niedziela, 7 czerwca 2020

Rozdział 8

ostatni rozdział przed wami.
Dwa miesiące dodawania.
Czyli dwa miesiące waszego meczenia się z moimi wypocinami:)
mam nadzieje, że nie żałujecie
*********************************************
Otworzyłem delikatnie oczy. Gdzieś na granicy świadomości wiedziałem co się stało, ale jakoś nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Co to w ogóle miało być? Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem.
Usiadłem gwałtownie rozpoznając w nim swój dawny pokój. Byłem u dziadków. Ale….? Dlaczego?
Wstałem ostrożnie z łóżka, na którym leżałem. Całe ciało mnie bolało. Noga została usztywniona. Ktoś- za pewne lekarz- wcisnął mi na nią gips. W pokoju byłem sam. Ubrany w moją stara pidżamie w kawałki pizzy.
Prezent od Bunty.
Utykając udałem się w stronę schodów prowadzących na dół. Wiedziałem (a bynajmniej taką miałem nadzieje), że dziadka i babcie zastanę w salonie. I się nie pomyliłem. Siedzieli na swoich standardowych miejscach popijając herbatę z białych filiżanek. W tle grał telewizor.
- Babciu.- Powiedziałem cicho. Gardło mnie bolało. Złapałem się za szyję. I babcia i dziadek spojrzeli na mnie gwałtownie.
- Boże drogi, dziecko dlaczego nie leżysz w łóżku?- Moja babcia krzyknęła trochę za głośno niż to ustawa przewidziała. Skrzywiłem się nieznacznie łapiąc się za głowę.
- Nie krzycz.- Poprosiłem ją. Podeszła do mnie i dotknęła mojego czoła. Pokręciła przecząco głową.
- Wracaj do łóżka.- Powiedziała. Pokręciłem przecząco głową.- Nie ma że nie!
- Babciu nic mi nie jest.- Odparłem cicho.
- No ja tak nie uważam.- Usłyszałem głos za sobą. Spojrzałem gwałtownie w stronę schodów. Na ich szczycie stał nie kto inny jak Cyrus. Cyrus ubrany w jedną z moich pidżam. Temu przypadła ta w gwiazdki. Zaśmiałem się cicho i spojrzałem na babcie,
- Lepiej jeszcze raz zmierz mi gorączkę i podaj coś na jej obniżenie bo mam halucynacje.- Powiedziałem. Spojrzała na mnie jakby nie rozumiała co się dzieje.- Właśnie teraz zobaczyłem na szczycie schodów księcia ubranego w moją starą piżdżame.
- Kochanie to nie są halucynacje.
- Dziadku nie wmówisz mi, że Cyrus by tu siedział ubrany w moją starą….- Spojrzałem gwałtownie w jego stronę kiedy był kilka kroków ode mnie.- Kurwa.- Tylko na tyle było mnie stać. Po tym tekście zarobiłem porządnego parola w czoło. Cyrus był prawdziwy i na prawdę był w domu moich dziadków ubrany w moją starą pidżamę.
- Słownictwo młody człowieku.- Powiedziała cała czwórka. Otworzyłem szerzej oczy. To musi być jakiś żart!
- Wy nie żartujecie.- Powiedziałem i zaśmiałem się histerycznie. Cyrus położył mi rękę na ramieniu a ja zadrżałem na całym ciele. Nie ma szans aby tego nie zauważył.
- Pogadasz z dziadkami rano. Teraz chodź się kładź.- Powiedział. Zmarszczyłem czoło.- Nie myśl tyle, tylko chodź.- Dodał i bez żadnego problemu zarzucił sobie mnie na ramie i zaczął wspinać się po schodach.
- C...Cy...Cyr….CYRUS!!!!!- Pisnąłem przerażony. Zakryłem pospiesznie twarz. Nie chciałem widzieć jak zbliżam się do podłogi i jak mnie upuszcza. Świr jeden.
- Nie bój się.
- Postaw mnie. Postaw!- Zażądałem. Spełnił moja prośbę po czym podciął mi nogi tak że klapnąłem na coś za sobą. W panicznym odruchu złapałem go za ramiona nie chcąc upaść. Okazało się, że już byliśmy w moim pokoju, a ten w tak grubiański sposób posadził mnie na łóżku.
- Nie bój się.
- Co byś zrobił jakbym ci wypadł?!
- Nie pozwoliłbym na to.- Powiedział i okrył mnie kołdrą po samą szyję. Usiadł na podłodze koło łóżka i spojrzał na mnie.- Pochi został odesłany do domu po tym jak dokładnie zajął się nim nasz lekarz. Zostało mu też wypłacone sowite odszkodowanie. Jego imię zostało oczyszczone.- Powiedział i podrapał się zmieszany po głowie. Przyglądał się dokładnie swoim palcom u stóp jakby to była najciekawsza rzecz na świecie.
- Co?
- Nie będę tego powtarzał dwa razy.
- Dlaczego? Co się stało, że…. Że zmieniłeś zdanie?- Zapytałem cicho. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
- W dniu, w którym postanowiłeś nieudolnie uciec i skoczyłeś idiotycznie z okna.- Powiedział. Nawet na mnie nie spojrzał kiedy oburzony krzyknąłem „Ej”.- Przyszła do pałacu dziewczyna z pierwszej klasy z naszej szkoły. Jakaś psychofanka zespołu. Wyobraź sobie, że ukryła się na naszym balkoniku w zajeździe i nagrała całe to zdarzenie z tym co się stało i jak to wyglądało. Przyniosła to do pałacu po tym jak w szkole się rozeszło, że Pochi ruszył własność szlachty i odbywa na naszym terenie karę.
- Od samego początku mówiłem, że….!
- Mówiłeś.- Powiedział i spojrzał na mnie jak pobity szczeniak. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i położyłem głowę na poduszce.
- Co się stało z tymi…
- O tym zadecyduje Król. Albo zostaną dożywotnio zesłani do kamieniołomu albo publicznie ścięci.- Powiedział. Spojrzałem na niego gwałtownie, ale unikał mojego spojrzenia. Nie chciał na ten temat rozmawiać.
- Jak to się wszystko skończyło?- Zapytałem cicho. Wypuścił głośno powietrze położył się na podłodze.
- Zemdlałeś z bólu. Później odnalazła nas straż królewska. Ich pojmano. Rozkazałem aby przywieziono nas tutaj. I przysłano tu lekarza. Zbadał cię. Okazało się, że jak skończony idiota skacząc z okna złamałeś sobie nogę.- Warknął. Uderzyłem go wolną poduszką w twarz.
- Sam jesteś idiota.
- Ty jesteś większy.- Odparł. Warknąłem i spróbowałem go walnąć otwartą ręką, ale mnie za nią złapał i spojrzał na mnie od dołu.- Nigdy więcej tak nie rób.- Powiedział cicho. Opadłem na poduszkę.
- Chodź.
- Co?
- Chodź do mnie.- Szepnąłem cicho cały czerwony na twarzy.
- Tu mi wygodnie.- Powiedział patrząc się ciągle w sufit. Spojrzałem na niego oburzony.
- Ale mi nie jest.- Warknąłem i wyszarpnąłem swoja dłoń z jego dłoni. Zaciskając zęby przeturlałem się pod ścianę i odwróciłem się do niego tyłem obrażony. Nie chcę to nie. Ja go więcej prosić nie będę.
Poczułem jak materac za mną ugina się od jego ciężaru. Po chwili leżał już za moimi plecami okrywając nas szczelnie kołdrą.
- Jeszcze jedno.- Dodałem po dłuższej chwili milczenia. Wiedziałem, że nie śpi. Czuwał.
- Mmmmm?
- To nie z bólu tylko braku powietrza.- Powiedziałem cicho i zwinąłem się w kłębek. Nic nie powiedział. Zatopił palce w moich włosach i zaczął mnie delikatnie drapać po głowie.




***


Ubrany w uroczysty strój siedziałem koło niego na takim samym siedzeniu co on i czekałem jak na szpilkach aż otworzą się wielkie drzwi. Nie chciałem tego robić, ale nie miałem wyboru. Cyrus postanowił, że właśnie teraz cały świat dowie się, kogo poślubił. W momencie kiedy do pałacu zaczęły się zjeżdżać ostatnie klasy licealne z całego kraju.
A ja miałem w tym wszystkim uczestniczyć i razem z nim oraz jego siostrą i dziadkiem przyjmować tych wszystkich nieszczęśników. Nie wiedziałem czy dam radę. Chciałem się z tego wykręcić na wszystkie możliwe sposoby, ale wtedy Cyrus powiedział, że potrzebuje mnie przy swoim boku bo jak nie to zwariuje w tym okresie i sobie nie poradzi. Wiedziałem, że ściemnia, ale co miałem zrobić. Zgodziłem się.
Idąc za kolejną głupią tradycją szkoła jaka pierwsza miała zawitać do zamku to nasza szkoła. Szkoła w której uczy się Książę. Dlatego moje zdenerwowanie było jeszcze większe. Od tamtego czasu jeszcze nie wróciłem do szkoły. A minęły już dwa miesiące. Byłem objęty nauczaniem domowym dopóki nie ściągną mi gipsu z nogi. Tak więc jeszcze nie miałem okazji nikogo spotkać z moich przyjaciół. Nawet Bunta i Osamu zostali od nas odsunięci. Nie wiem dlaczego. Nikt mi nie chciał powiedzieć. A bez tego rzepa nie mogłem nigdzie wychodzić. Nie rozporządzenie. Jego widzimisię. A to chyba gorsze niż rozporządzenie.
- Serio muszę tu siedzieć?- Zapytałem szeptem tak aby tylko on mnie usłyszał. Posłał mi swoje standardowe spojrzenie, które uzyskało zamierzony efekt. Już więcej tego tematu nie poruszyłem, ale on dobrze wiedział, że nie podoba mi się to wszystko.
- Wiesz, że nie musisz tu siedzieć.- Powiedziała Miko. Ja spojrzałem na nią zrezygnowany, z kolei jej brat jak na skończoną kretynkę.
- Jestem w mniejszości i tak jakby nie mogę się ruszyć bez niego.
- Czy do kibelka też cię tak ciąga?- Zapytała zaczepnie. Spojrzałem w sufit pozwalając mu zadecydować co odpowie na to pytanie.
- Nie dokuczaj mu.
- Ty możesz?
- On mnie dręczy nie dokucza a to jest różnica.- Powiedziałem. Spojrzał na mnie gwałtownie, ale ja tylko się delikatnie uśmiechnąłem i wyciągnąłem w jego kierunku rękę. Złapał ją jak obrażone dziecko i spojrzał w stronę drzwi, które właśnie się otworzyły. Wstrzymałem gwałtownie powietrze bojąc się tego co się za chwilę stanie. Ścisnął delikatnie moją dłoń.




***


- Gdzie idziesz?- Zapytał Cyrus kiedy wszedł do naszej sypialni i widział, że pospieszanie ubieram na siebie bluzę dresową i szukam swojego buta (tak. Buta. Noga nadal była w gipsie).
- Do koszar.
- Kiedy wrócisz?
- Może później, może nigdy, może wcześniej, w odpowiedniej porze.
- To kogo będę dręczyć?
- Znajdziesz inną mniejszość.- Powiedziałem zawiązując buta. Przyglądał mi się uważnie.
- O innej porze aligatorze.- Potarmosił mi włosy.- Mogę iść z tobą?- Zapytał cicho kiedy podchodziłem do drzwi. Spojrzałem na niego zaskoczony. Od kiedy on mnie pytał o zdanie?
- Jak powiem, że nie to i tak za mną pójdziesz.- Powiedziałem i nie czekając na niego wyszedłem z pokoju. Przeszedłem kilka kroków, ale go nadal nie było. Zmarszczyłem czoło i cofnąłem się do pokoju. Leżał płasko na łóżku ukrywając twarz w dłoniach.- Zaproszenie wysłać?
- Przecież nie chcesz abym szedł.- Zauważył nie odsłaniając twarzy.
- Cyrus.
- Co?- Zapytał jak obrażone dziecko.
- Kocham cię.- Powiedziałem stanowczo po czym nie czekając na jego reakcję wyszedłem z pokoju. Albo pójdzie za mną by mnie wyśmiać albo aby upewnić się że dobrze usłyszał, ale na pewno za mną pójdzie.
Już na tyle zdążyłem go poznać.
Drgnąłem kiedy poczułam jak łapie mnie za dłoń i idzie obok mnie w stronę koszar. Nic się nie odezwał dopóki nie wyszliśmy z zamku.
- Kocham cię od chwili kiedy nie wiedziałeś kim jestem i zjebałeś mnie na środku klasy za to, że na ciebie wpadłem i cię nie przeprosiłem za swoje gapiostwo.- Powiedział cicho do mojego ucha. Drgnąłem i spojrzałem na niego zaskoczony. Uśmiechał się nieśmiało patrząc pod swoje stopy. Zaśmiałem się cicho ściskając mocniej jego dłoń.
- Gdybyśmy od samego początku wiedzieli….- Pokręciłem przecząco głową. Zatrzymałem się i spojrzałem na niego. Zerknął na mnie i uśmiechnął się zadziornie. Przyciągnąłem go delikatnie. Wiedział, że nie dam rady tego sam zrobić z tą nogą. Pochylił się nade mną i pocałował mnie namiętnie na oczach większości strażników plączących się dookoła po dziedzińcu. Oderwał się ode mnie po dość długiej chwili i oparł swoje czoło o moje. Przyglądał się dokładnie mojej twarzy nie odrywając ode mnie swojego spojrzenia.- Jesteśmy zdrowo porąbani.
- Nie. Dokumentnie pojebani.- Poprawił mnie i przyciągnął mnie do siebie zamykając mnie w swoich ramionach. Wciągnąłem w nozdrza jego zapach.
Zapach Cyrusa.
Mój ukochany zapach.
Zapach kojący nerwy, uszczęśliwiający i irytujący jak nic innego na tym świecie i w moim dotychczasowym życiu.


Koniec
słowa:18909
pisane : 16.04.2018- 12.04.2020


********************************************
No i tyle jak na razie. Kiedy pojawi się coś nowego i w ogóle sama nie wiem. Pewnie złapie mnie z zaskoczenia i nie będę nawet wiedzieć kiedy coś powstanie (o ile powstanie). ale jak coś powstanie to prędzej czy później (później - uwierzcie mi) trafi tutaj na bloga.
Pozdrawiam
Gizi03031

5 komentarzy:

  1. Hejka,
    kochana, kochana liczę, że pojawią się i nowe opowiadania tutaj... a ja czytam, czytam, mam małe obsuniecie, ale jestem... bardzo chętnie przeczytała bym coś z tematyki wilkołaczej coś w stylu "odi et amo" (wybiegłam trochę do przodu i przeczytałam kawałek), ale coś dłuższego bym chciała...
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku...
    weny, pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    kochana ja bardzo tęsknię za Twoimi opowiadaniami, proszę wróć tutaj... lub chociaż się odezwij...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    kochana tęsknię bardzo za Twoimi opowiadaniami, wróć proszę, wróć...
    weny i chęci i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    kochana powróć tutaj do nas, bardzo tęsknię za Twoimi opowiadaniami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    kochnana już tyle czasu upłynęło, a ja wciąż tu zagląda, teksty są świetne i chciałoby się więcej...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń