Życzę miłego czytania:)
******************************************
Zarzucił
na plecy cienki sweterek zapinany z przodu na guziki. Na nogi wsunął japonki.
Cieszył się, że w końcu mógł się pozbyć tego sztywniackiego stroju kelnera,
który w taką pogodę doprowadzał go do szewskiej pasji. Poprawił delikatnie
włosy i zarzucił swoją torbę na ramie. Wyszedł na kuchnie. Wiedział, że
dzieciaki czekają na niego w Sali głównej lokalu. Szef ich tam zabrał, aby
poczęstować czymś dobrym nim wypuści ich do domu. Zerknął na zegarek. Zbliżała
się dwudziesta. Przekroczył próg kuchni i wszedł do delikatnie oświetlonej Sali
zastawionej masą stolików. Przy jednym z nich siedział jego cały świat i w
najlepsze wpierdalał sobie naleśniki
z czekoladą.
z czekoladą.
-
Szefie nie rozpieszczaj mi ich tak.- Powiedział z wyrzutem, kiedy tylko do nich
podszedł. Starszy mężczyzna tylko się uśmiechnął.
-
Dobrze wiesz, że traktuje ich jak swoje własne wnuczęta.
-
Chcesz to ci je oddam.
-
Bej!- Krzyknął Terence z buzią wypchaną po same brzegi naleśnikiem. Trochę
czekolady skapnęło mu na brodę. Nigel zebrał resztki czekolady z jego brody po
czym polizał ubrudzony palec.
-
Tyłek ci urośnie.- Zaśmiała się Tallulah.
-
Tobie też, tyle że ja jestem facetem więc mi to wybaczą, gorzej z tobą.-
Odgryzł się małej
i podał im z torby chusteczki.- Zmykać do łazienki i umyć mi dokładnie ręce i buzie jak już zjedliście. I macie się dokładnie umyć, bo jak nie to sam was umyje. Swoją śliną.- Powiedział i pokazał im swój język oraz kciuka prawej ręki. Bliźniaki jak jeden mąż głośno przełknęły ślinę po czym rzuciły się pędem w stronę drzwi prowadzących do łazienki.
i podał im z torby chusteczki.- Zmykać do łazienki i umyć mi dokładnie ręce i buzie jak już zjedliście. I macie się dokładnie umyć, bo jak nie to sam was umyje. Swoją śliną.- Powiedział i pokazał im swój język oraz kciuka prawej ręki. Bliźniaki jak jeden mąż głośno przełknęły ślinę po czym rzuciły się pędem w stronę drzwi prowadzących do łazienki.
-
Mówisz, że mi je oddasz….
-
Nigdy w życiu.- Powiedział chłopak zbierając puste już talerze na jedną kupkę.
-
Tak myślałem. Ah ta moja głupia córka. Dlaczego nie chce mi podarować wnuka?
-
Ma na to czas.
-
Czas. Czas. Wszyscy tak mówią. Twoja siostra też miała czas.
-
Który jej zabrano. To nie był jej wybór.- Powiedział Nigel i spojrzał w stronę
jednego ze stolików, z którego nadal dochodziły głośne śmiechy i krzyki.-
Wybaczy szef, że zostawiam szefa kiedy na Sali są jeszcze klienci.
-
Nie przejmuj się. Dam sobie radę z obsługą kilku pijaków z jakiegoś biura.-
Powiedział starszy pan przyglądając się dokładnie swojemu najmłodszemu i
zarazem najbardziej odpowiedzialnemu pracownikowi.- Odniosłem wrażenie, że
znasz to… zacne towarzystwo…
-
Gdyby nie to co mnie spotkało pięć lat temu za pewne i o mnie szef by dzisiaj
mówił „pijak
z jakiegoś biura”. – Zaśmiał się cicho kiedy zobaczył jego minę.- Kiedyś razem pracowaliśmy.
z jakiegoś biura”. – Zaśmiał się cicho kiedy zobaczył jego minę.- Kiedyś razem pracowaliśmy.
-
Już.- Tallulah pociągnęła go delikatnie za rękę.
-
Ile musze zapłacić za to co zjadły te potwory?
-
Odpracujesz u mnie w polu.
-
Przecież szef nie ma pola.- Zaśmiał się cicho Nigel puszczając przodem
bliźniaki. Szef zaśmiał się cicho.
-
Specjalnie dla ciebie je kupie.
-
Spoko.- Powiedział i odwrócił się w stronę drzwi. Zamarł kiedy zobaczył leżącą
na podłodze Tallulah trzymającą się za twarz. Koło niej klęczał Terence. W
samych drzwiach stał Barth- jego dawny znajomy z pracy, Kirk oraz jakaś
kobieta, która musiała zostać zatrudniona po tym jak on odszedł. Przeniósł
powoli wzrok z zakrwawionego łuku brwiowego dziewczynki i skierował go na
Barth’a, który stał pierwszy w przejściu i trzymał rękę na klamce. Już na
pierwszy rzut oka było widać, że jest pijany. Wysoki, masywny facet, którego
łysina oświetlała lokal jak księżyc w pełni niebo, spojrzał tylko na małą
postać leżącą u jego nóg i syknął cicho pod nosem.
-
Patrz jak łazisz głupia smarkulo. Kto w ogóle o tej godzinie przyprowadził
gówniarzy do lokalu, heeeeee?!
-
Barth! Uspokój się!- Kirk próbował sprowadzić go do parteru.
-
Szefie….- Nigel wysyczał zza zaciśniętych zębów.- Czy jestem już wolny na
dzisiaj?
-
….Tak.- Powiedział po chwili wahania starszy mężczyzna. Wiedział co się kroiło
i wolał aby cała nadchodząca burza przeniosła się przed lokal.- Możesz już
iść.- Słowa te podziałały na Nigela jak komenda „bierz go” wydawana dobrze
wytresowanemu psu. Pochylił się lekko do przodu i odbijając się trzy razy od
podłogi wyskoczył w stronę nic nie spodziewającego się Barth’a. Dopadł do niego
wypychając go do przedsionka lokalu. Kobieta pisnęła głośno chowając się w
koncie przedsionka. Schronienie udzielił jej również Kirk zasłaniając ją swoim
masywnym ciałem. Nigel z kolei usiadł
w rozkroku na klatce piersiowej łysego mężczyzny zaciskając palce lewej ręki na jego gardle. Prawą rękę uniósł do góry układając palce jak szpony. Pochylił się nad jego twarzą obnażając niebezpiecznie zęby.
w rozkroku na klatce piersiowej łysego mężczyzny zaciskając palce lewej ręki na jego gardle. Prawą rękę uniósł do góry układając palce jak szpony. Pochylił się nad jego twarzą obnażając niebezpiecznie zęby.
-
Głupia smarkula? Gówniarze? Patrz jak łazisz? HĘ?!- Warknął czując znajome
mrowienie rozchodzące się po całym jego ciele. Poruszył delikatnie
zesztywniałymi ramionami. Wiedział, że nie może się tutaj zamienić.- Odszczekaj
to śmieciu! I przeproś ją! A jeżeli jeszcze raz….
-
Złaź ze mnie ty dziwko i spierdalaj z tymi….!
-
Nie!!!- Tallulah i Terence rzucili się na plecy Nigela próbując go powstrzymać.
-
Zobacz! Nic mi nie jest! Jestem cała więc się nie denerwuj! No! Przecież znasz
zasady! Nie bijemy zakompleksionych ludzi, którzy raniąc nas słowami i czynami
chcą podbudować swoją wartość.
-
Przeklęta smarkulo….!- Człowiek pozbawiony owłosienia na głowie wyciągnął w
stronę małej dziewczynki swoją wielką łapę przypominającą prędzej pokrywkę od
wielkiego gara niż rękę. Wymierzony w dziecko atak zatrzymał się tuż przed jej
twarzą.
-
Jesteś trupem!- Warknął Nigel, a jego ciałem zaczęły wstrząsać potężne
dreszcze.
-
Wujku….!
-
SPOKÓJ!!!!- W całym lokalu dało się słyszeć donośny basowy krzyk i głośne
warknięcie. Nigel zamarł nie mogąc się zamienić. Mimo tego jak bardzo teraz o
tym marzył, jak bardzo jego ciało chciało dokonać przemiany nie mógł tego
zrobić. Jego ciało drżało i mrowiło, ale nie pozwoliło wypuścić bestii, która
pragnęła rozerwać gardło temu łysemu pijakowi leżącemu pod jego ciałem.- Barth
zamknij się i nic więcej nie mów. Nigel….- Głos przerwał w połowie, kiedy
chłopak zamachnął się i najnormalniej na świecie roztrzaskał nos Barth’a swoją
drobną pięścią, po czym bez żadnych większych ceregieli wstał z niego ,
otrzepał z wyższością dłonie i spojrzał na dwójkę dzieciaków, które stały za
nim. Wyciągnął do nich delikatnie ręce i uśmiechnął się pocieszająco.
-
Wujku!!- Krzyknęły i wtuliły się w niego.
-
Przepraszam, że was wystraszyłem.
-
Tak niewolno! To jest ludź!
-
Ludź, którego nienawidzę.
-
Ale mimo wszystko tak nie wolno.
-
Nie dość, że pedzio to jeszcze pedofil.- Powiedział Barth podnosząc się
ociężale z ziemi. Po jego twarzy leciała stróżka krwi. Nigel odwrócił się
gwałtownie w jego stronę, ale czyjaś nieznana mu ręka go przed tym powstrzymała
zatrzymując się na jego ramieniu. Odwrócił się delikatnie po czym odskoczył
gwałtownie od stojącego za nim Kirk’a, którego oczy zaświeciły na złoto i
przybrały ponownie swoją ciemną barwę.
-
Uspokój się.- Znowu rozbrzmiał ten baryton. Nigel cofnął się pod samą ścianę
ciągnąc za sobą zaskoczone dzieci.
-
Ty… ty…
-
Ja. Mówię. Uspokój się.
-
Ugh….- Wypuścił głośno powietrze z płuc i ugiął potulnie kark. Nienawidził tego
uczucia! Tej władzy i siły bijącej od ciężkiego nasienia! Jego posiadacze
zawsze wykorzystywali je na swoją korzyść. Ale nie miał prawa się sprzeciwiać.
Nie mógł się postawić. Nie teraz. Gdyby Kirk nie użył swoich mocy mógłby mu
pyskować i kazać iść gdzie raki zimują, ale teraz musiał potulnie opuścić głowę
i czekać. Na co? Sam nie wiedział.
-
Wujku….- Tallulah pociągnęła go delikatnie za rękaw swetra, ale ten nie
zareagował. Czekał.
-
Uspokoiłeś się?- Zapytał już spokojnie Kirk. Swoim normalnym głosem. Nigel
delikatnie kiwnął głową. Nie uniósł wzroku. Nadal czekał. A jeżeli uzyska zgodę
czym prędzej zabiera stąd dzieciaki i już on się postara o to, aby nigdy więcej
nie mieć styczności z tym człowiekiem.- Gdzie jest twój alfa?- Zapytał bez
ogródek Kirk. Nigel drgnął konwulsyjnie. Jak on może mówić o takich rzeczach
przy ludziach?!
-
Nie mam kogoś takiego.- Powiedział cicho zerkając w bok. Zagryzł lekko policzki
od środka błagając wszystkie znane sobie bóstwa o to, aby ten człowiek w końcu
pozwolił mu odejść.
-
Jesteś samotnikiem?- Zagrzmiał jego głos. Chłopak drgnął delikatnie i cofnął
się bardziej
w tył.
w tył.
-
Nie jestem.
-
Jeżeli nie posiadasz alfy to znaczy, że nie masz swojego stada. Dobrze wiesz,
że samotnicy nie mogą…
-
Wujek ma nas. Nie jest sam.- Powiedziała twardo Tallulah. Nigel jęknął cicho
pod nosem. Dlaczego ta mała cholera musiała się odezwać.
-
Dwójka smarkaczy, która nie jest w stanie zapanować nad twoimi nerwami stanowi
całą twoją wspólnotę?
-
Tyle mi wystarczy.- Odparł cicho Nigel. Usłyszał ciche warczenie.- Terence.
Przestań.
-
Nie podoba mi się zapach tego pana.- Powiedział chłopiec warcząc cicho. Nigel
nie odpowiedział. W końcu nie mógł ocenić prawdziwego zapachu mężczyzny.
-
To go nie wąchaj.- Powiedział dobitnie właściciel restauracji, w której
pracował blondyn. Chłopak zerknął na niego z ukosa.- Nie spodziewałem się
kłopotów po ciężkim nasieniu, dlatego pozwoliłem wam w spokoju korzystać z
mojego lokalu, ale jeżeli w tej chwili nie opanujesz swoich ludzi nie będę już
dla was tak miły.- Zagrzmiał staruszek. Nigel otworzył szerzej oczy kiedy na
jego twarzy pojawiły się runiczne znaki, zdobiąc ją i zmarszczki. Elf! Tutaj!-
I zostawcie Młodego
w spokoju. To mój dobry przyjaciel.
w spokoju. To mój dobry przyjaciel.
-
Skoro ktoś tak ważny jak ty ukrywa przed światem samotnika, to…
-
On nie jest samotnikiem.- Zagrzmiał staruszek. Nigel drgnął. Jego szef znał
prawdę? Ale jak… przecież….?- Gdyby nie jego oryginalność pewnie teraz by już
mieszkał ze swoim nowym stadem, ale ten dzieciak najnormalniej w świecie nie
wie, że już je posiada.
-
Nie rozumiem.
-
Szefie… proszę… nic więcej nie mów.- Powiedział ledwo słyszalnym głosem Nigel.
Chciał zniknąć. Zabrać ze sobą dwójkę swoich szkrabów i zaszyć się z nimi w ich
małym mieszkanku. Zrobić po kubku ciepłej herbaty i po zrobieniu lekcji
obejrzeć z nimi kilka bajek! Czy on o tak wiele prosił?!
-
Jeżeli tego chcesz będę milczał, ale uważaj na siebie mój drogi chłopcze.-
Powiedział
i poczochrał delikatnie jego włosy. Nigel nie podniósł głowy do góry.
i poczochrał delikatnie jego włosy. Nigel nie podniósł głowy do góry.
-
Mogę już odejść?- Zapytał cicho. Nienawidził swojego życia! Oh! Jak on go
nienawidził.
-
Idź.- Powiedział staruszek. Chłopak pokręcił przecząco głową. To nie jego zgodę
musiał uzyskać.
-
Mogę. Już. Odejść?- Zapytał ponownie. Usłyszał jak TA osoba głośno wypuszcza
powietrze z płuc.
-
Idź.- Powiedział w końcu Kirk. Nigel kiwnął delikatnie głową i nie patrząc na
nikogo ciągnąc za sobą dzieciaki wyszedł z lokalu. Naprawdę odetchnął z ulgą
dopiero kiedy udało mu się odejść od restauracji kilka ulic dalej.
-
Uh…. Nie znoszę tego gościa.- Mruknął pod nosem masując obolałe z nadmiaru
napięcia ramiona.
-
Wujku nie zbliżaj się do tego pana.- Powiedział Terence. Mężczyzna spojrzał na
niego unosząc prawą brew do góry.
-
Dobrze o tym wiem, więc skąd się u ciebie wzięła…
-
On dziwnie pachnie.- Powiedziała Tallulah. Teraz to na nią przeniósł
zaciekawione spojrzenie.
-
Dziwnie? To znaczy?
-
Kiedy byłeś w szatni pachniał normalnie, ale jak tylko do nas podszedłeś i
spotkaliśmy go na schodach pachniał inaczej. Ty też.- Powiedział chłopiec
łapiąc go za rękę. Nigel zmarszczył delikatnie czoło.
-
Nie rozumiem.
-
On pachnie jak tata.- Powiedziała cicho dziewczynka. Nigel przystanął
gwałtownie niedaleko ich mieszkania i spojrzał na maluchy, które mu
towarzyszyły.
-
Jak wasz tata?- Zapytał. Kiwnęli delikatnie głowami i wymieniając porozumiewawcze
spojrzenie zerknęły na niego.
-
Jak tata kiedy patrzył na mamę. Słabo to pamiętam, ale pachniecie tak samo jak
oni.- Powiedziała dziewczynka. Po kręgosłupie Nigela przebiegł silny dreszcz.
Zesztywniał na całym ciele kiedy gorące języki ognia zaczęły lizać jego żyły od
środka by po chwili buchnąć całą swoją mocą
w jego ciele.
w jego ciele.
-
No to jest chyba kurwa jakaś pierdolona kpina!- Krzyknął upadając na kolana i
obejmując się szczelnie ramionami. Drżał na całym ciele i wiedział czym to było
spowodowane. Jęknął głośno
i spojrzał z wyrzutem w niebo.
i spojrzał z wyrzutem w niebo.
Dlaczego
to znowu jemu musi się to przytrafiać?
Dlaczego
to musi być ten facet?!
Czy
on wiedział….
O
Boże….!
Chciał
umrzeć!
Wstyd….