witam w kolejną niedzielę:)
Jak tam wakacje?
Mam nadzieję, że spędzacie je w miły i ciekawy sposób:)
Pozdrawiam i zapraszam na kolejny rozdział:)
***************************************
Leżałem u siebie w łóżku. Od
dwóch tygodni nic mi się nie chciało. Nie tyle co na radę jak na polecenie
Aki’ego nie wychodziłem za często z domu i nie łaziłem za daleko. Ba! Nawet
zlikwidował mi moje konto na portalu randkowym! Powiedział… nie! On mi
zagroził! Że jeżeli spotkam się jeszcze kiedykolwiek z kimś z tego portalu to
już nigdy w życiu się do mnie nie odezwie.
Przekręciłem się na drugi bok.
Bolało mnie całe ciało. Chciało więcej. Ale ani moja prawica, ani lewica nie
były w stanie sprostać jego oczekiwaniom. Ciekawe co Aki wykombinuje jak
skończą się wakacje i będę musiał znowu iść do szkoły i w ogóle. Przecież nie
będę po lekcjach zamykał się w domu ze strachu przed spotkaniem Żniwiarza. To
już by była lekka przesada. No i poza tym jak ubiorę szkła, uczesze się tak jak
zwyczajnie i ubiorę się tak jak zawsze to nie ma szans aby mnie rozpoznał.
Sięgnąłem po swój telefon, który
leżał na półce nad moją głową. Wystukałem pospiesznie wiadomość do Aki’ego.
Siema! Jesteś na chacie? Nudzi mi się.
Wpadłbym do ciebie po te mangi o których mi ostatnio nawijałeś xD.
Zanim dostałem od niego wiadomość
zwrotną zdążyłem się odlać, nalać sobie soku, obejrzeć pięć nudnych reklam dla
gospodyń domowych, podłubać sobie w nosie i wygrzebać brud z uszu. Twórcze
zajęcia nie ma co.
Jestem na badaniach kontrolnych. Ze szpitala wyjdę za trzy dni. TO NIC
POWAŻNEGO! Napisałem do kuzyna, że wpadniesz po mangi więc idź do mnie. Da ci
je. I wracaj prosto do domu. J
Usiadłem gwałtownie na łóżku. Jak
to jest w szpitalu?! Znowu jakieś badania? Eh… przetarłem twarz dłońmi.
Szczerze marzyłem, że kiedyś te badania nie będą już potrzebne i Aki wróci do…
normy.
Gwiżdżąc wesoło zabrałem się za
przebieranie mojej znoszonej i poplamionej od pizzy koszulki oraz przypalonych
szortów. Postawiłem na kremowe rybaczki i białą koszulkę z kołnierzykiem. Włosy
związałem w kitkę. Szkła kontaktowe. Telefon do kieszeni. Do drugiej trafiły
klucze za raz po tym jak wciągnąłem na nogi moje ukochane japonki. Ogólnie
kochałem te buty. Miałem ich dużo. Naprawdę dużo. I nie przesadzam mówiąc
tutaj: NAPRAWDĘ DUŻO. Mieściłem się w jakiś czterdziestu parach. Kiedy tylko
zobaczyłem jakieś nowe jakie mi się spodobały od razu je kupowałem. Lato to dla
mnie najlepsza pora roku bo wtedy mogę chodzić tylko w japonkach.
Kupiłem sobie po drodze jednego z
tych tańszych, wodnych lodów. Niebieskiego. W końcu będę miał okazję poznać
tego niesławnego kuzyna Aki’ego. Ciekawe jakim jest człowiekiem? W sensie jak
wygląda. Bo czym się zajmuje to wiedziałem bardzo dobrze. Był lekarzem.
Chirurgiem. Bardzo starym bo liczącym sobie AŻ 27 wiosen. Od kiedy Aki z nim
zamieszkał nie miałem okazji nigdy go zobaczyć. Nawet na zdjęciach go nie
widziałem. Aki mówił, że wszystkie jego zdjęcia znajdują się w jego pokoju, a
że mój przyjaciel nie mógł do niego wchodzić bez pozwolenia tak więc nigdy mi
go nie pokazał. A dlaczego nie poznałem go wcześniej nim Aki z nim zamieszkał?
Najnormalniej w świecie nie wiedziałem, że ktoś taki istnieje. Ich rodzina… nie
wróć. To kuzyn Akiego wyrzekł się swojej rodziny w wieku 18 lat i wyprowadził
się z domu urywając kompletnie kontakt ze wszystkimi. A to rodzina wyrzekła się
Akiego, który trafił pod opiekę kuzyna.
Gdybym mógł to bym wybił całą tą
rodzinę od siedmiu boleści, ale Aki mi nie pozwalał. Nawet jak szedłem do niego
do klasy w porze lunchu nie pozwalał mi w żaden sposób reagować na zaczepki
uczniów pod jego adresem. W połowie drugiej klasy zareagowałem. I wiecie co?
Wywalił mnie z klasy i powiedział, że do póki się nie uspokoję mam mu się na
oczy nie pokazywać. Oczywiście przyszedłem do niego z podkulonym ogonem już wieczorem
przynosząc ze sobą nową grę Star Wars. Napoje gazowane i chipsy. Aki mi
wybaczył. Ale ostrzegł, że mam się nie wkurwiać na ograniczone jednokomórkowce.
Bo one gadały, gadają i gadać będą. Więc nie reagowałem. Chociaż czasami mnie
nosiło. Chciałbym im pokazać moją pięść młodości. Tylko co? Ja im pokarze
pięść, a Aki mi drzwi. Nie, dzięki. Nie skorzystam.
Zatrzymałem się przed budynkiem w
którym mieszkał. Wysoki blok z apartamentowcami. Aki jak na złość mieszkał na
samej górze. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i wrzucając patyczek do
śmietnika ruszyłem w stronę drzwi. Wcisnąłem ręce do kieszeni i wyzywałem w
głowie cały świat. Znowu nie wygrałem darmowego loda! Już by mi w gratisie go
dali. Tyle co ja ich u nich kupiłem to przechodzi ludzkie pojęcie. Po kilku
sekundach winda zatrzymała się na samej górze. Wysiadłem z niej i ruszyłem na
koniec beżowego korytarza. Zastukałem dwa razy w drzwi i oczekiwałem na wejście
cudownego kuzyna mojego przyjaciela. Drzwi otworzyły się delikatnie.
- Dzień dobry. Jestem
przyjacielem Aki’ego. Przyszedłem poży… czy… ć… ma…. ma…. maaaaa….- Odwróciłem
się gwałtownie na pięcie z zamiarem ucieczki, ale on był szybszy. Jego silne
ramiona oplotły się dookoła mojego pasa. Pisnąłem głośno kiedy bez problemu
wciągnął mnie do mieszkania i zamknął drzwi na klucz. Moje plecy boleśnie
uderzyły o ścianę. Wbiłem się w nią jeszcze bardziej kiedy znajoma postać
pochyliła się nade mną.
- No, no, no. Nie spodziewałem
się, że spotkam cię w takim miejscu Studenciku.- Człowiek znany mi pod Nickiem
Żniwiarz pochylał się nade mną odgradzając mi drogę ucieczki. Odwróciłem głowę
w bok aby tylko nie patrzeć w te jego różowe ślepia. Oddychałem ciężko. Muszę
uciekać. Muszę…- Więc mówisz Studenciku, że jesteś przyjacielem Aki’ego. Skąd
go znasz?
- Nie ważne.- Powiedziałem cicho.
Położył mi dłoń na czole i odchylił je mocno do tyłu zmuszając mnie do
spojrzenia mu w oczy.
- Odpowiadaj mi jak pytam! Skąd
znasz Aki’ego?!- Warknął na mnie. Kolana zaczęły mi drżeć. Odepchnąłem jego
rękę i próbowałem uciec. Przycisnął moją twarz do ściany stając za mną.
Przycisnął moje biodra do swojego krocza i zatopił zęby w mojej szyi.
- Aaahmmm…!- Próbowałem go
odtrącić, ale nie dałem rady. Był silniejszy niż ja. O wiele silniejszy.
Opuściłem głowę w dół.
- Aki to mój przyjaciel ze
szkoły.
- Przecież Aki nie studiuje!-
Warknął po chwili. Skuliłem się jeszcze bardziej. Oparłem czoło o chłodną
ścianę i przełknąłem głośno ślinę.
- Ja… ja też nie.- Powiedziałem
cicho. Odwrócił mnie gwałtownie w swoim kierunku i skierował moją twarz na
siebie.
- Jesteś licealistą?!
- A ty nie jesteś studentem! O co
ci chodzi?!- Wydarłem się na niego, ale nie mogłem spojrzeć mu w oczy. Gdybym
miał taką możliwość to bym uciekł.
- Nie dość, że okłamałeś mnie w
sprawie swojego życia łóżkowego to jeszcze na temat swojego wieku?!
- Nie jesteś lepszy! Że niby 24
lata?! Głupi staruch!- Z całych swoich sił odepchnąłem go od siebie. Cofnął się
tylko o krok. Mimo tego, że odzyskałem trochę przestrzeni osobistej to i tak
moim zdaniem było jej za mało jak dla mnie. Dusiłem się. Było mi gorąco. Nogi
odmawiały mi posłuszeństwa. Ręce mi drżały. Ale i tak nie to było najgorsze.
Kiedy na niego patrzyłem mój żołądek zawiązywał się w kilka supełków, a serce
wchodziło na kolejny bieg. Nie podobało mi się to bo wiedziałem co te objawy
oznaczały.
- Głupi Staruch?!- Pisnął jak
dziewczyna. Na jego czole wyskoczyła niebezpieczna żyłka. Zrobił krok w przód.-
Czy ty smarkaczu pamiętasz co ci napisałem co ci zrobię jak znowu się spotkamy?
- Ja… ja przyszedłem po mangi, a
nie….
- A co mnie to?- Warknął i złapał
moje policzki między swoje palce.- Po twoim ostatnim oszustwie nie korzystam na
razie z ofert portalu, więc skorzystam sobie z twojego ciała.
- Co?! Nie!- Odepchnąłem go i co
sił w nogach uciekłem w stronę łazienki. Zamknąłem pospiesznie drzwi na patent
i skuliłem się koło wanny. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i drżącymi palcami
zacząłem wystukiwać wiadomość.
Aki! Ratuj! Żniwiarz…
Wcisnąłem pospiesznie znaczek
koperty kiedy jego silne dłonie zacisnęły się na moich nadgarstkach. Telefon
upadł na kafelki. Spojrzałem na drzwi. Były otwarte. Ale jak? Przecież je
zamykałem… zamykałem, prawda?
- No, no, no…- Zamruczał patrząc
na mój telefon. – No to zapraszam na salony.- Dodał i jednym sprawnym ruchem
szarpnął za mój nadgarstek i sprawił, że stanąłem na równych nogach. Zarzucił
mnie na swoje ramie i wyszedł z łazienki przytrzymując mnie za uda.
- Nie! Puść! Zboczony staruchu!
Pusz…ajj!- Pisnąłem kiedy jego wielka dłoń zatrzymała się z głośnym i piekącym
uderzeniem na moim pośladku. Zacisnąłem drżące usta zaciskając palce na jego
koszulce.
Zaprowadził mnie do pokoju do
którego nigdy nie miałem wejścia… do pokoju kuzyna Aki’ego.
Telefon pozostawiony w łazience
zadzwonił cicho.
Drzwi zostały zamknięte…
Żniwiarz…
***********************************************************
Króciutko, ale mam nadzieje, że z przesłaniem o co mi chodziło:)
pozdrawiam i zapraszam za tydzień
Gizi03031
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, "Ja im pokarze pięść, a Aki mi drzwi." - tak to zdanie rewelacyjne, jak Aki chronił przyjaciela przed żniwiarzem, ale niestety, a czemu Aki nie może wejść do pokoju kuzyna, co tam takiego skrywa (trupa w szafie?)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia