niedziela, 27 listopada 2016

9. „Krępujące sytuaję”.9

Hej.
Tak się zabieram za dodawanie rozdziału i dochodzę do wniosku, że moja siostrzenica (która siedzi za mną na łóżku) ma chyba coś z psychą nie tegest i tak się zastanawiam czy ja byłam taka sama jak byłam w jej wieku....
No taki mały wstępik przed kolejnym rozdziałem.
Takie pytanie:
Czy ktoś to w ogóle czyta?

Zapraszam do przeczytania kolejnego rozdziału.
********************************************************
Szybkim ruchem zapiąłem guzik swoich spodni, co naprawdę nie było łatwe przy moich drżących dłoniach. Czułem na swoich plecach jego spojrzenie. Wygładziłem nerwowo materiał bluzy. Chcę do domu! Chcę zejść z jego oczu!
Pokręciłem przecząco głową odganiając z wyobraźni nawiedzające mnie obrazy, przedstawiające to co działo się tutaj kilka minut temu.
- Słono-słodkie.- Usłyszałem za sobą głos Harutou. Odwróciłem się w jego stronę. Opierał się o ścianę czekając na mnie. Przyglądał się swojej prawej ręce. Polizał jeden z palców po czym spojrzał na mnie. Uśmiechnął się.- Chcesz spróbować?- Zapytał. Otworzyłem szerzej oczy. Trzy szybkie kroki i już stałem koło niego. Zamachnąłem się z całej siły ręką uderzając go w tył głowy.
- Pojebało cię?! Nie liż tego!- Wydarłem się na niego. Zaśmiał się głupkowato i pokręcił przecząco głową.
- Nie wiesz co mówisz.- Odparł i sięgnął po chusteczki. Wyciągnął jedną z opakowania i zabrał się za wycieranie prawej dłoni.- Ale wiesz. Myślałem, że szybciej skończysz. Widocznie to nie był twój pierwszy raz jeżeli chodzi o masturbację.- Powiedział i spojrzał na mnie zza wachlarza swoich długich rzęs. Uśmiechnął się jakby wygrał los na loterii.
- Nie będę z tobą rozmawiał na takie tematy, zboku.- Warknąłem. Wyrzucił zużytą chusteczkę pod moje nogi.
- To ty doszedłeś w moją rękę i to w miejscu publicznym, więc chyba ty jesteś większym zbokiem niż ja.- Pochylił się nade mną.- Pokarzesz mi kiedyś?
- Co?
- Jak sam to robisz?- Zapytał. Wciągnąłem ze świstem powietrze przez nos. Odepchnąłem go z całej siły i ruszyłem w stronę wyjścia z tego przeklętego placu. Coś jeszcze za mną zawołał, ale go nie usłyszałem. Zaśmiał się głośno kiedy wyszedłem na główną ulicę.

**

Zamknąłem cicho drzwi od domu. W salonie było słychać jakieś przytłumione głosy. Zdjąłem pospiesznie bytu i cichutko na paluszkach zbliżyłem się do schodów.
- Kei co pijesz?- Z salonu wylazł Senou. Stał do mnie tyłem. Szybko. Do pokoju. Zacząłem wspinać się po schodach po dwa stopnie.
- Może być sok.
- Dobra. Ne oszukuj tylko.- Powiedział kiedy byłem już na szczycie schodów.- Nii? Wróciłeś już?- Zapytał. Przytrzymałem się barierki. Kiwnąłem twierdząco głową.- Jesz coś?- Zapytał, ale mu nie odpowiedziałem tylko ruszyłem szybko w stronę swojego pokoju.- Ej! Co jest?- Usłyszałem głos Senou. Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem do komody. Z szuflady wygrzebałem czystą bieliznę oraz bluzkę. Jeżeli dobrze pamiętałem powinienem mieć dresowe spodnie w łazience. Wychodząc z pokoju wpadłem na kogoś z impetem. Jęknąłem cicho.
- Ała.
- Co jest?
- Nic.
- Widzę, że coś jest nie tak. Dziwnie się zachowujesz.- Senou nie dawał za wygraną. Próbowałem go wyminąć, ale zagrodził mi drogę ucieczki ręką. Wolną ręką zmusił mnie do tego, abym na niego spojrzał. Zmarszczył czoło lustrując dokładnie moją twarz. Przekrzywił moją głowę w prawy bok by po chwili zrobić to samo ale w drugą stronę.- Co ci się stało?
- Co?
- Masz sine i napuchnięte usta, podrapaną szyję oraz… to jest malinka?
- Wdałem się w małą bójkę z takim jednym.- Odparłem wymijająco. Przecież nie powiem mu prawdy!
Czułem na sobie jego czujny wzrok. Pochylił się nade mną i wciągnął głośno powietrze przez nos. Zamarłem zaciskając mocno powieki.
- Kurwa, Nii! Do łazienki! Za chwilę widzę cię na dolę!- Wydarł się na mnie i odwrócił się na pięcie wracając w stronę salonu.
Te trzy piwa to jednak nie był dobry pomysł.

**

Po tym wieczorze Senou nie odzywał się do mnie przez bity tydzień czego nie mógł zrozumieć Go. Ale dał nam święty spokój dochodząc pewnie do wniosku, że znowu ubrałem skarpety Senou i to właśnie o to chłopak się obraził. Od dwóch tygodni unikałem jakiegokolwiek kontaktu z Harutou. Nie chodziłem na dach wyszukując różnego rodzaju wymówki aby tylko tam nie iść. Wszystkie przekazywałem Keisuke, który miał je podać dalej. Od dwóch tygodni rozmawiałem tylko z nim.
Ogłoszono już wyniki egzaminów. Zająłem czwarte miejsce w szkole. Wyszukałem spojrzeniem Keisuke. Był. Dwudziesty od końca.
- Udało mi się.- Usłyszałem koło ucha jego uradowany głos. Spojrzałem w jego stronę. Gapił się w stronę tablicy z świecącymi oczyma.
- Które wcześniej miejsce miałeś?- Zapytałem. Zerknął na mnie z szerokim bananem na twarzy.
- Zawsze pomiędzy mną a osobą na przedostatnim miejscu było ze 100-150 punktów różnicy.- Odparł. Otworzyłem oniemiały usta.
- Chcesz mi powiedzieć, że zawsze byłeś na samym końcu?- Zapytałem. Spojrzał na mnie z miną osobą nierozumiejącej dlaczego jestem zaskoczony.
- Wiem, że jestem głupi. Ale również piękny.
- I skromny.- Usłyszałem głos za naszymi plecami. Odwróciłem się, aby zobaczyć kto to może być. Aki stał za mną wciskając ręce głęboko w kieszenie. Bujał się na swoich piętach do przodu i do tyłu. Przeleciał wzrokiem po całej tablicy. Uśmiechnął się pod nosem po czym spojrzał na mnie.- Pogadamy?- Zapytał. Keisuke spojrzał na niego zaskoczony. Przyjrzałem mu się uważnie.
- Słucham?
- Na osobności i w ustronnym miejscu.- Odparł chłopak. Był spięty. Przybrał niby wyluzowaną pozycję, ale to wszystko to pozory. Kiwnąłem twierdząco głową. Ciekawe co chciał mi powiedzieć?
- Prowadź.- Odparłem. Kiwnął twierdząco głową.
- Dzięki.- Dodał ciszej. Teraz to ja kiwnąłem głową.
- Nii…- Keisuke złapał mnie za ramię. Uśmiechnąłem się do niego.
- Spoko. Będziemy tylko gadać.- Odparłem i uwolniłem swoją rękę z jego uścisku. Ruszyłem za Aki ’m, który nawet się na mnie nie obejrzał, aby upewnić się czy idę za nim. Przez dłuższy czas przeciskaliśmy się przez zbiorowisko uczniów. Już miałem go zatrzymać i zapytać jak długo mam za nim iść, kiedy to on sam łaskawie się zatrzymał i dopiero teraz na mnie spojrzał. Miał zmarszczone czoło. Myślał nad czymś. Przechyliłem zaciekawiony głowę w bok. Pokręcił przecząco głową i otworzył drzwi do klasy, w której nigdy nie byłem. Wszedłem za nim.
Nie. To nie była klasa. To pokój jakiegoś kluby. W zwykłej klasie stało wielkie biurko. Pod oknem kilka ławek z krzesłami. Po mojej lewej wielki regał zapełniony książkami. Na środku pomieszczenia stało kilka połączonych ze sobą niskich stolików. Dookoła nich stały czerwone kanapy. I to właśnie z jednej z nich wstał chłopak, który ostatnio dostarczał mi wiadomość od Hikari’ego. Spojrzałem pytającym wzrokiem na Aki’ego. Chyba sam powiedział, że ma być „na osobności”. Więc co ten dzieciak tutaj robił?
- Aki-Sempai ale proszę. Nie długo.- Powiedział chłopak podchodząc do niego. Podał mu klucz z jakimś śmiesznym breloczkiem. Później zorientowałem się, że to Psyduck z Pokemonów.
- Spoko.- Odparł chłopak i poczekał aż drzwi się zamkną. I teraz już naprawdę byliśmy „sam na sam”.- Siadaj.- Dodał. Zrobiłem tak jak „prosił”. Chociaż nie można było tego tak nazwać.
- No to ja słucham.- Powiedziałem przyglądając mu się uważnie. Zacierał ręce rozmasowując sine kłykcie. Spojrzał na mnie. Denerwował się? Czym?
- Czy… eh… czy przestałeś przychodzić na dach ze względu na mnie i Shin’a? I czy z tego powodu, że nas wtedy widziałeś unikasz go?- Zapytał na jednym wydechu. Otworzyłem szerzej usta. Już sam nie wiedziałem co mnie tak zaskoczyło. To, że on wiedział, że ja wiem. Czy to, że to właśnie on zadał mi te pytania. Gapiłem się na niego przez dłuższy czas z szeroko otwartymi ustami. Zamknąłem je po chwili otępienia i pokręciłem przecząco głową.
- Rozumiem, że Shin ci powiedział. Nie chciałem was oglądać w takiej sytuacji.- Odparłem. Ani drgnął. Przyglądał mi się uważnie z miną dzieciaka czekającego na wyrok matki dotyczący tego czy może iść na dwór czy też nie. Wypuściłem głośno powietrze.- Nie. Na dach przestałem przychodzić ze względu na Harutou. I nie. Nie unikam ani ciebie ani Shin’a. Nie przychodząc na dach nie miałem okazji was nigdzie złapać od kiedy całe dwa tygodnie spędziłem w bibliotece. A jeżeli dobrze wiem nie lubisz takich miejsc.- Odparłem. Nadal spięty przybliżył się do mnie.
- Na pewno?- Zapytał.
- Na pewno. Nie interesuje mnie to co robicie ze sobą w łóżku… budynku… czy gdzie tam jeszcze. Aaaa. No po prostu to jest wasze życie. Jeżeli wam się to podoba to nie będę się w to wtryniał. I dopóki któremuś z was nie wpadnie do głowy pomysł aby mi takie coś zaproponować dopóty będę się normalnie z wami spotykał i rozmawiał.- Powiedziałem. Wypuścił głośno powietrze opadając plecami na oparcie kanapy. Spojrzał w sufit i uśmiechnął się szeroko.
- Dzięki.
- Za co?
- Za to, że akceptujesz Shin’a.
- A dlaczego miałbym go nie akceptować?
- Wystraszył się.- Wzruszył obojętnie ramionami.- Myślał, że teraz się go brzydzisz. Nie wiem co jest między wami, ale on cię lubi i szanuje. Jak dla mnie czasami za bardzo cię lubi.- Dodał z wyrzutem. Zaśmiałem się cicho.
- Nie martw się. Nie zabiorę ci go. Nie dałbym rady.- Odparłem. Spojrzał na mnie zaciekawiony.
- Taką masz słabą wiarę w swoje możliwości?
- Nie potrafiłbym go walnąć i zerżnąć… Całego. Szybko. Mocno.- Powiedziałem uśmiechając się wrednie. Chłopak jęknął głośno przecierając twarz dłońmi.
- Serio wszystko widziałeś i słyszałeś. Myślałem, że Shin robi sobie ze mnie jaja.
- Sorry. Nie chciałem.
- Wiem. To sprawka Harutou. A chuj z tym. I tak wszyscy z naszej paczki chociaż raz to widzieli.
- Eeee… nie przeszkadza wam to?
- To? Nie.- Powiedział i zaśmiał się. Spojrzał na mnie tym samym spojrzeniem co na Shin’a w tamtym budynku.- To jest w pewien sposób podniecające.
- Dobra. Nie chce wiedzieć więcej.- Odparłem. Zaśmiał się głośno. Uśmiechnąłem się zażenowany pod nosem.- Myślałem, że chcesz się bić.- Zmieniłem temat. Pokręcił przecząco głową uśmiechając się zadziornie.
- I mieć przymusowy celibat nawet przez pół roku? Nie dzięki.
- Celibat?
- Shin powiedział, że jeżeli chociaż raz cię uderzę czeka mnie półroczny celibat. Mówiłem. On cię lubi. I szanuję.
- Półroczny celibat. Dałbyś radę?- Zapytałem. Zaśmiał się i wstał z kanapy.
- Ja może jakoś bym dał. Gorzej z Shin’em. Po miesiącu sam by przyszedł i zaczął się łasić jak kotka w rui.
- Dobra! Skończmy ten temat!- Powiedziałem donośnym głosem. Zaśmiał się głośno. Czułem jak na moich policzkach zaczął pojawiać się solidnych rozmiarów rumieniec.

**

Co za dziwaczy dzień. Keisuke skacze tyle w rankingu szkoły. Aki prosi mnie na stronę i rozmawiamy ze sobą. Później Shin jakby nie wiedząc o jego rozmowie ze mną zaprasza mnie na lody w drodze powrotnej do domu i porusza dokładnie ten sam temat co jego chłopak. Tyle, że zrobił to w miejscu publicznym. Jeszcze brakuje aby spadł tutaj różowy śnieg.
Pokręciłem przecząco głową wrzucając pokrojone pomidory do miski.
- Kogo tak wypatrujesz?- Zapytał Go. Pomagałem mu w gotowaniu.
- Różowego śniegu.- Odparłem odrywając szypułki z kolejnych czterech pomidorów.
- Ha?- Zapytał. Pokiwałem przecząco głową na znak aby nie zawracał sobie mną głowy. Pokroiłem kolejnego pomidora kiedy do kuchni wlazł Senou razem z Keisuke i zakupami. Wiedziałem, że mają dzisiaj korki, ale czy spotkali się po drodze czy razem poszli na zakupy to nie miałem pojęcia.
- Nii. Gościa masz.- Powiedział Senou. Spojrzałem przez ramię na Keisuke.
- No co jest?- Zapytałem. Chłopak odstawił torbę na stole.
- Nie mnie. Czeka na korytarzu.- Odparł. Spojrzałem na Go. Kiwnął twierdząco głową na znak, że mogę pójść. Odłożyłem nóż na dece i wycierając ręce w fartuch który miałem przewiązany w pasie wyszedłem z kuchni. Za drzwiami stała… Natsu.
Nie spadł różowy śnieg.
 Spadła Natsu. A to prawie to samo. Rozejrzałem się dookoła. Może za chwilę Harutou wyjdzie z kibla?
- Tak?- Zapytałem. Spojrzała na mnie przerażonym spojrzeniem. Cała blada drżała na ciele. Przyjrzałem się jej uważnie. Zajrzałem na chwilę do kuchni.- Idę do siebie do pokoju. Nie przeszkadzać nam.- Rzuciłem w stronę osób znajdujących się w kuchni i wskazałem dziewczynie schody. Pierwszy raz widziałem ją w zwykłych ciuchach. Miała na sobie krótkie białe spodnie i długą tunikę z rękawami ¾ w czarno-białe paski. Włosy związane w kitkę. Zdjęła buty odstawiając je na bok i ruszyła we wskazanym przeze mnie kierunku.
…Gdybym wtedy wiedział co chciała mi powiedzieć za pewne nigdy nie pozwoliłbym jej wejść do mojego pokoju jak i do mojego domu…

^^~^^

Siedziałem na dachu od dłuższego czasu. Zerwałem się z drugiej lekcji nie mogąc na niej wysiedzieć w jednej ławce. Nosiło mnie. Emocje rozsadzały moje wnętrze, ale obiecałem, że nikomu nic nie powiem. Na dodatek obiecałem, że dzisiaj dam odpowiedź. Ale jak miałem na takie coś odpowiedzieć? Jak miałem zareagować na taką wiadomość?
Zacisnąłem mocno palce na swoich włosach o mało co ich nie wyrywając kiedy drzwi na dach otworzyły się z donośnym hukiem. Wiedziałem, że niedługo tutaj przyjdą. W końcu to była przerwa na lunch. Spojrzałem na nich i coś we mnie pękło kiedy zauważyłem jak Miki obejmuję ramieniem Natsu i śmieje się z czegoś co powiedział Aki. Podniosłem się na równe nogi i skierowałem swoje kroki w ich stronę.
- O. Kotek. Minął ci foch?- Zapytał rozbawionym głosem Harutou. Ominąłem go i stanąłem naprzeciwko Miki’ego oraz Natsu. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w swoją stronę. Spojrzała na mnie zaskoczona, ale milczała.
Zamachnąłem się z całej siły uderzając w twarz Miki’ego. Chłopak z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy upadł na plecy.
- NII!!!- Natsu złapała mnie za prawą rękę przytulając ją do piersi. Wyszarpnąłem się bez trudu.
- Widzimy się po szkole.- Warknąłem i zgarniając swój plecach udałem się w stronę schodów prowadzących na szkolne korytarze. Chciałem go rozwalić. Roznieść na strzępy. A musiałem się tylko pocieszyć tym jednym, marnym, nic nie wartym ciosem. Kopnąłem mijany po drodze śmietnik stojący na korytarzu i swoje kroki skierowałem w stronę wyjścia ze szkoły.

**

Stanąłem z nią przed wielkim, białym budynkiem. Niedobrze mi się robiło jak widziałem to miejsce. Poczułem ból w nadgarstkach oraz kostkach u nóg. Wiedziałem, że nic mi się tam nie stało. To prędzej moja psychika przypominała mi o tym bólu. Koło nas przeszła pewna pielęgniarka pchając przed sobą wózek z jakimś sędziwym pacjentem.
Tak. Staliśmy przed szpitalem. Spojrzałem na nią. Blada na twarzy z zębami zaciśniętymi na wargach spoglądała w kierunku budynku.
- Może to jeszcze przemyślisz?- Zapytałem z cichą nadzieją w głosie. Spojrzała na mnie i przecząco pokiwała głową.
- Wiesz, że nie mogę.- Odparła. Niby wiedziałem, ale szczerze to nie rozumiałem o co w tym wszystkim chodziło.- Mogę… mogę cię potrzymać za rękę?- Zapytała. Kiwnąłem twierdząco głową wyciągając w jej kierunku lewą dłoń. Wsunęła w nią swoją chłodną i wilgotną od potu rękę, która drżała.
To nie ja powinienem trzymać ją teraz za rękę!
Weszliśmy do środka i zgodnie z jej instrukcjami udaliśmy się na trzecie piętro we wschodnim skrzydle. Do pokoju numer 303. Korytarze świeciły pustkami. Na jednym z wielu białych, plastikowych krzeseł siedziała młoda kobieta z widoczną wysoko zaawansowaną ciążą. Głaskała czule swój brzuch nucąc coś pod nosem. Uśmiechała się delikatnie. Natsu mocniej zacisnęła palce na mojej dłoni. Pociągnąłem ją delikatnie za sobą i gestem głowy nakazałem jej usiąść na jednym z białych krzeseł. Rozglądała się nerwowo na boki.
- Na którą… na którą jest wizyta?- Zapytałem stłumionym głosem. Czy robiłem coś złego?
- Na 16.- Odparła cicho. Kiwnąłem głową kiedy drzwi za moimi plecami otworzyły się na całą szerokość. Odwróciłem się w ich kierunku. Średniego wzroku pielęgniarka chłodnym spojrzeniem zmierzyła Natsu i dopiero mnie.
- Pani Kurosawa zapraszam do środka.- Powiedziała chłodnym głosem.- Pani towarzysz też.- Dodała jakby wyczytując w moich myślach plan ucieczki. Weszliśmy za nią do gabinetu. Śmierdziało tam chlorem i sterylnym powietrzem. Za biurkiem siedział lekarz na oko podchodzący pod czterdziestkę. Czarne krótkie włosy stawiał do góry. Zielone oczy zerknęły na nas zza grubym, czarnych oprawek okularów. Wypuścił głośno powietrze ewidentnie niezadowolony z naszego przyjścia.
- Pani Kurosawa. Jednak nie zmieniła pani zdania?- Zapytał lekarz. Widocznie i on próbował zmienić jej plany.
- Nie. Chcę to już mieć za sobą.- Powiedziała stanowczym głosem. Zaskoczyła mnie. Jeszcze chwilę temu wyglądała jakby miała zemdleć z nadmiaru wypełniających ją emocji i myśli, ale teraz ten obraz całkowicie zniknął.
- Może przedstawi mi pani swojego chłopaka.- Zaproponował kiedy zajęliśmy miejsce naprzeciwko niego, ale po drugiej stronie biurka. Tak. Teraz byłem chłopakiem Natsu. Na ten jeden dzień.
- To jest Nii.- Powiedziała wskazując na mnie ręką. Skłoniłem się delikatnie.
- A więc… Nii. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, po co pani Kurosawa tutaj pana przyprowadziła?- Zapytał. Miał chłodne spojrzenie. Pełne niechęci i obrzydzenia, kiedy na mnie patrzył. Drażnił mnie, chociaż wiedziałem dlaczego tak się na mnie lampi.
- Ponieważ powiedział pan, że nie przeprowadzi pan zabiegu aborcji jeżeli na kolejnej wizycie nie przyjdzie ona ze swoim chłopakiem, który wyda zgodę na przeprowadzenie tego zabiegu.- Powiedziałem powstrzymując chęć zwymiotowania. Przełknąłem ślinę zamykając na chwilę oczy. Policzyłem w myślach do pięciu i otwierając oczy spojrzałem na lekarza.- Podobno ma być zgoda dwójki rodziców. Powie pan co mam podpisać i miejmy to już z głowy.
- Miejmy to już z głowy? To nie jest takie proste.- Powiedział. Miałem ochotę mu powiedzieć aby nie próbował mnie od tego odwieść ponieważ tak naprawdę to nie moje dziecko tylko kogoś innego, ale nie mogłem.
- Chyba prostsze niż zrobienie tego… insekta.- Powiedziałem chłodno. Ręce lekarza opadły powoli na jego kolana.- Daje mi pan do podpisania tą zgodę czy coś. Im szybciej będziemy mieli to z głowy tym lepiej.- Dodałem. Lekarz bez słowa wyciągnął pewną kartkę ze swojego biurka. Wypełniłem w niej wszystkie dane ojca. Dane ojca pomijając imię wpisałem prawdziwe. Właśnie tylko imię podałem swoje.
- Może pan poczekać na zewnątrz. To trochę zajmie czasu.- Odparł lekarz. Wstałem bez słowa ze swojego miejsca i wyszedłem na korytarz. Usiadłem na krzesełku i ukryłem twarz w dłoniach powstrzymując cisnące mi się do oczu łzy.
Co ja najlepszego wyrabiam?
Poczułem jak telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować, ale zignorowałem go. Teraz miałem ważniejsze sprawy na głowie. Przetarłem twarz dłońmi i przykładając je złożone w łódkę do ust dmuchnąłem w nie kilka razy.
Ile to potrwa? Jak długo? Co będą robić? Jak po tym będzie czuła się Natsu? Mówiła, że godzinę po „zabiegu” będzie mogła iść do domu. Odprowadzę ją, i co wtedy?
- Josh to Nii?
- Co Nii by tutaj… Nii?- Usłyszałem zaskoczony głos nad swoją głową. Spojrzałem w tamtym kierunku z miną wielkiego cierpiętnika. Koło mojego psychoterapeuty stał jego brat. Przyglądali mi się uważnie. Zacisnąłem mocno palce na włosach kiedy z moich oczu pociekły łzy bezsilności.
Jestem tylko głupim dzieciakiem! Smarkaczem, który jeszcze mało wie o życiu! Idiotą, który dla tych których lubi zrobi wszystko o co go poproszą! Jak mam sobie z tym poradzić?! Jak żyć z myślą, że to właśnie ja wbiłem ostatni gwóźdź do trumny?!
Na korytarz dostał się przeraźliwy krzyk Natsu.
Jej szlochanie odbijało się po ścianach poczekalni jak i po ścianach mojej głowy…
 *********************************************************

No i póki co to tyle w tym temacie. Mam nadzieję, że komuś przypadł ten rozdział do gustu.
Pozdrawiam i zapraszam za tydzień
Gizi03031

3 komentarze:

  1. Hej,
    świetny rozdział, czemu Natsu w takiej sprawie poszła do Nii? tak mi smutno, czemu podjęła właśnie taką decyzję? Nii zrobi wszystko dla ludzi, których bardzo lubi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniały rozdział, dlaczego Natsu w takiej sprawie akurat poszła do Nii? smutno mi, czemu podjęła taką decyzję? a Nii zrobi wszystko dla ludzi, których bardzo lubi... choć ma wątpliwości o słuszności tego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniale, ale czemu Natsu w takiej sprawie akurat poszła do Nii, czemu nie wybrała Hitorou czy kogoś innego? smutno mi, że właśnie podjęła taką decyzję... no cóż Nii zrobi wszystko dla ludzi, których bardzo lubi... choć tak naprawdę ma wątpliwości o słuszności tego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń