Eh.... trzeba przysiąść na tyłku i coś napisać bo kończą mi się opowiadania (w sumie nie kończą, co mam kilka zaczętych, ale żadne nie skończone) i nie będzie co dodawać;/
Ok. Koniec zanudzania. Zapraszam na czytanie kolejnego rozdziału "Ostatniej Klasy":)
*************************
-
Gdzie ty leziesz?- Usłyszałem za sobą zaspany głos Hitoshi. Spojrzałem na nią w
odbiciu lusterka, które pomagało mi ubrać zielone soczewki kontaktowe. Jak
miałem je ostatnio tak i teraz musiałem je ubrać. Chociaż wątpiłem aby
zauważyli różnice w kolorze oczu. Niebieski a zielony. W końcu to idioci.
-
Idę do klubu.- Odparłem chłodno mierząc ją wzrokiem. Nie spodziewałem się, że
zobaczę ją w dresach, z kokiem na czubku głowy i w okularach.- A ty….?-
Pomachałem rękoma w zawiły sposób.
-
Wejściówki sprawdzam. Ty idziesz do klubu?- Zapytała. Pokiwałem głową.
Spojrzała na mnie jak na pisankę wielkanocną.- Co cię wzięło na taki wypad do
klubu i to samemu?
-
Musze utrzeć nosa pewnym śmieciom.
-
Uh. Takie słowa z ust wielkiego Keiichiego to szok. Spotykasz się dzisiaj z
Daiichim
i resztą?- Zapytała. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i spojrzałem w jej kierunku.
i resztą?- Zapytała. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i spojrzałem w jej kierunku.
-
Przecież mówię, że musze utrzeć nosa śmieciom.
-
Czekaj, tobie chodzi o….? Co?! Czym ci znowu podpadli. Ostatnio tak fajnie ci
się z nimi gadało!
-
Nigdy mi się z nimi dobrze nie gadało!
-
Mówisz jakbyś ich znał!
-
Bo znam!- Zarzuciłem na ramiona ciemną bluzę z kapturem.- Ci idioci chodzą ze
mną do klasy od kilku lat, a nawet mnie nie poznali.- Wypuściłem głośno
powietrze z płuc.
-
Jak to chodzą z … tobą… do…. Czekaj! Co? To ty?!- Krzyknęła zaskoczona i
zasłoniła usta dłonią mierząc mnie od góry do dołu. Widocznie już o mnie od
nich słyszała.
-
Taaa…. Ja. Jak chcesz możesz im powiedzieć kim jesteś. W dupie to mam.
-
Nie wydam własnego bratanka Daiichiemu.
-
Bratanka? Serio jesteś siostrą tego człowieka, czy tylko tak sobie gadasz?
-
Jestem. Mamy inne matki. Moja zmarła przy moim porodzie. Matka Yoshimitsu nadal
żyje jak dobrze wiesz. I nieźle się trzyma.- Powiedziała drapiąc się z
zakłopotaniem po głowie.- Nie te. Ubierz te z zielonym paskiem po boku.- Dodała
kiedy wciągałem na nogi buty. Postanowiłem je zmienić skoro ona tam mi
doradziła.- Nie planujesz niczego głupiego, prawda?
-
To oni planują coś głupiego i swoje plany mówili przy mnie nie mając pojęcia
kim jestem.- Zadrwiłem i sięgnąłem po telefon, który delikatnie zawibrował w
mojej kieszeni.
Daiichi<3:
Jesteśmy już w
klubie. Gdzie jesteś?
Ja:
Sorry. Troszkę mi
zeszło w domu. Niedługo będę.
Daiichi<3:
Wyjść po ciebie?
Ja:
Nie ma takiej potrzeby.
Będę u was dosłownie za pół godziny.
Daiichi<3:
Uschnę z tęsknoty
za tobą. xD
Ja:
To idź do kibla i
napij się wody z pisuaru aby ugasić pragnienie.
Daiichi<3:
Zimny drań.
Ja:
Do usług.
Schowałem
telefon do kieszeni. I wypuściłem głośno powietrze z płuc.
-
Podrzucić cię?- Zapytała. Pokiwałem przecząco głową.
-
Nie trzeba. Ty byś się szykowała jakieś dwie godziny, a ja powiedziałem, że za
pół godziny będę.
-
Spóźniłeś się?
-
Oni przyszli za wcześnie.- Odparłem i zniknąłem za drzwiami mieszkania, które
obecnie zajmowałem. Zgaszę chama i wracam do domu. Nie pozwolę, aby ktoś tak
zacofany jak on zakładał się z innymi zacofanymi w rozwoju osobnikami gatunku
(niestety) ludzkiego o moją dupę. Jak chce to ja mogę przeorać jego, ale wtedy
będzie biedny.
Trzy
lata czekania i w końcu mogę mu pokazać co o nim myślę.
Sprawie,
że pożałuję tego iż wczoraj podszedł do loży w której siedziałem i ze mną
gadał. To będzie najgorszy dzień w jego życiu.
**
Znalezienie
ich w tym ciasnym i głośnym lokalu nie było wcale takie trudne. Siedzieli tam
gdzie wczoraj i zachowywali się nad wyraz bardzo…. Krzykliwie.
Tak,
to bardzo dobre określenie. Krzykliwie, głośno…. Nawet nie wiedziałem czy
chciałem do nich podchodzić. Jakoś straciłem ochotę na konfrontacje z kimś
takim jak oni. W końcu mogłem się czymś od nich zarazić. Cofnąć się w rozwoju.
Wszak debilizm może być zaraźliwy. Muszę to sprawdzić. A jak się okaże, że ktoś
wynalazł lek na tą chorobę, a oni o tym nie wiedzą i biedacy cierpią w nieświadomości,
że jednak jest dla nich ratunek.
Spojrzałem
w ich kierunku jeszcze raz.
Tiaaaaa….
Jasne.
Ratunek.
Dla
nich.
A
w życiu!
Pokręciłem
przecząco głową kiedy dojrzałem jak Daiichi wypluwa całą zawartość swoich ust na
Ukyu. Ciekawy sposób komunikacji, nie ma co. Ciekawe gdzie tego uczą, bo u nas
w szkole to na pewno nie.
-
Przepraszam za spóźnienie.- Powiedziałem podchodząc do stolika. Nawet nie
zauważyli mojego przyjścia. Wzruszyłem ramionami i usiadłem na brzegu jednego z
foteli przyglądając im się uważnie ciekawy kiedy w końcu zobaczą moje
przybycie.
-
Ten koleś z klasy niżej. No wiecie ten oblech co mu zawsze zielone gile z nosa
wystają, wiecie który nie?- Kochiyo przerwała na chwilę i spojrzała na nich aby
się upewnić czy wiedzą o kogo jej chodzi. Ja wiedziałem. Chłopak bardzo
inteligentny i z dobrego domu. Gdyby nie te zielone gluty byłby nawet urodziwy.
-
No wiemy o którego paszteta ci chodzi. Więc….
-
No na przerwie podchodzę do niego jak się opychał hot-dogiem. Myślę sobie, że
mu trochę pojadę czy coś w tym rodzaju. No i tak sobie staje koło niego i
zalotnym głosem mówię „jak ty seksownie wsuwasz tą paróweczkę do swojego
gardełeczka…. mmmm…. jest taka długa i mięsista, ach.”- Powiedziała i
rozejrzała się po swoich znajomych. Starałem się nie zaśmiać. W końcu ktoś jej
dał urodę za inteligencje.- Ale wiecie co, nie mam pojęcia czemu się speszył,
dziwny jakiś….- Dodała. Pokręciłem przecząco głową. Dziwni to jesteście wy, a
nie on.
-
Mmmmm. Yoshihisa pomóż mi.- Powiedziała Sue kompletnie mając gdzieś pełną
zwrotów akcji historię swojej bliźniaczki grzebiąc w telefonie pod stołem.
Chłopak mruknął tylko biorąc łyk piwa.
-
Hmmmm?
-
Ty dobrze po angielsku nawijasz to mi będziesz tłumaczył.- Powiedziała
wyciągając delikatnie koniuszek języka pomiędzy lekko uchylone wargi. Oparłem
głowę na dłoni i przyglądałem im się z zaciekawieniem.
-
Ale że po co?
-
Piszę z pewnym kolesiem z Anglii, a wiesz, że angielskiego nie potrafię.-
Powiedziała nadymając obrażona policzki. Moja mina mówiła chyba to samo co
jego. Że ona poprawnie japońskiego nie potrafi, a bierze się za angielski.
-
No to dawaj.
-
„Ja nie znam dobrze angielskiego dlatego tak dziwnie pisze.”- Powiedziała i
spojrzała na niego wyczekując jego odpowiedzi. Ten uśmiechnął się delikatnie.
Drgnąłem. Znałem ten rodzaj uśmiechu na jego twarzy. Ciekawe co on znowu
wymyślił.
-
Napisz mu „I don’t know English good but my wet pussy Whiting for u”-
Powiedział mrużąc delikatnie oczy. Zacisnąłem delikatnie zęby na wargach aby
się nie zaśmiać. No przecież nie wypada w takim momencie. A poza tym chce
wiedzieć kiedy się kapną, że już tutaj jestem. Chwila ciszy
i skupienia na pisaniu wiadomości i po chwili przyszła odpowiedź.
i skupienia na pisaniu wiadomości i po chwili przyszła odpowiedź.
-
A co to znaczy „Tell me about yourself”?
-
No chce żebyś mu napisała coś o sobie.- Powiedział. Ich rozmowie przysłuchiwało
się coraz więcej osób będących przy stoliku. Ciekawe na jakim poziomie był ich
angielski.- Mów co chcesz mieć przetłumaczone to ci wyjaśnię.
-
Ciemny brąz. Że włosy się rozumie.
-
„I;m dumb Brown”
-
„dumb’ to ciemny?
-
Oj tak… uwierz mi… naprawdę.- Powiedział i upił łyk piwa. Spojrzał w moją
stronę. Drgnąłem, ale on nic nie zrobił. Mrugnął tylko delikatnie okiem i
ponownie spojrzał w jej kierunku. Widocznie zabawa z nią była ciekawsza.
-
Jestem wysoka, szczupła i mam zielone oczka.- Powiedziała. Gdzie ona jest
wysoka jak to kurdupel mały jest?!
-
„I’m Short and thiny and I have two eyes”.
-
A jak mam mu powiedzieć aby coś po Japońsku spróbował napisać?- Zapytała
oburzona. Się trzeba było uczyć a nie latać po klubach to by się wiedziało
takie proste rzeczy.
-
„Tell me something nasty boy”.- Powiedział Yoshihisa i upił do końca swoje
piwo. Dlaczego on się musi zadawać z tymi debilami? Nie mogłem tego pojąć.
Chociaż i tak nawet jakby się z nimi nie zadawał nie zagadałbym do niego w
szkole. W końcu jestem żałosnym śmieciem gorszym nawet od nerda, albo kolesia z
zielonymi glutami wystającymi mu z nosa.
-
Co to znaczy oral?- Zapytała jak skończona idiotka. Wszyscy przy stoliku
spojrzeli na nią jakby widzieli ją pierwszy raz w życiu.
-
Oral? Hmmmm…. Chyba chce żebyś go pocałowała.
-
Tak po japońsku?
-
Nie po francusku.- Odparł uśmiechając się pod nosem. Jego znajomi w końcu
zaczęli się łapać na tym, że on normalnie w świecie robi sobie z niej jaja.
Widocznie nikt nie zna tutaj angielskiego.
-
Czyli jak? Z języczkiem?
-
Można i z języczkiem.- Pokazał jej język. Odwdzięczyła mu się tym samym.
-
A co to znaczy „I wanna stick my cock into U”?
-
Koleś mówi, że lubi konie.- Powiedział czerwony na twarzy chłopak. Sam długo
nie wytrzyma pewnie.
-
Oooooo…. To super! Jak napisać, że też bardzo je lubię?
-
„Yes stick your cock inside my pussy”
-
„Cock” to konik?- Zapytała. Ten uśmiechnął się wrednie pod nosem i przeciągnął
się rozluźniony.
-
Nooo….
-
Good God thank you that I know English.- Powiedziałem na tyle głośno aby
wszyscy mnie słyszeli. Yoshihisa zaśmiał się głośno i wstał ze swojego miejsca.
-
Let’s say it’s going to be our sweet secret.- Powiedział i poklepał mnie
delikatnie po ramieniu. Kiwnąłem mu głową, że się z tym w pełni zgadzam. Jakoś
nie miałem ochoty im teraz wszystkiego tłumaczyć.
-
O! Iichi! Kiedy przyszedłeś?- Daiichi od razu przysiadł się do mnie. Spojrzałem
na niego.
-
Kiedy naplułeś mu na twarz.- Powiedziałem pokazując palcem na tego, którego
twarz w dość efektowny sposób została obmyta.
-
To dlaczego się nie przywitałeś.
-
Witałem się. Nawet doszedłem do wniosku, że zasłużyliście na moje przeprosiny
za to, że się spóźniłem, ale wy mieliście to głęboko gdzieś, więc nawet nie
nalegałem. Usiadłem sobie i się gapiłem.
-
Na co?- Zapytał i podał mi butelkę z piwem. Skrzywiłem się przyjmując od niego
owy trunek.
-
Co ty masz z angola?- Wypaliłem. Skrzywił się.
-
Musisz mówić o szkole?- Zapytał. Uśmiechnąłem się. Wiedziałem jak jej nie
cierpi.
-
Nie mówię o szkole tylko o angielskim.
-
Nie znam go. Nie lubię.
-
A oni?- Zapytałem cicho. Daiichi pokiwał przecząco głową. Tak myślałem. Byłbym
w pozytywnym szoku gdyby ktoś z nich jeszcze znał angielski.
w pozytywnym szoku gdyby ktoś z nich jeszcze znał angielski.
-
We have to talk.- Usłyszałem przy swoim drugim uchu. Skrzywiłem się i
spojrzałem w tamtą stronę. Yoshihisa.
-
What do you want to talk about?- Zapytałem odstawiając nie ruszoną butelkę piwa.
- About you Heard today In the hallway at
school.- Odpowiedział. Spojrzałem na niego
w zwolnionym tempie.
w zwolnionym tempie.
-
Apparently you are not as stupid as your friends.- Powiedziałem chłodno
wstające ze swojego miejsca.
-
Gdzie już uciekasz?- Zapytał Daiichi, który postanowił nie mieszać się do
naszej rozmowy, której i tak by nie zrozumiał.
-
Pójdę pomóc twojemu koledze przynieść jeszcze piwo do stolika.- Odpowiedziałem
uśmiechając się do niego delikatnie a w myślach mordowałem go na tysiąc
sposobów.
-
Ale wrócisz?
-
…- Wzruszyłem ramionami i ruszyłem w stronę baru. Przystanąłem tam i spojrzałem
na idącego za mną Yoshihise.- Czego?
-
W szkole taki wyszczekany nie jesteś?
-
Bo chce mieć spokój.
-
A nie masz go?
-
O co ci chodzi?- Zapytałem. Przybliżył się do mnie.
-
Co masz zamiar zrobić z tym co usłyszałeś na korytarzu?
-
Myślisz, że ci powiem?
-
Chyba coś mi się należy ze to, że poruszyłem ten temat specjalnie przy tobie
abyś wiedział co się święci.- Powiedział. Spojrzałem na niego i wypuściłem
głośno powietrze przez nos.
-
Lepiej żebyś nie wiedział. Tyle ci powiem.
-
Coś mocnego?
-
Mocniejszego niż twoja pomoc w angielskim.
-
Wiesz co się stanie jak Daiichi…
-
Co ja?- Usłyszałem głos za sobą. Odwróciłem się gwałtownie za siebie i
spojrzałem w jego kierunku. Przyglądał nam się uważnie. Nie uśmiechał się. –
Co??
-
Chciałem wiedzieć….
-
Co?
-
Cokolwiek.- Wzruszyłem ramionami.
-
Co cokolwiek?
-
Cokolwiek o tobie. Ale doszedłem do wniosku, że ty jesteś zbyt infantylny aby
mi odpowiedzieć szczerze i obligatoryjnie zmienisz temat, więc postanowiłem
zapytać twojego pretorianina, bo z nim chociaż można polemizować, a nie jak z
resztą helotów. Ale widzę, że jesteś bardzo frenetyczny i nie mogłeś się
doczekać aż wrócimy i wyłazęgowałeś za nami z tej loży. – Powiedziałem patrząc
na niego chłodno. Yoshihisa zaśmiał się cicho pod nosem. Daiichi zmarszczył
czoło. Nie podobało mu się to co się właśnie działo.
-
Co ty do mnie mówisz?
-
Boże ciele.- Jęknąłem cicho pod nosem.- Jesteś nadszarpnięty zębem czasu,
prawda?
-
W ogóle nie rozumiem co ty do mnie mówisz.- Warknął. Uśmiechnąłem się do niego
delikatnie.
-
Wybacz. Chodziło mi o to, że chciałem się czegoś dowiedzieć, a on wydawał mi
się najbardziej adekwatną osobą, do zadawania pytań ponieważ jest
najtrzeźwiejszy. Nie chciałem nikogo urazić.- Skłamałem płynnie. Daiichi
przyglądał mi się przez chwilę po czym uśmiechnął się szeroko.
-
A co takiego chciałeś wiedzieć?- Zapytał szturchając mnie w ramię. Uśmiechnąłem
się delikatnie i opuściłem twarz w dół.
-
Tajemnica zawodowa.- Mruknąłem pod nosem i spojrzałem na niego kątem oka.
Przystanąłem zaskoczony gapiąc się na coś nad jego ramieniem.- Wybacz.-
Powiedziałem i wymijając go ruszyłem w stronę jednego z mniejszych stolików
zajmowanego przez dwóch mężczyzn. Przystanąłem z jego prawej strony przerywając
im ich rozmowę. Obaj spojrzeli na mnie nie rozumiejąc o co chodzi.
-
Sorry młody, ale w trójkąty się nie bawimy. Chcesz to poszukaj kogoś innego. Ja
i mój partner….- Jeden z mężczyzn wciągnął głośno powietrze przez nos, kiedy
wylałem mu piwo na głowę.- CO TY GÓWNIARZU ODWALASZ?!
-
Kochanie uspokój się, przecież to tylko…
-
Kotek nie mieszaj się.- Przerwał mu stanowczo ewidentnie starszy mężczyzna.- A
ty gówniarzu…- Wylałem na niego kolejne piwo i spojrzałem na młodszego z
mężczyzn.
-
To dlatego jest pan zmęczony i nie wyrabia się pan ze sprawdzaniem prac
klasowych, co panie Masashima?- Zapytałem swojego nauczyciela od historii. Ten
spojrzał na mnie gwałtownie
i pobladł jak prześcieradło.
i pobladł jak prześcieradło.
-
Znasz tego gówniarza?- Zagrzmiał drugi z mężczyzn. Zagotowało się we mnie.
Wkurwiał mnie ten koleś.
-
To chyba jakaś…. Co ty robisz?- Pisnął zaskoczony kiedy wysypałem starszemu
mężczyźnie na głowę chipsy o smaku
paprykowym, które znajdowały się w srebrnej paczce.
-
Ty zajebany skurwysynu….!- Wrzasnął starszy mężczyzna. Obrzuciłem go
nienawistnym spojrzeniem.
-
Ciekawy remont, nie ma co.- Warknąłem na niego. Zmarszczył czoło.- A skoro
jestem skurwysynem to kurwą była matka czy może ty, tato?! He?! Kto był tą
kurwą, dzięki której taki zajebany skurwysyn wylazł na ten świat?!- Wydarłem
się na niego popychając go na krzesło. Spojrzał na mnie przerażonym
spojrzeniem.
-
Keiichi?- Zapytał piskliwym głosem.
-
Tato?- Dodał mój nauczyciel od historii.
-
Spierdalajcie.- Warknąłem tylko i odwracając się na pięcie ruszyłem w stronę
wyjścia z tego lokalu. Nie wrócę tutaj. Tego byłem pewien. Oraz tego, że już
nigdy nie wrócę do miejsca, które kiedyś mogłem nazywać swoim domem.
******************************************
No i to tyle na dzisiaj.
Mam nadzieję, że wam się spodobało (o ile w ogóle ktoś to czyta;/)
Zapraszam na kolejny rozdział za tydzień:)
Pozdrawiam Gizi03031;*
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, o tak mam nadzieję, że uda im się utrzeć nosa, choć przeczuwam że nie będzie tak kolorowo, Hitori nie wiedziała o tym, czyli Yoshihise wie kim jest, dlatego poruszył tamtą rozmowę orzy nim, zastanawiam się czy Daishi słyszał tamtą rozmowę jak i to czy ten nauczyciel poznał z kim ma do czynienia, a jeśli tak to by oznaczało, że ojciec go nie poznał i wyjaśniało remont...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia