Zapraszam na kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że wam się spodoba:)
*****************
W
łazience do prania wylądowało dosłownie wszystkie rzeczy, które można wyprać z
mojego pokoju. Pościel, firanka, wszystkie ciuchy, poduszki, dywanik, obrusik z
komody, karnisz od lampki nocnej. Na balkonie stał już wyprany przeze mnie
materac, kołdra i duża poduszka. Każdy zakamarek mojego pokoju został
wyczyszczony i zdezynfekowany pięciokrotnie. Po tym jak szósty raz wyszorowałem
podłogę na kolanach i zabrałem się na jej staranne pastowanie w przejściu
stanął Eighto.
-
Kilian woła cię na obiad.
-
Niech spierdala ze swoim jebany obiadem i niech te dziwki nim nakarmi. Nie
pójdę do tej jebanej kuchni dopóki nie wyczyszczę całego pokoju. – Warknąłem
głośno. Mimo otwartego okna
i używania dosłownie co chwilę odświeżacza do pokoju nie mogłem się pozbyć wrażenia, że w moim pokoju śmierdzi. Śmierdzi potem, spermą i dziwkami.
i używania dosłownie co chwilę odświeżacza do pokoju nie mogłem się pozbyć wrażenia, że w moim pokoju śmierdzi. Śmierdzi potem, spermą i dziwkami.
-
Fabio. Proszę. Później ci pomogę.
-
Nie dzięki.
-
Nie chce tam sam z nimi siedzieć.- Szepnął błagalnie. Jęknąłem głośno pod nosem.
kiedy wstawałem na równe nogi i ruszyłem za nim do kuchni. Kilian siedział już
przy stole. Koło niego siedział Michael. Eighto usiadł naprzeciwko swojego
opiekuna i spojrzał na mnie zachęcająco, abym usiadł koło niego i co za tym
szło naprzeciwko Kiliana.
-
Smacznego.- Powiedziała cała trójka. Burknąłem coś niezrozumiałego pod nosem.
-Mów
normalnie.- Kilian wypuścił zrezygnowany powietrze z płuc.
-
Spierdalaj.
-
Przestań okazywać swoje fochy przy gościach.- Warknął na mnie. Spojrzałem na
niego spod byka.
-
Wole okazywać fochy niż gołą dupe i to jak w NIE SWOIM pokoju zapinam jakieś
dziwki!- Krzyknąłem na niego.
-
Zacznij się zachowywać, bo resztę dnia oraz wieczora spędzisz na dworze.-
Powiedział
i zabrał się za jedzenie. Spojrzałem na niego mrużąc oczy. Wzruszyłem ramionami i wstałem od stołu. Z koszyka leżącego na mikrofalówce sięgnąłem po dwa jabłka. Z szafki wyciągnąłem batonika czekoladowego. A z lodówki butelkę soku.- A ty gdzie?- Zapytał zaskoczony Kilian.
i zabrał się za jedzenie. Spojrzałem na niego mrużąc oczy. Wzruszyłem ramionami i wstałem od stołu. Z koszyka leżącego na mikrofalówce sięgnąłem po dwa jabłka. Z szafki wyciągnąłem batonika czekoladowego. A z lodówki butelkę soku.- A ty gdzie?- Zapytał zaskoczony Kilian.
-
Na dwór.- Warknąłem i nie zważając na ich słowa podszedłem do drzwi wejściowych
i po wcześniejszym zapakowaniu swoich rzeczy do plecaka, z którym byłem na
zakupach wyszedłem
z domu trzaskając mocno drzwiami. Jutro rano wrócę do domu, rozejrzę się za jakąś robotą, a jak odłożę sobie jakąś sumkę, to się od niego wyniosę. Nie interesowało mnie to, co kiedyś tam moi rodzice napisali w spadku. Nie miałem zamiaru mieszkać z nim przez dziesięć lat, aby uzyskać dostęp do spadku. Niech on go sobie zatrzyma i już więcej mi się nie pokazuje na oczy.
z domu trzaskając mocno drzwiami. Jutro rano wrócę do domu, rozejrzę się za jakąś robotą, a jak odłożę sobie jakąś sumkę, to się od niego wyniosę. Nie interesowało mnie to, co kiedyś tam moi rodzice napisali w spadku. Nie miałem zamiaru mieszkać z nim przez dziesięć lat, aby uzyskać dostęp do spadku. Niech on go sobie zatrzyma i już więcej mi się nie pokazuje na oczy.
-
Fabio!- Usłyszałem krzyk za sobą. Nie odwróciłem się, ani nie zatrzymałem. Moim
celem był najbliższy park. Nie zdążyłem przejść nawet czterech kroków, kiedy
ktoś (wiedziałem kto) zatrzymał się z impetem na moich plecach.
-
Kurwa Eighto!- Warknąłem na chłopaka.- Czego chcesz?
-
Miki mnie za tobą wysłał.
-
Po chuj?
-
Bo chce na osobności pogadać z Kilianem.
-
I ty masz mnie pilnować??
-
Nie muszę tego robić. Od tego jest twój opiekun.
-
Który jest chujowy.- Prychnąłem siadając na jednej z huśtawek w środku parku.
Syknąłem głośno, kiedy zabolały mnie zranione wczoraj pośladki.
-
Boli cię coś?- Zapytał chłopak siadając na sąsiedniej bujawce.
-
Dupa.- Powiedziałem zgodnie z prawdą. Chłopak zaśmiał się cicho.
-
A od czego boli cię ta dupa??- Zapytał sarkastycznie. Wiedziałem co sobie
pomyślał. Każdy by pomyślał o tym samym.
-
Przez Kiliana.- Odparłem. Chłopak zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na mnie
jak na idiotę.
-
Co ci zrobił Kilian, że cię dupa boli?
-
Nie to co myślisz.- Pokazałem mu język, kiedy uśmiechnął się wrednie pod
nosem.- Kara za wczorajsze.
-
Czyli??
-
Dwadzieścia razów pasem.- Odparłem. Spojrzał na mnie wybałuszając szeroko oczy.
Wzruszyłem ramionami.
-
żartujesz?
-
Uwierz mi, i ja i moja dupa nie marzymy o niczym innym aby to był żart.
-
To ja już nic nie rozumiem.- Jęknął załamany chłopak. Spojrzałem na niego.
-
Hmmm??
-
No bo myślałem, że boli cię dupa od dobrego seksu z Kilianem. No i że wczoraj
się z tobą seksił a dzisiaj z tymi dziwkami to dlatego wpadłeś w taką złość i
się na nich rzuciłeś.- Powiedział beztrosko chłopak gapiąc się w niebo.
-
Boli mnie dupa, bo ten idiota wlał mi w nią pasem, a wkurwiłem się na niego bo
miał czelność pierdolić się z tymi dziwkami w moim pokoju. Gdzie na samym
początku jeszcze jak żyli moi rodzice mieliśmy postawione jasne zasady. A jedną
z nich jest ta, że pokój drugiego to rzecz święta i nie włazimy tam bez
wcześniejszego zaproszenia. Po śmierci
rodziców i przeprowadzce do nowego mieszkania powiedzieliśmy sobie że stare
zasady obowiązują na nowym mieszkaniu. Kurwa ja nawet nie wiem jak wygląda jego
pokój bo nawet przelotem go nie widziałem, a on miał czelność się pierdolić w
moim!
-
Ja to bym Mikiemu chyba chuja przy samej dupie uciął.
-
Słucham?
-
Mówię, że jakbym takie coś zobaczył u mnie w domu, to bym Mikiemu chuja przy
samej dupie uciął.
-
Dlaczego? Mi nie przeszkadza to, że on się z kimś pierdoli, tylko to, że robi
to w moim pokoju.
-
A mi by przeszkadzało to, że Miki kogoś pierdoli dlatego uciąłbym mu chuja przy
samej dupie.
-
Ale dlaczego?
-
Bo skoro pierdoli mnie, to nie ma prawa tego robić z nikim innym. Logiczne.-
Powiedział. Wbiłem mocno pięty w ziemię, aby się zatrzymać i spojrzałem na
niego oniemiały.
-
To twój opiekun?
-
Oficjalna wersja.
-
A prawdziwa wersja?
-
Od roku maż.- Powiedział cicho. Otworzyłem szeroko oczy i usta.- Mucha ci
wleci.- Upomniał mnie.
-
Chuj z tą muchą.- Jęknąłem. Zaśmiał się cicho.
-Masz
kogoś?- Zapytał ni z gruszki ni z pietruszki. Pokręciłem przecząco głową.- A
lubisz kogoś w ten szczególny sposób?
-
Twoje pytanie jest podchwytliwe?
-
Proste jak budowa cepa.
-
Lubię.- Krótka odpowiedź i zero pytań.
**
-
Nie wracasz do domu?- Zapytał Eighto kilka godzin później kiedy nadal
siedziałem z nim
w tym samym miejscu. Dużo rozmawialiśmy. Śmieliśmy się czy też krzyczeliśmy na siebie. Szkoda, że nie poznaliśmy się w trochę innych okolicznościach. Wbrew pozorom okazało się, że mamy ze sobą dużo wspólnego i lubimy swoje towarzystwo.
w tym samym miejscu. Dużo rozmawialiśmy. Śmieliśmy się czy też krzyczeliśmy na siebie. Szkoda, że nie poznaliśmy się w trochę innych okolicznościach. Wbrew pozorom okazało się, że mamy ze sobą dużo wspólnego i lubimy swoje towarzystwo.
-
Wrócę dopiero rano.
-
Masz jakąś bluzę?
-
Nie.
-
Poczekasz tutaj chwilę. Przyniosę ci jakąś.- Powiedział. Po chwili
zastanowienia kiwnąłem głową.
-
Dzięki.- Powiedziałem kiedy ruszył w kierunku mojego mieszkania. Pomachał tylko
ręką. Nic więcej nie powiedział. Dookoła mnie panowała cisza, co było bardzo
dziwne zwarzywszy na to gdzie się znajdowałem i o jakiej porze. Normalnie
powinna być tutaj teraz zgraja dzieciaków oraz powinien tutaj docierać hałas z
ulicy. Zmarszczyłem czoło. Ta cisza nie była normalna. Dudniła boleśnie po
uszach. Przez to wszystko miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Przekląłem
swoją głupotę. Dlaczego nie poprosiłem Eighto o jego numer telefonu?? Tak
mógłbym do niego zadzwonić
i zapytać czy już wracał. Zerknąłem na zegarek telefonu, który trzymałem w kieszeni. Zbliżała się dwudziesta trzecia. Wybrałem numer domowy. Skoro wyszedł z parku jakieś dwadzieścia minut już powinien być na miejscu. Schowałem telefon do kieszeni spodni i włożyłem do uszu słuchawki. Lubiłem rozmawiać w ten sposób. Nie męczyłem wtedy ręki.
i zapytać czy już wracał. Zerknąłem na zegarek telefonu, który trzymałem w kieszeni. Zbliżała się dwudziesta trzecia. Wybrałem numer domowy. Skoro wyszedł z parku jakieś dwadzieścia minut już powinien być na miejscu. Schowałem telefon do kieszeni spodni i włożyłem do uszu słuchawki. Lubiłem rozmawiać w ten sposób. Nie męczyłem wtedy ręki.
-
Tak?- Telefon odebrał Kilian. Jakoś nie chciałem z nim teraz rozmawiać, ale
cóż…- Halo?
-
Eighto już doszedł do domu?- Zapytałem cicho kopiąc czubkiem buta dołek pod
huśtawką.
-
Właśnie zabiera się z powrotem do
ciebie.- Mruknął mężczyzna do telefonu. Nie zapytał czy wracam, nie zapytał
gdzie jestem. Widać jak się mną przejmuje.
-
Możesz gopoprosić, aby zagęszczał trochę ruchy?- Odparłem. Usłyszałem głośne
westchnięcie, na dźwięk którego miałem ochotę wyrywać sobie włosy z głosy.
-
Słuchaj no…
-
Hej Maleńki.- Usłyszałem głos za sobą. Wyciągnąłem gwałtownie słuchawki z uszu
pozwalając im zawisnąć na koszulce tuż koło szyi. Nie rozłączyłem się. Za mną
stało dwóch wysokich mężczyzn. Nie widziałem dokładnie ich twarzy, które
częściowo skrywały kaptury, a częściowo maseczki chirurgiczne. Wstałem z
huśtawki. Wolałem mieć ich mniej więcej na tej samej wysokości, chociaż i tak
byli ode mnie wyżsi.- Co tutaj robisz tak samiutki?- Zapytał ten sam facet. Ten
co stał dalej ode mnie. Mimo, że to tamten się odzywał wolałem się skupić na
tym co stał bliżej mnie.
-
Nie jestem sam.- Warknąłem do nich. Eighto! Kurwa! Pospiesz się!
-
Jak to nie, jak tak.
-
Znajomi poszli do sklepu po coś do jedzenia i picia, a ja pilnuje dla nich
miejscowy.
-
Znajomi? Ten fioletowy kłaczek z rozwalonym nosem, który zniknął jakieś
dwadzieścia minut temu?- Zapytał ten co stał bliżej mnie. Drgnąłem delikatnie.
Obserwowali mnie od dłuższego czasu.
-
No cóż… szkoda, że ten dzieciak nie wrócił. Byłoby was dwóch, ale tylko ty
w szczególności nam wystarczysz.- Powiedział ten drugi mężczyzna. Nie myśląc długo rzuciłem się do ucieczki.
w szczególności nam wystarczysz.- Powiedział ten drugi mężczyzna. Nie myśląc długo rzuciłem się do ucieczki.
-
Kurwa! Kurwa! Kurwa!- Mówiłem pod nosem.- Nie wiem jak wyglądają.- Mruknąłem
zdając sobie sprawę z tego, że Kilian nadal stał przy telefonie i słuchał
całego tego zajścia. Ale czy na pewno? W końcu miał mnie gdzieś, to po co
miałby sobie zawracać głowę tym, że właśnie teraz bardzo by mi się przydała
jego pomoc.
Upadłem
na ziemię powalony ciężarem jednego z mężczyzn. Jęknąłem głośno.
-
Nie tak prędko Maleńki.- Wysapał do mojego ucha. Teraz nie wiedziałem, który to
który.
-
Spierdalaj! Złaź ze mnie zboczeńcu!- Krzyczałem najgłośniej jak potrafiłem. Mój
lewy policzek przeszył ból kiedy dostałem od zalegającego na mnie napastnika. Wciągnąłem
głośno powietrze przez zaciśnięte zęby.
-
Zamknij ryj kurwo!- Warknął na mnie siadając mi na biodrach. Zacząłem się pod
nim rzucać próbując się jakoś uwolnić, ale koleś był dla mnie stanowczo za
silny i za wielki. Wiedziałem, że nie powinienem, ale zacząłem wpadać w panikę.
A panika mi w niczym nie pomoże.
-
Dasz sobie radę?- Zapytał wspólnik tego ciężkiego idioty.
-
Pomóż mi.- Odparł tylko i obaj unieśli mnie do góry po czym ten wyższy zarzucił
sobie mnie nie ramie i ruszył w nieznanym mi kierunku. Zacząłem się szarpać,
rzucać i krzyczeć. Nie przestawałem
nawet kiedy na mojej twarzy dwukrotnie zatrzymała się pięść drugiego
napastnika. Mój plecak został w miejscu, w którym upadłem. Tak blisko głównej
drogi. Boże ja nawet uczepiłem się pobliskiego znaku drogowego, aby tylko mnie
ze sobą nie zabrali. Trzymałem się go bardzo długo
i bardzo mocno, ale silne uderzenie z góry i przeraźliwy ból sprawiły, że puściłem moją deskę ratunku. Chyba złamali mi rękę?
i bardzo mocno, ale silne uderzenie z góry i przeraźliwy ból sprawiły, że puściłem moją deskę ratunku. Chyba złamali mi rękę?
-
Ruchliwa ta kurwa.- Warknął ten co starał się mnie uciszyć na wszystkie możliwe
sposoby.
-
Oby w łóżku była taka sama.- Rzucił ten co mnie niósł. Wygiąłem się w drugą
stronę po czym z całej siły uderzyłem do ręką, która nie bolała w skroń.
Upuścił mnie na chodnik niedaleko parkingu, na który mnie prowadzili. Zacząłem
się czołgać w przeciwną stronę, próbując jednocześnie stanąć o własnych siłach
i uciec. Nie zrobiłem nawet trzech kroków, kiedy czyjaś ręka szarpnęła za moje
krótkie włosy. Krzyknąłem z bólu, próbując się jednocześnie odwrócić i
zaatakować napastnika.
-
No ja pierdole.- Warknął mężczyzna po czym straciłem przytomność, kiedy zostałem
uderzony w głowę.
************************************
I jak wam się spodobało??
Za tydzień zapraszam na kolejny rozdział:)
Pozdrawiam Gizi03031;*
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, zastanawiają mnie tak naprawdę relacje Killan'a i Michaela... jeszcze ta sytuacja jak Fabio wyszedł ten wysłał Eighto bo chcial pogadać na osobności, o co chodzi tutaj no pieknie Michael jest mężem Eighto... czy Killan jednak wie, że Fabio został porwany ale przyznać trzeba jedno dzielnie sie bronił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia