niedziela, 25 lutego 2018

4383- Rozdział 14

Hejka.
Skoro we wcześniejszym rozdziale powiedziało się A, to w tym wypadałoby powiedzieć B, prawda??
************************
Wziąłem kilka głębokich oddechów i przekręciłem cicho kluczyk w zamku. Otworzyłem najciszej jak potrafiłem drzwi nie chcąc nikogo pobudzić po czym równie cicho je zamknąłem zamykając je ponownie. Odłożyłem buty na półkę i starając się nie nadepnąć na skrzypiące elementy schodów zacząłem wchodzić do góry. Już na dole słyszałem jak mój brat chrapie. Pewnie wrócił po całym dniu z pracy. On chrapał tylko jak był naprawdę zmęczony. Mama też spała. Kiedy przechodziłem koło jej pokoju usłyszałem miarowy oddech.
Otwierając drzwi od swojego pokoju modliłem się o to, aby i mój współlokator spał. Wtedy miałbym cień szans wyspać się chociaż trochę nim nadciągnie burza. A wiedziałem, że jej nie uniknę. Nie po tym zniknięciu. Zamknąłem cicho drzwi kiedy upewniłem się, że w pokoju jest ciemno i Taiyō śpi snem sprawiedliwych. Odłożyłem torbę w nogach łóżka i ściągając z siebie spodnie i bluzę wsunąłem się do swojego łóżka zwijając się od razu w kłębek. Starałem się oddychać jak najciszej aby nikogo nie obudzić i jak najpóźniej zostać zauważonym.
A może oni w ogóle nie zauważyli mojego zniknięcia? W końcu żyłem jak duch więc… ta… matka skapnęła się, że nie ma mnie w domu jak wyszedłem do ogrodu, to co dopiero jak zniknąłem
z miasta. Dziwiłem się, że policja mnie nie szukała. A może szukała? Nie wiedziałem i szczerze bałem się tej wiedzy.
Musiałem się wyspać. Chociaż trochę. Byłem zmęczony po podróży. Najchętniej bym się wykąpał, ale wiedziałem że szum wody wszystkich pobudzi, a wtedy awantura zacznie się wcześniej. Miałem minimum trzy godziny snu, nim wstanie mój współlokator, a on mi pospać nie da. Ta wredna kreatura ściągnie mnie za pewne z łóżka wyrywając mnie brutalnie z objęć Morfeusza.
Zamknąłem oczy modląc się o szybki i długi sen.
Wydawało mi się, że minęło może pięć minut, kiedy poczułem ostry ból z tyłu głowy. Syknąłem cicho łapiąc się za nią i kuląc do pozycji embrionalnej.
- Ty pieprzony gówniarzu! Wyłaź z tego łóżka!- Krzyknął Taiyō. Musiało być wcześnie bo mimo krzyku starał się to robić cicho. Cichy krzyk. Kurwa, Kyōfu poetą to ty nie zostaniesz. Pomyślałem i spojrzałem na niego przekrwionymi oczyma. Nawet nie próbowałem się odezwać
i walczyć o swoje.
Jeszcze mnie strzeli w akcie szału, a jak on mnie tą swoją ręką strzeli….
Usiadłem na łóżku i spojrzałem na niego miną zbitego psa, kiedy wisiał nade mną i czekał aż łaskawie wstanę. Kiedy to uczyniłem znowu mnie strzelił w głowę, a kiedy się skrzywiłem i już otwierałem usta, aby mu napyskować wskazał mi drzwi od łazienki.
- Masz pięć minut, aby się umyć mały śmierdzielu i widzę cię tutaj z powrotem.- Warknął. Wypuściłem głośno powietrze i ciągnąc za sobą nogi ukryłem się w łazience. Szybki prysznic pod ciepła wodą aby zmyć trudy podróży, oraz kilka sekund pod lodowatą wodą, aby się obudzić. Uczesałem szybko włosy i umyłem zęby kiedy zapukał do drzwi. Otworzyłem mu je, kiedy wsuwałem na tyłek czyste dresy. Rzucił mi w twarz skarpetami.
Uroczy po prostu.
-Do kuchni.- Rozkazał. Czułem się jak pies. Serio. Pies, który zrobił coś złego w domu pod nieobecność właściciela i ma zostać za chwilę ukarany. A ja taki biedny Pies posiadałem chyba tych właścicieli aż trzech. Z bezpańskiego kundla stałem się kundlem z trójką właścicieli. Kręcąc przecząco głową ruszyłem za nim w stronę jego królestwa. Może jak wystawię język i zamerdam ogonkiem to mi wybaczy. W końcu dobry ze mnie piesek.
Dziękowałem wszystkim bogom, że nie potrafi czytać mi w myślach. Co by sobie o mnie pomyślał, gdyby wiedział, że porównałem się właśnie do psa? Chociaż… chciałbym zobaczyć jego minę.
Wszedłem bez słowa do kuchni (bo i co miałem mówić. Nie było sensu się produkować, skoro to samo będę musiał powiedzieć pozostałym Właścicielom) i idąc za jego niemym rozkazem usiadłem na swoim krześle. Po chwili naprzeciwko mnie stał talerz pełen kanapek i kubek herbaty. Nic nie powiedziałem.
- Taiyō słuchaj, dzisiaj pojedziemy…- Urwał mój brat stając zamurowany w przejściu i gapiąc się jak pochłaniam kolejną kanapkę zrobioną przez fioletowowłosego. Nie wiedziałem jak zareaguje. Krzykiem? Agresją?- Czy… czy któryś z was może mi wyjaśnić…- Zaczął przez zaciśnięte zęby patrząc raz na mnie raz na chłopaka, który usiadł obok mnie. Taiyō wzruszył obojętnie ramionami.
- Go pytaj. Doszedłem do wniosku, że nie będę go o nic wypytywał, bo pod wpływem emocji przypierdole mu raz, drugi…- Sięgnął po jedną z kanapek ze swojego talerza.- …ewentualnie siódmy.- dodał wgryzając się po chwili w kanapkę z sałatą, jajkiem, pomidorem i ogórkiem. Patrzyłem na niego oniemiały nie mogąc uwierzyć w to co powiedział. Spojrzał na mnie tylko raz, a ja od razu skuliłem się w sobie.
Ta Burza będzie jedną z moich najcięższych w życiu.
Potwierdzenie moich domysłów znalazłem w spojrzeniu brata, który zamknął za sobą drzwi wchodząc do kuchni i włączył radio.
Nie chciał budzić matki…
Świetnie…

**
Leżałem u siebie na łóżku i gapiłem się na gwieździsty sufit. Nie widziałem go przez te cholerne łzy, które nie chciały przestać lecieć.  Ta awantura…
Ugh.
Howaito się wkurwił. I to porządnie. I to tak po feście. Ta pierdolona oaza spokoju rozwaliła jedno krzesło, radio i trzy talerze nim się uspokoił i przestał się drzeć na czym świat stoi. Nie miałem nawet czasu aby oddychać, a co dopiero wtrącić coś pomiędzy jego krzyki, tak szybko mówił.
Przepraszam.
Darł japę.
Na koniec dostałem trzy szlabany.
Tak!
Kurwa!
Trzy.
Ma się trzech Właścicieli, ma się trzy szlabany.
Matka mało co mnie nie pobiła jak mnie zobaczyła w kuchni. Howaito tylko z grzeczności jej to uniemożliwił. Sam wyglądał jakby chciał mi walnąć, a Taiyō sam powiedział, że chce to zrobić. I to nie raz, a siedem razy.
Miesięczny szlaban.
Pierwszy raz w życiu zarobiłem szlaban. I to na miesiąc.
Brat nie pozwolił mi wychodzić z domu (tylko do szkoły mogłem chodzić, a po niej prosto do domu). Co tam z domu. Bez zgody brata nie mogłem opuszczać swojego pokoju. Skonfiskował mi telefon. Powiedział, że sprzątanie domu to mój obowiązek przez ten miesiąc.
Matka odcięła mi kieszonkowe. Zakazała korzystać z komputera i telewizora. Nawet MP3 mi zabrano i radio. Miałem popoprawiać wszystkie oceny w szkole na czwórki i piątki.
Taiyō (sam był zaskoczony kiedy mój brat i matka zapytali go co on dorzuca do mojego szlabanu) z kolei sprawił, że jego szlaban był dla mnie najgorszy. Gorszy niż te wymyślone przez matkę i brata. Wszystkie lekcje robie siedząc sposobem Seiza tak samo dwie godzinny dziennie za karę w salonie mam tak siedzieć trzymając na kolanach wielki (10 litrowy) garnek pełen wody. Na miesiąc skonfiskował mi wszystko do robótek ręcznych.
Sadyści!
Mój szlaban zaczął się od razu. Dlatego oddelegowano mnie do pokoju i kazano czekać. Na co? Nie miałem pojęcia. Miałem czekać.
Odwróciłem głowę w stronę okna kiedy usłyszałem jak drzwi od pokoju otwierają się cicho. Nie chciałem teraz z nikim rozmawiać. Chciałem zostać sam, ale wiedziałem, że mi tego nie dadzą. Nie po moim wyskoku.
- Śpisz?- Zapytał fioletowo włosy. Wypuściłem głośno powietrze z płuc nie odwracając się
w jego stronę.
- Udaję, że jestem sam w pokoju i gapię się na niebo za oknem. Wszak za szybko to ja go już nie zobaczę.- Zadrwiłem obserwując parę ptaków siedzącą na czubku pobliskiego drzewa.
- No fakt. Nie masz co się pozytywnie nastawiać co do twojego szybkiego obcowania
z przyrodą oraz otoczeniem różniącym się od twojego pokoju.- Odparł chłodno. Prychnąłem cicho pod nosem i przekręciłem się na bok, tyłem do niego.- Mówiłem ci, żebyś się do mnie nie odwracał tyłem, bo cię przelecę.- Dodał po chwili. Znowu prychnąłem.
- A rób co chcesz.- Odpyskowałem. Serio miałem teraz wszystko gdzieś.
- Ja nie żartuje.
- Ja też nie.
- Słucham?- Zdziwienie w jego głosie oburzyło mnie tak, że aż usiadłem i spojrzałem na niego poirytowany.
- Chcesz to mnie przeleć, wyruchaj czy co tam jeszcze chcesz. A jak nie dosłyszałeś, to idź umyj uszy, wróć, a ja ci to powtórzę tyle razy ile będziesz chciał.
- Nie drażnij mnie.- Warknął zbliżając się do mnie. Znowu prychnąłem i odwróciłem się do niego tyłem.- Nosz kurwa! Nie będę gadał z twoimi plecami.- Warknął i złapał mnie za ramiona odwracając mnie siłą na plecy.
- A więc taką pozycję wybierasz jako pierwszą.
- Słuchaj no, nie wiem co…
- Jeżeli zgodzę się być tym twoim sex-przyjacielem jak to będzie wyglądać i na jakich to działa u ciebie zasadach?- Zapytałem. Zdębiał. Dosłownie zdębiał i nie wiedział co ma mi odpowiedzieć. A ja przyglądałem mu się dokładnie i czekałem na to co miał mi do powiedzenia.
Chociaż i tak już wiedziałem. Nie ważne co mi powie ja i tak zdania nie zmienię. Mogę być jego sex-przyjacielem, a nawet prywatną dziwką jeżeli tylko nie będzie mnie traktował jak brata swojego Sempai, będzie delikatny i może kiedyś obdarzy mnie jakimś gorętszym uczuciem.
Zniosę wszystko, byle tylko się we mnie zakochał.

**
Jego ręce sunęły delikatnie w górę mojego torsu głaskając opuszkami palców wrażliwą strefę żeber. Oddychałem ciężko kiedy za rękoma podążały jego gorące usta obcałowując mój nagi brzuch i tors. Przeciągnąłem paznokciami po jego nagich plecach, kiedy zakrył swoimi ustami jeden z moich sutków.
Pierwszy raz w życiu czułem to, co teraz. Wcześniej się tego bałem i mnie to obrzydzało. Nie dawało żadnej przyjemności. A teraz… wystarczyło, że delikatnie musnął mnie opuszkami palców,
a ja miałem ochotę jęczeć i krzyczeć. Wiedziałem, że mogę to robić, bo znowu byliśmy sami w domu, a od mojego rozpoczęcia szlabanu minęło już pół miesiąca, ale nie robiłem tego dusząc w sobie każdy dźwięk.
Jego ręce wróciły w dół zahaczając o krawędź moich dresów by wsunąć się pod nią i zsunąć mi delikatnie spodnie z tyłka. Wciągnąłem głośno powietrze przez nos.
- Spokojnie. Tylko je ściągnę. Same spodnie.- Powiedział cicho Taiyō szepcąc mi do ucha. Zadrżałem na całym ciele i kiwnąłem delikatnie głową pomagając mu ściągnąć z siebie spodnie. Ulokował się między moimi nogami i zaczął całować moją prawą łydkę, polizał zgięcie pod kolanem. Całował wewnętrzną część uda, drugie masując lewą ręką. Zatopiłem mu palce we włosach drapiąc go delikatnie po głowie. Wsunąłem delikatnie palce za jego uszy i zacząłem je delikatnie badać. Masować, ugniatać, drapać. Sapnąłem głośno kiedy poczułem jak robi mi malinę po wewnętrznej stronie uda. Oddychałem szybko.
Rozsunął mi szerzej nogi i ulokował się między nimi. Zaczął całować i lizać moje podbrzusze.
Boże! Mój penis dociskał się do jego szyi oraz torsu. Jęknąłem cicho.
- Taiyō… proszę…- Jęknąłem kiedy zaczął ustami podążać ku górze. Zawisł nade mną
i spojrzał mi w oczy. Odczekał, aż uczyniłem to samo po czym zaczął delikatnie ocierać swoimi wargami o moje. Drapałem delikatnie jego plecy, starając się nie schodzić za bardzo w dół.
- Możesz dotykać gdzie chcesz.- Mruknął w moje usta, po czym wrócił do ich całowania. Niepewnie zsunąłem ręce niżej na jego pośladki ukryte pod zielonymi bokserkami w kawałki pizzy. Zacisnąłem na nich delikatniej palce. Taiyō jęknął w moje usta i pchnął biodrami do przodu napierając swoim kroczem na moje. Wciągnąłem powietrze przez nos.
Był podniecony.
Masowałem delikatnie jego pośladki pozwalając się całować i ocierać o moje krocze, które
z każdą chwilą prosiło o poświęcenie mu większej ilości uwagi.
Poruszyłem niespokojnie nogami ocierając się udami o jego biodra i jęknąłem w jego usta. Wsunąłem delikatnie drżącą rękę pomiędzy nasze ciała i zacisnąłem palce na jego nabrzmiałem męskości, która za chwilę chyba rozsadzi mu bokserki. Zaklął niewyraźnie w moje usta i oderwał się od nich. Oparł swoje czoło o moje i patrzył mi dokładnie w oczy. Zobaczyłem w jego spojrzeniu czyste pożądanie, które powinno mnie wystraszyć, a sprawiło że zadrżałem na całym ciele. Polizałem delikatnie koniuszkiem języka jego wargi i jęknąłem głośno, kiedy jego ręka zacisnęła się na mojej męskości.
- Umrę…- Jęknąłem w jego usta. Zaśmiał się cicho unosząc na swoich kolanach i zsuwając ze mnie bokserki. Po tym jak pozbył się swoich, delikatnie odciągnął moje ręce od krocza, które
w odruchu bezwarunkowym zakryłem przed jego wzrokiem i obejrzał mnie dokładnie od stóp do głów. Zagryzłem delikatnie dolną wargę czując się wystawiony na jego widok. W sumie ja byłem wystawiony na jego widok. Jego czuje spojrzenie. Jego dłonie. Usta…. O tak! Na jego usta.
- O czym myślisz??- Zamruczał pochylając się delikatnie nade mną i przytrzymując moje ręce nad moją głową. Nie użył do tego dużo siły. Jego dłonie pokazywały tylko moim ręką gdzie chcą, aby te się znajdowały. Nie naciskał na mnie. Nie przygniatał. Trzymał delikatnie w swoich palcach.
- Pocałuj mnie.- Powiedziałem cicho przyglądając się dokładnie jego ustom.
- Poproś.- Powiedział pochylając się nade mną jeszcze bardziej. Czułem na twarzy jego gorący oddech.
- Proszę. Proszę. Błagam, pocałuj mnie.- Jęknąłem, kiedy tylko tak nade mną wisiał i czekał. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem po czym pochylił się nade mną i złączył ponownie nasze wargi w gorącym pocałunku. Jęknąłem głośno wyginając swoje ciało w łuk. Chciałem być bliżej niego. Chciałem aby on był bliżej mnie. Nie poruszyłem rękoma, za to owinąłem swoją prawą nogę dookoła jego biodra naciskając na niego delikatnie. Obniżył się pozwalając mi na taką samowolkę. Dobrze zdawałem sobie z tego sprawę, że pozwalał mi na to. Nie ma co się oszukiwać. Miał więcej siły niż ja.
Więc dlaczego mi na to pozwalał?
Wciągnąłem głośno powietrze przez nos, kiedy poczułem jego palce w okolicach swojego wejścia. Masował je delikatnie nie zgłębiając się w jego jedwabny tunel. Wierzgnąłem nogami. Oderwał się od moich ust.
- Ciiii. Spokojnie. To ja. Patrz na mnie cały czas. Obserwuj mnie. Nie zrobię ci niczego złego.- Powiedział i poczekał na moje potwierdzenie. Uśmiechnął się, kiedy kiwnąłem delikatnie głową i pocałunkami zaczął sunąć coraz niżej. Cały czas czułem jego palce przy swoim wejściu. Nie zanurzał się w nie. Pocierał je po prostu od czasu do czasu naciskając na nie. Czułem na sobie jego spojrzenie . Zatrzymał się tuż nad moim kroczem, na które chuchnął swoim gorącym oddechem. Po całym moim ciele przeszedł bardzo przyjemny dreszcz. Widziałem jak delikatnie splunął na swoją rękę po czym w tą samą dłoń złapał moją męskość i zaczął ją stymulować wedle swojego uznania.
Z mojego gardła wyrwał się głośny pisk. Zakryłem pospiesznie usta. Taiyō uśmiechnął się wrednie.
- Hmmm??- Wyjęczałem, kiedy ciągle się na mnie gapił poruszając powoli swoją ręką po moim przyrodzeniu.
- Powiedz.- Przełknął ciężko ślinę. Oddychał ciężko.- Co miałeś na ostatnim wychowaniu fizycznym ze sprawdzianu?- Zapytał. Spojrzałem na niego jak na idiotę. O czym on do mnie właśnie mówił?
- Co?- Pisnąłem cicho.
- Wychowanie fizyczne. Ostatni sprawdzian. Gimnastyka. Co dostałeś?- Zapytał zaciskając mocniej palce na mojej męskości.
- Pi… pięć…- Jęknąłem zza swoich palców.
- Hhhmmmmm.- Uśmiechnął się.- Ano… możesz się złapać pod kolanami i przyciągnąć je do swojej klatki piersiowej?- Zapytał uśmiechając się do mnie delikatnie. Przyglądałem mu się uważnie. O co mu znowu chodziło? Wzruszyłem delikatnie ramionami i zrobiłem to, o co mnie poprosił.
- T…Tak??- Jęknąłem cicho. Dziwnie się czułem.
- Tak. Co by się nie działo nie puszczaj nóg.- Zastrzegł puszczając moje przyrodzenie. Przekrzywiłem delikatnie głowę w bok.
- Dlaczego?
- Bo mnie kopniesz.- Powiedział. Tego nie chciałem, więc kiwnąłem delikatnie głową, że zrozumiałem. Uśmiechnął się i zanurkował w dół rozchylając swoimi palcami moje pośladki. Otworzyłem szeroko oczy patrząc na to co robił. Oblizał lubieżnie usta i uśmiechnął się do mnie wrednie.
- Oj… Taiyō, co ty…. AH!!!- Krzyknąłem przyciskając swoje kolana do tułowia. Jego język… o Boże! Jego język…!
Nie mogłem zebrać myśli.
Pozostało mi tylko jedno nad czym nie panowałem, a teraz wychodziło mi to najlepiej.
Chyba dzisiaj cała okolica pozna siłę moich płuc, kiedy zdzierałem sobie gardło krzycząc na ile starczyło mi sił, a Taiyō nadal zanurzał w moim wnętrzu swój język wyrywając z mojego ciała takie dźwięki o jakie w życiu bym się nie posądził.

**
Różnorodność doznań była tak silna, że wyrwała mnie z objęć Morfeusza przywracając mnie do życia. Co rejestrował mój umysł? Za bardzo nie mogłem na nim polegać, ponieważ głupi skupiał się na tym jak ciału było dobrze. Wgniatane w łóżko przez większe i silniejsze. Mocne pchnięcia od tyłu. Mój penis ściśnięty pomiędzy pościelą, a moim ciałem. Głośne jęki wydobywające się z mojego gardła, stłumione posapywanie nad moją głową. Odwróciłem delikatnie twarz w bok, aby się zorientować kto miał czelność mnie budzić rano i to w taki sposób. A może ja nadal spałem?
Taiyō!
Zagryzłem zęby na poduszce, kiedy wgniótł mi w nią twarz jednocześnie wbijając się centralnie w moją prostatę. Zawyłem w poduszkę wypinając mocniej tyłek w jego stronę.
Nie obchodzi mnie to, że mnie tak obudził!
Chcę dojść!
Starczyło kilka jego mocnych pchnięć wgniatających mnie w miękki materac i przesuwający moje łóżko po podłodze, abym doszedł z głośnym jękiem. Nawet wtedy, kiedy moje ciało było targane silnymi dreszczami poorgazmowymi on nadal się we mnie poruszał dążąc do swojego spełnienia, które nadeszło chwilę po mnie. Czułem jak dochodzi w moim wnętrzu, by po chwili zwalić się całym swoim cielskiem na moje plecy. Jęknąłem głośno czując w swoim pulsującym wnętrzu jego członek. Odwróciłem głowę w bok łapiąc oddech. Obejmował mnie szczelnie ramionami. Oddychał ciężko tuż nad moim uchem. Zerknąłem na niego, a ten po chwili wyszczerzył do mnie zęby.
- Dobry.- Mruknął zachrypniętym głosem. Zmarszczyłem delikatnie nos.
- Dobry. Mogę wiedzieć co się właśnie przed chwilą stało?- Zapytałem nie ruszając się nawet o milimetr.
- Doszedłeś. I ja też.- Odpowiedział rozbawiony i zaczął składać na moim karku delikatne pocałunki. Nadal czułem go w sobie i czułem, że wcale, a to wcale nie malał. Jego pocałunki pobudzały właśnie jego. On mnie całował i się tym podniecał!
- Dobrze. Obaj doszliśmy, a jak doszło do tego, że spałem sobie w najlepsze po wczorajszej nocy, a ze snu wyrywa mnie twój wielki kutas wbijający się w moją dupę? Bo tego jakoś nie mogę ogarnąć.- Spróbowałem go z siebie zwalić, ale zaprzestałem prób, kiedy jego członek poruszył się we mnie delikatnie trącając ten najwrażliwszy punkt w moim ciele. Zadrżałem wgniatając się ponownie
w materac i biorąc kilka głębokich oddechów, aby trochę uspokoić rozpalone ciało.
- Odwróciłeś się do mnie tyłkiem. Więc zrobiłem to co ci obiecałem już od dłuższego czasu.
- Taiyō … ja spałem… nie kontrolowałem swojego ciała, więc…
- Zawsze chciałem tego spróbować, ale nigdy nie budziłem się z kimś w łóżku. Wiedziałem, że jesteś jeszcze rozciągnięty po tym co robiliśmy w nocy i że nie zrobię ci krzywdy, więc chciałem… no tego… spróbować.
- Mogłeś zapytać o zdanie, a nie…?
- Chciałem to zrobić kiedy spałeś. Przecież było ci dobrze.
- Było, nie było mniejsza o szczegóły. Ja spałem, a ty…
- Chcesz to następnym razem spełnimy jakąś twoją fantazję łóżkową.- Mruknął mi do ucha i zaczął delikatnie kołysać biodrami w przód i w tył.
-  Taiyō … co ty… Ah…. -Pisnąłem kiedy uniósł moje biodra do góry wbijając się mocniej we mnie. Próbowałem się uwolnić, ale trzymał mnie mocniej. Pocałował mnie w bark, później
w szyję, po policzku dotarł do moich warg, które zacisnąłem w cienką linię.
- Czas na drugą rundę.- Mruknął do mojego ucha i pchnął mocniej swoimi biodrami wyrywając z mojego gardła głośny krzyk przyjemności.


 *********************************
No i jak wam się podobał ten rozdział. Kolejny z trzech najdłuższych jakie napisałam do tego opowiadania:)
Zapraszam za tydzień.
Pozdrawiam Gizi03031

niedziela, 18 lutego 2018

4383- Rozdział 13

Hejka.
Życzę wam miłego czytania.
Nie będę wam długo marudzić, bo już mnie plecy bolą od tego siedzenia:/
***************************
Siedziałem u siebie na łóżku. Chyba znienawidzę ten mebel, jeżeli jeszcze raz będę musiał na nim siedzieć i czekać albo na odpowiedź fioletowo włosego, albo czekając na jego powrót do domu. Powinien już być jakieś dwie godziny temu. Nic nie pisał, że się spóźni. Tylko z rana powiedział mi żebym pamiętał, iż to jego dzisiaj kolej pierwszego się kąpać. A teraz go nie było. Może coś się stało? Nie miałem pojęcia co się działo i to mnie trochę denerwowało. Przecież normalnie by coś napisał, zadzwonił. Zawsze tak robił, więc teraz dlaczego…?
Zerknąłem w stronę swojego biurka. Kalendarz, który nad nim wisiał pokazywał mi, że za miesiąc zaczniemy nowy i za razem ostatni rok w liceum. Miesiąc zbierałem się na to, aby mu o tym powiedzieć. Trzy dni temu wrócił z jakiegoś szkolenia, na które wysłano go z pracy.
Z Francji.
Tak żeby było zabawnie.
A co? Przecież nikt mu nie zabroni, co nie…
Jego wyjazd dał mi możliwość przemyślenia kilku spraw, dlatego kiedy wrócił postanowiłem, że pierwszy wieczór, kiedy nie będzie nikogo w domu wyznam mu swoje uczucia. Nie chciałem, aby przez przypadek ktoś nam przeszkodził włażąc do naszego pokoju. Nie moja wina, że ten dzień nastał tak szybko. Tak samo jak nie moją winą było to, że się spóźniał. Nawet nie czekałem z kąpielą na niego. Umyłem się w łazience na dole w razie gdyby wrócił w trakcie. Wtedy nie mógłby mi marudzić.
Trzy godziny.
Spóźniał się trzy godziny. W sumie nie umawialiśmy się. Miał prawo przyjść później. Albo jutro rano. Był dorosły. Nie musiał przychodzić do domu tak jak mówił. Był wolny. To ja sobie coś uroiłem, że skoro powiedział, że mam nie zajmować łazienki, bo on pierwszy z niej korzysta, to chyba oczywiste, że wróci o normalnej godzinie. Mógł się domyślić, że będę czekał ze swoją kolejką. Ale oczywiście przecież to ja sobie coś uroiłem w tej swojej psychicznej łepetynie. W końcu gdyby mu zależało…
Zaśmiałem się cicho pod nosem.
Na czym miałoby mu zależeć? Na tym, żeby umyć się pierwszym, czy na tym żebym nie czekał? Bo już sam nie rozumiałem. Tak samo jak nie rozumiałem dlaczego się tak irytuję. W końcu nie powiedział nic więcej jak głupie, krótkie „Pamiętaj, dzisiaj ja pierwszy wieczorem korzystam
z łazienki
”. Nic więcej. Tylko to jedno głupie zdanie. Pamiętałem, ale on widocznie nie!
Wyśmiałem sam siebie kolejny raz tego wieczora- chociaż już była noc- i kładąc się do łóżka zgasiłem swoją lampkę nocną. Dzisiaj chciałem spać w całkowitych ciemnościach. Nie chciałem ani przez przypadek zobaczyć go, tak samo jak nie chciałem, aby on zobaczył mnie.
Czasami zdarzało mi się spać przy zgaszonym świetle. Fakt, miało to miejsce raptem kilka razy, ale jednak miało.
Wierciłem się przez dobre pół godziny nie mogąc znaleźć sobie miejsca ani wygodnej pozycji do snu. Wiedziałem, że to nie prawda. Mimo, że mój umysł podjął decyzję o tym, że mam odpuścić i się kłaść moje serce nie chciało i czekało.
Jęknąłem głośno kiedy kolejny raz tego wieczora zerknąłem na wyświetlacz telefonu i nie mogłem zasnąć. Wypuściłem głośno powietrze i wychodząc z łóżka obdarzyłem je oburzonym spojrzeniem po czym ruszyłem w stronę drzwi. Może ciepłe kakao pomoże mi zasnąć?
W domu panowały egipskie ciemności. Nawet z dworu nie dochodziły do mnie żadne dźwięki ani światła. Zaczęła się noc duchów.
Prychając pod nosem wszedłem do kuchni i kręcąc przecząco głową zapaliłem światło koło lodówki. Nastawiłem mleko w garnku i wsypałem do swojego kubka kakao.
- Co… robisz…?- Krzyknąłem piskliwie i upuściłem na podłogę kubek z brązowym proszkiem, kiedy usłyszałem za sobą głos i nie dochodził on od strony drzwi tylko przeciwnej jaką był nasz wielki stół. Odwróciłem się delikatnie starając się oddychać spokojnie i zgarniając w rękę nóż kuchenny, którym przeważnie ten spóźnialski dupek pracował. Spojrzałem w stronę drzwi
i zamrugałem kilka razy, kiedy spojrzałem na Taiyō, który leżał sobie normalnie na stole i przekręcając głowę opartą n wyprostowanych rękach spojrzał na mnie. Dziwnie wyglądał. Przyglądał mi się dokładnie zatrzymując swój wzrok na moich dłoniach.
- Taiyō kurwa! Nie strasz mnie tak!- Krzyknąłem odkładając nóż na blat za sobą po czym odwracając się do niego tyłem sięgnąłem po miotłę i szufelkę.
-  Co… robisz…?
- Zamiatam?- Zapytałem prychając cicho pod nosem.
- Wcześniej…?- Zapytał. Zerknąłem na niego marszcząc czoło. Coś mi tutaj nie pasowało.
- Ty coś piłeś?- Chciałem się upewnić. Nic nie mówił, że miał zamiar wypić po pracy. Więc to przez to się spóźniał.
- Taaaa…. Z kumplami z pracy. Opijaliśmy… opalijaśmy…. piliśmy urodziny …fesza…. efsza…. szefa… kurwa.- Przetarł twarz dłońmi. Był pijany. Zgasiłem palnik na którym grzało się mleko. Odechciało mi się tego kakao. Zerknąłem na niego, ale on nadal ukrywał twarz w dłoniach. Ma telefon. Trudno mu było zadzwonić i powiedzieć, że się spóźni. Że mogę iść się umyć pierwszy, że nie będzie go dzisiaj na kolacji, że…
Pokręciłem przecząco głową i bez słowa ruszyłem w stronę pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i przeciąłem szybko całą długość pokoju po czym zakopałem się w puchowej pierzynie i zamknąłem oczy, kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie, a pokój rozświetliły halogeny umieszczone na suficie. Starałem się oddychać spokojnie, aby ten pijak pomyślał, że minęło już kilka godzin po tym jak wyszedłem z kuchni.
- Czemu wyszedłeś jak z tobą… hyck…. gadałem?- Usłyszałem ciche warknięcie koło swojego łóżka. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i przekręciłem się na plecy aby móc spojrzeć
w jego oczy. Marszczył czoło i nos. Chwiał się lekko na boki.
- Kładź się spać. Jesteś pijany.- Powiedziałem patrząc na niego. Usiadł na moim łóżku zgniatając mi prawe udo swoim tyłkiem. Skrzywiłem się delikatnie, ale po chwili moja noga została uwolniona z „ciężkich” okowów.- Taiyō idź do siebie. Jesteś pijany.
- Nie jestem…. Paimany.
- Ty nawet niepoprawnie mówisz. Idź się połóż.
- Nie.- Mruknął obrażony. Patrzyłem się na niego przez chwilę po czym odwróciłem się do niego tyłem z zamiarem próby zaśnięcia.- Nie odwracaj się do mnie tyłem.- Mruknął jak obrażone dziecko. Przewróciłem oczyma, ale nawet nie drgnąłem.
- Bo?
- Bo cię przelecę.- Powiedział poważnie. Moje serce przyspieszyło gwałtownie. Poczułem jak temperatura mojego ciała skoczyła w górę. Nie byłem przyzwyczajony do takiej reacji mojego organizmu. Zacisnąłem delikatnie palce na poduszce, ale się nie odwróciłem.
- Phfff… Jesteś pijany.
- Nie na tyle aby nie zerżnąć twojej dupy, którą sam mi podsuwasz.- Powiedział i zacisnął swoje palce na moim prawym biodrze. Drgnąłem zaskoczony.
- Nic ci nie podsuwam. Odwracam się do ciebie z cichą nadzieją, że ci się znudzi i pójdziesz spać.
- To sobie śpij, a ja skorzystam z twojego zaproszenia.- Powiedział. Odwróciłem się gwałtownie w jego stronę, kiedy zacisnął swoją rękę na moim prawym pośladku. Moja mina za pewne musiał wyrażać święte oburzenie, ale widocznie go to obeszło. Uśmiechał się do mnie delikatnie. Podpuścił mnie! Ale ni musiał mnie łapać za tyłek. Przez mój gwałtowny obrót jego ręka znalazła się niebezpiecznie blisko mojego krocza. Zadrżałem.
- Taiyō zabierz swoją rękę.- Powiedziałem cicho nie mogąc złapać oddechu, nie moja wina, że tak zareagował. Wiedziałem do czego są zdolne pijane osoby. A on był pijany. Nie wiedziałem jak się zachowuje po alkoholu.- Proszę…- Pisnąłem, kiedy nie zabrał swojej ręki. Poczułem jak przesunął ją wyżej przez mój brzuch, tors i szyje aż do włosów, które delikatnie potarmosił i uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Nie bój się. Nic ci nie zrobię. Sumienie by mnie chyba zabiło.- Powiedział delikatnie. Przyglądał mi się uważnie po czym jęknął cicho i zabrał swoją rękę.
- Boli cię coś?- Zapytałem cicho. Pokręcił przecząco głową i zaśmiał się cicho.
- Nie. Po prostu pomyślałem, że szkoda…
- Czego?- Zapytałem kiedy przerwał gapiąc się na mnie szeroko otwartymi oczyma jakby myślał nad tym co chciał powiedzieć.
- Że mogę cię tylko pocałować?
- Proszę?- Zapytałem kiedy i on zadał mi wcześniejsze pytanie. On nie wiedział czy mnie pytał o zgodę? Co ja miałem mu powiedzieć?
- Gdyby nie to, co ostano usłyszałem zaproponowałbym ci coś, ale wiem że się na to nie zgodzisz więc zostają same pocałunki jeżeli się zgodzisz.- Powiedział przyglądając mi się uważnie.
O czym on pierdoli?
- Co ty do mnie gadasz człowieku, bo nie ogarniam?
- Powiedz mi, co do mnie czujesz?- Zapytał po chwili milczenia. Otworzyłem szerzej oczy
i gapiłem się na niego przez dobre pięć minut. On wiedział! O Boże! On wiedział! Ale jak? Skąd?
- Czy mój głupi brat…?
- Nie. Sam to powiedziałeś.- Powiedział uśmiechając się kpiąco. Ten uśmiech nie wróżył niczego dobrego.
- Tak?
- Tak.
- Kiedy? Co?- Nie rozumiałem.
- Zadzwoniłeś do mnie przypadkiem jak gadałeś na ten temat z sempaiem w kuchni. I to jeszcze głośnomówiący miałeś włączony. Usłyszałem wszystko i…- Urwał kiedy ukryłem twarz pod poduszką. O Boże! O Boże! Jaki wstyd! On wie! On wszystko wie!
- I… co…?- Zapytałem cicho w poduszkę. Nie wiedziałem czy mnie usłyszy czy też nie.
- Nie mogę odwzajemnić twoich uczuć. Nie wiąże się z nikim. Nie szukam chłopaka ani dziewczyny.- Jego słowa dochodziły do mnie jakby z oddali. Mój żołądek ścisnął się boleśnie, nie mogłem złapać oddechu. Oczy, które były zamknięte zapiekły. Odrzucenie.- Jestem młody i chcę się bawić więc nie dam się nikomu przywiązać do swojej nogi. Mam kilku seks przyjaciół, ale z kolei ty się w to nie bawisz. Bo wątpię aby nie przeszkadzało ci to, że śpię z innymi. Nie poszedłbyś na taki układ aby dzielić się mną jeżeli byś nim został. Więc zostają pocałunki o ile chcesz.
- Sex-przyjaciel?- Wydukałem zbolałym głosem. On to robił? Z kim? Jak długo? Ilu ich było?
- Sex- przyjaciel.- Mruknął i poklepał mnie delikatnie po brzuchu. Poczułem jak sprężyny mojego łóżka ustępują, kiedy podniósł się i zniknął za drzwiami łazienki. Opuściłem delikatnie paczuszkę przełykając gorzkie łzy.
Związek nie, ale sex-przyjaciel już tak?
W co on sobie pogrywa?

**

Tydzień.
Od tygodnia nie widziałem nikogo z domu, ani z nikim nie gadałem.
Dokładnie tydzień temu zostawiłem telefon na biurku, zarzuciłem na ramię pasek podręcznej torby i korzystając z okazji, że byłem w domu sam wyszedłem z niego i wyjechałem. Nie wiedzieli gdzie, nie mogli się ze mną skontaktować, nie mogli po mnie przyjechać. Mogłem być sam…
Lubiłem być sam…
Do czasu aż miałem swój pokój tylko dla siebie. Od dnia kiedy ta ludzka brzoza wyrosła na moim terenie wszystko się zmieniło.
Samotność już nie sprawiała mi takiej radości. I właśnie dlatego wbrew samemu sobie
i wszystkim bóstwom na tym świecie siedziałem w ten pochmurny dzień na plaży i gapiłem się na wielkie fale oceanu. O dziwo ta brzydka pogoda w jakimś stopniu poprawiła mi humor. Mijało mnie kilka osób (przeważnie zagorzali domowi sportowcy, którzy biegali wzdłuż brzegu próbując wzmocnić swoją kondycję) nie zwracając nawet uwagi na moją skromną dupę wysiadującą piasek na plaży. Koło mnie przebiegł jakiś koleś. Spojrzałem na ziemię i podniosłem do ręki ciemny, skórzany portfel. Odwróciłem się za siebie.
- Przepraszam! Proszę pana!- Zawołałem. Zatrzymał się gwałtownie i obejrzał za siebie patrząc na mnie pytająco. Pomachałem mu w górze moim znaleziskiem. Pomacał się po wszystkich kieszeniach, po czym uśmiechając się delikatnie obrócił się na pięcie i ruszył w moją stronę. Stanął koło mnie. Był to chłopak starszy ode mnie o kilka lat. Miał krótkie czarne włosy, okulary na nosie. Był szczupły. Ubrany w ciemne dresy i koszulkę na ramiączkach. Uniosłem delikatnie brew do góry, kiedy dojrzałem na jego ramionach, przedramionach i obojczykach pełno blizn po poparzeniach. Nie ukrywał ich. Obnosił się z nimi w miejscu publicznym jakby były dla niego najpiękniejszym strojem ever.
- Dziękuje.- Chrząknął odbierając ode mnie swój portfel.- Dobrze, że upadł koło kogoś uczciwego.- Powiedział uśmiechając się delikatnie.
- Mam ze sobą picie, bułkę i ciepłą bluzę, więc po co mi pana pieniądze.
- Na fajki?
- Nie palę.
- Alkohol?
- Nie mam ochoty na picie.
- Na jakieś przyjemności, które sprawią ci radość?- Zapytał uśmiechając się łobuzersko. Dziwny facet.
- Igła, nitka i kawałek materiału nie jest drogi.- Wzruszyłem ramionami kiedy zaśmiał się cicho. Wskazał na miejsce obok mnie.
- Można?
- Spoko. Ale nie podzielę się bułką.- Zastrzegłem sobie. Miałem nadzieję, że zrozumiał mój żart. Zaśmiał się. Zrozumiał.
- Dobra.- Zatarł ręce i siadając koło mnie wlepił we mnie czujne spojrzenie, które mnie peszyło.- Nie cierpię kłamstwa. Zgubiłem portfel specjalnie.- Powiedział mężczyzna. Spojrzałem na niego jak na idiotę nie wiedząc o co mu chodzi.
- Dlaczego?
- Chciałem z tobą pogadać.
- Za mną?- Zadziwiłem się odsuwając się od nieznajomego delikatnie. Zauważył to, ale nie zareagował na mój ruch.- Znamy się?
- Nie. Ale widziałem cię tutaj już o jakiś kilku dni. Siedzisz na tej plaży w każdą pogodę
i zawsze tyle samo czasu. Albo masz problemy albo chcesz pomyśleć. Albo cię pojebało.
- Może wszystko jednocześnie? Czy moja obecność komuś tutaj przeszkadza? Jeżeli tak to już się…
- Nie, nie, nie!- Zaprzeczył nieznajomy machając rękoma przed swoją twarzą i kręcąc przecząco głową.
- Więc co?
- Wyglądasz jakby coś ci zaprzątało myśli…
- Zaprząta.
-… i jakbyś chciał się utopić.- Dokończył uśmiechając się przepraszająco kiedy spojrzałem na niego jak na idiotę.
-Czy ja panu wyglądam na samobójcę?- Zapytałem zaskoczony. Wzruszył ramionami
i podrapał się zmieszany po głowie.
- Po prostu z autopsji wiem jak może się skończyć negatywne myślenie więc wolę się upewnić niż jutro na spacerze znaleźć twoje ciało na brzegu i żałować, że nie spróbowałem i znowu dokonałem błędnego wyboru.
- Mogę też kłamać, a później się utopić jak zostanę sam.
- Nie zrobisz tego.- Powiedział pewny swych słów nieznajomy.
- Skąd ta pewność?
- Bo skoro oddałeś mi mój portfel gdzie mogłeś go zakosić i przez takie coś odezwało się
w tobie sumienie, to nie pozwolisz abym znalazł cię na plaży martwego. Sumienie ci nie pozwoli.- Zauważył. Uśmiechnąłem się pod nosem. – Więc co cię dręczy?
- Dlaczego mam to mówić kogoś kogo nie znam?
- Właśnie dlatego. Nie znasz mnie więc będzie ci wygodniej. Powiesz tyle ile będziesz chciał.
- Eh…- Wypuściłem głośno powietrze z płuc i opierając się na dłoniach za moimi plecami spojrzałem w zachmurzone niebo. Ciekawa jaka u mnie jest pogoda.- Zakochałem się.
- To fajnie.
- Wątpię. Obiekt moich westchnień powiedział, że nie ma w jego słowniku czegoś takiego jak związek tylko sex-przyjaciele.- Burknąłem jak obrażone dziecko.
- Wiesz… Kiedyś też byłem zakochany. Teraz też jestem, ale to dwie różne osoby. Teraz kocham mocno, ale ten pierwszy raz… nigdy się tak nie czułem. To był jak wybuch jakiejś bomby czy coś takiego. Skrajność uczuć. Od euforii po agonalną rozpacz. Mówię ci istne piekło miałem z tym pierwszym… przypadkiem. I nawet ze sobą nie chodziliśmy. Zostałem wyłowiony wśród tłumu
i „przymuszony” do pseudo związku, w którym druga strona bierze wszystko i nie daje nic w zamian. Głupi się zgodziłem, a kiedy się zakochałem chciałem prawdziwego związku. Prawdziwych uczuć
i czułości. Źle dobrane słowa sprawiły, że mój obiekt westchnień wygarnął mi co myślał prosto
w twarz i odjechał motorem. Miał wypadek. Zginął. A ja… ja się dowiedziałem już po fakcie, że ten sadystyczny chuj też mnie kochał, ale wolał pewny pseudo związek do którego mnie zmusił, niż niepewny prawdziwy związek na który mogę się nie zgodzić.- Powiedział nieznajomy. Przyglądałem mu się uważnie. Siedział tutaj. Mówił o swoich dwóch miłościach. Zakochał się w pseudo związku
i jak to się skończyło?- Gdybym wiedział, że tak to się skończy i już nigdy się nie zobaczymy w życiu bym nie powiedział tego co powiedziałem i nie kończyłbym tego pseudo związku. Teraz może i nie bylibyśmy razem ale nadal oboje byśmy żyli. Widzisz…- Powiedział i pokazał na swoje blizny. Przeciągnął również po swoich spodniach więc podejrzewałem, że i tam znajdowały się owe blizny. Co się temu człowiekowi stało?- … już raz prawię umarłem. Straciłem ukochanego. Zrobiłem wiele rzeczy, których żałowałem. A teraz… teraz robie wszystko to co chce i jak chce, aby nie żałować i żeby nie cierpieć. Mam tylko jedno życie, które kiedyś się skończy, ale wole aby się skończyło kiedy powiem sobie, że spróbowałem z ukochanymi niż pluć sobie na łożu śmierci, że może moje życie wyglądałoby inaczej ale jednak tak nie wygląda bo srałem po gaciach i bałem się zaryzykować. Co możesz stracić? Jak zostaniesz sex-przyjacielem?
- Swoje uczucia?
- Nie stracisz ich. Może się jeszcze okazać, że druga strona cię w trakcie tego pokocha.
- Szacunek ludzi?
- Szanuj siebie i miej w dupie to co powiedzą inni. Oni zawsze gadają i im się wszystko nie podoba. Jeszcze się taki nie narodził co by każdemu dogodził.
- Boje się, że będę taki jak inni.
- Nie będziesz jak inni bo jesteś sobą. A ciebie nikt nie podrobi.
- To tak jakbym był dziwką.
- Jeżeli weźmiesz za to kasę… ale to tylko jedna osoba. Gorzej z tą, która ci to zaproponowała. Ty będziesz spać tylko z nią, ale ona….- Uśmiechnął się krzywo. Syknął i odwrócił się gwałtownie kiedy ktoś wbił mu czubki swoich sportowych butów w tyłek.
- Oono dupku! Zapieraj swojego platfusa z mojego tyłka!- Warknął facet siedząc obok mnie. A ja gapiłem się na kolesia przypominającego niedźwiedzia o czarnych włosach i ciemnej karnacji.
- Chciałbyś mieć w swoim tyłku moją nogę? Nii, ty mały zboczeńcu. Nie przy dzieciach.
- Mam prawie dwadzieścia jeden lat.- Zauważyłem delikatnie. Obaj spojrzeli na mnie jakbym ich okłamywał.- Wiem, nie wyglądam.
- Oono. Noga. Bo ci ją połamię.- Zaznaczył mój towarzysz wcześniejszej rozmowy, który chyba nazywał się Nii, chociaż to może być skrót.
- Ciekawe, kto by cię zadowalał?- Prychnął starszy mężczyzna i ukucnął za nim obejmując go szczelnie ramionami. Mało co nie oplułem siebie, ich i połowy oceanu jednocześnie.
- Zadowala mnie to, co masz pomiędzy nogami, a nie twoje nogi.- Odgryzł się i pisnął kiedy ten wielkolud ugryzł go w kark, po czym spojrzał na mnie.
- To ty jesteś tym niedoszłym topielcem.
- Ej! Nie przypominaj mu! Ja tutaj tak fajnie odciągnąłem jego uwagę od jego zamiarów,
a ty…
- Spokojnie. Nie mam zamiaru się topić.- Powiedziałem. Oboje unieśli brwi do góry wyrażając w ten sposób swoje zaskoczenie.- Mówię serio. Potrzebowałem trochę czasu aby pomyśleć o tym
i owym.
- Młody człowieku nie marnuj czasu na zbędne myślenie. Carpe Diem. Wracaj do domu
i kontaktuj się ze swoją miłością. Podejmij jedną decyzję. I jej nie odstępuj. Ale nie trać na to połowy życia. Czas to nie kutas, nie stanie i nie poczeka na ciebie.- Powiedział poparzony chłopak zbierając się z piasku i otrzepując swoje spodnie (przy okazji strzelił swojego towarzysz po łapach, kiedy ten
z miną niewiniątka chciał mu pomóc). Pożegnał się ze mną życząc mi powodzenia i ruszył w stronę wyjścia z plaży ciągle okładając ramiona wielkoluda swoimi pięściami. Tamten tylko się śmiał
i pozwalał mu na to.
Pokiwałem przecząco głową i spojrzałem ponownie tego dnia na horyzont. Słońce zbliżało się do jego brzegu.
Piękny widok.

 *******************************
Jak dobrze zauważyliście (o ile czytaliście inne moje opowiadania) pojawili się tutaj dwaj moi wcześniejsi bohaterowie. Tak jakoś naszła mnie ochota, aby główny bohater pogadał z kimś, kogo już znam (LOL), wtedy może mu się trochę przejaśni w głowie xD aż miło wrócić do starych postaci:)
Pozdrawiam Gizi03031





niedziela, 11 lutego 2018

4383- Rozdział 12

Hejka.
No i opowiadanie zaczyna nam ruszać.
Teraz będzie coraz szybciej kręcić się akcja od tego rozdziału.... bo zostało mi kilka lat do opisania, a rozdziałów tak mało:)
***********************************
Zamknąłem cicho drzwi od naszego pokoju starając się nikogo nie obudzić. Wiedziałem, że mama wstaje jutro wcześnie do pracy, a brat w niej aktualnie był. Miałem cichą nadzieję, że nie obudziliśmy mamy, ale jeżeli tak by było, to by wyłoniła się ze swojego pokoju. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i odwróciłem się w stronę pokoju. Zamarłem, kiedy zobaczyłem tuż za sobą Taiyō. Przyglądał mi się uważnie.
Czekał.
Oceniał.
Badał.
Przełknąłem głośno ślinę i dałem sobie mentalnego kopniaka w tyłek. Przecież to miał być tylko zwykły całus w policzek. Spojrzałem na niego niepewnie. Może bym się tak tym nie przejął, gdybym miał jakieś doświadczenie w całowaniu się. Ja na serio nauczyłem się w życiu tylko brać
w tyłek i nic więcej. No dobra i w usta też.
Ale nie całowałem się!
- Idź się pierwszy umyj. Ja skorzystam z łazienki na dole.- Oznajmił i odwrócił się do mnie plecami. Gapiłem się przez chwilę oniemiały na jego szerokie bary, ale po chwili stwierdziłem, że lepiej serio udam się do łazienki. Może zapomniał.
Albo wtedy żartował.
Zmarszczyłem niezadowolony brwi.
Przecież mówiłem mu, że nie chcę aby żartował.
Żartował?
Pokręciłem przecząco głową. Nie chciałem zaprzątać sobie tym myśli. Nie wiedziałem jakbym zareagował, gdyby na poważnie doszło do tego pocałunku. Chociaż skoro mówił „przelizać” to nie byłby to delikatny pocałunek. No ale do niczego nie doszło. Mimo tego, że mu powiedziałem, aby był poważny zażartował z tym całowaniem i wysłał mnie do kąpieli. Cóż… może taki jeden żart mogłem mu darować?
Odłożyłem szczoteczkę na miejsce jak i rozmyślania o nim i jego żartach. Nie chciałem sobie odbierać spokojnego snu na zamartwianie się tym, że sobie ze mnie zażartował.
Zatrzymałem się w progu, kiedy dojrzałem go siedzącego na moim łóżku. W pierwszym odruchu spiąłem się. No bo jak to, ktoś śmiał usiąść na moim łóżku. Później się rozluźniłem, bo sobie przypomniałem, że to on siedzi na moim łóżku, co w efekcie sprawiło, że ponownie się spiąłem, gdy
w mojej głowie pojawiło się pytanie „Dlaczego siedzi na moim łóżku?”  Przekrzywiłem głowę w bok zerkając i czekając.
Czego chciał?
O czym myślał?
- No w końcu. Już myślałem, że się tam utopiłeś.- Zaśmiał się z mojej miny. Zerknąłem na jego łóżko i ponownie na swoje.
- Um… nie pomyliłeś łóżek?- Zapytałem cicho. Pokręcił przecząco głową. Jak to nie pomylił? Podszedłem niepewnie do niego przyglądając mu się uważnie. Czego miałem się po nim spodziewać?
- Czekam.
- Na?
- Na to, o czym rozmawialiśmy w restauracji.- Powiedział. Zatrzymałem się gwałtownie przed nim i spojrzałem na niego jak na idiotę.- Nie żartowałem. Pewnie sobie uroiłeś w łepetynce, że sobie zrobiłem z ciebie jaja i po sprawie, prawda?
-….
- Prawda?- Zapytał z naciskiem.  Wypuściłem głośno powietrze z płuc i delikatnie pokiwałem głową. Jęknął zrezygnowany.- Zostawić cię na chwilę samego i już sobie coś zmyślasz. Przecież chciałeś, abym był poważny więc jestem. A ty…
- A skąd mam wiedzieć, że nie żartowałeś kiedy mówiłeś, że będziesz poważny?- Przerwałem mu i cofnąłem się o krok, kiedy obdarzył mnie twardym spojrzeniem. Zagryzłem delikatnie wargę starając się na niego nie patrzeć. Złapał mnie za przegub prawej ręki i przyciągnął do siebie delikatnie. Zatrzymałem się gwałtownie stając pomiędzy jego nogami. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na niego nie bardzo wiedząc co mam teraz zrobić.
- Czekam. Skoro ty zaprosiłeś mnie na randkę, to ty musisz mnie pocałować.- Powiedział uśmiechając się wrednie pod nosem. Czułem jego ciepłe palce na przegubie swojej prawej ręki.
- Mówiłem, że chcę, aby to było wyjście w ramach podzięko… kyaa!- Pisnąłem, kiedy szarpnął mną mocniej i zatrzymałem się na swoim łóżku. Wcisnąłem się w miękką poduszkę, kiedy nade mną zawisł.- Co?- Pisnąłem zaskoczony.
- Powiedziałem co ci zrobię, jeżeli jeszcze raz powiesz, że to wyjście w ramach podziękowania.- Powiedział przysuwając się do mnie.- Więc się szykuj.
- Tutaj nie ma ciemnego zaułku!- Broniłem się niczym lew, chociaż w moim przypadku to prędzej wyglądało jak przerażony chomik przy spotkaniu z groźnym, jadowitym wężem.
- Jest ciemno. Wcisnę cię w róg łóżka i będzie prawie jak zaułek więc…- Nie dokończył, kiedy na drżących rękach wyprostowałem się i złożyłem na jego policzku delikatny pocałunek. Opadłem na poduszki i spojrzałem w jego zaskoczone oczy.
- Pocałunek na zakończenie randki.- Mruknąłem cicho pod nosem. Mimo moich słów nie odsunął się. Nadal pochylał się nad moim wgniecionym w poduszkę ciałem.- Taiyō ….?
- Hmmm?
- Idziemy spać?- Zapytałem cicho. Uśmiechnął się pod nosem.- Proszę…
- Za chwilę.- Odparł i pochylił się w moją stronę. Wciągnąłem głośno powietrze przez nos.
- Taiyō ….?
- Ciiiii.- Powiedział, by po chwili przyłożyć swoje usta do moich. Zesztywniałem. Nie spodziewałem się tego. Jego pełne, delikatne i takie miękkie usta dotykały moich. Jęknąłem cicho, kiedy te właśnie usta zaczęły ocierać się o moje. Usłyszałem jak uśmiechnął się pod nosem. Nawet to wyczułem. Zassał się na mojej dolnej wardze. Zadrżałem na całym ciele. Jego ciepła dłoń wylądowała na moim policzku. Gładził go delikatnie ssąc moją dolną wargę.
- Pfaiyō …- Powiedziałem niewyraźnie i po chwili znowu odebrano mi zdolność mówienia. Otworzyłem szeroko oczy, kiedy jego język zagłębił się w moich ustach. Zrobiło mi się gorąco. Czułem jego język na swoim podniebieniu. Badał dokładnie moje policzki. Pisnąłem cicho, kiedy ugryzł mnie delikatnie w dolną wargę. O co mu chodzi? Odepchnąłem oburzony swoim językiem jego język. Mruknął zadowolony i oddał swoim językiem mojemu. Zmarszczyłem delikatnie brwi
i zrobiłem to co on. Ponownie mogłem usłyszeć jego mruczenie. Podobało mu się to? Zacząłem delikatnie oddawać pocałunek próbując kopiować jego ruchy. Wypuścił głośno powietrze przez nos. Wstrzymywał oddech?
Nie wiem ile tak leżeliśmy i całowaliśmy się na zmianę delikatnie i namiętnie, ale kiedy
w końcu się ode mnie odsunął wcześniej zasysając się mocniej na moim języku cały mój aparat mowy bolał niemiłosiernie. Miałem wrażenie że chodzą mi po wargach jakieś parzące mrówki.
- Teraz możemy uznać, że randka jest zakończona.- Mruknął do mojego ucha. Zadrżałem.
- Cbok.- Mruknąłem niewyraźnie masując swoją żuchwę.
- Chcesz jeszcze?- Zapytał zaczepnie. Spojrzałem na niego uważnie. Uśmiechał się.
- Uta mne bołą.- Wymamrotałem. Zaśmiał się.
- Dzieciak.- Mruknął i cmoknął mnie delikatnie w dolną wargę. Zadrżałem. Przyciągnął mnie do swojego ramienia.- Śpij.- Dodał i wypuścił głośno powietrze z płuc. Drżącymi palcami dotknąłem delikatnie swoich ust. Mój pierwszy pocałunek. Był…
Przyjemny….
Uśmiechnąłem się pod nosem. Był bardzo przyjemny. Nigdy nie czułem niczego przyjemniejszego niż wtedy, kiedy Taiyō mnie całował.

,**

Nie podoba mi się to! Oj nie podoba! Od naszej „randki” – ja w głowie i tak mówiłem na to „wypad w ramach podziękowania”, ale głupi nie byłem dlatego tak sobie tylko myślałem- minęły już dwa miesiące. Nie długo znowu będą wakacje i minie drugi rok jak go znam i z nami mieszka. No
i zostanie mi tylko ostatni rok szkoły. Normalnej szkoły. Dwa miesiące od naszej „randki” a mi się to nie podobało. Nie podobało mi się to, że za każdym razem kiedy go widziałem dziwnie mnie ściskało w dołku. Denerwowało mnie to, że miałem problemy z przełykaniem i strasznie trzęsły mi się ręce. Ale i tak najgorsze były te sny, które mówiły mi w jakim aktualnie znajdowałem się stanie.
Zakochałem się.
Jęknąłem głośno i uderzyłem głową o blat stołu w kuchni. Tak sobie siedziałem w tej naszej zarąbiecie wielkiej i czystej kuchni i waliłem czołem o blat ciemnego stołu. No i przy okazji jęczałem przy tym jakby mi robiono tutaj wielką krzywdę.
- Em… można wiedzieć co ty właściwie robisz?- Usłyszałem za sobą głos brata. Ponownie jęknąłem, ale nie zaprzestałem swojej głównej czynności jaką było bliższe zapoznanie czoła ze stołem.
- Siedzę.
- Ciekawy masz sposób siedzenia.- Prychnął pod nosem otwierając lodówkę.
- Chcesz się przyłączyć?
- Nie dzięki. Nie skorzystam.
-….- Trzy uderzenia czołem o blat stołu, a ja nadal nie pozbyłem się tego niechcianego uczucia.
- Dlaczego uderzasz głową w stół?- W końcu zapytał o to, o co chciał od samego początku, kiedy tylko przekroczył próg kuchni i zobaczył co robię.
- Myślę…
- Dość intensywnie.- Zauważył i usiadł naprzeciwko mnie. Czyli patrz „nie odpuszczę dopóki mi nie powiesz, o co chodzi
- Lepszy stół niż ściana. Tutaj przynajmniej siedzę, więc jak od myślenia się zmęczę to prześpię się na krześle.- Powiedziałem drwiąco i zerknąłem na niego zza wachlarza swoich rzęs. Siedział ubrany w luźne dresy i obierał pomarańcza.
- O czym tak intensywnie myślisz?- Zapytał. Jęknąłem głośno. Po co on mnie o to pytał? Sam nie chciałem przyjąć do wiadomości tego, co ostatnio wydedukowałem, a teraz miałem o tym powiedzieć właśnie jemu? No chyba nie! A może? Może on jakoś na to zaradzi. Nie chodzi mi o to, że to uczucie jest złe, ani o osobę jaką obdarzyłem tym uczuciem. Chodzi tutaj o mnie. Jakim prawem
w ogóle pomyślałem o tym, żeby kogoś pokochać. To już jest przesada. Ktoś taki jak ja nie powinien kochać. Nie po tym co go spotkało. Przecież nie narażę nikogo na życie ze mną. Z takim psycholem. No ale oczywiście serce nie słuchało rozumu. Czy te dwa organy nie mogą iść w zgodzie? Współpracować? Tylko jedno robi na złość drugiemu. Głupie serce powinno słuchać mózg i nigdy odwrotnie. W końcu to mózg wie, co dla nas najlepsze, a to cholerne uczucie nie jest dla mnie dobrym sprzymierzeńcem. Tym bardziej jeżeli wiem, jaką osobą jest osoba, w której ulokowałem swoje uczucia. Wredny drań, który bierze co chce i z nikim się nie wiąże. Sex-przyjaciele owszem, ale żeby
z kimś był nie wyraża na to zgody. Nie wiem dlaczego. Nigdy go o to nie pytałem, tak więc i on o tym nie wspominał.
- Chyba się zakochałem… kicha jakaś po prostu.- Jęknąłem w blat stołu. Wyprostowałem się
i spojrzałem w jego kierunku. Gapił się na mnie jakby zobaczył mnie pierwszy raz w życiu, albo jakbym powiedział, że tak naprawdę to jestem Madonna i jestem jego siostrą albo babką.
- Co?- Wydukał pełny sprzeczności. Widziałem to w jego twarzy, która wyrażała to, co ja miałem w swoim wnętrzu.
- Mówię, że się zabujałem w pewnym kolesiu.
- Jesteś pewien?
- Chyba wiem jakimi uczuciami go darzę więc tak, jestem pewien.- Powiedziałem wstając ze swojego krzesła. Sięgnąłem po swój kubek i nalałem sobie do niego soku z czarnej porzeczki. Mój brat cały czas się na mnie gapił.
- Kyōfu… Um… powiedziałeś o tym tej osobie?
- No chyba zwariowałeś?! To uczucie to problem. Nie podoba mi się to, że do kogo kolwiek to poczułem, a wiem, że tak łatwo nie odejdzie.
- Uważasz, że zakochanie się w kimś to problem? Przecież mnie i mamę kochasz.- zauważył inteligentnie. Spojrzałem na niego najbardziej chłodno jak tylko potrafiłem.
- I jesteście szczęśliwi z tym uczuciem?- Prychnąłem.- Bo uwierzę, że skaczecie z radości.
- O co ci chodzi?
- O to, że ktoś taki jak ja nie zasługuje na miłość! Jak mam kogoś kochać, skoro jestem wrakiem? Uczucia oznaczają życie, a życie oznacza strach i niebezpieczeństwo! Ja nie chce się bać! Nie chcę czuć niebezpieczeństwa! A jeżeli powiem mu o swoich uczuciach i on je jakimś cudem odwzajemni, to będę się bał! Bał tego, że w końcu będzie miał mnie dość i mnie zostawi! Że będzie się mną brzydził! Że moja przeszłość odbije się na nim i albo mnie zostawi albo zostanie ze mną, ale będzie się męczył jak ty z mamą! Nie chce tego!
- Ani ja ani mama się z tobą nie męczymy!
- Przestań chrzanić!
- Młody człowieku!- Uderzył ręką w blat stołu. Drgnąłem i spojrzałem na niego. Teraz to dopiero wyglądał jak podkurwiony, starszy brat.- Uważaj na słowa jakie do mnie kierujesz!
- Bo ty nie rozumiesz mojego punktu widzenia.
- Powiedz mu. Jeżeli odwzajemni twoje uczucia, to będziecie razem. Jeżeli nie, szybciej o nim zapomnisz. Nie możesz bać się swoich uczuć ani tego, że żyjesz. Jeżeli teraz ci z nim nie pójdzie
z kolejną osobą będzie łatwiej.
- Już lecę i mówię „Taiyō zakochałem się w tobie, chcesz ze mną chodzić?”- Prychnąłem pod nosem odkładając pusty kubek do zlewu. Spojrzałem na niego naburmuszony, wciskając dłonie
w kieszenie dresów.
- Taiyō?
- Ta….
- Jak długo?- Zapytał wycierając ręce w ściereczkę, która leżała na krześle obok niego. Nie patrzył na mnie.
- Nie wiem. Miesiąc, dwa. A może zaczęło się już wcześniej, ale jakoś nie przyjmowałem tego do świadomości.- Wzruszyłem ramionami. Spojrzał na mnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Drgnąłem. Nie spodobał mi się ten wyraz twarzy.
- Każdy, ale nie on. Wybij go sobie z głowy i nie mów mu o tym, co czujesz.- Powiedział wyraźnie akcentując każde słowo.
- Co? Dlaczego?- Zapytałem zaskoczony. Myślałem, że kto jak kto, ale on będzie mnie namawiał abym mimo wszystko spróbował.
- To nie jest chłopak dla ciebie. Obydwoje tylko niepotrzebnie będziecie cierpieć.
- To on by cierpiał, a nie…
- Ty cierpiałbyś jeszcze bardziej. Mówię ci. Zapomnij o nim. Znajdź kogoś innego.
- Nie podoba mi się twoja odpowiedź.
- Nie musi ci się podobać. Po prostu rób to co ci mówię.
- Nie.- Powiedziałem cicho. Nie pozwolę, aby ktoś decydował o moim życiu. I brat bardzo dobrze o tym wiedział. Robiłem to, co chciałem albo szedłem na kompromis, ale nigdy nie pozwoliłem nikomu całkowicie za siebie zadecydować.- Nie, Howaito.
- Proszę cię, chociaż w tej kwestii nie rób wszystkim na złość. Mówię to dla twojego dobra.
- Nie.
- Dobra!- Krzyknął rzucając ściereczkę na stół. Wstał gwałtownie.- Tylko później nie przychodź do mnie z rykiem, że cię zranił i że coś cię boli, bo ci nie pomogę, ani nie wysłucham!
- Nie będziesz musiał. To on przyjdzie do ciebie.
- Mylisz się…- Powiedział po czym stąpając ciężko wyszedł z kuchni zostawiając mnie tam samego. Wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- To ty się mylisz Howaito.- Szepnąłem cicho i opuściłem zrezygnowany głowę na swoje kolana. Zagryzłem nerwowo wargę skubiąc ją delikatnie. Musiałem pomyśleć, co powinienem zrobić właśnie teraz.
Skoro powiedziało się już A trzeba też było powiedzieć i B oraz resztę alfabetu. Teraz niby powinno być z górki.
Powinno?
Prawda?

 *****************************
no to nasz niziołek ma dylemat i rozterkę sercową. W sumie od tego rozdziału czasami sama siebie nienawidziłam za to co pisałam... ale cóż... jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma:)
Pozdrawiam Gizi03031