niedziela, 16 lipca 2017

Ostatnia Klasa 1

Hejka.
zapraszam na króciutką nowość. Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Miłego czytania życzę:)
****************************************
Nigdy to nikogo nie zastanawiało. Dlaczego imię i nazwisko niektórych na tablicy wyników egzaminów śródsemestralnych napisane jest na zielono, a innych na czarno. Nikt nawet nie wysilał się z tym aby zerknąć na legendę w dolny prawy róg owej tablicy. Bo i po co, jak i tak nie byliby w stanie rozczytać tej łamigłówki. A było to takie łatwe. Imię i nazwisko zaznaczone na zielono- PR, Imię
i nazwisko zaznaczone na czarno- PP. Nic trudniejszego.
Wypuszczając głośno powietrze z płuc stanąłem za grupką chłopaków, z którymi jakoś nie chciałem mieć spotkania bliższego, dalszego czy jakiegokolwiek innego stopnia. Nie rozumiałem nawet dlaczego stanęli po tej stronie tablicy, skoro wszyscy ze szkoły i tak wiedzieli, że znajdują się oni na szarym końcu długiego kawałka białego papieru. Zerknąłem na samą górę wiedząc, że znajdę tam swoje nazwisko. I było. Jako jedyne napisane zielonym kolorem. Liczba punktów 790/800 PR. Poprawiłem okulary, które zsunęły mi się na czubek nosa i cofnąłem się pod ścianę, kiedy stojący przede mną osobnicy innego gatunku zaczęli przepychać się na środku żółtego korytarza.
Najgorszy (pod każdym względem i znaczeniem tego słowa) z nich wszystkich wpadł na mnie z impetem wbijając mi łokieć w splot słoneczny. Wyplułem gwałtownie powietrze z płuc
i otworzyłem szeroko oczy. Odbił się nogą od ściany (zahaczając piętą o moje udo) i pognał ze śmiechem za swoimi kumplami. Jęknąłem z bólu.
Cóż za neandertalczyk!
-Pierwotniak.- Jęknąłem pod nosem otrzepując spodnie mundurka. Czy oni na poważnie myśleli, że mój poziom inteligencji jest taki sam jak ich – no przepraszam, niższy już być nie może! Jeżeli myśleli, że ja nie wiem co oni robią to przewyższyli swój poziom i dawno opadli niżej niż dno ludzkiej głupoty.
Zmierzając w stronę swojej klasy pokręciłem przecząco głową. Jeszcze tylko trzy miesiące
i koniec. Będę mógł się uwolnić od tych ograniczonych ludzi, z którymi musiałem uczęszczać do szkoły.
To nie tak, że nienawidziłem całego mojego otoczenia. To oni nie przepadali za mną. Imprezowicze, sportowcy, lalunie, nerdy, metalowcy, dresy, kudłaci czy całkowicie pozbawieni włosów, blondynki, rudzi czy szatyni.
Wszyscy.
 W szkole rozmawiali ze mną tylko nauczyciele. Dosłownie. Nawet sprzątaczki ze mną nie rozmawiają. Tak więc i ja z nikim nie gadałem. Nie było mi to potrzebne do szczęścia. Wytrzymałem prawie trzy lata, wytrzymam trzy miesiące.
- Keiichi!- Odwróciłem się jak na komendę. Wiedziałem, że to któryś z nauczycieli. Nie pomyliłem się. W moją stronę zmierzał nauczyciel od historii, z którym właśnie miałem lekcje. Spoko koleś po trzydziestce. Kilka dni temu wrócił po trzytygodniowym zwolnieniu. Miesiąc temu
w wypadku samochodowym zmarła jego żona zostawiając go i dwie ich córki bliźniaczki (sześcioletnie potwory) w żałobie. Lubiłem jego lekcje. Były przejrzyste i klarowne. Takie… ciekawe. A najciekawsze było w tym to, że neandertalska część szkoły rozumiała jego wykłady. Zatrzymał się przede mną z torbą na laptopa przewieszoną przez ramię, dziennikiem pod pachą, wielką torbą jak
z supermarketu załadowaną masą zeszytów oraz dużą stertą równo ułożonych kartek. Wziąłem je od niego bez słowa.- Życie mi chłopie ratujesz.
- Co najwyżej obolałe mięśnie ramion.- Odparłem. Zaśmiał się głośno.
- Żartowniś z ciebie jak zawsze.
- Wiem.- Wzruszyłem ramionami. Znowu się zaśmiał. Spojrzałem na niego. Blada twarz
i fioletowe sińce pod czerwonymi oczyma.
- Tak właściwie…- Zaczął. Przekrzywiłem delikatnie głowę w bok. Zrobił się delikatnie czerwony.
- Wali pan. Najwyżej panu nie odpowiem.- Powiedziałem chociaż wiedziałem co się święci. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz.
- Pomożesz mi.
- A jaki dzisiaj temat mamy na lekcji?
- Powtórka z I i II wojny, oraz dwudziestolecia międzywojennego no i tego co się działo trochę przed I wojną.
- Pomogę.- Odpowiedziałem zatrzymując się przed drzwiami klasy, w której ktoś głośno się śmiał. Zacisnąłem mocniej zęby.
- I znowu życie mi ratujesz.- Zaśmiał się otwierając drzwi od klasy. Wiedział, że tym razem mu nie odpowiem. Nie odzywałem się w swojej klasie. Nie gadałem z nikim.- Weź swoje rzeczy
i podejdź do mojego biurka, a was wymoczki proszę o ciszę.- Dodał kładąc swoje rzeczy przy biurku. Położyłem na nim stertę papierów, które tutaj przyniosłem i poszedłem do swojego miejsca zgarniając z niego swoją torbę. Zerknąłem na nią i przymknąłem na chwilę oczy. Czułem na sobie ich spojrzenia, ale nie dam im tej satysfakcji. Podszedłem do biurka i stanąłem koło niego.- Keiichi…
-…- Pokręciłem przecząco głową. Wyrwał mi z rąk torbę. Cmoknąłem cicho pod nosem po czym utkwiłem spojrzenie w tablicy usztywniając swoje ciało w pozycji pionowej. Otworzył ją bez mojego pozwolenia.
- Co to jest?- Zagrzmiał chłodno. Wiedziałem co tam znalazł, wiedziałem skąd to się tam wzięło, ale nie mogłem mu tego powiedzieć.
- Moje dzisiejsze śniadanie pękło i zalało mi wszystko w torbie.
- Keiichi.
- Jogurt pękł. Zalał wszystko.- Nie patrzyłem na niego. Uderzył otwartą ręką o blat stołu. Nawet nie drgnąłem. Byłem do tego przyzwyczajony.
- Ty masz skazę laktozową więc to nie był twój jogurt!- Krzyknął. Zerknąłem na niego
z ukosa.
Pamiętał!
Wspomniałem mu o tym prawie trzy lata temu, kiedy jako jedyny nie wypełniłem wniosku
o mleczny dzień w szkole. Akcja miała za zadanie raz w tygodniu dostarczać bydłu z tego przybytku jakim była szkoła coś z nabiału. Nie chciałem tego. Powiedziałem dlaczego. A on to zapamiętał.
W klasie zapanowała cisza. Jak nie znasz swojego wroga to właśnie tak się możesz wpakować
w tarapaty!
- Mamy nową gosposie. Chyba nie zapoznała się z informacją dotyczącą tego co jem, a czego nie. Po powrocie będę musiał ją upomnieć, za to co zrobiła.
- Mówisz prawdę?
- Mówię.- Skłamałem patrząc się na tablice. Wypuścił głośno powietrze z płuc. Po klasie rozniosły się ciche szepty.
- Spójrz na mnie i powiedz, że mówisz prawdę.- Spojrzałem mu głęboko w oczy.
- Mówię.- Jego wzrok był nieustępliwy. Wyraz twarzy poważny.
- Obiecaj, że jeżeli kłamiesz, to na forum szkoły powiesz to co ostatnio wyznałeś mi w moim gabinecie. W końcu mówisz prawdę więc nie masz się, co…- Urwał, kiedy odwróciłem się w kierunku klasy. W pomieszczeniu zapanowała cisza, kiedy gapiłem się na innych wzrokiem żądnym mordu. Wiedziałem kto to zrobił, ale nie miałem zamiaru gapić się na tego osobnika. Wtedy nasz nauczyciel od historii miałby potwierdzenie tego kto to zrobił no i do tego miałby ze mnie i z mojej głupoty polewkę.- Obiecasz?
- Oczywiście, że nie mogę tego zrobić.- Powiedziałem odwracając się w jego stronę. Wyciągnąłem rękę w stronę swojej torby.- Nie jem nabiału, a czy to nowa czy stara gosposia żadna nie byłaby na tyle pusta i cofnięta w rozwoju, aby władować mi takie gówno do plecaka.- Odparłem chłodno. W klasie zapanowała cisza. Nauczyciel wiedział. Wiedział. Znał mnie. Dlatego już nic więcej nie powiedział. Podał mi tylko czerwony długopis, a ja zająłem jego miejsce.
- Sprawdzimy… Em… dyżurny niech sprawdzi obecność.- Poprawił się i wygrzebał stertę zeszytów podając mi je. Wiedziałem co miałem robić. Teraz tylko najważniejsze pytanie „czy będę na tyle opanowany i skupiony, aby z nerwów nie zrobić dziury w zeszycie przypadkowego ucznia?”.- Daiichi do cholery! Obecność sprawdź!
- To też może sprawdzić.- Odparł chłodno wysoki chłopak zaczesując swoje czerwone włosy do tyłu.
- „To”?- Nauczyciel spojrzał do dziennika po czym wciągnął głośno powietrze do płuc.- DAIICHI!- Zerknąłem na dłonie nauczyciela, które zaczęły delikatnie drżeć. Mało miał stresu ostatnimi czasy, to jeszcze ten idiota musiał go dobijać. Sięgnąłem po dziennik, ale nie pozwolono mi go zabrać.
- Wie pan co ja myślę o takich sytuacjach.- Powiedziałem nie opuszczając wyciągniętej ręki. Zerknął na mnie.
- Dlaczego nie ma w tej klasie nikogo równie inteligentnego jak ty?- Jęknął zrezygnowany
i podał mi dziennik.
- Dziękuje.- Odparłem i zerknąłem po klasie sprawdzając kto jest, a kogo nie było. Napotkałem czujne, czerwone spojrzenie śledzące każdy mój ruch. Opuściłem spojrzenie w dół planując już swój powrót do domu. Chociaż ktoś inny nazwałby to „Planem ucieczki”. Z każdą chwilą która przybliżała mnie ku dzwonkowi sprawiała, że moje ciało sztywniało sprawiając mi ból.
Spojrzałem w stronę drzwi kiedy nauczyciel zatrzymał się z wyciągniętą w górę ręką
i pozwolił intruzowi zakłócić jego zajęcia. Uniosłem do góry brew, kiedy dojrzałem przed sobą znajomą sylwetkę odzianą w czarny, idealnie skrojony garnitur.
- Tak?- Zapytał nauczyciel, kiedy wysoki mężczyzna podszedł do niego z małą karteczką. Spojrzałem na nich.- Keiichi. Spakuj się. Możesz już iść.- Dodał wkładając karteczkę do dziennika.
- Paniczu.- Mężczyzna odezwał się chłodnym, formalnym głosem. Wypuściłem głośno powietrze i sięgnąłem po swoją torbę.
- Wrócił?- Zapytałem. Kiwnął tylko głową. Zacisnąłem mocniej zęby po czym podszedłem do niego.- Prowadź. Do widzenia.- Dodałem do nauczyciela po czym nie zaszczycając nikogo nawet jednym spojrzeniem ruszyłem za swoim prywatnym ochroniarzem i szoferem w jednym do zaparkowanego na tyłach szkoły czarnego samochodu. Spojrzałem jeszcze raz na budynek po czym zasiadłem do wnętrza auta.
Nie wiedziałem kiedy znowu będzie mi dane ujrzeć owy przybytek.

 ***********************************
 Pierwszy rozdział to prędzej takie wprowadzenie, ale mam nadzieję że wam się podobał:)
zapraszam za tydzień, trzymajcie się ciepło.
Pozdrawiam 
Gizi03031;*















1 komentarz:

  1. Hej,
    zaciekawiłaś mnie to i bardzo, końcówka mi trochę przypomina Enmbe...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń