niedziela, 25 września 2016

Upadły

Oke!
Zapraszam jak na razie na One Shota:)
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Napisałam go jakieś trzy lata temu w pociągu na trasie Szczecin Główny-Piła Główna:)
Pozdrowienia dla wścibskiego pana, który siedział koło mnie i czytał co takiego piszę, a pod koniec czerwony na twarzy zmienił swoje miejsce i przesiadł się gdzie indziej:)
Zapraszam do czytania:)

*****************************************
Ludzie zamieszkiwali ziemię od niepamiętnych czasów. To fakt. Trzeba to przyznać. Ale od kilkuset lat wśród ludzi zaczął mutować jakiś gen, nazywany w późniejszym czasie przez naukowców Genem „U”.
Osoby posiadające ten gen nie były już ludźmi. Od tego czasu zaczęto nazywać ich Upadłymi.
Upadli różnili się od ludzi tym, że umierali tylko i wyłącznie ze starości (najstarszy upadły miał już 1200 lat i o dziwo bardzo dobrze się trzymał). Nie można było ich zranić. Posiadali niesamowite pokłady energii i siły. Chyba z mutacją genów zmutowały im też charaktery? Upadli z reguły byli strasznie nerwowi, chamscy, aroganccy, egoistyczni i irracjonalni.
Był też trzeci, kolejny rodzaj żyjący wśród ludzi i Upadłych. Było ich tak mało, że aż zapomniałbym o nich wspomnieć. Świerzynki. Jedyne istoty, które mogły zapanować nad upadłymi i znieść ich zachowanie. W dawnych czasach (tak w czasach wiary w zabobony- ciemnym średniowieczu) nazywaliby ich tak:
Ludzie= Ludzie,
Upadli= Wampiry
Świerzynki= Mięso Armatnie dla Wampirów.
Nic dodać, nic ująć. A po co ten jakże miły wstęp skoro każdy o tym wiedział? Cóż. Główna zasada. Chcesz mieć spokój nie reaguj na istnienie i zaczepki Upadłego.
Jeden taki chodził właśnie ze mną do klasy. Był wysoki, dobrze zbudowany. Miał długie, czarne włosy (związane w kitkę u góry). Czerwone oko (tak oko. Lewe. Prawe miał ukryte pod skurzaną opaską na oko). Cały ubrany na czarno z czarnymi paznokciami i ciężkimi glanami. Siedział na parapecie za raz za moją skromną osobą (mamy biologię) i najnormalniej w świecie palił sobie fajkę. Powoli z pełnym skupieniem i uśmiechem cwaniaka zaciąga się i cały dym wypuszcza na moje plecy.
Dzisiaj sprawdzał mnie. Ostatnią osobę w naszej klasie. Jeżeli tak jak reszta go zignoruje za tydzień zacznie od początku. A! Zapomniałem o najważniejszym. Nazywał się Koi.
A ja? Ja jestem Usui. Najmniejszy karzeł w szkole. Byłem jego całkowitym przeciwieństwem. Niski, szczupły blondyn ścięty na krótko. Moje jasnozielone oczy napotkały spojrzenie kolegi z klasy (chodziliśmy też razem na zajęcia klubowe). Przecząco pokiwał głową i pospiesznie spojrzał na tablice. Wytarłem spocone i zimne dłonie o swoje uda po czym poprawiłem kaptur białej bluzy. Dzisiaj nikt ze mną nie rozmawiał. Zawsze tak było. To zwiększało prawdopodobieństwo, że wygrasz i Upadły nic ci nie zrobi.
Ruszałem nerwowo nogą. Jeszcze pól godziny i koniec lekcji. Wtedy będę mógł uciec. Na dwadzieścia klas w szkole przypadało trzech Upadłych. Więc dlaczego do cholery ten ostatni musiał trafić do mojej klasy?!
Nim zdołałem odpowiedzieć sobie na to pytanie poczułem na karku zimny podmuch, a w nozdrza uderzył nieprzyjemny zapach papierosów.
- PRZESTAŃ M…!- Zakryłem pospiesznie usta i uniosłem przerażony głowę do góry. Nikt na mnie nie patrzył, ale widziałem jak w strachu napinają mięśnie ciała. Nauczycielka stała przed tablicą z wysoko uniesioną kredą. Odwracając się w stronę biurka posłała mi przelotne, przepraszające spojrzenie.
- I wtedy kiedy gatunek A…- Wróciła do prowadzenia lekcji. Ktoś położył mi rękę na ramieniu. Spojrzałem za siebie. Koi uśmiechał się szeroko. Po moim ciele przebiegł zimny dreszcz przerażenia.
- Szkoda, że nie wypadło na żadną dziewczynę.- Powiedział niskim, chłodnym głosem. Dostałem gęsiej skórki. Ostatnio słyszałem jego głos tak wyraźnie kiedy wygrał z nauczycielką od biologii. Strąciłem z pogardą jego rękę. Przez jego oczy przemknął mroczny błysk.- Faceta też mogę przelecieć.- Dodał wyluzowany wzruszając obojętnie ramionami jakby mówił o wyborze dania na obiad.
- Co?!- Podniosłem się gwałtownie. Nie sięgałem mu nawet do połowy tułowia. Zaśmiał się jak psychol który dopiero co uciekł z zakładu psychiatrycznego. Zgasił papierosa na mojej ławce przybliżając się przy tym do mnie niebezpiecznie. Nie zdołałem się nawet cofnąć kiedy bez zapowiedzi pocałował mnie w usta. Jego chłodny oddech wraz z językiem przedarł się do mojego wnętrza. Miał bardzo miękkie usta. Odepchnąłem go gwałtownie po czym z całej siły uderzyłem go w twarz. Nawet się za nią nie złapał. Byłem beznadziejny!
Jego wzrok przeraził mnie nie na żarty kiedy ciężko oddychając spojrzałem na niego. Nie było w nim nic z człowieka. Potwór to mało aby opisać to co teraz widziałem. Dzika bestia to też nie to. Położył mi dłoń na głowie i popchnął na moją ławkę przygniatając do niej moją twarz.
- Nie bój się. Przyszykuję Cię jak należy.- Powiedział zsuwając mi do połowy spodnie oraz bieliznę. Otworzyłem szeroko oczy. On nie chciał tego zrobić naprawdę i to na dodatek w klasie?!
- KOI!- Wydarłem się na niego. Zaśmiał się cicho przesuwając szybko swoją lewą ręką po mojej męskości. Ściskał ją mocno. Zaczął gładzić jej czubek przesuwając co jakiś czas po grubej żyle znajdującej się od spodu mojego kutasa. Kolana mi się ugięły kiedy zabrał się za zabawę moją moszną. Zacząłem ciężej oddychać. Czułem na sobie jego spojrzenie. Przyglądał się dokładnie mojej twarzy. Mięsnie co chwilę się napinały. Przerwał widząc, że niedługo dojdę. Kątem oka zauważyłem jak obficie ślini trzy swoje palce. Uśmiechnął się do mnie wrednie pokazując mi je na sam koniec. Przełknąłem głośno ślinę. On chyba nie…- Kurwa! Przestań! K-Koi.- Zakaszlałem kiedy poczułem w swoim wnętrzu owe trzy palce. Jak na razie nie był to najgorszy scenariusz, ale wszystko ku temu zmierzało. Poruszał palcami naciskając wnętrze mojego ciała. Krzyżował je i złączał wsuwając i wysuwając je od czasu do czasu. W pewnym momencie po moim ciele przeleciał dreszcz przyjemności a z mojego gardła wydostał się dziwny jęk. Nadal trzymał mnie za szyję przyciskając moją głowę do ławki. Złapałem się kurczowo jej krawędzi.
- Już chyba jesteś gotowy Usui-kun. Zapowiada się niezła za-ba-wa.- Zaśmiał się szaleńczo. Widziałem przerażone spojrzenie nauczycielki kiedy po klasie rozszedł się dźwięk rozpinanego paska i rozporka. Nie wiem jaki zrobiłem wyraz twarzy ale odwróciła pospiesznie wzrok. Tak! Najlepiej głupia dziwko! W klasie na twojej lekcji uczeń za chwilę będzie jebany przez innego ucznia a ty nic nie zrobisz?!
- STARCZY! PUŚĆ GO!- Krzyknęła jakaś dziewczyna. Otworzyłem szerzej oczy. To ta nowa co została do nas przeniesiona jakieś dwa tygodnie temu. Nawet nie wiedziałem jak ma na imię, ani nie mogłem sobie przypomnieć jej twarzy. Jedyna osoba, która się za mną wstawiła, a ja nie pamiętam jak ona wygląda i kim jest?!
Coś rozerwało mnie od środka. Nim zdążyłem krzyknąć z bólu Koi zasłonił mi usta swoją zimną ręką.
- Nie martw się. Skończę z nim, a zajmę się tobą.- Powiedział i zaczął poruszać się w moim wnętrzu. Robił to szybko i brutalnie. Nie zważał na to, że rozmiarowo był za duży i może sprawić mi ból. Słyszałem uderzanie jego ciała o moje pośladki. Przytrzymywał mnie jedną ręką za szyję, drugą za usta i przy okazji był zdolny do poruszania się we mnie. Nie ważne jak bardzo starałem się myśleć o czymś przyjemnym i jak bardzo starałem się rozluźnić każdy jego ból sprawiał mi ból. Nie mogłem krzyczeć przez jego rękę. Nawet nie zauważyłem kiedy ręka z mojej szyi powędrowała między moje nogi. Przesuwał pospiesznie ręką po moim przyrodzeniu. Zacząłem pospiesznie oddychać. Oczy zaszły mi mgłą. Ból przeszedł a jego miejsce zajęła błoga przyjemność. Całe ciało drżało przy każdym jego mocnym pchnięciu. Z trudem bo z trudem udało mi się przekręcić twarz w bok opierając twarz o zimny blat stołu. Już sam zasłaniałem sobie usta zostawiając wszystko w jego rękach.
- Nie… zasłaniaj ust. Chcę słyszeć jak jęczysz.- Wydyszał mi do ucha. Zadrżałem kiedy ugryzł je delikatnie swoimi ostrymi zębami.
- Pierdol się!- Syknąłem i znowu zasłoniłem usta. Jego ruchy przybrały na sile oraz prędkości. Niech on już kończy! Błagam! Nie wytrzymam dłużej! Ogień znajdujący się w moim ciele szukał ujścia.
- A co ja robię?- Zapytał głupkowato wbijając się mocno w moje ciało. Doszedłem z głośnym jękiem brudząc sobie całą bluzę. Kilka kropel spermy skapnęło na podłogę. Zaciskając mocno zęby oraz ścianki swojego wnętrza wyprostowałem się gwałtownie uderzając czubkiem głowy w jego brodę (pochylał się nade mną). Zaśmiał się dochodząc we mnie obficie. Stał tak przez chwilę po czym wyszedł ze mnie. Poczułem na swojej głowie ciężar jego czarnej bluzy.
- Zabiję cię!- Syknąłem na niego gniewnie zapinając pasek od spodni. Rzuciłem w niego moją brudną bluzę i wciągnąłem na siebie jego, która sięgała mi kolan.
- Mnie się nie da zabić.- Zadrwił poprawiając swoje spodnie.
- No nie uduszę drania, zabiję z premedytacją i nikt kurwa za tobą nie zapłaczę!- Krzyknąłem kopiąc swoje krzesło aby móc się do niego przedostać. Spojrzał na mnie z wyższością i zaśmiał się głośno.
- Usui…- Zaczęła nauczycielka, ale starczyło moje jedno spojrzenie i już milczała.
- Ty byś płakał, przecież ci się podobało.
- Nie żyjesz!- Ruszyłem w jego stronę oddychając ciężko przez nos. Zaśmiał się głośno uciekając pod okno. Najdalej ode mnie jak tylko mógł.- Obiecałeś! Obiecałeś, że przez najbliższe dwa lata się nie wyprowadzimy!- Krzyknąłem ze łzami w oczach. Przystanął kiedy przetarłem pospiesznie twarz. Miał poważny wyraz twarzy.
- I nie zrobimy tego.
- Głupi jesteś?
- Spójrz na swoich zaskoczonych i przerażonych przyjaciół. Myślisz, że którekolwiek powie komukolwiek o tym co zrobiłem. Przecież oni się boją nawet o mnie myśleć.- Zaśmiał się cicho.- A z resztą jeżeli któreś otworzy gębę to spotka ich to samo co ciebie.- Dodał i spojrzał na mnie wrednie. Drgnąłem mróżąc oczy.
- Koi!- Krzyknąłem ze złością w głosie. Nie pozwolę mu z kimkolwiek innym tego robić! Chociaż miał rację. Teraz nikt nie krył się ze swoimi spojrzeniami i ewidentnie wlemiał we mnie swoje ślepia. Na twarzach niektórych widniał jeszcze rumieniec po spektaklu jaki niedawno co mieli okazję obejrzeć.
- Mogę?- Zapytał gwałtownie. Wiedziałem do czego pił. Wiedziałem, że mu obiecałem, ale nadal nie chciałem się na to godzić. Nie tutaj i nie tak. Sople lodu spadły mi na dno żołądka kiedy napotkałem jego spojrzenie.
- Nie…- Szepnąłem cicho odwracając głowę w bok.
- Obiecałeś!- Krzyknął. Nie zdążyłem nawet mrugnąć już stał obok mnie ściskając mocno moje lewe ramię. Skrzywiłem się. Za chwilę połamię mi rękę.
- Koi…
- Umówiliśmy się! „Jeżeli ktoś się za tobą wstawi to mi na to pozwolisz”!- Krzyknął z furią wymalowaną w oczach. Miał zaciśnięte szczęki. Traciłem czucie w ręku.
- Usui…- Zaczął ten sam chłopak który na początku lekcji na mnie zerknął. Wypuściłem głośno powietrze. Muszę się zgodzić bo połamie mi rękę.
- Postaw tej młodej lunch, bo dzięki niej wygrałeś.- Powiedziałem i podałem mu wolną rękę. Spojrzał na nią przełykając głośno ślinę.
- Mogę?
- No przecież daję.
- Nie! Mogę?- Zapytał uparcie gapiąc się na moją dłoń. Chciał klarownych słów. Żebym później mu nie wypominał, że złamał dane mi kiedykolwiek słowo.
- Tak! Możesz!- Krzyknąłem. Uśmiechnął się szeroko. No jak z dzieckiem. Pokręciłem przecząco głową kiedy złapał mnie za dłoń i przedramię. Spojrzał na Nową.
- Jutro stawiam Ci lunch.- Zawołał. Odwróćił się do całej klasy tyłem tak aby widzieli tylko mnie a nie to co on robił. Usłyszałem nieprzyjemny chrzęst, kiedy przebijał się swoimi ostrymi jak brzytwa zębami przez moją skórę i mięśnie aż dotarł do upragnionych żył. Poczułem gorąco w ręku którą trzymał przy ustach.
- Usui…- Zaczeła nauczycielka. Spojrzałem na nią chłodno.
- No co jest? Nigdy nie widzieliście Świerzynki i jej Pana Upadłego?- Zapytałem kpiąco krzywiąc delikatnie twarz.- Koi delikatniej, to boli.- Dodałem. Położył mi lewą dłoń na udzie gładząc je uspakajająco. Obaj wiedzieliśmy, że był trochę narwany i nie potrafił się za dobrze kontrolować. Musiałem mu co jakiś czas przypominać, że robi to za mocno.
- Co?- zapytała inteligentnie nauczycielka.
- Jestem Świerzynką. Od pięćdziesięciu lat służę temu trepowi…aaaa… Koi!- Krzyknąłem kiedy mocniej wbił swoje zęby w moje ciało.- On ma siedemdziesiąt. Ale wyglądamy jak nastolatkowie więc zapisaliśmy się do szkoły. Od początku wiedzieliśmy, że mi będzie łatwiej niż jemu, bo ja mogę ukryć to kim jestem, a on nie. Po roku jak już zdobyłem „przyjaciół” w tej szkole, a mu znudziło się dokuczanie wam, stwierdził że chcę sprawdzić czym się różni przyjaźń Upadłego, Świerzynki i Ludzi. Ja doszedłem do wniosku, że mi nie pomorzecie, a on, że znajdzie się chociaż jedna osoba. Więc się założyliśmy, że jeżeli taka osoba będzie dam mu zjeść nie dręcząc go do końca dnia wtedy kiedy będzie chciał.
- A jeżeli ty byś wygrał?- Zapytała Nowa. Uśmiechnąłem się psychotaptycznie.
- On najnormalniej w świecie by was wszystkich równo i z każdej strony przeleciał.- Powiedziałem chociaż i tak bym mu na to nie pozwolił. On jest mój! I tylko mój! Zadrżał ze śmiechu. Pijąc moją krew wyczuwał moje aktualne uczucia. Musiał wyczytać z niej, że teraz wręcz płonę z zazdrości. Kopnąłem go w kostkę.
- Co?!
- Ale cieszę się, że jednak się za mną wstawiłaś.
- On zrobił Ci takie świństwo, a ty mu dajesz swoją krew?
- On tak zawsze.
- Czyli?
- Robi mi co chce, kiedy chce i tyle by go było.
- Twoja krew najlepiej smakuje po seksie ze mną.- Powiedział urywając się jak Filip z Konopi. Przetarł swoje usta wierzchem prawej dłoni. Zamknąłem oczy zaciskając dłonie w pięści. Oddychałem ciężko.
- Zatłukę cię na śmierć!- Krzyknąłem kiedy doszedłem do wniosku, że jednak nie zdołam się uspokoić. Rzuciłem się na niego.
Oto nasza prawdziwa natura. On udający zgorzkniałego i wrednego w rzeczywistości jest bardzo wesoły (wredny też). A ja? W rzeczywistości byłem bardzo brutalny i nerwowy. Goniąc za nim zdarłem mu z oka opaskę. Jego oko zaświeciło neonowym fioletem. Wiedziałem, że z moim stało się to samo. Znak przymierza, umowy pomiędzy Upadłym a Świerzynką. Nie wiadomo kto należał bardziej do kogo. Ja do niego czy on do mnie?
Nie ważne! I tak go zatłukę za to co mówi i robi!
Pierwszy raz od kiedy zaczęliśmy uczyć się w tej szkole po klasie rozniósł się jego szczery, czysty śmiech kiedy uciekał przed moimi rękoma.

*******************************
Uh... nie wiem jak wy, ale ja po tak długiej nieobecności mam tremę:)
i jak wam się podobało?

8 komentarzy:

  1. No cóż żeby nie było że nie chcę czytać twoich opowiadani. PSUJESZ MNIE :D
    Pierwszy raz widzę tyle błędów w twoim opowiadaniu. Ale cóż każdemu się zdaża nawet najlepszym.
    Ta co się na biologii nie zna a na budowie męskiego członka miałabyć co najmniej cztery. I Tak Koi robił to przy wszystkich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem.
      Błędy dojrzałam po tym jak dodałam rozdział na bloga, ale jak to ujęłaś "każdemu się zdaża, nawet najlepszym" (skromność) xD.
      Ciebie nie można już bardziej zepsuć:)
      tutaj jest tylko budowa członka męskiego więc taki materiałz biologi ogarnę, a nie budowa ślimaków i innych dziwactw:)
      Dziękuje za komentarz i pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Hej,
    ok, powoli zaczynam już tutaj czytać, będzie to dość opoprnie mi szło tylko dlatego, że naprawdę rzadko mam czas na czytanie, zawalam noce aby coś nadrobić...
    chce więcej, więcej... uwielbiam takie klimaty, tekst naprawdę boski, najpierw na niego psioczył, a potem, no tak jest jego "świeżynką"
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Witam nowego czytelnika:)
      Nawet nie wiesz jak ogromnie się cieszę, że zainteresowałaś się moim blogiem:). W takim klimacie jest dodawane przeze mnie aktualnie opowiadanie "Różana Kotlina", oraz na kompie tworze miniaturkę z tego samego gatunku (w którym czuje się najlepiej)
      Pozdrawiam
      Gizi03031

      Usuń
  3. Hej, hej,
    powoli zaczynam już tutaj czytać, najprawdopodobniej będą to dość długie przerwy między moimi komentarzami, ale będę się starała chociaż czytać...
    a co do samego tekstu... więcej, więcej... jak już kiedyś wspominałam uwielbiam takie klimaty, tekst jest naprawdę boski, najpierw na niego psioczył, a później, co? no tak okazuje się, że jest jego "świeżynką"...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka!
      Nie ważne jak często będziesz komentować (sama dość często nie komentuje tego co czytam), ważne dla mnie jest to, że w ogóle ktoś czyta moje wypociny.
      Czy to opowiadanie nie było za bardzo przewidywalne? Czy może tylko tak mi się wydawało bo od samego początku znałam jego zakończenie??
      :)
      Pozdrawiam serdecznie
      Gizi03031

      Usuń
  4. Hej,
    och więcej, więcej chcę... uwielbiam takie klimaty, fantastyka, wampiry i tak dalej... naprawdę boski tekst, psioczy na niego, a potem, co? no tak, no tak, okazuje się, że jest jego "świeżynką"... więcej, więcej poproszę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka:)
      Jeżeli lubisz takie klimaty to spodoba ci się "Różana Kotlina" i jeszcze jedna miniaturka, którą teraz bardzo powoli tworze na kompie:)
      Pozdrawiam
      Gizi03031

      Usuń