niedziela, 13 listopada 2016

7. „Ktoś, kto został Bogiem w tydzień.”7.

zycze milego czytania

*********************************
Siedziałem w pizzerii Macro niedaleko naszej szkoły. Razem ze mną siedzieli tutaj Keisuke, Natsu, Harutou, Shin, Aki (jakoś się przypałętał), dwóch dryblasów z Akukou oraz zielonowłosy. Wszyscy którzy teraz chodzili ze mną do szkoły gapili się na mnie pytającym spojrzeniem. Dwójka goryli z kolei zerkała na mnie z przerażeniem. I tak jednak nic nie pobije spojrzenia zielonowłosego. Gapił się na mnie z niemal że czcią wymalowaną na twarzy. Wypuściłem głośno powietrze.
- Dan nie gap się tak na mnie.- Powiedziałem opierając się o oparcie siedzenia na którym siedziałem. Rozejrzałem się dookoła. Nigdy nie byłem w tej pizzerii mimo, że mieszkałem już jakiś czas w tym mieście.
Pizzeria ta była utworzona na wzór pirackiej łajby. Stoły były zrobione z połówek wielkich beczek. Tak samo jak siedzenia w których zamontowano zielone obicia. Nad naszymi głowami porozwieszane były siatki wojskowe w kolorach ciemnym zielonym i jasnym niebieskich. Długi bar wyglądał jak jakaś karczma z czasów pirackich. Naprzeciwko wejścia wisiała wielka flaga piracka.
Na pierwszy rzut oka pizzeria ta wyglądała jak jakaś brudna speluna, ale po kilku chwilach spędzonych w jej wnętrzu pokochałem to miejsce i wiedziałem już, że wrócę tutaj nie jeden raz. Wbrew pozorom było mi tutaj przyjemnie i miło.
- Dobrze, Nii-kami-dono.- Powiedział chłopak i sięgnął po swoją cole nalaną do wielkiego drewnianego kufla niczym rum nalewany dla marynarzy. Wypuściłem głośno powietrze.
- I prosiłem cię, abyś tak do mnie nie mówił. Jestem Nii.- Dodałem. Spojrzał na mnie zaskoczony jakby czegoś nie zrozumiał.
- Ale jak to? Przecież ty jesteś Kami. Nie śmiem mówić do ciebie inaczej.- Powiedział dobitnie. Odstawiłem z hukiem kufel który dopiero co przystawiłem do ust.
- Dan.- Powiedziałem władczym głosem. Chłopak skulił się.
- Dobrze. Nii.- Moje imię z trudem przeszło mu przez gardło. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem. I tak ma być. Żadno kami-dono. Kami-sama. Czy też Boże. Zwykły, najnormalniejszy, najzwyklejszy Nii.
- Można wiedzieć o co chodzi?- Zapytał Harutou. Spojrzałem na niego. Gapił się na mnie intensywnie. Wypuściłem głośno powietrze.
- Shin.- Pokazałem na chłopaka. Ten uśmiechnął się delikatnie.
- Nii uczył się w Akukou więc pewnie zna tego… Dan ‘a.- Powiedział chłopak. W pizzerii zapanował cisza.
- C… co?- Zapytał szybko Keisuke. Uśmiechnąłem się szeroko i kiwnąłem do niego głową.
- A ty pewnie myślałeś, że uczyłem się w jakiejś prywatnej szkole, czy coś.- Zakpiłem i odstawiłem cole na stół kiedy kelner przyniósł nam dwie ogromne pizze.
- No, a nie byłeś?- Zapytał Harutou. Zaśmiałem się ironicznie. Zgiąłem rękę w łokciu i położyłem na nią głowę zatapiając palce we włosach. Pokręciłem przecząco głową.
- Nie, Kotek. Nie byłem.- Powiedziałem drwiącym głosem. Dan spojrzał zaskoczony na Harutou.
- Nii-kam… znaczy. Nii. „Kotek”?- Zapytał zielonowłosy. Kiwnął do jednego ze swoich towarzyszy kiedy ten bez słowa położył przed nim talerz z ukrojonym kawałkiem ciepłej, parującej pizzy.
- A no tak. Jakieś trzy miesiące temu powiedział, że będę z nim chodził.
- Zapytał.- Poprawił mnie. Zaśmiałem się i przecząco pokiwałem głową.
- Powiedział.- Odparłem. Zielonowłosy spojrzał oburzonym spojrzeniem na Harutou, który kompletnie to zignorował gapiąc się ciągle na mnie.
- Może jakieś większe wyjaśnienia?- Zapytał. Pochyliłem się delikatnie w jego stronę.
- A co mam ci powiedzieć?
- Wszystko.
- Urodziłem się w małym miasteczku niedaleko Tokio…
- Przestań! Nie o to mi chodzi.- Przerwał mi. Umilkłem patrząc na niego przez dłuższą chwilę. Wypuściłem głośno powietrze, kiedy jego nieustępliwy wzrok wwiercał się w moje ciało. Patrząc na niego wyciągnąłem rękę w stronę Dan ‘a.
- Dan. Twój portfel.
- Słucham?
- Dawaj swój portfel.- Warknąłem patrząc na niego.
- A tak. Tak. Już.-  Powiedział zakręcony obmacując swoje kieszenie. Wyciągnął go ze środkowej części swojej marynarki i podał mi go. Czarny, zwykły, skórzany portfel z łańcuchem przymocowanym do zamka. Bez żadnych zatrzasków, rzepów i im podobnych. Odchyliłem delikatnie jego połać i zajrzałem do środka opierając policzek na lewej dłoni.
- Wiedziałem. Kazałem ci się tego pozbyć.
- Tego nie mogę zrobić.- Powiedział chłopak. Położyłem portfel na środku stołu.
- Zacznijmy od tego.- Powiedziałem i spojrzałem na ludzi z którymi teraz chodziłem do szkoły. Spojrzeli na portfel. W sumie to bardziej na fotografię która się w nim znajdowała.
Fotografia zrobiona w parku. W tle pełno zieleni. Oraz drewniana, niebieska ławeczka. I to co najważniejsze w tym obrazku znajdowało się właśnie na owej ławeczce. Młodsza wersja Dan ‘a. Uśmiechnięty szeroko chłopak z aparatem na zębach siedział na ławeczce i opierał się o nią delikatnie. Nogi miał rozstawione w lekkim rozkroku. Ubrany w zwykły mundurek liceum Akukou. Na piersi marynarki widniało różowe serce z czarną dwójką wyhaftowaną w środku. Miał niebieskie włosy postawione na żel. Tak. Niebieskie włosy. Teraz zmienił ich kolor. Koło niego na oparciu siedział średnich rozmiarów chłopak. Tak jak on ubrany w spodnie od mundurku i koszulę. Tylko ich marynarki się różniły. Jego kolega ubrany był w długi, biały płaszcz sięgający mu aż za kolana. Ciężkie buty na nogach, nie tak jak u Dan ‘a zwykłe, szkolne obuwie. Rękawy płaszcza jak i koszuli podciągnięte zostały do łokci. Koszula odpięta do połowy. Pod spodem miał czarną zwykłą koszulkę przylegającą mu do ciała. Blond włosy po bokach wygolone na krótko. Reszta pozostawiona w odpowiedniej długości aby móc je postawić na żel ewentualnie na cukier do góry. Mały koński ogonek. W lewej brwi połyskiwało srebrne kółeczko. Takie same kółeczka widniały w jego prawym uchu na chrząstce. Wystawiał język w którym również znajdował się kolczyk. Opierał łokcie o kolana pochylając się do przodu. Koło ławki stał kij baseball ’owy z wystającymi gdzie nie gdzie wbitymi samodzielnie gwoździami.
Znałem to zdjęcie na pamięć. Znałem ten park na pamięć. I nadal nie zapomniałem jakie to uczucie trzymać ten kij w ręku. Aż mnie dłoń zaświerzbiła kiedy na niego spojrzałem.
- No i? Każesz nam się gapić na jego zdjęcie z jakimś… ty… to chuligan, hipis, skin czy jak to nazwiesz?- Zapytał Keisuke.
- Nee. Łatwiej będzie powiedzieć… hmmm…?- Zamyśliłem się przykładając koniuszek wskazującego palca prawej ręki do ust i spojrzałem na sufit po czym swój wzrok przeniosłem na Dan ‘a.- Dwójka… o… sorry… Dan może im powiesz z kim jesteś na tym zdjęciu. Nie ma co zaczynać naszej historii jak nie wiedzą kim on jest.- Powiedziałem i sięgnąłem po kawałek pizzy. Lubiłem ją jeść. Ale nie za ciepłą. Taką letnią. A ten ciągnący się ser… niebo w gębie. Nie przepadałem za papryką dlatego ukradkiem strąciłem ją widelcem na talerz.
- To jest Nii-kami-dono który teraz woli jak się mówi na niego Nii. Ale w tamtym momencie każdy mówił do niego Nii-kami-dono.- Powiedział i odsunął się zaskoczony kiedy Aki rzucił się na jego portfel i porwał go w swoje ręce. Przyglądałem im się z rozbawioną miną. Ich reakcja była zabawna. To jak kłócili się o skurzany przedmiot wyrywając go sobie z rąk do rąk byle tylko spojrzeć na tamto zdjęcie.
- Miałeś kolczyka w języku?- Zapytał zaskoczony Shin. Kiwnąłem głową i przełknąłem spory kęs pizzy.
- Nie zobaczysz blizny bo wszystko ładnie się zagoiło.- Odparłem i uniosłem grzywkę znad czoła. Pokazałem mu swoją lewą brew.- Ale jak się przyjrzysz tutaj to dojrzysz blizny po kolczykach. Tak samo jak tutaj.- Dodałem i odsłoniłem prawe ucho wskazując miejsce na samej jego górze. Shin pochylił się ponad stół i przyjrzał uważnie wskazanym przeze mnie miejscom.
- Są!- Zawołał zaskoczony i wrócił na swoje miejsce. Spojrzał jeszcze raz na zdjęcie.- Nie pasuje ci blond.- Dodał. Dan spojrzał na niego przerażonym spojrzeniem. Rozumiałem go. Sam wiele razy powiedział mi, że blond to nie mój kolor za co wielokrotnie mu się oberwało.
- Wiem. Teraz już wiem. Ale wtedy…- Powiedziałem i zamruczałem z rozmarzenia.

Siedziałem w salonie mieszkania, które zajmowałem razem z Senou oraz Go. Ten drugi trzymał kolejny dokument rekrutacyjny z kolejnej szkoły. To już siódmy w przeciągu trzech dni. Każdy wcześniejszy był odmowny. Nikt nawet nie chciał słuchać o tym aby przyjąć mnie do swojej szkoły. Nikt. Nawet nie pozwolono mi podejść do egzaminów wstępnych. Moje podanie nie przeszło nawet dobrze przez sekretariat. Podrapałem się po swojej blond czuprynie i podciągnąłem nogi pod tyłek przyglądając mu się uważnie.
- Świetnie. Kolejna szkoła nie chcę cię w swoich murach.- Zagrzmiał Go. Przyglądałem mu się bujając się do przodu i do tyłu.
- Świetnie. Pójdę do roboty.- Odparłem.
- Nikt nie zatrudni idioty po podstawówce!- Krzyknął na mnie. Prychnąłem pod nosem.- Po cholerę pobiłeś tego gówniarza?!- Wydarł się na mnie.
- Bo powiedział, że wyglądam jak półdupek zza krzaka.- Odparłem oburzony.
- I miał rację! Półdupek za krzaka przyozdobiony jakimś żelastwem.!- Wydarł się. Uniosłem na niego wzrok.
- Już. Już. Nie kłóćcie się.- Senou pomachał przed nami rękoma, aby jakoś załagodzić nasz spór. Odepchnąłem go wstając na równe nogi i mierząc się wzrokiem z moim starszym bratem.
- Masz jakiś problem?!
- Tak, mam! Co to za kudły?! I te kolczyki?! Zostawiam wam w domu samych na dwa tygodnie, a po powrocie dowiaduję się, że mój najmłodszy brat został jakimś świrem, który jest za głupi aby pójść do gimnazjum!
- Cofnij to!
- Nie mam zamiaru! Idioto!- Wydarł się. Zagotowało się we mnie. Nikt nie miał prawa nazywać mnie idiotą a tym bardziej oni! Chwyciłem pierwszą, lepszą rzecz jaka nawinęła mi się pod ręce i cisnąłem w jego stronę. Kątem lewego oka zauważyłem jak Senou biegnie w stronę Go aby go zasłonić. Po salonie rozniósł się dźwięk tłuczonego szkła kiedy średnich rozmiarów, kryształowy wazon rozbił się na plecach Senou. Jego drobinki opadały na podłogę. Zielona koszulka Senou na plecach zmieniła kolor na wściekle czerwony.
Zamarłem przerażony.

Odłożyłem sztućce na talerzyk i upiłem łyk coli. Wszyscy wlepiali we mnie swoje ślepia nie wierząc w to co słyszą. Keisuke ukradkiem przetarł oko. Obnażyłem delikatnie niezadowolony zęby. Nie chce widzieć jak ten głupek wyje.
- Więc to dlatego ma bliznę na plecach.- Powiedział sam do siebie ściągając w ten sposób innych uwagę na swoją osobę. Zarumieniony pokręcił głową i zabrał się za pochłanianie pizzy. Pozostali wlepili we mnie swoje ślepia oczekując dalszego ciągu opowieści.

Stałem w pokoju nauczycielskim. Do dzisiaj każdy miał powiedzieć wychowawcy które gimnazjum pozwoliło komu przystąpić do egzaminu wstępnego. Jeżeli znalazłby się jakiś przypadek (taki jak mój, na przykład) gdzie żadna szkoła nie wyraziła by na to zgody wtedy to wychowawca musiał znaleźć temu komuś szkołę.
- A więc Nii. Jak tam u ciebie z gimnazjum? Które postanowiło przyjąć w swoje szeregi jednego z najlepszych uczniów naszej szkoły?- Zapytał mój wychowawca. Nauczyciel w ’f’u notabene. Wypuściłem powietrze wciskając ręce głęboko w kieszenie.
- Żadno.- Odparłem.  W całym pokoju nauczycielskim zapanowała cisza.
- Jak to żadno? Z twoimi wynikami w nauce powinieneś dostać się bez trudu do Yumeko.- Powiedział zaskoczony. Yumeko to najlepsza szkoła w kraju, w której do egzaminów dopuszczają tylko dzieciaki które przez całą podstawówkę nie zeszły poniżej pierwszej dwudziestki w szkolnych egzaminach. Ciężko było się tam dostać.
- Z moimi wynikami to może i mógłbym się tam dostać, ale nie z tym chujem który pociąga za sznurki po tym jak wlałem jego synalkowi.- Powiedziałem obojętnie. Nauczyciel poczerwieniał na twarzy.
- Nii! Kto cię nauczył takiego słownictwa?!- Krzyknął oburzony. Spojrzałem na niego chłodno.
- Kumpel w szpitalu.- Odparłem lodowatym głosem. Nauczyciel odwrócił wzrok w bok. Sięgnął po jedną z broszurek znajdujących się na jego biurku.
- Nie chciałem tego proponować żadnemu uczniowi naszej szkoły, a tym bardziej tobie, ale jest możliwość abyś ukończył gimnazjum z dala od wpływów… pana prezesa.- Powiedział. Otworzyłem szerzej oczy. Jest szansa abym zdał do gimnazjum? Mogę liczyć na to, że uda mi się nawet dostać do liceum? Czyli…
- Czyli… mogę nadal się uczyć?- Zapytałem cicho. Nie chciałem, aby wdarła się we mnie nadzieja. Jeżeli by się okazało, że jednak nie miałbym takiej możliwości, załamałbym się.
- Tak… ale…
- Ale? Ale co? Sensei!- Zawołałem kiedy unikał mojego wzroku. Spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
- To gimnazjum Akukou.- Powiedział cicho. Zamarłem. Najgorsza szkoła w kraju. Każdy ją zdaję. Nikt nie siedzi w jednej klasie tylko idzie dalej. Są na szarym końcu w egzaminach krajowych. Najwyższy winik tej szkoły to 7 punktów na 800 możliwych do uzbierania ze wszystkich przedmiotów. Proponowali mi najlepszą szkołę w kraju by za chwilę zaproponować mi najgorszą z możliwych.
- To jedyny sposób abym mógł się dalej uczyć. Dziękuje Sensei.- Powiedziałem i sięgnąłem po broszurkę, którą trzymał w ręku. Nawet nie zapytam braci o zgodę. Złożę tam papiery. Z moimi wynikami w nauce i opinią tego skurwiela powinienem się tam dostać bez trudu.
Przecież nawet takiego śmiecia jak mnie powinni tam przyjąć z pocałowaniem ręki.

Przeciągnąłem się prostując nogi pod stołem. Zahaczyłem o kogoś stopą. Zabrałem pospiesznie nogi podkulając je pod swoje siedzenie.
- Przepraszam.- Powiedziałem, ale nawet nie wiedziałem do kogo.
- Spoko.- Odparł Aki. Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni. Później na mnie. Ich miny mówiły dokładnie, że nie rozumieli za co go przepraszałem.
- Proponowano ci Yumeko?- Zapytał zaskoczony Harutou. Spojrzałem na niego.
- Tak. A co? Uczyłeś się tam?- Zapytałem zaciekawiony.
- Nie… nie dostałem się.- Powiedział zmieszany patrząc gdzieś w bok.
- Widzisz. JA też nie. Ale przyjęli mnie do Akukou. I jak zawsze odsyłają odpowiedź pisemną tak po tygodniu w moim domu pojawił się sam dyrektor szkoły. Bracia oczywiście byli zaskoczeni tym, że złożyłem papiery w takiej szkole, ale po długim czasie przełknęli to, że żadna inna szkoła by mnie nie przyjęła. Był jedyny plus tego, że się tam dostałem. Nie musiałem zdawać egzaminów wstępnych. Z samego świadectwa przyjęli mnie na wjeździe.- Powiedziałem i zaśmiałem się głośno próbując w ten sposób rozładować napięcie.- Kto by pomyślał, że zainteresuje was przeszłość takiego szaraczka jakim jestem.
- Widać nie taki szarak szary jak go malują.- Powiedział Keisuke. Puściłem mu oczko i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Od tego czasu nikomu nie udało się nigdy pokonać wyników Nii na egzaminach szkolnych, ale bez wątpienia podniósł poprzeczkę.- Powiedział dumnym głosem Dan.
- Tam to chyba i Keisuke by poprzeczkę podniósł.- Zaśmiał się Harutou. W duchu przyznałem mu rację, ale nie będę tego mówił na głos.
- To jaki jest teraz najlepszy wynik ze wszystkich przedmiotów?- Zapytałem.
- Jak się nie mylę to 101. Osiągnął go w tym półroczu jakiś pierwszak. Bezprzydziałowiec.- Dodał. Otworzyłem szerzej oczy unosząc do góry prawą brew.
- Bezprzydziałowiec. Ośmielił się na tak wiele?
- Od kiedy ty byłeś w tej szkole wiele się zmieniło.- Zauważył Dan. Pokręciłem przecząco głową i wziąłem łyk coli.
- Kto to jest Bezprzydziałowiec?- zapytał Shin. Wypuściłem głośno powietrze i sięgnąłem po zeszyt z plecaka. Wygrzebałem go i sięgnąłem po ołówek.
- Zjedzcie trochę. Jak coś zrobię to wrócę do opowieści.- Powiedziałem i zabrałem się za rysowanie pewnej tabelki. Mam nadzieję, że w ten sposób im najlepiej wyjaśnię o co chodziło z Bezprzydziałowcami i w ogóle z resztą zasad panujących w tej… specyficznej szkole w jakiej przyszło mi się uczyć. Kiedy skończyłem swój prowizoryczny szkic przyjrzałem mu się dokładnie.- No chyba się nie pomyliłem.- Powiedziałem sam do siebie. Keisuke pokazał mi gestem ręki abym położył zeszyt na stole i oni sobie do niego zajrzą. Miał w buzi spory kawał pizzy. Kiwnąłem głową i pokazałem im swój zeszyt. W środku znajdowała się tabelka wypełniona prostym, topornym pismem bez żadnych zawijasów. Pismo podobne do pisma maszynowego.




BÓG- Biały
CZARNY JOKER
CZERWONY JOKER

AS

AS

AS

AS

AS

AS

AS

AS
Zielone
♠♣♥♦
Niebieskie
♠♣♥♦
Pomarańczowe
♠♣♥♦
Różowe
♠♣♥♦
Żółte
♠♣♥♦
Fioletowe
♠♣♥♦
Brązowe
♠♣♥♦
Granatowe
♠♣♥♦
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
K
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
D
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
J
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
10
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9
9

9
9
9
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
8
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
7
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
6
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
5
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
4
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
3
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2
2

BEZPRYDZIAŁOWCY ORAZ NAUCZYCIELE I INNI PRACOWNICY SZKOŁY.

Popukałem kilka razy w zeszyt przyglądając się dokładnie ich twarzą.
- Wiem, że teraz dużo wam to nie mówi i pewnie, co dla niektórych wygląda to jak jakaś dziwna tablica matematyczna- zaśmiałem się i spojrzałem na skrzywionego Keisuke.- , ale spokojnie. Łatwo się to czyta. Zacznijmy od Jokerów. Bo to właśnie oni byli najwyżej w tej szkole zanim ja tam przyszedłem. Dwa Jokery rządziły całą szkołą. Uczniami jak i nauczycielami. Jeżeli oni zadecydowali, że jest wolne wtedy szkoła miała wolne. Jeżeli decydowali o wycieczce to jechali. Każdy kto się sprzeciwił dostawał niezłe manto i zostawał ich darmowym pojemnikiem na spermę. Przypomnę wam, że to męskie gimnazjum więc sobie wyobraźcie jaki mieli posłuch. Pod każdym Jokerem był As. Również czarny i czerwony. Jak widzicie wszystkie znaki, symbole nazwijcie to jak chcecie, z kart są i mają swoje kolory. I dopiero pod asami zaczęła się istna plejada barw. Pod AS znajdowała się cała talia w kolorze zielonym. Wiecie zielone serce, pik czy tam dalej. Każdy symbol ponownie. Pod AS niebieska. Pod AS pomarańczowa. Pod AS różowa.  Z kolei pod tymi samymi asami ale w kolorze czerwonym znajdowały się inne kolory. Żółty, fioletowy, brązowy i granatowy. I tak sobie leciało w dół aż do dwójki. Jeżeli się dobrze przyjrzeliście na zdjęciu Dan posiadał naszywkę z różowym sercem z dwójką w środku. Czyli podlegał całej załodze różowych serduszek które były pod „ochroną” tak to nazwę czarnego AS oraz Czarnego Jokera. Teraz jeżeli pozwoli wam zobaczyć posiada naszywkę za pewne różowe serce z literą K w środku.- Wyjaśniłem. Dan odsłonił połać swojej marynarki. Na koszuli widniała naszywka o której wspomniałem.- Wiedziałem, że jest królem ale nie wiedziałem w jakim kolorze. Powiem wam tak. Jeżeli jeden kolor jest wam przypisany od początku to już do końca szkoły. I ciężko jest się wspiąć wyżej. Dlatego jestem pełen podziwu dla twojego wyczynu… królu.- Dodałem. W barze słychać było przytłumione rozmowy. Za oknem zaczęły zbierać się ciemne chmury. Zanosiło się na deszcz. Ciekawe jak wrócę do domu?
- No a ci Bezprzydziałowcy?- Zapytał ponownie Shin. Zaśmiałem się cicho.
- Już. Spokojnie.- Wziąłem głęboki oddech.- Bezprzydziałowcy to osoby które nie mają żadnego przydziału. Czyli takie osoby, które albo są głupie, albo słabe, albo mało bystre, kumate, z jakimś defektem. Takie ofiary losu które po pierwszym lepszym ciosie padły by na deski. Można powiedzieć, że to taki chłopiec do bicia i na posyłki. Śmieć który wyliże ci buty jeżeli tylko na niego spojrzysz byle by tylko nie dostał od ciebie wpierdol. To ktoś kto będzie chodził po szkole nago bo tak zachciał ktoś z Przydzielonych. To ktoś komu naplujesz w twarz albo rozmażesz na policzku gówno a on ci za to podziękuje i poprosi o dokładkę.- Dodałem zaciskając palce na pięści. Kłykcie mi zbielały. Spojrzałem na Dan ‘a. Zaciskał mocno zęby na wargach. Ramiona mu drgały.- Bezprzydziałowiec to śmieć który nie ma żadnych praw. O. Przepraszam.- uniosłem palec wskazujący lewej ręki do góry dźgając nim powietrze pod sufitem.-  Ma prawo być gnojonym, śmiecony, poniżanym i upokarzanym.- Poprawiłem się. Wziąłem łyk coli i zamilkłem na chwilę. Shin z niesmakiem odsunął od siebie mój zeszyt i spojrzał w bok. Wiedziałem o co chciał zapytać.- Shin. Pytaj.
- Nie.
- Pytaj.
- Nie chcę.
- Wiem, że chcesz.
- Nie nalegaj. Nie zapytam.- Powiedział. Uderzyłem ręką o blat stołu. Siwek podskoczył przerażony.
- Zapytaj!
- Na zdjęciu nie widać żadnego znaczka. Żadnej naszywki. To znaczy, że…
- To znaczy, że… co?
- Byłeś Bezprzydziałowcem?- Zapytał. Przy naszym stoliku zapanował cisza. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Byłem. Ale tylko tydzień.- Wyjaśniłem. Spojrzał na mnie zaskoczony.- Pierwszy tydzień w nowej szkole. Tak długo nim byłem. Dan, mogę?- Zapytałem. Nie chciałem go upokarzać przy tej dwójce, która z nim przyszła. Spojrzał na mnie nietomnym spojrzeniem. Ciekawe co sobie przypominał? Kiwnął twierdząco głową.- Dan z kolei był nim pół roku.
- Król Dan…?- Zaskoczone pytanie padło z ust tego który chciał mnie walnąć. Dan uśmiechnął się blado i spojrzał na niego przepraszająco.
- Byłbym nim do końca gdyby Nii nie zwrócił na mnie uwagi.
- Ale co inny Bezprzydziałowiec mógł tutaj zaradzić? Jak pomógł?- Nalegał osiłek.
- Przecież powiedziałem, że byłem nim przez tydzień. A nie całe trzy lata. Tydzień upokorzeń i innych nieprzyjemności, aż nadszedł ten dzień.

Szedłem szybkim krokiem przez boisko szkolne. Musiałem jak najprędzej dostać się do szkolnej biblioteki. To, że ta szkoła schodziła na psy nie znaczyło że i ja musze tak skończyć. Od tygodnia nie miałem żadnej normalnej lekcji. Tylko pierwszego dnia mieliśmy zapoznanie z wychowawcą, klasą oraz zasadami panującymi w tej szkole po czym nie widziałem na oczy żadnego z dorosłych tutaj pracujących pomijając panią ze sklepiku szkolnego.
W innych szkołach zapewne już byli w trakcie nauczania, a my przez jakiś dwóch świrów którzy nazywali sami siebie Jokerami mieliśmy przedłużone wakacje. Ja rozumiem co to za szkoła, dobrze zdaję sobie z tego sprawę, no ale litości. Żeby przez tydzień nie było lekcji?
Przez to wszystko byłem zmuszony plątać się po szkole bez celu po siedem, osiem godzin dziennie nim nie będę musiał wracać do domu, w którym oczywiście mówiłem, że uczymy się. Mamy lekcje, ale jak na razie są nudne, bo to dopiero początek.
Z moich trochę pogmatwanych myśli wyrwało mnie silne zderzenie z czymś, co nie okazało się być ścianą jak z początku miałem cichą nadzieję, ale jednym z wcześniej wspomnianych przeze mnie Jokerów. Drugi stał koło niego z kawałkiem bułki która zastygła w drodze do jego ust. Zaśmiał się z miny kumpla.
Zmierzyłem ich dokładnie przyglądając im się uważnie po raz pierwszy od kiedy o nich usłyszałem. Obaj mogliby mi bez trudu napluć na głowę bez zbędnego wysiłku. Ten który się śmiał był łysym chłopakiem o zielonych oczach i wielkiej ilości blizn na głowie jak i na twarzy. Ten drugi równie wysoki jak jego kumpel miał długie, czarne włosy związane w kucyka. Czarne oczy i kolczyk w nosie. Szarpnął mnie za rękę przyglądając mi się uważnie.
- Jaki jest twój przydział pierdolony gówniarzu?!- Wydarł się na mnie szarpiąc za moją marynarkę.
- Co?- Zapytałem zaskoczony. Ten drugi stanął za moimi plecami i pomógł mu w „obmacywaniu mojej osoby” jak ja to nazywałem. Wyszarpnąłem się z jego uścisku i odsunąłem się na bok.- Pogięło cię koleś?! Jak chcesz kogoś obmacywać to rób to ze swoim kumplem!- Wydarłem się na niego i odwróciłem się w drugą stronę wracając na trasę, która miała na celu doprowadzić mnie do biblioteki. Ciekawe czy my mamy tutaj bibliotekę?
Upadłem na kolana kiedy dostałem czymś tępym w tył głowy. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, a w uszach zaczęło dzwonić. Złapałem się za głowę. Poczułem coś mokrego i lepkiego pod swoimi palcami. Zamarłem dosłownie na moment.
Krwawiłem.

Dan uśmiechał się szeroko. Nie wiedziałem dlaczego ale lubił słuchać tej historii tak więc straciłem już nawet rachubę ile razy ją usłyszał. Szczerzył się jak szczerbaty na widok suchara. Pamiętam jak z początku mnie to drażniło, ale później już do tego przywykłem.
- Przestań suszyć zęby, idioto.- Powiedziałem i podałem mu jego portfel. Zaśmiał się cicho i schował go do wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Dawno tak na mnie nie mówiłeś.- Powiedział. Wypuściłem głośno powietrze i pokręciłem przecząco głową zaciskając palce na nasadzie nosa.
- No i? Co było dalej?- Zapytała Natsu. Spojrzałem na nią.
- Nie pamiętam.
- Jak to nie pamiętasz?- zapytał Aki. Opuściłem ręce na stół splatając ze sobą palce.
- To było tak jak w tedy w szkole, kiedy biłem się z Harutou. Nie pamiętam co się stało. Wiem, że kiedy odzyskałem świadomość oni dwaj leżeli nieprzytomni na trawniku boiska z zmasakrowanymi twarzami i brudnymi od krwi mundurkami. Ja z kolei miałem tylko rozciętą wargę, podbite oko i rozwalone ręce od napierdalania w ich twarze.- Wyjaśniłem i zerknąłem ukradkiem na wszystkich. Harutou uśmiechnął się w niezrozumiały i nieznany dla mnie sposób. Zmarszczyłem brwi.- No i od tego czasu wszystko zaczęło się zmieniać. Fakt, że Joker i to dwóch zostali pobici, na dodatek przez Bezprzydziałowca szybko rozniósł się po szkole. Normalnie gdybym pobił jednego i wygrałbym zająłbym jego miejsce, no ale że pobiłem dwóch to nie mogłem zajmować ich pozycji jednocześnie dlatego szkoła sama z siebie okrzyknęła mnie Bogiem. Kimś kto stoi ponad wszystko i wszystkich. Mogłem robić co chciałem, kiedy chciałem i z kim chciałem. I tak robiłem. Czasami zarządzałem lekcje dla całej szkoły i mówiłem, że wszyscy mają być. Czasami zarządzałem lekcje tylko dla jednej klasy. Innym razem mówiłem, że w ten dzień będzie sama matematyka. Mówiłem, że jednego dnia chodzimy tylko lewą stroną korytarza, a drugiego prawą. Były też takie dni, a nawet całe miesiące kiedy nie robiłem i nie mówiłem nic. Każdy robił co chciał i kiedy chciał, a ja po prostu sobie chodziłem i się gapiłem. Miałem na to wyjebane. Minęły dwa lata, a ja skończyłem w trzeciej klasie.
- I wtedy poznałeś Dan ‘a?- Zapytał jeden z jego „kolegów”. Pokręciłem przecząco głową.
- Nie interesowałem się zbytnio pierwszakami. Wśród trzecioklasistów miałem kilku znajomych z którymi od czasu do czasu sobie pogadałem jak chciałem. Niektórzy odważniejsi drugoklasiści prosili mnie o pomoc w nauce. Pierwszoklasiści, dosłownie wszyscy unikali mnie jak diabeł święconej wody. Schodzili mi z drogi, a nawet były takie momenty, że przez kilka dni nie widziałem ani jednego. Później oczywiście dowiedziałem się, że wyhaczyli jakimi ścieżkami chodziłem i gdzie mnie można znaleźć no i oczywiście unikali tych miejsc.
-To kiedy go poznałeś?- Zapytał Aki pokazując na zielonowłosego palcem. Jeden z osiłków uniósł niezadowolony górną wargę. Zaśmiałem się.
- Aki schowaj paluchy, bo ktoś ci je odgryzie.- Powiedziałem. Chłopak spojrzał w stronę gimnazjalistów po czym w dość powolny sposób zwinął palce w pięść i położył ją na swoim kolanie. Zamyśliłem się wracając myślami to dnia, kiedy pierwszy raz poznałem niebieskowłosego Dan ‘a.

Leżałem na dachu obserwując błękitne niebo. Chmury leniwie płynęły po nim ukrywając co jakiś czas za sobą wielkie słońce. Ognista gwiazda dawała dzisiaj nieźle po oczach. Wypuściłem głośno powietrze i przeciągnąłem bezwiednie palcami po moim prezencie jaki dostałem na zakończenie roku od zeszłorocznych absolwentów. Drewniany kij baseball ‘owy z powbijanymi w niego gwoździami.
Drzwi na dach otworzyły się z wielkim hukiem. Zmarszczyłem czoło. Wszyscy w szkole wiedzieli, że to tutaj jem lunch na przerwie więc nikt nigdy tutaj nie przyłaził. Wychyliłem się zerkając w dół zaciekawiony pojawieniem się moich „gości”. Może ktoś potrzebuje mojej pomocy w nauce? Rzadko kiedy ktoś mnie szukał. To ja jak tego chciałem znajdowałem innych.
Z dwa metry pode mną na pierwotnym dachu szkoły, a nie na dobudówce na której leżałem stali trzej chłopacy. Dwóch z nich rozpoznałem. Drugoroczni. Różowy król oraz fioletowy Jopek. Zdziwiłem się. Przeważnie kolory trzymały razem ze sobą. I osoby niższe „stanem” nie rozmawiały z kimś z wyżyn społecznych tej szkoły. A tutaj proszę. Król i Jopek z innych kolorów jak i spod panowania innych asów stali sobie na środku dachu i robili coś z jakimś kotem. Pierwszak. Nie widziałem żadnej naszywki. Bezprzydziałowiec. Skrzywiłem się. To nie moja sprawa. Będę tutaj tylko pół roku i wybywaj z budy. Ciekawe czy jakieś liceum mnie przyjmie? W końcu przez trzy lata byłem… nie. Nie byłem spokojny. Po prostu ta szkoła nie mówiła o tym dalej.
- No kurwa! Na kolana śmieciu!- Z moich myśli wyrwał mnie krzyk Króla. Bezprzydziałowiec zakwilił kiedy Jopek kopnął go za kolanami zmuszając go w ten sposób do upadku.- Mówiłem ci, że za to co zrobiłeś wyliżesz mojego chuja do czysta!- Wydarł się i złapał go za włosy. Niebieskie włosy. Przekrzywiłem głowę.
- Ja nic nie zrobiłem!- Krzyknął przerażony chłopak. Miał delikatny głos.
- Jak to nic?! Miałeś czelność rozmawiać z Różową Dwójką Sercem w obecności Króla! I jeszcze się przy tym głupkowato śmiałeś!- Krzyknął Jopek trzymając włosy Niebieskowłosego. W tym czasie Król rozpinał swój pasek.
- To mój sąsiad! Mam prawo z nim gadać kiedy chcę!- Krzyknął chłopak. Uśmiechnąłem się. Stawiający się Bezprzydziałowiec. To mi się spodobało.
- Morda! Teraz masz jedno prawo. Liż.- Powiedział. Stał do mnie tyłem więc nie wiedziałem tego co widział za pewne klęczący przed nim chłopak.
- N… nie.- Powiedział płaczliwym głosem. Dobra. Koniec tego dobrego. Wstałem na proste nogi zgarniając w ręce swój kij kiedy do moich uszu doszedł dźwięk krztuszenia się. Zeskoczyłem bezszelestnie z podwyższenia i podszedłem do zaaferowanych zaistniałą sytuacją Króla i Jopka. Objąłem delikatnie szyję Króla i spojrzałem mu przez ramię.
- Kurwa!- Krzyknął zaskoczony kiedy poczuł mój dotyk na swojej szyi. W moją stronę spojrzały przerażone oczy niebieskowłosego. Zmarszczyłem czoło przyglądając się temu co miał właśnie w buzi. Płakał i krztusił się ale nie mógł wyciągnąć z ust pały tego jebanego Króla ponieważ jego głowa była dociskana do „Królewskiego” krocza silną ręką Jopka. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na Króla. Chuchnąłem mu w szyję.
- Nie przerywajcie sobie.- Powiedziałem złośliwie.
- N…Nii-kami-dono…- Przerażenie w głosie Króla mówiło samo za siebie.
- Te… Jopkowy… jak się nazywa ten… tam na dole?- Zapytałem nadal obejmując delikatnie Króla za szyję, ale stojąc za nim. Mój kij spoczywał przy moich nogach.
- Dan, Nii-kami-dono.- Powiedział chłopak. Zerknąłem ponownie na dół.
- Dan, tak? Wiesz kim jestem?- Zapytałem. Po chwili zorientowałem się, że nie może mówić ponieważ jego ciągle pracujące usta były czymś zajęte.- Jeżeli wiesz wystarczy, że kiwniesz delikatnie głową, machniesz ręką, cokolwiek.
- Fofiem.- Powiedział niewyraźnie.
- Fofiem. Fofiem? Mu chodziło o to, że jestem Bogiem czy o to, że mi Powie?- Zapytałem Jopka. Unikał mojego spojrzenia.
- Mu chyba chodziło o to, że jesteś Bogiem.- Powiedział. Kiwnąłem głową.
- Tak więc jako dobry wierzący, zrobisz wszystko co twój Bóg ci każe.- Powiedziałem uśmiechając się szeroko i zerkając na niego. Z oczu bardziej popłynęły łzy, ale kiwnął delikatnie głową na znak, że zrozumiał.- Jopek za chwilę puści twoją głowę ale ty nie wypuścisz Królewskiego rumaka z ust. Masz go nadal w sobie trzymać.- Dodałem i spojrzałem na Jopka który przyglądał mi się uważnie nie wiedząc co ma zrobić.- Wiesz, że nienawidzę się powtarzać. Puść jego głowę, zrób trzy kroki do tyłu i ściągnij spodnie. Czekaj na swoją kolej. Nasz Bezprzydziałowiec musi skończyć obsługiwać Króla. Przyjdzie i twoja kolej.- Dodałem i zacisnąłem trochę mocniej ręce dookoła szyi Króla. Chłopak nie odsunął głowy tak jak mu kazałem mimo, że ewidentnie miał na to ogromną ochotę.
- Tak dobrze?- zapytał Jopek. Zerknąłem na niego. Stał z opuszczonymi spodniami kilka metrów od nas. Kiwnąłem tylko głową. Zacisnąłem ręce w stalowym uściski jeszcze mocniej ciągnąc jego głowę z szyją w swoją stronę. Król wygiął się niebezpiecznie wyrzucając biodra do przodu. Niebiesko włosy zakrztusił się ale złapał jego biodra aby tylko go nie wypluć. Dziwiłem się takim. Ja bym tam nikogo rozkazu nie posłuchał.
- A teraz Dan. Daj swojemu Królowi to na co zasłużył, a mi zajebiste przedstawienie i…- Uśmiechnąłem się szeroko.- … ugryź go z całej siły w tego chuja. Możesz mu go nawet odgryźć jeżeli tylko chcesz.- Dodałem poważnym głosem bez cienia uśmiechu na twarzy. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczonym spojrzeniem. Łzy przestały płynąć z jego oczu.- Pamiętaj, że nie lubię się powtarzać.- Dodałem. Kątem oka zauważyłem jak Jopek ucieka przewracając się co chwilę. Skurwiel! Dorwę go!
Do moich uszu dotarł przeraźliwy krzyk Króla.

Złapałem się za czoło kiedy ktoś sprzedał mi przysłowiowego parola, czyli najnormalniej dał mi pstryczka w czoło. Spojrzałem zaskoczony po moim towarzystwie. Przede mną pochylając się nad stołem wisiała twarz Harutou. To właśnie on tak bezwstydnie zmaltretował moje czoło.
- O co ci znowu chodzi?- Warknąłem na niego oburzony. Masowałem obolałe miejsce. Serio. Mocno mnie tam strzelił.- Chcesz mi dziurę w głowie zrobić, idioto?
- Jeżeli ktoś cię woła od dłuższego czasu, a ty się gapisz na kelnerkę ze śliną w kącikach ust i nie reagujesz to chyba trzeba cię jakoś do porządku sprowadzić.- Powiedział. Spojrzałem na niego oburzonym wzrokiem.
- Jaka znowu kurwa kelnerka i jaka ślina w kącikach ust?!
- Tamta!- Warknął i łapiąc w swoje palce moje oba policzki nakierował moją twarz w stronę baru. Owszem stała tam jakaś kelnerka. Młoda blondynka o zielonych oczach i wielkich… „oczach” ale nawet nie patrzyła w naszą stronę i nie była w moim guście.
- Goń się! To nie mój typ.- Dodałem ciszej odtrącając jego rękę od siebie. Nie dość, że zmaltretował mi czoło to teraz jeszcze policzki.- Po chuj mnie wołałeś?
- Shin się chyba z dziesięć razy ciebie zapytał w jakich okolicznościach poznałeś Dan ‘a,  a ty jak już mówiłem gapiłeś się na dupsko tej blond lafiryndy tworząc jednocześnie kałuże na stole.
- Mówię ci, że się na nią nie gapiłem.- Warknąłem i wypuściłem głośno powietrze. Spojrzałem na Shin’a.- Dan ‘a pierwszy raz zobaczyłem jak wraz ze swoimi „kumplami” zakłócili mi spokojny przebieg lunchu. Musiałem jakoś rozładować między nimi napięcie. No… u jednego udało mi się to wręcz idealnie. Drugi mi spierdolił więc później go dorwałem i załatwiłem sprawę bez świadków. Następnie zwołałem spotkanie na auli. Obaliłem tamtą dwójkę z ich piedestału przez co hierarchia skoczyła wyżej zwolniło się kilka miejsc. Dan zamieniając się miejscem z Dwójką Sercem Różowym zajął jego pozycję a on zajął pozycję Dan ‘a jaką dostał ode mnie w prezencie. Od tego czasu miałem przy sobie taki cholernie wkurwiający cień który łaził za mną wszędzie. Czasami gadaliśmy, czasami milczeliśmy. Nie lazł za mną tylko wtedy kiedy zarządzałem lekcje. A tak był jak mój cień.
- To były piękne czasy.- Powiedział cicho Dan. Zaśmiałem się głośno.
- W szczególności jak pierwszego dnia znajomości zasmarkałeś mi cały płaszcz, obrzygałęś buty i później musiałeś zapłacić za czyszczenie z własnej kieszeni.
- Weź mi nie przypominaj. Wracałeś wtedy do domu w tych…
- Dobra! Wracałem ale już nie wracam.- Przerwałem mu. Spojrzeliśmy na siebie poważni by po chwili wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem.
- A tą akcję kiedy pomazaliśmy sprayem gabinet nowego dyrektora i jego auto?- Zapytał. Zaśmiałem się głośno uderzając dłonią o blat stołu.
- Pamiętam. Miesiąc rąk domyć nie mogłem, ale i tak nic nam nie udowodnił, że to my. Gorzej było jak podpaliliśmy śmietnik koło jego samochodu…
- No… samochód… spłonął.- Powiedział. Zaśmiał się cicho.- W sumie to ja podpaliłem ten śmietnik, a ty stałeś z boku i się przyglądałeś. Ale wina poszła na nas dwóch. Nie chciał mnie słuchać, że to nie ty.
- Mniejsza o większość. Ile my mu samochodów zniszczyliśmy nim nie zrezygnował ze szkoły?
- Z siedem będzie?- Zapytał Dan. Pomyślałem przez chwilę po czym twierdząco pokiwałem głową.
- Ciekawe co on teraz porabia?- Zapytałem sam siebie gapiąc się na sufit. Ignorowałem zaskoczone miny znajomych z liceum jak i towarzyszy zielonowłosego. Musiałem tylko uważać aby nie potknąć się o ich szczęki które zgubili na podłodze jak będę wychodził i będzie dobrze.
- A pamiętasz jak twój brat Go przyszedł do szkoły.
- Taaa… na drugi dzień wrócił tam z niedowierzającym Senou.
- Nie zapomnę ich min do końca życia.
- A ja nie zapomnę tej awantury. Wiesz, że oni myśleli, że ja cię zmuszam do tego abyś tak za mną latał?
- Wiem. Go i Senou złapali mnie kiedyś na mieście i chcieli pogadać na osobności.- Wyjawił zielonowłosy. Spojrzałem na niego zaskoczony. Tego to ja nie wiedziałem.- Wyjaśniłem im całą sytuację.
- Całą?
- Tak.
- Calusieńką?- Zapytałem. Na jego twarzy wykwitł sporych rozmiarów rumieniec. Kiwnął twierdząco głową.- To dlatego później pytali się mnie czy pójdziesz z nami na obiad po zakończeniu szkoły.
- Obiad był pyszny, a ty poszedłeś do jednego z najlepszych liceów w Tokio. Więc… co ty tutaj robisz?- Zapytał. Machnąłem ręką dla zbagatelizowania sprawy.
- W pierwszej klasie wywalono mnie z siedmiu różnych szkół. Ale jakoś udało mi się tą klasę ukończyć. W drugiej klasie przez pierwsze półrocze zaliczyłem…- Zamyśliłem się licząc na palcach obu rąk.- Z dwanaście szkół. I w końcu trafiłem tutaj. Już na początku drugiej klasy pozwoliłem swoim włosom odrosnąć. A kiedy miałem tutaj trafić przefarbowałem się ponownie na czarno, powyciągałem kolczyki, zmieniłem styl ubierania. I siedzę w tej szkole od trzech miesięcy.
- Dlaczego musiałeś się tak zmienić?- Zapytał smutny Dan. Podrapałem się po głowie.
- Ponieważ za każdym razem kiedy wylatywałem ze szkoły wcześniej pobiłem kilku uczniów. Zdarzało się, że walnąłem nauczyciela. Go… powiedzmy… delikatnie się wkurwił. Powiedział, że jeżeli wylecę z tej szkoły to mnie zamknie w jakimś poprawczaku albo utopi mnie w Zatoce Tokijskiej, a winę zgoni na Yakuzę czy coś w ten deseń. Wolałem nie kusić losu i nie sprawdzać dna morza w tamtym miejscu dlatego postanowiłem się trochę zmienić. Tyle, że…
- Pierwszego dnia ktoś chciał się z tobą lać.- Powiedział Keisuke wyszczerzając się szeroko. Kiwnąłem twierdząco głową.- Twoja gadka, sposób bycia i zachowanie… uh…
- Pokonałeś go oczywiście?- Zapytał Dan. Zaśmiałem się głośno.
- Wtedy nosiłem okulary. Wiesz, te co nosiłem w ostatnim miesiącu gimnazjum.
- O. A. A właśnie. Gdzie one?
- On je rozwalił.- Powiedziałem i pokazałem palcem na Harutou. Skrzywił się przy tym.
- To dlaczego on tutaj za przeproszeniem jeszcze siedzi a nie jest w szpitalu w śpiączce jak ten z drugiego roku co…
- Tamten z drugiego roku sobie zasłużył.- Przerwałem mu. Poczułem na sobie pytające spojrzenia pozostałych.- Przychodząc do tego miasta i do tej szkoły powiedziałem sobie, że moja przyjemna i miła przeszłość nie będzie miała tutaj swojej kontynuacji dlatego tutaj siedzi. Chociaż nie powiem… chyba obiłem mu mordę. Nie pamiętam.- Dodałem i wyciągnąłem z kieszeni portfel.- Dan jeżeli będziesz chciał się kiedyś spotkać i pogadać wiesz jak mnie znaleźć, ale nie waż się nikomu mówić skąd się znamy i kim byłem. Tak samo jak wasza siódemka. Tutaj jestem zwykłym Nii który dobrze się uczy ale nie potrafi się bić.- Powiedziałem po chwili milczenia i położyłem na stole wyliczoną sumę. Wstałem z ławki i bez słowa opuściłem wnętrze pizzerii.
Na policzku poczułem pierwsze krople deszczu. Nie ma szans abym zdążył do domu przed ulewą. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Ciekawe czy Senou wywalił mój kij czy nadal leży na strychu?


***************************************
 no i tyle w tym temacie za tydzien postaram sie nie zapomniec e jest niedziela i dodam rozdzial o wczesniejszej godzinie:)
pozdrawiam gizi03031

5 komentarzy:

  1. No to Nii spotulniał w liceum. To co wyrabiał w gimnazjum... Wogóle co to za gimnazjum gdzie uczniowie pomiatając nauczycielami. Nie chciała bym tam chodzić.
    Nii górą

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniały rozdział, wiele się teraz wyjaśniło z przeszłości Nii, tak wszyscy byli zaskoczeni...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    fantastyczny rozdział, no to teraz wiele się wyjaśniło z przeszłości Nii, tak wszyscy byli zaskoczeni... co to za gimnazjum, jak widać Nii spotulniał w liceum...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    rozdział boski, co to za gimnazjum, że tak traktują nauczycieli, wiele się wyjaśniło z przeszłości Nii, wszyscy byli zaskoczeni tym co im powiedział... jak widać Nii spotulniał teraz w liceum...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń