niedziela, 29 października 2017

Fallen- Rozdział 6

Dzisiaj próbuje dodać rozdział z ustawieniem wcześniejszej daty i godziny dodania go na bloga. Muszę sprawdzić czy mi się to uda, bo moja nowa praca trochę mnie oderwie od kompa i nie będę miała za bardzo czasu aby dodawać rozdziały, dlatego już do przodu dodam to co mam, a później będę tylko uzupełniać rozdziały w zakładkach.
A że dzisiaj skończyłam pisać jedno z dłuższych opowiadań to mam co dodawać na jakiś czas:)
Nawet nie wiecie jaką czuje radość i ulgę:)
A teraz zapraszam do czytania:)
************************************
Siedziałem zanurzony w ciepłej wodzie po samą brodę. Koło mnie na zamkniętej uprzednio klapie sedesowej siedział Eighto ubrany w luźne spodenki, które służyły mu do spania oraz czarną
o wiele za dużą na niego bluzę z kapturem. Patrzył przed siebie czekając aż się umyję. Nie przeszkadzało mi jego towarzystwo. Ani razu nie spojrzał w moim kierunku. No i miał męża.
Po tym jak się w miarę uspokoiłem Kilian poprosił mnie abym został w domu na jakiś czas
z Eighto, a on jedzie gdzieś z Michael’em. Mówił, że mamy zamknąć drzwi i nikomu nie otwierać. On miał kluczę więc bez problemu dostałby się do domu. Musiał mi obiecać, że wróci i że nic mu nie będzie. Kazał grzecznie czekać w domu, a ja nie miałem zamiaru nigdzie wyłazić.
Jakiś czas po tym, jak obaj zniknęli, a ja wypiłem czwartą już melisę zaparzoną przez Eighto stwierdziłem, że chcę się wykąpać. Chłopak nie miał nic przeciwko temu, ale pod jednym warunkiem, na który niestety musiałem się zgodzić, jeżeli chciałem się wykąpać.
Eighto miał przy tym być.
Poczekał grzecznie za drzwiami, aż wszedłem do wody ukrywając większość swojego ciała za zieloną pianą. Wchodząc do łazienki nawet na mnie nie zerknął tylko usiadł na klapie od sedesu i gapił się w wlew. Pozwolił mi się spokojnie umyć, wyszorować dokładnie włosy.
- Uhm…- Odchrząknąłem zerkając na niego. Zmarszczył czoło, ale na mnie nie spojrzał.- Długo… długo mnie nie było?- Zapytałem z naprawdę wielkim trudem. Nie spodziewałem się tego, że będę miał chrypkę.
- Półtorej tygodnia.- Odparł tylko.
- Boże, ale musiałem śmierdzieć.- Rzuciłem mimochodem. Drgnął, ale dalej w uparte na mnie nie patrzył.
- Nie myłeś się?
- Tak jakby… nie miałem takiej możliwości.- Podrapałem się po mokrych włosach. Rozejrzałem się po łazience. Dopiero teraz zauważyłem, że panuje tutaj delikatny nieporządek.
Z resztą jak w całym mieszkaniu. Zmarszczyłem brwi. Eh…. Nie mogłem… a może nie chciałem się dowiedzieć, co się tutaj działo, kiedy mnie nie było. Jeżeli naprawdę odgrywało się tutaj Gangbang na cześć mojego zniknięcia… Wzdrygnąłem się i pokręciłem przecząco głową.
- Coś się stało?- Zapytał Eighto. Zerknąłem na niego.
- Nie. Po prostu pomyślałem o czymś… bolesnym na swój osobliwy sposób.- Odpowiedziałem i sięgnąłem po ręcznik, który wysiał koło mojej głowy.- Mógłbyś…- Zapytałem. Kiwnął głową. Odwrócił się do mnie tyłem i ukrył twarz w dłoniach. No nie powiem. Myślałem, że wyjdzie, a nie będzie mi dotrzymywał towarzystwa, ale tylko wzruszyłem ramionami i wyszedłem
z wanny wycierając się dokładnie. Ubrałem na siebie spodenki, w których przeważnie spałem (rzadko kiedy spałem w bieliźnie jeżeli ubierałem spodenki). Zarzuciłem sobie ręcznik na ramiona
i spojrzałem w stronę lusterka.- Boże…
- Co się stało?- Zapytał Eighto. Zerknąłem na niego w lusterku. Nadal zasłaniał twarz.
- Możesz już patrzeć.- Mruknąłem cicho pod nosem i znowu zerknąłem na swoje odbicie.- Jak ja wyglądam…- Jęknąłem głośno patrząc na siebie. Trzeba się ogolić. Zerknąłem na swoją prawą rękę. Nie podobało mi się to, że ciągle mnie bolała. Miałem nadzieje, że mi jej nie złamali.
- Jak się ogolisz będzie lepiej.- Powiedział cicho. Prychnąłem pod nosem.
- To że się ogolę, nie znaczy, że to wszystko z mojej twarzy zniknie.- Burknąłem pod nosem
i spróbowałem otworzyć piankę do golenia.
- Coś nie tak z twoją ręką?- Zapytał. Zerknąłem na niego.
- Nie wiem. Boli mnie.- Odparłem. Podrapał się po głowie i podszedł do mnie. Wyciągnął mi z rąk piankę i wskazał na krawędź wanny. Uniosłem brwi.
- Usiądź.
- Po co?
- Pomogę ci.
- Hę?
- Nie martw się. To nie pierwszy raz kiedy będę golił faceta. Jesteś praworęczny. Jak sam się ogolisz Kilian pomyśli, że ci obiłem ryja i pójdzie na mnie.- Prychnął zamaczając dłonie. Przyglądałem mu się przez dłuższą chwilę, a kiedy odwrócił się w moją stronę z pianką nałożoną na dłonie potrafiłem tylko wydukać ciche…
- Dziękuje.

**

Siedziałem w salonie na kanapie i gapiłem się w przestrzeń. Obok mnie na materacu, który
z tego co usłyszałem półtorej tygodnia temu tutaj wniesiono spał spokojnie Eighto. Wsłuchiwałem się w jego miarowy oddech. Co dziwne uspokajał mnie. Oczyszczał mój umysł. Pozwalał skupić się na tym co było tutaj i teraz, a nie błądzić myślami do tego co działo się nie tak dawno. No i nie byłem tutaj sam. Był ze mną ktoś. Nie byłem sam. Nie chciałem zostawać sam. Jeżeli siedzenie na tej cholernej kanapie miało oznaczać to, że nie będę sam, to sobie do niej tyłek przylutuje.
Usłyszałem ciche kliknięcie zamka. W pierwszej chwili podskoczyłem przerażony, bo później przypomnieć sobie, że tylko jedna osoba pomijając mnie posiada klucze do tych drzwi. I właśnie ta osoba razem ze swoim towarzyszem weszli do domu. Usłyszałem jak ściągają buty oraz ciężkie kurtki. Kilian zniknął na chwilę w swoim pokoju. Usłyszałem jak przechodzi cichutko przez przedpokój i otwiera drzwi od mojego pokoju.
- Nie ma go.- Syknął. Uniosłem delikatnie lewą rękę do góry, aby zwrócić na siebie jego uwagę.
- W salonie.- Szepnął Michael. Wszedł do środka, ale nie zapalił światła. Widziałem tylko jego cień.- Dlaczego nie śpisz?
- Pilnuje Eighto.- Odparłem uśmiechając się delikatnie. Z całej siły starałem się nie zamykać oczu.
- To on miał pilnować ciebie.- Zauważył Kilian stając za mną. Nie zerknąłem na niego, ale wiedziałem, że tam jest.
- I pilnował. U siebie poczekałem aż zasnął i tutaj przyszedłem.
- Dlaczego?- Nie ustępował mężczyzna.
- Daj młodemu spokój i idź się umyć. Ja też chcę.- Powiedział Michael. Mrugnął do mnie kiedy oboje usłyszeliśmy ciche kliknięcie drzwi od łazienki. Nie musieliśmy długo czekać aby usłyszeć dźwięk lecącej wody.- Jak się czujesz?- Zapytał po chwili milczenia.
- Jakbym dostał kilka razy w ryja.- Odpowiedziałem po przełknięciu dużej guli, która stanęła mi w gardle.
- Pytam poważnie.
- Nie chce spać sam, nie chcę być sam. Boje się własnego cienia, a co dopiero innych ludzi, ale mimo wszystko… nie chcę być sam…- Powiedziałem szeptem. Bałem się, że zbyt głośne wypowiedzenie przeze mnie tych słów sprawi, że one się spełnią i zostanę sam.
- Czy oni…?
- Co oni?
- No wiesz?- Zapytał. Patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Nie zgwałcili go.- Powiedział cicho Eighto. Pisnąłem bardzo niemęsko i podskoczyłem na kanapie. Nie spodziewałem się, że nie śpi.
- Kurwa, Misiek! Chcesz abym zawału dostał?!- Michael warknął na niego i pacnął go delikatnie w czubek głowy.
- Nie ruszaj mojej misternie ułożonej fryzury.- Burknął oburzony chłopak.
- Ptff… a fryzjerem to chyba była poduszka.- Zaśmiał się mężczyzna.
- Drań.- Warknął chłopak i przestał walczyć z jego ręką, która delikatnie drapała go po głowie. W świetle latarni podwórkowych, które sączyło się do nas przez okno zauważyłem wzrok Eighto skierowany na mnie. Uśmiechał się delikatnie.
- I tak mnie kochasz.
- Kocham.- Powiedział niby to obojętnie chłopak.
- Ja ciebie też.- Mruknął mężczyzna i pocałował go w czubek głowy po czym znowu spojrzał na mnie.- Em… nie przeszkadza ci to…. Prawda??
- Nie… dlaczego ma mi przeszkadzać miłość?- zapytałem jakbym gadał z idiotą. Zaśmiał się cicho.
- Przepraszam. Nie wszystkim to pasuje.
- Więc wszyscy, których znasz to idioci.- Odpowiedziałem i podrapałem się delikatnie po głowie. Syknąłem cicho.
- Dalej boli?- Zapytał Eighto zerkając na moją prawą rękę.
- Nie tak jak wcześniej. Dzięki.
- Spoko.
- Misiek?- Zaczął Michael. Dziwnie się czułem z tym, że to właśnie ON taki potężny koleś mówił do mojego drobnego znajomego Misiek.
- Tak?
- Skąd wiesz, że…  no wiesz??
- Bo gdyby go zgwałcili, to by się przy mnie nie kąpał.- Powiedział obojętnie i wzruszył ramionami. Mężczyzna spojrzał na mnie gwałtownie. Drgnąłem przerażony, po czym otworzyłem szeroko oczy, kiedy ten wielki mężczyzna skulił się z cichym jękiem.
- Nie strasz mi kolegi z klasy.- Warknął na niego Eighto.
- T…. tak….
- I nawet na niego nie patrzyłem. Ale skoro uważasz, że to…- Kolejny jęk bólu wydobył się
z ust Michaela.- … nie jest wystarczające aby mnie zadowolić, to…
- Przepraszam… już nie będę… Misiek… to boli…- Jęknął, a po chwili zamruczał cicho. Wziął kilka głębokich wdechów.
- Boże, Eighto, nie gnieć jego królewskich klejnotów w moim salonie. Mówiłem ci już coś na ten temat.- Drgnąłem. Kilian wrócił z kąpieli. Nawet nie usłyszałem jak skończył.
- Chciał się rzucić na Fabio.- Odparł wymijająco chłopak.
- Może ja mam się rzucić na ciebie, co Michael?- Warknął Kilian. Mężczyzna pokręcił przecząco głową.
- Nie trzeba. Już mnie Eighto sprowadził do parteru.- Facet, który był nawet wyższy od Kiliana pokręcił przecząco głową dając mu w ten sposób do zrozumienia, że już będzie grzeczny.
- To skoro sprowadził cię już do parteru dlaczego nadal trzyma rękę na twoich jajach?- Zapytał Kilian.
- Y.- Zakryłem pospiesznie usta i z całej siły udawałem, że to nie ja wydałem z siebie ten dźwięk, ale mimo wszystko i tak poczułem na sobie trójkę spojrzeń. Podrapałem się zmieszany po szyi i dalej zerkałem gdzieś w bok byle nie na nich.
- Bo to ulubione miejsce mojej ręki jest.-Odparł Eighto, ale zabrał swoją rękę. Cichy jęk zawodu Michaela rozniósł się po pokoju.- Później.- Syknął chłopak. Drgnąłem kiedy ktoś mi położył rękę na ramieniu. Spojrzałem za siebie. Kilian. Ubrany tylko w bokserki z ręcznikiem na ramionach.
- Idź się połóż.- Powiedział cicho. Co? Nie. Nie chce. Pokręciłem przecząco głową.
- Nie jestem zmęczony.- Odparłem cicho. Nawet ślepy by widział, że kłamie, ale jeżeli pójdę będę sam, a ja… nie chcę być sam.
- Co ty za głupoty pierdolisz? Widać, że ledwo siedzisz.- Powtórzył. Tym bardziej stanowczo. Ponownie pokiwałem głową.
- Nie chce spać.- Jęknąłem czując na sobie jego spojrzenie.
- Chodź.- Warknął i pociągnął mnie mocno w swoją stronę. Próbowałem się zaprzeć, ale
z dwóch powodów mi się to nieudało. Po pierwsze i najważniejsze; Kilian jest silniejszy niż ja. Po drugie: nie mam siły z nim walczyć.
- Kilian… ja nie chce…- Spojrzałem ostatni raz na Eighto, który pomachał do mnie na pożegnanie. Jego ręka znowu wylądowała na kroczu Michaela. Zostałem postawiony na środku pokoju i patrzyłem jak Kilian zamyka drzwi odgradzając nas od reszty świata. Tak. Kilian był ze mną w moim pokoju.- Kilian…
- Kładź się.
- Ale ja nie…
- Kurwa, wiem co się dzieje, więc się kładź.- Warknął i rzucił ręcznik na oparcie krzesła. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na niego. Wiedziałem, że w moich oczach gościły łzy, których tak bardzo nie chciałem pokazywać. Mężczyzna syknął cicho pod nosem po czym złapał mnie
i zaprowadził do łóżka po drodze gasząc światło. Zamarłem na moment, ale on znowu pociągnął za moją dłoń, a ja jak długi wyłożyłem się na swoim łóżku.
- Kilian….
- Posuń się.- Usłyszałem nad sobą. Drgnąłem. Co?
- Co?
- Posuń się. Nie zostawię cię samego, więc się posuń.- Powiedział. Przeturlałem się w stronę ściany mało co nie przebijając się przez nią do sąsiedniego mieszkania. Łóżko zaskrzypiało delikatnie, pościel zaszeleściła.- Eh…- Kilian złapał za moje ramię i przyciągnął mnie do siebie. Otoczył mnie ramionami przytulając delikatnie do siebie, jego prawa noga znalazła się między moimi udami. Zadrżałem. Jego ciało było takie ciepłe, a jego zapach… mocny, odurzający, kojący nerwy.
- Kilian….
- Śpij.- Mruknął. Czułem na swojej głowie jego gorący oddech. Słyszałem jak biło jego serce.
- Wiesz co?
- Śpij.
- Kiedy tam byłem… coś sobie postanowiłem.- Powiedziałem. Teraz o dziwo mi nie przerwał.- Nawet jeżeli będziesz miał mnie po tym wywalić z domu…
- Śpij.- Warknął oplatając moje ciało szczelniej swoimi ramionami.
- Kocham cię…- Szepnąłem w jego klatkę piersiową. Uniósł gwałtownie swoją prawą nogę wyżej naciskając delikatnie na moje kroczę. Pisnąłem cicho, próbując się od niego odsunąć. Poczułem jak prawą ręką okala mój podbródek i unosi twarz do góry.
- Myślisz, że o tym nie wiem ty cholerny gówniarzu?- Warknął patrząc na mnie. Otworzyłem szeroko oczy. Że co? Hę? Co?- A teraz na Boga śpij, bo cię zgwałcę.- Puścił moją brodę i złapał mnie za lewą rękę. Pociągnął ją w dół. Po chwili mogłem wyczuć….- A jak dobrze czujesz dużo mi nie brakuje aby to zrobić.- Warknął i puścił moją dłoń pozwalając mi ją zabrać z jego twardej męskości.
- Może się odsunę, czy coś…
- Kurwa leż jak leżysz i śpij!- Warknął. Wtuliłem się pospiesznie w jego klatkę piersiową obejmując go delikatnie lewym ramieniem. Wziął kilka głębokich oddechów i obniżył delikatnie prawą nogę. Już nic nie uciskało moich „rodzinnych klejnotów”. Leżałem tak w ciszy przez jakieś dwadzieścia minut starając się oddychać spokojnie. Gdyby nie to, że czułem jak porusza się klatka piersiowa Kiliana i czułem jego oddech w swoich włosach myślałbym, że leże w objęciach trupa.- Śpisz?- zapytał szeptem. Wiedziałem, że wie iż nie śpię, ale co mi tam.
- Śpię.- Mruknąłem. Drgnąłem. Kilian się zaśmiał.
- To dobrze, że śpisz. Myślisz, że nie wiem, że mnie kochasz? Dzieciaku, szaleje za tobą jeszcze jak twoi rodzice żyli, a ty mi teraz wyjeżdżasz z takim tekstem. Serio, dzieciaku? Musiałbym być głupcem aby się nie zorientować, tym bardziej, że krzyczysz moje imię kiedy sobie trzepiesz.
- Ej!- Zawołałem oburzony, próbując uwolnić się z jego uścisku, który przybrał na sile.
- Śpisz?- Warknął. Wypuściłem powietrze z płuc i poddałem się.
- Śpię, śpię.
- To Śpij.- Dodał. Odczekał chwilę za pewne oczekując mojej reakcji.- Dobrze, że wróciłeś Dzieciaku.- Dodał i po chwili poczułem na czubku głowy jego delikatny pocałunek.
A może mi się tylko wydawało….
Chwile później spałem już otoczony jego szerokimi ramionami.
 ***********************************************
I jak wam się spodobało?? Mam nadzieję, że było ciekawe:)
Pozdrawiam i zapraszam na kolejną część Gizi03031




niedziela, 22 października 2017

Fallen- rozdział 5

Hejka.
Trochę późno godzinowo dodaje dzisiaj rozdział, ale cóż.... może być jeszcze gorzej.
Chyba uda mi się dostać do takiej pracy przy której nie będę miała czasu nawet podrapać się po tyłku, a co dopiero coś napisać. Dlatego muszę jak najszybciej skończyć pisać to długie opowiadanie, o którym wam ostatnio wspominałam (zostało mi dosłownie trzy rozdziały do końca), bo w końcu będzie krucho i przestane tutaj cokolwiek dodawać.
A póki co....
Cieszmy się, że mam co dodawać i zapraszam do czytania:)
**********************************
Fallen. Ta nazwa przewijała się dookoła mnie od kilku dni. Nie wiem od ilu, bo nie mam kompletnie pojęcia jak długo byłem przez nich przetrzymywany. Ale nie ważne ile bym tam nie był ciągle mówili o tym samym.
Fallen.
Kojarzyłem tą nazwę ze szkoły. Fallen- upadli Aniołowie. Ale nie wiem o co im chodziło? Czy to jakaś sekta, czy przećpane umysły, które pytały mnie czy wiem gdzie znajduje się Fallen i jego wspólnik. Gapiłem się na nich jak na idiotów, poleciłem leczenie w najbliższym psychiatryku, albo zmianę dilera przez co oni bardziej się wściekali a ja bardziej dostawałem.
Rano dostawałem bardzo skromny posiłek oraz szklankę zimnej wody. Pozwolono mi skorzystać z toalety. Później przychodziło dwóch facetów (nie tych, którzy dorwali mnie w parku). Pierwszego dnia jak przyszli rzucili mi na nogi mój telefon który wcześniej mi skonfiskowali. Wystarczyło jedno zerknięcie na ekran abym wiedział dlaczego to zrobili. Brak zasięgu. Ale to tak konkretnie, bo nawet alarmowe mi nie wchodziły. Mogłem jedynie pograć sobie w jakieś gierki lub posłuchać muzyki jeżeli chciałem. A nie chciałem. Chciałem aby bateria wytrzymała jak najdłużej. 
Później zadawali mi pytanie. Ciągle te samo. Gdzie jest Fallen? O nic więcej nie pytali, tylko o jakiegoś cholernego upadłego Anioła z ich przyćpanych umysłów.
Na obiad dostawałem szklankę ciepłej herbaty.
Później przychodziła jedna kobieta. Która pytała o to samo. Jak nie potrafiłem udzielić odpowiedzi nie szczędziła sobie ciosów na moim ciele.
Na kolację dostawałem kubek z ciepłym mlekiem. Pozwalano mi skorzystać z łazienki. Przed snem cała trójka zadawała mi pytania. A jak nie udzieliłem odpowiedzi w wyznaczonym przez nich czasie wychodzili zostawiając mnie samego aby wrócić ponownie tuż nad ranem.
Schemat ten pojawiał się od kilku dni. Dzięki temu udało mi się wykombinować pewien plan. Wiedziałem, że jeżeli nie podziała to mnie zabiją, ale wole to niż tą ciągłą niepewność.
Chciałem wrócić do domu. Do Kiliana. Kłócić się z nim, obrażony zamykać się w swoim pokoju, zjeść z nim przyszykowany przez niego obiad. W nocy nasłuchiwać czy już wrócił do domu
i czy wrócił sam czy z kimś. Mogę nawet czekać przed blokiem aż skończy się jebać z jakąś dziwką
w moim pokoju chociaż później przeżywałbym katusze, ale wolałem to niż ten stan teraz. Mogłem cierpieć tak jak to się działo do teraz i nic mu nie powiedzieć, ale być z nim. Nawet nie wiedziałem kiedy zacząłem na niego patrzeć inaczej niż na podopiecznego mojego ojca z pracy. Chociaż to stwierdzenie było bardzo naciągane. Co ja o nim wiedziałem? Mój ojciec był jego wychowawcą
w liceum. Uczył go matematyki. Kiedyś po prostu przyprowadził go do nas do domu kiedy byłem
w pierwszej gimnazjum i powiedział, że to jego były uczeń, który u nas zamieszka. I zamieszkał. Pomagał w domu, dbał o moich rodziców, mnie unikał jak diabeł święconej wody. Był dla moich rodziców upragnionym synem, którego zawsze chcieli, ale jak się okazało w późniejszych latach, ja-ich pierworodny i jedyny syn okazał się kompletną porażką. To Kilian napisało do mnie na koniec gimnazjum, że mam wracać do domu bo moi rodzice mieli wypadek samochodowy i nie wiadomo czy z tego wyjdą. To on przekazał mi wiadomość, że moi rodzice nie żyją. To jego moi rodzice wybrali na mojego opiekuna gdyby coś im się stało. To on o mnie dbał mimo, że robił to w dość pokręcony sposób. To on był tym, w którym się zakochałem. Nie wiem kiedy ale zorientowałem się co do niego czuje na początku drugiej klasy liceum. Oczywiście ukrywałem to. Dostać od niego za odzywki, problemy czy złe stopnie to co innego niż zostać zabitym dlatego, że obdarzyłem go jakimiś większymi uczuciami niż szacunek i przywiązanie. Przecież to musi być obrzydliwe, kiedy inny chłopak się w tobie zakochuje. Pewnie nie przeszkadza mu to, że jego kolega z pracy ma chłopaka (Michael i Eighto), jak i pewnie nie przeszkadza mu zapinanie tyłków tych męskich dziwek skoro im za to płaci i nie ma w tym żadnej miłości. Ale jak już by miał to robić z facetem z miłości… jakoś sobie tego nie wyobrażam. W pewnym momencie tego pseudo przesłuchania zacząłem się nawet śmiać, kiedy wyobraziłem sobie jego minę jaką by zrobił gdyby się dowiedział, że to o nim myślałem kiedy sobie „waliłem” jak on to ładnie określił. Oczywiście za ten śmiech dostałem w twarz. W końcu moi oprawcy nie wiedzieli co jest takiego śmiesznego w pytaniu „Gdzie jest Fallen?”
Serio. Czy ja tak dużo wymagałem? Przeczekać w spokoju do dnia kiedy będę mógł się wyprowadzić od niego. Zapomnieć o moim nieodwzajemnionym uczuciu. Zakochać się w kimś kto to odwzajemni. Ale nie. Bo po co. Najlepiej, aby w mój piękny i misterny plan wpakowała się jakaś zgraja naćpanych fanatyków religijnych, która poszukiwała upadłych aniołów!

**
Zakryłem pospiesznie usta. Nigdy nie sądziłem, że moja próba ucieczki przebiegnie w tak szybki i chaotyczny sposób. Po pierwsze planowałem uciec w całkowicie inny sposób niż to
w rzeczywistości przebiegło. No bo sorry, skąd mogłem wiedzieć, że kolejną osobą, która przyniesie mi ciepłe mleko przed snem będzie nie kto inny jak Medard mój stary znajomy z gimbazy. Z początku mnie nie poznał. No tak zmieniłem kolor włosów, powyciągałem kolczyki, byłem bez butów,
z brudnymi spodniami i podartą koszulką. Twarz zdobiły siniaki oraz liczne zadrapania. Sam bym się pewnie nie poznał gdybym się zobaczył w lusterku.
On mnie nie poznał. Ja uczyniłem to od razu. W końcu to mój stary kumpel. Dziwne by było gdybym nie wiedział kim jest. Podał mi kubek z mlekiem i już chciał wyjść kiedy drżącym głosem zapytałem go dlaczego dla nich pracuje. Ten odwrócił się gwałtownie w moją stronę. Popatrzył na mnie chwilę po czym po prostu wyszedł.
Wrócił po dwóch godzinach. Wyprowadził mnie z tej piwnicy. Powiedział, że przez jakąś godzinę jesteśmy sami. Kazał się uderzyć czymś w głowę i uciekać najszybciej jak potrafię.
Zrobiłem tam. Uciekłem najszybciej jak mogłem po tym jak mu przywaliłem. Przeprosiłem go jeszcze, ale kazał mi grzecznie „wypierdalać” po czym udał, że upadł na korytarzu i tak sobie leżał
i czekał aż pozostali wrócą. Nie zdążyłem go zapytać co tutaj robił i dlaczego tutaj był.
Ukrywając się między drzewami gnałem przez ciemny las starając się iść wzdłuż jezdni, która znajdowała się po mojej prawej stronie. Nie wiedziałem gdzie zmierzałem, nie wiedziałem gdzie jestem, ale wiedziałem, że muszę się dostać do jakiegoś miasta. I musiałem tego dokonać sam. Skąd mogłem wiedzieć czy samochód, który bym przypadkowo zatrzymał prosząc o pomoc nie okazałby się samochodem moich oprawców.
Co chwile syczałem i jęczałem z bólu kiedy szyszki i różnego rozmiaru badyle wbijały mi się w stopy okryte tylko już niestety nie białymi skarpetami. Było mi zimno, ale zacisnąłem zęby próbując w ten sposób zwalczyć ból i jaki towarzyszył chłodowi.
Nie wiedziałem ile tak szedłem, może z godzinę a może dziesięć minut, ale kiedy w końcu przeszedłem jakiś kawałek trasy na moim telefonie, który wskazywał 1% energii baterii pojawiła się pierwsza kreska zasięgu. Musiałem zbliżać się do jakiegoś miasta. Kiedy tylko pojawiła się owa kreska zasięgu mój telefon zaczął co chwile wibrować przyjmując masę wiadomości oraz połączeń nieodebranych. Zerknąłem na wyświetlacz i o mało co się nie potknąłem o swoje stopy kiedy dojrzałem tam absurdalną liczbę wiadomości i połączeń. Tak na oko więcej niż 80% z nich należało do Kiliana. Chciałem do niego zadzwonić, ale w tym momencie mój telefon zawibrował ostatni raz
i padł. Zakląłem cicho pod nosem zatrzymując się na chwilę. Nie miałem już siły iść, ale wiedziałem że musze. Muszę wrócić, chociaż niemiałem pojęcia czy mam do czego i gdzie wracać. Kilian pewnie urządził wielką imprezę na pół naszego bloku świętując to, że w końcu zostawiłem go w spokoju
i zniknąłem. Pewnie jest tam też kilka dziwek.
Gangbang z okazji mojego zniknięcia.
Ta…. To takie w jego stylu.
- No dalej Fabio. Uda ci się.- Mruknąłem pod nosem dodając sobie samemu otuchy
i zmusiłem moje ociężałe nogi do wspólnej współpracy.
Po przejściu dokładnie Siedmiuset czterdziestu dziewięciu kroków dojrzałem pomiędzy drzewami jakieś światła. Nikłe przebłyski. Skupiłem na nich swój wzrok. Wiedziałem, że muszę iść. Iść w stronę światła, a tyle razy nam powtarzano „Nie idź w stronę światła”  no i chuj musiała się obudzić moja buntownicza natura i na przekór wszystkim ruszyłem w stronę tego cholernego światła. Po przejściu dwustu dwunastu kroków, które boleśnie odcisnęły swoje piętno na moich stopach zobaczyłem pierwsze budynki.
Wytarłem pospiesznie łzy z twarzy. Nigdy nie sądziłem, że popłaczę się na widok swojej szkoły. Chociaż aktualnie znajdowałem się w takim stanie psychicznym i fizycznym, że zapewne ucieszyłby mnie widok kosza na śmieci.
Przyspieszyłem kroku chowając się między budynkami. Musiało być już późno, bo na swojej drodze nie spotkałem żadnej żywej duszy, a światła w większości mijanych przeze mnie domach były pogaszone. Dobrze, że znałem kilka skrótów dzięki, którym udało mi się dojść do domu po jakiś dziesięciu minutach. Było mi zimno, nie czułem nóg, bolała mnie prawa ręka oraz połowa ciała, ledwo co widziałem przez swoje podpuchnięte i załzawione oczy, ale wiedziałem, że nie mogłem się poddać. Każdy szmer jaki usłyszałem przyprawiał mnie o mini zawał serca. Wiele razy chciałem się już poddać, usiąść na ulicy i normalnie się po płakać.
I co z tego, że byłem facetem!
No bez przesady! Każdy by wymiękł gdyby go porwano i zadawano w kółko to samo pytanie,  które jak na złość nie zna się odpowiedzi. Czy ja tak dużo wymagałem? Chciałem ciszy, spokoju, ciepła…. Chciałem zobaczyć Kiliana. Boże, nawet jeżeli się z kimś bzykał chciałem go zobaczyć chociaż na chwilę. Może na mnie nakrzyczeć, może być zły, może mi nawet ponownie wlać pasem nie obchodziło mnie to.
Chcę wrócić domu.
Stanąłem w bramie proszącej na plac zabaw znajdujący się przed naszym blokiem. Rozejrzałem się dookoła, ale nikogo nie widziałem. Wziąłem dwa głębokie wdechy i szybko jakby mnie ktoś gonił wpadłem szybko na schody, które miały mnie zaprowadzić do góry… do Kiliana.
Wszędzie panowała cisza i ciemność.
Która mogła być godzina?
Spojrzałem na swoją roztrzęsioną rękę, kiedy wyciągnąłem ją w kierunku klamki. Nacisnąłem na nią delikatnie, ale drzwi były zamknięte. Zdusiłem w sobie głośny szloch.
Nikogo nie ma?
Nacisnąłem delikatnie na dzwonek do drzwi.
Raz.
Drugi raz.
Trzeci.
…Czarty…
Kiedy miałem po raz kolejny nacisnąć na ciemny przycisk usłyszałem jakiś trzask dobiegający ze środka. Drgnąłem. Ktoś był w środku. Zagryzłem mocno dolną wargę, aby nie zacząć krzyczeć.
- …Zajebię tych pierdolonych domokrążców! Pojebało ich do reszty łazić o tej godzinie po domach!- Usłyszałem dobrze znane mi warknięcie. W moje serce zaczął skradać się spokój. Nacisnąłem ponownie dzwonek, aby go pospieszyć, a on ponownie zaklął. Usłyszałem szczęk zamka, a po chwili drzwi otworzyły się z rozmachem. Stał tam. Ubrany w czarne bokserki i szarą bluzę od dresu pod którą niczego nie miał. Rozczochrane włosy, zamglone spojrzenie, na lewym policzku odcisk poduszki świadczył o tym że spał. A wiedziałem, że Kiliana się nie budzi jak śpi. Przez to stawał się bardzo, ale to bardzo agresywny. Spojrzał na mnie otwierając buzie, aby już „zajebać tym pierdolonym domokrążcą”, ale zatrzymał się gwałtownie i otworzył szeroko oczy. Odwróciłem głowę w bok nie mogąc powstrzymać cisnących mi się do oczu łez.- Boże, Fabio.- Powiedział delikatnie
i przyciągnął mnie mocno do siebie ukrywając mnie w swoich ramionach. Wtulił swój policzek
w moje ramię. Objął mnie mocno. Nie mogłem powstrzymać głośnego szlochu jaki wyrwał się
z mojego gardła. Kolana się pode mną ugięły, kiedy zacząłem głośno łkać, szlochać i krzyczeć w jego silnych ramionach.
Nie pozwolił mi upaść przytulając mnie mocniej do siebie. Poczułem się tak jakby ktoś właśnie okrył mnie jakimś płaszczem, który miał za zadanie odpędzić ode mnie wszystko to co złe i co chciało mnie zranić.
*************************************
I jak wam się podobało??
Standardowe pytanie bez odpowiedzi;/
Pozdrawiam i do następnego:)
Gizi03031

sobota, 14 października 2017

Fallen- Rozdział 4

Hejka.
Zapraszam na kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że wam się spodoba:)
*****************
W łazience do prania wylądowało dosłownie wszystkie rzeczy, które można wyprać z mojego pokoju. Pościel, firanka, wszystkie ciuchy, poduszki, dywanik, obrusik z komody, karnisz od lampki nocnej. Na balkonie stał już wyprany przeze mnie materac, kołdra i duża poduszka. Każdy zakamarek mojego pokoju został wyczyszczony i zdezynfekowany pięciokrotnie. Po tym jak szósty raz wyszorowałem podłogę na kolanach i zabrałem się na jej staranne pastowanie w przejściu stanął Eighto.
- Kilian woła cię na obiad.
- Niech spierdala ze swoim jebany obiadem i niech te dziwki nim nakarmi. Nie pójdę do tej jebanej kuchni dopóki nie wyczyszczę całego pokoju. – Warknąłem głośno. Mimo otwartego okna
i używania dosłownie co chwilę odświeżacza do pokoju nie mogłem się pozbyć wrażenia, że w moim pokoju śmierdzi. Śmierdzi potem, spermą i dziwkami.
- Fabio. Proszę. Później ci pomogę.
- Nie dzięki.
- Nie chce tam sam z nimi siedzieć.- Szepnął błagalnie. Jęknąłem głośno pod nosem. kiedy wstawałem na równe nogi i ruszyłem za nim do kuchni. Kilian siedział już przy stole. Koło niego siedział Michael. Eighto usiadł naprzeciwko swojego opiekuna i spojrzał na mnie zachęcająco, abym usiadł koło niego i co za tym szło naprzeciwko Kiliana.
- Smacznego.- Powiedziała cała trójka. Burknąłem coś niezrozumiałego pod nosem.
-Mów normalnie.- Kilian wypuścił zrezygnowany powietrze z płuc.
- Spierdalaj.
- Przestań okazywać swoje fochy przy gościach.- Warknął na mnie. Spojrzałem na niego spod byka.
- Wole okazywać fochy niż gołą dupe i to jak w NIE SWOIM pokoju zapinam jakieś dziwki!- Krzyknąłem na niego.
- Zacznij się zachowywać, bo resztę dnia oraz wieczora spędzisz na dworze.- Powiedział
i zabrał się za jedzenie. Spojrzałem na niego mrużąc oczy. Wzruszyłem ramionami i wstałem od stołu. Z koszyka leżącego na mikrofalówce sięgnąłem po dwa jabłka. Z szafki wyciągnąłem batonika czekoladowego. A z lodówki butelkę soku.- A ty gdzie?- Zapytał zaskoczony Kilian.
- Na dwór.- Warknąłem i nie zważając na ich słowa podszedłem do drzwi wejściowych i po wcześniejszym zapakowaniu swoich rzeczy do plecaka, z którym byłem na zakupach wyszedłem
z domu trzaskając mocno drzwiami. Jutro rano wrócę do domu, rozejrzę się za jakąś robotą, a jak odłożę sobie jakąś sumkę, to się od niego wyniosę. Nie interesowało mnie to, co kiedyś tam moi rodzice napisali w spadku. Nie miałem zamiaru mieszkać z nim przez dziesięć lat, aby uzyskać dostęp do spadku. Niech on go sobie zatrzyma i już więcej mi się nie pokazuje na oczy.
- Fabio!- Usłyszałem krzyk za sobą. Nie odwróciłem się, ani nie zatrzymałem. Moim celem był najbliższy park. Nie zdążyłem przejść nawet czterech kroków, kiedy ktoś (wiedziałem kto) zatrzymał się z impetem na moich plecach.
- Kurwa Eighto!- Warknąłem na chłopaka.- Czego chcesz?
- Miki mnie za tobą wysłał.
- Po chuj?
- Bo chce na osobności pogadać z Kilianem.
- I ty masz mnie pilnować??
- Nie muszę tego robić. Od tego jest twój opiekun.
- Który jest chujowy.- Prychnąłem siadając na jednej z huśtawek w środku parku. Syknąłem głośno, kiedy zabolały mnie zranione wczoraj pośladki.
- Boli cię coś?- Zapytał chłopak siadając na sąsiedniej bujawce.
- Dupa.- Powiedziałem zgodnie z prawdą. Chłopak zaśmiał się cicho.
- A od czego boli cię ta dupa??- Zapytał sarkastycznie. Wiedziałem co sobie pomyślał. Każdy by pomyślał o tym samym.
- Przez Kiliana.- Odparłem. Chłopak zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Co ci zrobił Kilian, że cię dupa boli?
- Nie to co myślisz.- Pokazałem mu język, kiedy uśmiechnął się wrednie pod nosem.- Kara za wczorajsze.
- Czyli??
- Dwadzieścia razów pasem.- Odparłem. Spojrzał na mnie wybałuszając szeroko oczy. Wzruszyłem ramionami.
- żartujesz?
- Uwierz mi, i ja i moja dupa nie marzymy o niczym innym aby to był żart.
- To ja już nic nie rozumiem.- Jęknął załamany chłopak. Spojrzałem na niego.
- Hmmm??
- No bo myślałem, że boli cię dupa od dobrego seksu z Kilianem. No i że wczoraj się z tobą seksił a dzisiaj z tymi dziwkami to dlatego wpadłeś w taką złość i się na nich rzuciłeś.- Powiedział beztrosko chłopak gapiąc się w niebo.
- Boli mnie dupa, bo ten idiota wlał mi w nią pasem, a wkurwiłem się na niego bo miał czelność pierdolić się z tymi dziwkami w moim pokoju. Gdzie na samym początku jeszcze jak żyli moi rodzice mieliśmy postawione jasne zasady. A jedną z nich jest ta, że pokój drugiego to rzecz święta i nie włazimy tam bez wcześniejszego zaproszenia.  Po śmierci rodziców i przeprowadzce do nowego mieszkania powiedzieliśmy sobie że stare zasady obowiązują na nowym mieszkaniu. Kurwa ja nawet nie wiem jak wygląda jego pokój bo nawet przelotem go nie widziałem, a on miał czelność się pierdolić w moim!
- Ja to bym Mikiemu chyba chuja przy samej dupie uciął.
- Słucham?
- Mówię, że jakbym takie coś zobaczył u mnie w domu, to bym Mikiemu chuja przy samej dupie uciął.
- Dlaczego? Mi nie przeszkadza to, że on się z kimś pierdoli, tylko to, że robi to w moim pokoju.
- A mi by przeszkadzało to, że Miki kogoś pierdoli dlatego uciąłbym mu chuja przy samej dupie.
- Ale dlaczego?
- Bo skoro pierdoli mnie, to nie ma prawa tego robić z nikim innym. Logiczne.- Powiedział. Wbiłem mocno pięty w ziemię, aby się zatrzymać i spojrzałem na niego oniemiały.
- To twój opiekun?
- Oficjalna wersja.
- A prawdziwa wersja?
- Od roku maż.- Powiedział cicho. Otworzyłem szeroko oczy i usta.- Mucha ci wleci.- Upomniał mnie.
- Chuj z tą muchą.- Jęknąłem. Zaśmiał się cicho.
-Masz kogoś?- Zapytał ni z gruszki ni z pietruszki. Pokręciłem przecząco głową.- A lubisz kogoś w ten szczególny sposób?
- Twoje pytanie jest podchwytliwe?
- Proste jak budowa cepa.
- Lubię.- Krótka odpowiedź i zero pytań.

**
- Nie wracasz do domu?- Zapytał Eighto kilka godzin później kiedy nadal siedziałem z nim
w tym samym miejscu. Dużo rozmawialiśmy. Śmieliśmy się czy też krzyczeliśmy na siebie. Szkoda, że nie poznaliśmy się w trochę innych okolicznościach. Wbrew pozorom okazało się, że mamy ze sobą dużo wspólnego i lubimy swoje towarzystwo.
- Wrócę dopiero rano.
- Masz jakąś bluzę?
- Nie.
- Poczekasz tutaj chwilę. Przyniosę ci jakąś.- Powiedział. Po chwili zastanowienia kiwnąłem głową.
- Dzięki.- Powiedziałem kiedy ruszył w kierunku mojego mieszkania. Pomachał tylko ręką. Nic więcej nie powiedział. Dookoła mnie panowała cisza, co było bardzo dziwne zwarzywszy na to gdzie się znajdowałem i o jakiej porze. Normalnie powinna być tutaj teraz zgraja dzieciaków oraz powinien tutaj docierać hałas z ulicy. Zmarszczyłem czoło. Ta cisza nie była normalna. Dudniła boleśnie po uszach. Przez to wszystko miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Przekląłem swoją głupotę. Dlaczego nie poprosiłem Eighto o jego numer telefonu?? Tak mógłbym do niego zadzwonić
i zapytać czy już wracał. Zerknąłem na zegarek telefonu, który trzymałem w kieszeni. Zbliżała się dwudziesta trzecia. Wybrałem numer domowy. Skoro wyszedł z parku jakieś dwadzieścia minut już powinien być na miejscu. Schowałem telefon do kieszeni spodni i włożyłem do uszu słuchawki. Lubiłem rozmawiać w ten sposób. Nie męczyłem wtedy ręki.
- Tak?- Telefon odebrał Kilian. Jakoś nie chciałem z nim teraz rozmawiać, ale cóż…- Halo?
- Eighto już doszedł do domu?- Zapytałem cicho kopiąc czubkiem buta dołek pod huśtawką.
- Właśnie zabiera się z  powrotem do ciebie.- Mruknął mężczyzna do telefonu. Nie zapytał czy wracam, nie zapytał gdzie jestem. Widać jak się mną przejmuje.
- Możesz gopoprosić, aby zagęszczał trochę ruchy?- Odparłem. Usłyszałem głośne westchnięcie, na dźwięk którego miałem ochotę wyrywać sobie włosy z głosy.
- Słuchaj no…
- Hej Maleńki.- Usłyszałem głos za sobą. Wyciągnąłem gwałtownie słuchawki z uszu pozwalając im zawisnąć na koszulce tuż koło szyi. Nie rozłączyłem się. Za mną stało dwóch wysokich mężczyzn. Nie widziałem dokładnie ich twarzy, które częściowo skrywały kaptury, a częściowo maseczki chirurgiczne. Wstałem z huśtawki. Wolałem mieć ich mniej więcej na tej samej wysokości, chociaż i tak byli ode mnie wyżsi.- Co tutaj robisz tak samiutki?- Zapytał ten sam facet. Ten co stał dalej ode mnie. Mimo, że to tamten się odzywał wolałem się skupić na tym co stał bliżej mnie.
- Nie jestem sam.- Warknąłem do nich. Eighto! Kurwa! Pospiesz się!
- Jak to nie, jak tak.
- Znajomi poszli do sklepu po coś do jedzenia i picia, a ja pilnuje dla nich miejscowy.
- Znajomi? Ten fioletowy kłaczek z rozwalonym nosem, który zniknął jakieś dwadzieścia minut temu?- Zapytał ten co stał bliżej mnie. Drgnąłem delikatnie. Obserwowali mnie od dłuższego czasu.
- No cóż… szkoda, że ten dzieciak nie wrócił. Byłoby was dwóch, ale tylko ty
w szczególności nam wystarczysz.- Powiedział ten drugi mężczyzna. Nie myśląc długo rzuciłem się do ucieczki.
- Kurwa! Kurwa! Kurwa!- Mówiłem pod nosem.- Nie wiem jak wyglądają.- Mruknąłem zdając sobie sprawę z tego, że Kilian nadal stał przy telefonie i słuchał całego tego zajścia. Ale czy na pewno? W końcu miał mnie gdzieś, to po co miałby sobie zawracać głowę tym, że właśnie teraz bardzo by mi się przydała jego pomoc.
Upadłem na ziemię powalony ciężarem jednego z mężczyzn. Jęknąłem głośno.
- Nie tak prędko Maleńki.- Wysapał do mojego ucha. Teraz nie wiedziałem, który to który.
- Spierdalaj! Złaź ze mnie zboczeńcu!- Krzyczałem najgłośniej jak potrafiłem. Mój lewy policzek przeszył ból kiedy dostałem od zalegającego na mnie napastnika. Wciągnąłem głośno powietrze przez zaciśnięte zęby.
- Zamknij ryj kurwo!- Warknął na mnie siadając mi na biodrach. Zacząłem się pod nim rzucać próbując się jakoś uwolnić, ale koleś był dla mnie stanowczo za silny i za wielki. Wiedziałem, że nie powinienem, ale zacząłem wpadać w panikę. A panika mi w niczym nie pomoże.
- Dasz sobie radę?- Zapytał wspólnik tego ciężkiego idioty.
- Pomóż mi.- Odparł tylko i obaj unieśli mnie do góry po czym ten wyższy zarzucił sobie mnie nie ramie i ruszył w nieznanym mi kierunku. Zacząłem się szarpać, rzucać  i krzyczeć. Nie przestawałem nawet kiedy na mojej twarzy dwukrotnie zatrzymała się pięść drugiego napastnika. Mój plecak został w miejscu, w którym upadłem. Tak blisko głównej drogi. Boże ja nawet uczepiłem się pobliskiego znaku drogowego, aby tylko mnie ze sobą nie zabrali. Trzymałem się go bardzo długo
i bardzo mocno, ale silne uderzenie z góry i przeraźliwy ból sprawiły, że puściłem moją deskę ratunku. Chyba złamali mi rękę?
- Ruchliwa ta kurwa.- Warknął ten co starał się mnie uciszyć na wszystkie możliwe sposoby.
- Oby w łóżku była taka sama.- Rzucił ten co mnie niósł. Wygiąłem się w drugą stronę po czym z całej siły uderzyłem do ręką, która nie bolała w skroń. Upuścił mnie na chodnik niedaleko parkingu, na który mnie prowadzili. Zacząłem się czołgać w przeciwną stronę, próbując jednocześnie stanąć o własnych siłach i uciec. Nie zrobiłem nawet trzech kroków, kiedy czyjaś ręka szarpnęła za moje krótkie włosy. Krzyknąłem z bólu, próbując się jednocześnie odwrócić i zaatakować napastnika.
- No ja pierdole.- Warknął mężczyzna po czym straciłem przytomność, kiedy zostałem uderzony w głowę.
************************************
I jak wam się spodobało??
Za tydzień zapraszam na kolejny rozdział:)
Pozdrawiam Gizi03031;*

sobota, 7 października 2017

Fallen- rozdział 3

Hejka!
Startujemy z nowym rozdziałem Fallen.
Tak policzyłam, że razem z One Shotem do tego opowiadania będę je dodawać przez najbliższe pięć tygodni, a więc mam 5 tygodni aby dokończyć moje jedno z długich opowiadań (uwierzycie, że zostały mi tylko trzy rozdziały i będzie koniec), przez co nie będę musiała się jakiś czas martwić o rozdziały. Tylko muszę przysiąść i tamto dokończyć.
A teraz zapraszam was do kontynuacji ten historii.
Mam nadzieje, że wam się spodoba:D
**************************
Leżałem u siebie w pokoju wtulając zapłakaną twarz w poduszkę, która trochę tłumiła mój głośny i nerwowy szloch. Bolał mnie cały tyłek przez co musiałem leżeć  na brzuchu. Słyszałem jak Kilian krząta się po kuchni, ale wiedziałem, że nie przyjdzie do mnie do pokoju. Jęknąłem głośno kiedy mój tyłek znowu zapiekł żywym ogniem.
Serio już wolałbym, aby to mnie tak bolało, bo ten idiota by mnie przerżnął jak by się większości ludzi wydawało gdybym im powiedział, że mnie dupa boli. Ale ciekawe jakie by miny zrobili gdybym im powiedział, że boli mnie od tego, że dostałem prawie dwadzieścia razy grubym, skórzanym pasem w tyłek. Cienki materiał bokserek nie był zbytnio wielkim ratunkiem dla delikatnej skóry pośladków.
Rozejrzałem się po swoim pokoju. Nie był może największy ale bez trudu zmieścił w sobie dwuosobowe łóżko koło którego stało biurko nad którym wisiał regał z książkami. Tak samo jak nad całą długością łóżka wisiała półka z masą przedsionków przeznaczoną na książki lub inne pierdoły.
W nogach łóżka znajdowała się szeroka i długa komoda. Za komodą wcisnąłem Jeden w czterech foteli w kształcie piłki sportowej (w tym przypadku padło na piłkę od nogi). Na przeciwko jednego
z dziwnych foteli stał Niki stolik oraz dwie kolejne piłki (koszykowa oraz siatkowa). Fotel w kształcie piłki o footbolu amerykańskiego stał bardziej na środku pokoju. Za raz za moimi dziwnymi fotelami stała szeroka szafa. Za drzwiami które znajdowały się pomiędzy szafą, a biurkiem wisiał wieszak, na którym aktualnie wisiał mój mundurek szkolny oraz dwie bluzy, które nosiłem jak w domu było chłodniej. Ściany w kolorze ciemnego fioletu. Jeden kwiatek w doniczce.
- Przestań wyć i na obiad chodź.- Warknął Kilian wciskając głowę pomiędzy drzwi a futrynę
i zerknął na mnie. Nie wiem, który raz żałowałem, że nie mam łóżka zaraz obok drzwi. Gdyby tak było to już teraz bym mu przytrzasnął ten jego durny łeb drzwiami i miałbym święty spokój.
- Nie jestem głodny.
- Nie wkurwiaj mnie dzieciaku. Masz pięć minut aby pojawić się w kuchni i zjeść cały obiad.- Powiedział i zamknął drzwi od mojego pokoju.
- Spierdalaj.- Mruknąłem cicho pod nosem po czym jęcząc cicho wstałem z łóżka i człapałem w stronę komody. W jednej z wyższych szuflad wygrzebałem szare spodnie dresowe które zatrzymywały się na moich kolanach. Delikatna gumka utrzymywała je na moich biodrach. Lekkie, przewiewne, LUŹNE. Sycząc i jęcząc przy każdym ruchu udałem się z nimi do łazienki aby zmienić przylegające do ciała bokserki na luźne spodnie. Wątpiłem abym w przeciągu jak bliższych dwóch tygodni ubrał na siebie jakikolwiek rodzaj bielizny. Do szarych spodni ubrałem też czarną koszulkę
z Ken’em Kanekim. Przemyłem delikatnie twarz zimną wodą aby chociaż trochę zmyć z niej ślady łez. Wchodząc do kuchni wiedziałem, że mój obiad będzie już na mnie czekał. Skoro Kilian nie pozwolił mi opuścić obiadu wiedziałem, że sam mi go nałoży. I cały tydzień czekać mnie będzie takie coś. Od kiedy zamieszkaliśmy razem ja robiłem śniadania, on kolacje, a obiadami dzieliliśmy się na zmianę. Jeden tydzień on, drugi ja i znowu zmiana. Wczoraj zaczął się jego tydzień.
- Siadaj.- Powiedział siedząc już na swoim stałym miejscu i czekając na mnie. Kolejna zasada tego domu. Jeżeli obaj w nim jesteśmy każdy posiłek jemy razem. Nieważne co w danym momencie robiliśmy i jak bardzo byśmy nie byli zmęczeni.
- Postoje.- Mruknąłem pod nosem.
- Siadaj.- Warknął.- Albo ci pomogę.
- Nie musisz mi pomagać. Postoje.
- Kurwa Fabio!- Uderzył ręką o blat stołu. Skrzywiłem się. Kilian rzadko kiedy przeklinał. Przełknąłem swój ból i usiadłem delikatnie na swoim standardowym miejscu.- Smacznego.- Powiedział.
- Smacznego.- Odpowiedziałem i zabrałem się za powolne jedzenie spaghetti. Pikantne
z delikatną nutką goryczy. Nigdy nie udało mi się odtworzyć jego przepisu. Jedliśmy w ciszy. Rzadko kiedy odzywaliśmy się do siebie kiedy jedliśmy.
- Jutro przyjeżdża Michael.- Powiedział bez ostrzeżenia Kilian zawijając na swój widelec długie nitki makaronu.
- A Michael to….?- Zapytałem cicho patrząc na niego z ukosa. Spojrzał na mnie jakbym zadał najgłupsze pytanie na świecie, po czym westchnął głośno.
- Opiekun prawny dzieciaka, którego dzisiaj pobiłeś.- Powiedział. Przełknąłem głośno kęs swojego obiadu i oblizałem delikatnie wargi.- Kazałem ci wyciągnąć to ustrojstwo z języka.- Dodał obserwując dokładnie trasę jaką przebył na moich wargach kolczyk, którego miałem w języku.
- A ja powiedziałem, że godzę się na wyciągnięcie wszystkich kolczyków tylko nie tego.
- Na chuju trzeba było sobie zrobić.- Warknął.
- A skąd pewność że nie mam?- Zapytałem biorąc łyk soku jabłkowego.
- Mam sprawdzić?
- Oskarżę cię o molestowanie.
- Kto uwierzy takiemu dzieciakowi, że cię ruszyłem??- Zapytał sarkastycznie. Warknąłem delikatnie i spojrzałem na niego zza przymrużonych powiek.
- Pokaże policjantowi swój tyłek i powiem, że tak za każdym razem wygląda jak mówię ci „nie” i że teraz znowu powiedziałem „nie” to tak mnie potraktowałeś, po czym mnie zmolestowałeś.- Powiedziałem i ponownie zabrałem się za jedzenie swojego spaghetti.
- Policja przyjdzie, a ja powiem, że to twoja dziewczyna ci to zrobiła bo lubicie zabawy Sado Maso, a ja jestem twoim opiekunem, nie ojcem, więc nie będę wnikał co takiego robisz z nią w łóżku.
- Ja nie mam dziewczyny.- Powiedziałem do niego jak do idioty i sięgnąłem po sok.
- Skoro tak zawzięcie sobie ostatnimi czasy waliłeś, że na klatce schodowej było cię słychać to musi być ktoś o kim myślałeś.- Powiedział chłodno. Cała zawartość mojej buzi znalazła się na jego twarzy kiedy zacząłem pluć i kasłać po tym co powiedział.- Fabio!
- Wole sobie walić do swojej wyobraźni, niż co tydzień zapinać dupę innej dziwki!- Krzyknąłem oburzony rzucając na jego twarz ściereczkę, aby wytarł z siebie sok.
- Po prostu mi zazdrościsz dzieciaku.- Powiedział i położył ściereczkę na swoich kolanach.
- No na serio mam czego. Syfu, kiły, rzeżączki, bądź innego gówna. Zazdroszczę ci tego jak sam skurwysyn.
- Wyrażaj się. I nie obrażaj swojej matki.- Upomniał mnie. Byłem wykończony. Potyczki słownie z jego osobą były beznadziejne.
- To stwierdzenie nie miało na celu obrażenia mamy.- Burknąłem cicho pod nosem. Poczułem na sobie jego czujne spojrzenie.
- To go nie używaj.
- A ty to co?- Zapytałem butnie. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Twoja matka kurwą nie była, moja owszem. Więc nie mijam się z prawdą. –Odparł chłodno odkładając sztućce na pusty już talerz. Drgnąłem. Kilian mówił o swojej przeszłości. O swojej rodzinie. Czyli, że coś było nie tak. Może w pracy coś mu nie szło. Może czymś się zaraził? Może któraś z jego dziwek zaciążyła i teraz będzie miał kolejnego dzieciaka na utrzymaniu. Naprawdę nie chciałbym wiedzieć. Niewiedza dawała mi bezpieczeństwo. Mieszkałem z nim ponad trzy lata sam,
a wcześniej mieszkał ze mną i z moimi rodzicami przez jakieś pięć lat, a ja do dzisiaj nie wiedziałem gdzie on pracował. Wziąłem kilka łyków soku i spojrzałem na niego.
- Muszę jeść wszystko?- Zapytałem chociaż znałem odpowiedź. Spojrzał na mnie jakbym właśnie co go uderzył.
- Kpisz czy o drogę pytasz?- Odpowiedział pytaniem na pytanie. Pokręciłem przecząco głową i zabrałem się za powolne wykańczanie swojego obiadu pod jego czujnym spojrzeniem. Wiedziałem, że nie wyjdzie z kuchni dopóki nie zjem. Tak samo jak ja nie wyjdę z kuchni dopóki nie zjem i już on się o to postara abym nie wyszedł.

**
Położyłem zakupy oraz plecak na ławeczce przed blokiem w którym mieszkałem. Wiedziałem, że większość mieszkań będzie pusta, ponieważ wszyscy byli albo w pracy albo w szkole. Nie to co ja albo Kilian. Chociaż ja też aktualnie nie byłem w domu. Kiedy już miałem do niego wejść usłyszałem coś, co zmusiło mnie do ponownego zejścia na dół i przeczekania nie wiadomo jakiej ilości czasu, aby móc wejść ponownie do środka.
Nawet nie mogłem sobie usiąść na tej głupiej ławeczce!
A to wszystko przez tego pieprzonego Kiliana! Chociaż w sumie to on pieprzy, a nie jest pieprzony. A skąd wiem? Bo właśnie teraz robi to u nas w mieszkaniu z jakąś dziwką. Mówiłem mu, że idę tylko na zakupy i będę w domu za pół godziny, góra czterdzieści pięć minut. To musiał skorzystać z okazji i zamówić sobie jakąś kurwę do domu! I jeszcze nie zamknął okien wychodzących na klatkę z salonu przez co idealnie było słychać co robią i w jakim pomieszczeniu.
- Fabio?- Usłyszałem za sobą czyjś zaskoczony głos. Odwróciłem się w tamtą stronę. Wiedziałem, że ma przyjechać Michael, ale nie sądziłem, że razem z Eighto. Spojrzałem na chłopaka. Miał coś dziwnego na nosie. Biały usztywniacz zasłaniający mu cały nos.
- Eighto?
- Co ty tutaj robisz?- Zapytał. Uniosłem jedną brew do góry.
- Mieszkam?
- Na ławce?- Zapytał jego opiekun. Zerknąłem na niego po czym prychnąłem oburzony.
- Ten idiota znowu przyprowadził jakąś kurwę do domu jak poszedłem na zakupy.- Odparłem patrząc gdzieś w bok.
- Ohmmmm?? I??
- Co i?- Zapytałem nie rozumiejąc reakcji starszego mężczyzny.
- Dlaczego tutaj siedzisz??
- Nie mam zamiaru wchodzić teraz do domu?
- Będziesz tutaj sterczał aż nie skończy??
- Tak.
- A jak będzie to robił przez pięć godzin?
- Nie wytrzyma tak długo.
- Skąd wiesz?
- Bo po pierwsze, to nie pierwszy raz kiedy w ten sposób podziwiam widoki dookoła bloku,
a po drugie wie, że macie przyjść, więc nie będzie  tego przeciągał.
- Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar przerwać mu zabawę. Nie będę czekał, aż skończy skoro mnie zaprosił.- powiedział Michael i zgarniając dwie siatki z moimi zakupami (?!) ruszył
w stronę mieszkania do którego ja jak na razie nie chciałem iść. Po chwili wahania jednak ruszyłem za nim, kiedy zauważyłem, że Eighto również za nim poszedł. Zrównałem się z chłopakiem i zerknąłem na niego delikatnie. Uśmiechnął się do mnie.
- Jak tam nos?- Zapytałem szeptem, aby jego opiekun nas nie usłyszał.
- Nastawili mi go wczoraj. Przez tydzień musze nosić to coś na nosie, ale dzięki temu wyraźniej mówię, chociaż przez nos.- Poskarżył się chłopak. Miał siniaki pod oczami. Podrapałem się nerwowo po głowie.
- Przepraszam.- Odpowiedziałem po chwili kiedy zaczęliśmy wchodzić do góry.
- Spoko. A u ciebie jak?? Kilian był zły?- Zapytał. Po chwili wahania ni to wzruszyłem ramionami ni to kiwnąłem twierdząco głową.
- Uh hmmm.- Powiedziałem tylko krzywiąc się przy każdym kolejnym kroku.
- Szlaban zarobiłeś?
- Głupotą byłoby mi dawać szlaban skoro jestem zawieszony na miesiąc.
- Ja dostałem szlaban. I wczoraj po tym jak wyszedłem ze szpitala razem z Mikim pojechaliśmy do Hachiego oraz Tatiany.- Powiedział drapiąc się po głowie. Spojrzałem na niego zaskoczony.
- Po co?
- Później.- Odpowiedział i wszedł za Michaelem do mojego mieszkania. Mężczyzna ani nie zapukał ani nic. Po prostu wszedł sobie jak do siebie. A ja za nim po czym przystanąłem jak zamurowany. Spodziewałem się tutaj jakiejś dziwki, ale to co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. W przejściu do MOJEGO pokoju klęczała jakaś blond laska. Jej usta zapinał jakiś niski chłopak o zielonych włosach. Jej tyłek zapinał chłopak łudząco podobny do tego wcześniejszego. Tylko tyle, że ten drugi miał niebieskie włosy i jego tyłek był zapinany przez Kiliana. Mówiłem wam, że cała ta akcja odgrywa się w MOIM pokoju? Wypuszczając cicho powietrze przez nos zamknąłem cicho drzwi i nakazałem im niemym gestem zachować ciszę. Sięgnąłem za szafkę z butami i w rękę zgarnąłem kij baseballowy po czym wystarczyły cztery kroki i silny zamach nad głową Kiliana wymierzony w futrynę drzwi, aby spojrzał na mnie. On znieruchomiał, ale nie jego biodra tak samo jak biodra pozostałej trójki+ głowa laski. Jeden silny kop w ramię sprawił, że Kilian upadł na drzwi od mojego pokoju wychodząc jednocześnie z ciała chłopaka o niebieskich włosach. Ten jęknął zawiedziony.
- Oj Kurwa! Gdzie się podziała zjebana zasada, którą sam skurwielu ustanowiłeś?!- Wydarłem się na niego przydeptując jego krocze stopą, na której nadal znajdowało się obuwie.
- Fabio…- Jęknął próbując mnie odepchnąć. Nacisnąłem mocniej na jego krocze. Syknął. Pozostała trójka nadal się pieprzyła. Kopnąłem z całej siły chłopaka o niebieskich włosach w tyłek tak, że ten upadł przygniatając dziewczynę do podłogi. Obydwoje jęknęli z bólu. Po chwili do ich jęku doszedł krzyk drugiego chłopaka. Zerknąłem na niego. Z jego nadal sterczącego penisa leciała krew. Pewnie laska załatwiła go tak zębami kiedy poleciała do przodu.
- Wypierdalać kurwy stąd! Daje wam pięć sekund! A później połamię wam wszystkie gnaty!- Wydarłem się przydeptując ponownie Kiliana do podłogi i wbijając mu w splot słoneczny drugi koniec kija. Nie patrzyłem na niego. Tylko na zegarek po upływie dosłownie pięciu sekund kiedy żadne z nich się nie ruszyło zamachnąłem się na niebieskowłosego kijem, który zatrzymał się dosłownie kilka centymetrów od jego ciała. Spojrzałem na osobę, która go uratowała. Michael jedną rękę trzymał na kiju drugą na moim ramieniu.
- Spierdalać.- Warknął tylko jedno słowo i po chwili cała trójka dosłownie tak jak stali tak wybiegli z domu zabierając po drodze wszystkie swoje rzeczy.
- Kurwa Fabio!- Kilian krzyknął spod mojej nogi.
- Masz kurwa całą chatę. Dosłownie całą. Jak chcesz się z nimi jebać, to możesz to nawet robić w kuchni! Więc dlaczego?! Dlaczego kurwa wybrałeś jedyne miejsce, do którego nie możesz wchodzić bez pytania?! Czy ja włażę z dziwkami na twoją przestrzeń osobistą?! Czy ja kogoś pierdolę w twoim pokoju?! Kurwa! Idź się ogarnij i rób obiad zbieranino kiły!!!- Wydarłem się na niego próbując go ponownie kopnąć, ale Michael objął mnie w pasie i pociągnął do góry tak, że moje nogi nie dotykały podłogi.
- Pogadamy o tym jeszcze.- Powiedział Kilian i zamknął się w łazience.
- Nie będę z tobą rozmawiać popierdoleńcu jeden!- Wydarłem się na niego ciskając kijem przez całą długość przedpokoju tak, że trafił w drzwi wejściowe od mieszkania.

 ***************************************
I jak wam się spodobał ten rozdział??
Podejrzewam, że sam początek był dla was delikatnym szokiem i nie tego się spodziewaliście kiedy kończyliście czytać wcześniejszy rozdział:D
Za tydzień zapraszam na kolejny:)
Pozdrawiam Gizi03031;*