Muszę pogrzebać w odmętach mojego komputera może uda mi się coś znaleźć, tak aby mieć co dodawać do maja, a od maja zacznę się martwić na nowo...
*********************************
-
Jeszcze raz!- Ryknął Kirk stojąc na wielkim ganku swojej posiadłości i spojrzał
na trójkę młodych zmiennych, którzy próbowali przejść kompletną przemianę. Nigel
stał na ganku tuż za jego plecami i obserwował całe to zajście. Miał cichą
nadzieję, że w końcu im się uda. Nie mógł już patrzeć jak ten wielki samiec
wyciska z nich wszelkie siły nie pozwalając im na chwilę odpoczynku.
Minął
rok od kiedy zgodził się wprowadzić do posiadłości alfy. Przez rok mieszkał w
jego domu i czasami jak miał dobry humor pozwalał złapać się za rękę, powąchać
swojego nadgarstka, stanąć bliżej. Wiedział, że swoim zachowaniem ranił
mężczyznę, ale nie mógł się przemóc do tego aby pozwolić mu na więcej. Czasami
miał taką wewnętrzną ochotę podejść do niego, paść mu w ramiona i oddać się w
każdym znaczeniu tego słowa, ale już w zarodku dusił te myśli. Podejrzewał, że
Kirk jakoś wyczuwał jego potrzeby bo wtedy pozwalał sobie na te trzy rzeczy
jednocześnie. Trzymał go za rękę, wąchał jego nadgarstek i stał niebezpiecznie
blisko. Ale tak jak obiecał nie zrobił nic. Nie posiadł go, ani nie pocałował.
Po prostu był. I czekał. A biedny Nigel nie wiedział ile czasu będzie musiał
czekać. Ostatnio zauważył, że Kirk tak samo jak Omoi zażywał owe zielone
tabletki. Wiedziony czystą ciekawością sprawdził co to za tabletki. Po tym
kilka dni wszystkich unikał i maskował swój zapach (warczały na niego trzy
psy!), kiedy dowiedział się, że tabletki te miały za zadanie hamować popęd
seksualny i wzmacniać wstrzemięźliwość wśród Magicznych, których los obdarzył o
dużo młodszym partnerem, tak jak to było w przypadku Omoi’a, którego partnerka
była od niego młodsza ponad piętnaście lat. Omoi musiał czekać aż ta będzie
miała osiemnaście lat, a żeby zamroczony żądzą nie zrobić jej krzywdy zmuszony
był brać te tabletki. Dlaczego więc i Kirk musiał je brać? Odpowiedź nasunęła
mu się bardzo szybko. Kirk wiedział od nim od prawie że dziesięciu lat.
Dziesięć lat miał partnera, którego nie posiadł i nie oznaczył. Nigel wiedział
o nim od roku. To Kirk miał gorzej i jego kontrola z każdym miesiącem słabła.
Jeżeli kiedyś straci ją całkowicie…
Po
ciele Nigela przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Nie chciał, aby starszy mężczyzna
tracił nad sobą panowanie. Jeżeli już miałby wybierać to wolałby się oddać
komuś kto nad sobą panuje i kto nie zrobiłby mu krzywdy.
-…
Nigel… Nigel.- Drgnął kiedy poczuł na ramieniu znajome ciepło. Spojrzał przed
siebie. Kirk stał za barierkami na ganku i przyglądał mu się dokładnie.- Coś
się stało?
-
Nie. Dlaczego pytasz?- Zapytał. Zdziwiła go brew mężczyzny podążająca ku górze.
Oznaka zaskoczenia. Kirk wciągnął kilka razy powietrze przez nos po czym
rozejrzał się czujnie dookoła siebie jakby chciał coś sprawdzić. Nigel zerknął
na swoje ciało. I zrozumiał. Kirk musiał wyczuć jego panikę oraz strach, a że
biedak nie miał wglądu w jego głowę pewnie pomyślał, że ten zobaczył coś co go
przestraszyło i wpadł w panikę. Nigel złapał jego dłoń w swoją. Kirk drgnął i
spojrzał na niego powoli. Chłopak wiedział co zrobić, aby uspokoić
niespokojnego i zagubionego wilka mężczyzny. Pocałował delikatnie jego
nadgarstek.- Nic się nie stało. Po prostu coś sobie pomyślałem i moje ciało tak
zareagowało. Nie dzieje się nic złego.- Powiedział cicho przyglądając się
mężczyźnie zza swoich okularów. Ten po chwili wypuścił głośno powietrze z płuc
i odchylił głowę do tyłu patrząc w błękitne niebo.
-
Przyprawisz mnie kiedyś o zawał serca.
-
Taki słaby jesteś?
-
Przy tobie każdy by wymiękł.- Wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu. Nigel
odwrócił speszony wzrok. Dobrze wiedział co się z nim działo. Zorientował się
już jakiś czas temu, że jego uczucie braku zaufania oraz ostrożności zamieniło
się w cieplejsze uczucie sympatii oraz wyluzowania względem tego mężczyzny.
Wiedział, że to tylko kwestia czasu aż dopuści do siebie myśl, która już tłukła
mu się w głowie, że kocha tego mężczyznę. Wiedział o tym, ale jeszcze
wstrzymywał się z wypowiedzeniem tych uczuć na głos.
-
Przesadzasz.
-
To ty się niedoceniasz.
-
Znowu przesadzasz.
-
Chcesz się przyłączyć.- Zapytał znienacka wskazując głową na trójkę dzieci.
Nigel pokręcił przecząco głową. Wszyscy w stadzie myśleli, że on nie umie się
zamieniać, a on najnormalniej w świecie nie mógł i nie chciał się zamienić. Zmarszczył czoło
kiedy na podjazd zajechał nieznany mu jeep, a z jego wnętrza wysiadła młoda ,zielono
włosa dziewczyna z masą kolczyków w twarzy. Ubrana w zwiewną, krótką sukienkę w
kwiatki oraz japonki pisnęła głośno, krzyknęła w nieznanym dla niego języku i rzuciła
się na plecy nie kogo innego jak właśnie Kirka. Pocałowała go mocno w policzek
i nadal z uśmiechem na twarzy trajkotała jak najęta. Kirk uścisnął ją delikatnie
i uśmiechając się do niej przepraszająco spojrzał w stronę Nigela, który
odsunął się od niego jak poparzony i popatrzał zza przymrużonych powiek. Kirk
odsunął gwałtownie od siebie nieznajomą dla Nigela dziewczyną i uniósł dłonie
do góry w geście niewinności. Nigel prychnął tylko pod nosem i ruszył w
kierunku schodów.- Nigel! To nie tak jak…- Kirk urwał w połowie zdania i
oniemiały otworzył buzie prawie, że po samą ziemię. Mimo, że do schodów zbliżał
się Nigel, tak na ścieżce przed schodami stał ogromny(większy nawet od niego w
tej formie) biały wilk. Jego sierść połyskiwała złotem, a zimne, błękitne oczy
obrzuciły go jednym spojrzeniem po czym wilk jakby nigdy nic, machając nerwowo
ogonem skierował swe kroki w stronę lasu.
-
Wkurwiłeś go i zraniłeś jednocześnie.- Powiedział Omoi obserwując wilka
znikającego w lesie.- I to do takiego stopnia, że jego wilcza natura
postanowiła nad nim zapanować, aby zabrać częściowo od niego te uczucia, bo
jako człowiek nie byłby w stanie ich znieść. Co ty tak właściwie zrobiłeś?
-
Przywitałem się tylko z moją kuzynką.
-
On wie kim ona jest?
-
….
-
A jej partner z nią przyjechał?
-…
-
Czyli obściskiwałeś się z nią na jego oczach, nie mówiąc mu kim ona jest i że
jest zajęta?
-
Idę do niego.
-
Mam nadzieję, że wilk wujka odgryzie ci za to łeb.- Warknęła przechodząca koło
nich Tallulah po czym zniknęła we wnętrzu domu. Kirk podrapał się zakłopotany
po szyi i zastanawiał się jak miał to niby teraz odkręcić. Przede wszystkim
musiał namówić Nigela do tego, aby ten wyszedł z ukrycia i ukrył swoją zabójczo
piękną bestie w środku.
***
Siedząc
pod jednym z wielu wiekowych drzew znajdujących się w tym lesie wyczuł, że Kirk
się zbliża. Poruszył się niespokojnie po czym przymknął oczy kładąc wcześniej
pysk na skrzyżowanych przednich łapach. Pozwolił aby promienie słoneczne
przeciskające się przez gęste konary drzew ogrzewały jego sierść. Od lat nie
wypuścił swojego wilka na wolność. Ostatnio miało to miejsce jakieś trzy lata
temu, kiedy Terence zaatakował jakiegoś dzieciaka ze szkoły, a Nigel zamienił
się w wilka aby go uspokoić, a dzieciakowi dać podstawy do myślenia o tym, że
zwariował. Po tym Terence powiedział temu dzieciakowi, że nie chce mówić nikomu
o tym co ich zaatakowało bo i tak nikt by im nie uwierzył i pomyśleli by, że po
prostu dzieciaki naoglądały się za dużo bajek. Przed tym wyskokiem sprzed
trzech lat Nigel ostatni raz zamienił się w wieku czternastu lat. Od tamtego
czasu pozwalał wilkowi pojawiać się pod powierzchnią skóry, ale nigdy nie
wypuścił go ponownie na zewnątrz. Wiedział, że jest wielkim stworzeniem. O
wiele większym niż sam alfa, gdzie tak nie powinno być. W tej postaci miał
lepszy słuch i wzrok, miał lepszą intuicję, ale niestety… nie posiadał węchu.
Więc w pewien sposób ta część jego samego nie była mu potrzebna. Jako człowiek
nic nie czuł to po co ma się zamieniać w wilka, który również nic nie czuje i
na dodatek wyróżnia się w stadzie.
-
Nigel.- Usłyszał głos po swojej prawej stronie. Nawet się nie poruszył dalej
mając zamknięte oczy. Nie miał zamiaru pokazać mu, że ruszył go widok jaki miał
okazję chwilę temu oglądać. Mimo, że nie byli związani sam Nigel starał się nie
zbliżać do innych aby nie nanieśli na niego swojego zapachu, utrzymywał
dystans, nie pozwalał się dotknąć, a Kirk. Nie dość, że dał się dotknąć tej
kobiecie i pocałować to jeszcze z uśmiechem na twarzy ją objął! Z jego gardła
zaczęło wydobywać się głośne warczenie kiedy usłyszał, że Kirk się zbliżał. Nie
chciał teraz z nim rozmawiać. Nie chciał go widzieć! Chciał być sam, ale ten
jak zwykle miał to głęboko gdzieś!- Nigel posłuchaj… nie warcz… to nie tak…
przestań warczeć…. Ta kobieta, to…. NIGEL!- Kirk przystanął kiedy wielkie
wilczysko kłapnęło zębami niedaleko jego twarzy. Wilk patrzył na niego zbolałym
wzrokiem obnażając ostre kły. Warczał głośno.- Tak chcesz się bawić?- Zapytał
Kirk strzelając kilka razy z kostek u rąk. Nigel poruszył się niespokojnie.
Wiedział, że mimo swoich wielkich rozmiarów nie wygra w walce z alfą. Nie
chciał z nim walczyć!- Nigel.- Zdwojony siłą przywódcy głos zaczął rozbrzmiewać
w jego głowie. Poruszył nią niespokojnie próbując się uwolnić, ale wiedział, że
to niemożliwe.- Przemień się.- Rozkaz. Kirk wydał mu rozkaz, a on musiał go wypełnić
mimo, że całą swoją osobą chciał mu powiedział aby ten się od niego odwalił.
Zaskomlał przeciągle i popiskując cicho odwołał swoją bestie ukrawając ją
ponownie we wnętrzu swojego ciała. Klęczał pod drzewem patrząc na ściółkę pod
swoimi nagimi stopami. Jego ubrania rozerwały się na schodach w miejscu, w
którym się zmienił. Pomrugał kilka razy powiekami, kiedy zorientował się
dlaczego tak kiepsko widzi.- Nigel.- Tym razem zabrzmiał normalny głos Kirka.
-
Zostaw mnie.- Powiedział przez zaciśnięte zęby. Wiedział, że tylko w ten sposób
uda mu się ukryć stan w jakim się aktualnie znajdował.
-
Ta kobieta to moja kuzynka. Zajęta kuzynka. Ma partnera. Nic mnie z nią nie
łączy. I do tego to Aanan Mashibhell tak samo jak ty.
-
Nie obchodzi mnie to.- Warknął chłopak. Kirk prychnął nad jego głową
upuszczając na nią jedną z bluz Omoi’a (długą, taką, która zasłoni ciało
chłopaka aż do kolan). Nigel drgnął by po chwili ubrać na siebie podarunek i
stanąć tyłem do mężczyzny. Mimo, że miał na sobie bluzę czuł się nagi.
-
Jeżeli to cię tak nie obchodzi to dlaczego się zamieniłeś?
-
Skorzystałem z twojej propozycji i postanowiłem trochę poćwiczyć.
-
I poszedłeś do lasu zamiast poćwiczyć z resztą pod domem?
-
Nikt mi nie będzie mówił gdzie mogę ćwiczyć, a gdzie nie.
-
Racja. A teraz…- Nigel wyczuł intuicyjnie, że Kirk się do niego zbliża. Zrobił
dwa kroki do przodu, kiedy silne ramiona oplątały się dookoła jego klatki
piersiowej.- Dlaczego płaczesz?
-
Zostaw mnie!
-
Dlaczego płaczesz skoro nic cię to nie interesuje i chciałeś sobie z nami
poćwiczyć. Przecież to nie powód do…- Kirk urwał w połowie zdania, kiedy Nigel
sprawnie okręcił się w jego ramionach i wymierzył mu solidny policzek. Spojrzał
zaskoczony na młodszego mężczyznę i drgnął kiedy zobaczył jego twarz. Wyciągnął
w jego kierunku rękę, ale ta została odtrącona. Zabolało. I to nie tylko dłoń,
ale serce również.
-
Zostaw mnie!- Powtórzył rozhisteryzowany Nigel.
-
Zrobię dla ciebie wszystko poza tą jedną rzeczą. Nigdy cię nie zostawię.-
Powiedział Kirk biorąc w ramiona Nigela nie pozwalając mu się bronić i uciekać.
Chłopak wciągnął ze świstem powietrze do płuc sztywniejąc momentalnie w ciele
mężczyzny.- Możesz mnie bić, krzyczeć, wściekać się, a nawet płakać, ja i tak
cię nie zostawię. Nigdy. Powiesz mi, że mam z nią nie rozmawiać już nigdy nie
usłysz mojego głosu. Powiesz mi, że mam ją zabić zrobię to od razu jak ją
zobaczę. Powiedz co mam zrobić.
-
Przytul mnie…- Zaskomlał cicho Nigel. Kirk objął go mocniej ramionami wtulając
twarz w jego szyję. Oddychał spokojnie. Czekał. Czuł jak ciało w jego ramionach
rozluźnia się i wtula ufnie w jego. Myślał, że umrze tam ze szczęścia w tym
momencie. Po chwili przekonał się, że Nigel to naprawdę dzieciak, który
doprowadzi go do zawału.- Pocałuj mnie…- Wyszeptał cicho chłopak. Kirk poczuł
jak jego ciało sztywnieje w oczekiwaniu na jego reakcję. Pocałował delikatnie
jego szyję, później szczękę, lewy policzek, lewy kącik ust. Musnął delikatnie
pełne wargi chłopaka kładącemu na prawym policzku swoją dłoń. Nigel drżał
czekając na to co będzie dalej. Uchylił delikatnie usta, kiedy wyczuł jak Kirk
sunie po nich swoim językiem. Kiedy wyczuł śliski organ we wnętrzu swojej buzi,
wiedział, że przepadł. Jęknął głośno opierając cały ciężar swojego ciała na
ciele Kirka, kiedy jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Poczuł jak silne
ramiona obejmują go w pasie, a zachłanny język penetruje głęboko jego usta.
Nigel miał problemy z oddychaniem, a Kirk nie przestawał pogłębiać pocałunku
pozwalając mu chwilowo tylko brać to, co sam chciał mu dać. Ciało Nigela
opuściły wszelkie siły, przez co osunął się nieznacznie w dół. Jego usta zostały
chwilowo uwolnione, za to teraz jego szyja była maltretowana. Nie wiedział co
ma zrobić z rękoma.
-
Wracajmy lepiej do domu.- Usłyszał w uchu chrapliwy głos Kirka. Zadrżał i
jęknął głośno czując jego zarost na swojej szyi.
-
Dlaczego?
-
Bo wbrew twojej woli zerżnę cię tu i teraz.
-
To nie będzie wbrew mojej woli.- Powiedział cicho i jęknął kiedy starszy
mężczyzna siłą zmusił go do tego aby ten na niego spojrzał. Przez ego ciało
przeleciał silny prąd, kiedy zobaczył wzrok mężczyzny pełen pożądania.
-
Wiesz, że już nie będzie odwrotu.
-
Wiem.- Powiedział Nigel ocierając się sugestywnie o jego ciało. Kirk syknął
cicho.
-
Nigel…
-
Mam cię błagać?- Zapytał speszony i lekko załamany chłopak. Kiedy kilka dni
temu zastanawiał się nad tym jak oddaje się dobrowolnie mężczyźnie i jak to
będzie wyglądać nie sądził, że będzie go musiał o to błagać jak jakaś
ulicznica. Czy to wszystko przez to, że go od siebie odsuwał przez tak długi
okres czasu? Teraz Kirk będzie się na nim w ten sposób odgrywać? Mimo swojej
przeszłości był niepewny, nie ufał swoim zdolnością. Nie wyobrażał sobie, że
miałby go błagać o to aby ten zechciał się z nim kochać. Bo o pieprzeniu nie
było mowy. Kochał go i chciał się z nim kochać jak z kochankiem, mężczyzną
swojego życia, a nie pieprzyć jak jakaś tania dziwka. Jeżeli ten mu powie, że
musi go błagać o pieprzenie znowu się popłacze po czym odgryzie mu łeb! Kirk
uśmiechnął się wrednie pod nosem.
-
Będziesz mnie błagał o jedną z tych dwóch rzeczy.
-
Jaką?
-
O to abym przestał, albo abym nie przestawał.- Powiedział Kirk zaciskając swoje
dłonie na jego pośladkach i wbił się ponownie w jego usta. Nigel wbił paznokcie
w jego szyję przyciągając go bliżej siebie. Podskoczył delikatnie owijając
swoje nogi dookoła jego bioder. Jęknął w jego usta, kiedy wyczuł ciepło rąk
mężczyzny na swoich nagich pośladkach. Te masowały go delikatnie starając się
go rozluźnić.
-
Nie przestawaj.- Warknął chłopak opierając swoje czoło o czoło mężczyzny, kiedy
ten zaczął mocniej ugniatać jego pośladki.
-
Jesteś pewny, że chcesz to zrobić tutaj?
-
Tak.
-
Będzie ci niewygodnie.
-
Bywało gorzej.- Powiedział po czym jęknął, kiedy mężczyzna przycisnął go mocno
do pnia drzewa za nim i warknął ostrzegawczo w jego szyję. Nigel odsłonił
ulegle to miejsce swojego ciała. Kirk próbował się uspokoić. Nigel possał
delikatnie jego ucho przeciągając paznokciami po jego szyi. Kirk ponownie
syknął przeciągle wyginając się do tego przyjemnego uczucia.
-
Sprawię, że nawet kochając się ze mną pod drzewem powiesz, że było ci jak w
niebie.- Szepnął do jego ucha po czym pocałował go zachłannie w usta odbierając
mu resztki powietrza z płuc. Nigel szalał ze szczęścia. Jedno głupie słowo,
którego nie użył i jedno najważniejsze sprawiły, że chłopak mógłby umrzeć ze
szczęścia oddając się temu jedynemu.
***
-
Jak się czujesz?- Zapytał Kirk idąc z Nigelem za rękę w stronę domu. Chłopak
nie pozwolił wziąć się na ręce, upierając się, że jest mężczyzną a nie kobietą
w opałach albo księżniczką z bajki dla dzieci, dlatego mężczyzna wbrew jego narzekaniu
wcisnął mu na nogi swoje buty.
-
Dupa mnie boli.
-
Dziwisz się?
-
Gdybym wiedział, że jesteś tak wielki i nie potrafisz zapanować nad swoim
libido nie pozwoliłbym ci na to w tamtym miejscu.- Syknął chłopak idąc wolno
koło niego. Kirk uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
-
Jak się czujesz?- Zapytał ponownie. Nigel wiedział do czego ten pił.
Przeciągnął wolną ręką po znaku na swojej szyi. Znak zębów Kirka. Teraz nikt
się do niego nie zbliży tak samo jak nikt się nie zbliży do Kirka.
-
Bezpiecznie. Lekko.- Spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się delikatnie.- Pierwszy
raz od urodzenia jestem naprawdę szczęśliwy. A ty?
-
Mógłbym umrzeć ze szczęścia, ale…
-
Ale?- zapytał niepewnie Nigel. Czyżby jednak zrobił coś co mu się nie
spodobało?
-
Ale obiecałem, że cię nie zostawię, wiec nie mogę umrzeć. Nawet jeżeli to
będzie ze szczęścia.
-
Głupek z ciebie.- Nigel próbował uwolnić rękę z jego uścisku, ale został
porwany w ramiona i objęty od tyłu. Zadrżał na całym ciele kiedy poczuł na
karku jego delikatne pocałunki.
-
Kocham cię Nigel.- Kirk objął go mocniej nie chcąc go wypuścić i wstrzymał
oddech. Drgnął kiedy usłyszał śmiech chłopaka. Czyżby ten go właśnie…
-
Zakochałem się w tobie na zabój, Kirk.- Powiedział Nigel i splótł palce z
palcami jego dłoni po czym podniósł ją do góry i pocałował jej wierzch.- Jesteś
najlepszym co mnie w życiu spotkało. Jesteś moim przeznaczeniem.
-
A ty moim.- Powiedział Kirk i przekręcając delikatnie jego twarz złożył na jego
ustach delikatny pocałunek. Nigel wypuścił cicho powietrze przez nos delektując
się tym co dał mu los oraz mężczyzna, który był jego szefem, a którego jeszcze
rok temu uważał za całe zło swojego skromnego świata.
Koniec :D
Stron: 36
Wyrazów: 15035
Pisane od: 08.01.2017 do 14.03.2018
I właśnie dlatego nie lubie czegoś kończyć na szybkiego i na siłe, bo wtedy moim zdaniem wychodzi mi to nad wyraz.... płasko....;/
Dziękuje za uwagę i do zobaczenia:
Gizi03031
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, super, och bardzo mi się spodobała wilcza forma Niguela taka cudowna...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia