niedziela, 11 lutego 2018

4383- Rozdział 12

Hejka.
No i opowiadanie zaczyna nam ruszać.
Teraz będzie coraz szybciej kręcić się akcja od tego rozdziału.... bo zostało mi kilka lat do opisania, a rozdziałów tak mało:)
***********************************
Zamknąłem cicho drzwi od naszego pokoju starając się nikogo nie obudzić. Wiedziałem, że mama wstaje jutro wcześnie do pracy, a brat w niej aktualnie był. Miałem cichą nadzieję, że nie obudziliśmy mamy, ale jeżeli tak by było, to by wyłoniła się ze swojego pokoju. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i odwróciłem się w stronę pokoju. Zamarłem, kiedy zobaczyłem tuż za sobą Taiyō. Przyglądał mi się uważnie.
Czekał.
Oceniał.
Badał.
Przełknąłem głośno ślinę i dałem sobie mentalnego kopniaka w tyłek. Przecież to miał być tylko zwykły całus w policzek. Spojrzałem na niego niepewnie. Może bym się tak tym nie przejął, gdybym miał jakieś doświadczenie w całowaniu się. Ja na serio nauczyłem się w życiu tylko brać
w tyłek i nic więcej. No dobra i w usta też.
Ale nie całowałem się!
- Idź się pierwszy umyj. Ja skorzystam z łazienki na dole.- Oznajmił i odwrócił się do mnie plecami. Gapiłem się przez chwilę oniemiały na jego szerokie bary, ale po chwili stwierdziłem, że lepiej serio udam się do łazienki. Może zapomniał.
Albo wtedy żartował.
Zmarszczyłem niezadowolony brwi.
Przecież mówiłem mu, że nie chcę aby żartował.
Żartował?
Pokręciłem przecząco głową. Nie chciałem zaprzątać sobie tym myśli. Nie wiedziałem jakbym zareagował, gdyby na poważnie doszło do tego pocałunku. Chociaż skoro mówił „przelizać” to nie byłby to delikatny pocałunek. No ale do niczego nie doszło. Mimo tego, że mu powiedziałem, aby był poważny zażartował z tym całowaniem i wysłał mnie do kąpieli. Cóż… może taki jeden żart mogłem mu darować?
Odłożyłem szczoteczkę na miejsce jak i rozmyślania o nim i jego żartach. Nie chciałem sobie odbierać spokojnego snu na zamartwianie się tym, że sobie ze mnie zażartował.
Zatrzymałem się w progu, kiedy dojrzałem go siedzącego na moim łóżku. W pierwszym odruchu spiąłem się. No bo jak to, ktoś śmiał usiąść na moim łóżku. Później się rozluźniłem, bo sobie przypomniałem, że to on siedzi na moim łóżku, co w efekcie sprawiło, że ponownie się spiąłem, gdy
w mojej głowie pojawiło się pytanie „Dlaczego siedzi na moim łóżku?”  Przekrzywiłem głowę w bok zerkając i czekając.
Czego chciał?
O czym myślał?
- No w końcu. Już myślałem, że się tam utopiłeś.- Zaśmiał się z mojej miny. Zerknąłem na jego łóżko i ponownie na swoje.
- Um… nie pomyliłeś łóżek?- Zapytałem cicho. Pokręcił przecząco głową. Jak to nie pomylił? Podszedłem niepewnie do niego przyglądając mu się uważnie. Czego miałem się po nim spodziewać?
- Czekam.
- Na?
- Na to, o czym rozmawialiśmy w restauracji.- Powiedział. Zatrzymałem się gwałtownie przed nim i spojrzałem na niego jak na idiotę.- Nie żartowałem. Pewnie sobie uroiłeś w łepetynce, że sobie zrobiłem z ciebie jaja i po sprawie, prawda?
-….
- Prawda?- Zapytał z naciskiem.  Wypuściłem głośno powietrze z płuc i delikatnie pokiwałem głową. Jęknął zrezygnowany.- Zostawić cię na chwilę samego i już sobie coś zmyślasz. Przecież chciałeś, abym był poważny więc jestem. A ty…
- A skąd mam wiedzieć, że nie żartowałeś kiedy mówiłeś, że będziesz poważny?- Przerwałem mu i cofnąłem się o krok, kiedy obdarzył mnie twardym spojrzeniem. Zagryzłem delikatnie wargę starając się na niego nie patrzeć. Złapał mnie za przegub prawej ręki i przyciągnął do siebie delikatnie. Zatrzymałem się gwałtownie stając pomiędzy jego nogami. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na niego nie bardzo wiedząc co mam teraz zrobić.
- Czekam. Skoro ty zaprosiłeś mnie na randkę, to ty musisz mnie pocałować.- Powiedział uśmiechając się wrednie pod nosem. Czułem jego ciepłe palce na przegubie swojej prawej ręki.
- Mówiłem, że chcę, aby to było wyjście w ramach podzięko… kyaa!- Pisnąłem, kiedy szarpnął mną mocniej i zatrzymałem się na swoim łóżku. Wcisnąłem się w miękką poduszkę, kiedy nade mną zawisł.- Co?- Pisnąłem zaskoczony.
- Powiedziałem co ci zrobię, jeżeli jeszcze raz powiesz, że to wyjście w ramach podziękowania.- Powiedział przysuwając się do mnie.- Więc się szykuj.
- Tutaj nie ma ciemnego zaułku!- Broniłem się niczym lew, chociaż w moim przypadku to prędzej wyglądało jak przerażony chomik przy spotkaniu z groźnym, jadowitym wężem.
- Jest ciemno. Wcisnę cię w róg łóżka i będzie prawie jak zaułek więc…- Nie dokończył, kiedy na drżących rękach wyprostowałem się i złożyłem na jego policzku delikatny pocałunek. Opadłem na poduszki i spojrzałem w jego zaskoczone oczy.
- Pocałunek na zakończenie randki.- Mruknąłem cicho pod nosem. Mimo moich słów nie odsunął się. Nadal pochylał się nad moim wgniecionym w poduszkę ciałem.- Taiyō ….?
- Hmmm?
- Idziemy spać?- Zapytałem cicho. Uśmiechnął się pod nosem.- Proszę…
- Za chwilę.- Odparł i pochylił się w moją stronę. Wciągnąłem głośno powietrze przez nos.
- Taiyō ….?
- Ciiiii.- Powiedział, by po chwili przyłożyć swoje usta do moich. Zesztywniałem. Nie spodziewałem się tego. Jego pełne, delikatne i takie miękkie usta dotykały moich. Jęknąłem cicho, kiedy te właśnie usta zaczęły ocierać się o moje. Usłyszałem jak uśmiechnął się pod nosem. Nawet to wyczułem. Zassał się na mojej dolnej wardze. Zadrżałem na całym ciele. Jego ciepła dłoń wylądowała na moim policzku. Gładził go delikatnie ssąc moją dolną wargę.
- Pfaiyō …- Powiedziałem niewyraźnie i po chwili znowu odebrano mi zdolność mówienia. Otworzyłem szeroko oczy, kiedy jego język zagłębił się w moich ustach. Zrobiło mi się gorąco. Czułem jego język na swoim podniebieniu. Badał dokładnie moje policzki. Pisnąłem cicho, kiedy ugryzł mnie delikatnie w dolną wargę. O co mu chodzi? Odepchnąłem oburzony swoim językiem jego język. Mruknął zadowolony i oddał swoim językiem mojemu. Zmarszczyłem delikatnie brwi
i zrobiłem to co on. Ponownie mogłem usłyszeć jego mruczenie. Podobało mu się to? Zacząłem delikatnie oddawać pocałunek próbując kopiować jego ruchy. Wypuścił głośno powietrze przez nos. Wstrzymywał oddech?
Nie wiem ile tak leżeliśmy i całowaliśmy się na zmianę delikatnie i namiętnie, ale kiedy
w końcu się ode mnie odsunął wcześniej zasysając się mocniej na moim języku cały mój aparat mowy bolał niemiłosiernie. Miałem wrażenie że chodzą mi po wargach jakieś parzące mrówki.
- Teraz możemy uznać, że randka jest zakończona.- Mruknął do mojego ucha. Zadrżałem.
- Cbok.- Mruknąłem niewyraźnie masując swoją żuchwę.
- Chcesz jeszcze?- Zapytał zaczepnie. Spojrzałem na niego uważnie. Uśmiechał się.
- Uta mne bołą.- Wymamrotałem. Zaśmiał się.
- Dzieciak.- Mruknął i cmoknął mnie delikatnie w dolną wargę. Zadrżałem. Przyciągnął mnie do swojego ramienia.- Śpij.- Dodał i wypuścił głośno powietrze z płuc. Drżącymi palcami dotknąłem delikatnie swoich ust. Mój pierwszy pocałunek. Był…
Przyjemny….
Uśmiechnąłem się pod nosem. Był bardzo przyjemny. Nigdy nie czułem niczego przyjemniejszego niż wtedy, kiedy Taiyō mnie całował.

,**

Nie podoba mi się to! Oj nie podoba! Od naszej „randki” – ja w głowie i tak mówiłem na to „wypad w ramach podziękowania”, ale głupi nie byłem dlatego tak sobie tylko myślałem- minęły już dwa miesiące. Nie długo znowu będą wakacje i minie drugi rok jak go znam i z nami mieszka. No
i zostanie mi tylko ostatni rok szkoły. Normalnej szkoły. Dwa miesiące od naszej „randki” a mi się to nie podobało. Nie podobało mi się to, że za każdym razem kiedy go widziałem dziwnie mnie ściskało w dołku. Denerwowało mnie to, że miałem problemy z przełykaniem i strasznie trzęsły mi się ręce. Ale i tak najgorsze były te sny, które mówiły mi w jakim aktualnie znajdowałem się stanie.
Zakochałem się.
Jęknąłem głośno i uderzyłem głową o blat stołu w kuchni. Tak sobie siedziałem w tej naszej zarąbiecie wielkiej i czystej kuchni i waliłem czołem o blat ciemnego stołu. No i przy okazji jęczałem przy tym jakby mi robiono tutaj wielką krzywdę.
- Em… można wiedzieć co ty właściwie robisz?- Usłyszałem za sobą głos brata. Ponownie jęknąłem, ale nie zaprzestałem swojej głównej czynności jaką było bliższe zapoznanie czoła ze stołem.
- Siedzę.
- Ciekawy masz sposób siedzenia.- Prychnął pod nosem otwierając lodówkę.
- Chcesz się przyłączyć?
- Nie dzięki. Nie skorzystam.
-….- Trzy uderzenia czołem o blat stołu, a ja nadal nie pozbyłem się tego niechcianego uczucia.
- Dlaczego uderzasz głową w stół?- W końcu zapytał o to, o co chciał od samego początku, kiedy tylko przekroczył próg kuchni i zobaczył co robię.
- Myślę…
- Dość intensywnie.- Zauważył i usiadł naprzeciwko mnie. Czyli patrz „nie odpuszczę dopóki mi nie powiesz, o co chodzi
- Lepszy stół niż ściana. Tutaj przynajmniej siedzę, więc jak od myślenia się zmęczę to prześpię się na krześle.- Powiedziałem drwiąco i zerknąłem na niego zza wachlarza swoich rzęs. Siedział ubrany w luźne dresy i obierał pomarańcza.
- O czym tak intensywnie myślisz?- Zapytał. Jęknąłem głośno. Po co on mnie o to pytał? Sam nie chciałem przyjąć do wiadomości tego, co ostatnio wydedukowałem, a teraz miałem o tym powiedzieć właśnie jemu? No chyba nie! A może? Może on jakoś na to zaradzi. Nie chodzi mi o to, że to uczucie jest złe, ani o osobę jaką obdarzyłem tym uczuciem. Chodzi tutaj o mnie. Jakim prawem
w ogóle pomyślałem o tym, żeby kogoś pokochać. To już jest przesada. Ktoś taki jak ja nie powinien kochać. Nie po tym co go spotkało. Przecież nie narażę nikogo na życie ze mną. Z takim psycholem. No ale oczywiście serce nie słuchało rozumu. Czy te dwa organy nie mogą iść w zgodzie? Współpracować? Tylko jedno robi na złość drugiemu. Głupie serce powinno słuchać mózg i nigdy odwrotnie. W końcu to mózg wie, co dla nas najlepsze, a to cholerne uczucie nie jest dla mnie dobrym sprzymierzeńcem. Tym bardziej jeżeli wiem, jaką osobą jest osoba, w której ulokowałem swoje uczucia. Wredny drań, który bierze co chce i z nikim się nie wiąże. Sex-przyjaciele owszem, ale żeby
z kimś był nie wyraża na to zgody. Nie wiem dlaczego. Nigdy go o to nie pytałem, tak więc i on o tym nie wspominał.
- Chyba się zakochałem… kicha jakaś po prostu.- Jęknąłem w blat stołu. Wyprostowałem się
i spojrzałem w jego kierunku. Gapił się na mnie jakby zobaczył mnie pierwszy raz w życiu, albo jakbym powiedział, że tak naprawdę to jestem Madonna i jestem jego siostrą albo babką.
- Co?- Wydukał pełny sprzeczności. Widziałem to w jego twarzy, która wyrażała to, co ja miałem w swoim wnętrzu.
- Mówię, że się zabujałem w pewnym kolesiu.
- Jesteś pewien?
- Chyba wiem jakimi uczuciami go darzę więc tak, jestem pewien.- Powiedziałem wstając ze swojego krzesła. Sięgnąłem po swój kubek i nalałem sobie do niego soku z czarnej porzeczki. Mój brat cały czas się na mnie gapił.
- Kyōfu… Um… powiedziałeś o tym tej osobie?
- No chyba zwariowałeś?! To uczucie to problem. Nie podoba mi się to, że do kogo kolwiek to poczułem, a wiem, że tak łatwo nie odejdzie.
- Uważasz, że zakochanie się w kimś to problem? Przecież mnie i mamę kochasz.- zauważył inteligentnie. Spojrzałem na niego najbardziej chłodno jak tylko potrafiłem.
- I jesteście szczęśliwi z tym uczuciem?- Prychnąłem.- Bo uwierzę, że skaczecie z radości.
- O co ci chodzi?
- O to, że ktoś taki jak ja nie zasługuje na miłość! Jak mam kogoś kochać, skoro jestem wrakiem? Uczucia oznaczają życie, a życie oznacza strach i niebezpieczeństwo! Ja nie chce się bać! Nie chcę czuć niebezpieczeństwa! A jeżeli powiem mu o swoich uczuciach i on je jakimś cudem odwzajemni, to będę się bał! Bał tego, że w końcu będzie miał mnie dość i mnie zostawi! Że będzie się mną brzydził! Że moja przeszłość odbije się na nim i albo mnie zostawi albo zostanie ze mną, ale będzie się męczył jak ty z mamą! Nie chce tego!
- Ani ja ani mama się z tobą nie męczymy!
- Przestań chrzanić!
- Młody człowieku!- Uderzył ręką w blat stołu. Drgnąłem i spojrzałem na niego. Teraz to dopiero wyglądał jak podkurwiony, starszy brat.- Uważaj na słowa jakie do mnie kierujesz!
- Bo ty nie rozumiesz mojego punktu widzenia.
- Powiedz mu. Jeżeli odwzajemni twoje uczucia, to będziecie razem. Jeżeli nie, szybciej o nim zapomnisz. Nie możesz bać się swoich uczuć ani tego, że żyjesz. Jeżeli teraz ci z nim nie pójdzie
z kolejną osobą będzie łatwiej.
- Już lecę i mówię „Taiyō zakochałem się w tobie, chcesz ze mną chodzić?”- Prychnąłem pod nosem odkładając pusty kubek do zlewu. Spojrzałem na niego naburmuszony, wciskając dłonie
w kieszenie dresów.
- Taiyō?
- Ta….
- Jak długo?- Zapytał wycierając ręce w ściereczkę, która leżała na krześle obok niego. Nie patrzył na mnie.
- Nie wiem. Miesiąc, dwa. A może zaczęło się już wcześniej, ale jakoś nie przyjmowałem tego do świadomości.- Wzruszyłem ramionami. Spojrzał na mnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Drgnąłem. Nie spodobał mi się ten wyraz twarzy.
- Każdy, ale nie on. Wybij go sobie z głowy i nie mów mu o tym, co czujesz.- Powiedział wyraźnie akcentując każde słowo.
- Co? Dlaczego?- Zapytałem zaskoczony. Myślałem, że kto jak kto, ale on będzie mnie namawiał abym mimo wszystko spróbował.
- To nie jest chłopak dla ciebie. Obydwoje tylko niepotrzebnie będziecie cierpieć.
- To on by cierpiał, a nie…
- Ty cierpiałbyś jeszcze bardziej. Mówię ci. Zapomnij o nim. Znajdź kogoś innego.
- Nie podoba mi się twoja odpowiedź.
- Nie musi ci się podobać. Po prostu rób to co ci mówię.
- Nie.- Powiedziałem cicho. Nie pozwolę, aby ktoś decydował o moim życiu. I brat bardzo dobrze o tym wiedział. Robiłem to, co chciałem albo szedłem na kompromis, ale nigdy nie pozwoliłem nikomu całkowicie za siebie zadecydować.- Nie, Howaito.
- Proszę cię, chociaż w tej kwestii nie rób wszystkim na złość. Mówię to dla twojego dobra.
- Nie.
- Dobra!- Krzyknął rzucając ściereczkę na stół. Wstał gwałtownie.- Tylko później nie przychodź do mnie z rykiem, że cię zranił i że coś cię boli, bo ci nie pomogę, ani nie wysłucham!
- Nie będziesz musiał. To on przyjdzie do ciebie.
- Mylisz się…- Powiedział po czym stąpając ciężko wyszedł z kuchni zostawiając mnie tam samego. Wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- To ty się mylisz Howaito.- Szepnąłem cicho i opuściłem zrezygnowany głowę na swoje kolana. Zagryzłem nerwowo wargę skubiąc ją delikatnie. Musiałem pomyśleć, co powinienem zrobić właśnie teraz.
Skoro powiedziało się już A trzeba też było powiedzieć i B oraz resztę alfabetu. Teraz niby powinno być z górki.
Powinno?
Prawda?

 *****************************
no to nasz niziołek ma dylemat i rozterkę sercową. W sumie od tego rozdziału czasami sama siebie nienawidziłam za to co pisałam... ale cóż... jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma:)
Pozdrawiam Gizi03031


1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ten pocałunek mmm... nie zapomniał jednak Hayo o tym, a ta reakcja braciszka na wieści kim jest ten którego kocha to on najpierw niech wyzna a teraz że ma tego nie robić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń