niedziela, 12 kwietnia 2020

PROLOG

Z racji tego co się dzieje teraz w Polsce i na świecie i przez charakter pracy jaką wykonuje i w każdej chwili mogą mnie w niej zamknąć na dwa tygodnie postanowiłam usiąść i dokończyć pisać coś co zaczęłam pisać 2 lata temu. Zmienił mi się kompletnie zamysł i w ogóle. Nie tak to się miało potoczyć, ale cóż.... ważne, że skończyłam to pisać.
Będzie mało.
będzie dennie.
Ale będzie....
Zapraszam do czytania.
******************************************************************
Kiedy po raz pierwszy postanowiłem udać się na wagary i mało inteligentnie wybrałem sobie dach szkolny jako moje miejsce docelowe nie przypuszczałem, że to właśnie tam będę po raz drugi w życiu rozmawiać z księciem tego kraju. Mogłem śmiało powiedzieć, że to również książę mojego kraju. W końcu to tutaj przyszedłem na świat, wychowałem się i aktualnie byłem w drugiej klasie liceum, którą tak na marginesie skończę za jakieś cztery dni.
Przyglądałem mu się przez chwilę nie wiedząc czy mogę sobie pozwolić na przebywanie z nim sam na sam na tym dachu. Ok, chodziliśmy do jednej klasy, ale do cholery jasnej! To był CHOLERNY książę tego PIEPRZONEGO kraju. Nawet nauczyciele nie traktowali go tak samo jak innych uczniów. No cóż.... Ciężko by było aby i go tak poniżali jak tych bez nazwisk....
Ta....
Nazwiska...
Przywilej każdego szlachetnie urodzonego człowieka w tym kraju. Ba! Na ziemi! Nazwisko pokazywało, że kimś jesteś, należysz do elity. Mogłeś pochwalić się nazwiskiem mogłeś wszystko. I taki sobie nasz książę był posiadaczem nazwiska znanego w całym królestwie. Był na samym wierzchołku góry szlachty... Rządził zgrają zapatrzonych w siebie bufonów... jak i pospólstwem.
Takie sobie pospólstwo- jak ja na przykład- nie posiadało nazwisk. Kiedy się przedstawialiśmy mówiliśmy imię, kogo jesteśmy dzieckiem (chodzi tutaj o imię ojca) oraz podawaliśmy miejsce, w którym mieszkaliśmy.
Oczywiście żeby było szybciej prości ludzie poprzerabiali trochę swoje przedstawianie. Tak na przykład ja Meadrass syn Fitczego z Czarnej Dzielnicy przedstawiałem się jako Meadrass Fitzcz, ale tego skrótu używałem tylko wśród przyjaciół...w szkole używałem pełnej formułki... rozumiecie ja... syn... z... i tak dalej.
A osoba, która właśnie teraz mnie zobaczyła i wlepiła swoje patrzały we mnie to nie kto inny jak Cyrus Arezzo... osobliwy przedstawiciel gatunku ludzkiego.
Książę kraju z długimi dreadami i kolczykiem w języku....
Ta...
Mu wolno....
Współczułem tylko tym ludziom, którzy tak go "oszpecili"... do dzisiaj przebywają w królewskich lochach... na rozkaz Króla Dziadka (rodzice Księcia zginęli gdy ten miał trzy miesiące- wychowywał go dziadek prawowity władca tego królestwa. Mieszkał też z siostrą Miko), któremu nie spodobała się metamorfoza wnuka. Wyrok był prawomocny, publiczny... nie miły...
- Słucham?- Usłyszałem jego głęboki głos. Drgnąłem. Książę nie odzywał się kiedy nie musiał. On nie rozmawiał praktycznie z nikim.
- Em...- Podrapałem się zakłopotany po głowie. Co miałem mu powiedzieć? Że urwałem się z lekcji? A jak każe mnie za to wychłostać?- Książę wybaczy mi moje najście...
- A co ty taki miły jesteś?- Zapytał zaskoczony. Skrzywiłem się. No bo to nie moja wina była! W domu telewizor mamy od jakiegoś roku (od pamiętnej chwili, kiedy nie wiedząc kim on jest- brak telewizji równał się z brakiem możliwości zapoznania się z jego twarzą- naskoczyłem na niego i zjebałem go równo z każdej strony) więc dopiero teraz wiedziałem, że jego wizerunek jest wyświetlany dosłownie wszędzie i każdy wie jak wygląda... no cóż... od mojego ukrzyżowania uratował mnie mój długoletni przyjaciel, który niby żartem zaczął mówić, że muszę w końcu dziadków namówić na zakup tego cholernego telewizora, skoro nie wiem nawet jak wygląda mój książę. Przeprosiłem go oczywiście i w ogóle... ale wiecie jak to jest...
- Przeprosiłem wtedy.- Burknąłem cicho pod nosem ignorując jego przeszywające spojrzenie.- Jak powiem Księciu czego chce to mogę zostać wychłostany.
- Próbuj. Jeżeli zasłużysz na chłostę sam z miłą chęcią wykonam na tobie wyrok.- No właśnie... Książę tak jakby ma do mnie uraz od tamtego czasu...
- Poszedłem na wagary i niefortunnie wybrałem sobie to miejsce na kryjówkę...- Mruknąłem cicho pod nosem. Usłyszałem ciche prychnięcie. Spojrzałem zaskoczony na księcia. Czy on... prychnął?! Chwila! To książę wie jak się prycha?!
- Za to nie czeka cię chłosta, bo i mnie by musiała spotkać, a to nie wykonalne.- Zauważył i zgarnął w dłonie swój plecak.- Ale nie będę ci zabierać tej namiastki wolności.- Zauważył i ruszył w stronę drzwi, które otworzyły się gwałtownie ukazując za sobą niskiego, ciemnoskórego blondyna ze śmieszną blizną pod szafirowymi oczyma.
- Bunta? Też się urwałeś??- Zapytałem patrząc zaskoczony na swojego długoletniego przyjaciela. Ten spojrzał na mnie zaskoczony po czym przeniósł spojrzenie na Księcia. Drgnął delikatnie i znowu spojrzał na mnie.
- Przyszedłem ci powiedzieć żebyś dzisiaj na mnie nie czekał. Wracam szybciej do domu. Dostałem telefon z roboty. Ekstra fucha. Wpadnie mi trochę hajsu, to wyskoczymy sobie jutro na lody po budzie.
- Spoko. Tylko pamiętaj następnym razem ja płace.
- Kieszonkowe od dziadka?- Zapytał uśmiechając się zadziornie.
- Ciężko wypracowana premia za oceny.
- Kujon.
- I tak mnie kochasz.- Pokazałem mu język. Prychnął i przesunął się w bok robiąc miejsce Księciu, który chciał koło niego przejść.- A! Książę!- Zawołałem za nim. Ten odwrócił się w moją stronę.- Gratuluje zaręczyn.- Dodałem. Dzisiaj w telewizji na naszej godzinie wychowawczej wyemitowali ogłoszenie, w którym zawarto informację o tym, że nasz Książę doczekał się narzeczonej.
- To będzie interesujący ślub, ale dziękuje.- Odparł i zniknął zostawiając mnie i Bunte oniemiałych z wrażenia.
Ślub... Czyli, że jego zaręczyny są czysto polityczne. Obie strony się nie znają. Poznają się dopiero na ślubie. Uroczystości tej nie można odwołać.
Jeżeli by się pobierał.... to byłaby to osoba, którą wybrali mu rodzice, ale którą zdążył poznać, nawet polubić...
Kiedy wychodził by za mąż jego wybrankiem byłby mężczyzna.
Kiedy by się żenił, jego wybrankiem byłaby kobieta.
W przypadku ślubu płeć jest nieznana. Ślub się odbywa. Nie można go zerwać. Tylko śmierć ich rozłączy.
- Ja nie wiedziałem...- Szepnąłem cicho patrząc na Bunte. Ten spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie.
- I właśnie przeleciała ci ostatnia szansa aby mu powiedzieć, że trzepiesz sobie do jego zdjęcia i to wszystko z czystej miłości.- Jęknął zrezygnowany. I ja jęknąłem... ten przygłup znowu musiał wspominać o moim głupim zauroczeniu, które trwało już blisko rok i za cholerę nie mogłem się go pozbyć.
Dla kogoś takiego jak ja Książę był celebrytą. Gwiazdą. Plakat z jego podobizną wieszało się nad łóżkiem i wzdychało do jego twarzy.... takiej osobie nie wyznawało się uczuć. Połowa szkoły do niego wzdychała, druga połowa się go bała.
Ja na swoje nieszczęście musiałem należeć do tej pierwszej połowy...
A teraz on bierze ślub...
**************************************************************
mam nadzieje, że wam się spodoba. Już teraz wam powiem, że powoli  myśle na OS do tego opowiadania. Jak myślicie, na kim się w nim skupie??
pozdrawiam
gizi03031

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz