niedziela, 2 października 2016

1. „ Nishiramakazotarukifui w skrócie Nii” 1

joł!
wiem, że miało byś dopiero za tydzień, ale z nieznanych (albo specjalnie przeze mnie zatajonych jak na razie) powodów postanowiłam dodać nowy rozdział dzisiaj. Nowe opowiadanie.
Mam nadzieję, że wam się spodoba:)
****************************************************
Stałem przed jednymi z wielu drzwi na tym korytarzu. Z pomieszczenia znajdującego się za nimi dochodziły liczne krzyki i śmiechy. Wiedziałem, że ustaną kiedy tylko nauczyciel wejdzie do środka. Średniego wzrostu mężczyzna stojący obok mnie wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Poczekaj chwilę.- Powiedział zachrypniętym głosem i wszedł do klasy. W pomieszczeniu zapadła cisza. Wiedziałem, że tak będzie. Stanąłem oparty o ścianę niedaleko drzwi. Czekałem.
Do moich uszu doszedł wysoki śmiech. Spojrzałem ukradkiem w bok. Środkiem korytarza szło dwóch chłopaków. Wysocy. Spodnie od mundurka. Czarne. Luźno założone koszule powyciągane ze spodni. Jeden bez przepisowego krawatu. Drugi z krawatem zawieszonym luźno do ozdoby na szyi. Ten z krawatem jako ozdobą miał wybielane włosy związane w małą chaotyczną kiteczkę. Ten drugi ciemno brązowe włosy stawiał do góry. Obaj mieli chociaż po jednym kolczyku
w uchu (nie mówię, że tylko jeden- było ich więcej). Przeszli koło mnie śmiejąc się głośno. Wyczułem od nich taki sam zapach jak od mojego najstarszego brata.
Palili.
Otworzyli drzwi od klasy obok której stałem. Przednie drzwi. Normalnie jak człowiek się spóźnia na lekcje wchodzi tylnymi drzwiami.
- OJ! ZNOWU WY?! TYLE RAZY WAM MÓWIŁEM, ŻE MACIE SIĘ NIE SPÓŹNIAĆ
I PO DZWONKU MACIE NIE WCHODZIĆ DO KLASY PRZEDNIMI DRZWIAMI!!!- Krzyk nauczyciela został zagłuszony przez zamknięte drzwi. Wypuściłem głośno powietrze. To tylko trzy lata. Drzwi otworzyły się ponownie.- Chodź.- Szepnął nauczyciel. Ruszyłem za jego głosem wchodząc do klasy.
W środku siedziało sporo osób. Nie mogłem skupić się na żadnej z nich. Podszedłem do biurka nauczyciela. Przechodząc koło tablicy zauważyłem na niej napis. „Nii Mabuchi”. Spojrzałem na swoje stopy kiedy już stanąłem na miejscu.
- Więc tak jak mówiłem to jest wasz nowy kolega Nii Mabuchi-kun. Zamieszkał w naszym mieście pod koniec zeszłego tygodnia. Przyjechał tutaj z Tokio. Mam nadzieję, że będziecie dla niego mili.- Powiedział. Klasa nic nie odpowiedziała.- Nii proszę zajmij miejsce koło Harutou.- Dodał. Spojrzałem na niego. Kto to był ten Harutou? Pokazał palcem. Spojrzałem w tamtym kierunku. Ostatnia ławka w drugim rzędzie od okna. Pomiędzy chłopakami, którzy minęli mnie na korytarzu. Kiwnąłem głową. Ruszyłem w tamtą stronę. Czułem na sobie czujne spojrzenia pozostałych osób z klasy. Ignorowałem je. Ignorowanie było tym co wychodziło mi najlepiej za raz po ukrywaniu swoich prawdziwych uczuć oraz myśli.
Usiadłem na wyznaczonym miejscu. Nie musiałem wyciągać żadnego z zeszytów. To była legacja wychowawcza.
Przez całą lekcje nie ruszyłem się ani o milimetr tępo patrząc w tablicę. Nawet nie wiem
o czym ci dwaj kolesie gadali nad moją głową bądź za plecami, a paplali całą lekcje.
- Nii pozwól do mnie na chwilkę.- Powiedział nauczyciel kiedy zadzwonił dzwonek. Kiwnąłem głową. Ruszyłem w jego stronę.
- Tak?- Zapytałem cicho.  Drgnął. No tak. Ani razu się dzisiaj nie odezwałem. Zapomniałem, że ludzie nie będą wiedzieć o co mi chodzi jeżeli będę milczeć.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci to iż mówię na ciebie Nii?- Zapytał. Nie,  nie przeszkadzało. Uh… Wziąłem głęboki oddech.
- Nie bardzo. Przyzwyczaiłem się już do tego.
- To dobrze. Na długiej przerwie przyjdzie do ciebie przewodniczący rady uczniowskiej. Oprowadzi cię po szkole.- Powiedział. Kiwnąłem głową. Spojrzał na mnie kiedy stałem tak dłuższą chwilę i milczałem.- To wszystko.- Dodał. Ponownie kiwnąłem głową i ruszyłem do swojego wcześniejszego miejsca. Na moim krześle siedział ten z luźnym krawatem. Spojrzałem na niego.
- Co się lampisz?- Warknął i zaśmiał się głośniej. Typ człowieka który ma wodę zamiast mózgu. Myśli chujem. Z takimi nie wchodzi się w konwersacje. Oparłem się o parapet wyglądając przez okno. Kilka osób próbowało do mnie zagadać, ale po kilku próbach zrezygnowali. Chyba nie lubią rozmawiać z kimś kto prawie w ogóle się nie odzywa. Zabrzęczał dzwonek. Zerknąłem na swoje miejsce. Chyba nie zamierza go zwolnić.
Nauczyciel wszedł do klasy. Wstajemy, ukłon, dzień dobry, siadamy. Wracam na parapet.
- Czy tam jest twoje miejsce? W ogóle kim ty jesteś?- Pada pytanie. Zerkam na niego. Młody mężczyzna w okularach. Przekrzywiłem głowę. Ja?- Tak ty.
- Nii Mabuchi.- Odpowiadam. Zagląda do dziennika.
- Nie ma tutaj takiego.
- Um. Ostatni na liście.- Zawężam grono poszukiwacze. Przekrzywił głowę. Normalna reakcja.
- Nii to twoje miejsce?
- Wątpię.
- To zajmij swoje miejsce.- Powiedział. Wypuściłem głośno powietrze. Podchodzę do swojej ławki.
- Przepraszam…- Mówię patrząc na plecy luźnego chłopaka. Zerka na mnie.
- Keisuke wracaj na swoje miejsce.- Powiedział nauczyciel. Ciche prychnięcie pod nosem. Moje miejsce się zwolniło.
- Pogadamy po lekcji.- Powiedział cicho chłopak zwany Keisuke. Do mnie? Ze mną? O czym? Nie odpowiedziałem. Nauczyciel zaczął lekcje.

**

Szedłem w stronę bramy szkolnej. Coś miałem zrobić, ale wyleciało mi to z głowy. Wypuściłem głośno powietrze. A z resztą. Jak zapomniałem to nie było to coś ważnego.
 Muszę poczekać na brata. Powiedział, że wpadnie po mnie po lekcjach. Spojrzałem przed siebie. Koło bramy stał Luźny chłopak. A no tak. Więc chyba jednak ze mną chciał gadać. Przystanąłem na chwilę po czym ruszyłem w jego stronę. Już otwierał usta aby coś powiedzieć.
- Słucham?- Zapytałem podchodząc do niego. Przystanął.
- Chodź.- Powiedział. Ruszył za szkołę. Poszedłem za nim. Ciekawe czy uwinie się nim brat przyjdzie. Chcę rozmawiać? Za szkołą? Rozmawiać? Nie. To mi wyglądało jak sytuacja w gimnazjum. Wkurwiłem kolesia ze starszej klasy. Pobił mnie. Złamał mi okulary. O. No okulary. Nie mogę ich zniszczyć. Brat nie kupi mi nowych w tym roku. To by były moje trzecie okulary. Zdjąłem je chowając do pokrowca który miałem w plecaku. Usłyszałem za sobą szuranie. Nie odwróciłem się. Ktoś za nami szedł. Keisuke przystanął przed budynkiem pomieszczeń klubowych. Odwrócił się w moją stronę.
- Słuchaj no…- Warknął wyciągając w moją stronę rękę. Powstrzymałem go na chwilę dłonią.
- Chwilka.- Powiedziałem. Zdjąłem plecak stawiając go na krawężniku. Marynarkę od mundurka również postanowiłem zdjąć. Złożyłem ją delikatnie i położyłem na plecaku. Spojrzałem
w stronę Keisuke. Żyły na skroni pulsowały mu niebezpiecznie.
- Co on odpierdala?- Zapytał ktoś za mną. Nie znałem tego głosu.
- Już.- Powiedziałem opuszczając dłoń. Teraz już mógł… upadłem na ziemię od uderzenia pięścią w twarz. Zabolało. W uszach mi dźwięczało. Usłyszałem donośny śmiech. Usiadłem na ziemi. Spojrzałem przed siebie. Stał nade mną. Przeciągnąłem palcem po ustach. Krew. Spojrzałem na koszulę. Była tylko zakurzona. Nie czerwona. To dobrze. Wstałem. Otrzepałem spodnie oraz z grubsza koszulę.
- Ej. Czy on tylko mnie tak wkurwia swoim zachowaniem?- Zapytał Luźny chłopak.
- Wyobraź sobie, że nie tylko ciebie.- Odpowiedział ktoś za mną. Poczułem na szyi zimny uścisk czyiś palców. – Weź go za mnie jebnij.- Padł rozkaz. Keisuke zamachnął się w moją stronę. Jego pięść zatrzymała się kilka milimetrów przed moją twarzą. Zobaczyłem zaciskającą się na niej dłoń. Dłoń całą w bliznach po poparzeniach. Wiedziałem, że blizny te sięgają aż do ramion.  Wypuściłem głośno powietrze. Uścisk zelżał na mojej szyi.
- Zastanawiałem się dlaczego nie reagowałeś jak cię wołałem.- Powiedział dobrze znany mi głos.
- Nie mieszaj się.- Odpowiedziałem. Zerknąłem na wysokiego chłopaka. Szczupły. Czarne krótkie włosy. Ubrany w jeansy i koszulkę.
- Wkurwi się.
- Dostanę dzisiaj na twoich oczach, albo jutro jak nikogo nie będzie.- Powiedziałem. Puścił dłoń Keisuke.- Weź mój plecak i marynarkę.- Dodałem uśmiechając się delikatnie. Spojrzałem na Keisuke. Zastygł w bezruchu. Był czerwony na twarzy.
- Spierdalamy.- Powiedział ktoś kogo nie widziałem. Ręka trzymająca mnie za szyję zniknęła. Odczekałem chwilę. Odwróciłem się. Już ich za mną nie było. Idę w stronę bramy.
- Za co tym razem?- Usłyszałem pytanie. Zerkam przez ramie. Czekał na mnie tuż za rogiem.
- Nie wiem. Podobno ich wkurwiam swoim zachowaniem.
- Dlaczego się nie broniłeś?
- Bo mi się nie chciało.- Odpowiedziałem. Podaje mi moją marynarkę.
- Jak się u Go wytłumaczysz z tych ust?
- Nie wiem. Dlaczego przyszedłeś Senou-niichan?
- Mówiłem, że przyjdę do ciebie po szkole.
- Wiem. Pytam się dlaczego przyszedłeś za nami tutaj?
- Interesowało mnie co zrobisz.- Powiedział. Kiwnąłem głową. Resztę drogi do domu przeszliśmy w milczeniu. Nie pytał jak w szkole? Czy z kimś rozmawiałem? Jak tam lekcje? Czy mi się tutaj podoba? O nic nie pytał ponieważ wiedział jak odpowiedziałbym na jego wszystkie pytania. W sumie, to że on nie pytał nie znaczyło, że te pytania nie zostaną wypowiedziane. Wiedziałem, że
w domu siedzi ktoś inny. Ktoś kto mi nie popuści jeżeli nie odpowiem na żadne z nich.
Pierwszy do domu wszedł Senou. Ja drugi. Poczułem delikatny zapach kurczaka. Go robił obiad.
- Wróciliśmy!- Zawołał Senou. Z kuchni wyłoniła się wielka sylwetka mojego najstarszego brata. Ponad dwa metry wzrostu. Dobrze zbudowany facet o czarnych włosach ale jasno błękitnych oczach. Ubrany w dresy i fartuszek. Spojrzał na nas. Oczy mu się zwęziły kiedy spojrzał na mnie. Kiwnąłem głowa na dzień dobry i ruszyłem do swojego pokoju z zamiarem przebrania się w coś luźniejszego.
- Przyjdźcie za chwilę na obiad.- Powiedział Go. Miał donośny głos nawet jak go nie unosił. Wszedłem do swojego pokoju. Postawiłem plecak na podłodze. Spojrzałem w lusterko. Niski, szczupły chłopak z przydługawymi czarnymi włosami wpadającymi mu w ciemnoniebieskie oczy, ukryte pod ciemnymi oprawkami dużych okularów. Przez włosy nie było widać mojej twarzy. Sztywna postura jakbym połknął kija. Spodnie od mundurka wyprasowane w kancik. Czysta marynarka a pod nią zakurzona biała koszula schowana w spodnie. Zapięte mankiety rękawów. Guziki zapięte pod samą szyję. Krawat ciasno przylegający do mojego ciała.
Tak… ewidentnie wyglądam jak koleś który prosi się o lanie za sam wygląd. Jeżeli do tego jeszcze otworze usta…
Rozejrzałem się po swoim pokoju. Wszystko poukładane od linijki. Ani odrobinki kurzu. Łóżko pościelone jak w wojsku.
- Eh.- Wypuściłem głośno powietrze z płuc. Kiedy się taki stałem? Nie potrafiłem racjonalnie określić daty. Kiedyś byłem inny… coś jak Keisuke i jego kolega. Ten który trzymał mnie za szyję. Chodziłem ubrany bardziej luźnie, miałem inną fryzurę. W pokoju nie wyglądało tak jakby nikt w nim nie mieszkał… Kiedy?
Spojrzałem na sufit wciągając na siebie spodnie od dresów. Chyba jakoś w połowie szóstej klasy. Ta… przed moimi dwunastymi urodzinami tak jakoś będzie. Po tamtym wydarzeniu zacząłem się zmieniać… i ewoluowałem na ciecia, którego każdy może wykorzystywać i bić. Nieźle, nie ma co.
Prychnąłem pod nosem zapinając bluzę po samą szyję. Zszedłem na dół. Umyłem ręce siadając przy stole. Senou siedział na swoim standardowym miejscu. Miał czerwony policzek. Spojrzałem na niego.
- Senou…?- Zapytałem. Spojrzał na mnie uśmiechając się szeroko. Również przebrał się
w dresy. Na sobie miał koszulkę na ramiączkach. Tak jak mówiłem blizny sięgały jego ramion.
- Wygadałem się.- Powiedział przepraszająco.
- Masz 24-ry lata, a luźny język jak dzieciak z przedszkola.- Powiedziałem siadając na swoim miejscu. Poczułem na sobie spojrzenie Go.
- Ciekawe ile ty byś przed nim ukrył.- Zauważył cicho Senou. Pokiwałem przecząco głową nic się już nie odzywając.
- Jak tam w szkole?- Zaczął Go siadając na swoim miejscu. Nałożyłem sobie swoją porcję nim udzieliłem mu odpowiedzi.
- Ujdzie.
- Jak tam lekcje?
- Ujdą.- Powiedziałem zajadając się ryżem. Wyłowiłem sporą część kurczaka. Wsadziłem go do ust. Go wypuścił głośno powietrze z płuc. Senou nawet na nas nie patrzył. Myślał nad czymś. Jadł jednocześnie gapiąc się na swoją lewą dłoń. Może sobie zwalił i przypomina sobie jak to było? Wzruszyłem ramionami i wróciłem do powolnego pochłaniania swojego obiadu.
- Czy ci się tutaj podoba?
- Ujdzie.- Znowu powiedziałem to samo. Wziął łyk soku. Musiał się uspokoić. Już? Tak szybko?
- Rozmawiałeś z kimś?- Zapytał. Powiedzieć „Ujdzie” Czy może „Tak”?
- Tak.- Postanowiłem chociaż trochę go udobruchać. Uniósł zaskoczony brew do góry.
- Z kim?
- Wychowawca, nauczyciel od matematyki, nauczyciel od…
- Nie pytam o nauczycieli.- Przerwał mi. Zamilkłem. Rozmawiałem z kimś?? Spojrzałem na sufit myśląc intensywnie. Przewodniczący Rady Uczniowskiej chodził tylko i mówił co jest gdzie. Równie dobrze mogłem chodzić sam po szkole. O nic nie pytał. Kiedy skończył bez słowa zostawił mnie pod drzwiami od klasy. Nawet się słowem do niego nie odezwałem. Ale słuchałem go. Dziewczyny z klasy próbowały mnie zagadać, zrezygnowały, kiedy odpowiadałem im kiwnięciem głowy albo mówiłem „tak”.
- Przewodniczący Rady Uczniowskiej? Nie… chyba nie on. Hmmm? Dziewczyny z klasy?- Zapytałem wkładając spory kawałek mięsa do ust. Twarz mu drgnęła. Zaraz wybuchnie.
- A czy nie odpowiadałeś im tak jak zawsze. Głupim kiwnięciem głowy i prostym „tak”.
- Wydałem dźwięk więc to się liczy jako rozmowa.
- Eh… a coś bardziej normalnego?- Zapytał. Spojrzałem na Senou. Ciekawe ile mu powiedział?
- Z dwoma chłopakami z mojej klasy.
- O czym gadaliście?- Zapytał. Nim mu odpowiedziałem wziąłem kilka kęsów jedzenia obawiając się, że za chwile wywali mnie do mojego pokoju. Kiedy już się najadłem i tylko gmerałem w jedzeniu odpowiedziałem na jego pytanie. Stół dygotał delikatnie.
- Jeden chciał ze mną rozmawiać po szkole za szkołą. Poszliśmy. Zaczął rozmowę. Przerwałem mu. Zdjąłem marynarkę. Powiedziałem, że jestem gotowy. „Rozmawiał” ze mną jak prawdziwy mężczyzna. Drugi powiedział, że żywi do mnie takie same uczucia i chęci jak ten pierwszy. Chyba się z nimi zgodziłem. Rozmowa się urwała. Poszedłem do domu.
- Czyli tłumacząc z twojego języka na ogólno ludzki: „Dwóch cieciów chciało się ze mną bić. Przerwałem im. Zdjąłem marynarkę i okulary aby brat się nie dowiedział. Jeden cię strzelił. Nie oddałeś mu co wkurwiło tamtego drugiego. Znowu chcieli cię uderzyć, ale pojawił się Senou. Oni uciekli. Wróciliście do domu”. Tak mam to rozumieć?- Zapytał. Wypuściłem głośno powietrze z płuc. Założyłem ręce na piersi.
- Obiecałem, że już nigdy nie będę się bił nie ważne co mi ktoś zrobi i powie, ale nie mogę obiecać, że ludzie przestaną bić mnie.- Powiedziałem. Uderzył ręką w stół. Jego nerwy sięgnęły zenitu.
- Do swojego pokoju! Już!- Krzyknął. Mogłem się tego spodziewać. Odstawiłem szklankę na miejsce. Bez słowa opuściłem kuchnię…

**

Mój wychowawca stał naprzeciwko mnie w klasie przyglądając mi się uważnie. Patrzyłem nieugiętym spojrzeniem na niego.
- Możesz jeszcze raz powtórzyć co ci się stało z twarzą?- Zapytał. Dla ścisłości chyba chodziło mu o moje usta.
- Urodziłem się z taką twarzą.- Odpowiedziałem ponownie.
- Mi chodzi o usta.- Poprawił sam siebie. Kiwnąłem głową. Wiedziałem, że o to mu chodzi.
- Wczoraj wracając do domu wpadłem na rowerzystę. A może to on wpadł na mnie? Mniejsza o większość. To pamiątka po naszym spotkaniu.- Wyjaśniłem. Zacisnął usta. Nic nie odpowiedział. Wrócił przed tablicę.
- Wracając do wcześniejszego tematu. Niedługo odbędzie się szkolna wycieczka. Oczywiście nie pojadą na nią osoby, które nie zaliczą ostatniego miesiąca egzaminów oraz ci którzy nie chcą jechać.- Dodał. Nie chcę jechać.- Osoby do poprawy wiedzą o tym. Czy jednak jest ktoś w tej klasie, kto nie chce jechać na wycieczkę?- Zapytał nie patrząc na nas tylko zapisując plan wycieczki na tablicy. Podniosłem rękę do góry. Zerknął przez ramie po klasie.- Tak?
- Ja nie chcę jechać.- Wyjaśniłem. Przyglądał mi się przez chwilę.
- Rozumiem. Proszę również abyś przyszedł do mnie po lekcji.- Powiedział. Kiwnąłem głową przewracając oczyma do góry. Wiedziałem co się święci. Czułem na sobie czyjeś spojrzenie. Zignorowałem je.

**

Stałem naprzeciwko niego w pokoju nauczycielskim.
- Czy coś się stało, że nie masz ochoty jechać na wycieczkę szkolną?
- Nic.
- Może jeszcze o tym porozmawiasz w domu. To by była dobra okazja na to aby poznać kilka nowych osób.
- Nie potrzebuje zbędnych rzeczy.
- Nowe znajomości to nie zbędne rzeczy.
- Zbędna integracja z płytkimi i głupimi osobami, które nie zrozumieją mnie jeżeli nie otworzę ust.
- Źle do tego podchodzisz. Jeżeli pogadasz w domu…
- Usłyszę odmowną odpowiedź. Nie muszę tracić siły na pytanie skoro i tak nie chcę jechać.
- Czy to ze względu na atmosferę w klasie?
- Nie.
- Może masz jakieś problemy.
- Moim aktualnym problemem jest to, iż mój wychowawca nie rozumie tego że nie chcę jechać na żadną wycieczkę, teraz ani nigdy.- Powiedziałem. Przyglądał mi się przez chwilę.
- Dochodzę do wniosku, że masz zaburzenia osobowości.
- Ponieważ nie chcę jechać na wycieczkę?
- Ponieważ na ogół wydajesz się spokojnym i cichym chłopcem, ale teraz prezentujesz coś innego.
- Mówię więcej ponieważ Sensei nie zrozumie mnie jeżeli nie otworzę ust.
- Uważasz że jestem płytki i głupi?
- Tego nie powiedziałem.
- Sam powiedziałeś, że nie interesuję cię „zbędna integracja z płytkimi i głupimi osobami, które nie zrozumieją mnie jeżeli nie otworze ust.” .- Powiedział. Zacisnąłem usta. Nawet jeżeli otwieram usta i tak mało co mnie rozumieją. I weź tutaj gadaj. Jeżeli pojadę na wycieczkę będzie tak samo.- Widocznie nie da rady z tobą rozmawiać bez tłumacza. Czy Go-san jest w domu?
- Wrócił o szóstej rano z pracy.
- Będę musiał go wezwać.
- Mógł Sensei powiedzieć, że chcę się spotkać z moim bratem, a nie wymyślać jakiś głupi powód. Zrozumiał bym.- Wyjaśniłem. Ręka mu drgnęła kiedy sięgał po telefon.
- Wróć do klasy. Niedługo po ciebie przyjdę.- Powiedział. Skłoniłem się przed nim wracając do swojej klasy. Długa przerwa. Wszedłem do środka. Klasa była prawie cała pusta. Ludzie korzystali z promieni słonecznych z jakich jeszcze mieli okazje skosztować. Usiadłem na swoim miejscu wyciągając z plecaka śniadanie przyszykowane przez Senou. Zabrałem się za powolne jedzenie.
Z każdym moim kęsem w klasie pojawiało się coraz więcej osób. Głośny śmiech już wcześniej powiedział mi, że za raz do klasy wejdzie Luźny chłopak i jego kumpel. Nawet na mnie nie spojrzeli. Kolega Luźnego usiadł na swoim miejscu z kolei Luźny rozsiadł się na mojej ławce. Jadłem niewzruszony.
- Widziałeś tego kolesia? Wyglądał jak z jakiej Yakuzy czy coś.- Powiedział kolega Luźnego. Harutou czy jakoś tak.
- Ciekawe kto ma z nim na pieńku. Może któryś z nauczycieli podpadł mafii?
- Wyglądał na takiego, który powali cię jednym ciosem. Wiesz o tak…- Machnął kolega Luźnego.
- Nii, pozwól.- Do klasy zajrzał nasz wychowawca. Spojrzałem w tamtą stronę. Za nim stał mój najstarszy brat. Ubrany w jeansy i koszule. Miał podkrążone oczy. Spał może z trzy godziny
i wezwali go do szkoły. Kiwnąłem głową. Schowałem pałeczki do specjalnego opakowania. Pojemnik ze śniadaniem starannie obwiązałem sznureczkiem. Schowałem do plecaka, w którym panował idealny porządek. Wstałem ze swojego miejsca. Poprawiłem spodnie oraz marynarkę. Odstawiłem delikatnie swoje krzesło na miejsce.
- Wkurwiający…- Usłyszałem szept. Luźny znowu zabrał głos. Nie odpowiedziałem. Wyszedłem z klasy. Ruszyłem za nauczycielem i moim bratem. Nie odeszliśmy daleko. Stanęliśmy
w ustronnym miejscu.
- W czasie przerwy na lunch nie znajdziemy spokojniejszego miejsca. Proszę o wybaczenie.- Powiedział mój wychowawca.
- Nic nie szkodzi.- Powiedział mój brat. Miał zmęczony głos.- Więc… co zmalował?- Zapytał bez ogródek.
- Obraza nauczyciela?- Zapytał niepewnie mój wychowawca. Znał mojego brata nie od dzisiaj więc po co go wkurwiał? Nie miałem pojęcia.
- Obraza? W jaki sposób? Nii wyjaśnij.
- Płytki i głupi.- Powiedziałem. Wychowawca spojrzał na mnie zaskoczony kiedy to powiedziałem. Brat ani drgnął.
- Powiedź całą wypowiedź w której użyłeś tych dwóch słów.
- „Zbędna integracja z płytkimi i głupimi osobami, które nie zrozumieją mnie jeżeli nie otworzę ust.”
- „Cenie sobie cisze i spokój. Nie lubię przebywać z osobami które mówią o wszystkim i o niczym próbując wciągnąć mnie do swojej rozmowy. To będzie kłopotliwe kiedy nie uda im się nawiązać normalnej rozmowy ze mną. Jeżeli nie potrafią jej ze mną utrzymać nie powinni marnować swojego cennego czasu na kogoś takiego jak ja.”- Powiedział mój brat zamykając oczy.
- Hę?- Zapytał nauczyciel.
- Coś jeszcze powiedziałeś?
- Ogólnie to zaczęło się tak. Nauczyciel się zapytał „ Czy coś się stało, że nie masz ochoty jechać na wycieczkę szkolną”? Odpowiedziałem, że „Nic”- Zacząłem. Wziął głęboki oddech.
- „Nie mam ochoty na wyjazdy skoro dopiero co się wprowadziłem do tego miasta. Nie znam dokładnie swojej okolicy i sąsiadów, a mam poznawać nowe miejsce. Ludzi ze szkoły poznam
z czasem kiedy będę chciał, a nie pod przymusem na jakiejś wycieczce”.- Znowu przetłumaczył. Oparł się o ścianę. Zerknął na mojego wychowawcę spod przymrużonych powiek.
- Później nauczyciel chciał abym pogadał o tym w domu, bo to byłaby okazja na to aby poznać nowe osoby. To mu powiedziałem, że nie potrzebuje zbędnych rzeczy.
- Zbędę rzeczy czyli rozmowa w domu. O to mu tutaj chodziło.
- Nauczyciel powiedział, że nowe znajomości to nie zbędne rzeczy to mu powiedziałem to
z integracją.  Stwierdził, że źle do tego podchodzę i jeżeli pogadam w domu. Wtedy mu przerwałem.- Powiedziałem. Brat spojrzał na mnie ściągając mocno brwi.- Powiedziałem, że usłyszę odmowną odpowiedź. Więc nie muszę tracić siły na pytania skoro nie chcę jechać.
- W sumie racja. Nawet jeżeli by się zapytał nie zezwoliłbym na taki wyjazd. Więc miał rację nie chcąc się o to pytać.
- Zapytał się czy nie chcę jechać ze względu na atmosferę w klasie.
- Co odpowiedziałeś?
- „Nie”.
- Aha.- Wypuścił głośno powietrze. Położył mi ciężką rękę na głowie.- „Nie dogadałem się
z klasą pierwszego dnia, nie przepadam za kilkoma osobami. Nie chcę z nimi marnować czasu wolnego. Po prostu nie leży mi ta wycieczka. Daj mi spokój”
- Może masz jakieś problemy? Zapytał. Powiedziałem mu, że moim aktualnym problemem jest to iż mój wychowawca nie rozumie tego, że nie chcę jechać na żadną wycieczkę teraz ani nigdy.- Powiedziałem. Brat zaśmiał się cicho. Rozumiał mnie aż tak dobrze. Z nim mogłem przebywać cały czas gdyby nie jego wybuchowy charakter. Dlaczego inni ludzie nie potrafią mnie tak dobrze zrozumieć jak mój brat?
- W dosłownym tłumaczeniu „Jestem głodny więc proszę się streścić. Nie lubię jak ktoś przerywa mi w jedzeniu. Mogę już iść jeść??”
- Naprawdę dochodzę do wniosku, że masz zaburzenia osobowości.- Powiedział mój wychowawca. Spojrzałem na niego. Nie będę mu tego tłumaczyć. I tak nie zrozumie. Mój brat przyglądał nam się przez chwilę.
- Rozumiem, że to koniec był.
- Nie. Nauczyciel powiedział to co przed chwilą więc mu powiedziałem „ponieważ nie chcę jechać na wycieczkę”.- Wyjaśniłem. Przyglądał mi się przez chwilę myśląc nad czymś. Przekręcił głowę w bok.
- Tego pozwolę sobie nie wyjaśniać, ale w domu mi się z tego wytłumaczysz i to porządnie.
- Jak sobie życzysz.
- Później…
- Później gadaliśmy na ten temat, że niby go obraziłem mówiąc że jest głupi i płytki.
- Nie dosłyszy jak ci burczy w brzuchu. Może dać ci spokój i tak nie zmienisz zdania.
- Wtedy nauczyciel zapytał czy jesteś już w domu.- Powiedziałem. Zerknąłem na nauczyciela. Spojrzał gdzieś w bok. Chyba nie chciał abym kontynuował.
- I co mu powiedziałeś?
- Że wróciłeś o szóstej rano z pracy.
- Aha.
- No i on powiedział, że musi cię wezwać.- Powiedziałem. Zdjąłem okulary podając je mojemu wychowawcy. Spojrzał na nie, nie za bardzo rozumiejąc o co mi tak właściwie teraz chodzi.
- No i co było dalej. Chyba zbliżamy się do puenty.
- Już jesteśmy za puentą ale jeżeli chcesz wiedzieć to mu powiedziałem, że jeżeli chce się z tobą spotkać to niech mi to powie wprost, a nie wymyśla jakiś głupi powód. Ja bym go zrozumia…- Urwałem. Po korytarzu rozniósł się donośny huk. Złapałem się za lewy policzek zatrzymując się na pobliskiej ścianie. Wyprostowałem się krzywiąc przy tym delikatnie twarz.
- Go-san!- Krzyknął mój wychowawca. Wyciągnąłem w jego stronę rękę aby podał mi moje okulary.
- Przepraszam. Już więcej tego nie powiem. Mogę iść na lekcję. Nie chcę mieć zaległości
a poza tym…- Powiedziałem i wskazałem głową na małe zbiorowisko ludzi z mojej klasy. Na przodzie stał Luźny chłopak. Jego kumpel stał na samym tyle. Przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy.
- Pogadamy w domu.
- Tak.
- Po lekcjach masz wracać prosto na chatę.
- Tak.
- Będę czekał.
- Wiem.
- Znikaj.- Dodał. Kiwnąłem głową. Poprawiłem spodnie i marynarkę. Z kieszeni wyciągnąłem wykrochmaloną starannie złożoną chusteczkę.- Możemy jeszcze chwilę porozmawiać?- Zapytał. Nie odwróciłem się. Wiedziałem, że gadał z moim wychowawcą. Wszedłem do klasy. Zamoczyłem chusteczkę i przyłożyłem ją do twarzy.
- Nii co tam się działo?- Zapytał nauczyciel od matematyki. Spojrzałem na niego.
- Przepraszam za to zamieszanie. Może pan zaczynać.- Powiedziałem. Przyglądał mi się. Skóra pod chusteczkę piekła. Bolało ale nie tak jak wtedy…w szóstej klasie.
- Pielęgniarka powinna to zobaczyć.
- To nic takiego.
- Uważam, że…- Urwał kiedy wyciągnąłem z plecaka zeszyt i książkę od matmy. Usiadłem wyprostowany jak struna i spojrzałem bez słowa w tablicę. Tylko lewa ręka nadal przyciskała chusteczkę do twarzy. Nauczyciel patrzył na mnie przez chwilę po czym bez słowa zabrał się za prowadzenie lekcji. Po jakiś dziesięciu minutach do klasy wszedł mój wychowawca.
- Nii do pielęgniarki.
- To jest zbędne.
- Uważam inaczej. Przesadził. Pielęgniarka musi to sprawdzić.
- Przetłumaczył panu ostatnią moją wypowiedź?
- Nie.
- No właśnie. Pielęgniarka jest zbędna.
- Nii…
- Przeszkadza pan w zajęciach.- Powiedziałem. Zaciągnął się głośno powietrzem. Spojrzałem na niego. Był czerwony na twarzy. Oczy mało mu na wierzch nie wyszły.
- Tak się składa, że teraz wiem co powiedziałeś.
- Oooooommmm… Intersujące.
- Powiedział mi, że możesz to powiedzieć i żebym wiedział o co ci tak naprawdę chodzi.
- Skoro powiedział i skoro pan wie więc proszę.- Powiedziałem. Kiwnąłem głową.
- Widzimy się po lekcjach.
- Mmmm.- Kiwnąłem głową na odczepnego. Zaskoczył mnie. I on i brat. Skąd wiedział, że
w naszej przyszłej konwersacji może paść to słowo???

**

Szedłem dziedzińcem szkoły ku bramie. Miałem tak z godzinę na dotarcie do domu. Nauczyciel mnie nie widział. Jak coś to mu powiem, że słyszał iż brat powiedział, że po lekcjach mam iść prosto na chatę. Jeżeli nie zrozumiał tak jasnego przesłania to chyba na serio jest głupi. Ja i Go byliśmy jak dzień i noc. Jeżeli w moich słowach trzeba było doszukiwać się  ukrytego dna i nie wiadomo czego jeszcze tak jego słowa były jasne i przejrzyste. Jeżeli mówił „Nie” to znaczyło „Nie.
Z kolei kiedy ja mówiłem „Nie” znaczeń mogło być sto jak i nie więcej. Więc jeżeli powiedział „Po szkole prosto do domu” to nie znaczy nic innego jak  „Po szkole prosto do domu”.  Skręciłem za róg wielkiego muru, który otaczał naszą szkołę. Wpadłem na kogoś z impetem. Zachwiałem się. Spojrzałem przed siebie. Kolega Luźnego? Czego on chciał? Spoglądał na mnie.
- Mamy do pogadania.- Powiedział. Przeszły mnie ciarki po plecach. Miał bardzo zachrypnięty głos kiedy mówił głośno. Nie to co w klasie jak szeptał.
- Wybacz, ale muszę wracać do domu.
- Do domu masz niecałe dwadzieścia minut od budy. Jeżeli się streszczysz po tym jak skończymy zmieścisz się w wyznaczonym czasie.
- Ja się nie chcę streszczać.- Powiedziałem cicho. Zaśmiał się. Ruszył w stronę mojego domu. Nie obejrzał się czy idę za nim. Idzie w tym samym kierunku co ja, więc chyba mogę za nim iść? Po chwili jednak skręcił na plac zabaw niedaleko naszej szkoły. Przystanąłem na chodniku.
- Chodź.- Powiedział władczym głosem. Znowu mówił głośniej. Mutował? Nie. To na pewno nie to. Spojrzałem na zegarek. Przez niego chyba będę musiał się streszczać.
- Słucham.- Powiedziałem kiedy usiadł na najdalszej ławeczce z możliwych. Spojrzał na mnie. Uśmiechnął się wrednie. Nie spodobał mi się ten uśmiech.
- Chcę żebyś ze mną chodził.
- Hę?!- Zapytałem rozdziawiając szeroko usta. Ręce mi opadły. Czego on się naćpał?! Spojrzał na mnie. Nadal się uśmiechał. Zaśmiałem się. I on się zaśmiał. Zaśmiałem się głośniej. I on się zaśmiał głośniej. Spoważniałem momentalnie.- Idę do domu.
- Nie przyjmuję odmowy.
- Chłopak cię rzucił i chcesz w nim wzbudzić zazdrość?
- Czy ja ci wyglądam na geja?!- Oburzył się poważniejąc. Przyglądałem mu się uważnie. Miałem mu odpowiedzieć? Szczerze? A może skłamać?
- To po co zaczynasz ten temat?
- Nikt nie mówi, że to będzie na poważnie.- Powiedział. Zmrużyłem oczy. Co on kombinował?
- Dlaczego?
- Będzie ciekawa zabawa. Trochę mnie znudziło szkolne życie, a ty wydajesz mi się odpowiednią osobą do jego ubarwienia.
- Nie możesz poprosić Luźnego?
- Kogo?
- Keisuke… chyba tak jeżeli pamiętam.
- Oczekujesz ode mnie, że poproszę najlepszego przyjaciela o to, aby udawał dla mnie pedała?!- Warknął. Spojrzał na mnie wilkiem. Wkurwił się? O co? O taki tekścik? Dziwny facet.
- Nawet nie wiesz jak mam na imię.- Zauważyłem.
- Nii.
- To nie moje imię.
- Wszyscy tak na ciebie mówią.
- Co nie znaczy, że to moje prawdziwe imię.- Powiedziałem. Irytował mnie ten chłopak. Przy nim musiałem się bardziej skupiać, aby mówić to co naprawdę myślałem i chciałem powiedzieć. A to mnie wkurwiało.
- Zgodzisz się.- Powiedział tonem osoby pewnej swego.
- Jeżeli nie, to…?
- Jak myślisz co się stanie jeżeli w szkole się rozejdzie, że nasz wychowawca spotyka się
z hostem którym jest twój brat?- Zapytał. Drgnąłem. Oj. Skąd on o tym wiedział?! Spojrzałem na niego. Uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Nii!!- Ktoś zawołał moje imię. Nie musiałem się odwracać. Wiedziałem kto mnie woła. Po chwili zostałem przygnieciony masą jego ciała.- Koniec lekcji?
- Rozmawiam.
- Ommm.- Powiedział przyglądając mi się uważnie. Uśmiechnął się.- Ciekawe.- Dodał i spojrzał na chłopaka z którym tutaj siedziałem. Na jego twarzy zakwitł jeszcze większy uśmiech.- Poczekam na ciebie.- Oznajmił i odszedł siadając na huśtawkach. Wiedziałem, że z takiej odległości niczego nie usłyszy.
- Zadajesz sobie tyle trudu, aby dowiedzieć się czegoś takiego, a nie znasz nawet mojego pełnego imienia.- Wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Poprawiłem okulary.
- Masz dzień na udzielenie mi odpowiedzi. Jutro po szkole czekam na ciebie na tej ławeczce. Jeżeli mi odmówisz…
- Masz dzień aby dowiedzieć się i zapamiętać jak mam na imię. Jeżeli nawalisz…
O wszystkim powiem mojemu braciszkowi.- Powiedziałem odwracając się do niego plecami. Ruszyłem w stronę Senou.
- Zainteresował mnie ten chłopak, kto to?- Zapytał. Wziąłem kilka głębokich wdechów.
- Chodzimy razem do jednej klasy.
- Interesujący.
- Co w nim takiego interesującego?
- Tajemnica.
- …- Nic nie powiedziałem. Nie ma szans aby udało mu się dowiedzieć jak mam naprawdę na imię, a tym bardziej zapamiętać je i powtórzyć bezbłędnie. Nie ma na to najmniejszych szans.
- Co ci się stało w twarz? Znowu się biłeś?- Zapytał. Zerknąłem na niego. Ja się wcale nie biłem. I co za „znowu”?
- Go.- Powiedziałem tylko. No właśnie. Go. Oddychałem głęboko starając się ignorować znajome uczucie liżące moje żyły.
- W szkole był?- Padło kolejne pytanie. Kiwnąłem głową.- A.- Powiedział tylko. Milczał resztę drogi do domu. Tym razem to ja pierwszy wszedłem do środka. Go wyjrzał z kuchni. Minąłem go w milczeniu i ruszyłem do góry do swojego pokoju.
- A temu co?- Zapytał cicho. Senou zaśmiał się pod nosem.
- Wiedziałem, że to cię zainteresuje.- Powiedział śmiejąc się coraz głośniej. Zatrzasnąłem drzwi od swojego pokoju.

**

Siedziałem w salonie na kanapie. Obok mnie siedział Senou. Na fotelu naprzeciwko mnie siedział Go i mój wychowawca. Przyglądali mi się uważnie.
- Uciekłeś ze szkoły?- Zapytał Senou. Milczałem.
- Podobno twój wychowawca prosił, abyś przyszedł do niego po lekcji.- Tym razem atak nadszedł od strony Go. Chyba zapomniał, że po lekcjach kazał mi wracać do domu. Milczałem. Skupmy się na czymś przyjemnym… przyjemnym… zamknąłem oczy… coś przyjemnego… coś… rozpłaszczony nos kumpla Luźnego!!
- Nii możesz mi wyjaśnić dlaczego nie przyszedłeś?- Z kolei mój wychowawca podchodził do mnie w bardzo delikatny sposób.
- …Wkurwiające…- Wymamrotałem pod nosem. Potrząsnąłem głową. Dlaczego wyobraziłem sobie coś takiego. To miało być coś przyjemnego, a nie jego rozkwaszony nos.
- Słucham?- Zapytał Go. Zerknąłem na niego zza przymrużonych powiek. Drgnął delikatnie, ale w porę się opanował.
- Idę do siebie.- Powiedziałem wstając ze swojego miejsca. Go nic na to nie powiedział.
- Co mu się stało?- Zapytał kiedy tylko wyszedłem z salonu.
- Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale z kimś przed szkołą rozmawiał. Ta rozmowa go tak… rozbudziła.- Powiedział Senou. Kopnąłem w drzwi od swojego pokoju.
- Cholerne PEDAŁY!- Rzuciłem się na swoje łóżko. Coś przyjemnego… coś przyjemnego… mimo wszystko nie wiadomo jak bardzo bym się starał myśleć o czymś przyjemnym i tak widziałem przed oczyma jego nos…

**
Na przerwie na lunch wyciągnął mnie na dach mówiąc Luźnemu, że za chwilę przyjdzie tylko coś ze mną załatwi. Stałem oparty o ścianę. Ręce trzymałem w kieszeni. Przyglądał mi się uważnie uśmiechając się wrednie.
- Zastanowiłeś się?- Zapytał. Tutaj nie było co do zastanowienia. Chyba dałem mu nierealny warunek do spełnienia jeżeli chce sobie jaja porobić. Widocznie go nie spełnił. Odwróciłem się na pięcie. Złapałem za klamkę.- Zadałem ci pytanie, Nishiramakazotarukifui.- Zatrzymałem się zamrożony jego chrapliwym głosem. Odwróciłem się delikatnie w jego stronę. Stał tak jak wcześniej. Miał puste ręce więc powiedział to z pamięci.
- Jak… jak powiedziałeś?- Głos mi się załamał na ostatniej sylabie. Uśmiechnął się wrednie.
- Nishiramakazotarukifui.- Powtórzył na luzie. Nie połamał sobie na tym języka. Nie zawahał się. Nie myślał nad tym. Powiedział to płynnie. Stanowczo. Jakby mówił to słowo od urodzenia.
- Skąd…?- Schowałem drżące ręce do kieszeni.
- Przez ciebie pierwszy raz w tym roku wypełniałem swoje obowiązki dyżurnego.- Powiedział. Przekrzywiłem głowę w bok. Skroń mu zapulsowała.- Dziennik, baranie. Dziennik.- Wyjaśnił. Zaśmiał się widząc moją minę.- Zapowiada się ciekawa zabawa, kochanie.
- Jak masz na imię?- Zapytałem. Przyglądał mi się przez chwilę.
- Harutou.- Powiedział. Czekałem na ciąg dalszy.- Samo Harutou ci wystarczy.- Dodał. Ominął mnie łapiąc za klamkę od drzwi. Uśmiechnąłem się by po chwili się opanować.
- Zapowiada się… niezła zabawa.- Powtórzyłem jego słowa.
- Ta.- Powiedział i zamknął za sobą drzwi. Usłyszałem jak schodzi po schodach.

**************************
I??? co o tym myślicie? Opowiadanie będzie krótsze niż moje dotychczasowe twory ale jednocześnie nie najkrótsze:)
Pozdrawiam

8 komentarzy:

  1. Kto by pomyślał że nadejdzie taki czas w którym to właśnie ja będę komentować twoje opowiadanie... Hm... Co?
    No cóż jak to już mam w zwyczaju muszę dodać kilka słów od siebie. ( Sama wiem jak cieszy komentarz pod rozdziałem)
    Więc wracając do opowiadania
    Skąd ci się takie imie w głowie zrodziło? Tego nie mam pojęcia.
    Ale będę się do niego zwracać jako Nii:)
    Twój styl bardzo mi się podoba. Łatwo się go czyta. Co do błędów nie będę ci ich wytykać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. em.... imię powstało pod wpływem alkoholu na jednej imprezie w NL ipo pijaku mi się podobało (wydawało się fajne), ale po napisaniu kilku rozdziałów doszłam do wniosku, że sama skazałam się na karę:D
      Dziękuje bardzo za komentarz:)
      Pozdrawiam Gizi03031

      Usuń
  2. Hej,
    to ja ;] po tak długim czasie w końcu zawitałam tutaj ponownie z komentarzem...
    och tak podoba mi się i to barzo, Nii jest bardzo skomplikowaną osobą, a Go och tak braciszek rządzi twardâ ręką, ciekawe co się stało, że zaczął się zmieniać... ach ja ledwo wymówiłam to imię porawnie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej:D
      Wątpie aby ktoś trzeźwy wypowiedział to imię, skoro wymyśliłam je będąc kompletnie pijaną xD
      Widzę, że lubisz typ sadysty:)
      Pozdrawiam Gizi03031

      Usuń
  3. Hej,
    rozdział mi się podoba, niestety nie wiem kiedy następny, ale w miarę moich możliwości, czytać będę się starała...
    Nii jest bardzo skomplikowaną osobą, i takie lubię, ale i Go przypadł mi do gustu, rządzi twardą ręką... ciekawi mnie bardzo kwestia tego co się stało w przeszłości, że Nii zaczął się zmieniać... a co do imienia rewelacja :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej.
      Dziękuje bardzo:)
      Mam nadzieję, że inne rozdziały oraz opowiadania również przypadną ci do gustu:)
      Pozdrawiam Gizi03031

      Usuń
  4. Hej,
    o tak rozdział wspaniały, bardzo mi się spodobał jak już samo opowiadanie...
    trochę czasu mi to zajęło, ale tak niestety jest... po prostu czytam wtedy kiedy tylko mogę...
    postać Nii tak jest bardzo skomplikowaną osobą, no i właśnie takie lubię, ale ibardzo Go przypad mi do gustu, rządzi twardą ręką... zastanwia mnie co się stało, w przeszłości, że Nii zaczął się zmieniać... a co do jego imienia rewelacja :) takie imiona są najlepsze :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka:)
      dziękuje bardzo:)k
      Imię głównego bohatera z całą szczerością i ręką na sercu zostało wymyślone po pijaku:D.
      Nawet ja mam problem z jego zapamiętaniem, a co dopiero powtórzeniem na jednym wydechu:)
      Pozdrawiam Gizi03031

      Usuń