niedziela, 31 maja 2020

Rozdział 7

Eh....
Dodaje
bez zbędnych słów
******************************************************
Kolejnego dnia, aby uniknąć rozmowy i z jednym i z drugim ubrałem się pospiesznie i postanowiłem się ewakuować. Wiedziałem, że strażnicy nie wypuszczą mnie z pokoju bez zgody ich księcia, ale zdawałem sobie również sprawę z tego, że nikt nie podejrzewałby mnie o to, że spróbuje wyjść przez balkon.

Fakt. piąte piętro wysokiego zamku jakoś nie nakłaniało do skakania na trawnik, ale ja miałem plan. Zgarnąłem swój plecak szkolny, do niego schowałem zapasowe ubranie na zmianę, wcisnąłem tam też portfel z kasą (telefon miał Cyrus!). Zarzuciłem go na ramie po tym jak się ubrałem oraz przywiązałem do wezgłowia łóżka związane ze sobą mocno prześcieradło oraz poszwy z kołdry oraz poduszek jak i koc. Wyjrzałem przez balkon w dół. Cała moja misterna lina kończyła się na wysokości drugiego piętra. Wiedziałem, że zeskoczenie będzie bolesne, ale na pewno mniej niż skakanie z piątego piętra.

Teraz tylko gdzie tu się zabukować. Wiedziałem, że mieszkanie dziadków odpada. To tam właśnie będę mnie szukać na samym początku. Cała paczka ze szkoły również nie wchodziła w grę. Po naszym ostatnim spotkaniu nie chciałem ich jeszcze widzieć. Nie wiedziałem, jak im wyjaśnić to czego byli świadkiem. A wiecie dowiedzenie się, że kumpel przygruchał sobie księcia za męża może być szokującą informacja.

I tak też pewnie było.

Może zatrzymam się w jakimś tanim hoteliku na kilka dni.

Co później?

Nie wiem.

Wszystkiego się dowiem w trakcie.

O tak!

Mistrz planowania to ze mnie idealny. Zaplanuje wszystko tylko nie normalną ucieczkę, swoje życie oraz plan na przyszłość.

Niezła by z tego była reklama. Wieszali by ją na każdym bilbordzie w mieście. Pojawiałaby się w internecie oraz telewizji. A autobusy pracownicze dowożące ludzi do niewolniczych zakładów pracy były by wyklejone plakatami przedstawiającymi logo tej reklamy.

Logiem oczywiście byłaby moja twarz.

A jakby inaczej.

Rozejrzałem się jeszcze dookoła, aby się przekonać, że nikt czasami mnie nie zobaczy z drugiego końca zamku albo, że pod spodem nie czyhają już na mnie strażnicy, oczekujący moich zwariowanych pomysłów.

Czysto.

Nikogo nie było.

Miałem wolną drogę ucieczki.

I miałem zamiar z niej skorzystać póki jeszcze miałem okazję.

Tutaj nigdy nic nie wiadomo. Za chwilę się okaże, że na zewnątrz zaroi się od ludzi jakby gdzieś darmowe mięso rozdawali. No cóż. Raz się żyje.

I z taką właśnie myślą wisząc nad drugim piętrem puściłem ręce i poleciałem w dół. Syknąłem z bólu kiedy coś zakuło mnie w lewej kostce. Starając się ignorować ból pozbierałem swoje cztery litery z trawnika i czym prędzej czmychnąłem w stronę koszarów.

Dziwne, ale to właśnie tam będzie najłatwiej przecisnąć mi się przez płot i wyjść poza teren zamku. Z tamtej strony nikt nie będzie próbował wejść na tereny Królewskie bo to tam było najwięcej strażników. I o ironio! Właśnie dlatego, że nikt nigdy nie włamał by się tutaj właśnie w tamtym miejscu, koszary pozostały najmniej chronionym miejscem w pałacu.

Gdyby nie to, że aktualnie kipiałem złością powiedziałabym im aby zwiększyli ochronę właśnie w tamtym miejscu, ale cóż. Kipiałem złością, nic nie powiedziałam i dzięki temu mam potencjalnie łatwą drogę ucieczki. Gdybym im o tym wspomniał to teraz musiałabym się głowić aby się dowiedzieć jak tutaj uciec i się ewakuować.

Utykając na boląca kostkę ruszyłem najszybciej jak potrafiłem w stronę koszar rozglądając się spanikowany na wszystkie możliwe strony. Miałem głupie wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale nikogo nie widziałem. Co nie zmieniało faktu, że ktoś naprawdę mógł mnie obserwować, ale pozostać dobrze ukrytym. Wiele razy takie coś widziałem. Niby byłem sam, a później jak chciałem coś przeskrobać koło mnie pojawiała się masa strażników. Mam nadzieje, że teraz tak nie będzie bo w życiu się z tego nie wytłumaczę. Ten sadysta gotowy będzie wstawić mi kraty w okna o ile nie zakuje mnie wcześniej w kajdany.

O tak!

Kto, jak kto, ale on jest do tego zdolny.

Wypuściłem głośno powietrze kiedy udało mi się cicho przecisnąć przez koszary oraz szczelinę w płocie, która wypuściła mnie na wolność z mojej złotej klatki, w która zostałem wciśnięty wbrew swojej woli.

Przyspieszyłem kroku krzywiąc się za każdym razem. Musiałem się oddalić jak najszybciej od pałacu. Wtedy wsiądę w pierwszy lepszy autobus i zobaczę co będzie dalej.





***



Wytarłem włosy w ręcznik i spojrzałem na łóżko hotelowe. Od trzech dni ukrywałem się w tym miejscu. Na łóżku znajdowała się moja dzisiejsza kolacja oraz maść przeciwbólowa i bandaż elastyczny. Noga mi spuchła i bolała, ale nie mogłem się udać do lekarza. Po ślubie moim prywatnym lekarzem został ten, który służył rodzinie królewskiej Żaden inny mnie do siebie nie przyjmie, a ten z automatu mnie wyda.

Co wieczór na dwie godziny wykupowałem dostęp do telewizora, ale póki co jeszcze o mnie nie trąbią w wiadomościach. W sumie dobrze, że nikt jeszcze się nie dowiedział kim jestem i gdzie jestem. Jakoś nie wierzyłem w to, że właściciele hotelu utrzymają w tajemnicy moją kryjówkę. Jeżeli jeszcze królewscy obiecają należytą zapłatę dla tych którzy wskażą miejsce mojej kryjówki jak nic zostanę wydany i nikt mi już nie pomoże.

A czy ktoś w ogóle kiedykolwiek by mi pomógł?

Nawet moi dziadkowie by mnie wydali, bo wydanie mnie byłoby bezpieczniejsze dla mojej osoby niż ukrywanie mnie. Wcale im się nie dziwiłem jeżeli miałem być szczery.

Odłożyłem maść na półkę nocną i skończyłem owijać nogę, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiłem się delikatnie. Kogo niosło o tej porze? Niepewnie podszedłem do drzwi i czekałem. Pukanie powtórzyło się.

- Obsługa.- Usłyszałem cichy głos chłopaka z portierni. Poznałem go. Codziennie dostarczał mi jedzenie, picie i prasę do pokoju. Wiedział, że coś jest nie tak z moją nogą i w ten sposób próbował mi pomóc. Kiedy chciałem mu za okazaną pomoc zapłacić, zaprzeczył mówiąc, że pieniądze nie są mu potrzebne.

- Czy zapomniałeś mi coś dać?- Zapytałem otwierając drzwi i uśmiechając się do niego delikatnie. Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Drgnąłem zaskoczony. Coś się stało?

- Przepraszam.- Powiedział drżąc na całym ciele. Uniosłem lewą brew do góry.

- Za co...- Urwałem kiedy za jego plecami pojawił się nie kto inny jak Cyrus. Wkurwiony Cyrus. Próbowałem pospiesznie zamknąć drzwi przed jego nosem, ale powstrzymał mnie jednym ruchem ręki. Nie mogłem ich zamknąć. Przytrzymywał je delikatnie.

- Możesz odejść.- Powiedział chłodno do chłopaka z portierni po czym zrobił dwa kroki w stronę drzwi. Ja w uparte próbowałem je zamknąć przed jego nosem, ale nie mogłem. Nie dawałem rady. Już po chwili był w pokoju i zamykał delikatnie drzwi. Przekręcił w nich zamek i zasunął zasuwkę. Odwrócił się powoli w moją stronę. Zrobiłem dwa gwałtowne kroki do tyłu i skrzywiłem się kiedy moją nogę przeszył ból. Usiadłem na łóżku, które było za mną i zgiąłem się delikatnie w pół próbując zapanować nad bólem.- Potrzebne było ci skakać z okna?- Zapytał i sięgnął do ręki po maść ze stolika nocnego po czym zaczął ją przekręcać w swoich palcach. Drgnąłem. Wiedział, ale….- Chyba nie myślałeś, że siedziałeś sobie w pokoju bez kontroli. Od samego początku wiedziałem gdzie jesteś i co robisz. Byłem ciekaw jak długo pociągniesz tą farsę. Ale znudziło mi się to. Ubieraj się.

- Nie.- Powiedziałem cicho. Odłożył maść na miejsce i podszedł do drugiego łóżka. Cisnął z moją stronę spodnie dresowe i bluzę.- Nie. Nigdzie nie….- Urwałem kiedy pochylił się nade mną i złapał za moją obolałą nogę. Podniósł ją wysoko do góry zmuszając mnie do położenia się na łóżku. Górował nade mną. Trzymał palce zaciśnięte na mojej łydce. Nie dotknął stopy.

- Ubierzesz się w trybie natychmiastowym jakby od tego zależało twoje życie, a później pojedziemy z tą noga do lekarza.- Powiedział twardo i odłożył ją delikatnie na łóżko. Odwrócił się do mnie tyłem i podszedł do okna.- Lekarz już pierwszego dnia dostał polecenie, że ma cię przyjąć ale nie zgłaszać tego przyjęcia do mojego dziadka. Ale ty się u niego nie pojawiłeś. Gdybyś tam sam poszedł pozwoliłbym ci się pobawić jeszcze z jakiś tydzień. Teraz zabawa skończona. Wracamy.- Dodał kiedy zapinałem zamek bluzy. Zgarnąłem swoje rzeczy do torby utykając delikatnie na ta nogę. Stanął koło mnie i wyrwał mi ją z rąk po czym ruszył w stronę drzwi. Nawet się nie obejrzał aby zobaczyć czy idę za nim. Wiedział, że to zrobię, a ja wiedziałem, że nawet z zdrową nogą nie miałbym szans na ucieczkę od niego. A co dopiero teraz.

Usłyszałem jego cichy jęk. Podniosłem głowę do góry, aby zobaczyć o co mu znowu chodzi po czym ogarnęła mnie ciemność.



***



Uchyliłem delikatnie powieki czując pulsujący ból rozchodzący się po całym moim ciele. Najbardziej bolała mnie noga, głowa i…. Zamarłem bojąc się ponieść głowę do góry. Coś ewidentnie było nie tak. Spróbowałem się odezwać ale głos uwiązł mi w gardle. W ustach znajdowała się jakaś szmatka, która uniemożliwiała mi wydawanie jakiegokolwiek dźwięku.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Białe ściany, podłoga jak i sufit (znad którego tak dla ciekawości zwisały kajdany!). Drzwi po mojej lewej. Nie było okien. Jedyny mebel jaki się znajdował w tym pomieszczeniu to łóżko na którym leżałem i byłem do niego przykuty. Po mojej prawej stronie na podłodze leżał Cyrus. Jedną rękę miał przykutą do jakiegoś pręta wystającego ze ściany i zagiętego mocno. Był nieprzytomny. Z jego lewego łuku brwiowego leciała krew. Musiał mocno oberwać.

Nie wiedziałem co się stało i co my tutaj robiliśmy, ale nie podobało mi się to. W szczególności to, co się teraz ze mną działo. Nie chciałem w to uwierzyć, ale naprawdę ktoś coś umiejscowił w moim tyłku i wyszedł zostawiając mnie tak z tym. Podejrzewam, że to zdalnie sterowany mini wibrator ponieważ czułem boleśnie jego drgania w swoim wnętrzu. Nie podobało mi się to. Wcale, a to wcale.

Drzwi otworzyły się delikatnie i do środka weszły trzy zamaskowane osoby. Spojrzałem w ich stronę po czym odwróciłem głowę w bok i spojrzałem na Cyrusa. Siedział oparty o ścianę i spoglądał na naszych gości. Wyglądał jakby cała ta sytuacja po nim spłynęła, ale ktoś kto zdążył go poznać wiedziałby, że jest zdenerwowany. Dobrze wyuczona maska pozwoliła mu ukryć uczucia, którymi nie chciał się dzielić.

- Widzę, że nasze gwiazdy wieczoru już się obudziły.- Powiedział jeden z przybyłych. Nie znam jego głosu. Nie wiem kim jest.

- Najwidoczniej za słabo ogłuszyłeś swoje gwiazdy.- Odparł chłodno Cyrus. Po moim ciele przebiegł silny dreszcz. Nie wiedziałem czym był spowodowany.

- Oj uwierz mi, mój drogi Książę, że uderzenie było dobrze wymierzone i obudziliście się w odpowiednim momencie na samo przedstawienie.- Powiedział ten sam gościu i skinął głową na pozostałych gości, którzy mu towarzyszyli. Ci bez słowa zaczęli dookoła łóżka rozkładać statywy z kamerami. Poruszyłem się niespokojnie. Nie podobało mi się to co się właśnie działo.

- Spokojnie maleńki. Miałeś pecha będąc wtedy z nim w tym samym pomieszczeniu, ale oszczędziłeś nam dodatkowej roboty.- Powiedział i uśmiechnął się wrednie kiedy na niego spojrzałem. Uniósł do góry jakiś dziwny pilot i wcisnął na nim przycisk z liczbą „5”. Moim ciałem wstrząsnął silny dreszcz bólu. Wciągnąłem głośno powietrze przez nos, próbując zapanować nad swoim ciałem, ale było to trudne.- Przynajmniej nie musimy szukać.

- O co wam chodzi?- Zapytał Cyrus ledwo panując nad swoim głosem.

- Co się stanie kiedy Książę tego kraju, który posiada kogoś z kim wziął ślub prześpi się z człowiekiem należącym do jakiegoś biednego szlachcica?- Zapytał ten sam mężczyzna. Wierzgnąłem nogami. Co oni planowali zrobić?!

- Nic.

- A jeżeli to zostanie nagrane i pokazane całemu światu?- Pytanie powiedziane delikatnym tonem wcale mi się nie spodobało. Zacząłem szarpać rękoma, aby jakoś się uwolnić, ale nawet to nie pomagało.

- Ja zostanę wychłostany, a on zabity.- Powiedział Książę patrząc na mnie nieprzeniknionym spojrzeniem.

- Nie będzie mógł się bronić, że to gwałt.

- Chyba się zapominasz. - Warknął Cyrus.- Każdy człowiek w tym kraju należy do mnie. Biorę co chce i kiedy chce. Twój domniemany gwałt będzie wzięty za obopólny seks.- Powiedział wypuszczając powietrze przez nos. Co….?

- Zobaczymy czy Król też tak będzie myśleć i osoba, której powiedziałeś „tak” na ślubnym kobiercu, kiedy zobaczą to nagranie.- Powiedział i pochylił się delikatnie w jego stronę.

- Najpierw musiałbyś mnie jakoś zmusić abym dotknął to zasmarkane dziecko. Ile on ma w ogóle lat?- Zapytał. Zacząłem w środku panikować. Co ten głupek wyprawiał.

- Byłeś z nim w pokoju hotelowym, a nie wiesz ile on ma lat?

- Nie interesuje mnie wiek tego co mam zamiar zapiąć.

- Więc jeszcze tego nie zrobiliście.

- Co za frajda w bzykaniu inwalidy?- Zadrwił Cyrus. Spojrzałem na niego gwałtownie, ale się na mnie nie patrzył.

- Inwalidy?

- Ma uszkodzoną nogę.- Zauważył inteligentnie.- Więc. Jak mnie zmusisz do tego abym dotknął to zasmarkane dziecko.

- Albo ty to zrobisz albo zrobią to moi chłopcy.- Powiedział psychopatyczne facet, który cały czas się odzywał. Pokręciłem przecząco głową powstrzymując łzy cisnące się do moich oczu.

- Uwarz, że twoim chłopcom stanie na jego widok?- Zapytał zaczepnie Cyrus. Jak nic mu za to jebnę! Co on wygaduje?!

- Chcesz się przekonać?- Warknął tamten.

- Jeżeli go ruszą będziesz musiał przyprowadzić mi kogoś innego bo już go nie ruszę.

- Taki szlachcic się znalazł?

- Dlaczego mam ruszać coś co zostało ruszone przez pospólstwo. Puki co był ruszany przez szlachtę, więc mogę zrobić warunek, ale jeżeli ruszy go któryś z was to będziecie musieli znaleźć kogoś innego.- Powiedział obojętnie.

Ja.

Nie.

Jestem.

Rzeczą.

- Więc mówisz, że go przelecisz jeżeli my tego nie zrobimy?

- No i musicie albo go uwolnić albo mnie.- Powiedział Cyrus. Usłyszałem śmiech jednego z dryblasów, którzy do tej pory byli cicho.

- Chyba jesteś śmieszny. My któregoś uwolnimy i skorzystacie z okazji do ucieczki.

- Widać, że twój kolega to skończony przygłup i prawiczek w jednym.- Zadrwił Cyrus. Dryblas w ostatniej chwili został powstrzymany przez jak już zdarzyłem się domyślić przywódce całej tej zgrai.

- Licz się ze słowami!

- Nie wiem jak wy, ale ja i podejrzewam, że on też nie potrafimy się bzykać na odległość.- Powiedział chłodno Cyrus. Zatkało mnie. Nie wiedziałem jak zareagować. Nim się zorientowałem byłem już odpinany i prowadzony w stronę siedzącego na podłodze Cyrusa. Patrzył mi hardo w oczy. Nie mogłem nic wyczytać z jego zachowania.

- Niech ci obciągnie.- Powiedział ten co ciągle się odzywał. Co to to nie!!!

- Odmawiam.- Powiedział stanowczo Cyrus po czym prychnął jak obrażona kotka. Drgnąłem. Nie chciał….

- Chyba nie masz możliwości odmówić….

- To sam mu się podstaw! Jest przerażony! Jak nic mi go odgryzie! Taki cwany jesteś to ściągaj gacie i niech cię obsłuży!- Warknął. Zamachnąłem się w jego stronę obolałą noga. Złapał ją za łydkę, ale nie patrzył na mnie.- Jak mam to zrobić to podaj kołdrę i dwie poduszki.- Dodał tonem nie znoszącym sprzeciwu. Czy on serio był zakładnikiem? Bo wcale się tak nie zachowywał.

O dziwo jego polecenie zostało wykonane. Koło niego na podłodze została rozłożona kołdra i dwie poduszki. Zostałem tam delikatnie pchnięty, a że idiota nadal trzymał mnie za nogę upadłem na niego z impetem siadając na nim okrakiem.- Mam nadzieje, że macie dobry sprzęt bo żadnych powtórek nie będzie i zrobię to tylko raz.- Dodał po czym okręcił się ze mną sprawnie i to teraz ja opierałem się o ścianę, a on z tylko jedna wolną ręką zanurkował miedzy moje nogi biorąc mnie całego w usta. Wciągnąłem głośno powietrze przez nos. Moją chorą nogę zarzucił sobie na ramię tak, żeby nie dotykała podłogi. Zgiąłem się w pół i ukryłem twarz w jego włosach.

O.

Mój.

Boże!

On serio to robił. Bez żadnych zahamowań brał mnie całego do buzi ssąc go zawzięcie i poruszając szybko głową do przodu i do tyłu. Poczułem jak jego wścibskie palce zakradają się do podrażnionego i obolałego wejścia. Spiąłem się delikatnie, a on mocniej zassał się na mnie wyciągając sprawnym ruchem ze mnie to coś. Odetchnąłem z ulgą. Nawet jego palce blisko mojego wejścia jakoś mi nie przeszkadzały. Mimo sytuacji w jakiej się znajdowaliśmy byłem bliski szczytowania. Odsunął się ode mnie z głośnym popnięciem.

- Połóż się płasko.- Rozkazał. Drżąc na całym ciele i będąc obserwowanym przez cztery pary oczu wykonałem jego polecenie. Chciałem uwolnić swoje usta ale mi na to nie pozwolił uderzając mnie otwartą ręką w dłonie.- Nawet o tym nie myśl. Nie będziesz mnie gryzł, aby się na nich zemścić.- Warknął. Odwróciłem głowę w bok patrząc na ścianę, aby nie musieć ich widzieć.- Biodra do góry.- Kolejny rozkaz. Zrobiłem tam i zerknąłem na niego kiedy wsunął mi pod nie poduszkę. Zmarszczyłem czoło.- Chora noga na moje ramie.- Znowu rozkaz. Położyłem ją a drugą próbowałem go kopnąć. Sprawnie się obronił.- Nie kop.- Syknął i zanurkował jeszcze niżej. Próbowałem uciec biodrami, kiedy zorientowałem się co on robi. Nakrył moją nabrzmiałą erekcje swoją wolną ręką. Po chwili dopiero się zorientowałem dlaczego to zrobił. Pieścił mnie delikatnie, ale ten ruch miał prędzej za zadanie zakryć mnie najbardziej przed kamerami, które były na nas skierowane. Robił to pokazując się całemu światu i jednocześnie starał się mnie zakryć na tyle na ile pozwalała mu sytuacja. To dziwne uczucie. Z jednej strony próbowałem uciec biodrami, bo przerażała mnie sytuacja w jakiej się znalazłem, a z drugiej przyciągałem delikatnie jego głowę bliżej siebie prosząc o więcej tak było to przyjemne.

Cyrus wyprostował się i zawisł nade mną. Oblizał lubieżnie usta. Podążyłem wzrokiem za jego kolczykiem. Wiedział jak to na mnie działa. Przyssał się swoimi ustami do mojej szyi chodząc we mnie szybkim i stanowczym ruchem. W pierwszej chwili chciałem się go z siebie pozbyć zaciskając się mocniej. Cyrus nie czekając na nic zaczął się we mnie poruszać delikatnie ustawiając się pod odpowiednim kontem i zaczął poruszać się bardziej gwałtownie kiedy uczepiłem się jego jak małpka. Już nawet ból nogi zszedł dla mnie na drugi plan.

Złapałem głębszy haust powietrza do płuc kiedy Cyrus wyciągnął z moich ust tą cholerną szmatkę. Nie dał mi się nacieszyć wolnością, bo po chwili wbił się w moje usta penetrując je zachłannie swoim językiem. Już przy naszym pierwszym razie zauważyłem, że Cyrus jest pasjonatom głębokich i brutalnych pocałunków. Najlepiej czuł się kiedy mógł się zagłębić swoim językiem praktycznie do mojego gardła i nie pozwalał na przejęcie inicjatywy. Kilka razy mi na to pozwolił kiedy zirytowany gryzłem go w język. Ale później ze zdwojoną siłą znowu mnie atakował.

Tym razem nie było inaczej. Całował mnie zachłannie wsuwając swój język najgłębiej jak potrafił. Nacisnął delikatnie kciukiem na moją brodę zmuszając mnie do jeszcze szerszego uchylenia ust, tylko po to, aby mógł się w nich zagłębić jeszcze mocniej.

Chciałem odwrócić głowę w bok kiedy moim ciałem wstrząsnął silny dreszcz przyjemności, ale mi na to nie pozwolił. Wbijał się we mnie brutalnie całując mnie równie mocno. Zaczęło mi się kręcić w głowie od braku odpowiedniej ilości świeżego powietrza.

Przed moimi oczyma zrobiło się ciemno. Poczułem się jakoś dziwnie słaby.

Straciłem przytomność…

**********************************************
Badum tssss*
Pozdrawiam
Gizi03031

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz