niedziela, 27 sierpnia 2017

Ostatnia Klasa rozdział 7

Hejka.
Zapraszam na kolejny rozdział:)
****************************
Oczywiście ojciec chciał to jakoś odkręcić, tłumaczyć, że miałem przewidzenia, że on po prostu gadał z moim nauczycielem o mnie. I jako troskliwy ojciec chyba powinien mieć spokój. Że to moja wyobraźnia zaczęła płatać mi figle. Że to nie tak. Że jestem w błędzie. Skoro przyszedłem na świat z nim wszystko było w porządku.
Mina mu trochę zrzedła kiedy kazałem mu się zamknąć i powiedziałem donośne „wejdź”, a po chwili w moim tymczasowym pokoju oprócz ojca i ciotki stał też mój historyk. Spojrzał na mnie przepraszająco po czym obrzucił mojego ojca zbolałym spojrzeniem
i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Co on tutaj robi?!
- Skoro nic was nie łączy i to tylko mój historyk to o co ci chodzi. Przynajmniej wyjaśniliśmy sobie to nieporozumienie, które rzekomo mi się przewidziało…
- Keiichi, kurwa! Nie wpierdalaj się do mojego życia cholerny gówniarzu! Po chuj przylazłeś na ten świat?!- Krzyknął i wybiegł z pokoju za nauczycielem. Nie powiem. Zabolało. Nie tak jak kiedyś, ale jednak… zabolało. Przetarłem twarz i wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- Keiichi on tak nie myśli, on…
- On tak myśli.- Przerwałem Hitoshi patrząc na nią z dołu.- Zawsze tak myślał.
- Mylisz się, on cię kocha tylko…
- Przestań. Prędzej uwierzę w to, że w przyszłości jakimś cudem będę chodził
z Daiichim niż w to, że mój własny ojciec mnie kocha.
- Nie znasz ich. Ani jednego, ani drugiego.
- Wydaje mi się, że znam ich lepiej niż ty.- Odparłem chłodno. Pokręciła przecząco głową.
- Daj im szansę, pozwól się poznać, a zobaczysz…
- Co zobaczę?! Co?! Kurwa! Może niech oni najpierw poznają mnie, a dopiero później żądają tego samego ode mnie!- Wrzasnąłem stając na prostych nogach. Otworzyłem
z rozmachem szafę.- Idę pobiegać.
- Do klubu nie idziesz?
- Wiesz, jakoś nie mam ochoty się w nim pojawiać.
- Już prawie dwa miesiące cię w nim nie było.
- Ktoś tęsknił? Wątpię. Jeszcze miesiąc i będę mógł się wyrwać z tego cholernego miasta.
- I gdzie pójdziesz? Przecież tutaj w Tokio masz lepsze szanse, na…
- Wynoszę się do Hachinohe.
- Czyś ty zwariował?! Myślisz, że ojciec ci na to pozwoli?!
- Sam opłaci mi bilet w jedną stronę.- Mruknąłem wciskając nogi w swoje buty do biegania.
- No bez przesady, nie wiem co ci się uroiło, że mój brat coś takiego zrobi?! Fakt, jest skurwielem, ale bez przesady!
- Chcesz się założyć? Poczekamy kilka dni jak ojciec pogodzi się z historykiem, bzyknie go kilka razy albo on jego i kiedy w końcu stary będzie miał trochę dobrego humoru wtedy się go zapytam czy mogę studiować w Hachinohe?
- Wiesz, że to…- Nie usłyszałem reszty jej wypowiedzi bo zamknąłem za sobą drzwi.
Wierzyłem w swoje słowa, tak samo jak w to, że bieg po parku pozwoli mi się uspokoić i zebrać myśli.
Jak bardzo się pomyliłem, jeżeli chodziło o moje drugie przypuszczenia. Bieg po parku tylko pogorszył mój stan fizyczny i emocjonalny…

**

Przekręciłem się na drugą stronę i spojrzałem na leżącego  koło mnie chłopaka. Oddychał spokojnie. Czerwone włosy zasłaniały mu połowę twarzy. Drgnął kilka razy
i zmarszczył nos po czym wypuścił powietrze przez usta i znowu spał spokojnie. Musiałem się stąd ulotnić nim ten idiota się obudzi. Jakoś nie chciałem go teraz oglądać bądź z nim rozmawiać. Wygrzebałem się z pościeli i syknąłem cicho kiedy moje biodra przeszył ból. Mogłem mu powiedzieć, że to był mój pierwszy raz. Może wtedy nie potraktowałby mnie tak ostro.
Jaaasne.
Ktoś taki jak on…
Pokręciłem przecząco głową i zapiąłem zamek bluzy. Na szafce nocnej koło jego głowy położyłem białą kopertę i nim wyszedłem z pokoju usunąłem z jego telefonu swój numer, sms’y oraz wszystkie połączenia wychodzące i przychodzące.
Ciekawe co teraz zrobisz, wielki i silny bokserze?
Wychodząc z hotelu, w którym wynajęliśmy pokój na tą jedną noc zapłaciłem
w recepcji za nocleg z „to kłopotliwe, ale w końcu klient płaci za pokój” na ustach po czym zostawiłem zszokowanego młodego chłopaka za biurkiem i naciągając kaptur na głowę wyszedłem z budynku.
Zobaczymy jak się teraz z tego wykaraska nasza szkolna gwiazda? Uśmiechnąłem się wrednie pod nosem po czym skręciłem w boczną uliczkę pozwalając aby ukryła mnie ciemność. Tam już się nie uśmiechałem, tylko krzywiłem z bólu.
Już myślałem, że ten idiota nigdy nie skończy.
I pieprzył mój tyłek i pieprzył i jak jakiś cholerny impotent nie mógł dojść, a ja tylko
o to błagałem w duszy udając jednocześnie, że jest mi bardzo dobrze.
Nie było.
Nie z tym człowiekiem, który zniszczył mi trzy lata szkoły, a ostatnio pobił mnie do nieprzytomności w parku tylko dlatego, że koło niego przebiegłem.

**

Siedziałem w ławce na stołówce i kątem oka obserwowałem jego stolik. Każdy miał tutaj swoje miejsce, w którym musiał siedzieć. Nawet ja posiadałem takie miejsce. Wąski
i zniszczony stolik niedaleko śmietnika. Miejsce odpowiednie dla śmieci jak to mi powtarzano od trzech lat. Jego stolik znajdował się na środku Sali, ale na tyle blisko mojego, że mogłem usłyszeć o czym gadali.
- Zaliczyłeś go?- Zaskoczenie w głosie Yoshihisy nawet mnie oburzyło. Nie on mnie zaliczył tylko ja go, nie ważne że byłem pasywem w tym stosunku, ale to ja zaliczyłem go
i jeszcze mu za ten seks zapłaciłem. Jak rasowej dziwce.
- Nie wspominaj mi tego zdarzenia. Jak go dorwę to mu tak dupę przeoram, że własna matka go nie pozna.- Warknął Daiichi dłubiąc pałeczkami w ryżu. Sorry stary, ale moja matka nie żyje.
- Aż tak dobry był?- Zapytał Ukyu. Daiichi prychnął na pół stołówki i odgarnął swoje zbłąkane kosmyki za ucho.
- Pierdolony prawiczek myślał, że się nie skapnę, że to był jego pierwszy raz. Był chujwy, ale nie dlatego go zerżnę.
- A dlaczego?- Drążył jego kumpel. Yoshihisa spojrzał w moją stronę i wypuścił głośno powietrze z płuc. Ciekawe kiedy im powie, że tutaj siedzę. No i Daiichi uważał, że byłem chujowy, ale to on nie potrafił sprawić abym doszedł. Więc to  z nim było coś nie tak, a nie ze mną.
- Bo ten skurwiel zostawił mi na szafce kopertę z pieniędzmi jak jakiejś dziwce, a jak chciałem zapłacić za pokój to koleś z hotelu powiedział, że „mój klient uiścił już opłaty za nocleg”!- Warknął. Cały jego stolik zaczął się śmiać, ale biedny Daiichi nie wiedział, że to dopiero początek tego co go spotka. W tydzień odwdzięczę mu się za całe trzy lata.
- Żartujesz?
- Sue zamknij ryj a nie rżysz jak gwałcona locha!
- Spierdalaj.- Warknęła do niego dziewczyna po czym przysunęła się do swojej siostry.
- Jesteś pewny, że na tym się tylko skończyło?- Zapytał Yoshihisa. Drgnąłem. Powie im! Powie! W sumie to nawet lepiej. Daiichi zabije mnie wcześniej niż dojdzie do szafek szkolnych. Bo jeżeli zobaczy co dla niego przygotowałem nie zabije mnie jednym ciosem jakby to zrobił teraz tylko wypruje mi wszystkie flaki i powiesi na maszcie szkoły.
- W wakacje go znajdę. Będę miał na to miesiąc. A później będzie błagał o to, aby….- Urwał i spojrzał za siebie kiedy ktoś się zaśmiał za jego plecami. Zmarszczył czoło i złapał jakiegoś przechodzącego koło nich pierwszaka. Szarpnął nim w dół i powiedział mu coś na ucho. Ten przecząco pokiwał głową. Chyba lepiej będzie jak się ewakuuje czym prędzej
i udam się do klasy. W sumie widzieli mnie na stołówce. Więc nie będę podejrzany o to,
o co…
- Przepraszam.- Szepnąłem cicho i pomogłem pozbierać dziewczynie z klasy niżej jej rzeczy.
- Uważaj jak łazisz.- Warknęła na mnie. Szacunek do starszych, nie ma co. Spojrzałem na jedną z trzymanych przeze mnie kartek i rozejrzałem się pospiesznie dookoła siebie.
- Zapomniałaś… czegoś…- Zawołałem za nią, ale zdążyła uciec zostawiając mnie na środku stołówki z ową kartką w dłoni.
Przecież jeżeli mnie z nią znajdą…
Rozejrzałem się dookoła siebie. Ci co dokładnie mi się przyglądali wiedzieli co znajduję się na kawałku papieru. Pozostali którzy gapili się na mnie z zaciekawieniem nie wiedzieli co się dzieje, ale przypuszczali, że będzie to niezłe przedstawienie. Oj będzie, będzie.
- Rusz dupę, śmieciu.- Usłyszałem za sobą. Podskoczyłem i schowałem za sobą kawałek papieru puszczając przodem świtę Daiichi’ego. Raptownie kartka zniknęła z moich rąk. Spojrzałem zaskoczony za siebie. Za mną stała Kochiyo i trzymała kawałek papieru przed sobą.
- Co też nasz śmieć ukrywa? Liścik miłosny od jakiejś pindy?- Zapytała i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie radzę…- Urwałem kiedy spojrzała na owy kawałek papieru i z jej twarzy zniknął głupkowaty uśmiech. Ostrzegałem ją, ale ona oczywiście wiedziała lepiej.
- Ty śmieciu co ty nosisz przy sobie?!
- To nie moje! Tylko tej dziewczyny, na którą wpadłem! Ja to tylko podniosłem
z ziemi!- Krzyknąłem na nią cofając się dwa kroki w tył. Wpadłem na ludzką ścianę w formie Daiichi’ego, który objął moje ramię swoim i pochylił się przeze mnie w kierunku swojej przyjaciółki.
- Pokaż.- Powiedział i wyciągnął w jej stronę rękę. I ona i ja przecząco pokiwaliśmy głowami.- Nie każ mi się powtarzać.
- Daiichi to ci się nie spodoba.- Powiedziała dziewczyna, ale po chwili podała mu ową kratkę. Ten spojrzał na nią, a moje ramie przeszył potworny ból kiedy zacisnął na nim swoje palce. Spróbowałem się odsunąć, ale mi to uniemożliwił.
- Co to kurwa ma być?!- Warknął na całą salę. Uszy mnie zabolały gdyż darł tą swoją japę tuż koło nich. Skuliłem się w sobie kiedy spojrzał na mnie.- Co ty odpierdalasz śmieciu?!
- To nie ja! Ja to tylko podniosłem z ziemi!- Krzyknąłem. Zaparłem się mocno nogami kiedy zaczął mnie ciągnąć w stronę wyjścia. Zaklął pod nosem i zarzucił mnie sobie na ramię bez najmniejszego problemu zmierzając teraz w stronę drzwi. Złapałem się za ich futrynę byle tylko nie wyciągnął mnie z miejsca pełnego ludzi.
- Yoshihisa.- Warknął do chłopaka idącego za nami. Moje palce bez słowa i bez udziału mojej woli zostały odczepione od futryny, która była dla mnie swoistą deską ratunku.- Inaczej sobie śmieciu pogadamy!
- TOOOOOOOOOOOOOO NIIIIIIIIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE JAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- Zacząłem drzeć się na całe gardło. Wiedziałem, że pół szkoły mnie usłyszało. Upadłem boleśnie na podłogę.
- Zamknij ryj!
- TOOOOOOOOOOOOOOOOOOO NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE JAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!- Powtórzyłem jeszcze głośniej. Po chwili mój krzyk został stłumiony przez jego dłoń. Zapiekła mnie twarz. Nie chcę aby ten człowiek mnie dotykał, bo wtedy wbrew własnej woli przypomina mi się jak dotykał mnie w nocy. Jak delikatnie głaskał mnie po twarzy i włosach, jak delikatnie mnie całował, pieścił.
- Kurwa! Kto cię nauczył tak głośno krzyczeć!- Warknął na mnie przyciskając mnie do podłogi. Wstrzymałem głośno oddech. Nie będę więcej pod nim leżał! Zamachnąłem się
z całej siły uderzając go ręką w twarz. Jego głowa odskoczyła tylko delikatnie w bok. Nie miałem na tyle siły aby go powalić. Boże ja byłem zwykłym molem książkowym, nie tak jak oni. Spojrzał na mnie mrużąc oczy. Odepchnąłem jego rękę od siebie.
- Kurwa to, że jakaś laska nie chciała ci dać nie znaczy, że znowu możesz mnie lać! Chyba ostatnio w parku się wyżyłeś!- Krzyknąłem zasłaniając twarz w dłoniach. Po policzkach bezwiednie poleciały mi łzy.
- Gdybym cię zabił w tym parku miałbym teraz spokój!- warknął mi w twarz. Nawet nie wiedział jak bliski był prawdy. Wciągnąłem głośno powietrze przez nos.
- DAIICHI!!- Yoshihisa odciągnął go ode mnie i popchnął mocno w stronę szafek.
- Bronisz tego śmiecia?!- Zapytał oburzony chłopak.
- Nie masz dowodów, że to on wysłał to zdjęcie po szkole!
- Trzymał je w łapach więc…!
- Ogarnij się! Tyle razy ci powtarzałem, że masz nad sobą panować! Chcesz aby skończył jak twoja młodsza siostra?!
- Ta ciota nie ma na tyle jaj aby to zrobić!
- Jesteś pewny?!- Yoshihisa wydarł się na niego po czym podciągnął mnie do góry zmuszając do tego abym stanął na prostych nogach. Szarpnął za rękawy mojej koszuli wyrywając z niej guziki po czym podwinął je brutalnie do góry. Próbowałem się wyszarpnąć, ale nie byłem w stanie. On był silniejszy niż Daiichi. Albo to ja przez łzy miałem mniej siły. Spojrzał na moje ręce. Wiedziałem co to ujrzał.- Czy tak według ciebie wyglądają ręce osoby która nie ma jaj aby się zabić?! Twoja siostra też była tchórzem, a jednak nie żyje!- Krzyczał chłopak. Poczułem kolejny dotyk na swoich rękach. Spojrzałem tam i drgnąłem. Nie chciałem aby on mnie dotykał i oglądał moje ręce.
- Co to jest?- Zapytał słabym głosem. Oddychał ciężko przez nos.- Co. To. Kurwa. Jest?
- Zostaw.- Pisnąłem próbując się im wyrwać.
To moja przeszłość!
Nie mają prawa się do niej mieszać!
Nie mogą do niej włazić jak im się podoba!
Nie wolno im!
- KEIICHI!!!
- Zostawcie mnie w spokoju! Mało wam?! Jeszcze tego chcesz się przyczepić?! Z tego będziesz sobie kpił?! Co?! Daj mi spokój! Jeszcze tydzień i nigdy więcej mnie nie zobaczysz! Nigdy!- Wyrwałem z trudem swoje dłonie z ich uścisku i uciekłem w stronę szafek szkolnych. Zabrałem stamtąd swoje buty ignorując zdjęcie, które i u siebie wcisnąłem do środka. Wszak widziałem tą akcję w Realu, a nie na papierze. Tutaj było tylko widać jego twarz i mojego penisa w jego ustach. A dookoła tego piękny napis „Moja ulubiona kiełbaska na śniadanie”. Widziałem tą akcje i sam ją przeżyłem. Co mi z jednego głupiego zdjęcia?
Jak to jest, że kiedy chcę się na nim zemścić, on rani mnie mocniej?
Dlaczego to zawsze ja muszę cierpieć?
Trzeba było się zabić dwa lata temu, tak jak planowałem, ale nie. Oczywiście ojciec
z gospodynią musieli się napatoczyć i znaleźli mnie w moim pokoju jak wisiałem na sznurku z podciętymi żyłami, a dookoła mnie znajdowały się puste opakowania po wszystkich tabletkach jakie znalazłem w domu.
Gdyby mnie wtedy nie znaleźli miałbym w końcu święty spokój.
****************************
coraz bliżej końca tek króciutkiego opowiadania. Później nie wiem kompletnie co mam dodawać;/
;(
Zapraszam za tydzień
Pozdro
Gizi03031

niedziela, 20 sierpnia 2017

Ostatnia Klasa rozdział 6

Hejka.
Bez zbędnego ględzenia zapraszam do czytania:D
*********************
Nie odpowiadałem na żadne pytania jakie historyk rzucał w eter. Nie miałem ochoty go dzisiaj oglądać, ale to nie moja wina, że akurat dzisiaj miałem z nim aż dwie historie. Starałem się trzymać nerwy na wodzy, ale właśnie w tym momencie przekonałem się jakie to trudne zadanie. Jakbym mógł….
Oh jakbym mógł to zrobiłbym naprawdę bardzo wiele. No ale… jestem tylko uczniem więc….
- Keiichi, oj. Ziemia do Keiichi’ego.- Historyk pomachał mi rękę przed oczyma. Spojrzałem na niego marszcząc czoło.
- Czego?- Warknąłem chociaż wiedziałem, że nie powinienem. W klasie zapanowała cisza. Czułem na sobie spojrzenia innych.
- Odpowiedz na moje pytanie.- Powiedział drżącym głosem nauczyciel.
- Znajdź sobie kogoś innego.- Odpowiedziałem i zgarnąłem na ramię swoją torbę.
- Keiichi.
- Odpierdol się ode mnie. I ty i on oraz wszyscy inni!- Wrzasnąłem po czym trzaskając mocno drzwiami wyszedłem z klasy. Na sztywnych nogach przemierzałem korytarze z zamiarem udania się do swojej prywatnej oazy spokoju jaką były schody prowadzące na dach. Nikt tam nie chodził więc będę miał chwilę spokoju.
Po przejściu dokładnie czterdziestu siedmiu schodków usiadłem na ostatnim i opierając się
o drzwi wygrzebałem z kieszeni telefon. Dojrzałem na nim kilka nieodczytanych sms’ów. Wypuściłem głośno powietrze z płuc. Czego ten człowiek znowu ode mnie chciał?

Ojciec:
„Dzisiaj do was przyjadę. Musimy porozmawiać.”


Wredna jędza:
„Pisał do mnie twój stary. Mówił, że masz być w domu, bo musi z tobą pilnie o czymś pogadać. Powinnam się bać czy uzbroić po zęby aby go ubić? xD”



Daiichi<3
„Lepiej się już czujesz? Wczoraj tak szybko wyszedłeś z klubu jakby się paliło?

Dzisiaj nasza klasowa panienka pokazała pazurki. Szkoda że tego nie widziałeś. A mina historyka jak wylazł z klasy. Dał nam wolne i zaszył się w pokoju nauczycielskim ;D „

Wypuściłem głośno powietrze z płuc nie odpisując nikomu. Bo i po co marnować swój czas
i palce na odpisywanie gdzie: a) Ojciec ma w dupie to co mam do powiedzenia. B) Wredna jędza będzie się tylko ze mnie śmiała. C) Daiichi jest za głupi aby zrozumiał mój wywód.
- Tutaj jesteś.- Usłyszałem głos pod sobą. Drgnąłem zaskoczony przytrzymując mocniej telefon w ręku, aby czasami nie spadł w dół. O wilku mowa. Pode mną na schodach stał sam wielki Daiichi. Schowałem telefon do kieszeni i dźwignąłem się z zamiarem ewakuacji. Nie miałem zamiaru być z nim tutaj sam na sam. Przecież to będzie istna porażka.- Siadaj gdzie siedziałeś.- Dodał wchodząc po schodach do góry. Zmarszczyłem czoło. O co mu kurna chodziło?
- Czego?- Warknąłem. Nie chciałem udawać. Nie chciałem uciekać. Nie chciałem z nim gadać.
- Nie jestem historykiem i ci jebne za takie słownictwo.
- No to mnie jebnij.- Prychnąłem pod nosem i złapałem w dłonie swój plecak.- Tylko przenieśmy się w miejsce gdzie jest dużo ludzi. W końcu lubisz publikę kiedy mnie tłuczesz, więc…
- Siadaj!- Warknął i popchnął mnie delikatnie na schody. Skrzywiłem się kiedy uderzyłem plecami o ich kanty. Spojrzałem na niego spod byka.
- No to czego nasz wielki pan i władca Daiichi chce od takiego śmiecia jak ja?
- Dobry jesteś z japońskiego?
- Hę?
- Pytam czy dobry jesteś z japońskiego?
- Jakbyś kurwa nie wiedział?! Kto mi życie uprzykrzał z tego powodu?! I nazywał mnie
z początku kujonem by później mianować mnie śmieciem?!
- Uspokój się i odpowiedz normalnie.
- Och ja jestem, kurwa bardzo spokojny. Nie widać. Pierdolona oaza jebanego spokoju ze mnie jest!
- Keiichi! Morda!- Wydarł się. Drgnąłem. Nazwał mnie po imieniu. Nie tak jak zawsze. Użył mojego imienia.  Zacisnąłem zęby na dolnej wardze aby się nie odzywać. Zobaczę czego ten neandertalczyk ode mnie chce, a później niech turla dropsa.- Eh… wyjaśnisz mi coś?
- ….- Milczałem gapiąc się na niego jak ciele w malowane wrota.
- Pewne słowa…
- W  słowniku możesz spraw…- Urwałem kiedy na mnie spojrzał. Ten psychol gotów będzie mnie zabić za to, że zaproponowałem mu skorzystanie ze słownika. Już taki głupi był, że nie wiedział jak się z tego korzysta? Cóż za porażka człowieka, a ludzie uważali, że to ze mną było coś nie tak. Ja chociaż wiedziałem jak się posługuje słownikiem, a nie tak jak on. Pokręciłem przecząco głową
i pokazałem mu ręką, że może kontynuować.
-… których nie znam i nie wiem jak się je zapisuje dlatego nie mogę tego samodzielnie sprawdzić w tym jebanym słowniku.- Dokończył jakbym mu nie przerwał.
- Jakie to słowa?- Zapytałem po chwili milczenia. Przyglądał mi się cały czas uważnie, ale nie podszedł bliżej. Nadal był kilka schodków niżej niż ja.
- Infantylny….
- Dziecinny.- Odpowiedziałem z automatu. Spojrzał na mnie mrużąc swoje ciemne oczy.- no co? Infantylny to znaczy dziecinny.- Powiedziałem. Wypuścił głośno powietrze z płuc i potarł nasadę nosa po czym znowu obdarzył mnie swoim spojrzeniem. Dziwny facet Chce abym mu w czymś pomógł i się przy tym wkurwia jak udzielam mu odpowiedzi na jego pytania. Ja na serio chyba nigdy nie ogarnę co siedziało w jego głowie. Chociaż szczerze jakoś nie miałem ochoty zagłębiać się w jego psychikę. Wierzyłem, że to mi tylko zaszkodzi.
- Obligatoryjnie.
- Bezwarunkowo, obowiązkowo.
- Pretorianin?
- Uczeń, zwolennik.- Powiedziałem przyglądając mu się uważnie. Chyba właśnie zaczynało do mnie docierać co on robił. Ugryzłem się w policzka aby tylko nie zacząć się śmiać. Ten idiota przyszedł do mnie abym mu wyjaśnił słowa, których sam użyłem aby mu pojechać!
- Polemizować?
- Kłócić się.
- Ja się z tobą nie kłócę.- Warknął. Walnąłem się otwartą dłonią w czoło.
- Człowieku skup się. Zadajesz mi pytanie to ci odpowiadam. Sam nie mam zamiaru się z tobą kłócić, bo szkoda mi na to czasu i nerwów.
- Helota.
- Niewolnik.
- Bo jak ci za raz….- Warknął wchodząc kilka schodów do góry.
- Helota to niewolnik! Boże ciele!- Krzyknąłem wbijając się w drzwi kiedy zatrzymał się dosłownie trzy schodki ode mnie.
- Frenetyczny.
- No jesteś frenetyczny.
- Jebnąć ci?
- Frenetyczny to inaczej osoba niecierpliwa. I mi powiedz, że nie jesteś frenetyczny?- Zapytałem unosząc jedną brew do góry. Prychnął pod nosem i nie udzielił mi odpowiedzi na moje pytanie, chociaż każdy w szkole by mi przyznał w tym przypadku rację. Wielki pan Daiichi był osobą frenetyczną.
- Wyłazęgować?
- Pójść za kimś.
- A Boże ciele?
- …- Spojrzałem na niego. Przed chwilą sam tak na niego powiedziałem. Podrapałem się zakłopotany po szyi nie chcąc mu tego wyjaśniać.
- Keiichi co to znaczy Boże ciele?- Warknął zbliżając się do mnie i pochylając się nade mną delikatnie.
- Głupek…
- Słucham?
- …Głupek…- Powiedziałem patrząc na swoje kolana. Nie cierpię kiedy do mnie podchodzi
i tak na mnie patrzy. Mam wtedy wrażenie, że może mnie przejrzeć na wylot i poznać każdy mój sekret. Złapał mnie za policzki zmuszając do tego abym na niego spojrzał.
- Grabisz sobie, oj grabisz.- Warknął mi prosto w twarz. Próbowałem się cofnąć, ale drzwi mi to uniemożliwiały. Próbowałem go od siebie odepchnąć, ale co by nie patrzeć ten koleś miał więcej siły niż ja. Pisnąłem cicho kiedy zacisnął palce swojej lewej rękina mojej prawej. Miał skubaniec siłę.
- Baiihi…- Powiedziałem niewyraźnie nie mogąc go od siebie ode pchać.
- Nadal uważasz, że jestem głupi?!- Warknął. A chuj. Raz kozie śmierć. Szarpnąłem nogami kopiąc go w uda. Automatycznie złapał mnie za kostki u stóp i pociągnął w dół. Zjechałem kilka schodków w jego stronę. Syknąłem głośno. Zamarłem kiedy pochylił się nade mną. Prawie, że leżeliśmy na tych cholernych schodach.- Grabisz sobie śmieciu!- No i wrócił normalny Daiichi.
- Boże ciele to głupek! Weź się ode mnie odwal! Najpierw prosisz o pomoc,
a później zachowujesz się jak skończony skurwiel!- Krzyknąłem osłaniając swoją twarz łokciami. Chociaż i tak wiedziałem, że cios jeżeli będzie miał to mnie dosięgnie.
- Nie możesz tak od razu?!
- Nie moja wina że jesteś głupszy niż ustawa przewiduje! Ty jesteś taki głupi sam z siebie czy to po prostu w gratisie dodatek do ciebie?!- Krzyknąłem i poczułem jego ciepłe palce zakleszczające się na moich ramionach. Z mojego gardła wydostał się niekontrolowany jęk bólu.
- W gratisie to możesz zgubić zęby!
- Żebyś ty czasami….!
- Daiichi daj już spokój tej ofierze losu.- Oboje usłyszeliśmy głos jednego z jego kumpli, stojącego centralnie za nim.
- Yoshishisa, spierdalaj.
- Wiesz co się stanie jak w ostatniej klasie i to tuż przed zakończeniem roku trafi ci się kurator. Nikt cię idioto nie weźmie na praktykę! Mówię puść go!- Warknął na niego kiedy przez moją twarz przeleciał cień bólu.
- Żeby to był ostatni raz śmieciu z takimi tekstami w moim kierunku.- Warknął odwracając się ode mnie i odchodząc w tylko sobie znanym kierunku. Leżałem tak chwilę gapiąc się w sufit chociaż muszę przyznać leżenie na schodach wcale nie było takie wygodne jakby się mogło niektórym wydawać.
-Keiichi…- Zaczął Yoshihisa, ale przerwał mu mój głośny wrzask.
- Zajebie tego skurwysyna w dupę jebanego! Kurwiszon pożałuje, że w ogóle spojrzał w moją stronę! Kutafon zajebany!- Usiadłem gwałtownie na schodach zdzierając sobie gardło i krzycząc ile miałem sił w płucach.
O nie! Nigdy! Nigdy nie pozwolę aby ta porażka człowieka odebrała mi moją cnotę!


 ***************************
I jak wam się podobało??
Pozdrawiam:Gizi03031

niedziela, 13 sierpnia 2017

Ostatnia klasa 5

Powoli zbliżamy się ku końcowi tego opowiadania.
Eh.... trzeba przysiąść na tyłku i coś napisać bo kończą mi się opowiadania (w sumie nie kończą, co mam kilka zaczętych, ale żadne nie skończone) i nie będzie co dodawać;/
Ok. Koniec zanudzania. Zapraszam na czytanie kolejnego rozdziału "Ostatniej Klasy":)
*************************
- Gdzie ty leziesz?- Usłyszałem za sobą zaspany głos Hitoshi. Spojrzałem na nią w odbiciu lusterka, które pomagało mi ubrać zielone soczewki kontaktowe. Jak miałem je ostatnio tak i teraz musiałem je ubrać. Chociaż wątpiłem aby zauważyli różnice w kolorze oczu. Niebieski a zielony. W końcu to idioci.
- Idę do klubu.- Odparłem chłodno mierząc ją wzrokiem. Nie spodziewałem się, że zobaczę ją w dresach, z kokiem na czubku głowy i w okularach.- A ty….?- Pomachałem rękoma w zawiły sposób.
- Wejściówki sprawdzam. Ty idziesz do klubu?- Zapytała. Pokiwałem głową. Spojrzała na mnie jak na pisankę wielkanocną.- Co cię wzięło na taki wypad do klubu i to samemu?
- Musze utrzeć nosa pewnym śmieciom.
- Uh. Takie słowa z ust wielkiego Keiichiego to szok. Spotykasz się dzisiaj z Daiichim
i resztą?- Zapytała. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i spojrzałem w jej kierunku.
- Przecież mówię, że musze utrzeć nosa śmieciom.
- Czekaj, tobie chodzi o….? Co?! Czym ci znowu podpadli. Ostatnio tak fajnie ci się z nimi gadało!
- Nigdy mi się z nimi dobrze nie gadało!
- Mówisz jakbyś ich znał!
- Bo znam!- Zarzuciłem na ramiona ciemną bluzę z kapturem.- Ci idioci chodzą ze mną do klasy od kilku lat, a nawet mnie nie poznali.- Wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- Jak to chodzą z … tobą… do…. Czekaj! Co? To ty?!- Krzyknęła zaskoczona i zasłoniła usta dłonią mierząc mnie od góry do dołu. Widocznie już o mnie od nich słyszała.
- Taaa…. Ja. Jak chcesz możesz im powiedzieć kim jesteś. W dupie to mam.
- Nie wydam własnego bratanka Daiichiemu.
- Bratanka? Serio jesteś siostrą tego człowieka, czy tylko tak sobie gadasz?
- Jestem. Mamy inne matki. Moja zmarła przy moim porodzie. Matka Yoshimitsu nadal żyje jak dobrze wiesz. I nieźle się trzyma.- Powiedziała drapiąc się z zakłopotaniem po głowie.- Nie te. Ubierz te z zielonym paskiem po boku.- Dodała kiedy wciągałem na nogi buty. Postanowiłem je zmienić skoro ona tam mi doradziła.- Nie planujesz niczego głupiego, prawda?
- To oni planują coś głupiego i swoje plany mówili przy mnie nie mając pojęcia kim jestem.- Zadrwiłem i sięgnąłem po telefon, który delikatnie zawibrował w mojej kieszeni.

Daiichi<3:
Jesteśmy już w klubie. Gdzie jesteś?

Ja:
Sorry. Troszkę mi zeszło w domu. Niedługo będę.

Daiichi<3:
Wyjść po ciebie?

Ja:
Nie ma takiej potrzeby. Będę u was dosłownie za pół godziny.

Daiichi<3:
Uschnę z tęsknoty za tobą. xD

Ja:
To idź do kibla i napij się wody z pisuaru aby ugasić pragnienie.

Daiichi<3:
Zimny drań.

Ja:
Do usług.

Schowałem telefon do kieszeni. I wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- Podrzucić cię?- Zapytała. Pokiwałem przecząco głową.
- Nie trzeba. Ty byś się szykowała jakieś dwie godziny, a ja powiedziałem, że za pół godziny będę.
- Spóźniłeś się?
- Oni przyszli za wcześnie.- Odparłem i zniknąłem za drzwiami mieszkania, które obecnie zajmowałem. Zgaszę chama i wracam do domu. Nie pozwolę, aby ktoś tak zacofany jak on zakładał się z innymi zacofanymi w rozwoju osobnikami gatunku (niestety) ludzkiego o moją dupę. Jak chce to ja mogę przeorać jego, ale wtedy będzie biedny.
Trzy lata czekania i w końcu mogę mu pokazać co o nim myślę.
Sprawie, że pożałuję tego iż wczoraj podszedł do loży w której siedziałem i ze mną gadał. To będzie najgorszy dzień w jego życiu.

**
Znalezienie ich w tym ciasnym i głośnym lokalu nie było wcale takie trudne. Siedzieli tam gdzie wczoraj i zachowywali się nad wyraz bardzo…. Krzykliwie.
Tak, to bardzo dobre określenie. Krzykliwie, głośno…. Nawet nie wiedziałem czy chciałem do nich podchodzić. Jakoś straciłem ochotę na konfrontacje z kimś takim jak oni. W końcu mogłem się czymś od nich zarazić. Cofnąć się w rozwoju. Wszak debilizm może być zaraźliwy. Muszę to sprawdzić. A jak się okaże, że ktoś wynalazł lek na tą chorobę, a oni o tym nie wiedzą i biedacy cierpią w nieświadomości, że jednak jest dla nich ratunek.
Spojrzałem w ich kierunku jeszcze raz.
Tiaaaaa….
Jasne.
Ratunek.
Dla nich.
A w życiu!
Pokręciłem przecząco głową kiedy dojrzałem jak Daiichi wypluwa całą zawartość swoich ust na Ukyu. Ciekawy sposób komunikacji, nie ma co. Ciekawe gdzie tego uczą, bo u nas w szkole to na pewno nie.
- Przepraszam za spóźnienie.- Powiedziałem podchodząc do stolika. Nawet nie zauważyli mojego przyjścia. Wzruszyłem ramionami i usiadłem na brzegu jednego z foteli przyglądając im się uważnie ciekawy kiedy w końcu zobaczą moje przybycie.
- Ten koleś z klasy niżej. No wiecie ten oblech co mu zawsze zielone gile z nosa wystają, wiecie który nie?- Kochiyo przerwała na chwilę i spojrzała na nich aby się upewnić czy wiedzą o kogo jej chodzi. Ja wiedziałem. Chłopak bardzo inteligentny i z dobrego domu. Gdyby nie te zielone gluty byłby nawet urodziwy.
- No wiemy o którego paszteta ci chodzi. Więc….
- No na przerwie podchodzę do niego jak się opychał hot-dogiem. Myślę sobie, że mu trochę pojadę czy coś w tym rodzaju. No i tak sobie staje koło niego i zalotnym głosem mówię „jak ty seksownie wsuwasz tą paróweczkę do swojego gardełeczka…. mmmm…. jest taka długa i mięsista, ach.”- Powiedziała i rozejrzała się po swoich znajomych. Starałem się nie zaśmiać. W końcu ktoś jej dał urodę za inteligencje.- Ale wiecie co, nie mam pojęcia czemu się speszył, dziwny jakiś….- Dodała. Pokręciłem przecząco głową. Dziwni to jesteście wy, a nie on.
- Mmmmm. Yoshihisa pomóż mi.- Powiedziała Sue kompletnie mając gdzieś pełną zwrotów akcji historię swojej bliźniaczki grzebiąc w telefonie pod stołem. Chłopak mruknął tylko biorąc łyk piwa.
- Hmmmm?
- Ty dobrze po angielsku nawijasz to mi będziesz tłumaczył.- Powiedziała wyciągając delikatnie koniuszek języka pomiędzy lekko uchylone wargi. Oparłem głowę na dłoni i przyglądałem im się z zaciekawieniem.
- Ale że po co?
- Piszę z pewnym kolesiem z Anglii, a wiesz, że angielskiego nie potrafię.- Powiedziała nadymając obrażona policzki. Moja mina mówiła chyba to samo co jego. Że ona poprawnie japońskiego nie potrafi, a bierze się za angielski.
- No to dawaj.
- „Ja nie znam dobrze angielskiego dlatego tak dziwnie pisze.”- Powiedziała i spojrzała na niego wyczekując jego odpowiedzi. Ten uśmiechnął się delikatnie. Drgnąłem. Znałem ten rodzaj uśmiechu na jego twarzy. Ciekawe co on znowu wymyślił.
- Napisz mu „I don’t know English good but my wet pussy Whiting for u”- Powiedział mrużąc delikatnie oczy. Zacisnąłem delikatnie zęby na wargach aby się nie zaśmiać. No przecież nie wypada w takim momencie. A poza tym chce wiedzieć kiedy się kapną, że już tutaj jestem. Chwila ciszy
i skupienia na pisaniu wiadomości i po chwili przyszła odpowiedź.
- A co to znaczy „Tell me about yourself”?
- No chce żebyś mu napisała coś o sobie.- Powiedział. Ich rozmowie przysłuchiwało się coraz więcej osób będących przy stoliku. Ciekawe na jakim poziomie był ich angielski.- Mów co chcesz mieć przetłumaczone to ci wyjaśnię.
- Ciemny brąz. Że włosy się rozumie.
- „I;m dumb Brown”
- „dumb’ to ciemny?
- Oj tak… uwierz mi… naprawdę.- Powiedział i upił łyk piwa. Spojrzał w moją stronę. Drgnąłem, ale on nic nie zrobił. Mrugnął tylko delikatnie okiem i ponownie spojrzał w jej kierunku. Widocznie zabawa z nią była ciekawsza.
- Jestem wysoka, szczupła i mam zielone oczka.- Powiedziała. Gdzie ona jest wysoka jak to kurdupel mały jest?!
- „I’m Short and thiny and I have two eyes”.
- A jak mam mu powiedzieć aby coś po Japońsku spróbował napisać?- Zapytała oburzona. Się trzeba było uczyć a nie latać po klubach to by się wiedziało takie proste rzeczy.
- „Tell me something nasty boy”.- Powiedział Yoshihisa i upił do końca swoje piwo. Dlaczego on się musi zadawać z tymi debilami? Nie mogłem tego pojąć. Chociaż i tak nawet jakby się z nimi nie zadawał nie zagadałbym do niego w szkole. W końcu jestem żałosnym śmieciem gorszym nawet od nerda, albo kolesia z zielonymi glutami wystającymi mu z nosa.
- Co to znaczy oral?- Zapytała jak skończona idiotka. Wszyscy przy stoliku spojrzeli na nią jakby widzieli ją pierwszy raz w życiu.
- Oral? Hmmmm…. Chyba chce żebyś go pocałowała.
- Tak po japońsku?
- Nie po francusku.- Odparł uśmiechając się pod nosem. Jego znajomi w końcu zaczęli się łapać na tym, że on normalnie w świecie robi sobie z niej jaja. Widocznie nikt nie zna tutaj angielskiego.
- Czyli jak? Z języczkiem?
- Można i z języczkiem.- Pokazał jej język. Odwdzięczyła mu się tym samym.
- A co to znaczy „I wanna stick my cock into U”?
- Koleś mówi, że lubi konie.- Powiedział czerwony na twarzy chłopak. Sam długo nie wytrzyma pewnie.
- Oooooo…. To super! Jak napisać, że też bardzo je lubię?
- „Yes stick your cock inside my pussy”
- „Cock” to konik?- Zapytała. Ten uśmiechnął się wrednie pod nosem i przeciągnął się rozluźniony.
- Nooo….
- Good God thank you that I know English.- Powiedziałem na tyle głośno aby wszyscy mnie słyszeli. Yoshihisa zaśmiał się głośno i wstał ze swojego miejsca.
- Let’s say it’s going to be our sweet secret.- Powiedział i poklepał mnie delikatnie po ramieniu. Kiwnąłem mu głową, że się z tym w pełni zgadzam. Jakoś nie miałem ochoty im teraz wszystkiego tłumaczyć.
- O! Iichi! Kiedy przyszedłeś?- Daiichi od razu przysiadł się do mnie. Spojrzałem na niego.
- Kiedy naplułeś mu na twarz.- Powiedziałem pokazując palcem na tego, którego twarz w dość efektowny sposób została obmyta.
- To dlaczego się nie przywitałeś.
- Witałem się. Nawet doszedłem do wniosku, że zasłużyliście na moje przeprosiny za to, że się spóźniłem, ale wy mieliście to głęboko gdzieś, więc nawet nie nalegałem. Usiadłem sobie i się gapiłem.
- Na co?- Zapytał i podał mi butelkę z piwem. Skrzywiłem się przyjmując od niego owy trunek.
- Co ty masz z angola?- Wypaliłem. Skrzywił się.
- Musisz mówić o szkole?- Zapytał. Uśmiechnąłem się. Wiedziałem jak jej nie cierpi.
- Nie mówię o szkole tylko o angielskim.
- Nie znam go. Nie lubię.
- A oni?- Zapytałem cicho. Daiichi pokiwał przecząco głową. Tak myślałem. Byłbym
w pozytywnym szoku gdyby ktoś z nich jeszcze znał angielski.
- We have to talk.- Usłyszałem przy swoim drugim uchu. Skrzywiłem się i spojrzałem w tamtą stronę. Yoshihisa.
- What do you want to talk about?- Zapytałem odstawiając nie ruszoną butelkę piwa.
-  About you Heard today In the hallway at school.- Odpowiedział. Spojrzałem na niego
w zwolnionym tempie.
- Apparently you are not as stupid as your friends.- Powiedziałem chłodno wstające ze swojego miejsca.
- Gdzie już uciekasz?- Zapytał Daiichi, który postanowił nie mieszać się do naszej rozmowy, której i tak by nie zrozumiał.
- Pójdę pomóc twojemu koledze przynieść jeszcze piwo do stolika.- Odpowiedziałem uśmiechając się do niego delikatnie a w myślach mordowałem go na tysiąc sposobów.
- Ale wrócisz?
- …- Wzruszyłem ramionami i ruszyłem w stronę baru. Przystanąłem tam i spojrzałem na idącego za mną Yoshihise.- Czego?
- W szkole taki wyszczekany nie jesteś?
- Bo chce mieć spokój.
- A nie masz go?
- O co ci chodzi?- Zapytałem. Przybliżył się do mnie.
- Co masz zamiar zrobić z tym co usłyszałeś na korytarzu?
- Myślisz, że ci powiem?
- Chyba coś mi się należy ze to, że poruszyłem ten temat specjalnie przy tobie abyś wiedział co się święci.- Powiedział. Spojrzałem na niego i wypuściłem głośno powietrze przez nos.
- Lepiej żebyś nie wiedział. Tyle ci powiem.
- Coś mocnego?
- Mocniejszego niż twoja pomoc w angielskim.
- Wiesz co się stanie jak Daiichi…
- Co ja?- Usłyszałem głos za sobą. Odwróciłem się gwałtownie za siebie i spojrzałem w jego kierunku. Przyglądał nam się uważnie. Nie uśmiechał się. – Co??
- Chciałem wiedzieć….
- Co?
- Cokolwiek.- Wzruszyłem ramionami.
- Co cokolwiek?
- Cokolwiek o tobie. Ale doszedłem do wniosku, że ty jesteś zbyt infantylny aby mi odpowiedzieć szczerze i obligatoryjnie zmienisz temat, więc postanowiłem zapytać twojego pretorianina, bo z nim chociaż można polemizować, a nie jak z resztą helotów. Ale widzę, że jesteś bardzo frenetyczny i nie mogłeś się doczekać aż wrócimy i wyłazęgowałeś za nami z tej loży. – Powiedziałem patrząc na niego chłodno. Yoshihisa zaśmiał się cicho pod nosem. Daiichi zmarszczył czoło. Nie podobało mu się to co się właśnie działo.
- Co ty do mnie mówisz?
- Boże ciele.- Jęknąłem cicho pod nosem.- Jesteś nadszarpnięty zębem czasu, prawda?
- W ogóle nie rozumiem co ty do mnie mówisz.- Warknął. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie.
- Wybacz. Chodziło mi o to, że chciałem się czegoś dowiedzieć, a on wydawał mi się najbardziej adekwatną osobą, do zadawania pytań ponieważ jest najtrzeźwiejszy. Nie chciałem nikogo urazić.- Skłamałem płynnie. Daiichi przyglądał mi się przez chwilę po czym uśmiechnął się szeroko.
- A co takiego chciałeś wiedzieć?- Zapytał szturchając mnie w ramię. Uśmiechnąłem się delikatnie i opuściłem twarz w dół.
- Tajemnica zawodowa.- Mruknąłem pod nosem i spojrzałem na niego kątem oka. Przystanąłem zaskoczony gapiąc się na coś nad jego ramieniem.- Wybacz.- Powiedziałem i wymijając go ruszyłem w stronę jednego z mniejszych stolików zajmowanego przez dwóch mężczyzn. Przystanąłem z jego prawej strony przerywając im ich rozmowę. Obaj spojrzeli na mnie nie rozumiejąc o co chodzi.
- Sorry młody, ale w trójkąty się nie bawimy. Chcesz to poszukaj kogoś innego. Ja i mój partner….- Jeden z mężczyzn wciągnął głośno powietrze przez nos, kiedy wylałem mu piwo na głowę.- CO TY GÓWNIARZU ODWALASZ?!
- Kochanie uspokój się, przecież to tylko…
- Kotek nie mieszaj się.- Przerwał mu stanowczo ewidentnie starszy mężczyzna.- A ty gówniarzu…- Wylałem na niego kolejne piwo i spojrzałem na młodszego z mężczyzn.
- To dlatego jest pan zmęczony i nie wyrabia się pan ze sprawdzaniem prac klasowych, co panie Masashima?- Zapytałem swojego nauczyciela od historii. Ten spojrzał na mnie gwałtownie
i pobladł jak prześcieradło.
- Znasz tego gówniarza?- Zagrzmiał drugi z mężczyzn. Zagotowało się we mnie. Wkurwiał mnie ten koleś.
- To chyba jakaś…. Co ty robisz?- Pisnął zaskoczony kiedy wysypałem starszemu mężczyźnie  na głowę chipsy o smaku paprykowym, które znajdowały się w srebrnej paczce.
- Ty zajebany skurwysynu….!- Wrzasnął starszy mężczyzna. Obrzuciłem go nienawistnym spojrzeniem.
- Ciekawy remont, nie ma co.- Warknąłem na niego. Zmarszczył czoło.- A skoro jestem skurwysynem to kurwą była matka czy może ty, tato?! He?! Kto był tą kurwą, dzięki której taki zajebany skurwysyn wylazł na ten świat?!- Wydarłem się na niego popychając go na krzesło. Spojrzał na mnie przerażonym spojrzeniem.
- Keiichi?- Zapytał piskliwym głosem.
- Tato?- Dodał mój nauczyciel od historii.
- Spierdalajcie.- Warknąłem tylko i odwracając się na pięcie ruszyłem w stronę wyjścia z tego lokalu. Nie wrócę tutaj. Tego byłem pewien. Oraz tego, że już nigdy nie wrócę do miejsca, które kiedyś mogłem nazywać swoim domem.


 ******************************************
No i to tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że wam się spodobało (o ile w ogóle ktoś to czyta;/)
Zapraszam na kolejny rozdział za tydzień:)
Pozdrawiam Gizi03031;*