niedziela, 3 września 2017

Ostatnia Klasa- Rozdział 8

Hejka.
Bez zbędnego marudzenia zapraszam na kolejny rozdział Ostatniej Klasy:)
****************************
Przełknąłem ostatni kęs swojego dzisiejszego śniadania. Czułem na sobie jej spojrzenie, ale starałem się je z całej siły ignorować. Bo i co miałem jej powiedzieć? Jakoś sobie nie wyobrażam, aby te słowa przeszły mi przez gardło. Prędzej spaliłbym się ze wstydu, albo umarł z zażenowania niż powiedział na głos to co ona chce wiedzieć.
- Podrzucić cię do szkoły?- Zapytała kiedy odłożyłem sztućce na talerz. Spojrzałem na nią.
- Nie trzeba. Przejadę się pociągiem.
- Wiesz, że lepiej będzie jeżeli zawiozę cię tam autem skoro chcesz tam iść tak….- Pokazała na mnie wymownie dłonią. Spojrzałem w dół. W sumie miała rację. Jeżeli ktoś ze szkoły zobaczy mnie tak w pociągu to nie dojadę do niej cały, a tak… szok nastąpi na apelu. Wszak nie zawsze widzi się kolesia z klubu na miejscu szkolnego kujona. Nasz szkolny mundurek założony dzisiaj na mnie
w dość niechlujny sposób. Podwinięte rękawy od koszuli ukazywały liczne blizny. Na lewej ręce widniał czarny zegarek. Na prawej rzemieniowa bransoleta. Luźno zawiązany krawat odsłaniający moje obojczyki i szyję na których również znajdowały się cienkie, ledwo widoczne blizny. Ciemne włosy postawione do góry. Na nogach trampki. Nie szkolne obuwie. Zamiast okularów szkła kontaktowe. Łańcuszek na szyi. Spryskany perfumami, które mi kupiła. Do spodni przypięty cienki łańcuszek, który łączył je z moim portfelem. Do kieszeni schowałem telefon i pognałem szybko umyć zęby.
- Bardziej bym się cieszył jakbyś mnie z niej odebrała.
- Będę z tobą na zakończeniu roku szkolnego.- Powiedziała. Słowem nie odezwała się na temat mojego ojca. Kiedy wczoraj przysłał mi przez jednego ze swoich pracowników bilet do Hichinohe, klucze od jakiegoś mieszkania i krótki liścik, że mieszkanie zostało z góry opłacone przez rok, moje rzeczy już tam są i że ma nadzieję, iż więcej się nie zobaczymy wyglądała jakby Miała na miotle do niego polecieć i go zabić własnymi rękoma. Mogłem się z nią wtedy o coś założyć. A tak. Ja znowu miałem rację, a ona poznała kolejne oblicze swojego brata.
- To dobrze. Bo to będzie totalna masakra.- Uśmiechnąłem się pod nosem i wyszedłem za nią z jej mieszkania. Wieczorem miała mnie zawieść z moimi rzeczami na stację. Już dzisiaj miałem wyjazd. Szczerze, to nawet się cieszyłem. Im szybciej opuszczę to miasto, które przyniosło mi tylko samo cierpienie tym lepiej dla mnie.
- Jesteś gotowy na to co się stanie.
- Mam już wszystko głęboko w dupie.
- No ale wiesz, to będzie jak policzek dla świata.
- Chociaż raz mu oddam, a nie zawsze to ja zbierałem tęgie baty.
- Nie zasłaniasz blizn?- Zapytała kiedy zapinałem pasy w jej aucie. Pokiwałem przecząco głową.- Dlaczego?
- Bo ukrywałem je przez prawie trzy lata, a osoby, które miały o nich nigdy nie wiedzieć odkryły prawdę jakiś czas temu. Więc po co? I tak już pewnie cała szkoła o tym wie. Że jestem niezrównoważonym emocjonalnie śmieciem, który próbował się zabić.
- Nie mów tak o sobie.
- To oni tak o mnie mówią. Ja o sobie złego słowa nie powiem. Ludzie mnie wyręczą i zrobią to lepiej.
- Masz złe podejście do życia.- Wypuściła głośno powietrze z płuc i skręciła w prawo. Za jakieś dziesięć minut będziemy w szkole. Przeciągnąłem kilka razy kolczykiem od języka po wargach.
- To życie ma złe podejście do mnie.- Odpowiedziałem. Pokiwała przecząco głową, ale nic już więcej nie powiedziała. Wpatrywałem się w mijany przez nas krajobraz. Wiem. Brzmi strasznie głupio. Jak można mijać krajobraz? Oj Keiichi. Chyba pora udać się na kontrolne badania do swojego psychiatry. Zaśmiałem się cicho pod nosem. Ciekawe co by powiedział jakbym się u niego pojawił po siedmiu miesiącach nieobecności i opowiedział mu wszystko co mnie spotkało przez ten czas. Chyba zamknął by mnie w pokoju bez okien i klamek. No bo bądźmy szczerzy. Kto normalny pcha się do łóżka faceta którego nienawidzi i posiada do tego wiedzę, że koleś ten założył się z kumplami o jego tyłek. No tak. Osoba której brak kilku klepek pod deklem.
- Młody jesteśmy na miejscu. Gotowy?- Zapytała. Spojrzałem na nią jak na idiotkę. Nigdy nie będę gotowy.
- Tak samo jak pół godziny temu.- Odparłem i zamknąłem za sobą drzwi jej auta. Przy niej to mnie chyba nie zaatakują. Chyba…. Takie piękne słowo, a tak szybko i brutalnie zabija nadzieję kiedy spierdala w siną dal. Ale dzisiaj mi się chyba uda. Zawsze to chyba. Powinienem mieć tak na drugie.
- Zbieramy się i miejmy to już za sobą.- Powiedziała i ruszyła ze mną w kierunku auli, gdzie za chwilę miało się odbyć zakończenie roku szkolnego.

**

Gapią się. Wszyscy się gapią. Cała moja klasa się gapi. Grono pedagogiczne się gapi. No
i ONI się gapią. A ja w uparte wpatruję się w scenę, na której stał właśnie dyrektor i starał się jakoś ogarnąć sam siebie po mojej mowie końcowej. W końcu to najlepsi uczniowie przemawiają na apelach.
Tak jak i ja.
Wstałem.
Wyszedłem na środek.
Powiedziałem co miałem do powiedzenia.
Zszedłem.
Usiadłem na swoim miejscu.
A teraz się gapię w przeciwnym kierunku niż pozostali zebrani na auli. Całe szczęście, że dwa dni temu zabrałem wszystkie swoje rzeczy ze szkoły. Teraz tylko będę musiał odebrać świadectwo
i dyplom po czym od razu mogę zmywać się do auta, a nie iść jeszcze do klasy na „miłą” pogadankę
z nauczycielem oraz zabrać swoje rzeczy. Nie chciałem gadać z nauczycielem. A moich rzeczy już tam nie było. Album pamiątkowy na zakończenie szkoły również odebrałem kilka dni temu. I tak wiedziałem, że nie będzie mnie na żadnym zdjęciu, ale cóż. Jak dają to bierz, jak biją to spierdalaj. Chociaż nie zawsze udało mi się dostosować do tej mądrości życiowej, tym razem miałem zamiar wykorzystać ją na całego.
Jeszcze kilka słów dyrektora. Później prawie czterdzieści minut, aby każdy uczeń odebrał na scenie swój dyplom oraz świadectwo. Dziesięć minut na informację gdzie mamy się udać i mogę wychodzić. Zobaczyłem ją przy drzwiach. Czekała na mnie. Podszedłem do niej i uśmiechnąłem się delikatnie. Oblizałem nerwowo usta. Chciałem już stąd iść.
- Keiichi.- Usłyszałem za sobą dobrze znany mi głos. Nie odpowiedziałem tylko uchyliłem delikatnie drzwi samochodu.
- Daiichi daj spokój.- Powiedziała cicho Hitoshi.
- Chce z nim pogadać na osobności.
- To może być niemożliwe. On nie chciał przyjeżdżać na zakończenie roku, więc tym bardziej nie będzie chciał…
- Hitoshi tylko pięć minut. Dasz nam tyle.
- Keiichi?- Zapytała kobieta patrząc na mnie. Otworzyłem szerzej drzwi i wsiadłem do środka. Bez słowa zamknąłem je za sobą.
- Keiichi do cholery jasnej!- Podbiegł do drzwi i uderzył kilka razy w szybę. Zignorowałem go włączając głośniej radio w aucie. Nie chcę z nim gadać. Nie chcę go widzieć. Chcę zniknąć. Kiwnąłem na nią głową, żeby ją pospieszyć. Coś do niego powiedziała. Ten pokiwał przecząco głową wyrzucając ręce na boki. Ona pokręciła przecząco głową i coś dodała. Ten odsunął się od auta po czym coś powiedział i odszedł w stronę szkoły. Coś jeszcze do niego powiedziała, ale on się nie odwrócił. Zniknął. Zacisnąłem zęby na wargach. Może nasze życie wyglądałoby inaczej gdyby on nie był katem a ja ofiarą.  Na pewno było by inaczej…
Ale cóż…
Nie było nam to pisane…



**
Uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Stała na piętach rozglądając się po peronie.
- Zabrałeś wszystko?
- Wszystko. Nawet to co pochowałaś, byś nie miała pretekstu abym do ciebie wracał.
- Skubaniec. Wiesz, że mi to nie przeszkadza i możesz wracać ile chcesz.
- Wiem, ale póki co… nie chce tutaj przyjeżdżać.
- Wiem. Wiesz już co chcesz studiować?- Zapytała. Kiwnąłem twierdząco głową, ale nie powiedziałem jej co to takiego będzie. Uśmiechnęła się smutna pod nosem.- Będę za tobą tęsknić.
- Nic nie stoi na przeszkodzie abyś to ty mnie odwiedziła.
- Nie zapraszaj bo się mnie nie pozbędziesz.- Odparła i zaśmiała się z mojej miny. Zniósłbym ją tak na kilka dni, ale nie więcej niż tydzień. Oboje dobrze o tym wiedzieliśmy.
- Wyśle ci bilet w obie strony abyś wiedziała na ile możesz sobie pozwolić nadszarpnąć moją gościnę.- Rzuciłem. Pokazała mi język i dała mi kuksańca w bok. Zaśmiałem się głośno i spojrzałem na pociąg za sobą. Ostatni jaki ruszy ze stacji za jakieś pięć minut. Moje rzeczy już się w nim znajdowały. Tylko ja jak ten głupek stałem na zewnątrz i z nią rozmawiałem.- Cieszę się, że cię poznałem.
- Cieszysz się? Myślałam, że żałujesz tego.
- Gdybym cię nie poznał stałbym tu teraz sam, a tak jesteś ty. Dziękuje ci za ostatnie trzy miesiące.
- Żegnasz się jakbyśmy mieli się już nigdy nie zobaczyć.- Powiedziała. Nie chciałem jej mówić, że jeżeli ona nie przyjedzie do mnie to już nigdy się nie zobaczymy. Nie miałem zamiaru wracać do tego miasta. Never ever.
- Muszę już uciekać. Trzymaj się wariatko.- Powiedziałem i przytuliłem ją mocno na pożegnanie.  Musiała stanąć na palcach aby jakoś się ze mną zrównać.
- Keiichi….- Usłyszałem zdyszany głos dobrze znanej mi osoby. Zesztywniałem i spojrzałem na ciotkę w spowolnieniu.
- Przepraszam, powiedziałam mu kiedy jedziesz.- Powiedziała cicho. Zmieliłem pod nosem przekleństwo i zrobiłem dwa kroki w tył niknąc we wnętrzu pociągu. Czułem się w nim bezpieczniej. Daiichi podbiegł do Hitoshi opierając dłonie o kolana. Oddychał ciężko.
- Zdążyłem…- Wysapał i spojrzał na mnie. Drgnąłem. Znałem to spojrzenie. Tylko raz tak na mnie spojrzał. Wtedy w hotelu, kiedy…- Nic nie powiem. Przeczytaj to i zrób z tą wiedzą co będziesz chciał.- Powiedział i rzucił w moim kierunku opasłe tomiszcze. Nie wiem co to była za książka. Spojrzałem na nią, a później na nich kiedy przed moim nosem zamknęły się drzwi pociągu. Przyglądali mi się uważnie. Spojrzałem na tytuł książki, którą trzymałem w rękach.

Ruszysz to, a zginiesz śmiercią marną.
Pamiętnik

Otworzyłem szerzej oczy i spojrzałem na niego ostatni raz by po chwili widzieć ich malejące ciała, kiedy pociąg wznowił swój bieg zabierając mnie do stacji docelowej i oddalając mnie od miasta koszmaru jaki przyszło mi tutaj przeżyć.
Cieszyłem się, że wyjeżdżam, ale z drugiej strony…
Dlaczego czułem dziwnego rodzaju ciężar na klatce piersiowej, jakby chciało mi się płakać?



The End

Koniec.
Stron:39
Wyrazów:13828

Pisane od 9.11.2016 do 03.05.2017

**********************************
I jak wam się spodobało zakończenie tego opowiadania??:)
Za tydzień dodam One Shota do tego opo.... żeby nie było, że skończyło się tak jak się skończyło:)
Zapraszam za tydzień i pozdrawiam
Gizi03031

1 komentarz:

  1. Hejka,
    och jak wspaniale, wszyscy na pewno musieli mieć świetną minę, czemu powiedziała cz6j to pamietnik...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń