niedziela, 24 września 2017

Fallen- rozdział 1

Hejka.
Zapraszam na pierwszy rozdział Fallen:)
*************************
Usiadłem gwałtownie na krześle oddychając ciężko. Znowu ten sam sen. Powracający do mnie kilka razy w miesiącu. Wiedziałem, że wróci, wiedziałem nawet KIEDY wróci, a jednak nie potrafiłem zapanować nad swoim ciałem kiedy ponownie i ponownie jak w zepsutym odtwarzaczu wideo ktoś puszczał film w mojej głowie. Na okrągło, ciągle te same sceny i słowa. Minęły prawie trzy lata, a ja ciągle z tym walczyłem.
- Obudziłeś się już?- Usłyszałem koło siebie kobiecy głos. Chociaż kobiecy to tutaj duże pomówienie. Po prostu głos kumpeli z klasy. Nowej kumpeli. Z nowej klasy. Liceum. Trzeciej. Normalna (w miarę) kumpela. Którą lubiłem i której nie chciałem przemeblować twarzy za głupie odzywki. Nawet jak głupio prawiła lubiłem spędzać z nią czas. Odprężałem się przy niej. Wiedziała kiedy milczeć, a kiedy mówić. No i znała moje prawdziwe oblicze. I się nie bała. Nawet mnie wyśmiała jak zobaczyła moje zdjęcia z gimnazjum, mówiąc na mnie słodziaśny punk.
Przeciągnąłem rękoma po twarzy jęcząc w nie cicho.
- Taaa…. Długo spałem?
- Praktycznie całą przerwę śniadaniową. W domu się nie wyspałeś?- Zapytała podając mi mój zeszyt, który pożyczyła ode mnie na początku przerwy. Uśmiechnąłem się krzywo.
- Nie jest tak źle. Siedziałem do późna ucząc się na sprawdzian.- Prychnąłem cicho pod nosem. Dziewczyna odgarnęła palcami swoje króciutkie rude włosy do tyłu i zaśmiała się głośno.
- I po co się uczyłeś skoro nie było sprawdzianu?
- To, że ty żyłaś nadzieją, że go nie będzie nie znaczy, że i ja tak mam.
- Ja się wyspałam.- Odgryzła się pokazując mi język. Zaśmiałem się cicho pod nosem. Tatiana była jedyną osobą w klasie która ze mną rozmawiała. Chociaż stwierdzenie „w klasie” było dużym niedomówieniem, ponieważ ona była jedyną osobą w szkole, która ze mną gadała wtedy kiedy nie musiała. Głupie uczucie. Jest się znanym w całej budzie, a gadać tylko z jedną osobą.- Facet od matmy pytał się czy coś ci się stało.- Dodała grzebiąc w swoim telefonie. Uniosłem do góry prawą brew.
- Kiedy?
- Przyszedł do klasy w połowie twojej drzemki.- Rzuciła. Wyprostowałem się jak struna
i wlepiłem w nią uważnie spojrzenie. Jeżeli w domu dowiedzą się, że spałem… Zerknęła na mnie ukradkiem i ponownie spojrzała na ekran telefonu uśmiechając się delikatnie.- Spokojnie. Powiedziałam mu, że bolała cię głowa i odpoczywasz, a nie chcesz iść do pielęgniarki bo będzie chciała ci dać jakieś leki, a ty nie bierzesz żadnych tabletek. 
- Mówił czego chciał??
- Podobno chciał abyś oprowadził po szkole jakiegoś nowego ucznia, który od dzisiaj będzie się u nas uczył, ale stwierdził, że nie będzie ci przerywał drzemki i poprosi o to kogoś innego z Rady.
- Nowy uczeń? Po przerwie śniadaniowej??
- Ja tu tylko sprzątam.- Uniosła ręce pokazując, że to nie jej wina po czym odłożyła na chwilę telefon na swoje szczupłe nogi.- Nie pytaj mnie o takie rzeczy.- Powiedziała i zagapiła się na grupkę chłopaków z naszej klasy, którzy wygłupiali się kilka ławek przed nami. Sportowy i wyluzowany typ chłopaków, tak bym ich nazwał. Nie gadaliśmy ze sobą, no bo przecież nikt nie chciał gadać
z członkiem Rady, ale nie przeszkadzali mi. Niczym nie podpadli. Byli dla mnie neutralni. Wiedziałem, że jeden z nich podobał się Tatianie. Wiedziałem nawet który. Ten, co właśnie odsłaniał z jakiegoś powodu swój nawet dobrze umięśniony brzuch. Przeciągnąłem delikatnie koniuszkiem języka po swoich wargach. Sam lubiłem popatrzeć na dobrze umięśnionych facetów, ale nie wykonywałem w ich kierunku żadnego ruchu. W końcu nieszczęśliwie zakochany od dwóch lat gej-prawiczek nie będzie miał na tyle jaj aby spróbować czegoś z kimś do kogo nic nie czuje. Nie wiem? Może inni by próbowali, ale nie ja. Wiem- dziwny jestem. Puknąłem ją delikatnie w ramię kiedy za długo się na nich zagapiła. Wróciła ze swojego świata marzeń i spojrzała na mnie nie rozumiejąc o co mi chodzi.
- Ślina ci cieknie po brodzie.- Powiedziałem żartobliwie. Wytarł pospiesznie brodę lewą ręką. Zaśmiałem się cicho. Walnęła mnie mocno w ramię.
- Głupek!- Zawołała. Zaśmiałem się głośniej. W klasie momentalnie zapanowała cisza. Miałem to aktualnie gdzieś. Wiedziałem, że ich szok za chwilę przejdzie i już niedługo przestaną się interesować tym „Małomównym, ponurym kujonem z Rady” który pierwszy raz chyba zaśmiał się
w ich towarzystwie.
- A teraz się rumienisz.- Dodałem. Rzuciła się na mnie ze swoimi piąstkami. Bez trudu przytrzymałem jej nadgarstki tuż przy swojej twarzy.- No już, już. Spokojnie. Już ci nie dokuczam.
- Kłamiesz! Zawsze to robisz!- Fuknęła oburzona siadając na mojej ławce.
- Zejdź z ławki.- Poprosiłem ją spokojnie. Spojrzała na mnie i prychając oburzona odwróciła głowę w bok.
- Chyba śnisz.- Burknęła pod nosem. Uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Jasne różowe w czarne kotki.- Mruknąłem cicho pod nosem. Spojrzała na mnie gwałtownie po czym pospiesznie zeszła z ławki i poprawiła dokładnie przykrótką spódniczkę.
- Zboczeniec.- Warknęła uderzając mnie kantem ręki w czoło. Skrzywiłem się. To zabolało.
- A wiesz, że kobieta patrząca się na mięśnie mężczyzny jest tak samo odbierana jak mężczyzna gapiący się na tyłek kobiety. Podobne sytuacje. Mięśniowy zboczeńcu.-Odgryzłem się jej. W ostatniej chwili uchyliłem się przed jej piórnikiem.
- Ty…. Ty…. Ty…
- Bo się zapowietrzysz.- Upomniałem ją, a ona znowu rzuciła się na mnie z pięściami, w tej samej chwili, co zadzwonił dzwonek. Kiedy tylko denerwujące urządzenie przestało się drzeć do klasy zajrzał nauczyciel od Angielskiego. Nie przepadałem za tym kolesiem. Skrzywiłem się delikatnie, starając się ponownie przybrać maskę obojętności. Belfer od razu spojrzał na mnie i kiwnął w moją stronę głową. Znak, że mam do niego podejść.
- Tatiana wystarczy.- Powiedziałem cicho. Odsunęła się i spojrzała w stronę drzwi. Jej skrzywienie i niechęć do nauczyciela nie była aż tak dobrze ukryta jak moja. Wszyscy w klasie wiedzieli, że ta mała, ruda wariatka nienawidziła tego kolesia. Bez słowa przeszedłem przez klasę
i wyszedłem na korytarz. Po zamknięciu drzwi spojrzałem wyczekująco na nauczyciela
- Znowu zadajesz się z tą głupią dziewuchą.
- Z całym szacunkiem proszę pana wcale nie uważam, że Tatiana jest głupią dziewuchą.- Upomniałem delikatnie nauczyciela.
- W porównaniu do ciebie mam wgląd w jej oceny, więc….
- Jeszcze raz z całym szacunkiem. Jako członek Rady mam taki sam wgląd w jej oceny jak
i pan i na dodatek znam ją na stopie prywatnej, więc wiem jakim typem człowieka ona jest.
- Wiele razy ci powtarzałem, że ktoś taki jak ty nie powinien się z nią zadawać tylko dlatego, że….
- A ja wiele razy powtarzałem wszystkim nauczycielom, że będę zadawał się z kim chcę,
a moje oceny i tak na tym nie ucierpią.- Powiedziałem chłodno. Nauczyciel zrobił się cały czerwony na twarzy.
- Fabio czyś ty…
- Możecie swoją jebaną kłótnie kochanków zostawić na później?- Warknął ktoś, kto stał za nauczycielem opierając się lewą nogą oraz plecami o ścianę. Spojrzałem w tamtym kierunku. Patrzyłem na średniego wzrostu chłopaka z filetowymi włosami sięgającymi mu ramion. Włosy po lewej stronie były wygolone odsłaniając ucho pełne kolczyków. Nawet w jego wardze znajdował się jeden kolczyk. Mundurek ewidentnie założony w sposób niewłaściwy uwidaczniał trochę jego wyćwiczone ciało. Prawą rękę miał owiniętą bandażem.
Zaczerpnąłem głośno powietrza.
Wiedziałem, że pojawienie się kogoś takiego w szkole będzie dla mnie kłopotem. A kłopot ten okazał się być katastrofą naturalną, kiedy dowiedziałem się, że chłopak zwany Eighto od dnia dzisiejszego został naszym nowym kolegą w klasie.
 *******************************************
Krótkie mi coś te rozdziały wychodzą;/
eh... a zresztą....
Pozdrawiam i do poczytania za tydzień Gizi3031;*

niedziela, 17 września 2017

PROLOG- Fallen

Nie wiem jak wy, ale mam takie blogi, do których uwielbiam wręcz wracać. Historie, które chwyciły mnie za serce i dość często wyciągały mnie z dołka oraz poprawiały mi humor. Mam takich swoich "autorów" internetowych, których mam przeczytane praktycznie wszystkie opowiadania jakie są dostępne na internecie i jakie udało mi się znaleźć pod ich nickami.
Są to blogi, które są aktualizowane co tydzień jak i takie, które od dobrych dziesięciu lat nie były odwiedzane przez prawowitych autorów. Opowiadania, które mimo dużej ilości tekstu czytałam w jeden wieczór, albo takie, które odbierały mi chęć czytania.
Kiedyś dość długo namawiano mnie na przeczytanie jednego opowiadania. Zawsze znalazłam jakiś pretekst aby z niego zrezygnować. A to wystrój bloga mi nie pasował. A to sam jego tytuł. Nie pasowało mi to i owo, aż doszłam do momentu, że nie miałam czego czytać z tych "zaplanowanych" przeze mnie do przeczytania opowiadań aż usiadłam przed komputerem i wręcz zmusiłam się do przeczytania tego opowiadania. Nim się obejrzałam zegar wskazywał trzecią rano, a ja czytałam ostatni rozdział śmiejąc się i zachwycając nim w poduszkę, aby nie pobudzić innych domowników.
Ostatnio idąc swoim starym nawykiem chciałam wrócić po raz setny do dlatego opowiadania. Poprawić sobie humor. Pocieszyć się.
I wtedy pojawił się mały problem...
Blog ten został usunięty!!;(
Nie ma nigdzie tego opowiadania.
Sama prowadzę już trzeci blog i czasami (częściej niż rzadziej) nie jestem zadowolona z tego co piszę, ale jakoś nie wzięło mnie na to aby usuwać te blogi. Nawet jeżeli kiedyś przestane pisać nie mam zamiaru ich usuwać. Nie wiem kto je czyta i czy w ogóle ktos je czyta, ale nie chciałabym odbierać komuś radości z czytania moich opowiadań (chociaż wiem, że nie są zachwycające), więc dlaczego.... dlaczego jeden z moich ukochanych blogów zniknął?!
:(
Eh... po tym dość opiewającym w słowa wywodzie zapraszam was na prolog nowego, krótkiego opowiadania. Po tym chyba zacznę wrzucać jedno z dłuższych chociaż jeszcze nie jest do końca napisane i jakoś nie zapowiada się abym szybko je skończyła, ale cóż. Może jak już zacznę je dodawać będę miała większą motywację aby je dokończyć??
Już nie zanudzam i zapraszam do czytania:)
*********************************
Siedział sztywno w zniszczonym fotelu gapiąc się z niedowierzaniem w ekran swojego nowego telefonu. Nie słyszał śmiechów swoich znajomych z- już od dzisiaj- dawnego gimnazjum. Przeciągnął kilka razy językiem po spierzchniętych wargach pozwalając aby metal kolczyka znajdującego się w tym organie przesunął się po ustach.
- Stary! Wracamy do świata żywych! Dzisiaj w końcu skończyliśmy gimbazę, a ty siedzisz
z nosem w tej cegłówce! Napisz starym, że wrócisz później i pij swoją kolejkę!- Krzyknęła jedna
z dziewczyn z jego klasy. Nie przepadał za nią, ale cóż. Nie on był organizatorem owej imprezy, wiec nie mógł jej od tak wyjebać na zbity pysk. A miał na to ogromną ochotę.
- Fabio co jest?- Zapytał młody punk z klasy niżej, który jakimś cudem należał do ich paczki. Chłopak zwany Fabio schował telefon do kieszeni swojej bluzy i dźwignął się ze zniszczonego fotela.
- Sorry, ale ja już się zmywam.- Powiedział zarzucając swój plecak na ramie. W  gronie jego znajomych zapanowała cisza, przerywana jednie głośnymi dźwiękami rocka wydobywającego się
z przenośnych mini głośników podłączonych do czyjejś komórki.
- Już się zmywasz?
- Ta…. Obowiązki wzywają.- Powiedział przez zaciśnięte gardło.
- Co? Nasza dzidzia leci do domku bo starzy tak mu kazali.- Zadrwiła owa dziewczyna, której tak nie trawił. Uniósł rękę do góry ale powstrzymał się w ostatniej chwili, tuż przed jej twarzą.
- Zamknij ryj zdziro.- Warknął i splunął pod jej nogi. Ruszył w stronę wyjścia z ich „umiejsców”, kiedy ktoś złapał go gwałtownie za ramię. Spojrzał w tamtym kierunku i skrzywił się nieznacznie.
- Co ty odpierdalasz?!
- Medard daj mi spokój. Idę stąd.
- To, że idziesz nie znaczy, że musisz….- Wysoki, dobrze zbudowany chłopak urwał, kiedy dostał w twarz od drobniejszego osobnika. Fabio wybiegł szybko na zewnątrz, próbując powstrzymać cisnące mu się do oczu łzy. Biegł na oślep nie mogąc w to uwierzyć, przecież to nie może być prawda.
Kilian pewnie znowu się wkurwił i dlatego to napisał. Wiedział, że ten człowiek jest jebnięty
i jest zdolny do wszystkiego.
Jakiś cichy głosik w tyle jego głowy szeptał cicho, że nawet ktoś taki jak Kilian nie byłby na tyle szurnięty aby robić sobie z czegoś takiego żarty.
A skoro nie robił sobie z tego żartów, to jednak naprawdę….

 ****************************
No to się szarpnęłam na długą notkę nie ma co. Po prostu jak nie ja;/
Zapraszam za tydzień na rozdział pierwszy.
Pozdrawiam Gizi03031;*

niedziela, 10 września 2017

Ostatnia Klasa- One Shot

Hejka.
Dzisiaj późno wstawiam rozdział... cały dzień spędziłem w Poznaniu (na same dojazdy do i z Poznania przeznaczyłam dzisiaj 8 godzin spędzonych w pociągu), jestem padnięta, ale jak to się mówi odchamiona.
Wczoraj udało mi się skończyć jeszcze jedną miniaturkę pisać, więc będę miała co dodawać przez kolejny miesiąc góra dwa.
A później standardowe zamartwianie się... co dalej.
Zapraszam was na kolejny rozdział:)
******************************
Zamek w drzwiach kliknął charakterystycznie, kiedy ktoś po drugiej stronie przekręcił kluczyk. Wiedziałem kto to, wszak tylko jedna osoba pomijając mnie posiadała klucze do mojego mieszkania. Odłożyłem na bok wielkie tomiszcze zawierające w sobie dokładny opis wnętrza człowieka i szurając kapciami ruszyłem w stronę łazienki.
Nigdy najpierw nie wejdzie do środka aby się ze mną przywitać. Od razu zamyka się
w łazience starając się doprowadzić do stanu użytkowanego po czym dopiero wtedy wkracza na nasze terytorium i mnie szuka.
Ale dzisiaj mu na to nie pozwolę. Nie widziałem go od trzech dni. Mówiłem mu wczoraj przez telefon, że dzisiaj kończę szybciej praktyki i będę w domu na niego czekał, więc dlaczego tak bardzo guzdrze się w tej łazience.
Wszedłem do niej bez pukania, bo i tak wiedziałem co w niej mogę zastać i przystanąłem
w przejściu gapiąc się na niego zaskoczony. Stał jak zawsze w swoich roboczych ciuchach, uwalony prawie w całości czarnym i śmierdzącym smarem. Z jego lewej brwi leciała krew.
- Co…?- Urwałem kiedy na mnie spojrzał. Miał zmarszczone brwi i zaciśnięte szczęki. Oznaka, że jest wkurwiony. Nabyty odruch kazał mi się cofnąć, aby znaleźć się od niego dalej. Kiedy tylko zauważył ten ruch, który wykonałem wbrew swojej woli jego twarz złagodniała. Uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Kotek. Już wróciłeś?- Zapytał zaskoczony i zabrał się za mycie swoich rąk, specjalnym, śmierdzącym mydłem.
- Pisałem ci z rana, że będę wcześniej.- Powiedziałem i założyłem dłonie na piersi. Przemył kilka razy twarz po czym spojrzał na mnie w lusterku.
- Przepraszam. Telefon mi się rozładował w pracy i nie wiedziałem że dzisiaj będziesz.
- To dlatego wróciłeś tak późno?- Zapytałem patrząc jak odkręca wodę pozwalając jej napełnić wannę. Spojrzał na mnie robiąc z ust dzióbek. Zmrużyłem oczy.- Piłeś?- Zapytałem. Spojrzał w bok.
- Kilka piw z kolegami z pracy.- Powiedział. Zacisnąłem mocniej zęby aby tylko nie zacząć krzyczeć.
- Wykąp się. Idę odgrzać ci kolację.- Odparłem i zamknąłem za sobą drzwi nie czekając na jego reakcję. Ja się tutaj postarałem aby szybciej wyjść ze stażu, czekałem na niego jak głupi, a on poszedł sobie z kuplami na piwko. Gdyby mi chociaż napisał, że go nie będzie to wtedy… co wtedy?
I tak bym pewnie na niego czekał. On może i potrafił wytrzymać beze mnie z miesiąc. Ja nie dawałem sobie rady z dwoma dniami. Ale co ja się tutaj będę nad tym rozwodzić.
Wrzuciłem do mikrofali talerz z jego obiadem do szklanki nalewając mu soku jabłkowego. Kiedy jego Świerzy-odgrzany obiad był gotowy zaniosłem mu go do salonu kładąc na stole i wróciłem na kanapę otwierając ponownie czytaną wcześniej przez siebie książkę. Po kilku minutach dołączył do mnie Świerzy i pachnący. Pochylił się nade mną i pocałował mnie delikatnie w czubek głowy. Poruszyłem się niespokojnie. Byłem na niego zły, a on miał czelność naruszać w takim stanie moją przestrzeń osobistą, chociaż wiedział, że tego nie lubię.
- Dziękuje za obiad.- Powiedział i zabrał się za jego jedzenie. Nic nie odpowiedziałem starając się skupić na czytanej przez siebie książce. Ale nie byłem w stanie. Mój wzrok bezwiednie podążał za nim. Zmarszczyłem czoło gapiąc się na plaster, który sam sobie przykleił do brwi. Powoli zaczęła przesiąkać przez niego krew. Spojrzał na mnie, kiedy wyczuł, że się na niego gapię.- Hmmmm?- Zapytał. Odwróciłem się w drugą stronę gapiąc się w książkę. Usłyszałem jak głośno wypuścił powietrze z płuc i odkłada sztućce na talerz. Po chwili kanapa za moimi plecami ugięła się pod jego ciężarem.- Co znowu?
- Nic.- Odpowiedziałem. Przekręcił mnie na plecy zmuszając w ten sposób abym na niego spojrzał.
- Keiichi nie pierdol tylko mów co się dzieje.- Warknął. Skuliłem się delikatnie. Nienawidzę kiedy jest zły i nienawidzę swoich reakcji na jego złość. Ale co miałem począć na to, że przez kilka lat ten człowiek był moim katem, by później po trzech latach jego starań zacząć z nim chodzić. I żyć
z nim w związku od kolejnych trzech lat. Nie potrafiłem pozbyć się całkowicie strachu przed nim, który jakoś tam tlił się we mnie kiedy on był zły. Starałem się z całych sił. Wychodziło mi to coraz lepiej, ale czasami miałem te gorszę chwilę. I chyba właśnie taka mnie dopadła. Nie chciałem ich, bo wiedziałem, że ranią i jego, ale nie mogłem zapanować nad swoim krnąbrnym ciałem. Pogłaskał mnie delikatnie po ramieniu pokazując mi w ten sposób, że nie zrobi mi krzywdy.
- Jestem zły.- Powiedziałem cicho, chociaż tak do końca nie było to prawdą.
- Zły o to, że nie przyszedłem wcześniej tylko poszedłem z kumplami z pracy na piwo?- Zapytał marszcząc brwi. Nie pasowało mu moje czepianie się. Pokiwałem przecząco głową.- Więc
o co?
- O to, że wyszedłeś z kimś na piwsko i przyszedłeś z obitą mordą.- Warknąłem podciągając się na łokciach w górę. Usiadłem na kanapie i dotknąłem delikatnie plaster zdobiący jego twarz. Złapał mnie za dłoń i pocałował delikatnie w jej wnętrze. Zadrżałem delikatnie. Ten mój Daiichi bardzo różnił się od tego szkolnego kata, przez którego prawie się zabiłem i nie miałem żadnych znajomych w szkole. Pewnie nadal bym go nienawidził i nie pozwoliłbym mu spróbować, gdyby wtedy nie dał mi swojego pamiętnika, w którym wszystko skrupulatnie- z błędami oczywiście- opisywał. Od początku liceum, aż do przedostatniego dnia trzeciej klasy. To pozwoliło mi dać mu jeszcze jedną szansę, której przez ostatnie sześć lat nigdy nie zmarnował.
- To tylko mała ranka, nie musisz sobie nią zaplątać myśli.- Powiedział. Spojrzałem na niego spod byka. Uniósł dłonie w obronnym geście.- No przepraszam. Nie gniewaj się na mnie, no….- Powiedział błagalnie.
- Skoro to mała ranka to skąd ją zarobiłeś?- Zapytałem. Unikał mojego spojrzenia.- Ok. Będziesz chciał mi powiedzieć to wiesz, gdzie mnie znajdziesz.- Dodałem i próbowałem wstać
z kanapy, ale mi to uniemożliwił owijając swoje dłonie dookoła mojego ciała. Próbowałem się mu wyrwać, ale on mi na to nie pozwolił. Trzymał mnie delikatnie, ale stanowczo. Nie tak jak kiedyś- brutalną siłą. Wiedziałem na co było go stać, dlatego zdawałem sobie z tego sprawę, że gdybym naprawdę chciał uciec to tylko wtedy kiedy on by mi na to pozwolił.
- Pobiłem się z tym wielkoludem ode mnie z warsztatu.
- Z tym gburem?- Zapytałem kiedy oparł brodę na moim ramieniu i chuchnął mi na szyję. Zadrżałem. Skubaniec wiedział jak to na mnie działało.
- Taaa…. Wkurwił mnie to mu jebnąłem. Oddał mi tylko raz….
- Iiii???
- Teraz pewnie chłopaki są już z nim na izbie przyjęć. Z tego co się orientuje będą mu zszywać rękę.- Powiedział obejmując mnie mocniej kiedy chciałem mu się wyrwać.
- Kurwa, Daiichi! Przesadziłeś! Co ci strzeliło do łba, że tak go załatwiłeś?!
- Wkurwił mnie.- Mruknął jak obrażone dziecko. Uderzyłem go mocno w ramię. Chociaż wiem, że to na nim zbytnio wrażenia nie zrobiło.
- Ja też cię wkurwiam, więc i mnie pobijesz i trafię do szpitala?!
- Nie! Zwariowałeś?!
- Więc?!
- On powiedział, że mi ciebie odbierze! Nie pozwolę aby jakiś chuj kładł na tobie swoje obleśne łapy! Jesteś mój i to sobie zakoduj w tej swojej lekarskiej łepetynie!- Krzyknął. Zesztywniałem otwierając szerzej oczy.
- Walnąłeś mu w ryja tylko dlatego, że ten kutas powiedział, że będę jego?- Zapytałem
z niedowierzaniem w głosie. Pokiwał kilka razy głową.
- Tak.
- Kotek, przecież to nie możliwe abym był z kimś poza tobą.- Powiedziałem klepiąc go delikatnie po głowie.- No i pomyślmy. Myślisz, że dałbym się takiemu gburowi. Przecież on w ogóle nie jest przystojny.
- Mi też nie dałeś sobie rady w szkole, a on jest większy ode mnie.- Zauważył inteligentnie. Drgnąłem.
- Kurwa Kotek, ja w przeciwieństwie do ciebie nie podnoszę samochodów gołymi rękoma! Jak niby miałem sobie dać radę z kolesiem, który zmiażdżyłby mi kości jak imadło?! Myślisz, że każdy ma tyle siły, aby…- Urwałem kiedy wpił się zachłannie w moje usta. Naparł na nie swoim językiem domagając się w ten sposób pozwolenia na penetrację. Wypuściłem głośno powietrze przez nos i uchyliłem zapraszająco usta. Zamruczał z zadowolenia i zagłębił się w ich wnętrzu popychając mnie ponownie na kanapę po czym ułożył się wygodnie pomiędzy moimi nogami, które zgiąłem
w kolanach i rozłożyłem tylko dla niego. Położyłem mu dłonie na biodrach dociskając je mocniej do swoich i oddawałem jednocześnie jego zachłanne pocałunki.
Jak ja uwielbiam jego pocałunki. Jego siłę oraz delikatność. Kocham ciągnąć za jego krótkie
–aktualnie- czerwone włosy, kiedy drapał mnie swoim zarostem po szyi. Uwielbiam to jak na mnie patrzy i jak obchodzi się ze mną jak z największym skarbem jaki dał mu los. I on serio myśli, że spojrzałbym na kogoś innego?
Prychnąłem pod nosem. Odsunął się ode mnie zaskoczony.
- Co prychasz?- Zapytał. Zacisnąłem dłonie na jego pośladkach. Wypchnął mocniej biodra
w moim kierunku. Uśmiechnąłem się wrednie.
- Ty na serio jesteś Boże Ciele, jeżeli myślisz, że zrezygnowałbym z ciebie dla kogo kolwiek.- Powiedziałem ugniatając w dłoniach jego pośladki.
- Sam jesteś głupi.- Warknął i złapał między zęby kawałek skóry na mojej szyi.
- Widzę, że nauczyłeś się obsługi słownika.- Zauważyłem. Zaśmiał się cicho pod nosem.
- To nie takie trudne…
-…widzisz…- Mruknąłem pod nosem przymykając delikatnie oczy. Nie ogolił się dzisiaj dlatego jego kilku dniowy zarost przyjemnie drapał wrażliwą skórę szyi.
-… kładziesz słownik na łóżku, ściągasz z niego ubranie i otwierasz na nowe doznania przeglądając i studiując go bardzo dogłębnie.- Dodał jakbym mu wcale nie przerwał. Otworzyłem szerzej oczy.
- O ty mendo jedna. Złaź ze mnie. Seksu nie będzie! Chcesz to sobie bzyknij kartki papieru,
a nieeeeee….. ah…- Jęknąłem głośno kiedy nakrył moje już w połowie twarde kroczę swoją gorącą ręką. Przez moje ciało przeleciał silny dreszcz.
- Jak to było? Tak…. Przyznam ci rację. Jestem cholernie frenetyczny.- Warknął po czym wrócił do całowania mojej szyi. Zaśmiałem się cicho pod nosem podciągając mu koszulkę do góry.
O tak….
I kto by pomyślał jakieś sześć lat temu, że jednak skończę w związku ze szkolnym katem. Ofiara i kat. Keiichi i Daiichi.
Nie znasz przewrotności losu i nie wiesz kiedy i gdzie los postawi na twojej ścieżce tą jedyną osobę, której do stóp położysz cały świat i bez skrępowania w takich momentach jak teraz będziesz jęczeć i błagać o więcej.
- Kocham cię.- Usłyszałem szept przy swoim uchu. Odpowiedziałem mu tym samym wyznaniem przyciągając go do siebie i całując namiętnie w jego słodkie i kuszące usta.
 *******************************
Zmęczona nie pytam jak wam się podobało, tylko zapraszam na kolejny rozdział za tydzień:)
Pozdrawiam Gizi03031;*

niedziela, 3 września 2017

Ostatnia Klasa- Rozdział 8

Hejka.
Bez zbędnego marudzenia zapraszam na kolejny rozdział Ostatniej Klasy:)
****************************
Przełknąłem ostatni kęs swojego dzisiejszego śniadania. Czułem na sobie jej spojrzenie, ale starałem się je z całej siły ignorować. Bo i co miałem jej powiedzieć? Jakoś sobie nie wyobrażam, aby te słowa przeszły mi przez gardło. Prędzej spaliłbym się ze wstydu, albo umarł z zażenowania niż powiedział na głos to co ona chce wiedzieć.
- Podrzucić cię do szkoły?- Zapytała kiedy odłożyłem sztućce na talerz. Spojrzałem na nią.
- Nie trzeba. Przejadę się pociągiem.
- Wiesz, że lepiej będzie jeżeli zawiozę cię tam autem skoro chcesz tam iść tak….- Pokazała na mnie wymownie dłonią. Spojrzałem w dół. W sumie miała rację. Jeżeli ktoś ze szkoły zobaczy mnie tak w pociągu to nie dojadę do niej cały, a tak… szok nastąpi na apelu. Wszak nie zawsze widzi się kolesia z klubu na miejscu szkolnego kujona. Nasz szkolny mundurek założony dzisiaj na mnie
w dość niechlujny sposób. Podwinięte rękawy od koszuli ukazywały liczne blizny. Na lewej ręce widniał czarny zegarek. Na prawej rzemieniowa bransoleta. Luźno zawiązany krawat odsłaniający moje obojczyki i szyję na których również znajdowały się cienkie, ledwo widoczne blizny. Ciemne włosy postawione do góry. Na nogach trampki. Nie szkolne obuwie. Zamiast okularów szkła kontaktowe. Łańcuszek na szyi. Spryskany perfumami, które mi kupiła. Do spodni przypięty cienki łańcuszek, który łączył je z moim portfelem. Do kieszeni schowałem telefon i pognałem szybko umyć zęby.
- Bardziej bym się cieszył jakbyś mnie z niej odebrała.
- Będę z tobą na zakończeniu roku szkolnego.- Powiedziała. Słowem nie odezwała się na temat mojego ojca. Kiedy wczoraj przysłał mi przez jednego ze swoich pracowników bilet do Hichinohe, klucze od jakiegoś mieszkania i krótki liścik, że mieszkanie zostało z góry opłacone przez rok, moje rzeczy już tam są i że ma nadzieję, iż więcej się nie zobaczymy wyglądała jakby Miała na miotle do niego polecieć i go zabić własnymi rękoma. Mogłem się z nią wtedy o coś założyć. A tak. Ja znowu miałem rację, a ona poznała kolejne oblicze swojego brata.
- To dobrze. Bo to będzie totalna masakra.- Uśmiechnąłem się pod nosem i wyszedłem za nią z jej mieszkania. Wieczorem miała mnie zawieść z moimi rzeczami na stację. Już dzisiaj miałem wyjazd. Szczerze, to nawet się cieszyłem. Im szybciej opuszczę to miasto, które przyniosło mi tylko samo cierpienie tym lepiej dla mnie.
- Jesteś gotowy na to co się stanie.
- Mam już wszystko głęboko w dupie.
- No ale wiesz, to będzie jak policzek dla świata.
- Chociaż raz mu oddam, a nie zawsze to ja zbierałem tęgie baty.
- Nie zasłaniasz blizn?- Zapytała kiedy zapinałem pasy w jej aucie. Pokiwałem przecząco głową.- Dlaczego?
- Bo ukrywałem je przez prawie trzy lata, a osoby, które miały o nich nigdy nie wiedzieć odkryły prawdę jakiś czas temu. Więc po co? I tak już pewnie cała szkoła o tym wie. Że jestem niezrównoważonym emocjonalnie śmieciem, który próbował się zabić.
- Nie mów tak o sobie.
- To oni tak o mnie mówią. Ja o sobie złego słowa nie powiem. Ludzie mnie wyręczą i zrobią to lepiej.
- Masz złe podejście do życia.- Wypuściła głośno powietrze z płuc i skręciła w prawo. Za jakieś dziesięć minut będziemy w szkole. Przeciągnąłem kilka razy kolczykiem od języka po wargach.
- To życie ma złe podejście do mnie.- Odpowiedziałem. Pokiwała przecząco głową, ale nic już więcej nie powiedziała. Wpatrywałem się w mijany przez nas krajobraz. Wiem. Brzmi strasznie głupio. Jak można mijać krajobraz? Oj Keiichi. Chyba pora udać się na kontrolne badania do swojego psychiatry. Zaśmiałem się cicho pod nosem. Ciekawe co by powiedział jakbym się u niego pojawił po siedmiu miesiącach nieobecności i opowiedział mu wszystko co mnie spotkało przez ten czas. Chyba zamknął by mnie w pokoju bez okien i klamek. No bo bądźmy szczerzy. Kto normalny pcha się do łóżka faceta którego nienawidzi i posiada do tego wiedzę, że koleś ten założył się z kumplami o jego tyłek. No tak. Osoba której brak kilku klepek pod deklem.
- Młody jesteśmy na miejscu. Gotowy?- Zapytała. Spojrzałem na nią jak na idiotkę. Nigdy nie będę gotowy.
- Tak samo jak pół godziny temu.- Odparłem i zamknąłem za sobą drzwi jej auta. Przy niej to mnie chyba nie zaatakują. Chyba…. Takie piękne słowo, a tak szybko i brutalnie zabija nadzieję kiedy spierdala w siną dal. Ale dzisiaj mi się chyba uda. Zawsze to chyba. Powinienem mieć tak na drugie.
- Zbieramy się i miejmy to już za sobą.- Powiedziała i ruszyła ze mną w kierunku auli, gdzie za chwilę miało się odbyć zakończenie roku szkolnego.

**

Gapią się. Wszyscy się gapią. Cała moja klasa się gapi. Grono pedagogiczne się gapi. No
i ONI się gapią. A ja w uparte wpatruję się w scenę, na której stał właśnie dyrektor i starał się jakoś ogarnąć sam siebie po mojej mowie końcowej. W końcu to najlepsi uczniowie przemawiają na apelach.
Tak jak i ja.
Wstałem.
Wyszedłem na środek.
Powiedziałem co miałem do powiedzenia.
Zszedłem.
Usiadłem na swoim miejscu.
A teraz się gapię w przeciwnym kierunku niż pozostali zebrani na auli. Całe szczęście, że dwa dni temu zabrałem wszystkie swoje rzeczy ze szkoły. Teraz tylko będę musiał odebrać świadectwo
i dyplom po czym od razu mogę zmywać się do auta, a nie iść jeszcze do klasy na „miłą” pogadankę
z nauczycielem oraz zabrać swoje rzeczy. Nie chciałem gadać z nauczycielem. A moich rzeczy już tam nie było. Album pamiątkowy na zakończenie szkoły również odebrałem kilka dni temu. I tak wiedziałem, że nie będzie mnie na żadnym zdjęciu, ale cóż. Jak dają to bierz, jak biją to spierdalaj. Chociaż nie zawsze udało mi się dostosować do tej mądrości życiowej, tym razem miałem zamiar wykorzystać ją na całego.
Jeszcze kilka słów dyrektora. Później prawie czterdzieści minut, aby każdy uczeń odebrał na scenie swój dyplom oraz świadectwo. Dziesięć minut na informację gdzie mamy się udać i mogę wychodzić. Zobaczyłem ją przy drzwiach. Czekała na mnie. Podszedłem do niej i uśmiechnąłem się delikatnie. Oblizałem nerwowo usta. Chciałem już stąd iść.
- Keiichi.- Usłyszałem za sobą dobrze znany mi głos. Nie odpowiedziałem tylko uchyliłem delikatnie drzwi samochodu.
- Daiichi daj spokój.- Powiedziała cicho Hitoshi.
- Chce z nim pogadać na osobności.
- To może być niemożliwe. On nie chciał przyjeżdżać na zakończenie roku, więc tym bardziej nie będzie chciał…
- Hitoshi tylko pięć minut. Dasz nam tyle.
- Keiichi?- Zapytała kobieta patrząc na mnie. Otworzyłem szerzej drzwi i wsiadłem do środka. Bez słowa zamknąłem je za sobą.
- Keiichi do cholery jasnej!- Podbiegł do drzwi i uderzył kilka razy w szybę. Zignorowałem go włączając głośniej radio w aucie. Nie chcę z nim gadać. Nie chcę go widzieć. Chcę zniknąć. Kiwnąłem na nią głową, żeby ją pospieszyć. Coś do niego powiedziała. Ten pokiwał przecząco głową wyrzucając ręce na boki. Ona pokręciła przecząco głową i coś dodała. Ten odsunął się od auta po czym coś powiedział i odszedł w stronę szkoły. Coś jeszcze do niego powiedziała, ale on się nie odwrócił. Zniknął. Zacisnąłem zęby na wargach. Może nasze życie wyglądałoby inaczej gdyby on nie był katem a ja ofiarą.  Na pewno było by inaczej…
Ale cóż…
Nie było nam to pisane…



**
Uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Stała na piętach rozglądając się po peronie.
- Zabrałeś wszystko?
- Wszystko. Nawet to co pochowałaś, byś nie miała pretekstu abym do ciebie wracał.
- Skubaniec. Wiesz, że mi to nie przeszkadza i możesz wracać ile chcesz.
- Wiem, ale póki co… nie chce tutaj przyjeżdżać.
- Wiem. Wiesz już co chcesz studiować?- Zapytała. Kiwnąłem twierdząco głową, ale nie powiedziałem jej co to takiego będzie. Uśmiechnęła się smutna pod nosem.- Będę za tobą tęsknić.
- Nic nie stoi na przeszkodzie abyś to ty mnie odwiedziła.
- Nie zapraszaj bo się mnie nie pozbędziesz.- Odparła i zaśmiała się z mojej miny. Zniósłbym ją tak na kilka dni, ale nie więcej niż tydzień. Oboje dobrze o tym wiedzieliśmy.
- Wyśle ci bilet w obie strony abyś wiedziała na ile możesz sobie pozwolić nadszarpnąć moją gościnę.- Rzuciłem. Pokazała mi język i dała mi kuksańca w bok. Zaśmiałem się głośno i spojrzałem na pociąg za sobą. Ostatni jaki ruszy ze stacji za jakieś pięć minut. Moje rzeczy już się w nim znajdowały. Tylko ja jak ten głupek stałem na zewnątrz i z nią rozmawiałem.- Cieszę się, że cię poznałem.
- Cieszysz się? Myślałam, że żałujesz tego.
- Gdybym cię nie poznał stałbym tu teraz sam, a tak jesteś ty. Dziękuje ci za ostatnie trzy miesiące.
- Żegnasz się jakbyśmy mieli się już nigdy nie zobaczyć.- Powiedziała. Nie chciałem jej mówić, że jeżeli ona nie przyjedzie do mnie to już nigdy się nie zobaczymy. Nie miałem zamiaru wracać do tego miasta. Never ever.
- Muszę już uciekać. Trzymaj się wariatko.- Powiedziałem i przytuliłem ją mocno na pożegnanie.  Musiała stanąć na palcach aby jakoś się ze mną zrównać.
- Keiichi….- Usłyszałem zdyszany głos dobrze znanej mi osoby. Zesztywniałem i spojrzałem na ciotkę w spowolnieniu.
- Przepraszam, powiedziałam mu kiedy jedziesz.- Powiedziała cicho. Zmieliłem pod nosem przekleństwo i zrobiłem dwa kroki w tył niknąc we wnętrzu pociągu. Czułem się w nim bezpieczniej. Daiichi podbiegł do Hitoshi opierając dłonie o kolana. Oddychał ciężko.
- Zdążyłem…- Wysapał i spojrzał na mnie. Drgnąłem. Znałem to spojrzenie. Tylko raz tak na mnie spojrzał. Wtedy w hotelu, kiedy…- Nic nie powiem. Przeczytaj to i zrób z tą wiedzą co będziesz chciał.- Powiedział i rzucił w moim kierunku opasłe tomiszcze. Nie wiem co to była za książka. Spojrzałem na nią, a później na nich kiedy przed moim nosem zamknęły się drzwi pociągu. Przyglądali mi się uważnie. Spojrzałem na tytuł książki, którą trzymałem w rękach.

Ruszysz to, a zginiesz śmiercią marną.
Pamiętnik

Otworzyłem szerzej oczy i spojrzałem na niego ostatni raz by po chwili widzieć ich malejące ciała, kiedy pociąg wznowił swój bieg zabierając mnie do stacji docelowej i oddalając mnie od miasta koszmaru jaki przyszło mi tutaj przeżyć.
Cieszyłem się, że wyjeżdżam, ale z drugiej strony…
Dlaczego czułem dziwnego rodzaju ciężar na klatce piersiowej, jakby chciało mi się płakać?



The End

Koniec.
Stron:39
Wyrazów:13828

Pisane od 9.11.2016 do 03.05.2017

**********************************
I jak wam się spodobało zakończenie tego opowiadania??:)
Za tydzień dodam One Shota do tego opo.... żeby nie było, że skończyło się tak jak się skończyło:)
Zapraszam za tydzień i pozdrawiam
Gizi03031