Będzie mało.
będzie dennie.
Ale będzie....
Zapraszam do czytania.
******************************************************************
Kiedy
po raz pierwszy postanowiłem udać się na wagary i mało
inteligentnie wybrałem sobie dach szkolny jako moje miejsce docelowe
nie przypuszczałem, że to właśnie tam będę po raz drugi w życiu
rozmawiać z księciem tego kraju. Mogłem śmiało powiedzieć, że
to również książę mojego kraju. W końcu to tutaj przyszedłem
na świat, wychowałem się i aktualnie byłem w drugiej klasie
liceum, którą tak na marginesie skończę za jakieś cztery dni.
Przyglądałem
mu się przez chwilę nie wiedząc czy mogę sobie pozwolić na
przebywanie z nim sam na sam na tym dachu. Ok, chodziliśmy do jednej
klasy, ale do cholery jasnej! To był CHOLERNY książę tego
PIEPRZONEGO kraju. Nawet nauczyciele nie traktowali go tak samo jak
innych uczniów. No cóż.... Ciężko by było aby i go tak poniżali
jak tych bez nazwisk....
Ta....
Nazwiska...
Przywilej
każdego szlachetnie urodzonego człowieka w tym kraju. Ba! Na ziemi!
Nazwisko pokazywało, że kimś jesteś, należysz do elity. Mogłeś
pochwalić się nazwiskiem mogłeś wszystko. I taki sobie nasz
książę był posiadaczem nazwiska znanego w całym królestwie. Był
na samym wierzchołku góry szlachty... Rządził zgrają
zapatrzonych w siebie bufonów... jak i pospólstwem.
Takie
sobie pospólstwo- jak ja na przykład- nie posiadało nazwisk. Kiedy
się przedstawialiśmy mówiliśmy imię, kogo jesteśmy dzieckiem
(chodzi tutaj o imię ojca) oraz podawaliśmy miejsce, w którym
mieszkaliśmy.
Oczywiście
żeby było szybciej prości ludzie poprzerabiali trochę swoje
przedstawianie. Tak na przykład ja Meadrass syn Fitczego z Czarnej
Dzielnicy przedstawiałem się jako Meadrass Fitzcz, ale tego skrótu
używałem tylko wśród przyjaciół...w szkole używałem pełnej
formułki... rozumiecie ja... syn... z... i tak dalej.
A
osoba, która właśnie teraz mnie zobaczyła i wlepiła swoje
patrzały we mnie to nie kto inny jak Cyrus Arezzo... osobliwy
przedstawiciel gatunku ludzkiego.
Książę
kraju z długimi dreadami i kolczykiem w języku....
Ta...
Mu
wolno....
Współczułem
tylko tym ludziom, którzy tak go "oszpecili"... do dzisiaj
przebywają w królewskich lochach... na rozkaz Króla Dziadka
(rodzice Księcia zginęli gdy ten miał trzy miesiące- wychowywał
go dziadek prawowity władca tego królestwa. Mieszkał też z
siostrą Miko), któremu nie spodobała się metamorfoza wnuka. Wyrok
był prawomocny, publiczny... nie miły...
-
Słucham?- Usłyszałem jego głęboki głos. Drgnąłem. Książę
nie odzywał się kiedy nie musiał. On nie rozmawiał praktycznie z
nikim.
-
Em...- Podrapałem się zakłopotany po głowie. Co miałem mu
powiedzieć? Że urwałem się z lekcji? A jak każe mnie za to
wychłostać?- Książę wybaczy mi moje najście...
-
A co ty taki miły jesteś?- Zapytał zaskoczony. Skrzywiłem się.
No bo to nie moja wina była! W domu telewizor mamy od jakiegoś roku
(od pamiętnej chwili, kiedy nie wiedząc kim on jest- brak telewizji
równał się z brakiem możliwości zapoznania się z jego twarzą-
naskoczyłem na niego i zjebałem go równo z każdej strony) więc
dopiero teraz wiedziałem, że jego wizerunek jest wyświetlany
dosłownie wszędzie i każdy wie jak wygląda... no cóż... od
mojego ukrzyżowania uratował mnie mój długoletni przyjaciel,
który niby żartem zaczął mówić, że muszę w końcu dziadków
namówić na zakup tego cholernego telewizora, skoro nie wiem nawet
jak wygląda mój książę. Przeprosiłem go oczywiście i w
ogóle... ale wiecie jak to jest...
-
Przeprosiłem wtedy.- Burknąłem cicho pod nosem ignorując jego
przeszywające spojrzenie.- Jak powiem Księciu czego chce to mogę
zostać wychłostany.
-
Próbuj. Jeżeli zasłużysz na chłostę sam z miłą chęcią
wykonam na tobie wyrok.- No właśnie... Książę tak jakby ma do
mnie uraz od tamtego czasu...
-
Poszedłem na wagary i niefortunnie wybrałem sobie to miejsce na
kryjówkę...- Mruknąłem cicho pod nosem. Usłyszałem ciche
prychnięcie. Spojrzałem zaskoczony na księcia. Czy on...
prychnął?! Chwila! To książę wie jak się prycha?!
-
Za to nie czeka cię chłosta, bo i mnie by musiała spotkać, a to
nie wykonalne.- Zauważył i zgarnął w dłonie swój plecak.- Ale
nie będę ci zabierać tej namiastki wolności.- Zauważył i ruszył
w stronę drzwi, które otworzyły się gwałtownie ukazując za sobą
niskiego, ciemnoskórego blondyna ze śmieszną blizną pod
szafirowymi oczyma.
-
Bunta? Też się urwałeś??- Zapytałem patrząc zaskoczony na
swojego długoletniego przyjaciela. Ten spojrzał na mnie zaskoczony
po czym przeniósł spojrzenie na Księcia. Drgnął delikatnie i
znowu spojrzał na mnie.
-
Przyszedłem ci powiedzieć żebyś dzisiaj na mnie nie czekał.
Wracam szybciej do domu. Dostałem telefon z roboty. Ekstra fucha.
Wpadnie mi trochę hajsu, to wyskoczymy sobie jutro na lody po
budzie.
-
Spoko. Tylko pamiętaj następnym razem ja płace.
-
Kieszonkowe od dziadka?- Zapytał uśmiechając się zadziornie.
-
Ciężko wypracowana premia za oceny.
-
Kujon.
-
I tak mnie kochasz.- Pokazałem mu język. Prychnął i przesunął
się w bok robiąc miejsce Księciu, który chciał koło niego
przejść.- A! Książę!- Zawołałem za nim. Ten odwrócił się w
moją stronę.- Gratuluje zaręczyn.- Dodałem. Dzisiaj w telewizji
na naszej godzinie wychowawczej wyemitowali ogłoszenie, w którym
zawarto informację o tym, że nasz Książę doczekał się
narzeczonej.
-
To będzie interesujący ślub, ale dziękuje.- Odparł i zniknął
zostawiając mnie i Bunte oniemiałych z wrażenia.
Ślub...
Czyli, że jego zaręczyny są czysto polityczne. Obie strony się
nie znają. Poznają się dopiero na ślubie. Uroczystości tej nie
można odwołać.
Jeżeli
by się pobierał.... to byłaby to osoba, którą wybrali mu
rodzice, ale którą zdążył poznać, nawet polubić...
Kiedy
wychodził by za mąż jego wybrankiem byłby mężczyzna.
Kiedy
by się żenił, jego wybrankiem byłaby kobieta.
W
przypadku ślubu płeć jest nieznana. Ślub się odbywa. Nie można
go zerwać. Tylko śmierć ich rozłączy.
-
Ja nie wiedziałem...- Szepnąłem cicho patrząc na Bunte. Ten
spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie.
-
I właśnie przeleciała ci ostatnia szansa aby mu powiedzieć, że
trzepiesz sobie do jego zdjęcia i to wszystko z czystej miłości.-
Jęknął zrezygnowany. I ja jęknąłem... ten przygłup znowu
musiał wspominać o moim głupim zauroczeniu, które trwało już
blisko rok i za cholerę nie mogłem się go pozbyć.
Dla
kogoś takiego jak ja Książę był celebrytą. Gwiazdą. Plakat z
jego podobizną wieszało się nad łóżkiem i wzdychało do jego
twarzy.... takiej osobie nie wyznawało się uczuć. Połowa szkoły
do niego wzdychała, druga połowa się go bała.
Ja
na swoje nieszczęście musiałem należeć do tej pierwszej
połowy...
A
teraz on bierze ślub...
**************************************************************
mam nadzieje, że wam się spodoba. Już teraz wam powiem, że powoli myśle na OS do tego opowiadania. Jak myślicie, na kim się w nim skupie??
pozdrawiam
gizi03031
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz