A teraz zapraszam na jednego z najdłuższych OS jakie w ogóle napisałam.
Na koniec opowiadania zmienił mi się trochę pomysł, bo jeżeli miałabym pisać tak jak chciałam w pierwowzorze, to opowiadanie to by miało jakieś 60 stron, więc musiałabym to inaczej sklasyfikować.
Zapraszam i mam nadzieję, że wam się spodoba.
**************************************
Moim
grzechem ewidentnie było to, że nie przyznałem się do winy i kłamstwa, kiedy
miałem ku temu sprzyjające warunki. Sam nie wiedziałem co mnie podkusiło, aby
zachować ten sekret w tajemnicy i brnąć w to luźne gówno dalej.
No
bo weźcie! Kto chociaż przez chwilę nie chciał być sławny i rozpoznawalny w
swojej szkole. Każdy! Chociaż przez chwilę w swoim życiu chciał być elitą. Ja
nie stanowię w tej kwestii wyjątku. Chciałem być elitą, chciałem być sławny,
ba! Ja chciałem być rozpoznawalny przez taką elitę i w ogóle.
No
i byłem. Rok szkolny zaczął się trzy tygodnie temu, a mnie znali już dosłownie
wszyscy ze szkoły. Nawet te osoby, które planowały w przyszłości się do niej
zapisać. I to nie była moja wina, że drugi z trzech najbardziej rozpoznawalnych
ludzi w tej szkole przeze mnie został zawieszony na tydzień w prawach ucznia i
wracał do szkoły razem z pierwszym z ich paczki, którego zawieszenie trwało
jeszcze od zeszłego roku. I to nie moja wina, że nie wiedziałem o tym jaki związek
łączył tego drugiego z tym trzecim ostatnim, który został jako jedyny w szkole
i uniknął zawieszenia. Gdybym wiedział takie słowa nigdy by mi nie przeszły
przez gardło. Ej! No nie jestem jebanym hipokrytą. Przecież gdybym wiedział to
bym nie wyzywał tego trzeciego od „jebanych pedałów”, a jego chłopak (tak!
Chłopak!) nie obiłby mi ryja na środku korytarza i nie zostałby zawieszony za
pobicie dziewczyny. Poprawka. Wiem, jestem chłopakiem, ale w dziwnym splocie
dość wartkiej i długiej akcji w szkole do tego wydarzenia brano mnie za
dziewczynę.
Ok.
Zacznijmy może od początku.
Mam
przyjaciółkę. Taką prawdziwą, ale wiecie taką serio prawdziwą. Znaliśmy się
jeszcze przed urodzeniem. Pomiędzy nami są dwa dni różnicy. Nasze matki leżały
razem w Sali szpitalnej i mieszkały na tym samym osiedlu, więc jeszcze przed porodem
byliśmy na siebie skazani i jakoś tak wyszło, że się zaprzyjaźniliśmy. No i ta
moja przyjaciółka wpadła w pewne tarapaty z takim jednym nieciekawym gościem,
który powiedział, że opublikuje jej nagie fotki (jej były chłopak! Fagas
pierdolony!) w naszej szkole i na Internecie, jeżeli nie zrobimy tego czego on
będzie chciał. Ona miała zgolić włosy oraz nocą przebiec pół naszego miasta w
bieliźnie. Ja przez miesiąc miałem udawać dziewczynę i chodzić w damskich
łaszkach przez 24 godziny 7 dni w tygodniu. No i się zgodziłem. Zacząłem
tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego i kontynuowałem to do feralnego dnia,
kiedy to zostało mi ostatnich kilka godzin tego gówna, a na korytarzu zaczepił
mnie niepozorny chłopak. Niziutki, blada karnacja, smutne oczy. Co drugie słowo
przerywał mu silny kaszel. Coś się zaczął czepiać, że moja spódniczka od
mundurka jest za krótka. Mówiłem mu, że jutro już będzie w dobrym stanie, ale
ten się uparł, że mam ją w tej chwili poprawić to się zdenerwowałem i przy
całej szkole mu powiedziałem, że skoro mu przeszkadza długość mojej spódnicy
musi być jebanym padałem i bzykać się po kontach z tymi, którzy zasad przestrzegali.
I wtedy….
O
zgrozo.
Wtedy
zza tego niskiego i chorowitego chłopaka wyrosła prawdziwa góra mięśni. Koleś
dosłownie był ode mnie wyższy o jakieś trzy głowy i szerszy w barach o jakieś….
No dużo. Jakieś dwa razy więcej niż ja. No i nim się obejrzałem przyjebał mi na
środku korytarza pełnego dzieciaków i nic sobie nie robiąc z oburzenia na
twarzy tego chorowitego chłopaka pocałował go na naszych oczach, powiedział mi,
że jestem trupem i grzecznie udał się do gabinetu dyrektora. A ja zbierając
swoje pogruchotane ciało i dumę z podłogi opuściłem resztę zajęć i udałem się
do domu zastanawiając się w jaki sposób zakryje tego wielkiego siniaka na
połowie twarzy. Dziękowałem niebiosom za to, że w sumie to mnie spoliczkował.
Gdyby mi walnął z pięści właśnie teraz moi rodzice zastanawiali by się co mi
znowu odjebało i dlaczego muszą chować jedynego syna w damskim mundurku
szkolnym.
Pokręciłem
przecząco głową i wycierając się dokładnie po wcześniejszym ubraniu na siebie
dresów wyszedłem z łazienki i udałem się do swojego pokoju. W końcu mogłem się
pozbyć tych przedłużanych włosów do ramion, sztucznych rzęs, lakieru z paznokci
u rąk i nóg oraz tych babskich kolczyków jak i biżuterii. Na nowo mogłem
zapodać sobie swoje dwa kolczyki w lewym uchu i pięć w prawym, mogłem obciąż
paznokcie, oraz wrócić do wcześniejszej fryzury na jaką składał się delikatny
irokez z wygoloną tylko lewą stroną głowy. Wrócą luźne spodnie, wygodne buty,
normalna bielizna, przewiewna koszula, luźny krawat oraz męski zapach, a nie
słodkie damskie perfumy.
Przecież
już gorzej być nie mogło po tym co odwaliłem dzisiejszego dnia, a świadomość
tego, że w końcu będę mógł na nowo być sobą napawała mnie takim szczęściem i
radością, że nie pomyślałem….
Nie
pomyślałem nad tym, że ten trzeci zadający się z tym pierwszym, który z
jakiegoś powodu zarobił prawie trzy miesięczne zawieszenie, a który na pewno
nie odpuści obrazy przyjaciela….
A
to, że nie pomyślałem wpakowało mnie w moje kolejne wielkie i poważne tarapaty,
przy których groźba upublicznienia nagich fotek mojej przyjaciółki jawiły mi
się jako głupi i niewinny żart zasmarkanych gówniarzy.
I
nadszedł ten dzień, kiedy od tygodnia wzbudzałem sensację jako nowy uczeń (pojawiłem
się w swoim męskim wydaniu i nikt mnie nie poznał) chodziłem do szkoły i unikałem
odpowiedzi oraz wyjaśnień kim jestem i co tutaj robię. Nauczyciele od razu
zorientowali się, że ja to ja i z jakiegoś powodu postanowili mnie kryć. Moja
naiwna przyjaciółka, przez którą zostaliśmy wpakowani w te tarapaty powiedziała
mi, że ten niski chłopak, którego wyzwałem na korytarzu to Anelin chłopak z
sekcji dyscyplinarnej w naszej szkole. Chłopak, który mi przywalił to Twlyn i
jest zastępcą przewodniczącego rady szkolnej. I taki koleś mnie walnął i został
zawieszony przez swojego chłopaka?!
Szok
po prostu! Skandal w biały dzień!
Dowiedziałem
się, że cała trójka wprowadziła porządek do szkoły i nawet nauczyciele nie
kwestionowali ich zachowania i jeżeli któremuś podwinęła się noga potrafili to
zignorować. Na tyle, że zawiesili w prawach ucznia samego przewodniczącego-
Gelma’ar, trzeci z całej trójki, którego nie miałem okazji poznać. No i
wracając moja naiwna przyjaciółka powiedziała mi, że Anelin szukał jej
przyjaciółki (mnie!) i pytał się jej, kiedy wrócę do szkoły. Obiecała, że mnie
kryła i w ogóle, ale z jakimś takim lękiem chodziłem teraz do szkoły. Mam
nadzieję, że ten cały Twlyn mnie nie rozpozna. Jeżeli mu się to uda chyba
skoczę z dachu. Idąc korytarzem rozmawiałem z Caibre moją przyjaciółką o tym co
było na dzisiejszym sprawdzianie oraz o tym, że dzisiejszego wieczora znowu uda
mi się wygrać w play’a. Zapytała się o mój „parkowy obiekt westchnień”, do
którego wzdychałem już jakieś trzy miesiące. Mogłem go zobaczyć co dziennie w parku
pod naszym blokiem. Kiedy wychodziłem na balkon i spoglądałem w dół widziałem
młodego chłopaka siedzącego na ławeczce i czytającego książkę. Wysokiego z
długimi umięśnionymi nogami, szczupły z szerokimi ramionami. Włosy miał ciemne,
krótko ścięte, do tego okulary z grubymi oprawkami. Zawsze o tej samej godzinie
pojawiał się w parku. Siedział w nim trzy godziny. Później dostawał sms ‘a,
odczytywał go, palił jednego papierosa i znikał pomiędzy blokami. Obserwowałem
go od kilku miesięcy zastanawiając się kim jest, gdzie pracuje czy ma
dziewczynę i masę innych myśli oraz pytań.
Zaśmiałem
się cicho pod nosem.
-
Wczoraj znowu siedział w tym samym miejscu. Tyle samo czasu siedział i czytał
książkę. Nic się nie zmieniło.
-
Kiedy w końcu zejdziesz na dół i do niego zagadasz?
-
Wtedy, kiedy ty przestaniesz chodzić z bezmózgimi troglodytami, którzy lecą
tylko na twoją dupę i wielkie cycki.
-
Pierdol się ty mały lachociągu. - Warknęła do mnie i uderzyła mnie z pięści w
ramię. Zaśmiałem się głośno. Znamy się na tyle długo, aby nie obrażać się na
siebie o takie teksty.
-
Jak szukasz chłopaka nie zakrywaj twarzy toną tapety brzydulo. - Odszczekałem
się jej. Już chciała coś powiedzieć, kiedy ktoś położył mi rękę na ramieniu.
Drgnąłem zaskoczony i spojrzałem za swoje ramię. Poczułem jak po moim
kręgosłupie spływają krople potu. Przełknąłem głośno ślinę i z całych sił
postarałem się nie uciec. Na moim słabym ramieniu rękę zatrzymał nie kto inny
jak Twlyn.
-
Nie powinieneś się tak odzywać do młodej kobiety. - Powiedział patrząc na mnie
poważnie. Wstrzymałem na chwilę oddech po czym delikatnie zrobiłem krok w tył,
aby stanąć bliżej Caibre.
-
Jak?
-
Brzydula. - Powiedział Anelin stając obok swojego chłopaka.
-
Zawsze tak do niej mówię. - Odparłem na swoją obronę.
-
Caibre chcesz powiedzieć, że ten dzieciak ciągłe cię tak traktuje? - Zapytał
trzeci z nich wszystkich. Spojrzałem na niego i pisnąłem głośno zakrywając
pospiesznie usta. Wysoki brunet
z okularami na nosie! „Parkowy obiekt westchnień” znał moją przyjaciółkę? Kiedy
wszyscy spojrzeli na mnie nie rozumiejąc mojego zachowania, ja spojrzałem na
moją przyjaciółkę próbując jakoś wybrnąć. Później jej wszystko wytłumaczę, ale
teraz…. Musiałem się ewakuować i ochłonąć.
-
Nie Sempai, to nie….
-
Caibre znowu to zrobiłaś? - Warknąłem na nią. Spojrzała na mnie jak na głupka i
przecząco pokiwała głową.
-
Nie!
-
Jeżeli znowu nas w coś wpakujesz to sam opublikuje zdjęcia twojej gołej dupy na
terenie szkoły!
-
Emaen! Mówiłam ci, że był pewien chłopak, który mi pomógł, kiedy tamten
skurwiel nie chciał oddać zdjęć. To był on!
-
Caibre!
-
Przecież bym cię nie okłamała! Rozpoznał mój mundurek i mi pomógł! Odprowadził
mnie do domu. Opowiedziałam mu co się stało i dlaczego to się stało i on…
-
Co?!- Pisnąłem. Jeżeli mu powiedziała, że ja…- Nie mów mi, że powiedziałaś….
-
Przepraszam. - Powiedziała cicho.
-
Tępa dzida! Ty to się chyba kurwa ostatnio z tamponami na mózgi pozamieniałaś!
-
Nie mów tak do mnie!
-
Nie pokazuj mi się na oczy, dopóki nie znajdziesz resztek swojego mózgu
kretynko!
-
Emaen! - Zawołała za mną, kiedy zrobiłem trzy kroki, aby od nich odejść.
Zatrzymała mnie czyjaś ręka. Już miałem wyskoczyć z ryjem do kolejnego idioty w
tym towarzystwie, ale powstrzymał mnie „Parkowy obiekt westchnień”. Zacisnąłem
mocniej zęby, aby nic nie powiedzieć.
-
Emaen. - Zaczął. Drgnąłem. Wypowiedział moje imię w bardzo osobliwy sposób.
Przez moje plecy przeleciały dreszcze.
-
A ty to?
-
Gelma’ar. - Powiedział. PRZEWODNICZOCY RADY UCZNIOWSKIEJ! Musiałem się
koniecznie uspokoić. Wpadanie w przedwczesną panikę nie służyło dobrze mojemu zdrowiu.
- Możemy porozmawiać?
-
O czym? - Zapytałem próbując spokojnie oddychać. Naprawdę atak paniki i w efekcie
astmy, to nie jest szczyt moich marzeń na chwilę obecną.
-
Dwie sprawy służbowe i jedna osobista. - Powiedział nadal trzymając rękę na
moim ramieniu. Nie podobało mi się to, że byliśmy na środku korytarza pełnego
dzieciaków i każdy się nam przyglądał.
-
Nie rozumiem. - Przyznałem szukając pomocy u swojej głupiej przyjaciółki, która
próbowała doprowadzić się do porządku. A jak! Znowu wyła!
-
Jesteś uczniem naszej szkoły, który był prześladowany. Muszę z tego napisać
raport.
-
Nie byłem prześladowany. - Odparłem patrząc na niego jak na głupka. Uniósł do
góry lewą brew i spojrzał na mnie jak na niedorozwiniętego.
-
Ktoś cię szantażował i zmusił do czegoś co dla mnie podchodzi pod prześladowanie.
Muszę z tego napisać raport. - Powiedział. Spojrzałem gwałtownie w stronę
Caibre.
-
Powiedziałaś im z kim się pierwszy raz całowałaś? - Zapytałem sarkastycznie
patrząc na nią zza przymrużonych powiek.
-
Z tobą. - Odpowiedział chórek trzech męskich głosów. Zrobiłem krok do tyłu i odwróciłem
się gwałtownie w jej stronę.
-
Już dawno powinienem to zrobić. - Powiedziałem i podszedłem do niej rozpinając
po drodze pasek od spodni.
-
Mogę wiedzieć co ty robisz? - Zapytał Twlyn. Nie odwróciłem się w ich stronę.
-
Mam namiar jej tak mocno wpierdolić, aż wbije jej do głowy trochę oleju. A
teraz Mała, dawaj dupę. - Warknąłem i złapałem ją za ramię, po czym zostałem
powstrzymany delikatną dłonią na swojej. Bez problemu domyśliłem się czyja to
ręka. Anelin.
-
Nie rób tego, później możesz tego żałować.
-
Trudno. Dopiszę to do bardzo długiej listy rzeczy, których będę żałować.
-
Zapraszam za mną. - Głos ponownie zabrał Gelma’ar i jakby nigdy nic ruszył
przed siebie nawet się na nas nie oglądając. Twlyn cmoknął niezadowolony ustami
i ruszył za nim jak cień. Anelin spojrzał na naszą dwójkę i uśmiechnął się
delikatnie.
-
Chodźcie. Mu naprawdę się nie odmawia. - Powiedział i poczekał aż razem z
Caibre ruszyłem w tym samym kierunku co pozostała dwójka. Słyszałem jak Anelin
pocieszał tą głupawą dziewuchę, ale miałem to gdzieś. Zacząłem się powoli
denerwować, a wiedziałem, że nie powinienem. Wziąłem kilka głębokich oddechów,
aby zobaczyć czy powietrze normalnie przepływa przez moje oskrzela po czym
wróciłem do swoich czarnych myśli.
Moja
naiwna przyjaciółka zaczęła chodzić z pojebanym kolesiem w efekcie czego ten po
tym jak ona z nim zerwała (uderzył ją chuj) zaczął nas szantażować. Spełniliśmy
jego żądania. Dlatego ona ma teraz krótkie włosy i ma na swoim koncie maraton
bieliźniany po mieście, a ja przez miesiąc byłem dziewczyną. Przez to, że byłem
dziewczyną przyczepiła się do mnie jednostka z samorządu szkolnego, a ja tą jednotę
obraziłem przez co inna jednostka z tego samego instytutu i ukochana pierwszej
jednostki mnie uderzyła i została zawieszona. Moja naiwna przyjaciółka jakimś
sposobem uzyskała pomoc od przewodniczącego rady uczniowskiej, czyli trzeciej
jednostki i wszystko mu powiedziała. A mówiąc wszystko miałem na myśli
wszystko. Czyli to, że ten człowiek wiedział, że to ja byłem wcześniej
domniemaną dziewczyną, której przywalił jego kumpel i został za to zawieszony.
Całe szczęście ta ciemna masa nie miała szans zobaczyć wcześniej mojego
„Parkowego obiektu westchnień” dzięki czemu nie miała możliwości zdradzenia mu
tego, że go obserwuję od jakiegoś czasu i potajemnie do niego wzdycham, co
aktualnie było dla mnie czarnym humorem i doprowadzało mnie do panicznego
napadu śmiechu. Jeżeli ta głupia gęś nie poszłaby do łóżka z tamtym przyjebem
nie byłbym dziewczyną i nikt by się do mnie nie przypierdolił o stan mojego
mundurka przez co nie musiałbym do nikogo pyskować i nikt by mnie nie pobił.
Ona nie szukałaby pomocy u innych, a tamci nie dowiedzieli by się całej
żenującej prawdy. Kobiety serio są skomplikowane i głupie. Mówiłem jej, że temu
chujowi chodzi tylko o sex, a ta mówiła mi, że on jest inny i ją kocha. No tak
ją kochał jak…
-
Emaen…- Usłyszałem głos koło swojej głowy.
-…najarany
glutami trolla Amor. - Powiedziałem na głos i wypuściłem głośno powietrze z
płuc.
-
Słucham?
-
Słucham?
-
To ja słucham. - Powiedział ponownie Twlyn, kiedy spojrzałem na niego jak na
głupka.
-
Nie rozumiem. - Przyznałem. O co mu
znowu chodziło?
-
Jaki znowu najarany glutami trolla Amor? - Zapytał. Drgnąłem i rozejrzałem się
po wszystkich. Pomijając rozbawiony ryj Caibre wszyscy gapili się na mnie jak
na kogoś, kto sprzedał swój mózg na rynku za marne pieniądze.
-
Ja to powiedziałem na głos?
-
Tak. - Powiedziała Caibre.
-
Ja to powiedziałem na głos? - Zapytałem jeszcze raz, a ta śmiejąc się cicho pod
nosem ponownie odpowiedziała twierdząco. - Jezu Święty! Ja już chcę do domu. -
Jęknąłem zakrywając oczy dłonią.
-
O czym myślałeś?
-
O tobie.
-Ej!
Sam jesteś najarany glutami trolla!
-
Nie powiedziałem, że to ty je jarałaś tylko, że myślałem o tobie, a to już
różnica. Aaaa. Głowa mnie przez ciebie zaczyna boleć. No i miałaś się do mnie
nie odzywać, dopóki nie znajdziesz swojego mózgu.
-
Odłóżmy to może na później. - Gelma’ar postanowił nam przerwać. Skrzywiłem się
i spojrzałem na niego. Uśmiechnął się delikatnie i oblizał dolną wargę. Znajdowaliśmy
się w pokoju Rady Samorządu Szkolnego i jakoś mnie to nie cieszyło. - A teraz.
Raport. Tak. Raport. Powiedz mi pokrótce co się stało i kto to zrobił, a ja
resztę sam uzupełnię i po sprawie.
-
Nie chce tego robić.
-
Albo dowiem się tego od ciebie albo on niej. - Zaznaczył. Ta kretynka mogła
powiedzieć za dużo. Skrzywiłem się i spojrzałem na niego wkładając całą swoją
siłę woli, aby wyraz mojej twarzy okazywał jawne oburzenie i pełne wkurwienie
tym, że zostałem w taki sposób zmuszony do powiedzenia prawdy.
-
Ta kretynka znowu spiknęła się z jakimś chujem, który leciał na jej dupię i
cycki. Mówiłem jej, że on chcę ją tylko bzyknąć, ale on mówiła, że on jest
inny, że ją kocha i w ogóle. Rzygać mi się chciało, ale co ja tam będę się użerać
z kimś, kto opchnął swój mózg za tabliczkę czekolady. Bzykali się po kontach,
ile wlezie. Chuj. Nie wnikam. Ale jednego dnia przyszła zapłakana, że ta męska
kurwa miała czelność ją uderzyć. Się wkurwiłem i do niego poszedłem. Ona za
mną. Nie wiem po chuj. No i zanim mu przyjebałem ten mi pokazał jej zdjęcia. A
się wkurwiłem. Nie wiem na kogo bardziej. Ale chyba na nią. No bo to trzeba
mieć nasrane we łbie, aby robić sobie takie zdjęcia i komuś wysyłać. No ale
cóż… jej brak mózgu i możliwości adekwatnej oceny sytuacji postawił nas pod
murem. Musieliśmy zrobić to co on chciał, bo jak nie to on by rozesłał jej
zdjęcia. To kretynka i bez mózgowa brzydula, ale kocham ją jak własną siostrę, więc
przystałem na ten jego chory warunek. Ja spełniłem swój, ona swój i tyle w temacie.
- Powiedziałem trzymając jej rękę na głowie, kiedy ta chciała się na mnie
rzucić, aby mnie walnąć, ale bez problemu udało mi się ją powstrzymać.
-
Dużo przeklinasz. - Zauważył Twlyn.
-
Mam do wyboru albo przeklinać, albo przypierdolić kobiecie. Chujem nie jestem
więc wybieram przeklinanie. - Powiedziałem. Twlyn skrzywił się delikatnie i
odwrócił głowę w bok. Dopiero po chwili zrozumiałem o co mu chodziło. On nadal
myślał, że uderzył dziewczynę, a nie mnie! A ja mu z takim tekstem wyjeżdżam.
Wypuściłem głośno powietrze z płuc.
-
No i bicie kobiet, to moja druga służbowa sprawa.
-
Nie znalazłem jej. - Powiedział Anelin.
-
Jak mam z nią pogadać i przeprosić, skoro nie pojawia się w szkole? - Zapytał
Twlyn zaciskając dłonie w pięści. Cofnąłem się o krok.
-
Emaen? - Zaczął Gelma’ar. Spojrzałem na niego. Gapił się na mnie wyczekująco.
Pokiwałem przecząco głową, a ten nadal wlepiał we mnie te swoje szafirowe
ślepia nie odpuszczając. Znał prawdę i czekał, aż sam się do tego przyznam.
-
No dobra! Rozumiem! Nie gap się tak! - Krzyknąłem w jego kierunku i spojrzałem
na Twlyn ‘a.- Nie musisz jej przepraszać. Ona się nie gniewa. Wręcz wie, że
zasłużyła.
-
Co ty gadasz?! Czy zasłużyła czy też nie uderzenie jej było totalną przeginką.
- Powiedział. Odchrząknąłem kilka razy próbując modulować swoim głosem po czym
spojrzałem na niego przepraszająco.
-„Skoro
przeszkadza ci długość mojej spódnicy musisz być jebanym padałem i bzykać się
po kontach z tymi, którzy zasad przestrzegali”.- Powiedziałem na jednym wydechu
i czekałem na ich reakcje. A była taka jakiej się spodziewałem. Szeroko otwarte
oczy i usta. Szok wymalowany na twarzy. Odchrząknąłem kilka razy.
-
TY?!
-
Ja.
-
TY?!
-
Niestety ja. - Powiedziałem, kiedy Twlyn zrobił krok w moją stronę.
-
Twlyn zostaw.
-
Ten gówniarz udawał dziewczynę! Gdybym wiedział, że to chłopak bardziej bym mu
za takie odzywki jebął!
-
Twlyn. - Chłodny głos Gelma’ara sprawił, że i ja się skuliłem w sobie, mimo że
nie był kierowany w moją stronę. - Chłopak był szantażowany i zmuszony do tego,
aby tak się pokazać ludziom dookoła siebie. To nie jego wina, więc się uspokój.
-
Nie będę…
-
Bo inaczej sobie pogadamy. - Warknął chłopak. W pokoju zapanowała cisza.
Przyglądałem im się dokładnie zastanawiając się o co im tak właściwie chodziło.
- A teraz trzecia sprawa i jesteście wolni. Na razie. - Zaznaczył Gelma’ar.
-
Słucham?
-
Chciałem osobiście zobaczyć i poznać mojego parkowego prześladowcę. -
Powiedział przyglądając mi się uważnie. On wiedział! Wiedział, a ja zacząłem
wpadać w panikę! Wiedziałem co się stanie i nie mogłem nad tym zapanować!
Upadając na kolana zacząłem szybko wszystko wyrzucać ze swojego plecaka nim
zbyt wielki atak paniki odbierze mi przytomność i będzie trzeba dzwonić po
karetkę, kiedy duszności nie będą chciały przejść. Poczułem jak Caibre podaje
mi mój fioletowy inhalator i uspakajająco głaszczę mnie po plecach mówiąc do
mnie cichym głosem, że wszystko będzie w porządku i nie mam się czym
denerwować. Kazała mi spokojnie i głęboko oddychać.
Posłuchałem
jej.
Oddychałem…
Uspokajałem
się…
Nie
wiedziałem, że pokuta za moje grzechy wstrząśnie moim światem.
**
Przecinając
szybko ciemny park słyszałem za sobą jakieś rozmowy i śmiechy. Wiedziałem, że
wracanie o tej porze tym miejscem do domu było głupotą, ale to była jedyna
droga jaką mogłem obrać. Nie moja wina, że musiałem oddać zaległe książki do
biblioteki i się w niej zasiedziałem, a teraz musiałem przechodzić przez ten
park uważając, aby nie zobaczył mnie ktoś kto nie powinien. A takie osoby, to
każda pijana osoba bądź napalona, która omyłkowo mogła mnie wziąć za kobietę,
co dość często mi się zdarzało.
W
ogóle nie rozumiałem tych wszystkich napalonych i pijanych debili, którzy
mylili mnie z kobietą. Przecież ja miałem stanowczo za mało na górze, a za dużo
na dole, aby mogli mnie z nią pomylić, ale widać znajdowały się takie
jednostki, które jednak miały spaczone umysły i postrzeganie otaczającej ich
rzeczywistości, że wielokrotnie wzięto mnie za kobietę, przez co musiałem uciekać,
jeżeli było ich wielu. Jeżeli była to tylko jedna osoba najpierw dostawała ode
mnie po jajach, a dopiero później uciekałem.
Nie
interesowało mnie, że jako inny facet byłem nie fair w stosunku do nich i nie
powinienem stosować takich ciosów poniżej pasa, ale oni nie musieli wyobrażać
sobie jak się wpychają w mój tyłek. Oni byli nie fair w stosunku do mnie biorąc
mnie za kobietę, ja byłem taki sam w stosunku do nich i kopałem po jajach.
Wiece prawo silniejszego czy prawo dżungli. Zjedz bądź zostań zjedzony. A ja
nie miałem zamiaru zostać zjedzonym. Jestem ciężkostrawnym osobnikiem.
Odetchnąłem
z ulgą, kiedy dojrzałem swój blok. Jeszcze jakieś trzy minuty i będę bezpieczny
w swoim pokoju cisnąć w PS4. Uśmiechnąłem się delikatnie do swoich myśli, w
których już przesiedziałem całą noc grając na konsoli i pochłaniając masę
owoców oraz pijąc herbatę.
Wiem.
Jestem
dziwny.
Normalny
dzieciak w moim wieku opychałby się chipsami i pił napoje gazowane. Ja gazowane
piłem tylko raz w roku. Na moje urodziny. A chipsów nie znoszę od małego. Kilka
razy próbowałem je spróbować, ale mi nie podpasowały i zrezygnowałem z
wmuszania ich w siebie, aby tylko być jak inni. Kiedy inne matki kupowały dzieciakom
chipsy i słodycze moja kupowała owoce i warzywa i wymyślała z nich przeróżne przekąski.
Z
początku jak mnie ktoś poznawał to się ze mnie śmiał nie mogąc zrozumieć, dlaczego
tak robię, a nie inaczej. Jak im tłumaczyłem, że nie lubię chipsów i słodyczy
patrzyli na mnie jak na debila. Wtedy ja się pytałem, czy są jakieś owoce i warzywa,
za którymi nie przepadają. Oni mi podawali całą listę, wtedy im to
porównywałem. Mówiłem, że dla mnie chipsy i słodycze są jak dla nich owoce i
warzywa.
Nie
wiedziałem skąd mi się to wzięło. Tak samo jak nie paliłem. Spróbowałem raz.
Skrzywiłem się. Powiedziałem, że tego gówna palić nie będę, bo mi nie smakuje.
Jak inni palą to już ich problem, nie mój.
Drgnąłem,
kiedy z naprzeciwka zmierzała w moją stronę grupka jakiś osób. Z daleka mogłem
zauważyć, że są to osoby w stanie nietrzeźwym. Skrzywiłem się i opuściłem głowę
w dół nie chcąc nawiązać z nimi kontaktu wzrokowego.
-
No hej Maleńka. - Skrzywiłem się, kiedy oczywiście któryś z nich się pomylił i
wziął mnie za kobietę. I na dodatek śmierdział!
-
…- Spojrzałem tylko na niego po czym próbowałem ich wyminąć, ale jego dwóch kumpli
zagrodziło mi drogę nie pozwalając mi przejść. Osiedlowe drechy. Jak nic.
-
Gdzie to się Skarbie wybierasz? Nie zostaniesz z nami i nie dotrzymasz nam
towarzystwa. Znamy bardzo ciekawe miejsce. - Zawołał ten co wcześniej do mnie
mówił. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i spojrzałem na chwilę na gwiazdy.
Były takie ładne i tak daleko. No i miały święty spokój. Nikt ich nie
denerwował i nie zaczepiał jak te pijaki właśnie mnie.
-
Jak coś to Maleńki. Nie mam zamiaru z wami zostawać i dotrzymywać wam
towarzystwa, bo to wy nie będziecie w stanie dotrzymać go mnie. I nie mam
zamiaru z wami iść pod kolejny monopolowy, aby się z wami narąbać.
-
Hę?!
-
Stary, to nie baba! - Krzyknął jeden z tych, którzy zagrodzili mi drogę.
-
Dobrze, że tak szybko się zorientowałeś i nie zdążyłeś się podniecić moim
widokiem. Nie zawsze mam szczęście, że inni tak szybko łapią, że próbują
grupowo zgwałcić jakąś biedną laskę. Jak to będzie brzmieć na policji. Złapani
w parku za gwałt na kobiecie czy złapani w parku za gwałt na nastoletnim
chłopaku. Co gorsze? - Zapytałem zaciskając prawą rękę w pięść. Nie miałem
zamiaru poddać się bez ewentualnej walki.
-
Emaen. - Usłyszałem za sobą głos, który słyszałem raz w życiu, ale bez problemu
rozpoznałem jego właściciela. Jęknąłem głośno pod nosem i spojrzałem w tamtą
stronę. A jak! Gelma’ar stał za mną z pozostałą dwójką z Rady Uczniowskiej i o
dziwo z Caibre. Jeszcze ich mi tutaj brakowało. A pojawienie się tego
pierwszego mogło przynieść poważne problemy i katastrofę. Najpierw dla tych
pożal się boże fagasów, którzy mnie zaczepili, a później dla mnie. Nie chciałem
jednak o tym jak na chwile myśleć i zepchnąłem swoje życiowe rozterki w głąb
swojej świadomości, i tak przecież tego nie zmianie. Nie ważne jak bardzo będę
jęczeć, a on jest za bardzo uparty, aby w końcu to zrozumieć.
-
Słucham?
-
Coś się stało? - Zapytał patrząc uważnie na mężczyzn, którzy widocznie nie byli
zadowoleni z tego, że ktoś jeszcze się napatoczył na nasze małe spotkanie.
-
Mam z panami debatę. - Odparłem poprawiając delikatnie plecak na ramieniu.
-
Na temat??
-
Tego co gorsze. Zostać złapanym w parku za gwałt na kobiecie czy zostać
złapanym w parku za gwałt na nastoletnim chłopcu. Właśnie mieli mi udzielić odpowiedzi,
kiedy nam przerwaliście.
-
Jebnięty jesteś? - Zapytał zaskoczony Twlyn. Spojrzałem na niego marszcząco
delikatnie czoło.
-
Przecież to jest ważny temat debaty. Sam się zastanawiam co dla takich ludzi
było by gorsze. A dla was?
-
Zgwałcenie faceta. - Powiedziała Caibre. Spojrzałem i zmarszczyłem czoło.
-
Czyli dla ciebie, jeżeli facet zgwałci faceta to ma mniej przejebane niż jakby
zgwałcił kobietę? Kobietę może faceta już nie.
-
Nie może nikogo. - Powiedział Gelma’ar. Jego odpowiedź mi się bardziej
podobała. Spojrzałem w stronę pijanych facetów, którzy do końca nie wiedzieli
co się dzieje.
-
Czyli dzisiaj mnie zbytnio nie zaliczycie. W sumie to nigdy mnie nie
zaliczycie, więc sorry. - Powiedziałem i wzruszyłem ramionami, kiedy bez słowa
zawinęli się w tylko sobie znanym kierunku. Wziąłem głęboki oddech. Póki co
jestem jeszcze bezpieczny, ale jak tylko będziemy sami to się dopiero zacznie
jazda bez trzymanki. I oczywiście to będzie moja wina! Bo to niby ja kogoś
znowu prowokowałem! A to, że oni sami do mnie przyłazili to już mniejszy
problem. Pokręciłem przecząco głową. - Dziwni jacyś. Przynajmniej mogli się pożegnać
jak już nie mieli mnie zamiaru dalej gwałcić.
-
Ty serio jesteś jebnięty.
-
Dlaczego tak uważasz?
-
A kto normalny gadałby o takim czymś ze swoim potencjalnym gwałcicielem? -
Zapytał Twlyn. Wzruszyłem ramionami. I tak tego nie zrozumie. Przeszedłem kilka
kroków do maszyny z napojami i wybrałem sobie zimną herbatę.
-
To jest Emaen, tego nie ogarniesz. - Powiedziała Caibre. Ona to za pewne miała
wiele do powiedzenia na temat moich odchyłów.
-
Wiesz coś o tym? - Zapytałem zaczepnie odkręcając butelkę napoju. Upiłem łyk i
skrzywiłem się. Było słodkie! Spojrzałem na etykietkę. Wziąłem napój z cukrem.
Cmoknąłem z niesmakiem językiem i skierowałem swoje kroki znowu w stronę tej
przeklętej maszyny tym razem stawiając na zwykłą wodę.
-
Znam cię całe życie, więc się przyzwyczaiłam. Niczego przede mną nie ukryjesz.
- A byś się zdziwiła pomyślałem i spojrzałem przelotnie na niebo po czym znowu
pokręciłem przecząco głową. - Trzymaj. - Powiedziała i podała mi kilka
drobniaków. Bez słów rozumiałem o co jej chodziłem. Podałem jej herbatę wiedząc,
że ją wypije. Ja bym to pewnie w domu wywalił, jeżeli któryś z rodziców by tego
nie chciał.
-
Nie mów, że to wypijesz. - Powiedział Twlyn patrząc na nią. Ta tylko kiwnęła
twierdząco głowa po czym przyssała się do butelki. Ten się skrzywił jakby brała
coś obrzydliwego do ust.
-
Miałeś penisa w ustach, a mówisz fuj na to, że pije herbatę? - Zapytała zaskoczona.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Zboczona jędza.
-
Głośniej to powiedz. Jeszcze połowa bloków cię nie słyszała. - Warknął Twlyn.
Wysunąłem pospiesznie dłoń i zasłoniłem nią usta dziewczyny, kiedy głośniej
nabierała powietrza do płuc. Spojrzałem na niego jak na idiotę.
-
Jej dwa razy nie musisz o to prosić. - Powiedziałem, a kiedy ten się
zorientował co ona chciała zrobić, pożegnałem się z nimi i ruszyłem w stronę
domu. Ciągle czułem na sobie czyjeś spojrzenie. Nie odwróciłem się. Nie
chciałem wiedzieć kto się tak na mnie gapił, chociaż miałem co do tego swoje
przypuszczenia.
**
Jakiś
tydzień po tym natknąłem się jeszcze raz na swoich „przyjaciół niedoszłych gwałcicieli”
w parku i zmuszony byłem przed nimi uciekać. Prawie przejechał mnie samochód,
kiedy dużo nie myśląc wpakowałem się na jezdnie, aby uniknąć tego cholernego
gwałtu czy napaści. Nie wiedziałem co im do końca chodziło po głowach. Wtedy z
drugiego samochodu, który się zatrzymał, a który zrobiłby ze mnie mielone
pierwsza klasa wysiadł przewodniczący szkoły. Nie był zadowolony, że wpakowałem
mu się pod koła. Bez słowa i z delikatnością, której by mu pozazdrościł jakiś
górski troll wciągnął mnie do swojego auta i ruszył w sobie znanym tylko
kierunku. Bałem się oddychać, a co dopiero pytać, gdzie mnie zabiera.
Zatrzymał
się przed blokami po drugiej stronie parku. Jakbym dobrze wyostrzyły wzrok będąc
u siebie na balkonie może bym je zobaczył. Nie byłem pewny. Musiałem to kiedyś sprawdzić.
O ile wyjdę z tego żywy. Dlaczego on mnie tutaj zabrał?? Gdzie byliśmy i czego
on ode mnie chciał?
Wyszedł
z samochodu i nie czekając na mnie ruszył przed siebie. Kiedy zamknąłem za sobą
drzwi auta, te się zablokowały i uruchomił się alarm. Spojrzałem na niego i
przełknąłem głośno ślinę. Czy miałem iść razem z nim? Kiedy chciałem się
ewakuować ten jakby to wyczuł i spojrzał w moją stronę takim wzrokiem, który
jasno dał mi do zrozumienia, że mogę tylko przebierać nogami do przodu. Każdy
krok wykonany w tył będzie czynem niewybaczalnym i od razu karanym.
Wypuszczając
głośno powietrze z płuc ruszyłem za nim chociaż za bardzo nie miałem na to
ochoty.
Wyciągnąłem
telefon z kieszeni i napisałem wiadomość do matki.
Kochana mamo, pisze
do ciebie, aby się z tobą pożegnać. To co mnie za chwilę spotka pewnie sprawi,
że zniknę z powierzchni ziemi.
Pamiętaj, że zawszę
będę przy tobie i cię kocham.
E.
Wysłałem
to do niej, kiedy podchodziłem do windy. Nim do niej wszedłem dostałem wiadomość
zwrotną od matki. Spojrzałem na nią i miałem ochotę strzelić sobie w łeb.
Zanim znikniesz z
powierzchni ziemi posprzątaj swój pokój i kup jajka oraz mleko po drodze.
Mama.
Na
niej zawsze można polegać nie ma co. Jakbym jej napisał, że mnie porwano i chcą
mnie sprzedać na czarnym rynku to by mi się kazała rozejrzeć, czy nie ma na tym
rynku jakiś owoców po przecenie. Bezbłędna kobieta. Kręcąc przecząco głową wysłałem
wiadomość jeszcze do jednej osoby. Wiedziałem, że ona bardziej się przejmie.
Jak przestane się
odzywać szukaj mojego grobu gdzieś u nas w parku albo w jego okolicach.
Ewentualnie szukaj mnie gdzieś w dzielnicy Czerwonych Latarni.
E.
Wysiadając
z windy zerknąłem na telefon i zacząłem się poważnie zastanawiać czy czasami
nie zamieniono mnie w szpitalu czy coś, bo to bardziej Caibre przypominała moją
matkę, a nie ja przypominałem ją. Odpowiedź tej postrzelonej baby brzmiała tak.
Będziesz dobrym nawozem
dla parkowej roślinności. Jak trafisz do tej Dzielnicy to chcę zniżkę po
znajomości.
C
Przystanąłem
zaskoczony, kiedy Gelma’ar otwierał drzwi jakiegoś mieszkania.
-
Um.… co to za miejsce?
-
Moje mieszkanie. - Powiedział otwierając drzwi szerzej i wpuszczając mnie
przodem. Spojrzałem na niego jak na idiotę. Ja mam tam niby wejść? Nie ma mowy!
Jeżeli tam wejdę wiedziałem jak to się skończy, a ja nie chciałem z nim gadać. Chcę
do domu! Z dala od niego i jego przenikliwego i wkurwionego spojrzenia!
Zrobiłem
krok w tył, a wtedy on złapał mnie za przegub ręki po czym wciągnął mnie do
swojego mieszkania. Jęknąłem ni to z zaskoczenia ni to z bólu. Skrzywiłem się,
kiedy zamknął za nami drzwi i popchnął mnie delikatnie jak podejrzewałem jego
pokoju. I się nie pomyliłem. Przeszliśmy obok wszystkich zamkniętych drzwi i
zatrzymaliśmy się we wnętrzu jego pokoju, w którym znajdowało się wielkie łoże
(łóżkiem to bym tego na bank nie nazwał), trzydrzwiowa szafa z lustrem, biurko,
trzy regały zapełnione książkami oraz mały stolik i trzy fotele w kształcie
poduszek do piłki nożnej. Wskazał mi na jeden z nich i ściągnął z siebie swój
sweter. Otworzyłem szeroko oczy, kiedy moim oczom ukazał się widok jakiego
nigdy bym się po nim nie spodziewał. Na jego obu rękach od łokci w górę
ciągnęły się długie tatuaże. Na prawej ręce widniała głowa smoka, na lewej jego
ogon. Podejrzewam, że przez całe jego barki ciągnęła się reszta jego tułowia.
Odwróciłem od niego speszony wzrok, kiedy zauważył, że się na niego gapię. Kątem
oka zauważyłem, jak ściąga swoje okulary i odkłada je na biurku po czym
przeczesuje włosy do góry i pozostawia je w takim nieładzie. Wglądał jak
całkiem inna osoba.
-
Napijesz się czegoś? - Zapytał podchodząc do drzwi swojego pokoju. Spojrzałem
na niego.
-
Herbatę, jeżeli to nie problem. - Powiedziałem. Ten bez słowa wyszedł z pokoju.
Co ja tutaj w ogóle robię? Po co on mnie tutaj przyciągnął i jeszcze proponował
mi coś do picia? Pokręciłem przecząco głową dochodząc do wniosku, że i tak nie uzyskam
na te pytania odpowiedzi sam i musiałem na niego poczekać.
-
Proszę. - Powiedział i postawił przede mną kubek z parującym napojem.
Spojrzałem na niego niepewnie. Nie wiedziałem jak miałem się zachować i co
miałem zrobić w takiej sytuacji.
-
Um dziękuje? - Zapytałem. Prychnął pod nosem i napił się czegoś ze swojego
kubka. Po zapachu zorientowałem się, że pije kawę. Kawę? Czyli nie muszę… -
Mogę wiedzieć, dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś?
-
Czeka cię kara za twoje grzechy i ignorancje. - Powiedział to całkiem poważnie.
Zacząłem się głośno śmiać, ale kiedy jego wyraz twarzy nie zmienił się nawet na
jotę spojrzałem na niego zaskoczony.
-
czekaj. Ty mówisz całkiem serio? - Zapytałem gapiąc się na niego jak sroka w
gnat. On nie żartował?! Co tutaj się kurwa wyprawiało?!
-
Przez twoje odzywki mój kumpel został zawieszony w szkole przez co miał
problemy w domu, a jak widzisz…- Przeciągnął prawą dłonią po lewej ręce po tatuażu.
- Wywodzimy się z tych rodzin. Po
drugie nie potrafisz szanować kobiet. A po trzecie sam miałbym przez ciebie
problemy gdybym cię dzisiaj przejechał autem. Trzeba ci przetrzepać skórę. -
Powiedział. Chciał mnie bić? Nie podniósł na mnie wcześniej ręki, więc jego
wywód trochę mnie zaskoczył. Wgniotłem się w fotel obserwując dokładnie jego
każdy ruch.
-
Twój kumpel nie musiał mnie bić, zawsze tak do niej gadam, to trzeba było mnie
przejechać.
-
Strasznie pyskujesz i nie masz szacunku do starszych. - Odbił piłeczkę
marszcząc delikatnie brwi. Nie spodobało mu się to ostanie.
-
Odzywam się do ludzi tak jak na to zasłużyli, a na szacunek trzeba sobie
zasłużyć i zapracować.
-
Nie potrafisz dochować tajemnicy.
-
Potrafię! - Krzyknąłem i zasłoniłem pospiesznie usta. Uśmiechnął się pod nosem.
Tutaj chciał uderzyć drań jeden!
-
Twój atak astmy w szkole…
-
To ty to poruszyłeś nie ja. Ja bym nie powiedział, że cię obserwuję w parku. Ty
to powiedziałeś!
-
Nie mówiłeś czasami Caibre, że mnie obserwujesz?
-
Nie powiedziałem, że CIEBIE obserwuje tylko, że jest pewien CHŁOPAK, którego obserwuje.
-
Prowokowałeś tych facetów w parku do tego, aby cię przelecieli.
-
Gdyby to zrobili właśnie dzisiaj wyławiano by ich ciała z rzeki, a ty jakby
nigdy nic piłbyś sobie kawkę w pokoju i udawałbyś zaskoczonego, że takie coś
miało w ogóle miejsce. - Sarknąłem i odwróciłem się do niego bokiem, aby nie
widzieć jego twarzy. - Od samego początku ci powiedziałem, że nie chce tego
ukrywać i że to mi nie przeszkadza. Mogliśmy przynajmniej powiedzieć twoim przyjaciołom
oraz Caibre, ale nie bo po co. Tak będzie lepiej. Tak będzie bezpieczniej! Nie
jest lepiej! I nie jest bezpieczniej!
-
Nie krzycz.
-
Nie będziesz mi mówić co mam robić! Od półtorej roku od kiedy się spotykamy
mówisz mi co mam robić i kiedy! Nawet nie mogę z tobą normalnie porozmawiać, kiedy
jestem poza twoim pokojem i nie pije tej cholernej herbaty, a ty kawy. Jakbyś
nie wziął tej jebanej kawy nie mógłbym poruszyć tego tematu, bo w końcu nie
dałbyś mi sygnału, że droga wolna.
-
Emaen. – Zaczął twardo. Pokazałem mu środkowy palec nawet na niego nie patrząc.
- Mówiłem ci, że do póki nie skończysz szkoły musimy to wszystko ukrywać, a później,
jeżeli chcesz to nawet kupie sobie bluzkę z twoim zdjęciem na piersi i plecach
i napisze tam, że z tobą chodzę.
-
Ja nie chcę czekać jeszcze trzech lat!
-
Pamiętasz co się ostatnio stało?
-
Nie obchodzi mnie….
-
PAMIĘTASZ?!- Krzyknął. Drgnąłem. On nie krzyczał, tylko mówił spokojnie. A jak
krzyczał…. Zacisnąłem drżące wargi.
-
Zostałem dźgnięty nożem w plecy. - Powiedziałem cicho. Od półtorej roku
spotykam się z tym gburem. Po pół roku zostałem zaatakowany przez jakąś jego
potencjalną narzeczoną i wylądowałem na miesiąc w szpitalu. Caibre była wtedy
na wakacjach u dziadków więc nie musiałem jej niczego mówić. Ale moi rodzice
musieli poznać prawdę. I poznali. Nie byli z początku do końca zachwyceni, ale
Gelma’ar ma pewien pomysł, ale musiał mnie do niego przekonać. Z początku nie
wiedziałem o co mu chodzi. Po tym jak mi go przedstawił zdenerwowałem się na
niego i nie odzywałem się do niego przez rok. No bo jak to mieliśmy udawać
przed całym światem jakbyśmy się nie znali i nigdy nic między nami nie zaszło.
Dopiero jak jestem u niego w mieszkaniu możemy się zachowywać tak jak na
normalną parę przystało albo jak on ukradkiem przemykał się do mnie do domu i
spędzał u mnie noc za zgodą rodziców. Musiałem udawać, że go nie znam, że nie
wiem kim jest i kłamać w kwestii swoich uczuć. Powiedział swojemu ojcu, że ma
mu nie szukać żadnej narzeczonej ani nic, bo on kogoś ma, ale pozna tą osobę
dopiero za trzy lata jak skończę liceum. Wiedziałem, że wymyślił to dla mojego
bezpieczeństwa. Ale ja już powoli nie miałem siły. Wiecie jak to ciężko jest przejść
koło niego na mieście i udawać, że się go nie zna. Później w szkole kiwnąć mu
tylko na przywitanie, bo w końcu on jest z SU i wszyscy go znali. Jak to jest
ignorować te wszystkie laski, które sikają na jego widok i udawać, że mnie to
nie rusza. Później się z nim pokłóciłem, bo pobił się z pewnym chłopakiem,
który śmiał na mnie przychylnie spojrzeć i zawieszono go w prawach ucznia. Za
karę ojciec zabrał go do głównego domu, a ja nie mogąc się z nim skontaktować
skończyłem jak dziewczyna. Myślałem, że on się nigdy o tym nie dowie, bo będzie
mi suszył głowę o to, że się na to zgodziłem. Gniewając się na niego pewnego
dnia zauważyłem, że pojawia się w parku niedaleko mojego domu. Mogłem go obserwować.
Tego mi nikt nie zabronił. W końcu mogłem sobie popatrzeć na to co należało do
mnie. Ale chciałem więcej. Chciałem go dotknąć. A po tym jak się dowiedziałem,
że Caibre skorzystała z jego pomocy i jeszcze mu powiedziała, że byłem
DZIEWCZYNĄ i to z nią się pierwszy raz CAŁOWAŁEM myślałem, że sam się zabiję.
Już wiedziałem, jak zareaguję na te ekscesy, a on mi tutaj przy wszystkich
powiedział, że jestem jego stalkerem! Ten to miał tupet! Ja się rok pilnowałem,
aby się z niczym nie zdradzić, a ten jakby nigdy nic wyjeżdża z takim tekstem
przy innych. A teraz jak PRZEZ PRZYPADEK by mnie potrącił, bo goniła mnie
grupka pijaków, to oczywiście cała wina spadała na mnie.
Moi
rodzice już dawno go zaakceptowali i nawet polubili, ale nadal popierali jego
głupi pomysł ukrywania się. Aż miałem ochotę im powiedzieć, żeby sami przed
światem ukrywali swój związek. Ja nie chciałem już tego robić. Chciałem, aby
wszyscy wiedzieli, że ja też jestem z kimś w związku. Że jestem szczęśliwy.
Kocham i jestem kochany. Ale dopóki ten gbur nie powie, że możemy to innym
powiedzieć, to nie mam co liczyć na to, aby inni się dowiedzieli.
-
Musisz wytrzymać…
-
Przez trzy lata masz mnie nie ruszać.
-
Słucham? - Zapytał pochylając się nade mną i próbując mnie pocałować.
-
Skoro ja nie mogę powiedzieć innym, że jesteśmy razem do póki nie skończę szkoły,
tak ty nie możesz mnie ruszać do tego czasu. - Powiedziałem oburzony próbując
się od niego odsunąć, ale mi na to nie pozwolił.
-
Możesz powtórzyć, bo chyba źle cię zrozumiałem.
-
Powiedziałem, że….
-
Kara za twoje grzechy. - Powiedział i pochylił się nade mną.
-
Przestań! - Krzyknąłem, kiedy ten bezceremonialnie zaczął mnie łaskotać i
wyrwał z mojego gardła głośny śmiech oraz krzyk. Nie przestawał mnie łaskotać, dopóki
nie zacząłem go o to błagać i przepraszać za wszystko za co w jego mniemaniu
sobie na to zasłużyłem. Pochylił się i pocałował mnie namiętnie przytrzymując sztywno
moją głowę abym czasami nie uciekł nią gdzieś na bok. Skrzywiłem się i odsunąłem
go od siebie delikatnie. Zmarszczył czoło. Nie spodobało mu się to. Wyciągnąłem
z kieszeni paczkę gum do żucia i dałem mu jedną. Przekręcił oczami i posłusznie
wziął gumę do ust.
-
Mógłbyś już mi odpuścić.
-
Nie. Śmierdzisz fajkami. Ja się z popielniczką całować nie będę.
-
Dramatyzujesz. - Powiedział i pochylił się nade mną. Wypuściłem głośno
powietrze z płuc. Walczyłem z nim o to od prawie dwóch lat od kiedy jako uczeń pierwszej
liceum uratował dzieciaka z drugiej gimnazjum przed pobiciem i po spraniu kilku
ludzie ze swojego liceum odpalił przy mnie fajkę. Zamiast mu podziękować
powiedziałem, że śmierdzi i sobie poszedłem. Pół roku później zostaliśmy parą.
Jęknąłem
głośno w jego usta, kiedy przejechał językiem po moim podniebieniu zostawiając
mi w ustach gumę, którą mu dałem. Przyciągnąłem go bliżej siebie pozwalając mu
się na mnie położyć na tyle na ile pozwalał mu fotel.
Warknął
i oderwał się ode mnie po czym pociągnął mnie w stronę łóżka i rzucił na mnie
przygniatając mnie do niego i wyciągając ze mnie głośny jęk.
-
Gelma’ar słuchaj…- Urwał głos od strony drzwi. Spojrzałem tam gwałtownie i jęknąłem
głośno zakrywając się poduszką.
-
Twlyn wypierdalaj! - Warknął Gelma’ar nie przestając dobierać się do moich
spodni. Najwidoczniej jego przyjaciel posłuchał, bo po chwili leżałem już na
łóżku w samych majtkach i byłem przygniatany do miękkiego materaca przez jego umięśnione
ciało. Chciałem coś powiedzieć, ale nie pozwolił mi na to całując mnie
namiętnie i wpychając swoje wścibskie łapy pod moją koszulkę.
Widać
co trzy miesiące bez kontaktu cielesnego z nim robiły. Byłem w szoku, że aż
tyle wytrzymał, ale nie musiał się bić to by nie dostał zawieszenie i szlabanu
na chacie. A wtedy…
-
Kocham cię. - Jęknąłem, kiedy przejechał paznokciami po moim torcie i palce
zatrzymał na gumce od majtek. Spojrzał mi w oczy.
-
Czy uwierzysz, że pomimo tego, iż jestem skończonym chujem również cię kocham
na swój własny pojebany sposób.
-
Podoba mi się twój chuj i pojebany sposób kochania mnie. - Warknąłem i
przyssałem się do jego szyi, kiedy zaczął majstrować przy mojej bieliźnie.
Zaśmiał się cicho i pozwolił mi na to, mimo że planowałem mu zrobić malinkę.
Ciekawe
jak się z tego wytłumaczy?
Chociaż
mu będzie łatwiej się wytłumaczyć z jednej malinki, a nie tak jak mi z całego
ciała obsypanego malinkami śladami zębów oraz zadrapań, które niewątpliwie na
mnie zostawi. Zawsze je zostawiał.
Moim
grzechem było to, że go poznałem….
I
cieszę się, że jestem grzesznikiem oraz zgrzeszyłem….
Ponieważ
jestem szczęśliwy i kochany….
Mój
Grzech….
Gelma’ar…
************************************
No i to koniec tego "krótkiego" rozdziału. Mam nadzieję, że wam się spodobał.
Pozdrawiam Gizi0031