sobota, 22 kwietnia 2017

5. "Pragnienie”.5

Zmeczona po pracy dodaje rozdział...

******************************************************
Otworzyłem powoli oczy. Pomieszczenie, w którym przebywałem definitywnie nie było jadalnią. Przekręciłem głowę delikatnie w bok. Nie znałem tego pomieszczenia. Czego byłem pewien to tego, że leżałem na wąskim łóżku. Rozejrzałem się dookoła siebie siadając na materacu. Dwa łóżka stojące naprzeciwko siebie po dwóch końcach pokoju. Koło łóżek z dwóch stron znajdowały się szafki nocne. Dwie duże szafy po obu stronach drzwi, które znajdowały się po mojej lewej stronie. Po prawej było wielkie okno do połowy zasłonięte czerwoną zasłoną. Koło okna znajdował się kominek- niedaleko drugiego łóżka. Po drugiej stronie okna- bliżej mojego łóżka- stał okrągły stolik i dwa fotele. Koło drugiego łóżka stała półka, na której było kilka książek, jakiej własnoręcznie rzeźbione
w drewnie… ”rzeczy”? Nie wiem jak to nazwać. To bezkształtne… coś. Z kolei koło mojego łóżka znajdowały się kolejne drzwi, które właśnie w tym momencie się otworzyły. Spojrzałem na osobę, która wlazła do pokoju.
Marco.
Ubrany był w luźne , lniane, długie spodnie. Przez ramie przewieszony ciemny ręcznik. Woda powoli ściekała z jego mokrych włosów. Na prawym ramieniu widniał tatuaż. Nutka. Lewe przedramię zdobiła szeroka blizna szarpana. Kiedyś powiedział mi, że w dzieciństwie zaatakował go pies i to blizna po spotkaniu z nim. Ciekawe ile w tym prawdy?
- Co się gapisz?- Warknął podchodząc do szafy znajdującej się bliżej drugiego łóżka. Po chwili wciągał na siebie beżowy podkoszulek.
- Zastanawiam się…
- Nad?
- Skąd masz tą bliznę?- Zapytałem. Drgnął i po chwili spojrzał na mnie lekko podenerwowany.- Jeżeli nie chcesz nie musisz mówić.
- Skoro pytasz chcesz wiedzieć.
- Ja wiem, ale chce wiedzieć czy znam prawdę.- Powiedziałem cicho podciągając kolana pod brodę.
- A jaką wersję ty znasz?- Zapytał wycierając boleśnie włosy ręcznikiem. Wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- W dzieciństwie zaatakował cię pies i to pamiątka po spotkaniu z nim.- Powiedziałem. Po chwili usłyszałem dobrze znany mi śmiech. Marco odłożył na bok ręcznik i spojrzał na mnie siadając na swoim łóżku.
- No pies to, to na pewno nie był, ale dużo się nie pomyliłeś.- Zaśmiał się głośno. Odchylił się do tyłu kładąc za sobą dłonie. Spojrzał na wielki sufit.- Nie wiem dlaczego ale od dzisiaj mieszkasz razem ze mną w tym pokoju.
- Słucham?- Zapytałem jakbym się przesłyszał.
.
- Pan powiedział, że od dzisiaj mieszkasz ze mną w tym pokoju, a jak będzie czegoś od ciebie chciał wtedy wezwie cię do siebie.- Spojrzał na mnie już poważnie.- Do zapadnięcia zmroku nie musisz tutaj siedzieć jak nie chcesz, ale jak tylko zapadnie zmrok masz być tutaj. Nie wolno ci wychodzić po za teren zamku. Tylko z Panem możesz to robić. Jak chcesz to sobie zwiedzaj zamek, ale nie wyłaź poza bramy. No i co jeszcze mógłbym ci powiedzieć? Nie opieraj mu się.
- O co chodzi ci z tym ostatnim?
- Pan… jakby ci to powiedzieć… bardzo zasmakował w twojej krwi. Bardzo. – Powiedział
z naciskiem.- Kiedyś znowu jej skosztuje. Ale będzie chciał sam ją wydobyć a nie przez twoje gapiostwo i to, że się zranisz. Tyle tylko, że…- Urwał. Przyglądałem mu się z szeroko otworzonymi oczyma.
- Tyle tylko, że…?- Zapytałem cicho zachęcając go do skończenia swojej myśli.
 - Podobno jak wampiry robą to na sucho to strasznie boli.- Powiedział drapiąc się po nosie.
- Robią co na sucho?
- Piją twoją krew. Nie wiem ile w tym prawdy bo żaden mnie nigdy nie ugryzł, ale słyszałem, że nic nie boli kiedy…
- Nie kończ. Z moim szczęściem wiem co chcesz mi powiedzieć.- Wypuściłem zrezygnowany powietrze z płuc. Położyłem się na łóżku gapiąc się w sufit.
- W czym masz problem. Wyczuwam od ciebie zapach wielu mężczyzn więc nie powinno być kłopotu jeżeli rozłożysz swoje nogi dla mojego Pana.- Powiedział. Skrzywiłem się i zaśmiałem gorzko.
- Ironia, że to właśnie ty mi to mówisz.- Zadrwiłem. Spojrzałem na niego przekręcając głowę delikatnie w bok.- Nie pachnę nimi bo chciałem. Ale jeżeli bym się na to nie zgodził nie dożyłbym następnego dnia. Z moją chorobą… - Urwałem zakrywając dłonią oczy.- Nie rozłożę przed nim nóg. Nie zrobię tego przed nikim. Tylko przed osobą, którą pokocham.
- To go pokochaj.- Zauważył inteligentnie. Zaśmiałem się głośno i usiadłem na łóżku zginając się w pół.
- Mam pokochać kolesia, który  mi wlał za to, że broniłem swoich racji, który na siłę bez mojej zgody podał mi swoją krew i ma zamiar brać ode mnie za nią zapłatę? Kolesia, który chce narzucić mi swoje zdanie i wolę. Myślisz, że na prawdę bym kogoś takiego pokochał? Może i bym był z taką osobą, ale tylko ze strachu. Co on mi dobrego ofiarował od kiedy się z nim tutaj spotkałem? Nic. Więc proszę cię nie mów mi, że mam go pokochać, bo to i tak się nie stanie.
- Kiedy mocniej temu zaprzeczasz to mocniej się w nim zakochasz.
- Marco.- Przerwałem mu. Spojrzał na mnie rozczesując jednocześnie swoje włosy.- Czy chciałbyś być z kimś kto jest z tobą tylko dlatego, że posiadasz coś co może uratować mu życie.
- Nie.
- No właśnie.
- Ale ty się w nim zakochasz.
- Nie decyduj za mnie proszę ja ciebie.
- Zobaczysz. Nawet nie będziesz wiedział kiedy, a…- Urwał kiedy usiadłem gwałtownie
i złapałem się za głowę. Zrobiło mi się niedobrze. Przed oczami zobaczyłem ciemne plamy. W głowie mi dudniło. Nie mogłem złapać oddechu.
Wszystko jak szybko się zaczęło tak szybko się skończyło. Zaczerpnąłem głośno powietrza do płuc.
- Zaczyna się.
- Co?
- Twoje pragnienie. Jeżeli tak szybko się zaczęło nie chce wiedzieć co się będzie działo za dwa dni.
- Co się będzie działo za dwa dni?
- Pan jest na ciebie zły więc nie da ci krwi za darmo… a jeżeli powie ci, że masz w tym samym czasie przyjąć w siebie dwóch mężczyzn a trzeciego obsłużyć ustami w zamian dostaniesz krew rzucisz się na pierwszych lepszych mężczyzn aby tylko spełnić jego prośbę.
- Pierdolisz…
- To nie tak, że zrobisz to bo będziesz chciał. Zrobisz to, aby… przestało boleć…- Powiedział
i spojrzał na mnie smutno, kiedy zacząłem gapić się w sufit. Serce waliło mi jak oszalałe. Mogłem się założyć, że Marco jak i inni w tym zamku słyszą je idealnie.

^^~^^

Starałem się leżeć nieruchomo na łóżku co było strasznie trudne. Każdy najdrobniejszy ruch wywoływał w moich ciele ogień, a miliony igieł wbijało się w moje ciało. Oddychałem ciężko zagryzając boleśnie usta. W pokoju byłem sam. Zbliżało się południe. Z tego co wiedziałem Marco wyszedł pomóc Shirze przy czymś. Jęknąłem głośno kiedy poruszyłem delikatnie nogą, a przez całe moje ciało przebiegł prąd i zatrzymał się w moim i tak już nabrzmiałym członku. Nie mogłem się dotknąć bo pomijając przyjemność odczuwałem też wielki ból.
Przekręciłem się na bok i jęknąłem głośno. Uścisk w kroczu ani w żołądku nie zniknął. Zacisnąłem mocno usta jak i oczy kiedy moja ręka wbrew mojej woli wylądowała na moim kroczu. Po policzkach pociekły mi łzy, kiedy mimo usilnych prób napięcie nie chciało odejść, a ból stawał się coraz silniejszy. Nie ważne ile i jak długo ruszałbym ręką i z jaką siłą trzepałbym sobie nic się nie zmieniało. Wręcz przeciwnie. Było coraz gorzej.
- Cholera.- Załkałem cicho kiedy po moich policzkach pociekły łzy bezsilności.
- Ty Ezra słuchaj…- Marco przystanął w drzwiach patrząc na mnie zaskoczony. Nie przejąłem się tym, że widział mnie prawie nagiego, masturbującego się i płaczącego jednocześnie. Widziałem go jakby przez mgłę. Jego obraz był zamazany. Z mojego gardła wydobył się przeciągły jęk kiedy poczułem ból w jądrach. Zacisnąłem na nich palce masując mocniej.- Zaraz wracam.- Rzucił tylko
i wybiegł szybko z pokoju.
- Kurwa… kurwa…- Powtarzałem w kółko. Ten ból musi się skończyć. To było coś strasznego. To silne pragnienie i dorównujący mu ból zmieszane razem sprawiały, że nie mogłem myśleć racjonalnie. Oddychałem ciężko, a w głowie miałem tylko pustkę. Włosy przyklejały się do mokrego czoła. Wyrzuciłem biodra do góry, kiedy fala gorąca zalała moje ciało, ale szybko przekonałem się, że upragniona ulga nie przyjdzie tak szybko. Drzwi otworzyły się gwałtownie. Uniosłem wzrok znad swojego czerwonego penisa i spojrzałem do góry. Jęknąłem głośno, kiedy moje gardło zacisnęło się boleśnie, a w ustach powstała istna pustynia. Nie mogłem przełknąć śliny. Oddychałem szybko przyglądając się dokładnie Azazel’owi. Obrzucił mnie szybkim spojrzeniem po czym uśmiechnął się wrednie i zamknął za sobą drzwi. Podszedł powolnym krokiem do mojego łóżka i przystanął przy jego krawędzi przyglądając mi się uważnie. Patrzyłem głęboko w jego oczy,
w których wyczytałem… radość? Nie. To nie była radość. Dziwne, nieznane mi uczucie, którego nie mogłem odczytać. Przeciągnął delikatnie palcami po moim odkrytym ramieniu. Dotknął mnie delikatnie, a moje ciało odebrało to jak silne uderzenie ognia. Czułem się jakby coś drapało mnie od środka i chciało się uwolnić. Z ledwością przekręciłem się na bok puszczając swoje przyrodzenie. Zagryzłem zęby na poduszce i zacząłem w nią krzyczeć. Kiedy w końcu to uczucie na chwilę odeszło spojrzałem na niego. Przyglądał mi się ciągle. Jego palce dotknęły moich nagich pleców. Wbiłem się w materac kwiląc niczym małe dziecko.
- Nie sądziłem, że tak szybko dojdziesz do takiego stopnia. To jest podobno poziom
z czwartego dnia.- Powiedział cicho delikatnie zachrypniętym głosem. Ścisnęło mnie w żołądku,
a serce przyspieszyło kiedy tylko się odezwał. Uniosłem drżącą rękę w jego stronę. Złapałem go za przegub dłoni. Spojrzał na mnie.- Co chcesz?
- Wyjdź…- Powiedziałem ledwo słyszalnie. Uniósł delikatnie brew do góry.
- Czy ty powiedziałeś „wyjdź”?
- Tak… i tak mi nie dasz tego czego potrzebuje…- Urwałem kiedy moim ciałem wstrząsnął silny wstrząs. Z trudem przełknąłem ślinę.- Bawi cię mój widok… więc wyjdź…- Dodałem i puściłem jego dłoń. Kiedy to zrobiłem moje serce przeszył potworny ból. Złapałem się za serce kiedy moje ciało wygięło się w łuk. Nie mogłem złapać oddechu.
- Głupi dzieciak.- Warknął pod nosem pochylając się nade mną. Odwróciłem głowę w bok zaciskając mocno palce na włosach.
- Bo…li…- Wyjęczałem kiedy po moich policzkach pociekły świeże łzy. Nigdy nie przepadałem za bólem, ale to co teraz przeżywałem było najgorsze. Nigdy nie odczuwałem takich ilości bólu. Azazel jednym ruchem zmusił moje obolałe ciało aby spojrzało w jego kierunku. Znowu zadrżałem kiedy tylko mnie dotknął. To uczucie było… irytujące. Zacisnąłem mocniej kolana ze sobą kiedy pochylił się nade mną delikatnie. Wstrzymałem głośno powietrze, kiedy jego usta musnęły moją rozpaloną szyję.
- Ostatni raz.- Powiedział chuchając ciepłym powietrzem na wrażliwą skórę. Jęknąłem głośno. Usłyszałem jego cichy śmiech.- Następnym razem wezmę to, co mi się należy.- Dodał. Nie rozumiałem go. Chciałem aby wyszedł. Sama jego obecność sprawiała, że bardzo cierpiałem, a jeszcze jak mnie „niby przypadkiem” dotknął myślałem, że umrę. Przyłożył mi do ust swój nadgarstek. Wiedziałem co się dzieje. Uchyliłem delikatnie usta. Lepka i ciepła maź spłynęła w dół mojego gardła. W moje ciało uderzył silny podmuch ciepła. Wbiło mnie w łóżko. Ból znikał z każdą kolejną sekundą. Im dłużej piłem tym szybciej mijały skutki nie przyjęcia leku. Drżącą ręką złapałem jego dłoń
i miejsce powyżej nadgarstka przyciskając mocniej usta do niego. On z kolei usiadł koło mnie zakładając nogę na nogę i przyglądał mi się uważnie. Nie mogłem oderwać od niego spojrzenia. Jego oczy wydawały się przenikać mnie na wskroś. Czytać moją duszę. Poznawać moje myśli. Miałem wrażenie, że zaczyna więzić mnie w jakimś niewidzialnym więzieniu.
 Złapałem głośno powietrze przez nos kiedy ból i podniecenie odeszły jakby nigdy nie zaistniały w moim ciele. Puściłem powoli jego rękę. Uśmiechnął się pod nosem i odsunął ją od moich ust. Przełknąłem ślinę czując w ustach metaliczno-słony smak. Oblizałem wargi. Azazel przeciągnął językiem po nadgarstku, a jego rana zniknęła jakby nigdy jej tam nie było.
- Ja…- Urwałem, kiedy na mnie spojrzał. Zacisnąłem palce na moich nagich ramionach.
- Jak już mówiłem następnym razem odbiorę od ciebie swoją zapłatę. Nie mam zamiaru szastać moją cenną krwią na prawo i lewo. –Powiedział wstając z mojego łóżka. Zatrzymał się na środku pokoju. Spojrzał na mnie.- Następnym razem najpierw wykorzystam twoje podniecenie,
a później jak będę zadowolony dam ci skosztować mojej krwi.
- Azazel…- Powiedziałem przerażony. On naprawdę chciał to zrobić. Zobaczyłem to w jego oczach kiedy na mnie spojrzał jak schodziłem w łóżka. Poprawiłem bieliznę kiedy odwrócił się
w moją stronę. Przystanął na środku i przechylił głowę w bok. Stanąłem kilka kroków przed nim
i podrapałem się zakłopotany po szyi. Wiem, że teraz pójdzie spać aby odzyskać energię. Zagryzłem delikatnie wargę.
- Ce.- Cmoknął ustami i podszedł do mnie. Zrobiłem krok w tył. Pochylił się delikatnie nade mną zrównując nasze spojrzenia ze sobą.- Mówiłem ci, że masz nie przygryzać wargi. Chyba musimy się cofnąć do lekcji pie…- Urwał kiedy bez zapowiedzi wspiąłem się delikatnie na palcach
i pocałowałem go w usta. Widziałem jego zaskoczone spojrzenie. Odsunąłem się po chwili od niego
i czerwony na twarzy podbiegłem do drzwi od łazienki.
- Dziękuje.- Szepnąłem cicho i zamknąłem się w małym pomieszczeniu. Oparłem się o drzwi ukrywając część twarzy w dłoniach. W uszach słyszałem jak szumi mi krew oraz dudni serce.
Mimo, że lekcje robienia loda miałem zaliczoną wręcz na szóstkę dzięki tym osiłkom
z mojego gimnazjum to z lekcji całowania dostałbym pałę.
Swój pierwszy pocałunek przeżyłem z wampirem…
I to ja go pocałowałem!
 **********************************
dziękuje za uwagę. miłych snów życzę.
pozdrawiam
Gizi03031

2 komentarze:

  1. Hej,
    czemu tak szybko, ale jak widać Azazel się nad nim zlitował, och Erza ten pocałunek...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    wspaniale, czemu tak szybko, ale jak widać Azazel się nad nim zlitował, och Erza i ten pocałunek...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń