niedziela, 14 stycznia 2018

4383- Rozdział 8

Hejka!
Właśnie dobiliśmy do połowy opowiadania:)
*******************************
Od pięciu minut w dość natarczywy sposób ćwiczyłem mięśnie swojej prawej ręki, podnosząc ją i opuszczając przed drzwiami pokoju mojego brata. Przełknąłem głośno ślinę i zastukałem pewnie w drewnianą powierzchnie odgradzająca mnie od brata, kiedy usłyszałem jak drzwi od mojego pokoju zamykają się cicho. Wolałem zniknąć z jego pola widzenia niż wpaść na niego na korytarzu. Nie po tym czego ostatnio się dowiedziałem.
Nie o nim.
O mnie.
Drzwi otworzyły się delikatnie.
- Dlaczego nie wchodzić kiedy cię zapraszam?- Zapytał Howaito. Zerknąłem na niego zaskoczony.
- Zapraszałeś?
- Pukałeś?- Zapytał. Kiwnąłem twierdząco głową.- No a ja powiedziałem, że można wejść.
- Nie słyszałem.
- Wejdź.- Powiedział. Przecisnąłem się szybko koło niego chowając się w pokoju, aby tylko nie spotkać fioletowo włosego na korytarzu.- Taiyō zejdę na dół tak za piętnaście minut.
- Nie musi się Sempai śpieszyć.- Powiedział cicho. Patrzyłem się przed siebie na biurko brata, byle tylko nie zerknąć za siebie.
- Usiądź.- Usłyszałem po swojej lewej. Zerknąłem na brata. Siadał przed swoim biurkiem. Jego twarz pojaśniała od poświaty jaką dawał monitor jego komputera. Zająłem niepewnie krawędź jego łóżka. Nie lubię siedzieć na cudzym łóżku. Samo przyjście do jego pokoju wiele mnie kosztowało. I on bardzo dobrze o tym wiedział, dlatego usiadł dalej. Odgradzając się ode mnie biurkiem.
Wykręcałem sobie palce nie wiedząc jak zacząć. Chciałbym aby zachował to dla siebie, ale jeżeli…
- Możemy zachować tą rozmowę w tajemnicy, ale nie chcę być twoim pacjentem.
- Zachowam tą rozmowę w tajemnicy jako twój brat, a nie jako lekarz.- Zaznaczył upijając łyk kawy. Zerknąłem przez okno. Robiło się ciemno, a on nadal pił kawę.
- Ostatnio zadano mi pytanie…- Urwałem. Przełknąłem kilka razy ślinę, aby pozbyć się zdenerwowanie, ale nie przyniosło to oczekiwanej ulgi. Było nawet gorzej niż wcześniej.- W którą stronę jestem zwrócony…
- W jakim sensie?- Przerwał mi marszcząc delikatnie czoło. Wypuściłem głośno powietrze z płuc.
- Czy preferuję bardziej towarzystwo dziewczyn, chłopaków czy obu płci.
- W jakim sensie?- Zapytał powoli nadal dokładnie taksując mnie swoim spojrzeniem. Spojrzałem w bok zaciskając mocno palce na swoich ramionach.
- Czy jestem hetero, homo czy Bi.- Powiedziałem cicho. Wypuścił powoli powietrze z płuc odsuwając się delikatnie w swoim fotelu aby móc wyprostować nogi.
- Kto ci zadał takie pytanie?
-… Ktoś…- Odpowiedziałem cicho. Spojrzałem mu gwałtownie w oczy.- Sprawdzałem…
- Co? Co ty…?
- Nie. Nie tak. Oglądałem.
- Co oglądałeś?- Zapytał. Odwróciłem speszony głowę w bok. Usłyszałem ciche gwizdnięcie. Drgnąłem.- Przepraszam, przepraszam. To nie tak. Po prostu nigdy nie spodziewałem się, że zobaczę u ciebie taką minę.
- Jaką… jaką minę.
- Jesteś zawstydzony.- Zauważył. Odchrząknąłem głośno raniąc sobie przy tym gardło.- Więc. Oglądałeś… coś…- Zawiesił sugestywnie głos po czym uśmiechnął się do mnie delikatnie.- …i?
- Nie podobało mi się.
- Co ci się nie podobało?
- Dz… Dz… dziew… czyny.-  Wymamrotałem wykręcając sobie palce.
- A… pozostałe?
- Mm.- Kiwnąłem twierdząco głową. Zerknąłem na niego. Przyglądał mi się uważnie.- Czy to dlatego, że…
- Nie.
- A jeżeli to przez…
- Nie.
- Może tak mam, bo…
- Nie. Byłeś taki od początku. Ludzie się tacy rodzą, a nie się tacy stają. Tylko niektórzy odkrywają to wcześniej inny często później. Twój przypadek jest specjalny. Gdyby nie… to pewnie zorientowałbyś się o tym mając szesnaście, siedemnaście lat.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo wtedy chłopcy zaczynają zwracać na to uwagę i przyglądają się swojemu otoczeniu. A gdybyś normalnie chodził do szkoły to byś obserwował.
- A… aha.
- Powiesz mi na co zwracałeś uwagę kiedy to oglądałeś?
- Dłonie. I białe skarpetki.- Postukałem palcem po ustach zastanawiając się na głos.- Plecy. Oczy. U… usta.
- Czekaj. Ty powiedziałeś białe skarpetki?- Zapytał. Ktoś zapukał cicho w drzwi. Podskoczyłem speszony.- Proszę.- Powiedział. Drzwi otworzyły się delikatnie i do środka zajrzał mój współlokator.
- Sempai widziałeś może… o. Tutaj jesteś.- Spojrzał na mnie. Wstrzymałem na chwilę powietrze.- Mogę ci nałożyć kolację na talerz?
- N… nie. Ja sam…
- To chociaż to nałożę jak ty będziesz stał koło mnie.- Powiedział opierając się bokiem o framugę drzwi.- Wiesz. Ranisz mój styl artystyczny.
- Jedzenie ma smakować.
- I wyglądać. To jak?- Zapytał. Podniosłem się z łóżka i podszedłem powoli do niego. Mój brat jak cień podążył za mną.
- Dlaczego białe skarpetki?- Zapytał. Przystanąłem zaskoczony. Chyba nie chciał tutaj o tym  teraz gadać. Taiyō spojrzał na nas nie rozumiejąc o co chodzi.
- Jakie białe skarpetki?
- Kyōfu chciał sobie kupić nowe skarpety. Kolejne. Białe. Dlatego się pytam dlaczego białe skarpety?- Zapytał i spojrzał na mnie znacząco. Wiedziałem, że podał mu takie wyjaśnienie aby o więcej nie pytał, a ja bym zrozumiał jego przesłanie.
- Bo lubię. Noga w nich fajnie wygląda. I są takie czyste. Po prostu podobają mi się.
- Wybierasz skarpety z takiego powodu?- Zapytał chłopak wchodząc do kuchni. Sięgnąłem po swój talerz i stanąłem koło niego. Nie podobało mi się to co miał zrobić.
- Tak.
- Skarpety powinny pasować i grzać, a nie…
- I powinny wyglądać. Nie ubrałbym fioletowych skarpet w brązowe babeczki.- Odbiłem piłeczkę używając wcześniej użytego przez niego argumentu.
- Fiołkowe. Jak coś.
- Mniejsza.- Odparłem marszcząco czoło kiedy zaczął delikatnie układając na moim talerzu coś co ugotował. Nawet nie wiedziałem co to było. Zacisnąłem usta w cienką linię, aby tylko nic nie powiedzieć.
- Nie lubię jak ktoś mi patrzy na dłonie, kiedy pracuję.
- Nie lubię jak ktoś dotyka moich naczyń.- Nawet na niego nie spojrzałem nadal uważnie śledząc ruchy jego rąk. No właśnie. Jego ręce. Zgrabne. Z długimi palcami. Na palcach widniały drobne blizny pozostawione zapewne przez noże kuchenne.
- Bo pomyślę, że ci się moje ręce podobają.- Syknął. Drgnąłem.
- Tyle mi wystarczy.
- Jeszcze tylko…
- W ogóle nie będę jadł.- Przerwałem mu sięgając po swój kubek. Podłożyłem go pod czajnik, który trzymał mój brat i pozwoliłem mu zalać swoją herbatę wrzątkiem. Czułem dokładnie na sobie jego spojrzenie, ale zignorowałem je. I jedno i drugie. Mogą się na mnie gapić, ja to miałem gdzieś. Odwróciłem się w stronę stołu, na którym stał już mój talerz jak i reszta zastawy.- Przecież powiedziałem, że…
- Siadaj.- Warknął kładąc dość mocno koszyk z pieczywem na stole. Drgnąłem i spojrzałem zaskoczony na brata, który wyglądał dokładnie tak samo.
- Coś się stało?- Zapytał. W porównaniu do mojego brata nie miałem aż tyle odwagi aby się do niego odezwać. Usiadłem na swoim miejscu i zabrałem się za powolne jedzenie, nie wydając przy tym żadnych dźwięków.
- Dlaczego coś się miało stać?
- Bo jesteś strasznie nerwowy. Jakieś problemy w pracy albo w szkole?
- Żadne.
- A może problemy sercowe?
- Sempai. Proszę ja ciebie. Nie interesują mnie jakieś debilne miłostki.- Zaśmiał się chłodno i łyknął pospiesznie jakieś trzy tabletki. Spojrzał na mojego brata.- Witamina D3 .
- Powiedzmy.- Mruknął upijając łyk soku.- Mówisz, że nie interesują cię jakieś miłostki. Ale w pierwszej liceum podobno byłeś kimś zainteresowany.
- Teraz jestem w pierwszej liceum.
- W twojej pierwszej, pierwszej liceum.
- Szczeniackie zauroczenie.
- Spełnione?
- Nie. Uciekł ode mnie.
- Chłopak?
- Sempai.- Wypuścił głośno powietrze i sięgnął po kromkę chleba.- Wiesz, że mi to lata z kim będę. Czy to chłopak czy dziewczyna. Ważne aby było gdzie wejść.
- Jesteś dość…
- Jestem. Mówię po prostu o czymś ludzkim. Przecież nie jesteśmy prawiczkami aby wstydzić się gadania o zapinaniu czyjegoś tyłka. Tym bardziej, że są tutaj sami faceci.- Powiedział chłodno. Fakt. Mamy dzisiaj nie było w domu. Zachłysnąłem się pitą w tym momencie herbatą. Zacząłem głośno kaszleć próbując się uspokoić. Z trudem bo z trudem i z pomocą jakiej użyczył mi brat jakoś mi się to udało.- No nie mów mi, że w tych czasach nadal jesteś prawiczkiem.- Zawołał do mnie. Zamarłem gapiąc się na blat stołu.
- Taiyō.- Powiedział ostrzegawczo mój brat.
- No co? Przecież ja się tylko zapytałem, czy…
- Nie jestem.- Powiedziałem cicho i wstałem z zajmowanego przez siebie miejsca.- Dziękuje za kolację.- Dodałem i wyszedłem na sztywnych nogach z kuchni. Jak w transie udałem się do swojego pokoju. Zignorowałem fakt, że dzisiaj on pierwszy się kąpie po czym wśliznąłem się pod swoją kołdrę naciągając ją prawię, że na same czoło.
Nie jestem.
Czy to coś złego?

 **********************************
Co myślicie o tym opowiadaniu, kiedy w końcu dotrwaliście do jego połowy??
Pozdrawiam Gizi03031






1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, nabiera pewności siebie, ale wciąż sie boi trochę wkurza mnie to zachowanie Taicho...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń