżąc na brzuchu podpierał się dłońmi o ziemię i w ten sposób próbował wstań. Nad nim stał Aki trzymając jego głowę za włosy, wysoko uniesioną. Uklęknął przed nim i coś mu powiedział. Z oczu Shin’a leciały łzy. Z wargi oraz nosa krew.
Aki! Nie żyjesz!
Ruszyłem pędem w stronę chłopaków. Wpadłem na ich „terytorium” z wyskokiem. Unosząc do góry lewą nogę zatrzymałem ją na twarzy Aki’ego. Chłopak przeleciał spory kawałek tarzając się w piasku. Splunąłem na ziemię i stanąłem pomiędzy nim a Shin’em. Strzeliłem kilka razy z kostek u dłoni i nie spuszczając z niego wzroku podszedłem do niego. Zakaszlał i spróbował wstać. Kopnąłem go w plecy zmuszając go ponownie do zajęcia pozycji leżącej. Przekręcił się na plecy i spojrzał na mnie z furią w oczach.
- Kurwa szmaciarzu nie mieszaj się!- Wydarł się na mnie. Machnąłem nogą kopiąc go w twarz. Jęknął cicho. Usiadłem na nim okrakiem i strzeliłem ostatni raz z kostek.
- Mam zamiar tak długo cię napierdalać, aż w końcu zrozumiesz!- Krzyknąłem i wyprowadziłem pierwszy cios. Biłem na oślep po jego twarzy, torsie i ramionach. Chłopak próbował się bronić ale jakoś mu to nie wychodziło. Poczułem pieczenie na szyi. Pewnie drapnął mnie kiedy zająłem się jego twarzą, a zostawiłem w spokoju jego ręce. Ktoś skoczył mi na plecy. Bez problemu zwaliłem z nich tą postać. Nie słyszałem niczego oprócz krzyku Aki’ego kiedy rozwalałem mu twarz. I tylko ową twarz widziałem. Nic więcej.
Raptownie moje ramiona zostały uniesione do góry, a ja razem z nimi. Zamachnąłem się na śmiecia, który nam przerwał, ale mój cios został zablokowany. Ktoś złapał mnie za tył głowy i przyciągnął brutalnie do siebie nadal trzymając mnie za prawą rękę.
Harutou pocałował mnie brutalnie nie bawiąc się w żadne ceregiele. Wwiercił się swoim językiem do wnętrza moich ust przytrzymując moje napięte ciało w swoich stalowych ryzach. Muszę go odepchnąć! Muszę…
Kurwa! Kurwa! Kurwa! Kurwa! Kurwa!
Moje mięśnie bez udziału mojej woli rozluźniły się pozwalając mu na wszystko czego tylko chciał.
Odsunął się od moich ust zlizując z warg stróżkę śliny.
- Idioto!- Krzyknął i walnął mi delikatnie z dynki w czoło. Skrzywiłem się. Oplótł swoją lewą ręką moją szyję i wyprowadził mnie z tego budynku. Po drodze mijaliśmy Keisuke, który zmierzał w przeciwną niż my stronę.- Kei, zajmij się nimi.
- Spoko.- Powiedział i wbiegł do budynku. Harutou ciągnął mnie przez chwilę po czym bezceremonialnie popchnął mnie na ścianę pobliskiego budynku. Odbiłem się od niej z cichym jękiem po czym spojrzałem na niego.
- Czego?!- Warknąłem. Obrzucił mnie wkurwionym spojrzeniem.
- Na mózg ci padło?! Po chuj się w to wmieszałeś?!
- Mi na mózg padło?! TO chyba wam! Zamiast pomóc Shino’owi ty mnie wywlokłeś! Ogarnij się! Ten idiota…!- Krzyknąłem, ale przerwałem w połowie zdania kiedy koło mojej twarzy zatrzymała się jego ręka.
- Nie mieszaj się do ich popapranego związku. Nawet jeżeli Aki albo Shin poproszą cię o pomoc. Nie mieszaj się!
- Pojebało cię?!
- Nii, mówię coś! Zignoruj ich prośby! Tak będzie dla ciebie lepiej!- Wydarł mi się w twarz. Nie zabrałem wzroku. Nie pozwolę mu się spacyfikować.
- Dla kogo będzie lepiej?! Dla Aki’ego, bo będzie mógł go tłuc ile wlezie?! To jest chore!- Wydarłem się. Zaklął cicho pod nosem i zacisnął mi palce na ramieniu. Popchnął mnie w stronę budynku, z którego wyszliśmy. W naszą stronę zmierzał Keisuke. Sam. Zagotowało się we mnie. Zostawił ich samych?!
- To kurwa idź tam i sprawdź jak bardzo to wszystko jest chore!- Wydarł się i mnie puścił. Nie patrząc na niego ruszyłem w stronę budynku będącego naprzeciwko mnie.
- Czekaj, Harutou. Ty chyba nie każesz mu tam TERAZ iść?- Usłyszałem zaskoczony głos Keisuke.
- Daj spokój. Ta tempa masa nie zrozumie do póki nie zobaczy.
- To mu się nie spodoba.
- I trudno się mówi.- Warknął chłopak kiedy zniknąłem we wnętrzu budynku. Przeszedłem kilka kroków wkurwiony na cały świat i to co zobaczyłem po chwili wmurowało moje stopy w ziemię. Całą siłą woli musiałem powstrzymać swoją szczękę aby nie zrobiła dziury w ziemi. Stałem oniemiały z wypiekami na twarzy przyglądając się naprawdę interesującej scenie.
Aki opierając się plecami o ścianę zatapiał palce we włosach Shin’a. Chłopak klęczał przed nim trzymając w ustach jego kutasa. Spodnie Aki’ego leżały obok siwowłosego. Głaskał go po głowie jęcząc cicho. Patrzył na niego jakimś takim dziwnym wzrokiem.
- Pieprz swój ciasny tyłek swoimi palcami.- Powiedział zachrypniętym głosem Aki. Zobaczyłem jak Shin bez żadnego protestu zanurza lewą rękę w swoje spodnie na tyłku. Jęknął cicho wyrzucając delikatnie swoje biodra do przodu po czym wypuścił głośno powietrze z ust razem z przyrodzeniem chłopaka. Złapał go w wolną rękę i zaczął go lizać poruszając co chwilę ręką w górę i w dół. Zauważyłem, że ręką która zniknęła we wnętrzu spodni poruszała się mniej więcej w tym samym tempie co jego ręka na…- Gdzie mam dojść? W twoich ustach czy tyłku?
- Proszę. Chcę cię w sobie. Całego. Szybko.
- I mocno. Tak jak lubisz. Wstawaj. Nie ma co się cackać. Za chwilę wypieprzę cię tak jak lubisz.- Warknął Aki. Shin podniósł się z klęczek wyciągając rękę ze spodni. Aki porwał go w ramiona zaciskając mocno dłonie na jego pośladkach. Popchnął go na ścianę i ugryzł go w szyję.- Kto ci pozwolił wyciągnąć palce?- Dodał mocno. Shin zadrżał i wtedy właśnie nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak przyglądał mi się przez chwilę po czym jęknął głośno wyrzucając głowę do tyłu. To spojrzenie sprawiło, że mogłem się ruszać. Odwróciłem się na pięcie i tak szybko jak tam poszedłem tak szybko spierdoliłem aż się za mną kurzyło. Wybiegłem w ciemność panującą na zewnątrz. Chłodne powietrze w zetknięciu z moją gorącą skórą wywołało raczej nieprzyjemne uczucie.
Coś wciągnęło mnie w ciemność.
- I jak? Podobało się przedstawienie?- Zapytał Harutou stojąc za mną i obejmując mnie mocno ramionami w pasie. Wypuściłem głośno powietrze. Nie wiedziałem, że nadal tutaj jest.
- Co to…?
- Dlatego mówiłem ci abyś sobie darował.- Powiedział spokojnym głosem opierając policzek na moim ramieniu. Czułem jego oddech na policzku.
- Ja nie rozumiem…
- Shin jest masochistą i na swoje szczęście czy nie szczęście okazało się że Aki ma zapędy sadystyczne. Idealna para. Dlatego nikt się w to nie miesza. Ta dwójka w jednej chwili się bije by po chwili pierdolić się jak dzikie króliki, tak jak to za pewne widziałeś.- Dodał. Naparłem rękoma na jego ręce próbując się uwolnić.
- Rozumiem. A teraz mnie puść. Chcę iść do domu.- Powiedziałem. W duchu prosiłem boga aby nie odkrył mojego prawdziwego powodu tej nagłej chęci ucieczki.
- Odwiozę cię.- Odparł. Zamarłem. Wtedy na pewno się zorientuję jeżeli znowu będę musiał przytulić się do jego pleców.- Znowu będziesz mógł zacisnąć na moich biodrach swoje uda.- Dodał szeptem do mojego ucha.
- Ah.- Jęknąłem zaskoczony. Zagryzłem przerażony usta zakrywając je prawą dłonią. Poczułem na sobie zaciekawione spojrzenie Harutou.- Nie lamp się. Puść.
- Czyżbyś… podniecił się na widok tego…
- Nie. Ja wcale nie jestem… ah!- Z mojego gardła ponownie wyrwał się ten krępujący dźwięk, kiedy prawa dłoń Harutou spoczęła na moim kroczu. Usłyszałem jego cichy śmiech. Zapragnąłem umrzeć. Zakopać się z palącego wstydu pod ziemią. Przybliżył swoje usta do mojego ucha.
- No to mi wcale nie wygląda na podniecenie, wiesz.- Powiedział nadal trzymając rękę na moim kroczu. Próbowałem ją odciągnąć, ale wtedy zacisnął na nim swoje palce.
- Mmmm. Harutou. Przestań. To nie… jest… śmieszne.
- Owszem. Nie jest. Powiem, że to… urocze.
- Hę?!- Odwróciłem gwałtownie głowę w bok tuż przy jego twarzy. Wtedy nasze usta ponownie się spotkały. Nie chciałem by teraz mnie całował jeszcze bardziej niż to miało miejsce wcześniej. Zacisnąłem mocniej usta, ale widocznie Harutou znalazł sposób abym je otworzył.
Pomasował mocniej moje krocze.
Jęknąłem głośno uchylając usta. Skorzystał z tej okazji i po chwili jego wścibski jęzor grasował po ich wnętrzu. Ale nie. On byłby chory gdyby skończył tylko na maltretowaniu moich ust oraz języka. Jego nadal spoczywająca na moim przyrodzeniu ręka zaczęła masować je i delikatnie ugniatać. Drżałem na całym ciele i bynajmniej nie od chłodu jaki panował teraz na zewnątrz.
Język Harutou wyczyniał cuda. Po chwili chłopak złapał moją dolną wargę między zęby i pociągnął ją delikatnie do siebie by po chwili zassać się na niej. Przeszedł zgrabnie na moją szyję zostawiając mokre ślady po swoim języku na moim policzku oraz krzywiźnie szczęki.
- Harutou…przes… ah… tań…- Powtórzyłem po raz kolejny czując jego język za swoim uchem.
- Dlaczego mam przestawać, jeżeli to ci się ewidentnie podoba?- Zapytał zachrypniętym głosem. Zadrżałem na całym ciele.- Oj podoba ci się.- Dodał i trącił nosem moją szyję. Pokręciłem przecząco głową. Nie wiedziałem co się ze mną działo. Pod powierzchnią skóry czułem ogień. Straszliwy pożar, którego nie mogłem ugasić. Nie czułem się tak nawet kiedy sam…
- Puść. Sam się tym zajmę.
- Nie przeczę. Ale nie pozwolę ci na to.- Powiedział i odwrócił mnie w swoją stronę. Popchnął mnie na ścianę zbliżając się do mnie. Rozsunął mi nogi kolanem i wsunął je między moje uda. Przytrzymał mi rękę i odsuwając w dół moją arafatkę na nowo zaczął obsypywać pocałunkami moją szyję.
- Pojebało cię? Jak to mi nie pozwolisz?- Zapytałem. Docisnął swoje udo do mojego krocza. Zagryzłem wargę, aby nie jąknąć po raz kolejny.
- Znalazłem ciekawą… zabawę. Sam ci w tym pomogę.- Odparł cicho w moją szyję. Potarł udem o moje kroczę.
- Hę….ahh…mmmmmmm…- Nie panowałem już nad swoim głosem. Poczułem delikatne szczypanie na szyi. Wciągnąłem ze świstem powietrze przez nos.- Nie! Przestań! Co ja w domu powiem?- Jęknąłem kiedy zorientowałem się co on robił. Malinka… nieźle.
- To co zawsze mówiłeś jak wracałeś taki do domu.- Powiedział i spojrzał mi w oczy. Odwróciłem wzrok w bok.
- Nigdy nie musiałem się z czegoś takiego tłumaczyć. Teraz przez ciebie będę musiał.- Warknąłem patrząc na ziemię po mojej prawej. Stęknąłem kiedy poruszył swoją nogą znajdującą się pomiędzy moimi udami.
- Dziewczyna nigdy ci malinki nie zrobiła?- Zapytał. Czułem na sobie jego wzrok.
- Nie… nie miałem nigdy dziewczyny.- Odpowiedziałem i wolną ręką podrapałem się po szyi. Czułem na sobie nie dość że jego wzrok to i oddech. O ciele już nie wspominając.
- A chłopak?- Zapytał ponownie. Pokręciłem przecząco głową. Złapał moje policzki w dłoń i zmusił mnie do tego abym spojrzał w jego kierunku. Nic nie powiedział tylko pocałował mnie namiętnie miażdżąc mi prawie usta. Nim mnie pocałował dojrzałem dziwnego rodzaju błysk w jego oku. Zamarłem w pewnym momencie. Szarpnąłem głową w bok.
- Harutou… ręka…- Głos mi się załamał kiedy wyczułem szorstkość jego dłoni na delikatnej skórze mojego penisa. Trącił nosem mój policzek.
- Spokojnie. Użyję tylko ręki.- Dodał. A kiedy na niego spojrzałem ponownie mnie pocałował.
Koło nas gdzieś za ogrodzeniem przejechał jakiś samochód.
 **************************************
;D
wiem, ze mam tendencje kończć w nieodpowiednim momencie, ale to w końcu mój znak rozpoznawczy, co nie?
pozdrowionka i do nastepnej niedzieli:)