niedziela, 10 maja 2020

Rozdział 4

Gdyby nie rozporządzenia, zakazy i nakazy to właśnie dzisiaj wracałabym się z Pyrkonu, a tak muszę na niego czekać jeszcze jakiś czas o ile znowu go nie przełożą albo go nie odwołają. Mam dzięki temu więcej czasu na ogarnięcie cospa.
Miejmy nadzieje, że uda mi się na czas.\(*3*)/
****************************************************
Siedziałem w wannie zanurzony w wodzie po same uszy i jednocześnie słuchałem jak w pokoju Bunta zmienia pościel na świeżą. Wiedziałem, że od razu otworzył okna aby tam odświeżyć, a kiedy szykował świeżą pościel kołdra i poduszki bez poszew odświeżały się na balkonie. Był chłodny wieczór więc dużo im czasu nie potrzeba.
Kiedy zobaczyłem kto wszedł do naszej komnaty poprosiłem tylko, aby nalał mi wody do wanny i zostawił mnie samego w łazience, a zajął się czymś innym. Wszak sam miałem ręce i nogi więc potrafiłem o siebie zadbać. Zapukał delikatnie do drzwi łazienki, kiedy zdążyłem już się całkowicie umyć, a teraz wylegiwałem się tylko w ciepłej wodzie pozwalając rozluźnić się mięśniom.
- Wejdź.- Powiedziałem i spojrzałem w stronę drzwi. Stał tam trzymając w ręku jakiś tobołek.
- Przygotowałem....
- Zanim zaczniesz. Masz się do mnie odzywać tak jak wcześniej. I traktować mnie tak jak wcześniej. Jeżeli będziesz mnie traktował i będziesz do mnie mówił jak do jego męża, a nie do Meadrass'a to cię jebnę przy wszystkich. Nawet jeżeli to będzie sam Król.
- Spoko.- Powiedział po chwili wahania.- Przygotowałem ci jakąś wygodną pidżamę. Za chwilę ktoś przyniesie ci herbatę. Taką jaką lubisz najbardziej, a nie to drogie i gorzkie gówno, które każą ci pić od kiedy tutaj przyjechałeś.
- Oczywiście wypijesz ją ze mną.- Powiedziałem i sięgnąłem po ręcznik, który mi podał.
- Ty się z psem bzykałeś?- Zapytał kiedy zobaczył moje ciało. Prychnąłem na niego.
- Krzyżówka psa, królika oraz pandy.
- Psa i królika mogę zrozumieć, ale dlaczego pandy?- Zapytał kiedy wciągnąłem na siebie świeżą pidżamę i udałem się do pokoju, w którym ciągle otwarte były okna oraz balkon. Bunta zamknął je momentalnie i podał mi gruby koc kiedy usiadłem na fotelu i spojrzałem w stronę drzwi. Przyniesiono nam herbatę.
- Bo on jest jak krzyżówka psa, królika i pandy.
- Ale dlaczego?
- Go zapytaj.
- Jasne. Patrz jak się rozpędzam. Lecę do niego i pytam "Książę, wyjaśnij mi proszę dlaczego po tym jak bzyknąłeś sobie mojego przyjaciela on stwierdził, że jesteś krzyżówką psa, królika i pandy. Najważniejsze. Dlaczego PANDA?"
- Wiesz co? Lepiej go o to nie pytaj.
- Też tak myślę. Wiec....
- Bo cały czas był blisko.... przytulał mnie.... dotykał.... nie pozwolił abym na chwilę pomyślał, że to zadanie do odbębnienia i każdy rozchodzi się w swoją stronę.- Powiedziałem cicho cały czerwony na twarzy. Uśmiechnął się i podał mi kubek.
- Panda.
- Panda.- Potwierdziłem. Uśmiechnął się tylko.
- Więc.... jak ci się żyje z księciem?




^^~^^




Obudziło mnie delikatne szturchanie w ramie. Zmarszczyłem nos niezadowolony. Kto miał czelność mnie budzić o tak bestialskiej porze.
- Spierdalaj.
- Śniadanie, a nie spierdalaj.- Usłyszałem głos mojego męża. Nie wiem co mnie bardziej obudziło. Jego głos. Stwierdzenie, że już śniadanie. Czy to, że on przeklną. Spojrzałem na niego prawym okiem.
- Która godzina?
- Po dziewiątej.- Powiedział. Usiadłem gwałtownie po czym jęknąłem i wyłożyłem się na poduszkach. Wszystko mnie bolało.- Nie tak gwałtownie.
- Zaspaliśmy do szkoły.
- Nie. Mamy przez trzy dni domowy program nauczania. Rozporządzenie zadowolonego dziadka, na wieść o wczorajszej nocy.
- Serio. Dał nam wolne na kilka dni od szkoły bo mnie bzyknąłeś?
- No.
- Dlaczego wcześniej tego nie wykorzystywałeś?
- A kto powiedział, że nie korzystałem?- Zapytał. Cisnąłem w jego twarz poduszką.
- Spierdalaj.- Warknąłem. Zaśmiał się cicho.
- Dziadek by mnie zabił gdyby się dowiedział, że robiłem to przed ślubem. Jako król by mnie zabił jako dziadek dałby mi w twarz.
- Więc z tego nie korzystałeś?
- To przywilej osób po ślubie, czy jak to tam nazwiesz.
- A. Jak popijawa?
- Głowa mnie boli.
- Chcesz się zamienić? Mnie boli dupa.
- Wiesz.... nie skorzystam.
- Sknera. Ty na ból głowy weźmiesz tabletki, ja na ból dupy nie dostane nic.
- Pomasuje ci ją.- Powiedział i zaśmiał się cicho.
- Spierdalaj.- Warknąłem wstając z łóżka i jęcząc przy tym cicho.
- Słyszałem, że Bunta siedział u ciebie do późna.- Powiedział Cyrus siadając na przeciwko mnie przy okrągłym stoliku stojącym niedaleko okna. Spojrzałem na niego nalewając sobie i jednocześnie mu soku do wysokich i wąskich szklanek.
- Czy to jakiś problem?- Zapytałem upijając łyk soku.
- Ktoś siedział w twojej komnacie w środku nocy i nie byłem to ja. Więc tak, to może być problem.
- Ty poszedłeś się narąbać, a ja sobie z nim pogadałem i spędziłem miło czas. Nie martw się, po tym co mi zrobiłeś nie miałbym siły na kolejną rundę z Buntą.
- Czy ty mi insynuujesz, że....
- Nie. Bunta to mój przyjaciel, praktycznie jak brat więc nawet nie myśl o takim czymś.
- Wiesz jak to się....
- Smacznego.
- Daj mi....
- Smacznego.
- Meadrass.
- Sma-czne-go.- Przeliterowałem urywając tym samym temat. Pokręcił przecząco głową kiedy zorientował się, że nic z tego nie będzie i nie pozwolę mu kontynuować tego jakże debilnego i irracjonalnego tematu jaki zrodził się w jego przeżartej wczorajszym alkoholem łepetynie.


^^~^^


Ucieszyłem się, kiedy dostałem zgodne na pięciodniowy wyjazd na wycieczkę klasową do gorących źródeł i zwiedzanie starej stolicy królestwa. No nie przeczę, że się ucieszyłem i to bardzo. Humoru nie zepsuła mi nawet myśl, że Cyrus również postanowił zabrać się na tą wycieczkę (jego pierwsza wycieczka szkolna w życiu!) oraz, że będzie mu towarzyszył Osamu. Minęły dwa miesiące od naszej nocy poślubnej i jakoś to przeżyłem. Kłóciliśmy się czasami i dochodziło u nas do zgrzytów, a kiedy robiło się naprawdę gorąco Cyrus wychodził zostawiając mnie samego w komnacie abyśmy oboje ochłonęli. Więc naprawdę myślałem, że całkowicie odrzuci moją prośbę wyjazdu na tą wycieczkę, a tymczasem sam się na niej znalazł.
No i to mnie ucieszyło, ale nie mogłem zrozumieć jednej rzeczy. Kiedy przydzielano nam pokoje- przydział był losowy, aby było sprawiedliwie- ja już byłem wylosowany i posiadałem swoich "współlokatorów". Dostałem największy pokój. Siedmioosobowy. Cała grupka osób z którymi wylądowałem w pokoju nie została wylosowana tylko przydzielona do mnie.
Byłem ja- ale to jest przecież oczywiste. Był też Bunta- na co ogromnie się ucieszyłem, skoro mogłem być z kimś kogo znałem. Następnie nauczyciel wyczytał Pochi'ego oraz Tamę- zdziwiłem się, że udało im się razem wylądować w tym samym pokoju i to przez losowanie (wtedy niewinnie jeszcze myślałem, że to był czysty przypadek), ale również ucieszyłem się na wieść, że będę z nimi w pokoju. Kolejne znane mi osoby i lubiane przeze mnie. Następną osobą z listy jaką wyczytał wychowawca był Xiyi- ostatni członek szkolnego zespołu rokowego. W tym roku nie trafił z nami do klasy, ale był w tej samej paczce co my. Chłopak z nastroszonymi brązowymi włosami posiadającymi, jak ja to nazywałem czerwonymi piórkami do ramion (taka sobie kiteczka czy coś). Złote oczy. Najwyższy z całego zespołu.
No i po nim zaczęła się górka. A w sumie to jeden wielki cholerny i pierdolony kanion. A na dnie tego kanionu był Cyrus oraz Osamu. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i rzuciłem torbę na jedno z wolnych łóżek w naszym tymczasowym pokoju.
- Jak dzielimy łóżka?- Zapytał Tama. Osamu rozejrzał się po pokoju i cmoknął niezadowolony ustami. Wiedziałem o co mu chodził. Bunta mi to kiedyś wytłumaczył. Z początku nie wiedziałem dlaczego to takie ważne, ale teraz bardziej orientowałem się w zachowaniu Osamu. On na dobrą sprawę nie był na wycieczce szkolnej tylko w pracy.
- Książę....- Zaczął zerkając na postać za sobą. I wszyscy tam spojrzeli. No ciekawe jak z tego wybrnie. Bo siedzenie w jednym pokoju z pospólstwem na pewno wyjdzie mu bokiem.
- Nie przejmuj się tym. Poradzimy sobie.
- Ale....
- Przestań. Wyluzuj. Nie jesteś w pracy tylko na wycieczce szkolnej więc się nie przejmuj takimi błahostkami.
- Ale Książę!
- I masz się do mnie przez te pięć dni nie zwracać per Książę tylko Cyrus.
- Ale...
- Cyrus.
- Nie...
- Cyrus.- Powtórzył z naciskiem. Ten zrezygnowany wypuścił powietrze z płuc i spojrzał na niego jak zranione zwierze. O co chodzi?
- Dobrze.
- Nie usłyszałem.
- Rozumiem.
- Możesz powtórzyć?
- Cyrus rozumiem.- Powiedział czerwony na twarzy. Cyrus uśmiechnął się i spojrzał na nas wszystkich.
- Was też proszę abyście zwracali się do mnie po imieniu.- Powiedział. Już po ich minach wywnioskowałem, że to będą dla nich ciężkie dni.
- Więc jak dzielimy łóżka?- Zapytałem jakby od pytania Tamy nic się nie wydarzyło.
- Więc....- Wszyscy spojrzeli na Cyrusa. Przecież nikt nie ma śmiałości zająć łóżka, które chce zająć książę. A on nie może zająć miejsca, które naprawdę chce.
- Ugh. Będzie ciężej niż myślałem. Dobra. Nie mogę mieć łóżka przy oknie ani przy drzwiach. Więc te są do waszej dyspozycji.
- Dlaczego nie możesz?- Zapytał Xiyi. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jak zawsze był bezpośredni i w dupie miał to z kim właśnie rozmawiał. Jeżeli księże kazał mu się do siebie zwracać po imieniu będzie to robił od ręki i od ręki przestanie go traktować jak szlachcica.
- Sprawy bezpieczeństwa. Rozporządzenie króla, któregoś tam z kolei. Nie wiem. Tak jest i już. Nikt z rodziny królewskiej nie może spać przy drzwiach ani przy oknie ble ble ble. I tam sobie dalsza część rozporządzenia.- Powiedział wzruszając od niechcenia ramionami i zajął miejsce drugie od okna (to przy oknie zajął Bunta). Na drugie przy oknie od razu rzucił się Osamu tak więc obydwoje zajęli strategiczne miejsca. Łóżko koło Osamu zajął Xiyi. Ja miałem łóżko koło Cyrusa, a koło mnie Tama. Łóżko koło drzwi zajął Pochi. Środek pokoju pozostał pusty. Mieliśmy jeszcze do dyspozycji dwie puste szafy do podziału oraz małą łazienkę z prysznicem, umywalką i toaletą.
- Ale dlaczego?- Xiyi nie odpuścił.
- Żeby nikt go nie zabił.- Powiedział Bunta wypinając w naszą stronę swój tyłek kiedy wychylał się za łóżko aby podłączyć do gniazdka ładowarkę od telefonu. Wyprostował się i spojrzał w naszą stronę.- Od okna ktoś może wejść albo stać niedaleko okna i go zabić z broni palnej. A od drzwi byłby na pierwszej linii ataku więc nie śpi koło drzwi.
- A skąd ty to wiesz?
- Osamu mi powiedział.- Odparł bez mrugnięcia powieką na zadane pytanie Cyrusa. Oboje byli niezłymi aktorami.


***'


To było nader dziwne. Wiecie takie dziwne uczucie i atmosfera, kiedy ciągnęliśmy zapałki aby się dowiedzieć kto w jakiej kolejności korzysta z łazienki i książę wylosował najkrótsza zapałkę. I takie wiecie.... o jeju kąpiemy się przed księciem. Wystarczyło tylko jedno jego spojrzenie aby nikomu nawet przez myśl nie przeszło aby się z nim zamienić. Co oczywiście prawie każdy chciał zrobić. No nie ja. Musiałbym być idiotą aby oddać mu moje pierwsze miejsce, które sobie prawnie i uczciwie wygrałem.
Dziwnym też dla mnie uczuciem było wyjście z łazienki w długich spodniach, koszulce oraz bluzie zapiętej do połowy, kiedy większa część osób zgromadzonych tutaj wiedziała jak ja normalnie śpię.
- A tobie co, zimno?- Zapytał Pochi kiedy Bunta wszedł do łazienki.
- Nie, a co?
- Ubrałeś się jak zakonnica.
- Ja tak śpię.
- Od kiedy? Normalnie praktycznie na golasa spałeś.- Zadrwił. Drgnąłem i zerkając w jego stronę przelotnie spojrzałem na Cyrusa. Przyglądał mi się dokładnie.
- Od kiedy mam męża.
- Zabrania ci pokazywać swoje ciało innym.
- Ja tak zakrywam swoje ciało przed nim. Przyzwyczaiłem się do tego stroju.- Powiedziałem. Xiyi zaśmiał się głośno.
- Bierzesz mężulka na wstrzemięźliwość?- Zadrwił. Pokazałem mu środkowy palec.
- Chciałbyś.
- Rżnie ciebie czy ty go?- Zapytał. Jak już mówiłem. Xiyi to człowiek, który po zdjęciu obroży nie będzie się hamował i patrzył na wychowanie czy słownictwo.
- Teraz ja się przymierzam, aby zerżnąć go. Niech sobie nie myśli, że to on będzie sobie na mnie używał.- Warknąłem. Osamu zakaszlał głośno wycierając pospiesznie brodę, na której znalazła się pita przez niego wcześniej cola.
- Meadrass....- Zaczął poważnie Xiyi. Spojrzałem w jego kierunku. Patrzył mi głęboko w oczy.- Czy on cię krzywdzi?- Zapytał z troską w głosie. Ścisnęło mnie w dołku. Człowiek z twarzą recydywisty najbardziej przejmował się losem innych oraz ich dobrem jak i uczuciami.
- Nie.
- Jeżeli cię do czegoś zmusi albo podniesie na ciebie ręce to mi to powiedz.- Powiedział i zgarnął tobołek z rzeczami potrzebnymi mu w łazience, kiedy Bunta z niej wyszedł.- Wtedy połamie skurwielowi obie ręce i nogi oraz urwę mu chuja i wepchnę głęboko do gardła.- Powiedział i zamknął się w łazience. Podrapałem się zmieszany po szyi. Gdyby Xiyi wiedział o początkach naszego małżeństwa to Cyrus już dawno miałby połamane obie ręce i nogi no i z jego przyrodzeniem zrobiłby dokładnie to samo co przed chwilą obiecał.
- Coś mnie ominęło?- Zapytał Bunta. Zerknął na Osamu.- Oplułeś się?- Zapytał zaskoczony. Dziwiło mnie jak on może rozmawiać normalnie z tym człowiekiem. Rozumiem, że razem pracowali i Osamu był jego dowódcą, ale tak normalnie z nim rozmawiać poza pracą? Nie ogarniałem tego.
- Ta, po tym jak twój przyjaciel powiedział przy wszystkich, że ma w planach zerżnąć swojego męża.- Powiedział. Bunta zachłysnął się własną śliną. No dzięki stary, że ty również we mnie wierzysz.- A później ten drugi stwierdził, że jeżeli mąż twojego przyjaciela coś mu zrobi to będzie aż do śmierci kalekim impotentem.
- To tylko gadanie więc się nie podniecaj.- Powiedziałem i wsunąłem nogi pod ciepłą kołderkę. Poczułem na sobie ich spojrzenia.
- O co ci chodzi?- Zapytał Tama. Uśmiechnąłem się blado.
- Jeżeli teraz mój mąż zacząłby mnie na waszych oczach ćwiartować żywcem żaden by się nie ruszył. A on- wskazałem głową na Osamu.- jeszcze by mu pomagał.
- Masz o nas tak niskie mniemanie?- Warknął Tama. Uśmiechnąłem się przepraszająco i przecząco pokiwałem głową.
- Nie. To o moim mężu mam tak wysokie mniemanie.
- Cyrus by nam pomógł i rozkazał przestać twojemu mężowi. Mamy po swojej stronie silnego przeciwnika.- Powiedział Pochi.
I właśnie ten silny przeciwnik jakim jest Cyrus jest moim mężem.
Miałem to zdanie na końcu języka, ale nie mogłem go wypowiedzieć. Uśmiechnąłem się tylko blado i glebnąłem się na poduszki zerkając w sufit. Gdyby Cyrus im rozkazał pewnie sami by mnie poćwiartowali...

******************************************************************
Idę w samotności rozpaczać przesunięcie Pyrkonu ;/
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał:)
Pozdrawiam
Gizi03031

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz