niedziela, 27 sierpnia 2017

Ostatnia Klasa rozdział 7

Hejka.
Zapraszam na kolejny rozdział:)
****************************
Oczywiście ojciec chciał to jakoś odkręcić, tłumaczyć, że miałem przewidzenia, że on po prostu gadał z moim nauczycielem o mnie. I jako troskliwy ojciec chyba powinien mieć spokój. Że to moja wyobraźnia zaczęła płatać mi figle. Że to nie tak. Że jestem w błędzie. Skoro przyszedłem na świat z nim wszystko było w porządku.
Mina mu trochę zrzedła kiedy kazałem mu się zamknąć i powiedziałem donośne „wejdź”, a po chwili w moim tymczasowym pokoju oprócz ojca i ciotki stał też mój historyk. Spojrzał na mnie przepraszająco po czym obrzucił mojego ojca zbolałym spojrzeniem
i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Co on tutaj robi?!
- Skoro nic was nie łączy i to tylko mój historyk to o co ci chodzi. Przynajmniej wyjaśniliśmy sobie to nieporozumienie, które rzekomo mi się przewidziało…
- Keiichi, kurwa! Nie wpierdalaj się do mojego życia cholerny gówniarzu! Po chuj przylazłeś na ten świat?!- Krzyknął i wybiegł z pokoju za nauczycielem. Nie powiem. Zabolało. Nie tak jak kiedyś, ale jednak… zabolało. Przetarłem twarz i wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- Keiichi on tak nie myśli, on…
- On tak myśli.- Przerwałem Hitoshi patrząc na nią z dołu.- Zawsze tak myślał.
- Mylisz się, on cię kocha tylko…
- Przestań. Prędzej uwierzę w to, że w przyszłości jakimś cudem będę chodził
z Daiichim niż w to, że mój własny ojciec mnie kocha.
- Nie znasz ich. Ani jednego, ani drugiego.
- Wydaje mi się, że znam ich lepiej niż ty.- Odparłem chłodno. Pokręciła przecząco głową.
- Daj im szansę, pozwól się poznać, a zobaczysz…
- Co zobaczę?! Co?! Kurwa! Może niech oni najpierw poznają mnie, a dopiero później żądają tego samego ode mnie!- Wrzasnąłem stając na prostych nogach. Otworzyłem
z rozmachem szafę.- Idę pobiegać.
- Do klubu nie idziesz?
- Wiesz, jakoś nie mam ochoty się w nim pojawiać.
- Już prawie dwa miesiące cię w nim nie było.
- Ktoś tęsknił? Wątpię. Jeszcze miesiąc i będę mógł się wyrwać z tego cholernego miasta.
- I gdzie pójdziesz? Przecież tutaj w Tokio masz lepsze szanse, na…
- Wynoszę się do Hachinohe.
- Czyś ty zwariował?! Myślisz, że ojciec ci na to pozwoli?!
- Sam opłaci mi bilet w jedną stronę.- Mruknąłem wciskając nogi w swoje buty do biegania.
- No bez przesady, nie wiem co ci się uroiło, że mój brat coś takiego zrobi?! Fakt, jest skurwielem, ale bez przesady!
- Chcesz się założyć? Poczekamy kilka dni jak ojciec pogodzi się z historykiem, bzyknie go kilka razy albo on jego i kiedy w końcu stary będzie miał trochę dobrego humoru wtedy się go zapytam czy mogę studiować w Hachinohe?
- Wiesz, że to…- Nie usłyszałem reszty jej wypowiedzi bo zamknąłem za sobą drzwi.
Wierzyłem w swoje słowa, tak samo jak w to, że bieg po parku pozwoli mi się uspokoić i zebrać myśli.
Jak bardzo się pomyliłem, jeżeli chodziło o moje drugie przypuszczenia. Bieg po parku tylko pogorszył mój stan fizyczny i emocjonalny…

**

Przekręciłem się na drugą stronę i spojrzałem na leżącego  koło mnie chłopaka. Oddychał spokojnie. Czerwone włosy zasłaniały mu połowę twarzy. Drgnął kilka razy
i zmarszczył nos po czym wypuścił powietrze przez usta i znowu spał spokojnie. Musiałem się stąd ulotnić nim ten idiota się obudzi. Jakoś nie chciałem go teraz oglądać bądź z nim rozmawiać. Wygrzebałem się z pościeli i syknąłem cicho kiedy moje biodra przeszył ból. Mogłem mu powiedzieć, że to był mój pierwszy raz. Może wtedy nie potraktowałby mnie tak ostro.
Jaaasne.
Ktoś taki jak on…
Pokręciłem przecząco głową i zapiąłem zamek bluzy. Na szafce nocnej koło jego głowy położyłem białą kopertę i nim wyszedłem z pokoju usunąłem z jego telefonu swój numer, sms’y oraz wszystkie połączenia wychodzące i przychodzące.
Ciekawe co teraz zrobisz, wielki i silny bokserze?
Wychodząc z hotelu, w którym wynajęliśmy pokój na tą jedną noc zapłaciłem
w recepcji za nocleg z „to kłopotliwe, ale w końcu klient płaci za pokój” na ustach po czym zostawiłem zszokowanego młodego chłopaka za biurkiem i naciągając kaptur na głowę wyszedłem z budynku.
Zobaczymy jak się teraz z tego wykaraska nasza szkolna gwiazda? Uśmiechnąłem się wrednie pod nosem po czym skręciłem w boczną uliczkę pozwalając aby ukryła mnie ciemność. Tam już się nie uśmiechałem, tylko krzywiłem z bólu.
Już myślałem, że ten idiota nigdy nie skończy.
I pieprzył mój tyłek i pieprzył i jak jakiś cholerny impotent nie mógł dojść, a ja tylko
o to błagałem w duszy udając jednocześnie, że jest mi bardzo dobrze.
Nie było.
Nie z tym człowiekiem, który zniszczył mi trzy lata szkoły, a ostatnio pobił mnie do nieprzytomności w parku tylko dlatego, że koło niego przebiegłem.

**

Siedziałem w ławce na stołówce i kątem oka obserwowałem jego stolik. Każdy miał tutaj swoje miejsce, w którym musiał siedzieć. Nawet ja posiadałem takie miejsce. Wąski
i zniszczony stolik niedaleko śmietnika. Miejsce odpowiednie dla śmieci jak to mi powtarzano od trzech lat. Jego stolik znajdował się na środku Sali, ale na tyle blisko mojego, że mogłem usłyszeć o czym gadali.
- Zaliczyłeś go?- Zaskoczenie w głosie Yoshihisy nawet mnie oburzyło. Nie on mnie zaliczył tylko ja go, nie ważne że byłem pasywem w tym stosunku, ale to ja zaliczyłem go
i jeszcze mu za ten seks zapłaciłem. Jak rasowej dziwce.
- Nie wspominaj mi tego zdarzenia. Jak go dorwę to mu tak dupę przeoram, że własna matka go nie pozna.- Warknął Daiichi dłubiąc pałeczkami w ryżu. Sorry stary, ale moja matka nie żyje.
- Aż tak dobry był?- Zapytał Ukyu. Daiichi prychnął na pół stołówki i odgarnął swoje zbłąkane kosmyki za ucho.
- Pierdolony prawiczek myślał, że się nie skapnę, że to był jego pierwszy raz. Był chujwy, ale nie dlatego go zerżnę.
- A dlaczego?- Drążył jego kumpel. Yoshihisa spojrzał w moją stronę i wypuścił głośno powietrze z płuc. Ciekawe kiedy im powie, że tutaj siedzę. No i Daiichi uważał, że byłem chujowy, ale to on nie potrafił sprawić abym doszedł. Więc to  z nim było coś nie tak, a nie ze mną.
- Bo ten skurwiel zostawił mi na szafce kopertę z pieniędzmi jak jakiejś dziwce, a jak chciałem zapłacić za pokój to koleś z hotelu powiedział, że „mój klient uiścił już opłaty za nocleg”!- Warknął. Cały jego stolik zaczął się śmiać, ale biedny Daiichi nie wiedział, że to dopiero początek tego co go spotka. W tydzień odwdzięczę mu się za całe trzy lata.
- Żartujesz?
- Sue zamknij ryj a nie rżysz jak gwałcona locha!
- Spierdalaj.- Warknęła do niego dziewczyna po czym przysunęła się do swojej siostry.
- Jesteś pewny, że na tym się tylko skończyło?- Zapytał Yoshihisa. Drgnąłem. Powie im! Powie! W sumie to nawet lepiej. Daiichi zabije mnie wcześniej niż dojdzie do szafek szkolnych. Bo jeżeli zobaczy co dla niego przygotowałem nie zabije mnie jednym ciosem jakby to zrobił teraz tylko wypruje mi wszystkie flaki i powiesi na maszcie szkoły.
- W wakacje go znajdę. Będę miał na to miesiąc. A później będzie błagał o to, aby….- Urwał i spojrzał za siebie kiedy ktoś się zaśmiał za jego plecami. Zmarszczył czoło i złapał jakiegoś przechodzącego koło nich pierwszaka. Szarpnął nim w dół i powiedział mu coś na ucho. Ten przecząco pokiwał głową. Chyba lepiej będzie jak się ewakuuje czym prędzej
i udam się do klasy. W sumie widzieli mnie na stołówce. Więc nie będę podejrzany o to,
o co…
- Przepraszam.- Szepnąłem cicho i pomogłem pozbierać dziewczynie z klasy niżej jej rzeczy.
- Uważaj jak łazisz.- Warknęła na mnie. Szacunek do starszych, nie ma co. Spojrzałem na jedną z trzymanych przeze mnie kartek i rozejrzałem się pospiesznie dookoła siebie.
- Zapomniałaś… czegoś…- Zawołałem za nią, ale zdążyła uciec zostawiając mnie na środku stołówki z ową kartką w dłoni.
Przecież jeżeli mnie z nią znajdą…
Rozejrzałem się dookoła siebie. Ci co dokładnie mi się przyglądali wiedzieli co znajduję się na kawałku papieru. Pozostali którzy gapili się na mnie z zaciekawieniem nie wiedzieli co się dzieje, ale przypuszczali, że będzie to niezłe przedstawienie. Oj będzie, będzie.
- Rusz dupę, śmieciu.- Usłyszałem za sobą. Podskoczyłem i schowałem za sobą kawałek papieru puszczając przodem świtę Daiichi’ego. Raptownie kartka zniknęła z moich rąk. Spojrzałem zaskoczony za siebie. Za mną stała Kochiyo i trzymała kawałek papieru przed sobą.
- Co też nasz śmieć ukrywa? Liścik miłosny od jakiejś pindy?- Zapytała i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie radzę…- Urwałem kiedy spojrzała na owy kawałek papieru i z jej twarzy zniknął głupkowaty uśmiech. Ostrzegałem ją, ale ona oczywiście wiedziała lepiej.
- Ty śmieciu co ty nosisz przy sobie?!
- To nie moje! Tylko tej dziewczyny, na którą wpadłem! Ja to tylko podniosłem
z ziemi!- Krzyknąłem na nią cofając się dwa kroki w tył. Wpadłem na ludzką ścianę w formie Daiichi’ego, który objął moje ramię swoim i pochylił się przeze mnie w kierunku swojej przyjaciółki.
- Pokaż.- Powiedział i wyciągnął w jej stronę rękę. I ona i ja przecząco pokiwaliśmy głowami.- Nie każ mi się powtarzać.
- Daiichi to ci się nie spodoba.- Powiedziała dziewczyna, ale po chwili podała mu ową kratkę. Ten spojrzał na nią, a moje ramie przeszył potworny ból kiedy zacisnął na nim swoje palce. Spróbowałem się odsunąć, ale mi to uniemożliwił.
- Co to kurwa ma być?!- Warknął na całą salę. Uszy mnie zabolały gdyż darł tą swoją japę tuż koło nich. Skuliłem się w sobie kiedy spojrzał na mnie.- Co ty odpierdalasz śmieciu?!
- To nie ja! Ja to tylko podniosłem z ziemi!- Krzyknąłem. Zaparłem się mocno nogami kiedy zaczął mnie ciągnąć w stronę wyjścia. Zaklął pod nosem i zarzucił mnie sobie na ramię bez najmniejszego problemu zmierzając teraz w stronę drzwi. Złapałem się za ich futrynę byle tylko nie wyciągnął mnie z miejsca pełnego ludzi.
- Yoshihisa.- Warknął do chłopaka idącego za nami. Moje palce bez słowa i bez udziału mojej woli zostały odczepione od futryny, która była dla mnie swoistą deską ratunku.- Inaczej sobie śmieciu pogadamy!
- TOOOOOOOOOOOOOO NIIIIIIIIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE JAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- Zacząłem drzeć się na całe gardło. Wiedziałem, że pół szkoły mnie usłyszało. Upadłem boleśnie na podłogę.
- Zamknij ryj!
- TOOOOOOOOOOOOOOOOOOO NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE JAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!- Powtórzyłem jeszcze głośniej. Po chwili mój krzyk został stłumiony przez jego dłoń. Zapiekła mnie twarz. Nie chcę aby ten człowiek mnie dotykał, bo wtedy wbrew własnej woli przypomina mi się jak dotykał mnie w nocy. Jak delikatnie głaskał mnie po twarzy i włosach, jak delikatnie mnie całował, pieścił.
- Kurwa! Kto cię nauczył tak głośno krzyczeć!- Warknął na mnie przyciskając mnie do podłogi. Wstrzymałem głośno oddech. Nie będę więcej pod nim leżał! Zamachnąłem się
z całej siły uderzając go ręką w twarz. Jego głowa odskoczyła tylko delikatnie w bok. Nie miałem na tyle siły aby go powalić. Boże ja byłem zwykłym molem książkowym, nie tak jak oni. Spojrzał na mnie mrużąc oczy. Odepchnąłem jego rękę od siebie.
- Kurwa to, że jakaś laska nie chciała ci dać nie znaczy, że znowu możesz mnie lać! Chyba ostatnio w parku się wyżyłeś!- Krzyknąłem zasłaniając twarz w dłoniach. Po policzkach bezwiednie poleciały mi łzy.
- Gdybym cię zabił w tym parku miałbym teraz spokój!- warknął mi w twarz. Nawet nie wiedział jak bliski był prawdy. Wciągnąłem głośno powietrze przez nos.
- DAIICHI!!- Yoshihisa odciągnął go ode mnie i popchnął mocno w stronę szafek.
- Bronisz tego śmiecia?!- Zapytał oburzony chłopak.
- Nie masz dowodów, że to on wysłał to zdjęcie po szkole!
- Trzymał je w łapach więc…!
- Ogarnij się! Tyle razy ci powtarzałem, że masz nad sobą panować! Chcesz aby skończył jak twoja młodsza siostra?!
- Ta ciota nie ma na tyle jaj aby to zrobić!
- Jesteś pewny?!- Yoshihisa wydarł się na niego po czym podciągnął mnie do góry zmuszając do tego abym stanął na prostych nogach. Szarpnął za rękawy mojej koszuli wyrywając z niej guziki po czym podwinął je brutalnie do góry. Próbowałem się wyszarpnąć, ale nie byłem w stanie. On był silniejszy niż Daiichi. Albo to ja przez łzy miałem mniej siły. Spojrzał na moje ręce. Wiedziałem co to ujrzał.- Czy tak według ciebie wyglądają ręce osoby która nie ma jaj aby się zabić?! Twoja siostra też była tchórzem, a jednak nie żyje!- Krzyczał chłopak. Poczułem kolejny dotyk na swoich rękach. Spojrzałem tam i drgnąłem. Nie chciałem aby on mnie dotykał i oglądał moje ręce.
- Co to jest?- Zapytał słabym głosem. Oddychał ciężko przez nos.- Co. To. Kurwa. Jest?
- Zostaw.- Pisnąłem próbując się im wyrwać.
To moja przeszłość!
Nie mają prawa się do niej mieszać!
Nie mogą do niej włazić jak im się podoba!
Nie wolno im!
- KEIICHI!!!
- Zostawcie mnie w spokoju! Mało wam?! Jeszcze tego chcesz się przyczepić?! Z tego będziesz sobie kpił?! Co?! Daj mi spokój! Jeszcze tydzień i nigdy więcej mnie nie zobaczysz! Nigdy!- Wyrwałem z trudem swoje dłonie z ich uścisku i uciekłem w stronę szafek szkolnych. Zabrałem stamtąd swoje buty ignorując zdjęcie, które i u siebie wcisnąłem do środka. Wszak widziałem tą akcję w Realu, a nie na papierze. Tutaj było tylko widać jego twarz i mojego penisa w jego ustach. A dookoła tego piękny napis „Moja ulubiona kiełbaska na śniadanie”. Widziałem tą akcje i sam ją przeżyłem. Co mi z jednego głupiego zdjęcia?
Jak to jest, że kiedy chcę się na nim zemścić, on rani mnie mocniej?
Dlaczego to zawsze ja muszę cierpieć?
Trzeba było się zabić dwa lata temu, tak jak planowałem, ale nie. Oczywiście ojciec
z gospodynią musieli się napatoczyć i znaleźli mnie w moim pokoju jak wisiałem na sznurku z podciętymi żyłami, a dookoła mnie znajdowały się puste opakowania po wszystkich tabletkach jakie znalazłem w domu.
Gdyby mnie wtedy nie znaleźli miałbym w końcu święty spokój.
****************************
coraz bliżej końca tek króciutkiego opowiadania. Później nie wiem kompletnie co mam dodawać;/
;(
Zapraszam za tydzień
Pozdro
Gizi03031

1 komentarz:

  1. Hej,
    ale miał trzymać tyłek z dala, choć jako zemsta dobrze, ale i przeszłość poznaliśmy, to że już kiedyś próbował się zabić, widać że Daiki zareagował na to...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń