niedziela, 20 sierpnia 2017

Ostatnia Klasa rozdział 6

Hejka.
Bez zbędnego ględzenia zapraszam do czytania:D
*********************
Nie odpowiadałem na żadne pytania jakie historyk rzucał w eter. Nie miałem ochoty go dzisiaj oglądać, ale to nie moja wina, że akurat dzisiaj miałem z nim aż dwie historie. Starałem się trzymać nerwy na wodzy, ale właśnie w tym momencie przekonałem się jakie to trudne zadanie. Jakbym mógł….
Oh jakbym mógł to zrobiłbym naprawdę bardzo wiele. No ale… jestem tylko uczniem więc….
- Keiichi, oj. Ziemia do Keiichi’ego.- Historyk pomachał mi rękę przed oczyma. Spojrzałem na niego marszcząc czoło.
- Czego?- Warknąłem chociaż wiedziałem, że nie powinienem. W klasie zapanowała cisza. Czułem na sobie spojrzenia innych.
- Odpowiedz na moje pytanie.- Powiedział drżącym głosem nauczyciel.
- Znajdź sobie kogoś innego.- Odpowiedziałem i zgarnąłem na ramię swoją torbę.
- Keiichi.
- Odpierdol się ode mnie. I ty i on oraz wszyscy inni!- Wrzasnąłem po czym trzaskając mocno drzwiami wyszedłem z klasy. Na sztywnych nogach przemierzałem korytarze z zamiarem udania się do swojej prywatnej oazy spokoju jaką były schody prowadzące na dach. Nikt tam nie chodził więc będę miał chwilę spokoju.
Po przejściu dokładnie czterdziestu siedmiu schodków usiadłem na ostatnim i opierając się
o drzwi wygrzebałem z kieszeni telefon. Dojrzałem na nim kilka nieodczytanych sms’ów. Wypuściłem głośno powietrze z płuc. Czego ten człowiek znowu ode mnie chciał?

Ojciec:
„Dzisiaj do was przyjadę. Musimy porozmawiać.”


Wredna jędza:
„Pisał do mnie twój stary. Mówił, że masz być w domu, bo musi z tobą pilnie o czymś pogadać. Powinnam się bać czy uzbroić po zęby aby go ubić? xD”



Daiichi<3
„Lepiej się już czujesz? Wczoraj tak szybko wyszedłeś z klubu jakby się paliło?

Dzisiaj nasza klasowa panienka pokazała pazurki. Szkoda że tego nie widziałeś. A mina historyka jak wylazł z klasy. Dał nam wolne i zaszył się w pokoju nauczycielskim ;D „

Wypuściłem głośno powietrze z płuc nie odpisując nikomu. Bo i po co marnować swój czas
i palce na odpisywanie gdzie: a) Ojciec ma w dupie to co mam do powiedzenia. B) Wredna jędza będzie się tylko ze mnie śmiała. C) Daiichi jest za głupi aby zrozumiał mój wywód.
- Tutaj jesteś.- Usłyszałem głos pod sobą. Drgnąłem zaskoczony przytrzymując mocniej telefon w ręku, aby czasami nie spadł w dół. O wilku mowa. Pode mną na schodach stał sam wielki Daiichi. Schowałem telefon do kieszeni i dźwignąłem się z zamiarem ewakuacji. Nie miałem zamiaru być z nim tutaj sam na sam. Przecież to będzie istna porażka.- Siadaj gdzie siedziałeś.- Dodał wchodząc po schodach do góry. Zmarszczyłem czoło. O co mu kurna chodziło?
- Czego?- Warknąłem. Nie chciałem udawać. Nie chciałem uciekać. Nie chciałem z nim gadać.
- Nie jestem historykiem i ci jebne za takie słownictwo.
- No to mnie jebnij.- Prychnąłem pod nosem i złapałem w dłonie swój plecak.- Tylko przenieśmy się w miejsce gdzie jest dużo ludzi. W końcu lubisz publikę kiedy mnie tłuczesz, więc…
- Siadaj!- Warknął i popchnął mnie delikatnie na schody. Skrzywiłem się kiedy uderzyłem plecami o ich kanty. Spojrzałem na niego spod byka.
- No to czego nasz wielki pan i władca Daiichi chce od takiego śmiecia jak ja?
- Dobry jesteś z japońskiego?
- Hę?
- Pytam czy dobry jesteś z japońskiego?
- Jakbyś kurwa nie wiedział?! Kto mi życie uprzykrzał z tego powodu?! I nazywał mnie
z początku kujonem by później mianować mnie śmieciem?!
- Uspokój się i odpowiedz normalnie.
- Och ja jestem, kurwa bardzo spokojny. Nie widać. Pierdolona oaza jebanego spokoju ze mnie jest!
- Keiichi! Morda!- Wydarł się. Drgnąłem. Nazwał mnie po imieniu. Nie tak jak zawsze. Użył mojego imienia.  Zacisnąłem zęby na dolnej wardze aby się nie odzywać. Zobaczę czego ten neandertalczyk ode mnie chce, a później niech turla dropsa.- Eh… wyjaśnisz mi coś?
- ….- Milczałem gapiąc się na niego jak ciele w malowane wrota.
- Pewne słowa…
- W  słowniku możesz spraw…- Urwałem kiedy na mnie spojrzał. Ten psychol gotów będzie mnie zabić za to, że zaproponowałem mu skorzystanie ze słownika. Już taki głupi był, że nie wiedział jak się z tego korzysta? Cóż za porażka człowieka, a ludzie uważali, że to ze mną było coś nie tak. Ja chociaż wiedziałem jak się posługuje słownikiem, a nie tak jak on. Pokręciłem przecząco głową
i pokazałem mu ręką, że może kontynuować.
-… których nie znam i nie wiem jak się je zapisuje dlatego nie mogę tego samodzielnie sprawdzić w tym jebanym słowniku.- Dokończył jakbym mu nie przerwał.
- Jakie to słowa?- Zapytałem po chwili milczenia. Przyglądał mi się cały czas uważnie, ale nie podszedł bliżej. Nadal był kilka schodków niżej niż ja.
- Infantylny….
- Dziecinny.- Odpowiedziałem z automatu. Spojrzał na mnie mrużąc swoje ciemne oczy.- no co? Infantylny to znaczy dziecinny.- Powiedziałem. Wypuścił głośno powietrze z płuc i potarł nasadę nosa po czym znowu obdarzył mnie swoim spojrzeniem. Dziwny facet Chce abym mu w czymś pomógł i się przy tym wkurwia jak udzielam mu odpowiedzi na jego pytania. Ja na serio chyba nigdy nie ogarnę co siedziało w jego głowie. Chociaż szczerze jakoś nie miałem ochoty zagłębiać się w jego psychikę. Wierzyłem, że to mi tylko zaszkodzi.
- Obligatoryjnie.
- Bezwarunkowo, obowiązkowo.
- Pretorianin?
- Uczeń, zwolennik.- Powiedziałem przyglądając mu się uważnie. Chyba właśnie zaczynało do mnie docierać co on robił. Ugryzłem się w policzka aby tylko nie zacząć się śmiać. Ten idiota przyszedł do mnie abym mu wyjaśnił słowa, których sam użyłem aby mu pojechać!
- Polemizować?
- Kłócić się.
- Ja się z tobą nie kłócę.- Warknął. Walnąłem się otwartą dłonią w czoło.
- Człowieku skup się. Zadajesz mi pytanie to ci odpowiadam. Sam nie mam zamiaru się z tobą kłócić, bo szkoda mi na to czasu i nerwów.
- Helota.
- Niewolnik.
- Bo jak ci za raz….- Warknął wchodząc kilka schodów do góry.
- Helota to niewolnik! Boże ciele!- Krzyknąłem wbijając się w drzwi kiedy zatrzymał się dosłownie trzy schodki ode mnie.
- Frenetyczny.
- No jesteś frenetyczny.
- Jebnąć ci?
- Frenetyczny to inaczej osoba niecierpliwa. I mi powiedz, że nie jesteś frenetyczny?- Zapytałem unosząc jedną brew do góry. Prychnął pod nosem i nie udzielił mi odpowiedzi na moje pytanie, chociaż każdy w szkole by mi przyznał w tym przypadku rację. Wielki pan Daiichi był osobą frenetyczną.
- Wyłazęgować?
- Pójść za kimś.
- A Boże ciele?
- …- Spojrzałem na niego. Przed chwilą sam tak na niego powiedziałem. Podrapałem się zakłopotany po szyi nie chcąc mu tego wyjaśniać.
- Keiichi co to znaczy Boże ciele?- Warknął zbliżając się do mnie i pochylając się nade mną delikatnie.
- Głupek…
- Słucham?
- …Głupek…- Powiedziałem patrząc na swoje kolana. Nie cierpię kiedy do mnie podchodzi
i tak na mnie patrzy. Mam wtedy wrażenie, że może mnie przejrzeć na wylot i poznać każdy mój sekret. Złapał mnie za policzki zmuszając do tego abym na niego spojrzał.
- Grabisz sobie, oj grabisz.- Warknął mi prosto w twarz. Próbowałem się cofnąć, ale drzwi mi to uniemożliwiały. Próbowałem go od siebie odepchnąć, ale co by nie patrzeć ten koleś miał więcej siły niż ja. Pisnąłem cicho kiedy zacisnął palce swojej lewej rękina mojej prawej. Miał skubaniec siłę.
- Baiihi…- Powiedziałem niewyraźnie nie mogąc go od siebie ode pchać.
- Nadal uważasz, że jestem głupi?!- Warknął. A chuj. Raz kozie śmierć. Szarpnąłem nogami kopiąc go w uda. Automatycznie złapał mnie za kostki u stóp i pociągnął w dół. Zjechałem kilka schodków w jego stronę. Syknąłem głośno. Zamarłem kiedy pochylił się nade mną. Prawie, że leżeliśmy na tych cholernych schodach.- Grabisz sobie śmieciu!- No i wrócił normalny Daiichi.
- Boże ciele to głupek! Weź się ode mnie odwal! Najpierw prosisz o pomoc,
a później zachowujesz się jak skończony skurwiel!- Krzyknąłem osłaniając swoją twarz łokciami. Chociaż i tak wiedziałem, że cios jeżeli będzie miał to mnie dosięgnie.
- Nie możesz tak od razu?!
- Nie moja wina że jesteś głupszy niż ustawa przewiduje! Ty jesteś taki głupi sam z siebie czy to po prostu w gratisie dodatek do ciebie?!- Krzyknąłem i poczułem jego ciepłe palce zakleszczające się na moich ramionach. Z mojego gardła wydostał się niekontrolowany jęk bólu.
- W gratisie to możesz zgubić zęby!
- Żebyś ty czasami….!
- Daiichi daj już spokój tej ofierze losu.- Oboje usłyszeliśmy głos jednego z jego kumpli, stojącego centralnie za nim.
- Yoshishisa, spierdalaj.
- Wiesz co się stanie jak w ostatniej klasie i to tuż przed zakończeniem roku trafi ci się kurator. Nikt cię idioto nie weźmie na praktykę! Mówię puść go!- Warknął na niego kiedy przez moją twarz przeleciał cień bólu.
- Żeby to był ostatni raz śmieciu z takimi tekstami w moim kierunku.- Warknął odwracając się ode mnie i odchodząc w tylko sobie znanym kierunku. Leżałem tak chwilę gapiąc się w sufit chociaż muszę przyznać leżenie na schodach wcale nie było takie wygodne jakby się mogło niektórym wydawać.
-Keiichi…- Zaczął Yoshihisa, ale przerwał mu mój głośny wrzask.
- Zajebie tego skurwysyna w dupę jebanego! Kurwiszon pożałuje, że w ogóle spojrzał w moją stronę! Kutafon zajebany!- Usiadłem gwałtownie na schodach zdzierając sobie gardło i krzycząc ile miałem sił w płucach.
O nie! Nigdy! Nigdy nie pozwolę aby ta porażka człowieka odebrała mi moją cnotę!


 ***************************
I jak wam się podobało??
Pozdrawiam:Gizi03031

1 komentarz:

  1. Hej,
    och naprawdę to pokazał pazurki, Daiki to wieki glupek...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń