niedziela, 8 marca 2020

ODI ET AMO rozdział 4

to już ostatni rozdział tej historii. Będzie on najkrótszy z nich wszystkich, który ma być po prostu zakończeniem całej historii, aby nie zostawić jej takim nieogarnięciu.
Mam nadzieje, że takie zakończenie was usatysfakcjonuje.
Zyczę miłego czytania:)
**************************************************************

Mówiłem już, że ja to mam zajebiste szczęście? Jeżeli nie mówiłem tego wcześniej to powiem to własnie teraz.
 W tym o to momencie.
 A więc...
 Ja to mam zajebiste szczęście!
 Wszystko zaczeło się dość niewinnie.
 Kto by pomyślał, że grill, woda, ładna pogoda, kompielówki i chwila relaksu przyprawią mnie o mini zawał i poprzewracają moje priorytety oraz zasady życiowe o stoosiemdziesiąt stopni.
 Na pewno nie byłem to ja.
  A zaczeło się tak banalnie.
 Korzystając z ostatniego słonecznego wekeendu w tym roku razem z rodzinką zrobiliśmy grilla nad basenem. Lano oraz Eta zaprosili swoich znajomych. Było grillowane mięcho i fajna chłodna woda. Mogłem sobie pogadać z innymi Omegami. Pierwszy raz od początku roku miałem zrobione wszystkie lekcje i projekty. Serio miałem pierwsze takie wolne i fajne trzy dni.
 A tak własnie myślałem jeżeli mam być dokładny w swoich wyjasnieniach.
 No bo tak miało być!
 Więc jak skończyłm w zaborczym uścisku wkurwionej Alfy, która warczała na każdego, kto chciał się do mnie zbliżyć wciskając moją twarz (ogólnie całe ciało) w swój wielki tors. Zaciskał zęby na swoim przedramieniu, aby nie zrobić mi krzywdy.
 A ja?!
 O zgrozo!
 Ja właśnie drżałem w jego ramionach, złapany w sidła gorączki. Ruja przyszła o dwa tygodnie za szybko. Przez tego idiotę wszystko się u mnie poprzestawiało!
 Jak do tego mogło dojść?
 Jakbym był pod wodą słyszałem głos mojej ciotki tłumaczący Pablo, że nic mi nie zrobi i nie musi widzieć w niej zagrożenia. Prosiła go aby podał mi zastrzyk.

 JAKI ZASTRZYK?! CHCEMY ABY NASZA ALFA NAS WZIĘŁA! TU! OD RAZU! WIEM! CHCEMY MIEĆ Z NASZĄ ALFĄ MŁODE! TO GENIALNY POMYSŁ! WTEDY NASZA ALFA BĘDZIE Z NAMI JUZ ZAWSZE!

 Nie chce tego! Gadasz głupoty bo mamy ruje!

 MY TEGO PRAGNIEMY!

 Głos w mojej głowie zabrzmiał tak intensywnie, że aż mnie zabolało i zamdliło. Dosłownie. Miałem wrażenie, że moje ciało uderzyło o coś z impetem przeszywając mnie bólem. I do tego te mdlości,
 - Pablo....- Powiedziałem słabo. Błagalnie. O co prosiłem? Nie miałem pojęcia, ale chciałem aby w końcu coś z tym zrobił.
 - POŁÓŻ SIĘ.- Pierwszy raz w życiu usłyszałem jego głos Alfy. Był inny niż te wszystkie głosy, które wcześniej wydawały mi wkurwiające mnie polecenia. Był głeboki i zachrypnięty. Brzmiał jakby dobiegał z dna jakiejś studni. Całym moim ciałem wstrząsnął silny dreszcz. Posłusznie wykonałem jego polecanie mimo, że nie chciałem tego robić. W moich oczach pojawuiy się łzy, kiedy ubrany tylko w kompielówki pochylił się nade mną. Chciałem temu zaprzeczyć, ale jego polecenia nie mogłem zignorować. Moje ciało nie chciało się słuchać. Jego głos był jedyny któremu musiałem się podporządkować nawet jeżeli upokorzenie jakie odczuwałem miałoby mnie z tego tytułu zabić.
 Pablo wsunął twarz w zagłębienie mojej szyi i zaciągnął się mocno moim zapachem. Nic więcej. Oddychał spokojnie w moją szyje nie pozwalając mi się nawet ruszyć. Po kilku minutach poczułem straszliwy ból w lewym udzie. Mogłem ruszyć ciałem. Gorączka zaczęła powoli ustępować- podał mi zastrzyk.
 Leżąc pod nim wyciągnąłem delitanie rękę do góry i dotknąłem jego szyi. Drgnął, ale tylko tyle. Spojrzałem na pozostałych. Stali bądź siedzieli w bezpiecznej odległości.
 - Lano serio?- Zapytałem zaskoczony kiedy zobaczyłem jak siedział na krzesełku najbliżej nas. Na drugim postawił popcorn, butelkę coli oraz paczkę chusteczek nawilżanych.
 - Pornola na żywo jeszcze nie oglądałem, więc wiesz.- Powiedział obojętnie wzruszając ramionami i wpychając sobie do ust garść popcornu.
 Przyszykował się jak do seansu w sexkinie!
 - Głupi Dupek.- Mruknąłem. Ten zaśmiał się cicho.
 - Do usług. Dzisiaj trochę dłużej zajmie mu uspokojenie się jak widzę. Weźcie się w końcu bzyknijcie i spoarujcie to będzie po problemie.
 - Nigdy się z nim nie sparuje.- Syknąłem. Podskoczyłem przestraszony, kiedy koło mojego ucha usłyszałem głośne warknięcie.- Co warczysz?!
 - Dobra rada Młody.- Zaczął mój kuzyn. Spojrzałem na niego i klepnąłem Pablo delikatnie w tył głowy bo nie przestawał warczeć.- Mów takie rzeczy, iedy to on panuje nad swoim ciałem i ma głęboko w dupie zdanie swojej Alfy, bo w przeciwnym razie w złości i zazdrości serio cię gdzieś bzyknie na środku uliy i jakoś zerwie z ciebie tą obrożę, aby cię ugryźć.
 - Co ma do tego jego Alfa?
 - Jesteście tacy sami. Ty nie chcesz go, a on nie chce ciebie. Tylko, że jego alfa chce ciebie, a twoja Omega jego. Po prostu jak z dziećmi. Gdybyście tylko dopuścili do władzy swoje drugie ja już pierwszego dnia w kawiarni byście to zrobili. Mając gdzieś to, że inni patrza.

     ****
 O.K.
 Postanowiłem.
 Dogadałem się z moją Omegą. Przedyskutowaliśmy tą kwestię. Oboje. Szanując swoje zdanie i poglądy. Ona uszanowała moją niechęć do wszelkich Alf i wysłuchała co mam do powiedzenia. Ja wysłuchałem jej starając się spojrzeć przez jej różowo-lukrowy pryzmat na Pablo.
 Podsumowując.
 Pablo szanuje Omegi, nie narzuca im swojego zdania ani woli. Jest inny. Pomaga nam, a czasami ma przebłyski tego, że o nas dba.
 Myśląc o nim w tej kwestii kilka długich dni i nocy doszedłem do druzgocących wniosków.
 Tak samo jak moja Omega chcę Pablo. Chcę jego jak i jego Alfę. I nie, że moja Omega tego chce. To ja tego chcę! A najgorsze jest to, iż wiedziałem że i tak nie będę go mieć.
 Ponieważ jestem Omegą.
 A on najbardziej na świecie nie chcę się właśnie z żadną wiązać.


     *****


 Wiedziałem, że tym ruchem wywołam zamieszanie w jadalni, w której znajduje się ciotka z rodziną oraz znajomi Lano, którzy przyszli odbębnić z nim kilka zaległych projektów.
 Z początku każdy spojrzał na mnie tak normalnie, odpowiadając na moje powitanie i wrócili do swoich wcześniejszych czynności. Ale kiedy tylko zasiadłem do stołu coraz więcej osób zaczęło mi się przyglądać z niedowierzaniem
 Nie zdziwiłem się kiedy po chwili usłyszałem ostrzegawcze warczenie. Każdy odsunął się ode mnie momentalnie nie chcąc niepotrzebnie drażnić zaborczej natury Pablo. Widać było, że chłopak jest niezadowolony z faktu iż to znowu jego Alfa wzięła górę i postanowiła się odezwać.
 - Nora gdzie masz obrożę?- Zapytała moja kuzynka. Była zaskoczona Z resztą jak wszyscy o czym chwilę wcześniej wspomniałem. No i tylko ona miała na tyle odwagi aby zadać nurtujące wszystkich pytanie przy wtórze warczenia Pablo. Widać było, że chłopak ma problem z zapanowaniem nad swoją Alfą. Wzruszyłem ramionami. Za chwilę i tak mu przejdzie i będzie miał mnie głęboko gdzieś.
 - Zdjąłem.
 - Dlaczego?
 - A dlaczego by nie. Nawet jak jej nie mam żadna Alfa bez mojej zgody nie ma prawa mnie ruszyć.
 - Innofre.- Zagapiłem się na Pablo bo to on użył w ten osobliwy sposób mojego imienia.- W tej chwili idź z łaski swojej ubrać tą cholerną obrożę, bo jak nie to sam osobiście ci w tym pomogę nim się na ciebie rzucę.
 - Nie ty, a twoja Alfa. i tak w sumie mi to zwisaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!- Krzyknąłem, kiedy zostałem gwałtownie uniesiony do góry i zarzucony na ramię człowieka giganta. Bez słowa ruszył ze mną w stronę schodów.- Pablo! Postaw mnie do cholery jasnej! Masz mnie postawić ty.... ty.... ty.... zmutowana genetycznie brzozo!
 - Sam się o to prosiłeś. I nie krzycz.
 - Bo co? Już nawet nie mam prawa....
 - W tej kwestii nie!- Rzucił mnie na łóżko w moim pokoju i rozejrzał się po nim dokładnie. Wiedziałem czego szuka. Kiedy ją znalazł podszedł do mnie razem z obrożą w ręku.
 - Nie! Ja nie chcę!
 - Nie rozumiesz, że mogę Ci się stać coś złego. Że ja mogę Cię zaatakować?!
 - Może ja właśnie tego chcę?!- Krzyknąłem. Warknął i popchnął mnie na poduszki po czym usiadł na mnie okrakiem. Miał całe czerwone oczy. Z jego ust wystawał ostre kły. Wkurwił się na całego. Ale ja nie miałem zamiaru tak łatwo odpuścić. Broniłem się, kopałem, szczypałem, drapałem, ale nie miałem najmniejszych szans. Zapiął obrożę na mojej szyi i zostawiając swoje dłonie pochylił się delikatnie w moją stronę.
 - Wiem Mały, że chcesz. Od jakiś trzech miesięcy chcesz. Obiecuje, że to ja cię ugryzę i zostanę twój. Ale to jeszcze nie ten moment. Poczekaj do ukończenia szkoły. Po zakończeniu roku szkolnego pierwsza ruja jaką dostaniesz będzie momentem kiedy cię oznaczę. Dobrze?- Zapytał patrząc mi głęboko w oczy. Czekał cierpliwie. Wiedziałem, że przemawia teraz świadomy swoich słów Pablo mimo, że jego oczy w niektórych miejscach zmieniły barwę na czerwoną. Alfa czaiła się pod powierzchnią obserwując mnie uważnie. Jedyna Alfa której pragnąłem i która nie zrobi mi krzywdy.
 - Dobrze.- Odparłem cicho. Pochylił się nade mną i pocałował mnie delikatnie w czoło.
 - Dziękuje, że na mnie poczekasz, ale proszę Cię. Nie ściągaj tej cholernej obroży.


      ****


 Tak jak obiecał tak zrobił. W wakacje po zakończeniu roku szkolnego oznaczył mnie i uczynił swoim. Chociaż on mówił, że się mylę, bo to ja uczyniłem go swoim i to on należał do mnie.
 Poszliśmy na ten sam uniwerek, a kiedy obaj obroniliśmy swoje prace magisterskie Pablo dotrzymał kolejnego danego mi słowa i został moim mężem.
 Alfa nienawidząca Omegi.
 Omega nienawidzący Alfy.
 Z jednym wyjątkiem dla obu przypadków. Bo jak kochać to tylko jedno i na zawsze. Z własnego wyboru, a nie wyboru więzi i pragnień ciała. Jeżeli przetrzyma się pragnienia pozna się naprawdę danego człowieka. Wtedy pragnienia i więź to miły dodatek do prawdziwego uczucia.
 Tylko wtedy jest się naprawdę szczęśliwym.....



Koniec:)

***************************************************************************

I to tyle z naszej historii się wyklarowało. 
Zyczę wam miłego popołudnia i pozdrawiam serdecznie:)
Gizi03031

niedziela, 1 marca 2020

ODI ET AMO rozdział 3

Witam! Jak tam się czujecie z tym, że za 20 dni już będzie wiosna?
Ja to się szczerze nie mogę doczekać lata, ale mam nadzieje, że wiosna w tym roku będzie dla mnie bardziej łaskawa niż rok temu.
Zyczę miłego dnia i miłego czytania.
***************************************************
Ostatnie dwa tygodnie wakacjji zleciały mi bardzo szybko i w miare bezstresowo. Cieszyłem się z tego ogromnie, ponieważ zdawałem sobie sprawę z tego, że to w szkole będę narażany na wielkie pokłady strasu. Jak nic będę jedyną meską Omegą w tym instytucie zrzeszającym idiotów. Skąd to wiem? Ponieważ przez całe swoje życie spotkałem tylko jedną meską omegę. Jesteśmy żadkością. Prędzej spotka się żeńskie omegi.
 Fajnie, nie. Nie dość że Omega to jeszcze męska na dodatek. Lepiej być nie mogło. A stresu w szkole dołożą mi na pewno tłumy Alf. Już się dowiedziałem od LAno, że ta szkoła to jakiś ewenement bo ukrywa w sobie sporo Alf, średnią ilośc bet i mały odsetek Omeg. No i już zdążył niby przypadkiem powiedzieć, że nie mam co liczyć na znalezienie tam męskiej Omegi.
 Więc postanowiłem się tym nie przejmować i w spokoju spędzić ostatnie dni wakacji tak jakbym w miarę chciał. Zapoznałem się z rozkładem domu- KONIECZNOŚĆ!
 Zostałem zabrany przez kuzynkę i jej przyjaciółki na wielkie zakupy, na które wyciągnęła kase od rodziców ubolewając nad moją bogatą ((dla mnie tak dla niej nie koniecznie) garderobą- według niej KONIECZNOŚĆ!
 Do Lano przyszedł kolega Alfa (nniski, szczupły blondyn o twarzy cherubinka- więc wnioskuje, że to nie on dostał paralizatorem w zadek), który przywitał się ze mną z odległości dziesięciu metrów, pomachał mi i wciskając ręce w kieszenie rybaczek rozsiadł się na leżaku w ogródku obserując jak Lano tłumaczy mi instrukcje obsługi paralizatorów i gazu pieprzowego. Druga Alfa czasami dodała coś od siebie poprawiając moje błędy- to też była KONIECZNOŚĆ!
 Ciotka Nova doszła do wniosku, że musze się nauczyć chociaż podstaw samoobrony. Zrezygnowała, kiedy rozłożyłem na łopatki instruktora (Betę) oraz ją. Patrzyła na mnie jakoś tak dziwnie, jak na okaz w zoo, który został ostatnim przedstawicielem swojego gatunku i niewątpliwie czego go wymarcie, a ja tylko próbowałem unormowac swój oddech i złapać w końcu pożądny chaust powietrza do płuc. Musiałem jej później wytłumaczyć, że jeżeli nie mam rui to poradze sobie w większości przypadków z jedną Alfą- na tyle, aby od niej uciec. A dzięki zabawce od Lano moje szanse wzrastają.
 Ciotka Lina ustaliła Czerwony Dziennik. Wyliczyliśmy w nim, kiedy dostanę kolejnej rui. Powiedziała, że będzie wiarygodny dopiero przy trzeciej rui, kiedy będzie miała wgląd w to jak czesto i długo ona u mnie trwa.
 Dwa dni temu całą piątką udaliśmy się na zakupy do księgarni, sklepu obuwniczego, sportowego oraz z artykułami szkolnymi. Powiedziano, że jeżeli coś mi się spodoba mam krzyczeć. Milczałem ponieważ nic nie przykuło jakoś zbytnio mojej uwagi.
 Na sam koniec wędrówki przez sklepy spodobała mi się pichowa bluza z naszytymi na kaptur kocimi uszkami. Zerknąłem na nią kilka razy, ale kiedy dojrzałem jej cenę zrezygnowałem. Odwróciłem się z zamiarem ucieczki co zostało uniemożliwione przez kuzyna zastępującego mi drogę ewakuacji sprzed tego drogiego sklepu. Spojrzał na mnie, na bluzę, znowu na mnie po czym uśmiechnął się jak psychol. Nie ruszając mojego ciała złapał za materiał bluzy na moim ramieniu i mając gdzieś moje protesty zaciągnął mnie do sklepu. Rzucił mi cztery bluzy z tej samej kolekcji, ale w innych kolorach.
 - Idź przymierz.
 - Po co?- Burknąłem jak obrażone dziecko zaciskając mocniej palce na materiale ciuchów, które trzymałem. Chciałem się mu postawić, ale moja cholerna natura Omegi obawiała się sprzeciwienia Alfie. Chociaz tak bardzo mnie kusiło. Co by mi zrobił? Użyłby na mnie swojego drugiego głosu? Musiałby mi za to zapłacić. Uderzyłby mnie? Chyba bym go za to zabił w tym sklepie. Wiec jak mnie zmusi do przymierzenia tego?
 - Idź przymierz, bo powiem mamie, że spodobały ci się te różowe stringi z ostatniego sklepu, ale nie wiesz jak o nie poprosić.- Powiedział przebierając między wieszakami. Nawet na mnie nie spojrzał, a poczułem się jakby dał mi w twarz. Powiedział to normalnie, ale dobór słów sprawił, że poczułem się jakby użył swojego drugiego głosu.
 - Dupek.- Wyrwało mi się na głos. Byłem przekonany, że się na mnie zdenerwuje i tym razem serio mi się od niego oberwie, ale on się tylko zaśmiał. Nic więcej.
 - Do usług. Mama idzie.- Powiedział. Drgnąłem. Dupek gotowy będzie to powiedzieć, jeżeli się nie posłucham.
 - No już!- Krzyknąłem i schowałem się w przebieralni. Głupi Dupek się śmiał. Zasadze mu kiedyś kopa jak nikt nie będzie patrzył. Wcągnąłem na siebie ciepłą bluze i spojrzałem w lustro. Była długa, szeroka i puchowa.
 IDEALNA!
 - Pokarz się.- Puknał kilka razy w drzwi przymierzalni. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i wyszedłem do niego. Kontrola osobista polegała na tym, że ten dupek zmierzył mnie od góry do dołu i spowrotem po czym spojrzał na mnie i przekręcił głowę w bok.- Nie za duża?
 - Idealna.
 - Wyglądasz jakbyś miał na swobie worek.- Próbował postawić na swoim, ale tym razem wiedziałem, że mam rację i nie zamierzałem tak łatwo się poddawać. Skoro chce wydać kasę na bluze z tej kolekcji to bierzemy taką jaką JA uznam za idealną, a nie ON.
 - Jest idealna.
 - Jesteś pewien?
 - Znasz jakieś Omegi?- Zapytałem otulając się szczelniej bluzą. Spojrzałem na swój tyłek w lustrze wiedząc, że to zachcianka mojej drugiej natury. Mi przeważnie zwisa jak wygląda mój tyłek w ciuchach, to ona się piekli i denerwuje przez co często mam migrene i dla świętego spokoju zerkam tam gdzie ona chce. Nie zawszę. Prędzej żadziej niż cześciej ale nie nigdy.
 - Znam, ale jak już mówiłem żadnej męskiej.
 - Chodzą te twoje znajome Omegi w jakiś luźnych, ciepłych bluzach czy swetrach?- Zapytałem. Spojrzał na mnie jak na upośledzonego umysłowo.- Nie ciągle. Tylko tak sporadycznie kilka dni i znowu wracają do swojego perfekcyjnego wyglądu, który ma na celu wepchnięcie się do łóżka jakiejś biednej Alfie, która nie będzie mogła się powstrzymać i ją przeleci. Ah te biedne Alfy co one z nami mają.- Dodałem sarkastycznie. Warknął ostrzegawczo odwieszając jakąś bluzkę na miejsce. Odsunąłem się delikatnie. Kilka osób zapatrzyło się na nas.
 - Noooo, znam.... - Nic więcej nie powiedział. Chyba się obraził, ze to co przed chwilą powiedziałem. Oceniając tak wszystkie Alfy oceniłem tak też jego. A wiem, że on i Aleta szukają swoich przeznaczonych i starają się z całych sił nie skrzywdzić żadnej Omegi oraz nie ruszają ich. Nie chodzą, ani nie spotykają się z nikim.
 - Są wtedy po rui. Przez kilka dni po niej jest nam zimni. Ogrzewamy się ciuchami. Ucz się takich rzeczy. Tego w szkole ci nie powiedzą, a mogą ci ułatwić życie z twoją przeznaczoną lub przeznaczonym. O ile to będzie Omega.- Podrapałem się po skroni.- No więc... tego... no to tu- wskazałem na bluzę- jest idealne.- Dodałem. Drgnąłem, kiedy złapał za dolny róg bluzy i pomacał go.
 - Ciepłe. Idealne.- Dodał i cofnął się kilka kroków.- Jeszcze coś ci się podoba?
 - Nie. Tylko to.- Powiedziałem zamykając się w przymierzalni. Po chwili stałem koło niego z jedną z czterech bluz, które mi wybrał. Wyciągnął rękę po pozostaałe trzy. Już się przyzwyczaiłem, że ten chłopak jest po prostu tak wychowany. Byłem pewien, że chce je odwiesić na miejsce. Jakie wielkie było moje zaskoczenie, kiedy ruszył z nimi do kasy. Stałem oniemiały na środku sklepu nie mogąc ogarnąć co on właśnie wyprawiał.
 - Idziesz?
 - Po co kupiłeś wszystkie cztery?- Zapytałem piskliwie. Przecież za tą kase jaką on na to wydał śmiało mógłbym kupić nowy telefon!
 - Mówisz, że chcesz jeszcze cztery? Spoko.- Nim zdążył chociaż drgnąć wypchnałem go ze sklepu. Śmiał się głosno.
 - Serio jesteś Głupi Dupek.- Warknąłem. Zaśmiał się jeszcze głośniej. Prychnąłem pod nosem. Ja go obrażam a ten się cieszy jak szczebraty na widok suchara. Musze się zapytać ciotki czy jej dzieci byly badane pscyhiatrycznie. Jak nie to może pora w końcu o tym pomyśleć.
 - Idziemy.
 - Gdzie?- Już się bałem co on takiego wymyślił.
 - Na lody.- Odparł. Rozejrzałem się. Byliśmy sami. Chciałem mu zabrać torby z zakupami, ale tylko na mnie spojrzał i prychnął jak obrażony kot. Wychowana Alfa. Zapomniałem.
 - Gdzie reszta?
 - Doszły do wniosku, że zabranie cię tak szybko do kosmetyczki to przesada. Mamy się szwendać po centrum, aż nie skończą.
 - Do kosmetyczki?
 - One jako kobiety o siebie dbają, a ty jako Omega....
 - Nie spuszczam się nad swoim wyglądem, jak z resztą widać.
 - Dwa duże lody z posypka i sosem owocowym.- Powiedzial stojąc w kawiarni. Stałem koło niego. Rozejrzał się po wnętrzu kawiarni jakby czegoś szukał po czym wzruszył ramionami i spojrzał znowu na osobę przyjmującą zamówienie.- I bez dbania o siebie jesteś ładny.- Dodał od niechcenia. Zachwiałem się mało co nie wgniatając go w ekspedietnkę, która zachichotała na widok mojej twarzy. Mogłem się założyć, że była czerwona. Było mi gorąco więc musiała być czerwona (moja twarz! Nie ekspedientka).
 - Zdurniałeś do reszty.- Powiedziałem speszony. Zaśmiał się tylko i wziął w ręce dwa ogromne puchary z lodami. Ruszyłem za nim dotykając ukradkiem swoich policzków. Były gorace. Głupek!
 - Siadaj. Jedz. Nie marudź.- Trzy polecenia. Miałem ochotę pokazać mu język, ale i tak nie zobaczyłby go przez moją maskę. Zmarszczyłem nos co poskutkowało zmarszczeniem czoła oraz przymrużeniem oczu. Spojrzał na mnie i wiedział o co mi chodzi. Pokazał palcem na miejsce naprzeciwko siebie. Wypuszczając teatralnie powietrze z płuc usiadłem naprzeciwko niego i ściągając maseczkę odłożyłem ją obok prawej ręki. Lano podsunał mi pod nos jeden z pucharków z lodami i zabrał się za pałaszowanie swojego. Postanowiłem do niego dołączyć. Słodko-kwaśny smak rozlał się po moim języku, kiedy tylko spróbowałem pierwszej porcji lodów.
 Kiedy zostało mi tylko kilka łyżeczek do końca (całe lody zjedliśmy w ciszy) Lano rzucił mi na głowę swoją bluzę. Spojrzałem na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi. Nie patrzył na mnie. Siedział napięty. Zaciskał dłonie w pięści. Jego oczy przybraly delikatny odcień czerwieni. Jego Alfa czaiła się tuż pod powierzchnią. Przełknąłem głośno ślinę. Co go zdenerwowało?
 - Ubierz.- Byl zdenerwowany. Jego głos mnie w tym jeszcze bardziej utwierdził. Postanowiłem się tym za bardzo nie interesować. Jeżeli do tej pory nie rzucił się na mnie z pazurami to oznaka, że nie ja go zdenerwowałem więc nic mi nie będzie. Wzruszając delikatnie ramionami naciągnąłem na siebie jego bluzę zostawiając kaptur na głowie (kiedy chciałem go ściągnąć warknął cicho. Wiedziałem, że to do mnie). Podciągnąłem delikatnie za długie rękawy i sięgnąlem po łyżeczkę aby skończyć swoje lody.
 - Kogo ja tu widzę?- Usłyszałem nieprzyjemny głos za sobą. Odwróciłem się delikatnie w stronę tego głosu. Za mną stało czterech chłopaków ubranych w czarne znoszone ciuchy, ciężkie buty. Cała czwórka z mniejszą lub większa ilością włosów na głowie. Alfy! Byłem otoczony Alfami! Cicho przełknąłem ostatnią łyżeczkę lodów i spojrzałem na swojego kuzyna. Drgnąłem. Patrzył na mnie. Kiedy zorientował się że zerkam w jego stronę przeniósł chłodne spojrzenie na nieznanych mi przybyszy.
 Wiedziałem, że moje feromony podskoczą gwałtownie w górę. Cztery nieznane Alfy to dużo. Lano ponownie na mnie spojrzał. Wyczuł moj zapach. Teraz już wiem po co dał mi swoją bluzę. Ale nieoznaczona Omega nie da rady idealnie ukryć swojego zapachu. Jak nic czuć mnie już w całym centrum.
 - Kogoś kogo uwagi nie jesteś wart.- Odparł mój kuzyn cedząc te słowa przez zaciśnięte zęby.
 - Wyrwałeś sobie Omegę Enlano?- Zapytał ten sam chłopak co wcześniej. Okazało się, że to ten całkowicie pozbawiony włosów. Najbrzydszy i największy z nich wszystkich.
 - Wyrwać to ty możesz za chwilę w dziób jeżeli stąd nie pójdziesz.
 - Powiedziałem ci ostatnio co się spotka po tym co zrobileś?- Zapytał i usiadł obok mnie. Lano zaczał warczeć wypuszczając z siebie ostrzegawcze feromony. Spiąłem się cały. Ten chłopak wcale, a to wcale mi się nie podoba. Tym bardziej, że znana mi Alfa zaczeła przy nim zachowywać się jak przy wrogu.
 - Ja chyba też się jasno wyraziłem. Spieprzaj stąd.- Warknął moj kuzyn. Miał całkowicie czerwone oczy. Nie rozumiałem o co im chodziło. Chciałem już iść do domu. Z dala od miejsca przepełnionego warczącymi na siebie Alfami.
 - Może twoja Omega za to zapłaci?- Zapytał obejmując mnie ramieniem w talii. Zrobiłem to przypadkowo! Serio!
 Szarpnąłem swoim ciałem do przodu machając gwałtownie rękę do tyłu. Uderzyłem łokciem w coś twardego. Wiedziałem o co. Obca Alfa warknęła zdenerwowana i wyskoczyła do mnie z łapami. Jezu! Już po mnie!
 Jej ręka zatrzymała się przed moją twarzą. Myślałem, że to Lano go powstrzymał, ale kiedy zauważyłem jego obie ręce zgniatające kant stołu zrozumiałem, że to nie on.
 Odwróciłem powoli głowę w stronę zamieszania, aby zobaczyć kto interweniował. Pracownik kawiarni. Barista. Nie widziałem go przy składaniu zamówienia. Pewnie był na przerwie. Koleś miał ponad dwa metry wzrostu i szerokie bary. Białe włosy zgolone po bokach postawione delikatnie do góry na żel albo inne ustrojstwo które utrzyma je w pionie. Zielone oczy okalane gęstymi rzęsami. Cienkie, nastroszone brwii. Duże usta. Na nosie delikatna blizna. Mocny piżmowy zapach.
 Alfa....
 Kolejna!
 Kolejna Obca Alfa spojrzała w moim kierunku tylko przez chwilę. W tym krótkim momencie jej oczy stały się wściekle czerwone, a z gardła wydobył się głośny warkot, na dźwięk którego nie tylko ja podskoczyłem.
 Wystarczyła chwila, aby moim ciałem zawładnął silny ogień. Zrobiło mi się gorąco i słabo jednocześnie. Dolne partie brzucha zaatakował silny ból zginający mnie w pół. Zakryłem usta, aby nie jęknąć z rozpaczy na środku kawiarni. I tak już większego wstydu sobie nie mogłem narobić.
 W kawiarni otoczony Alfami dostałem gwałtownej gorączki. Zaczeła się moja ruja.
 Pierwszy raz od kiedy dostałem ją po raz pierwszy usłyszałem w głowie piszczący głosik, który radował się jak opętany.
 To nasza Alfa! Nasz przeznaczony! W końcu go znaleźliśmy.
***
 Od tamtego wydarzenia minęły dwa tygodnie. To bez wątpienia była moja najgorsza ruja. Skończyła się raptem dwa dni temu. Ciotka nie pozwoliła mi wrócić do szkoły. Mam do niej pójść dopiero za tydzień. Muszę nadrobić całe zaległości. Wiedziałem, że Lano uzupełniał za mnie zaszyty na tyle na ile pozwalał mu na to czas.
 Musiałem się ogarnąć.
 Pozbierać myśli.
 Odzyskać szacunek go samego siebie. Nie mogłem uwierzyć, że dostałem rui na środku kawiarni otoczony Alfami, tylko dlatego, że mojej wewnętrznej Omedze coś się uroiło o jakimś pierdolonym przeznaczonym oraz coś tam chrzaniła, że obca Alfa jest nasza Alfą.
 Wtulony w ramię kuzyna błagałem go płaczliwie, aby zabrał mnie do domu. Sprawiało mi to fizyczny i psychiczny ból. Nie wiedziałem czy mi pomoże czy mnie zostawi, albo zabawi się mną razem z resztą. Po tym jak wytłumaczył coś wielkiej warczącej Alfie wyniósł mnie z kawiarni. Ciotki z kuzynką już do nas biegły. Zabrali mnie do domu. Ukryli w pokoju. Podali supresanty, które nie zadziałały. Wniosek był jeden. Pojawił się Alfa, którego pragnęło moje ciało.
 Wybije to wszystkim z głowy. Nie będę niczyją własnością! Nie ma szans! Żadna Alfa mnie nie zdominuje! Nie dam się ugryźć!
***
 Od powrotu do szkoły minęły już trzy miesiące. I trzy ruje. Mój organizm oraz wewnętrzna Omega pragnęły połączenia z Alfą, dlatego tak świrowały i zwiększyła się ilość oraz częstotliwość moich gorączek. Ciało i Omega wariowały nie słuchając rozumu i serca za każdym razem, kiedy widziały przeklętą Alfę. A widziały często.
 Okazało się, że ten wielkolud chodzi ze mną do klasy. Przyjaźni się z Lano i to on dostał paralizatorem w tyłek od mojego kuzyna.
 Pablo Marimo!
 Najlepszy przyjaciel mojego kuzyna jak już wspomniałem. Druga Alfa w jego rodzinie. Podobno wszyscy pozostali to Omegi (całkowito przeciwieństwo mojej rodziny). Chłopak przywykł do Omeg, ich zapachu oraz zachowania.
 Może o nie dbać, troszczyć się i chronić co z resztą robi, ale jak to powiedział Lano jego kolega nigdy nie zwiąże się z żadną Omegą. Bo nie ma zamiaru męczyć się z Omegami do końca życia.
 Ja Omega nienawidząca Alf.
 On Alfa nienawidzący Omegi.
 Matka fortuna zimna suka z wisielczym humorem postanowiła nas ze sobą połączyć! Jakbyśmy bez tego nie mieli trudnego życia
***
 W szkole rozniosło się to co mnie spotkało dwa lata temu. Nie wiem kto i skąd się o tym dowiedział, ale kategorycznie nie miał prawa komukolwiek o tym mówić.
 Informacja ta dotarła również do domu. Wcześniej myślano, że blizny na mojej twarzy to wynik jakiejś bójki, gdzie postawiłem się jakiejś Alfie i nie zdążyłem uciec. Nic bardziej mylnego.
 Blizny owszem są oznaką buntu i bronienia swoich racji, ale chyba każdy by się zbuntował i zaczął bronić.
 Bo skoro i tak pobity nie miałem szans się obronić i zostałem zgwałcony w dzień swojej pierwszej rui tak nie miałem zamiaru słuchać rozkazu Alfy, kiedy chciała dostępu do mojej szyi. Zażądała zdjęcia obroży. Nie zgodziłem się. Postawiłem się. A owa Alfa w złości mnie oszpeciła.
 Oczywiście ciotka, która się mną wtedy opiekowała nie pozwoliła tego zgłosić na policję i jeszcze powiedziała, że się o to prosiłem. Bo gdybym nie był głupią, słabą Omegą to przecież nic takiego by się nie stało.
 Wiec jakim cudem będąc na drugim końcu kraju od tamtego miejsca, ktoś się o tym dowiedział i rozpowiedział to w mojej nowej szkole?
 Ciotka serio myślała, że to głupie plotki. Musiałem jej powiedzieć, że to najgorsza prawda. Bolesna ale prawdziwa i jedyna. Słowa długo nie chciały przejść mi przez gardło, ale w końcu mi się to udało.
 Po tym ciotka zniknęła z domu na tydzień, a ja nadal byłem narażony na szydercze komentarze uczniów na mój temat. Że niby związałem się z jakąś cudowną Alfą, ale że byłem puszczalski to mnie ukarał. W końcu żadna Alfa nie będzie chciała się związać z puszczalską Omegą. Uratował innych.
 Słuchałem takich jak i wiele innych dziwnych historii.
 Nawet nie chciało mi się tłumaczyć. Bo po co? Jak i tak dla wszystkich to ja będę tym winnym. A skoro jestem winny to serio musiałem się dopuścić wszystkich złych czynów o które jestem oskarżany i przez które w przeszłości zostałem ukarany. Istna kpina!
 Sprawiedliwość ludzi, społeczeństwa i otoczenia!
 Obiecałem sobie, że dorwę tego dupka, który to powiedział i wtedy go zabije.
 No właśnie....
 Co do Dupka....
 Gdzie jest MÓJ DUPEK IDIOTA?!
 Rozejrzałem się po dziedzińcu szkoły próbując go znaleźć. Nie widziałem go w tłumie ludzi, ale za to ktoś dojrzał mnie. Ja niestety się spóźniałem. Przede mną stała Alfa z kawiarni, którą strzeliłem w nos.
 Alfa z mojej klasy aby było zabawniej.
 Gościu nazywał się Ispep.
 Nie wiem co Ci rodzice mają z tymi głupimi imionami? Musze sprawdzić czy w momencie, kiedy mój rocznik przychodził na świat państwo nie dawało jakiejś nagrody dla tych rodziców, którzy w najbardziej debilny sposób nazwą swoje dzieci. Tak musiało być, ale chyba żadne się do tego nie przyzna.
 Dziwni jacyś.
 No ale tak zapomniałem, że przede mną stoi wielka i szanowna Alfa, dlatego nie powinienem go ignorować co miałem z początku zamiar robić do przyjścia Dupka Idioty, ale wole jednak mieć tą Alfę na oku.
 Spojrzałem na niego jak na przedstawiciela gorszego gatunku.
 - Czekasz na kolejnego klienta, Omego?- Zapytał drwiąco.
 - Całe szczęście to nie taka nic nie warta Alfa jak ty.- Prychnąłem. Rozejrzałem się dyskretnie dookoła, ale nigdzie nie widziałem mojego kuzyna. Ten też zarobi kopa za spóźnianie się na umówione wcześniej miejsce i czas.
 Serio go kopnę!
 Mówił, że bez niego mam się nie ruszać ze szkoły. Musiałem czekać dodatkową godzinę, aż skończą się jego zajęcia dla Alf, a on ma jeszcze czelność się spóźniać. Od dzwonka minęło AŻ pięć minut. A on się spóźnia.
 Ten to ma tupet.
 - Suko powinnaś jeszcze dopłacić, aby móc być dotkniętym przez kogoś tak cudownego jak ja.- syknął mi prosto w twarz. Odsunąłem się na bezpieczną odległość.
 - Po pierwsze to się odsuń. Po drugie kijem bym cię nie dotknął. Po trzecie umyj zęby w końcu bo...- syknąłem łapiąc się za pulsujący tępym bólem policzek, który ten dupek miał czelność uderzyć. Nie byłbym sobą gdybym mu nie oddał. Mając w oczach łzy bólu skoczyłem mu do gardła (dosłownie), oplatając go nogami w pasie, zacisnąłem mocno ręce na jego włosach. Odchyliłem mu z całych sił głowę w bok i wgryzłem się w nią (szyję) mocno.
 Ten krzyknął z bólu i próbował mnie zrzucić, ale przyczepiłem się do niego jeszcze mocniej, ściskając zęby tak, że bolała szczęka. Poczułem ból w okolicy żeber, kiedy ten burak mnie walnął. Serio miał tupet, aby walnąć mnie z pięści. Kiedy miałem zamiar przenieść się z zębami na jego twarz zostałem ściągnięty z niego i zawisłem nogami nad ziemią chociaż czułem ramiona oplatające mnie w tali. Ramiona, które unosiły mnie nad ziemią.
 Zamachałem nogami próbując sięgnąć tego łysego śmiecia.
 - ZABIJE CIĘ!- Krzyknąłem próbując się uwolnić
 - ZAMKNIJ RYJ OMEGO!- Łysy użył na mnie głosu Alfy. Zrobiło mi się niedobrze. Pokręciłem przecząco głową po czym spojrzałem na niego z istną furią w oczach.
 - No i teraz jesteś trupem śmieciu! Żadna Alfa nie będzie mi rozkazywać! Żadna Alfa nie będzie mnie dotykać! I na pewno żadna pierdolona Alfa nie będzie mnie gryźć. Ja gryzę!- Rzucałem się jak przysłowiowa pchła na grzebieniu. Komicznie to musiało wyglądać, kiedy byłem przytrzymywany przez obcą Alfę.
 TO NIE JEST OBCA ALFA!

 Znowu ten irytujący głos. O co mu znowu chodziło?

 NIE CZUJESZ? TO PRZECIEŻ NASZA ALFA. TRZYMA NAS W RAMIONACH. NASZA ALFA NAS BRONI! ONA NAS CHCE!

 Pojebało Cię kretynko do reszty. Dotyka nas mimo tego, że się na to nie zgadzamy. Broni tego idiotę przed nami, a to różnica. Weź się ogarnij.
 Nie chcemy jej!

 CHCEMY!

 Nie, nie chcemy!

 MYLISZ SIĘ! CHCEMY!

 Nie chcemy i nie potrzebujemy.

 - Nore uspokój się.- A któż to wyrósł przed moimi oczyma? Mój spóźnialski, pożal się Boże kuzyn....
 - Podjedź.- Poprosiłem cicho. Zrobił tak stając przede mną. Będąc ciągle przytrzymywanym w taki sposób przez tego wielkoluda wykręciłem biodra i zasadziłem kuzynowi mocnego kopa w lewy pośladek.
 - Za co?- Pisnął i odskoczył łapiąc się za bolące miejsce.
 - Za co?! Za co?! Gdybyś się nie spóźnił nie musiałbym się użerać z tym bezmózgiem! Już więcej nie będę na ciebie czekać. Pablo puść mnie.- Zażądałem. Jego uścisk nie zelżał. Jego ręce wręcz przeciwnie mocniej owinęły się dookoła mnie. Zbliżył się jeszcze bardziej przywierając do mnie torsem.
 - Nie.- Powiedział chłopak przez zaciśnięte zęby.
 - Co? Co ty chrzanisz. Masz mnie puścić!
 - NIE.- Stanowczy głos. Nie głos Alfy, ale jednak stanowczy.
 - Słuchaj no...
 - Nore poczekaj chwilę. Daj mu się uspokoić.- Wyjaśnił mój kuzyn. Spojrzałem na niego czując oddech Pablo na mojej szyi.- Pozwól mu zapanować nad Alfą, bo jak nie to rozerwie gardło tego idioty, a ciebie weźmie tu przy wszystkich i oznaczy jako swojego, aby nikt więcej Cię już nie ruszał. Więc daj mu się uspokoić. Dobra?- Zapytał błagalnie pozbywając się Ispepa. Odczekałem chwilę. Nie chciałem być tutaj wzięty, ani oznaczony więc postanowiłem poczekać.
 - Możesz mnie chociaż postawić?- Zapytałem cicho wiedząc, że Pablo mnie usłyszy.- Wyglądam jak dziecko.- Dodałem. Przez chwilę nic się nie działo po czym moje stopy dotknęły chodnika, a ja poczułem na sobie ciężar jego ciała.
 Zagapiłem się na mojego kuzyna, który właśnie klikał nam zdjęcia.
 Jak nic pozbędę się tego aparatu!
 I telefonu!
 I jego też!
 Bezwiednie położyłem swoją dłoń na przedramieniu Alfy-przylepy i głaskałem ją po niej próbując chociaż trochę przyspieszyć proces jego uspokajania. Zajęło to wieczność, ale w końcu się wyprostował. Wziął kilka głębokich oddechów i z głośnym wydechem opuścił ramiona robiąc krok w tył. Mogłem się odwrócić. Spojrzałem na niego. Nadal miał lekko czerwone oczy.
 - Sorry.- Mruknął zmieszany.
 - Uspokoiłeś się?- Zapytałem cicho. Po co? Nie miałem pojęcia.
 - Powiedzmy. Czego chciał ten dupek?- Miałem wrażenie, że w jego pytaniu kryło się drugie dno. Spojrzałem na niego.
 - Pytał się o moich klientów i cennik.- Odparłem wzruszając obojętnie ramionami. Usłyszałem jak z ust obu Alf wydobywa się głośne warczenie. Odsunąłem się profilaktycznie w tył. W końcu Alfy są nieprzewidywalne. Lepiej dmuchać na zimne. I nie wchodzić im w drogę kiedy mają zamiar sobie bezsensownie powarczeć.

*************************************************
Ok to tyle na dzisiaj.
Za tydzień wstawie ostatni rozdział. Nie wiem kiedy znowu coś napisze i dodam. Ale będziecie pierwsi, którzy się o tym dowiedzą:)
Pozdrawiam:)
Gizi03031