niedziela, 23 lutego 2020

ODI ET AMO rozdział 2

ok. bez zbędnego przeciągania zapraszam do kolejnego rozdziału.

*******************************************************************
Kuchnia w której własnie się znajdowałem była ogromna, przestronna i bardzo jasna. Czarne kafelki na ścianach rozjaśniono białymi kafelkami na podłodze oraz całkowicie białymi meblami. Wielkie okna z firankami. Na parapetach pełno kwiatków. Wielki stół przy którym śmiało mogłoby siedzieć z dziesięć osób. Czysto. Schludnie.
 Ale nie widok kuchni i jej aranżacja wprawiła mnie w stan w jakim się aktualnie znajdowałem i niewątpliwie będę się znajdował jeszcze dłuższy czas.
 Stałem w kuchni i gapiłem się na nią (nie kuchnie, ale Nove tak na marginesie dodam) oniemiały. Ale to co widziałem uwietrdziło mnie w tym, że ta kobieta była całkowicie poważna. Stała i jakby nigdy nic pokazywała mi zawartość szafki znajdującej się nad lodówką. Były tam różego rodzaju supresanty na ruje dla Omegi. Ich zamienniki jeżeli te się skończą. Blokady zapachu. Leki oraz herbatki znieczulające. Maści rozluźniające. Leki uspokajające. Witaminy. Były nawet tabletki "PO".
 Cała szafka moja.
 Serio. Na szafce była naklejona mała karteczka z moim imieniem i nazwiskiem. Aby czasami ktoś się nie pomylił i wiedział, że to tutaj znajduje się to co może mi pomóc oraz uchroni mnie przed niechcianymi skótkami jakie niewątpliwie wywołuje moja druga natura.
 - Przesadziliśmy?- Zapytala przestraszona. Pokiwałem przecząco głową. Zwariowała. Taką ilość leków widziałem tylko w aptece. I to raz jak po nie poszedłem. Później już inni mi je kupowali i dawkowali wedle swojego uznania oraz zapotrzebowania na "marnowanie budżetu domowego".
 - Nie. Po prostu wczesniej dostawałem leki, które dobrze dawkowane powinny wystarczyć na tydzień.
 - To dobrze.- Powiedział uradowana zamykając szafkę, w której zawartość chwile wcześniej sie wpatrywaliśmy.
 - Taaaa... Szkoda, że musiały mi starczyć na miesiąc.
 - CO?!- Krzyknęła używając głosu Alfy. Skrzywiłem się czując jego moc.- Wybacz.- Dodała pospiesznie widząc moją twarz.
 - Nic się nie stało.- Próbowałem to zbagatelizować chociaż muszę przyznać, że słuchaanie tego konkternego rodzaju głosu sprawia mi lekki ból i dyskomfort.
 - Ależ....
 - Ekhem.- Podskoczyłem, kiedy usłyszałem za sobą swojego kuzyna. Odwróciłem się nieprzyzwyczajony do tego, że jakaś Alfa stoi za moimi plecami. Wolałem ogarniać wzrokiem i jego i ją. Stał tam i trzymał w ręku jakiś słoik. Jego matka wyciągnęła z kieszeni banknot o dość wysokim nominale i wrzuciła go do naczynia.
 Okeyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy?
 Dziwne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 - Masz.- Lano rzucił mi słoik. W ostatniej chwili go złapałem. Musiałem mu w przyszłości powiedzieć, że omegi z naruty mają problemy z koordynacją ruchową i mylą im się kierunki, więc nie powinien mi niczego podawać w taki sposób. No chyba, że chce to bezpowrotnie stracić. To, że złapałem ten słoik było czystym przypadkiem. Niczym więcej. Tak w ogóle po co on mi go podał. I to z jakimiś pieniędzmi w środku. Mam mu to potrzymać, przechować czy co? Bo nic nie powiedział tylko odwrócił się w stronę drzwi jakby chciał się ewakuować.
 - Co to?
 - Dowiesz się w salonnie.- Powiedział i otworzył drzwi, aby nas przepuścić. Męska Alfa. Wychowana. Na jak długo? Pewnie do mojej pierwszej rui w tym domu. Wszystko co próbują tutaj teraz odgrywać skonczy się kiedy dostanę pierwszej rui. Zawsze tak było. Nie widze powodu aby teraz miało być innaczej.
 Poszedłem więc za Novą do salonu. Usiadłem na wcześniej wskazanym miejscu. Nie było czasu na rozglądanie się po pomieszczeniu. Będę to później musiał na spokojnie ogarnąć jak już zostane sam i nikt mi nie bedzie nad uchem jęczał oraz nie będzie obserwował każdego mojego najdrobniejszego ruchu.
 To serio krępuje i odbiera cżłowiekowi ochotę na rozglądanie się dookoła. Chyba zapomnieli, że powinienem zapoznać się z terenem aby czuć się na nim w miarę bezpiecznie. A otoczony czterema Alfami na całkowicie nieznanym mi terenie wcale, a to wcale nie czułem się bezpiecznie.
 - Ok. Więc tak jak już zauważyłeś w naszym domu do tej pory żyły same Alfy. Nova pewnie pokazała ci już szafkę. Ustaliliśmy kilka zasad, które ułatwią nam wspólne żucie i nie sprawią Ci krzywdy.- Zaczeła ciotka Lina.
 - Rozumiem.- Odparłem starając się zabrzmieć obojętnie chociaż tak naprawdę nic nie rozumiałem i nic nie wiedziałem. W środku mnie nosiło. Jakie zasady?!
 - W całym domu, a najwięcej w twoim pokoju porozmieszczaliśmy supresanty w zastrzykach, które działają natychmiastowo. Do tego każdy w tym domu będzie zawsze miał przy sobie dwa, trzy zastrzyki , aby podać ci je w razie jakiejś wpadki. Ty również dostaniesz swoje. Ta dwójka- tu wskazała na swoje dzieci- może przebywać u ciebie w pokoju, tylko wtedy, kiedy drzwi od niego są ciągle otwarte. Twój pokój znajduje się na samej górze. W trakcie twojej rui tylko ja i Nova możemy do niego wchodzić.
 - Dlaczego?- Zapytałem. Dziwne te zasady. Przecież jak dostaje rui chowam się w swoim tymczasowym lokum i barykaduje drzwi komodą. Tak było wszedzie gdzie do tej pory mieszkałem. Dlaczego teraz ma być innaczej? I dlaczego mam pozwolić wejśc im do mojego pokoju w te szczególnie cięzkie i krępujące dni?
 - Bo jako przeznaczone sobie i sparowane ze sobą osoby jesteśmy odporne na twój zapach. Nie rusza nas on. Więc nic Ci nie zrobimy. Ale nie martw się już od jakiegoś miesiąca w naszej diecie są zioła, które delikatnie uodparniają nasze ciała na twój zapach. Lano razem z kolegami zrobili ci mały prezent mając z tego niezłą frajdę.
 - Do czasu, aż Pablo ten idiota mnie nie trafił.- Prychnął Lano. Ok. Nie rozumiem. I w tej kwestii nie mam zamiaru się kryć.
 - Nie rozumiem.- Czy tylko ja wyglądałam i czułem się jak idiota czy to jednak moja wyobraźnia postanowiła spłatac mi figla?
 - Lano razem z trzema kolegami kupili Ci różne paralizatory oraz gaz pieprzowy, które wypróbowali na sobie patrząc jaką mają siłę i czy działają. Z racji tego, że Pablo najlepszy przyjaciel mojego niewdzięcznego pierworodnego jest większy i lepiej zbudowany niż oni wszyscy razem wzięci to strzelali do niego, aby jak to powiedzieli sprawdzić zakup na bardziej niebezpiecznej Alfie. Lano trafił go w tyłek paralizatorem. Ten się zemścił i....
 - Dobra nie kończ. Ważen, że ten idiota mnie trafił.
 - Po co to wszystko?- Wtrąciłem swoje pytanie widząc, że ciotka już otwiera usta, aby dopiec swojemu synowi.
 - Abyś był bezpieczny.- Odezwała się Eta. Przekrzywiłem głowę w bok.- Zdejmiesz maskę?- Zapytała. Drgnąłem i znieruchomiałem na kilka sekund po czym powoli zsunąłem z twarzy osłonę. W wardze z lewej strony miałem kolczyka. Prawy policzek, kącik warg oraz broda z tej samej strony zostały przozdobione bliznami zadanymi pazurami Alfy. Dziewczyna pokazała palcem na moją twarz.- Żeby nikt więcej nie zostawił Ci takich ran oraz Cię nie skrzywdził.
 - Zasłyużyłem.- Powiedziałem to co każdy od samego poczatku mi powtarzał w związku z moimi bliznami. Od kiedy je zarobiłem ciągle słyszałem to samo. Że zasłużyłem. W końcu gdybym nie zrobił nic złego to nikt by mi nie zostawił tego na twarzy. Kara była sprawiedliwa.
 Według wszystkich dookoła. Nie dla mnie, żeby nie było. Ja się wcale z tym nie zgadzałem i uważałem, że nikt nie miał prawa mi tego zrobić. Ale cóż. Witami w spierdolonym społeczeństwie w jakim przyszło mi żyć.
 - NIE PIERDOL.- Warknął Lano po czym cmoknął językiem i wcisnął do słoika, z którym tutaj przyszedłem banknot kasy.
 - Co to?- Pokazałem palcem na słoik.
 - Każdy, kto w tym domu lub w naszej obecności użyje na tobie głosu Alfy będzie za to płacił karę. Nikt nie ma prawa tak do ciebie mówić.
 - Będę dostawał kasę, za to, że Alfa użyje swojego głosu?- Zapytałem zaskoczony. Cała czwórka pokiwała głowami. Oparłem cięzko plecy o oparcie kanapy gapiąc się na nich jakby mi tutaj siedzieli bez ubrań i usmiechali się niczym niezrównoważone umysłowo osoby, które są pewne tego iż mają na sobie pełne umundurowanie czy jakoś tak.
 - Mam pytanie!- Krzyknęła najmłodsza z naszego grona, kiedy zrezygnowany pokręciłem przecząco głową postanawiając odpuścić sobie jak na razie temat słoika i opłaty jaka była w nim umieszczana. Spojrzałem na kuzynkę. Nie wiedziałem czego chce, ale widząc po minach innych doszedłem do wniosku, że oni wiedzą o co jej chodzi.
 - Tak?- Niepewność w moim głosie była wręcz namacalna.
 - Moge cię wykorzystać?
 - Mogę ci jebnąć bez konsekfencji tego czynu?- Odbiłem chłodno piłeczkę patrząc na nią jak na skończonego śmiecia. A wiele razy słyszałem, że potrafiłem to robić po mistrzowsku. Nawet w stosunku do Alfy. Chociaż w moim przypadku nie powinno być "nawet" tylko "tym bardziej". Dziewczyna drgnęła - z resztą nie tylko ona- po czym uniosła ręcę w obronnym gęście.
 - Nie. Źle mnie zrozumiałeś. Chcę wykorzystać twój status Omegi.
 - Rozwiń myśl, bo nie rozumiem.
 - Mam dwie znajome, które są Omegami i jedną Bete, ale nie mogą tutaj przychodzić.
 - Dlaczego?
 - Bo to niebezpieczne. Ale jak ich rodzice się dowiedzą, że mieszka tu Omega pozwolą im chociaż w ogrodzie mnie odwiedzać.
 - Czy prawo się jakoś zmieniło?
 - Wiem o co ci chodzi. Powiedział drugi chłopak w tym towarzystwie. Spojrzałem na niego.- To nasza decyzja. Nie chcemy przez jakiś głupi błąd czegoś zrobić. Dlatego ich nie zapraszamy. Tym bardziej, że moi znajomi to same Alfy.
 - Mmmmmm.- Dlaczego mnie to nie zdziwoło? Jakoś tak... A w sumie co mi tam. Niech sobie trochę skorzysta na mojej obecności tutaj.
 - Jeżeli innym nie będzie to przeszkadzać to czemu nie.
 - Mamo?
 - Muszę to przemyśleć.- Odparła Lina.
 - Dlaczego tak wam zależy, aby nikogo nie skrzywdzić.- Zapytałem. Ponownie spojrzeli na mnie jak na idiotę. -Chcę po prostu zrozumieć wasze postępowanie. Alfy się tak nie zachowaują.
 - Jeżeli myślałeś, że to ty jesteś czarną owcą w rodzinie to się mylisz. Mój ojciec uznał nas za gorszych niż ciebie, twoja matkę i ojca. Od dzisięciu lat walczyliśmy z nim o ciebie i prawa do opieki. Dopiero teraz kiedy nie miał już wyjścia to na to przystał.
 - Ale przecież jesteście Alfami! Co mu nie pasowało?- Nie mogłem tego pojąć. Widziałem jak zerkają na Novę.
 - To z mojego powodu. W moim akcie urodzenia jest napisane, że moja matka Omega została zgwałcowna w trakcie rui przez kilka Alf. Ojciec nieznany. Oddano mnie do domu dziecka. Jestem niepewnym nasieniem.
 - W tym momencie dałaś mi kolejny powód, aby twierdzić, że nasza rodzinka jest pojebana.
 - Mówiłem, że się z nami dogada. Przestańcie w końcu bronić tego starucha.- Warkn,ął chłopak. Przyjrzałem się mu. Zerknął na mnie i uśmiechnął się do mnie delikatnie. Zagryzłem delikatnie wargę. Uśmiechająca się Alfa to takie dziwne zjawisko. Dziwne i jednocześnie niebezpieczne.
 - Znalazłeś już swojego przeznaczonego?- Zapytała kuzynka. Zakrztusiłem się własną śliną. Zadawa tak debilne pytanie i to publicznie i jakby nic więcej nie znaczyło. W ogóle jaki sens był w zadawaniu tego pytania. Jeżeli bym go znalazł i pozwolił a parowanie nie byłoby mnie tutaj teraz więc po co to drążyła.
 Zmarszczyłem delikatnie czoło próbując ogarnąć rozbiegane myśli i uspokoić się delikatnie.
 - Nie znalazłem. Nie szukałem. Nie szukam. Nie mam zamiaru się z nikim łączyć. A każdą Alfę, która ośmieli się mnie dotknąć zabiję. Wy jesteście na warunkowym. Nie ufam Alfą.- Syknąłem nie chcąc im mówić co tak naprawdę czuję do ich drugiej natury.
 Przeznaczony to ostatnia osoba jakiej teraz potrzebuje. I kategorycznie nie mam zamiaru go szukac, a tym bardziej się z nim związywać.
**********************************************************************
I jak wam się podobało? Co ogólnie myślicie o tym gatunku? Jak myślicie kim byście byli gdyby przyszło wam się urodzić w świecie takim w jakim żyje główny bohater? Bo ja jak nic byłabym mega wkurwiającą i agresywną Omegą xD
Pozdrawiam i życze miłej niedzieli:)
Gizi03031

niedziela, 16 lutego 2020

ODI ET AMO rozdział 1

Ok.
Dawno mnie tutaj nie było, oj dawno. Jeżeli data ostatniej notki nie kłamię to ostatnio ślad tutaj zostawiłam prawie rok temu (14.04.2019!!). Zmotywowana słowami młodszej siostry, że później od marca aż do września nie będę miała czasu przysiąść i czegoś skończyć usiadła dzisiaj na dupie i dokończyłam spisywać krótkie opowiadania, które napisałam siedząc w KFC na stacji PKP i napisałam z nudów czekając aż przyjedzie mój pociąg i zabierze mnie do domu. Kilka osób, które były na tyle odważne i zerknęły na to co tak namiętnie skrobałam w zeszytcie w trybie natychmiastowym zdecydowały zmienić miejsce spożywania posiłku, no ale ja im nie kazałam zaglądać do mojego zeszytu.
Za przepisywanie tego opowiadania wzięłam się już w październiku, ale ciągle coś się działo i tak trochę głupio się przyznać, że od października dopiero dzisiaj (dla was wczoraj) udało mi się to w końcu przepisać.
Mam w sumie na kompie jeszcze kilka prac nieskończonych ale nie wiem czy uda mi się je kiedyś skończyć czy jednak coś stworze.
Miałam ostatnio w swoim życiu wiele zawirowań i upadków. Nic mnie nie cieszyło, a nie chciałam odbierać sobie ostatnich namiastek radości jaką daje mi pisanie i odłożyłam pióro do szuflady nie chcąc znienawidzić tego co robię.
Nadal nie jest za ciekawie, ale jeżeli tego nie dodam teraz to będzie u mnie gnić na kompie przez następne pół roku a ja nie potrafię trzymać czegoś tak długo jak już mam coś stworzonego.
Jest to krótkie opowiadanie składające się z 4 rozdziałów, ale mam nadzieje, że chociaż trochę przypadnie wam do gustu.

*********************************************************************************

Świat, w którym przyszło mi żyć jest popieprzony. Dlaczego tak uważam? Ponieważ to prawda. Tak jest i już. I nie jest to tylko moje zdanie. Wiele osób uważa tak samo jak ja.
Ludzie posiadają dwie natury. Tą swoją zwykłą, widoczną gołym okiem, namacalną, człowieczą. Dzięki niej możemy zobaczyć jaką osobą jest dany człowiek, jak wygląda i jak się zachowuje. Dość często po samym wizualnym wyglądzie można stwierdzić co lubię a czego nie i jakie są jego zainteresowania.
Jest też druga natura. Ta bardziej prymitywna. Rządząca się własnymi prawami. Są trzy natury. Każdy człowiek już przy urodzeniu jest nią obdarzany, ale dowiaduje się o niej w wieku trzynastu lat. Dzieci do tego czasu żyją w błogiej nieświadomości nie rozumiejąc dlaczego poszczególni dorośli zachowują się tak a nie inaczej. Dzieci są czyste, są niewinne. Szanują wszystkich, bawią się ze wszystkimi, bronią swoich przyjaciół atakują wspólnych wrogów.
Wszystko się zmienia w pierwszej klasie gimnazjum. Kiedy przechodzą testy i badają im krew. Wtedy przyjaciel dość często staje się ich wrogiem albo ofiarą, a ich wrogowie najlepszymi kompanami.
Prymitywne części naszej natury to Alfa, Beta i Omega.
Każda z tych natur ma swoje własne indywidualne cechy, prawa oraz zadania w społeczeństwie. Na tej podstawie są szufladkowani i oceniani,
W takim świecie przyszło mi żyć.
To najgorszy scenariusz jaki życie postanowiło dla mnie napisać.
To czego nienawidzę najbardziej pod słońcem to Alfy. Idealne, cudowne, wychwalane przez wszystkich, władcze Alfy. Nienawidzę ich zapachu, ich głosu, dotyku oraz spojrzenia. Alfa to najgorsze co może cię spotkać w życiu. Nie masz szans z nimi wygrać. Nawet jeżeli to one dopuszczą się jakiejś zbrodni lub przewinienia- pamiętaj!- i tak wszystko będzie twoją winą.
 Przecież Alfa się nie myli. Alfa jest cudowny, Alfa może wszystko. Tak zdecydowało społeczeństwo więc tak jest.
 Nie zmienisz tego płaczem, krzykiem czy nawet groźbami. Zostaniesz wyśmiany i zmieszany z błotem.
 Alfa to ktoś kim chce być każdy, dlatego nienawidzę ich z całego mojego siedemnastoletniego serca. Nie zmieni tego fakt, że moja zmarła matka była Alfą, jej rodzice byli Alfami, jej siostra, żona oraz dwójka dzieci. Mimo tego, że większość mojej rodziny to Alfy nienawidzę tej drugiej natury człowieka.
 Ja wdałem się w mojego nieżyjącego ojca. Jestem Omegą. Drugą w naszej rodzinie i jedyną żyjącą Omegą. Moja mama zmarła przy porodzie. Ojciec dołączył do niej tydzień później. Nie że chciał. Omega umiera z tęsknoty za swoją Alfą oraz potomstwem.
 Kim jest Omega?
 Całkowitym przeciwieństwem Alfy. Słabym ogniwem zrodzonym tylko po to, aby sparować się z jakąś Alfą i dać jej masę potomstwa. Omega nie ma prawa głosu, nie może się sprzeciwiać. Jak ktoś ją skrzywdzi wina i tak idzie na nią. Bo się o to prosiła i od tego jest. Omega potrzebuje Alfy, aby przetrwać w tym świecie. Alfy, która oznaczy ją jako swoją i nie pozwoli jej skrzywdzić. To tak zwani przeznaczeni. Kiedy tylko się spotkają ich ciała będą pragnąć połączenia i dopełnienia więzi. Omega raz oznaczona należy tylko do swojej Alfy. Jej Alfa natomiast- no cóż. To już zależy od dobrej woli Alfy, przywiązania do Omegi oraz uczuć jakimi ją darzy. Może być wierną Alfą albo Alfą zwiększającą populację ludzką.
 Alfa się nie puszcza!
Ona powiększa liczebność idiotów na ziemi. To Omega się puszcza- również ta zgwałcona. Sama się w końcu o to prosiła.
 Omega to jedyny gatunek, który w przypadku i męskiej i damskiej płci może zajść w ciąże. W przypadku Alfy tylko żeńska przedstawicielka tej natury może mieć potomstwo. To samo tyczy się Bet. Biedaków, którzy są zmuszeni żyć pomiędzy Alfami i Omegami. Działa na nie moc Alfy oraz zapach Omeg, ale potrafią się oprzeć tym zjawiskom w obu przypadkach. Bety żyją normalnie, okazując czasami miłosierdzie Omegą i broniąc ich przed atakami obcych Alf.
 Ale to rzadkie przypadki.
 Ja Omega- Midori Innofre- od śmierci rodziców tułam się pomiędzy różnymi członkami ich rodziny nie zagrzewając nigdzie dłużej miejsca, trafiłem właśnie do wcześniej wspomnianej rodziny złożonej całkowicie z Alf. Moja ciotka Lina w sposób dość entuzjastyczny odebrała mnie z lotniska, na którym znalazłem się po tym jak kolejny wuj w rodzinie powiedział, że nie będzie się męczył z jakąś puszczalską Omegą. Musiałem jej delikatnie powiedzieć, że nie przywykłem do tego aby ktoś mnie na powitanie przytulał i całował w policzek. Zaznaczyłem również, że jako Omedze przeszkadza mi trochę takie zachowanie i to jeszcze reprezentowane przez Alfę. Zaśmiała się, przeprosiła, zrobiła krok w tył i powiedziała tylko "Przyzwyczaisz się" po czym pociągnęła mnie za sobą w stronę podziemnego parkingu znajdującego się na terenie tego ogromnego lotniska. Nienawidzę latać! Gdybym wiedział, że mieszkają tak blisko tego skurwiela, u jakiego było mi dane żyć przez ostatnie pół roku to bym tutaj przyjechał autobusem. Nie no serio mówię. Mam lęk wysokości, a ten dupek miał czelność mnie wsadzić na pokład samolotu, abym szybciej doleciał do ciotki i spotkał jak najmniejszą ilość Alf, które chciałbym zgwałcić. Tak dobrze słyszycie. Ja zgwałcił by JE, a nie one MNIE.
 Siedziałem w jej aucie po tym jak zapakowaliśmy cały mój majątek życiowy do bagażnika. Widziałem swoje odbicie w przedniej szybie auta. Nastroszone, krótkie, czarne włosy, turkusowe, wielkie oczy okalane długimi rzęsami. Pod maseczką, którą przeważnie noszą lekarze w trakcie jakiś zabiegów znajdował się zapewne nos i usta.
 Innofre, ale z ciebie żartowniś!
 Czułem na sobie spojrzenie ciotki, co powoli zaczęło mnie irytować. Wypuściłem głośno powietrze z płuc, nie chcą zirytować siedzącej obok Alfy. Nie wiedziałem jak reaguje na takie zachowania. Muszę być ostrożny.
 - Słucham.- Powiedziałem. Zamrugała kilka razy zaskoczona tym że się odezwałem i zatrzymała auto na czerwonym świetle.
 - Musimy zajechać do apteki?- Zapytała. Miała miły głos Delikatny i przyjemny dla ucha. Miał tylko jedną malutką tyci, tyci wadę. Należał do Alfy.
 - A powinniśmy?
 - Masz supresanty?- Zapytała ruszając z piskiem opon. Zakaszlałem zmieszany. Supresanty to leki blokujące moja ruję oraz zapach, który odbiera mi oraz Alfą dookoła zdrowy rozsądek. Ja- MOJA OMEGA!!!!- pragniemy zapłodnienia, Alfa chce nas zapłodnić.
 Walić to, że tak naprawdę tego nie chcę. Moje ciało w tym okresie nie słucha ani umysłu, ani serca. Trwało to od trzech do sześciu dni co dwa miesiące.
 Byłem zaskoczony, że moja ciotka- ALFA- zapytała o to tak bezpośrednio.
 - Mam. Steve wcisnął mi na drogę trzy opakowania, abym nie daj Bóg nie zachęcał jakiejś biednej Alfy w trakcie podróży, no i żebym trzymał dupę w ryzach jak on to lubił mówić.
 - Wujek Steve jak zawsze dziwny i pierdolnięty jednocześnie. Przekazał ci jeszcze jakieś ciekawe mądrości życiowe?
 - Nie grzeszył rozumem więc za bardzo go nie słuchałem.
 - Masz obroże? Wybacz, że pytam, ale moja żona i córka kupiły ci chyba ze sto różnych ciesząc się, że w końcu mogą to zrobić. A mówiąc sto serio mam na myśli taką liczbę. Masz na nie specjalną szafkę. Całą.- Powiedziała i zaśmiała się z mojej miny. Odgarnąłem delikatnie materiał arafatki zasłaniający moją szyję. Jej oczom ukazała się szeroka, skórzana obroża zasłaniająca dostęp do mojego karku.- Przygotowany jak widzę. Za chwilę będziemy na miejscu i tam omówimy pewne zasady i warunki jakie panują w domu. No i poznasz resztę rodziny.
 - Emmmm.... jak oni w ogóle mają na imię?- Podrapałem się zmieszany po szyi. Powinienem od razu o to zapytać, ale jakoś nie przyszło mi to do głowy. Bo i po co miałem się pytać o imiona osób, z którymi będę mieszkać. Przecież nikt normalny tak nie robi. Innofre jebnąłbyś się w końcu w łeb i ogarnął bardziej swoje życie. Ciotka zaśmiała się cicho.
 - Moja żona nazywa się Nova. Roztrzepana z niej kobieta. Młodsza córka ma piętnaście lat. Nazywa się Aleta, ale wszyscy mówimy na nią Etta. Syn starszy od ciebie o dziesięć miesięcy nazywa się Enlano, ale mówimy mu Lano. Moje dzieci nie lubią swoich imion. Nie wiem dlaczego, w końcu takie ładne im wybrałyśmy i natrudziłyśmy się z żoną aby były oryginalne i jedyne w swoim rodzaju.- Pokręciła przecząco głową wjeżdżając na osiedle domków jednorodzinnych.- No i będziesz z Lano chodził do jednej klasy. Młoda jest rok za wami, bo szybciej poszła do szkoły.
 - Zdolności Alfy.- Mruknąłem patrząc w boczną szybę. Nie chciałem aby widziała moją minę. Zdawałem sobie dobrze sprawę z tego, że jej dzieci jeżeli by chciały to by były już na studiach, ale z jakiegoś powodu tego nie zrobiły. Ja ze względu na swoją drugą naturę nie pójdę na studia. Żadna normalna uczelnia mnie nie przyjmie. Musiałbym mieć zgodę mojego przeznaczonego oraz zaświadczenie z URUO (Urząd Rejestrujący Ugryzienia Omeg), że zostałem naznaczony i jestem w stałym związku z Alfą, która tego dokonał. A nie zdobędę ani tego zaświadczenia ani takiej zgody, ponieważ nie mam zamiaru nigdy w życiu łączyć się z żadną Alfa.
 - Nie przepadasz za Alfami.- Nie zapytała. Po prostu stwierdziła fakt.
 - Powiedzmy, że "nie przepadam", to lżejsza forma zwrotu określającego to co myślę na ten temat.
 - Mówisz, że nie chcę wiedzieć?
 - Nie chcesz.- Powiedziałem wypuszczając powietrze z płuc. Zatrzymaliśmy się przed wielkim, białym domkiem jednorodzinnym z dużym ogrodem i basenem. Zagapiłem się na moją ciotkę.
 - No co?- Zapytała czerwona na twarzy. Pokręciłem przecząco głową. Mieszka w pieprzonej willi i pyta się "co". Spojrzałem na schody od werandy, na których siedziały trzy osoby. Kobieta, dziewczyna i chłopak. Od razu było widać, że chłopak wdał się w rodzicielkę siedzącą ze mną w aucie. Był wysoki, barczysty, miał blond włosy, zielone oczy. Ubrany w rybaczki i koszulkę na ramiączkach. Japonki na nogach. Przytrzymywał dłońmi za głowy  skaczące w miejscu przedstawicielki płci przeciwnej. Niższą rudowłosą z niebieskimi oczyma ubraną w długą kwiecistą sukienkę i tą drugą odrobinę wyższą z dłuższymi rudymi włosami i....
 - Heterochronia?- Zapytałem zaskoczony. Czytałem o tym w książkach, ale nigdy tego nie widziałem.
 - Przeszkadza ci to?- Zapytała ciotka.
 - Jestem Omegą o turkusowych oczach.- Pokazałem na siebie palcem.- I nie jestem hipokrytą.
 - Rozumiem. Mówiłam im, aby poczekały w środku. Narwane wariatki moje.- Zaśmiała się i zaparkowała na podjeździe. Wziąłem kilka głębokich oddechów. W końcu poznawanie przez Omegę nowych Alf zawsze jest przeżyciem stresującym.
 - No dobra Nore. Ogarnij Downa. Nie pierwszy i nie ostatni raz przez to przechodzisz.- Mruknąłem do siebie na zachętę odpinając pasy pasażera.
 - Już moja w tym głowa, aby był to ostatni raz.
 - Do pierwszej rui.
 - OSTATNI.- Powiedziała z naciskiem zatrzaskując trochę za mocno swoje drzwi. Skrzywiłem się. Nie lubię głosu Alfy. Podrapałem się po policzku, aby ukryć swoje zdenerwowanie. Nie wiedziałem, gdzie podziać wzrok. Przecież nie mogłem teraz na nią spojrzeć.
 - Mamo! Nie używaj na nim tego głosu!- Warknęła na nią rudowłosa dziewczyna. Aleta.
 - A. Wybacz. Zapomniałam.- Zawołała do niej. Pochyliła się delikatnie w moją stronę, aby móc spojrzeć mi w oczy. Uśmiechnęła się delikatnie.- Wybacz Nora. Musisz mi klika razy zwrócić uwagę, abym zapamiętała i tego nie robiła.
 - Co?- Zapytałem zbity z tropu. Nie rozumiałem jej postępowania.- Nie rozumiem.
 - Wiem, że na te dwa czarcie pomioty- tutaj pokazała na swoje dzieci, które krzyknęły "ej" i wydęły obrażone usta. Komicznie to wyglądało i u jednego i u drugiego.- podziała tylko mój drugi głos. Na tobie nie będę go używać.
 - Dlaczego?- Nadal nic nie rozumiałem. Dlaczego chciała tego uniknąć? Alfy przecież kochają używać swojego drugiego głosu na Omedze, zmuszając ją do posłuszeństwa. Wszyscy, u których byłem wcześniej tak robili, więc dlaczego teraz ma być inaczej?
 - Bo ciebie to boli.- Powiedziała ciotka patrząc na mnie jak na idiotę. Serio się tak poczułem. Jak skończony idiota. Tylko dlatego, że tak się na mnie spojrzała. Co ich interesowało, że mnie to boli. Zawsze mnie boli, kiedy któraś Alfa używa na mnie swojego głosu, ale żadnej nigdy to nie interesowało i nadal to robiła. Więc dlaczego teraz to ma się zmienić? Nie mogłem zrozumieć ich postępowania oraz motywów.
 - Zasady później. Może nas przedstawisz, co?- Zapytała żona mojej ciotki. Więc chyba i moja ciotka? Nie wiem, później będę musiał poczytać na temat pokrewieństwa w takich przypadkach.
 - On już was zna, wy znacie jego. Z czasem się dotrzemy.
 - Co już mu o nas powiedziałaś?
 - Że mój kochany synek i córeczka kochają swoje imiona bardziej niż cokolwiek innego w życiu.
 - Nie!- Krzyknął chłopak łapiąc się za głowę.
 - Nie zrobiłaś tego?!
 - Owszem. Zrobiłam.
 - Innofre nie słuchaj jej. One te imiona wymyśliły podczas rui i kotłowania się w pościeli.- Powiedział załamany chłopak łapiąc za rączkę od mojej torby i powoli podchodząc z nią do schodów.
 - Tak jak moi rodzice. Więc wiesz...
 - Dlatego Nore?
 - Taaaa.....
 - Dość gadania, trzeba zanieść rzeczy Nore do jego pokoju. Macie na to pięć minut, później widźmy się w salonie. Nie Nore- żona ciotki powstrzymała mnie ruchem ręki, kiedy chciałem złapać za swój plecak.- ty idziesz ze mną.- Dodała. Przekręciłem delikatnie głowę w bok. Musze się nauczyć ich imion.
 - Lubię jak jesteś władcza.- Powiedziała moja ciotka i dała jej buziaka po czym weszła do domu niosąc na plecach mój szkolny plecak oraz torbę ze starym laptopem.
 Spojrzałem na Linę (brawo za przypomnienie sobie jej imienia!), uśmiechała się do mnie delikatnie.


*****************************************************

Z góry sorki za błędy, ale nie mam głowy ich poprawiać. Mam nadzieję, że nie biją tak po oczach jak mi tutaj pokazuje teraz stronka. Bo aż się czerwono zrobiło.
I jak wam się spodobał rozdział??
Pozdrawiam:)
Gizi03031