Dzisiaj ruszamy z nowym opowiadaniem:)
Mam nadzieję, że wam się spodoba:)
Tuż przed końcem jego pisania zmieniłam całkowicie jego zakończenie, więc mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu:)
Życzę miłego czytania
*********************
Pierwszy
raz spotkałem go w dzień, kiedy umarłem. Miałem wtedy trzynaście lat. On
piętnaście. Kouhai z klubu mojego o cztery lata starszego brata. Odwiedził nas
w ten dzień. Wysoki, dobrze zbudowany, z przydługawymi, fioletowymi włosami
uśmiechnął się delikatnie kiedy wpadłem na niego na schodach przeciskając się
obok mojego brata, aby dogonić ojca, który czekał na mnie na podjeździe.
Przeprosiłem go kłaniając się głęboko. W końcu był starszy ode mnie.
Gdybym
wiedział, że ostatni raz się wtedy śmiałem z całego serca nie wylazłbym ze
swojego pokoju. Gdybym tylko wiedział, że miesiąc później mimo, że zobaczę
znowu słońce- będę martwy- nie przebiegłbym koło niego na schodach.
Gdybym
wiedział, że to właśnie on da mi to, o czym marzyłem, odda mi to co straciłem
i jednocześnie zabierze na zawsze to, co kochałem po tym jak doda do mojego czarnego życia trochę kolorów, zapachów i emocji- jak tchnie w tą martwą skorupę życie- zepchałbym go z tych schodów, albo…
i jednocześnie zabierze na zawsze to, co kochałem po tym jak doda do mojego czarnego życia trochę kolorów, zapachów i emocji- jak tchnie w tą martwą skorupę życie- zepchałbym go z tych schodów, albo…
Nie
pozwoliłbym bratu na zrobienie tego co zrobił 2191 dni po tym jak pierwszy raz
spotkałem go na schodach naszego starego domu.
Domu,
który był dla mnie symbolem upokorzenia, bólu, łez, cierpienia oraz mojej
śmierci…
***********************
Krótko, ale to nic. Później będzie troszkę lepiej.
Pozdrawiam Gizi03031
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńbardzo mnie zaintrygował prolog, choć jak na razie rodzą się pytania co się stało? dlaczego? i tym podobne...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia