niedziela, 17 maja 2020

Rozdział 5

Monotonne życie moich monotonnych bohaterów....
Monotonne.... a co to znaczy?? ;p
**************************************************************
- Powiedz mi.- Zaczął Cyrus siedząc ze mną w jadalni zajazdu i kończąc razem ze mną kolację. Przy stoliku byliśmy tylko my dwaj. I był to niewątpliwie ostatni dzień naszej wycieczki. A w sumie to wieczór. Jutro o tej porze znowu będziemy siedzieć w wielkiej jadalni i jeść posiłek z samym królem. Spojrzałem na chłopaka i uniosłem lewą brew do góry przełykając jednocześnie to co miałem w buzi.- Xiyi od zawsze taki był?- Zapytał. Wiedziałem do czego pił więc twierdząco pokiwałem głową i upiłem łyk soku pomarańczowego.- Dlaczego?
- Gdybyś nie kazał mu się na początku zwracać do ciebie po imieniu, a wydałbyś mu rozkaz aby sam ci na to pytanie odpowiedział pewnie by to zrobił. Ale teraz nie wiem czy udzieli ci takiej odpowiedzi ponieważ "zdjąłeś z niego społeczne ograniczenia" więc traktuje cię jak równego sobie, jak kumpla bym rzekł. A nie wiem czy ja mogę ci powiedzieć wszystko.
- Tyle ile możesz.
- Uff.... Xiyi przeżył więcej niż połowa szkoły razem wzięta, więc inaczej podchodzi do życia i patrzy na ludzi. Dla niego jesteś albo wrogiem albo przyjacielem. No ty jeszcze tydzień temu oraz twoja cała rodzina byliście dla niego powietrzem. Centralnie koło dupy mu lataliście. Miał na was bardziej wyjebane niż ja kiedyś. Bo ja to chociaż wiedziałem jak wygląda Król. To ciebie nie znałem. A on pewnie minąłby Króla na ulicy i przy okazji dłubałby sobie przy tym w nosie mając go głęboko gdzieś. Po mojej wtopie z tobą jak się dowiedziałem kim jesteś Xiyi łaskawie uzupełnił swój zasób informacji i z powietrza staliście się dla niego neutralni. Wiedział kim jesteście ale nadal miał was w poważaniu. Już nie w dupie. Jeżeli jesteś jego przyjacielem dla ciebie zrobi wszystko. Dosłownie. Jeżeli jesteś jego wrogiem, no cóż. Nie jest on typem osoby, która mówi, że coś zrobi, a później zapomina. Jeżeli powie, że coś zrobi, to to zrobi.
- Serio?
- Tatuaż na ręku ma tylko przez to, że przegrał ze mną zakład. Powiedział, że zajmie pierwsze miejsce w klasyfikacji szkolnej na koniec drugiej klasy. Jeżeli mu się nie uda robi dziarę.
- A jeżeli by mu się udało?
- Ja bym zrobił.- Wzruszyłem ramionami kiedy spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczyma.
- Czy ty do reszty zwariowałeś?
- Byłem wtedy wolny, pamiętasz?
- Ale tatuaż przez takie coś?
- No. I wracając do Xiyi....- Zmrużył oczy wiedząc, że specjalnie nie kontynuuje tematu.- teraz cię obserwuje i sprawdza.
- Po co?
- Zdjąłeś z niego ograniczenia, musi wiedzieć gdzie cię przenieść z neutralnego. Czy na przyjaciela czy na wroga.- Odparłem wstając ze swojego miejsca po tym jak on to zrobił. Zerknął na mnie i pokręcił przecząco głową.- Co?
- Nie zachowuj się jak w zamku.
- Ze mnie ograniczeń nie ściągaj bo później będziesz miał problem, aby znowu je nałożyć.
- Ta.... powiedzmy.- Mruknął wspinając się na schody. Zerknąłem przez ramie kiedy usłyszałem cichy chichot za sobą. Za nami szły właśnie dwie dziewczyny o klasę niżej niż my. Z naszej szkoły. Cyrus nawet na nie nie zerknął.- Serio masz zamiar zerżnąć swojego męża?- Zapytał. Mało co się nie przewróciłem na tych schodach. Tak samo zresztą jak te dwie biedne dziewczyny, które szły za nami i przysłuchiwały się naszej rozmowie.
- A co? Nie mogę?
- Chciałbym to zobaczyć. Jak przyszpilasz swojego męża do łóżka i go rżniesz.
- Masz dziwne hobby, ale każdy ma swoje fetysze, prawda dziewczyny?- Zapytałem patrząc w ich stronę. Cyrus drgnął i spojrzał na nie gwałtownie. Poczerwieniał na całej twarzy. On ich serio nie zauważył! Zaśmiałem się cicho i spojrzałem w kierunku dziewcząt. Spoglądały na Cyrusa całe czerwone na twarzach.- Mam nadzieje, że zachowacie moją rozmowę z księciem dla siebie. Nie chcecie chyba, aby miał problemy przez to, że przez chwilę chciał być taki jak my i powtórzył słowo, które zasłyszał w towarzystwie szkolnego zespołu rockowego.- Powiedziałem. Dziewczyny pokiwały gorliwie głowami i wyminęły nas na schodach niknąc na pietrze dziewczyn.
- Co to było?
- Ratowanie twojego tyłka.
- W taki sposób?
- No. Ty nie będziesz się martwił, że ktoś się dowie o twoim nieodpowiednim słownictwie, a chłopacy zyskają trochę więcej sławy.
- Co? Dlaczego?
- Bo zanim wejdziemy na nasze piętro już połowa zajazdu będzie myśleć, że się zapisałeś do szkolnej kapeli rockowej.- Dodałem. Zaśmiałem się głośno z jego miny i wszedłem pierwszy do pokoju przystając gwałtownie w samym progu. Szpetne przekleństwo jakie wyrwało się z ust Cyrusa, który odbił się ode mnie i cofnął na dwa kroki w tył przykuło uwagę reszty osób w pokoju na nasze przyjście. Nie dziwie się. Dla nich książę jest symbolem cnot i w ogóle. A tutaj takie coś. Zaklną ciszej kiedy spojrzał przez moje ramie do naszego pokoju po czym bezceremonialnie mnie do niego wepchał i zamknął za mną drzwi.
- Ty brutalu.- Powiedziałem sarkastycznie. Spojrzał na mnie tylko, a kiedy uśmiechnąłem się pod nosem ponownie spojrzał na scenę, jaka się teraz u nas rozgrywała.
Reszta naszych współlokatorów skłębiła się przy łóżku Xiyi, na którym siedział niski chłopak ubrany w biały podkoszulek. Miał brązowe lekko przydługawe włosy oraz brązowe oczy. Był niski i szczupły. Blada karnacja nadawała mu wrażenia nieznośnie chorego. Jego ramiona drżały, kiedy próbował powstrzymywać łzy lecące po jego policzkach, ale i tak były one bardzo dobrze widoczne. W końcu zostawiały smugi na jego umorusanej od krwi twarzy. Xiyi przemywał mu delikatnie twarz małym ręcznikiem hotelowym, który moczył w misce z wodą.
- Co tu się stało?- Zapytałem.
- Xiyi go przyprowadził w takim stanie.- Powiedział Bunta. Zrobiłem dwa kroki w ich stronę, a wtedy chłopiec wbił się w ścianę za sobą uciekając od ręki, która go obmywała.- Boi się więc nie podchodź.
- Jak się nazywa? Kim jest? Skąd się tutaj wziął?- Zapytał Cyrus. Wszyscy pokiwali przecząco głowami.- Jak to nie wiecie?
- Dzieciak milczy.- Powiedział Osamu. Cyrus wypuścił głośno powietrze z płuc. Zerknąłem na niego karcąco. Nie może się denerwować o taką błahostkę. Przecież za chwilę możemy poznać tożsamość chłopaka, nie musi przy okazji rozwalać połowy zajadu, bo ktoś nie potrafił udzielić mu odpowiedzi na jego pytanie. Przyglądałem się poczynaniom Xiyi coraz bardziej przekręcając głowę w bok. Podrapałem się po głowie i zacząłem nawet mruczeć pod nosem próbując sobie coś przypomnieć.
- Co ty odwalasz?- Zapytał Cyrus, który stał kolo mnie i patrzył na mnie właśnie jak na idiotę.
- Wiem!- Krzyknąłem kiedy dosłownie wszyscy na mnie spojrzeli (a w tym i dzieciak). Podszedłem do niego szybko nie zważając na protesty innych i odgarnąłem jego zakrwawione włosy do góry odsłaniając dokładnie jego twarz. Ten pisnął przerażony próbując uciec. Xiyi złapał mnie za rękę mało co nie miażdżąc mi kości i próbował odsunąć mnie na bok.- Wiedziałem, że cię znam! Takeru!- Zawołałem ignorując ból w ręce, którą trzymał Xiyi. Chłopak drgnął i spojrzał w moim kierunku. Wolną ręką uniosłem swoje okulary góry, aby pokazać mu się bez nich, spojrzał na mnie zlękniony po czym otworzył szerzej oczy i wbił się w moje ramiona. Uśmiechnąłem się zakłopotany modląc się w duchu aby z tej bliskości cielesnej nie wynikały żadne niepotrzebne nikomu problemy.
- Ehem. Czy ktoś może wyjaśnić o co chodzi?- Zapytał Osamu. Wiedziałem, że pytał za Cyrusa. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i spojrzałem na niego.
- To Takeru nie powiem wam do końca jak się nazywa bo by brakło czasu na to, ale znacie już jego imię więc jest dobrze. Nie jest do końca takim dzieciakiem jak uważaliście. To po prostu anemiczny kurdupel w naszym wieku.- Zaśmiałem się kiedy mocniej ścisnął mnie w tali.- Poznałem go w drugiej gimnazjum, kiedy udzielałem mu korków z kilku przedmiotów. Liceum wybrał inne niż ja więc już go więcej nie spotkałem. Co ty tutaj robisz?
- Jestem na wycieczce szkolnej.- Mruknął cicho, ale i tak go dobrze usłyszałem.
- Twoja szkoła też jest tutaj na wycieczce.
- Dwa tygodnie temu przeniosłem się do innej szkoły. Jestem tutaj aby zacieśnić więzi z nową klasą jak to mówią nauczyciele i Megusa.
- Chodzisz do mojej szkoły?
- Chyba.
- Czekaj. Czemu ona znowu zmieniła ci szkołę?
- Zmieniła rewir.- Odparł i spojrzał na mnie. Drgnął kiedy zobaczył moją koszulkę.- Przepraszam!
- Nie przejmuj się to tylko koszulka.- Powiedziałem i posadziłem go ponownie na łóżku.- Daj się im normalnie opatrzeć.
- Nie ma apteczki w łazience.- Powiedział Pochi. Tama wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Pójdę na dół. Przy automatach z napojami widziałem zapasową. Przy okazji chcecie coś do picia?
- To co zwykle.- Powiedział Bunta. Tama spojrzał na Takeru.- A ty?
- Co? Nie... ja....
- Weź mu cole.- Powiedziałem wygrzebując ze swojej części szafy czysty podkoszulek. Xiyi sięgnął nad moją głową po jeden ze swoich i podał go chłopakowi wręcz rozkazując mu się pójść przebrać. Kiedy ten zamknął za sobą drzwi od łazienki wszyscy spojrzeli na mnie z przerażeniem.
- Ty się módl aby twój mąż się nie dowiedział, że tuliłeś się z obcym facetem.
- Chyba zrozumie jak mu wszystko dokładnie opowiem. Przecież nie zdradziłem go ani nic.
- Ale on dotknął to co należy do szlachty.- Upierał się Tama. Spojrzałem na Cyrusa.
- Książę mnie wybroni. Sami powiedzieliście, że mamy silnego zawodnika po swojej stronie.- Powiedziałem i uśmiechnąłem się blado.
- Pójdę z tobą.- Powiedział Cyrus. Zmarszczyłem delikatnie brwi. Cyrus próbował się oddalić aby się uspokoić. Serio? Tak go to ruszyło? Wzruszyłem ramionami kiedy Tama razem z Cyrusem wyszli z pokoju i po zwolnieniu się łazienki zamknąłem się w niej. Przebrałem koszulkę i przy okazji skorzystałem, że tutaj jestem. Po załatwieniu się i umyciu zębów postanowiłem zaszczycić ich swoją osobą.
Nie przewidziałem tylko jednego.
Pochi dokładnie w tym samym momencie chciał podejść z miską do łazienki aby wszystko wylać i pozbyć się zabrudzonego od krwi ręcznika. Wychodząc z łazienki wytrąciłem mu drzwiami miskę, która upadła rozlewając całą wodę na podłogę. Odruchowo schyliłem się aby ją podnieść, ale mało inteligentnie zapomniałem, że mam na nogach skarpetki, które zmoczyły się od wody, a że stałem na kafelkach w łazience runąłem jak długi do przodu. Pochi próbując mi pomóc i zamortyzować upadek chciał mnie podtrzymać, ale siła uderzenia była na tyle mocna, że obydwoje wylądowaliśmy na podłodze. On w sumie na podłodze ja na nim. To jeszcze nie było najgorsze. Podczas upadku nasze usta się zetknęły w pseudopocałunku. Oboje zamarliśmy. W sumie cały pokój zamarł. Ale to i tak nie było najgorsze. W tym samym momencie drzwi pokoju się otworzyły i do środka wszedł uśmiechnięty Cyrus. Spojrzał na całe zgromadzenie i zamarł.
To było najgorsze!
****************************************************************
Nie byłabym sobą gdybym trochę nie zamieszała w ich relacji
Pozdrawiam
Gizi03031

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz