Bez zbędnego marudzenia zapraszam na kolejny rozdział Ostatniej Klasy:)
****************************
Przełknąłem ostatni kęs swojego dzisiejszego śniadania. Czułem na sobie jej
spojrzenie, ale starałem się je z całej siły ignorować. Bo i co miałem jej powiedzieć?
Jakoś sobie nie wyobrażam, aby te słowa przeszły mi przez gardło. Prędzej
spaliłbym się ze wstydu, albo umarł z zażenowania niż powiedział na głos to co
ona chce wiedzieć.
- Podrzucić cię do szkoły?- Zapytała kiedy odłożyłem sztućce na talerz. Spojrzałem
na nią.
- Nie trzeba. Przejadę się pociągiem.
- Wiesz, że lepiej będzie jeżeli zawiozę cię tam autem skoro chcesz tam iść
tak….- Pokazała na mnie wymownie dłonią. Spojrzałem w dół. W sumie miała rację.
Jeżeli ktoś ze szkoły zobaczy mnie tak w pociągu to nie dojadę do niej cały, a
tak… szok nastąpi na apelu. Wszak nie zawsze widzi się kolesia z klubu na
miejscu szkolnego kujona. Nasz szkolny mundurek założony dzisiaj na mnie
w dość niechlujny sposób. Podwinięte rękawy od koszuli ukazywały liczne blizny. Na lewej ręce widniał czarny zegarek. Na prawej rzemieniowa bransoleta. Luźno zawiązany krawat odsłaniający moje obojczyki i szyję na których również znajdowały się cienkie, ledwo widoczne blizny. Ciemne włosy postawione do góry. Na nogach trampki. Nie szkolne obuwie. Zamiast okularów szkła kontaktowe. Łańcuszek na szyi. Spryskany perfumami, które mi kupiła. Do spodni przypięty cienki łańcuszek, który łączył je z moim portfelem. Do kieszeni schowałem telefon i pognałem szybko umyć zęby.
w dość niechlujny sposób. Podwinięte rękawy od koszuli ukazywały liczne blizny. Na lewej ręce widniał czarny zegarek. Na prawej rzemieniowa bransoleta. Luźno zawiązany krawat odsłaniający moje obojczyki i szyję na których również znajdowały się cienkie, ledwo widoczne blizny. Ciemne włosy postawione do góry. Na nogach trampki. Nie szkolne obuwie. Zamiast okularów szkła kontaktowe. Łańcuszek na szyi. Spryskany perfumami, które mi kupiła. Do spodni przypięty cienki łańcuszek, który łączył je z moim portfelem. Do kieszeni schowałem telefon i pognałem szybko umyć zęby.
- Bardziej bym się cieszył jakbyś mnie z niej odebrała.
- Będę z tobą na zakończeniu roku szkolnego.- Powiedziała. Słowem nie
odezwała się na temat mojego ojca. Kiedy wczoraj przysłał mi przez jednego ze
swoich pracowników bilet do Hichinohe, klucze od jakiegoś mieszkania i krótki
liścik, że mieszkanie zostało z góry opłacone przez rok, moje rzeczy już tam są
i że ma nadzieję, iż więcej się nie zobaczymy wyglądała jakby Miała na miotle
do niego polecieć i go zabić własnymi rękoma. Mogłem się z nią wtedy o coś
założyć. A tak. Ja znowu miałem rację, a ona poznała kolejne oblicze swojego
brata.
- To dobrze. Bo to będzie totalna masakra.- Uśmiechnąłem się pod nosem i
wyszedłem za nią z jej mieszkania. Wieczorem miała mnie zawieść z moimi
rzeczami na stację. Już dzisiaj miałem wyjazd. Szczerze, to nawet się
cieszyłem. Im szybciej opuszczę to miasto, które przyniosło mi tylko samo
cierpienie tym lepiej dla mnie.
- Jesteś gotowy na to co się stanie.
- Mam już wszystko głęboko w dupie.
- No ale wiesz, to będzie jak policzek dla świata.
- Chociaż raz mu oddam, a nie zawsze to ja zbierałem tęgie baty.
- Nie zasłaniasz blizn?- Zapytała kiedy zapinałem pasy w jej aucie.
Pokiwałem przecząco głową.- Dlaczego?
- Bo ukrywałem je przez prawie trzy lata, a osoby, które miały o nich nigdy
nie wiedzieć odkryły prawdę jakiś czas temu. Więc po co? I tak już pewnie cała
szkoła o tym wie. Że jestem niezrównoważonym emocjonalnie śmieciem, który
próbował się zabić.
- Nie mów tak o sobie.
- To oni tak o mnie mówią. Ja o sobie złego słowa nie powiem. Ludzie mnie
wyręczą i zrobią to lepiej.
- Masz złe podejście do życia.- Wypuściła głośno powietrze z płuc i
skręciła w prawo. Za jakieś dziesięć minut będziemy w szkole. Przeciągnąłem
kilka razy kolczykiem od języka po wargach.
- To życie ma złe podejście do mnie.- Odpowiedziałem. Pokiwała przecząco
głową, ale nic już więcej nie powiedziała. Wpatrywałem się w mijany przez nas
krajobraz. Wiem. Brzmi strasznie głupio. Jak można mijać krajobraz? Oj Keiichi.
Chyba pora udać się na kontrolne badania do swojego psychiatry. Zaśmiałem się
cicho pod nosem. Ciekawe co by powiedział jakbym się u niego pojawił po siedmiu
miesiącach nieobecności i opowiedział mu wszystko co mnie spotkało przez ten
czas. Chyba zamknął by mnie w pokoju bez okien i klamek. No bo bądźmy szczerzy.
Kto normalny pcha się do łóżka faceta którego nienawidzi i posiada do tego
wiedzę, że koleś ten założył się z kumplami o jego tyłek. No tak. Osoba której
brak kilku klepek pod deklem.
- Młody jesteśmy na miejscu. Gotowy?- Zapytała. Spojrzałem na nią jak na
idiotkę. Nigdy nie będę gotowy.
- Tak samo jak pół godziny temu.- Odparłem i zamknąłem za sobą drzwi jej
auta. Przy niej to mnie chyba nie zaatakują. Chyba…. Takie piękne słowo, a tak
szybko i brutalnie zabija nadzieję kiedy spierdala w siną dal. Ale dzisiaj mi
się chyba uda. Zawsze to chyba. Powinienem mieć tak na drugie.
- Zbieramy się i miejmy to już za sobą.- Powiedziała i ruszyła ze mną w
kierunku auli, gdzie za chwilę miało się odbyć zakończenie roku szkolnego.
**
Gapią się. Wszyscy się gapią. Cała moja klasa się gapi. Grono pedagogiczne
się gapi. No
i ONI się gapią. A ja w uparte wpatruję się w scenę, na której stał właśnie dyrektor i starał się jakoś ogarnąć sam siebie po mojej mowie końcowej. W końcu to najlepsi uczniowie przemawiają na apelach.
i ONI się gapią. A ja w uparte wpatruję się w scenę, na której stał właśnie dyrektor i starał się jakoś ogarnąć sam siebie po mojej mowie końcowej. W końcu to najlepsi uczniowie przemawiają na apelach.
Tak jak i ja.
Wstałem.
Wyszedłem na środek.
Powiedziałem co miałem do powiedzenia.
Zszedłem.
Usiadłem na swoim miejscu.
A teraz się gapię w przeciwnym kierunku niż pozostali zebrani na auli. Całe
szczęście, że dwa dni temu zabrałem wszystkie swoje rzeczy ze szkoły. Teraz
tylko będę musiał odebrać świadectwo
i dyplom po czym od razu mogę zmywać się do auta, a nie iść jeszcze do klasy na „miłą” pogadankę
z nauczycielem oraz zabrać swoje rzeczy. Nie chciałem gadać z nauczycielem. A moich rzeczy już tam nie było. Album pamiątkowy na zakończenie szkoły również odebrałem kilka dni temu. I tak wiedziałem, że nie będzie mnie na żadnym zdjęciu, ale cóż. Jak dają to bierz, jak biją to spierdalaj. Chociaż nie zawsze udało mi się dostosować do tej mądrości życiowej, tym razem miałem zamiar wykorzystać ją na całego.
i dyplom po czym od razu mogę zmywać się do auta, a nie iść jeszcze do klasy na „miłą” pogadankę
z nauczycielem oraz zabrać swoje rzeczy. Nie chciałem gadać z nauczycielem. A moich rzeczy już tam nie było. Album pamiątkowy na zakończenie szkoły również odebrałem kilka dni temu. I tak wiedziałem, że nie będzie mnie na żadnym zdjęciu, ale cóż. Jak dają to bierz, jak biją to spierdalaj. Chociaż nie zawsze udało mi się dostosować do tej mądrości życiowej, tym razem miałem zamiar wykorzystać ją na całego.
Jeszcze kilka słów dyrektora. Później prawie czterdzieści minut, aby każdy
uczeń odebrał na scenie swój dyplom oraz świadectwo. Dziesięć minut na
informację gdzie mamy się udać i mogę wychodzić. Zobaczyłem ją przy drzwiach.
Czekała na mnie. Podszedłem do niej i uśmiechnąłem się delikatnie. Oblizałem
nerwowo usta. Chciałem już stąd iść.
- Keiichi.- Usłyszałem za sobą dobrze znany mi głos. Nie odpowiedziałem
tylko uchyliłem delikatnie drzwi samochodu.
- Daiichi daj spokój.- Powiedziała cicho Hitoshi.
- Chce z nim pogadać na osobności.
- To może być niemożliwe. On nie chciał przyjeżdżać na zakończenie roku,
więc tym bardziej nie będzie chciał…
- Hitoshi tylko pięć minut. Dasz nam tyle.
- Keiichi?- Zapytała kobieta patrząc na mnie. Otworzyłem szerzej drzwi i
wsiadłem do środka. Bez słowa zamknąłem je za sobą.
- Keiichi do cholery jasnej!- Podbiegł do drzwi i uderzył kilka razy w
szybę. Zignorowałem go włączając głośniej radio w aucie. Nie chcę z nim gadać.
Nie chcę go widzieć. Chcę zniknąć. Kiwnąłem na nią głową, żeby ją pospieszyć.
Coś do niego powiedziała. Ten pokiwał przecząco głową wyrzucając ręce na boki.
Ona pokręciła przecząco głową i coś dodała. Ten odsunął się od auta po czym coś
powiedział i odszedł w stronę szkoły. Coś jeszcze do niego powiedziała, ale on
się nie odwrócił. Zniknął. Zacisnąłem zęby na wargach. Może nasze życie
wyglądałoby inaczej gdyby on nie był katem a ja ofiarą. Na pewno było by inaczej…
Ale cóż…
Nie było nam to pisane…
**
Uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Stała na piętach rozglądając się po
peronie.
- Zabrałeś wszystko?
- Wszystko. Nawet to co pochowałaś, byś nie miała pretekstu abym do ciebie
wracał.
- Skubaniec. Wiesz, że mi to nie przeszkadza i możesz wracać ile chcesz.
- Wiem, ale póki co… nie chce tutaj przyjeżdżać.
- Wiem. Wiesz już co chcesz studiować?- Zapytała. Kiwnąłem twierdząco
głową, ale nie powiedziałem jej co to takiego będzie. Uśmiechnęła się smutna
pod nosem.- Będę za tobą tęsknić.
- Nic nie stoi na przeszkodzie abyś to ty mnie odwiedziła.
- Nie zapraszaj bo się mnie nie pozbędziesz.- Odparła i zaśmiała się z
mojej miny. Zniósłbym ją tak na kilka dni, ale nie więcej niż tydzień. Oboje
dobrze o tym wiedzieliśmy.
- Wyśle ci bilet w obie strony abyś wiedziała na ile możesz sobie pozwolić
nadszarpnąć moją gościnę.- Rzuciłem. Pokazała mi język i dała mi kuksańca w
bok. Zaśmiałem się głośno i spojrzałem na pociąg za sobą. Ostatni jaki ruszy ze
stacji za jakieś pięć minut. Moje rzeczy już się w nim znajdowały. Tylko ja jak
ten głupek stałem na zewnątrz i z nią rozmawiałem.- Cieszę się, że cię
poznałem.
- Cieszysz się? Myślałam, że żałujesz tego.
- Gdybym cię nie poznał stałbym tu teraz sam, a tak jesteś ty. Dziękuje ci
za ostatnie trzy miesiące.
- Żegnasz się jakbyśmy mieli się już nigdy nie zobaczyć.- Powiedziała. Nie
chciałem jej mówić, że jeżeli ona nie przyjedzie do mnie to już nigdy się nie
zobaczymy. Nie miałem zamiaru wracać do tego miasta. Never ever.
- Muszę już uciekać. Trzymaj się wariatko.- Powiedziałem i przytuliłem ją
mocno na pożegnanie. Musiała stanąć na
palcach aby jakoś się ze mną zrównać.
- Keiichi….- Usłyszałem zdyszany głos dobrze znanej mi osoby. Zesztywniałem
i spojrzałem na ciotkę w spowolnieniu.
- Przepraszam, powiedziałam mu kiedy jedziesz.- Powiedziała cicho.
Zmieliłem pod nosem przekleństwo i zrobiłem dwa kroki w tył niknąc we wnętrzu
pociągu. Czułem się w nim bezpieczniej. Daiichi podbiegł do Hitoshi opierając
dłonie o kolana. Oddychał ciężko.
- Zdążyłem…- Wysapał i spojrzał na mnie. Drgnąłem. Znałem to spojrzenie.
Tylko raz tak na mnie spojrzał. Wtedy w hotelu, kiedy…- Nic nie powiem.
Przeczytaj to i zrób z tą wiedzą co będziesz chciał.- Powiedział i rzucił w
moim kierunku opasłe tomiszcze. Nie wiem co to była za książka. Spojrzałem na
nią, a później na nich kiedy przed moim nosem zamknęły się drzwi pociągu.
Przyglądali mi się uważnie. Spojrzałem na tytuł książki, którą trzymałem w
rękach.
Ruszysz to,
a zginiesz śmiercią marną.
Pamiętnik
Otworzyłem szerzej oczy i spojrzałem na niego ostatni raz by po chwili
widzieć ich malejące ciała, kiedy pociąg wznowił swój bieg zabierając mnie do
stacji docelowej i oddalając mnie od miasta koszmaru jaki przyszło mi tutaj
przeżyć.
Cieszyłem się, że wyjeżdżam, ale z drugiej strony…
Dlaczego czułem dziwnego rodzaju ciężar na klatce piersiowej, jakby chciało
mi się płakać?
The End
Koniec.
Stron:39
Wyrazów:13828
Pisane od
9.11.2016 do 03.05.2017
**********************************
I jak wam się spodobało zakończenie tego opowiadania??:)
Za tydzień dodam One Shota do tego opo.... żeby nie było, że skończyło się tak jak się skończyło:)
Zapraszam za tydzień i pozdrawiam
Gizi03031
Hejka,
OdpowiedzUsuńoch jak wspaniale, wszyscy na pewno musieli mieć świetną minę, czemu powiedziała cz6j to pamietnik...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia