niedziela, 22 kwietnia 2018

Mannaro 6 (OSTATNI)

No i w końcu dobiliśmy do ostatniego rozdziału tego opowiadania.
Muszę pogrzebać w odmętach mojego komputera może uda mi się coś znaleźć, tak aby mieć co dodawać do maja, a od maja zacznę się martwić na nowo...
*********************************

- Jeszcze raz!- Ryknął Kirk stojąc na wielkim ganku swojej posiadłości i spojrzał na trójkę młodych zmiennych, którzy próbowali przejść kompletną przemianę. Nigel stał na ganku tuż za jego plecami i obserwował całe to zajście. Miał cichą nadzieję, że w końcu im się uda. Nie mógł już patrzeć jak ten wielki samiec wyciska z nich wszelkie siły nie pozwalając im na chwilę odpoczynku.
Minął rok od kiedy zgodził się wprowadzić do posiadłości alfy. Przez rok mieszkał w jego domu i czasami jak miał dobry humor pozwalał złapać się za rękę, powąchać swojego nadgarstka, stanąć bliżej. Wiedział, że swoim zachowaniem ranił mężczyznę, ale nie mógł się przemóc do tego aby pozwolić mu na więcej. Czasami miał taką wewnętrzną ochotę podejść do niego, paść mu w ramiona i oddać się w każdym znaczeniu tego słowa, ale już w zarodku dusił te myśli. Podejrzewał, że Kirk jakoś wyczuwał jego potrzeby bo wtedy pozwalał sobie na te trzy rzeczy jednocześnie. Trzymał go za rękę, wąchał jego nadgarstek i stał niebezpiecznie blisko. Ale tak jak obiecał nie zrobił nic. Nie posiadł go, ani nie pocałował. Po prostu był. I czekał. A biedny Nigel nie wiedział ile czasu będzie musiał czekać. Ostatnio zauważył, że Kirk tak samo jak Omoi zażywał owe zielone tabletki. Wiedziony czystą ciekawością sprawdził co to za tabletki. Po tym kilka dni wszystkich unikał i maskował swój zapach (warczały na niego trzy psy!), kiedy dowiedział się, że tabletki te miały za zadanie hamować popęd seksualny i wzmacniać wstrzemięźliwość wśród Magicznych, których los obdarzył o dużo młodszym partnerem, tak jak to było w przypadku Omoi’a, którego partnerka była od niego młodsza ponad piętnaście lat. Omoi musiał czekać aż ta będzie miała osiemnaście lat, a żeby zamroczony żądzą nie zrobić jej krzywdy zmuszony był brać te tabletki. Dlaczego więc i Kirk musiał je brać? Odpowiedź nasunęła mu się bardzo szybko. Kirk wiedział od nim od prawie że dziesięciu lat. Dziesięć lat miał partnera, którego nie posiadł i nie oznaczył. Nigel wiedział o nim od roku. To Kirk miał gorzej i jego kontrola z każdym miesiącem słabła. Jeżeli kiedyś straci ją całkowicie…
Po ciele Nigela przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Nie chciał, aby starszy mężczyzna tracił nad sobą panowanie. Jeżeli już miałby wybierać to wolałby się oddać komuś kto nad sobą panuje i kto nie zrobiłby mu krzywdy.
-… Nigel… Nigel.- Drgnął kiedy poczuł na ramieniu znajome ciepło. Spojrzał przed siebie. Kirk stał za barierkami na ganku i przyglądał mu się dokładnie.- Coś się stało?
- Nie. Dlaczego pytasz?- Zapytał. Zdziwiła go brew mężczyzny podążająca ku górze. Oznaka zaskoczenia. Kirk wciągnął kilka razy powietrze przez nos po czym rozejrzał się czujnie dookoła siebie jakby chciał coś sprawdzić. Nigel zerknął na swoje ciało. I zrozumiał. Kirk musiał wyczuć jego panikę oraz strach, a że biedak nie miał wglądu w jego głowę pewnie pomyślał, że ten zobaczył coś co go przestraszyło i wpadł w panikę. Nigel złapał jego dłoń w swoją. Kirk drgnął i spojrzał na niego powoli. Chłopak wiedział co zrobić, aby uspokoić niespokojnego i zagubionego wilka mężczyzny. Pocałował delikatnie jego nadgarstek.- Nic się nie stało. Po prostu coś sobie pomyślałem i moje ciało tak zareagowało. Nie dzieje się nic złego.- Powiedział cicho przyglądając się mężczyźnie zza swoich okularów. Ten po chwili wypuścił głośno powietrze z płuc i odchylił głowę do tyłu patrząc w błękitne niebo.
- Przyprawisz mnie kiedyś o zawał serca.
- Taki słaby jesteś?
- Przy tobie każdy by wymiękł.- Wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu. Nigel odwrócił speszony wzrok. Dobrze wiedział co się z nim działo. Zorientował się już jakiś czas temu, że jego uczucie braku zaufania oraz ostrożności zamieniło się w cieplejsze uczucie sympatii oraz wyluzowania względem tego mężczyzny. Wiedział, że to tylko kwestia czasu aż dopuści do siebie myśl, która już tłukła mu się w głowie, że kocha tego mężczyznę. Wiedział o tym, ale jeszcze wstrzymywał się z wypowiedzeniem tych uczuć na głos.
- Przesadzasz.
- To ty się niedoceniasz.
- Znowu przesadzasz.
- Chcesz się przyłączyć.- Zapytał znienacka wskazując głową na trójkę dzieci. Nigel pokręcił przecząco głową. Wszyscy w stadzie myśleli, że on nie umie się zamieniać, a on najnormalniej w świecie nie mógł i  nie chciał się zamienić. Zmarszczył czoło kiedy na podjazd zajechał nieznany mu jeep, a z jego wnętrza wysiadła młoda ,zielono włosa dziewczyna z masą kolczyków w twarzy. Ubrana w zwiewną, krótką sukienkę w kwiatki oraz japonki pisnęła głośno, krzyknęła w nieznanym dla niego języku i rzuciła się na plecy nie kogo innego jak właśnie Kirka. Pocałowała go mocno w policzek i nadal z uśmiechem na twarzy trajkotała jak najęta. Kirk uścisnął ją delikatnie i uśmiechając się do niej przepraszająco spojrzał w stronę Nigela, który odsunął się od niego jak poparzony i popatrzał zza przymrużonych powiek. Kirk odsunął gwałtownie od siebie nieznajomą dla Nigela dziewczyną i uniósł dłonie do góry w geście niewinności. Nigel prychnął tylko pod nosem i ruszył w kierunku schodów.- Nigel! To nie tak jak…- Kirk urwał w połowie zdania i oniemiały otworzył buzie prawie, że po samą ziemię. Mimo, że do schodów zbliżał się Nigel, tak na ścieżce przed schodami stał ogromny(większy nawet od niego w tej formie) biały wilk. Jego sierść połyskiwała złotem, a zimne, błękitne oczy obrzuciły go jednym spojrzeniem po czym wilk jakby nigdy nic, machając nerwowo ogonem skierował swe kroki w stronę lasu.
- Wkurwiłeś go i zraniłeś jednocześnie.- Powiedział Omoi obserwując wilka znikającego w lesie.- I to do takiego stopnia, że jego wilcza natura postanowiła nad nim zapanować, aby zabrać częściowo od niego te uczucia, bo jako człowiek nie byłby w stanie ich znieść. Co ty tak właściwie zrobiłeś?
- Przywitałem się tylko z moją kuzynką.
- On wie kim ona jest?
- ….
- A jej partner z nią przyjechał?
-…
- Czyli obściskiwałeś się z nią na jego oczach, nie mówiąc mu kim ona jest i że jest zajęta?
- Idę do niego.
- Mam nadzieję, że wilk wujka odgryzie ci za to łeb.- Warknęła przechodząca koło nich Tallulah po czym zniknęła we wnętrzu domu. Kirk podrapał się zakłopotany po szyi i zastanawiał się jak miał to niby teraz odkręcić. Przede wszystkim musiał namówić Nigela do tego, aby ten wyszedł z ukrycia i ukrył swoją zabójczo piękną bestie w środku.

***

Siedząc pod jednym z wielu wiekowych drzew znajdujących się w tym lesie wyczuł, że Kirk się zbliża. Poruszył się niespokojnie po czym przymknął oczy kładąc wcześniej pysk na skrzyżowanych przednich łapach. Pozwolił aby promienie słoneczne przeciskające się przez gęste konary drzew ogrzewały jego sierść. Od lat nie wypuścił swojego wilka na wolność. Ostatnio miało to miejsce jakieś trzy lata temu, kiedy Terence zaatakował jakiegoś dzieciaka ze szkoły, a Nigel zamienił się w wilka aby go uspokoić, a dzieciakowi dać podstawy do myślenia o tym, że zwariował. Po tym Terence powiedział temu dzieciakowi, że nie chce mówić nikomu o tym co ich zaatakowało bo i tak nikt by im nie uwierzył i pomyśleli by, że po prostu dzieciaki naoglądały się za dużo bajek. Przed tym wyskokiem sprzed trzech lat Nigel ostatni raz zamienił się w wieku czternastu lat. Od tamtego czasu pozwalał wilkowi pojawiać się pod powierzchnią skóry, ale nigdy nie wypuścił go ponownie na zewnątrz. Wiedział, że jest wielkim stworzeniem. O wiele większym niż sam alfa, gdzie tak nie powinno być. W tej postaci miał lepszy słuch i wzrok, miał lepszą intuicję, ale niestety… nie posiadał węchu. Więc w pewien sposób ta część jego samego nie była mu potrzebna. Jako człowiek nic nie czuł to po co ma się zamieniać w wilka, który również nic nie czuje i na dodatek wyróżnia się w stadzie.
- Nigel.- Usłyszał głos po swojej prawej stronie. Nawet się nie poruszył dalej mając zamknięte oczy. Nie miał zamiaru pokazać mu, że ruszył go widok jaki miał okazję chwilę temu oglądać. Mimo, że nie byli związani sam Nigel starał się nie zbliżać do innych aby nie nanieśli na niego swojego zapachu, utrzymywał dystans, nie pozwalał się dotknąć, a Kirk. Nie dość, że dał się dotknąć tej kobiecie i pocałować to jeszcze z uśmiechem na twarzy ją objął! Z jego gardła zaczęło wydobywać się głośne warczenie kiedy usłyszał, że Kirk się zbliżał. Nie chciał teraz z nim rozmawiać. Nie chciał go widzieć! Chciał być sam, ale ten jak zwykle miał to głęboko gdzieś!- Nigel posłuchaj… nie warcz… to nie tak… przestań warczeć…. Ta kobieta, to…. NIGEL!- Kirk przystanął kiedy wielkie wilczysko kłapnęło zębami niedaleko jego twarzy. Wilk patrzył na niego zbolałym wzrokiem obnażając ostre kły. Warczał głośno.- Tak chcesz się bawić?- Zapytał Kirk strzelając kilka razy z kostek u rąk. Nigel poruszył się niespokojnie. Wiedział, że mimo swoich wielkich rozmiarów nie wygra w walce z alfą. Nie chciał z nim walczyć!- Nigel.- Zdwojony siłą przywódcy głos zaczął rozbrzmiewać w jego głowie. Poruszył nią niespokojnie próbując się uwolnić, ale wiedział, że to niemożliwe.- Przemień się.- Rozkaz. Kirk wydał mu rozkaz, a on musiał go wypełnić mimo, że całą swoją osobą chciał mu powiedział aby ten się od niego odwalił. Zaskomlał przeciągle i popiskując cicho odwołał swoją bestie ukrawając ją ponownie we wnętrzu swojego ciała. Klęczał pod drzewem patrząc na ściółkę pod swoimi nagimi stopami. Jego ubrania rozerwały się na schodach w miejscu, w którym się zmienił. Pomrugał kilka razy powiekami, kiedy zorientował się dlaczego tak kiepsko widzi.- Nigel.- Tym razem zabrzmiał normalny głos Kirka.
- Zostaw mnie.- Powiedział przez zaciśnięte zęby. Wiedział, że tylko w ten sposób uda mu się ukryć stan w jakim się aktualnie znajdował.
- Ta kobieta to moja kuzynka. Zajęta kuzynka. Ma partnera. Nic mnie z nią nie łączy. I do tego to Aanan Mashibhell tak samo jak ty.
- Nie obchodzi mnie to.- Warknął chłopak. Kirk prychnął nad jego głową upuszczając na nią jedną z bluz Omoi’a (długą, taką, która zasłoni ciało chłopaka aż do kolan). Nigel drgnął by po chwili ubrać na siebie podarunek i stanąć tyłem do mężczyzny. Mimo, że miał na sobie bluzę czuł się nagi.
- Jeżeli to cię tak nie obchodzi to dlaczego się zamieniłeś?
- Skorzystałem z twojej propozycji i postanowiłem trochę poćwiczyć.
- I poszedłeś do lasu zamiast poćwiczyć z resztą pod domem?
- Nikt mi nie będzie mówił gdzie mogę ćwiczyć, a gdzie nie.
- Racja. A teraz…- Nigel wyczuł intuicyjnie, że Kirk się do niego zbliża. Zrobił dwa kroki do przodu, kiedy silne ramiona oplątały się dookoła jego klatki piersiowej.- Dlaczego płaczesz?
- Zostaw mnie!
- Dlaczego płaczesz skoro nic cię to nie interesuje i chciałeś sobie z nami poćwiczyć. Przecież to nie powód do…- Kirk urwał w połowie zdania, kiedy Nigel sprawnie okręcił się w jego ramionach i wymierzył mu solidny policzek. Spojrzał zaskoczony na młodszego mężczyznę i drgnął kiedy zobaczył jego twarz. Wyciągnął w jego kierunku rękę, ale ta została odtrącona. Zabolało. I to nie tylko dłoń, ale serce również.
- Zostaw mnie!- Powtórzył rozhisteryzowany Nigel.
- Zrobię dla ciebie wszystko poza tą jedną rzeczą. Nigdy cię nie zostawię.- Powiedział Kirk biorąc w ramiona Nigela nie pozwalając mu się bronić i uciekać. Chłopak wciągnął ze świstem powietrze do płuc sztywniejąc momentalnie w ciele mężczyzny.- Możesz mnie bić, krzyczeć, wściekać się, a nawet płakać, ja i tak cię nie zostawię. Nigdy. Powiesz mi, że mam z nią nie rozmawiać już nigdy nie usłysz mojego głosu. Powiesz mi, że mam ją zabić zrobię to od razu jak ją zobaczę. Powiedz co mam zrobić.
- Przytul mnie…- Zaskomlał cicho Nigel. Kirk objął go mocniej ramionami wtulając twarz w jego szyję. Oddychał spokojnie. Czekał. Czuł jak ciało w jego ramionach rozluźnia się i wtula ufnie w jego. Myślał, że umrze tam ze szczęścia w tym momencie. Po chwili przekonał się, że Nigel to naprawdę dzieciak, który doprowadzi go do zawału.- Pocałuj mnie…- Wyszeptał cicho chłopak. Kirk poczuł jak jego ciało sztywnieje w oczekiwaniu na jego reakcję. Pocałował delikatnie jego szyję, później szczękę, lewy policzek, lewy kącik ust. Musnął delikatnie pełne wargi chłopaka kładącemu na prawym policzku swoją dłoń. Nigel drżał czekając na to co będzie dalej. Uchylił delikatnie usta, kiedy wyczuł jak Kirk sunie po nich swoim językiem. Kiedy wyczuł śliski organ we wnętrzu swojej buzi, wiedział, że przepadł. Jęknął głośno opierając cały ciężar swojego ciała na ciele Kirka, kiedy jego nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Poczuł jak silne ramiona obejmują go w pasie, a zachłanny język penetruje głęboko jego usta. Nigel miał problemy z oddychaniem, a Kirk nie przestawał pogłębiać pocałunku pozwalając mu chwilowo tylko brać to, co sam chciał mu dać. Ciało Nigela opuściły wszelkie siły, przez co osunął się nieznacznie w dół. Jego usta zostały chwilowo uwolnione, za to teraz jego szyja była maltretowana. Nie wiedział co ma zrobić z rękoma.
- Wracajmy lepiej do domu.- Usłyszał w uchu chrapliwy głos Kirka. Zadrżał i jęknął głośno czując jego zarost na swojej szyi.
- Dlaczego?
- Bo wbrew twojej woli zerżnę cię tu i teraz.
- To nie będzie wbrew mojej woli.- Powiedział cicho i jęknął kiedy starszy mężczyzna siłą zmusił go do tego aby ten na niego spojrzał. Przez ego ciało przeleciał silny prąd, kiedy zobaczył wzrok mężczyzny pełen pożądania.
- Wiesz, że już nie będzie odwrotu.
- Wiem.- Powiedział Nigel ocierając się sugestywnie o jego ciało. Kirk syknął cicho.
- Nigel…
- Mam cię błagać?- Zapytał speszony i lekko załamany chłopak. Kiedy kilka dni temu zastanawiał się nad tym jak oddaje się dobrowolnie mężczyźnie i jak to będzie wyglądać nie sądził, że będzie go musiał o to błagać jak jakaś ulicznica. Czy to wszystko przez to, że go od siebie odsuwał przez tak długi okres czasu? Teraz Kirk będzie się na nim w ten sposób odgrywać? Mimo swojej przeszłości był niepewny, nie ufał swoim zdolnością. Nie wyobrażał sobie, że miałby go błagać o to aby ten zechciał się z nim kochać. Bo o pieprzeniu nie było mowy. Kochał go i chciał się z nim kochać jak z kochankiem, mężczyzną swojego życia, a nie pieprzyć jak jakaś tania dziwka. Jeżeli ten mu powie, że musi go błagać o pieprzenie znowu się popłacze po czym odgryzie mu łeb! Kirk uśmiechnął się wrednie pod nosem.
- Będziesz mnie błagał o jedną z tych dwóch rzeczy.
- Jaką?
- O to abym przestał, albo abym nie przestawał.- Powiedział Kirk zaciskając swoje dłonie na jego pośladkach i wbił się ponownie w jego usta. Nigel wbił paznokcie w jego szyję przyciągając go bliżej siebie. Podskoczył delikatnie owijając swoje nogi dookoła jego bioder. Jęknął w jego usta, kiedy wyczuł ciepło rąk mężczyzny na swoich nagich pośladkach. Te masowały go delikatnie starając się go rozluźnić.
- Nie przestawaj.- Warknął chłopak opierając swoje czoło o czoło mężczyzny, kiedy ten zaczął mocniej ugniatać jego pośladki.
- Jesteś pewny, że chcesz to zrobić tutaj?
- Tak.
- Będzie ci niewygodnie.
- Bywało gorzej.- Powiedział po czym jęknął, kiedy mężczyzna przycisnął go mocno do pnia drzewa za nim i warknął ostrzegawczo w jego szyję. Nigel odsłonił ulegle to miejsce swojego ciała. Kirk próbował się uspokoić. Nigel possał delikatnie jego ucho przeciągając paznokciami po jego szyi. Kirk ponownie syknął przeciągle wyginając się do tego przyjemnego uczucia.
- Sprawię, że nawet kochając się ze mną pod drzewem powiesz, że było ci jak w niebie.- Szepnął do jego ucha po czym pocałował go zachłannie w usta odbierając mu resztki powietrza z płuc. Nigel szalał ze szczęścia. Jedno głupie słowo, którego nie użył i jedno najważniejsze sprawiły, że chłopak mógłby umrzeć ze szczęścia oddając się temu jedynemu.

***
- Jak się czujesz?- Zapytał Kirk idąc z Nigelem za rękę w stronę domu. Chłopak nie pozwolił wziąć się na ręce, upierając się, że jest mężczyzną a nie kobietą w opałach albo księżniczką z bajki dla dzieci, dlatego mężczyzna wbrew jego narzekaniu wcisnął mu na nogi swoje buty.
- Dupa mnie boli.
- Dziwisz się?
- Gdybym wiedział, że jesteś tak wielki i nie potrafisz zapanować nad swoim libido nie pozwoliłbym ci na to w tamtym miejscu.- Syknął chłopak idąc wolno koło niego. Kirk uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
- Jak się czujesz?- Zapytał ponownie. Nigel wiedział do czego ten pił. Przeciągnął wolną ręką po znaku na swojej szyi. Znak zębów Kirka. Teraz nikt się do niego nie zbliży tak samo jak nikt się nie zbliży do Kirka.
- Bezpiecznie. Lekko.- Spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się delikatnie.- Pierwszy raz od urodzenia jestem naprawdę szczęśliwy. A ty?
- Mógłbym umrzeć ze szczęścia, ale…
- Ale?- zapytał niepewnie Nigel. Czyżby jednak zrobił coś co mu się nie spodobało?
- Ale obiecałem, że cię nie zostawię, wiec nie mogę umrzeć. Nawet jeżeli to będzie ze szczęścia.
- Głupek z ciebie.- Nigel próbował uwolnić rękę z jego uścisku, ale został porwany w ramiona i objęty od tyłu. Zadrżał na całym ciele kiedy poczuł na karku jego delikatne pocałunki.
- Kocham cię Nigel.- Kirk objął go mocniej nie chcąc go wypuścić i wstrzymał oddech. Drgnął kiedy usłyszał śmiech chłopaka. Czyżby ten go właśnie…
- Zakochałem się w tobie na zabój, Kirk.- Powiedział Nigel i splótł palce z palcami jego dłoni po czym podniósł ją do góry i pocałował jej wierzch.- Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Jesteś moim przeznaczeniem.
- A ty moim.- Powiedział Kirk i przekręcając delikatnie jego twarz złożył na jego ustach delikatny pocałunek. Nigel wypuścił cicho powietrze przez nos delektując się tym co dał mu los oraz mężczyzna, który był jego szefem, a którego jeszcze rok temu uważał za całe zło swojego skromnego świata.



Koniec :D
Stron: 36
Wyrazów: 15035
Pisane od: 08.01.2017 do 14.03.2018

**********************
I właśnie dlatego nie lubie czegoś kończyć na szybkiego i na siłe, bo wtedy moim zdaniem wychodzi mi to nad wyraz.... płasko....;/
Dziękuje za uwagę i do zobaczenia:
Gizi03031

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, super, och bardzo mi się spodobała wilcza forma Niguela taka cudowna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń