niedziela, 10 grudnia 2017

4383- Rozdział 3

Hejka. Zapraszam na kolejny rozdział:)
************************************
Usiadłem na materacu rozglądając się dookoła siebie. Zawsze kiedy to robiłem miałem wrażenie, że wiem jak czuł się Harry Potter za każdym razem kiedy jego wujostwo zamykało go
w komórce pod schodami. Tyle, że mnie wujostwo nie zamykało w takim miejscu.
Sam się zamykałem. No i miałem normalny pokój. Nie to co Harry. On był zamykany za karę, ja się zamykam aby czuć się bezpiecznie. Wiedziałem, że moje bezpieczeństwo zostanie naruszone jeżeli zostanę tutaj dłużej. Trzeba chociaż minimalnie się ogarnąć i wyjść. Wiem, że wujek niedługo przyjedzie. Wypuściłem głośno powietrze z płuc i dźwignąłem się na nogi. Kolana strzeliły niebezpiecznie.
Wyszedłem na korytarz zamykając cicho drzwi za sobą. Pierwsze co zrobiłem to odwiedziłem łazienkę. Spojrzałem w swoje odbicie w lustrze i skrzywiłem się delikatnie. Nie przepadam za czerwienią swoich oczu po tym jak wypłacze to czego nie mogę wykrzyczeć. Przemyłem kilka razy twarz zimną wodą. To samo zrobiłem z poranionymi rękoma. Kilka zadrapań było bardzo głębokich. Siadając na sedes zgarnąłem z półki apteczkę. Zabrałem się za powolne zaklejanie swoich ran. Kiedy skończyłem jeszcze raz przemyłem twarz zimną wodą i po wytarciu jej w puchowy, czarny ręcznik wyszedłem na korytarz. Po mojej lewej stronie paliło się światło.
Kuchnia.
Zrobiłem kilka kroków w tamtym kierunku. Wziąłem kilka głębokich oddechów po czym drżąc na całym ciele przekroczyłem próg pomieszczenia. Moja mama, brat, jego kolega, wujek oraz kuzynka siedzieli przy wielkim, drewnianym stole. Przed każdym z nich stał parujący kubek czegoś ciepłego oraz małe talerzyki, na każdych położono po kawałku jakiegoś ciasta. Kiedy wszedłem do kuchni w pomieszczeniu zapanowała cisza. Zmierzyłem ich wszystkich szybkim spojrzeniem po czym podszedłem do lodówki. Sięgnąłem po długopis, który zawsze leżał na mikrofali obok lodówki
i spojrzałem na kartkę zaczepioną na niej wielkim magnesem. Wielka tabelka przeznaczona na ten miesiąc. W większości wypełniona. Co miesiąc była zmieniana. Podrapałem się po czole i zabrałem się za jej wypełnianie.

Dzień
Ile godzin
śniadanie
obiad
kolacja
dodatek
01.08.20xx
7
Jogurt+ mleko
-
Kanapka
Jabłko
02.08.20xx
2
Mussli+ mleko
Rodzynki
Kanapka
Banan
03.08.20xx
0
Serek+ mleko
-
Herbatniki
Pomarańcza
04.08.20xx
0
Pączek+ mleko
Budyń
Kanapka
Winogrona
05.08.20xx
6
Mleko
Jogurt
Kisiel
Mandarynki
06.08.20xx
3
Płatki
Ryż
-
Gruszka
07.08.20xx
2
Płatki
Makaron
-
Pomelo
08.08.20xx
1
Płatki
Naleśniki
-
Śliwki
09.08.20xx
0
Mleko
Pomidorowa
-
Jabłko
10.08.20xx
0
Mleko
Rosół
Rosół
Banan
11.08.20xx
9
Jogurt z rodzynkami
Pomarańcza
mleko
Pomarańcza
12.08.20xx
9
Jajko na miękko (1)
Płatki
Mleko
Winogrona
13.08.20xx
4
Płatki
-
Sałatka owocowa
Mandarynki
14.08.20xx
2
Kanapka z szynka (1)
Sałatka po grecku
-
Gruszka
15.08.20xx
5
-
Ryba (1 płat)
Sałatka warzywna
Pomelo
16.08.20xx
1
-
Frytki
Gruszka
Śliwki
17.08.20xx
3
-
-
Rodzynki
Jabłko
18.08.20xx
6
Mleko+ banan
Ogórkowa
Budyń
Banan
19.08.20xx
1
Serek
Rosół
Kisiel
Pomarańcza
20.08.20xx
0
Kanapka z pomidorem (2)
-
Kanapka
Winogrona
21.08.20xx
2
-
Jarzynowa
Kanapka z jajkiem
Mandarynki
22.08.20xx
5
-
-
Płatki z mlekiem
Gruszka
23.08.20xx
4
-
-


24.08.20xx





25.08.20xx





26.08.20xx





27.08.20xx





28.08.20xx





29.08.20xx





30.08.20xx






Podrapałem się po czole i otworzyłem lodówkę zaglądając do środka. Trzeba by było coś zjeść. Po przejrzeniu dokładnie zawartości lodówki postawiłem na jogurt z rodzynkami i pomarańczą, a jako dodatek zaszaleje i dam sobie batonika bez czekolady. A co?! Można sobie zaszaleć. Wpisałem w ostatnie wolne rubryki dnia dzisiejszego to co planowałem zjeść po czym zabrałem się za robienie tego. Ignorowałem ich spojrzenia i zabrałem się za wkrajanie obranego wcześniej pomarańcza do swojej miseczki. Następnie zasypałem je rodzynkami, dodałem jogurtu. Uśmiechnąłem się sarkastycznie do swoich myśli. Dawno tak nie pojadłem.
- Kyōfu…- Usłyszałem głos Howaito. Odwróciłem się w jego stronę wpychając do ust łyżkę
z moją dzisiejsza kolacją. Uniosłem lewą brew do góry co w moim mniemaniu miało oznaczać słowo „co?”.- Usiądziesz z nami?- Zapytał delikatnie. Przekrzywiłem głowę w bok i spojrzałem na niego uważnie po czym wzruszyłem ramionami i usiadłem na szafce najdalej od nich jak się dało jednocześnie najbliżej drzwi. Jadłem w ciszy .
- Fufu…- Spojrzałem na wujka. Tylko on i jego córka tak na mnie mówili. Gapiłem się na średniego wzrostu starszego mężczyznę. Czarne, obsypane siwizną włosy zaczesane do tyłu. Bez zarostu. Ciemne oczy. Cieszyłem się, że nie przypominał swojego brata. Ani z wyglądu, ani
z charakteru. Czekał. Przełknąłem głośno to co miałem w ustach.
- Tak?- Zapytałem i ponownie zapchałem się swoją kolacją.
- Pokarz mi tabele na ten miesiąc.- Powiedział. Nie poprosił. Po prostu tego zażądał. Podałem bratu kartkę, który następnie podał ją wujkowi, a ja w tym czasie spojrzałem na moją kuzynkę, która ze smakiem zajadała się wielkim kawałkiem tortu z bitą śmietaną, owocami i kawałkami czekolady. Była niska, szczupła (patrząc na to co i w jakich ilościach jadła nie mogłem wyjść z podziwu, że udało jej się utrzymać taką sylwetkę). Długie, sięgające tyłka czarne włosy. Zielone oczy. Nad lewą brwią widniała średnich rozmiarów blizna. Skrzywiłem się przyglądając się starej ranie na jej czole. Wpychając kolejną łyżkę do ust spojrzałem na… hmm… Taiyō? Jakoś tak. Wiedziałem, że jest wysoki i dobrze zbudowany, ale nie wiedziałem jak wyglądał z twarzy. Spojrzałem na niego. Fioletowe włosy sięgające za pewne do ramion miał związane w kitkę. Fioletowe, ładnie wykrojone oczy z uwielbieniem gapiły się na jego talerz. Pełne usta wykrzywiały się w uśmiechu pełnym marzeń. Był… przystojny…?
Spojrzałem gwałtownie na jego talerz, nie chcąc nawet myśleć o tym o czym pomyślałem…
Otworzyłem szeroko usta gapiąc się oniemiały na to co miał na talerzu…
Wielki (prawie na cały duży talerz obiadowy) kawał czekoladowego tortu posypany kawałkami czekoladowych batonów oraz cukierków (również czekoladowych), polany czekoladą w
 stanie ciekłym oraz posypany startą białą czekoladą. Przez moje ciało przebiegł dreszcz. Aż mnie zemdliło na sam widok.
- Słuchaj…- Wujek urwał na samym początku zdania. Poczułem jak wszyscy się na mnie spojrzeli, ale ja nadal nie odrywałem wzroku od talerza tego kolesia.
- Chcesz trochę?- Zapytał poważnie. Zakryłem usta dłonią kiedy zrobiło mi się niedobrze. Jak można pochłaniać takie ilości cukru? Ja to bym to jadł przez rok, a i tak nie zjadłbym wszystkiego. Pokręciłem przecząco głową i zabrałem się za jedzenie swojej kolacji. Z trochę mniejszym zapałem niż wcześniej, ale jednak ją jadłem. Spojrzałem na wujka, kiedy już wszystko zjadłem i zabrałem się za rozwijanie batonika bez czekolady. Ułamałem sobie kawałek i wsadziłem do ust. Tyle cukru co dostarczy mi ten batonik w ostateczności mi wystarczy.
- Słucham.- Powiedziałem kiedy nie odezwał się nawet słowem tylko gapił się na mnie.
- W sprawie o jakiej ostatnio rozmawialiśmy przez telefon…
- Słucham? Co?- Przerwał mu Howaito. Wujek uciszył go jednym ruchem ręki.
- Dam ci dokładną odpowiedź, kiedy w tabelce do końca miesiąca pod godziną będzie wpisane 0 i każdy z posiłków będzie zaliczony. Posiłki robione nie przez ciebie.- Powiedział przyglądając mi się dokładnie. Przestałem przeżuwać batonika i zaciskając dłonie na krawędzi szafki spojrzałem na wujka.- Nie możesz też mieć żadnych ran na swoim ciele.- Dodał. Spojrzałem na swoje ręce. I on tam spojrzał.- Nie więcej niż to co masz teraz na ciele. Oraz… przyznam szczerze, że wyprzedziłeś mój plan, ale w sumie można to jeszcze poprawić. Dasz Chisanie wyrównać swoje krzywo obcięte włosy…
- Hę?- Zapytałem oniemiały gapiąc się na niego jak na kosmitę w legginsach. Chisana spojrzała tak samo na swojego ojca. Jej ręka odruchowo powędrowała do blizny nad brwią. Blizna, która w jakiś sposób dodawała uroku tej szesnastolatce, ale jednocześnie brak tej blizny dodawałby jej jeszcze więcej uroku.
- Dlaczego ja?- Zapytała zaskoczona dziewczyna patrząc uważnie na ojca.
- Ponieważ się na tym znasz. Ponieważ ja tak chcę. Ponieważ jesteś dziewczyna.
- Ponieważ to lubię. Ponieważ nie obchodzi mnie to. Ponieważ jesteś szowinistą.- Odpyskowała ojcu i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się przepraszająco.- Zgodzisz się na to? Pozwolisz mi?- Zapytała. Przełknąłem batonika i zeskoczyłem z blatu szafki.
- Musze się na to zgodzić. Chyba wujek dał mi jasne warunki.
- Nie musisz się do niczego zmuszać.- Powiedziała cicho moja matka. Prychnąłem głośno pod nosem i spojrzałem na nią chłodnym spojrzeniem.
- Jeżeli będę chciał się zabić powstrzymacie mnie?
- Oczywiście.- Warknął mój brat. Kiwnąłem na niego ciągłe patrząc na matkę.
- Widzisz. Więc nie mów mi, że mam się do niczego nie zmuszać, bo ciągłe się zmuszam.
W głównej mierze do życia. Dobranoc.- Dodałem i wyszedłem z kuchni zmierzając prosto do swojego nowego pokoju. Nie podobało mi się jakoś to, że musiałem go dzielić razem z tamtą osobą, ale cóż. Wlazłem po schodach na samą górę i pchnąwszy ciemno brązowe drzwi wszedłem do naszego królestwa. Pokój był wielkości mnie więcej całego naszego domku (zajmował całe poddasze). Pod oknami znajdowało się jedno dwuosobowe łóżko, biurko (które było puste), dwa regały (prawie puste), dwie komody (na których nic nie stało) oraz jedna duża szafa. Tak samo wyglądała druga strona pokoju ta koło drzwi. Lustrzane odbicie. Na środku pokoju stała nasza stara (sprzed pół roku) kanapa z salonu, dwa fotele, niski, ale długi ciemny stół. Na ścianie naprzeciwko kanapy wisiał telewizor. Koło okna znajdującego się mniej więcej w połowie pokoju stał mój stary fotel bujany. Usiadłem na nim owijając się kocem. Z szafki obok fotela wyciągnąłem pewne pudełeczko. Otworzyłem je i wyciągając z niego moje skarby zabrałem się za robienie tego co sprawiało mi coś co kiedyś nazwałbym radością.

**
Spojrzałem w stronę drzwi, które otworzyły się delikatnie. Zamknąłem pospiesznie pudełko
i schowałem je do szafki, z której zostało wyciągnięte. Drzwi zamknęły się cicho po tym jak mój nowy współlokator wszedł do środka. Spojrzał na mnie i kiwnął mi delikatnie głową po czym podszedł do swojego łóżka całkowicie zakrytego swoimi wielkimi torbami. Bez słowa zabrał się za ich rozpakowanie. Zaskoczył mnie bo z zegarkiem w ręku zajęło mu to dwadzieścia jeden minut
i siedemnaście sekund. Usiadł na łóżku i sięgnął po pewne kartki. Przeleciał po nich wzrokiem po czym wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Czy coś jeszcze trzeba tutaj dodać?- Zapytał i podał mi przeglądaną wcześniej makulaturę. Drgnąłem by po chwili z minimalnym wahaniem w ruchach sięgnąć po nią. Spojrzałem na to co tam było zapisane i zmarszczyłem delikatnie brwi.
1. Nie dotykaj go. (bez jego zgody)
2. Zachowaj odległość dwa razy dłuższą niż twoje ciało (jeżeli on tego zażąda to nawet dłuższą).
3. Nie stawaj za nim.
4. Nie dotykaj żadnej jego rzeczy (przeważnie są to czarne rzeczy, tj. ręczniki, naczynia, pościel).
5. On sam robi sobie swoje pranie, prasuje je i składa- nie ruszaj go!
6. Sam sobie gotuje. Nie ruszać jego jedzenia.
7. Owoce i mleko, które on konsumuje znajdują się w odpowiednim (wcześniej podpisanym) miejscu- nie ruszaj ich!
8. Nie zbliżaj się do drzwi pod schodami.
9. Nie siadaj na niepasującym do niczego fotelu w salonie, nie ruszaj niczego co na nim jest- najlepiej koło niego nie stój.
10. Zabieraj zawsze klucze od domu- on zawsze w nim jest, ale nigdy nie otworzy drzwi. Nie ważne jak długo będziesz stać pod nimi.
11. On kąpie się ostatni- jak wszyscy już dawno leżą w łóżkach.
12. Jeżeli zje jeden posiłek dziennie (mleko to nie posiłek!) nie zmuszamy go do jedzenia czegoś innego- szkoda żarcia bo i tak je zwróci.
13. Jeżeli zapali światło, nie gaś go!
14. Rzeczy w jego pokoju są nietykalne.
15. Nie rozmawiaj z nim praktycznie o niczym. Bezpieczne tematy to: zwierzęta, rośliny, jedzenie, prace domowe, książki, gwiazdy (te na niebie). Inne nie gwarantują, że będzie z tobą rozmawiał.
299. Jeżeli masz jeszcze jakieś wątpliwości co do uzupełnienia tej listy, zapytaj go. Może ci odpowie.

- Co to?- Zapytałem mało inteligentnie patrząc na niego. Westchnął głośno.
- Howaito-sempai dał mi to jakiś tydzień temu i powiedział żebym wkuł te reguły na blachę. Dlatego się pytam czy masz coś jeszcze do dodania w tej kwestii.
- Nie wiem co tam jeszcze można dodać, bo to nie ja to tworzyłem, ale mój brat.- Powiedziałem drapiąc się z zakłopotaniem po szyi. Jęknął głośno kładąc się na łóżku.
- Mamy tutaj wspólną łazienkę, tak?
- Um… tak.- Odparłem nie wiedząc o co mu chodzi.
- Więc jak będę wracać o drugiej nad ranem ty nadal będziesz siedział i czekał aż ja się umyję żebyś ty mógł się wykąpać?- Zapytał. Zmarszczyłem brwi. Dlaczego miałbym tak długo czekać?
- Dlaczego miałbym tak długo czekać?- Zapytałem, bo już powoli głupiałem. Zerknął na mnie z ukosa.
- Bo na tych kartkach jest napisane, że kąpiesz się ostatni jak już wszyscy leżą w łóżkach, ale jak się okażę, a będzie się okazywać dość często, że będę wracał po północy to chcę wiedzieć czy będziesz siedzieć i czekać w pokoju aż wrócę i się wykąpię abyś ty mógł skorzystać z łazienki?
- Dlaczego miałbym czekać?
- Nie wiem.- Odparł i usiadł na łóżku. Odsunąłem się minimalnie w swoim fotelu. Zerknął na mnie. Zauważył tak minimalny ruch?- Moja praca nie pozwoli mi dość często wracać wcześniej. I tak musiałem ją ograniczyć do minimum aby móc iść do szkoły. I tak będę miał 4 dni pracy w tygodniu. Więc przez 4 dni będę wracać później.
- Jak będę miał zajęcie do tego czasu to będę czekać, a jak nie to kładę się wcześniej.
- Rozumiem.- Powiedział i spojrzał na mnie. Przyglądał mi się uważnie bez cienia uśmiechu wymalowanego na twarzy. Nie podobało mi się to spojrzenie.- Jeszcze jedno pytanie i daje ci święty spokój. Na dzisiaj.- Podkreślił. Dlaczego miałem wrażenie, że chodziło mu o coś jeszcze?
- T… Tak?
- Ze względu na swoje zainteresowania oraz miejsce w którym pracuję, zapytałem się twojej mamy czy mogę się w taki sposób odwdzięczyć za gościnę jaką mi zaproponowano. Powiedziała, że jej i Howaito-sempai to nie przeszkadza tylko musze z tobą jeszcze pogadać.
- Jaki… sposób…?- Zapytałem słabo. Chcę już zamknąć się w łazience i zniknąć z jego pola widzenia. Nawet nie wiedziałem dlaczego nadal siedziałem w tym fotelu.
- Gotowanie.- Padła tylko jedna odpowiedź. Jedno słowo. Zrobiło mi się słabo. Gotowanie. Czyli, że by gotował w naszej kuchni. Prawdopodobnie trzymał moje naczynia. Gotował za pewne dla wszystkich, a tym samym i ja musiałbym to jeść. Dodawałby tam coś czego ja nie znam albo o czym bym nie wiedział. Musiałbym zjadać wszystko, a wtedy…
- Nie. Jeżeli chcesz możesz gotować dla mamy i brata oraz dla siebie oczywiście, ale ja tego jeść nie będę.
- Dlaczego?
- Ponieważ jem to co sam sobie przygotuje.
- Płatki na Mleku, jogurt z owocem, rosół i nic więcej?- Zapytał kpiąco. Zacisnąłem mocniej palce na kolanach.
- Z głodu nie umieram.
- To nie jest zbilansowane żarcie dla dzieciaka w twoim wieku.
- Dzieciaka w twoim wieku? Jak myślisz ile ja mam lat?- Zapytałem sucho. Uśmiechnął się pod nosem.
- Z piętnaście.
- + cztery to się zgodzę.- Warknąłem. Uniósł zaskoczony lewą brew do góry.
- I masz. Złe odżywianie i dlatego jesteś taki krasnalowaty.
- To ty jesteś za duży. Jak żresz w takich ilościach co dzisiaj to jesteś gigant.
- Ja przynajmniej widzę świat stojąc na płaskich stopach, a nie tak jak ty włazić na dwudziesto szczebelkową drabinę.
- Ja to przynajmniej wszędzie się zmieszczę, a nie moje kończyny będę z każdej kryjówki wystawać, albo się zaklinuje jak ty!
- Ja to chociaż potrafię coś ugotować i jest to bardziej jadalne niż twoje.
- Ja wiem co dodaje do swojego jedze…- Urwałem zakrywając pospiesznie usta dłonią. Uśmiechnął się tak jakby wygrał właśnie w totka z pięć milionów.
- A więc o to chodzi?
- Ty… podpuściłeś mnie?!- Zawołałem oburzony. Wzruszył delikatnie ramionami.
- Nie pierwszy i podejrzewam nie ostatni raz mam do czynienia z tak wybrednymi osobami.- Powiedział kpiącym tonem. Prychnąłem pod nosem.- Nie zatruje ci jedzenia wiec będziesz je jadł. Sam je sobie będziesz nakładał i będziesz po sobie zmywał, ale będziesz je jadł.- Dodał. Wstałem gwałtownie ze swojego fotela zaplątując się w koc w efekcie czego upadłem jak długi na podłogę. Jęknąłem głośno.
- No chyba nie! Nie mam zamiaru…
- A. I możemy się umówić, jeżeli ci to nie przeszkadza, że ty będziesz się drugi kąpał we wtorek, środę i czwartek, a ja w pozostałe dni tygodnia.
- Nie zmieniaj tematu!
- Tamten uważam za zamknięty. Więc przechodzę do kolejnego.
- Ja nie uważam…
- Przepraszam. Przeszkadzam?- Zapytał mój brat patrząc na nas zaskoczony. Nie dziwiłem mu się. Jego „kolega” siedział rozwalony na swoim łóżku, a ja zaplątany w koc siedziałem na podłodze.
- Nie. Tak sobie tylko rozmawiamy. Prawda?- Zapytał uśmiechając się delikatnie. Pokazałem mu środkowy palec po czym mało zgrabnie wygrzebałem się ze swojej puchowej pułapki i ruszyłem w stronę łazienki.- Dzisiaj jest środa.- Dodał cicho pod nosem. Spojrzałem na niego zza przymrużonych powiek i warknąłem cicho po czym i tak zamknąłem się w łazience.
 ************************
Mam nadzieję, że wam się spodobał:)
Pozdrawiam Gizi03031;*

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    o tak ta lista cudowna, sporo zamieszania wprowadzi w jego życie... jakkolwiek nie lubie ludzi którzy właśnie nie rezpektują zasad bo tu pojawia się i zaczyna rządzić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń