niedziela, 7 maja 2017

7.„Północna wieża. Ostatnie okno”7.

Hejka!
Zapraszam na kolejny rozdział:)
********************************************
Siedziałem na jednym z warownych murów otaczających zamek. Wpatrywałem się w dal oglądając dokładnie to co znajdowało się przede mną. A co się przede mną znajdowało? Las. Z każdej strony otaczał nas las. W sumie w moich czasach też był tutaj las, ale mogłem dojrzeć światła miast, kopuły zamykające się na noc. Widziałem wtedy życie. A teraz pomijając tysiące drzew nie widziałem niczego. Sam, cholerny las.
Już nie wiedziałem co gorsze. Las czy zamek? Byłem człowiekiem, który naprawdę szybko się męczył i ciągłe oglądanie tego samego nie służyło mi za dobrze. Ani fizycznie, ani tym bardziej psychicznie.
Spojrzałem na niebo. Od kiedy dałem im te rozkazy minęły dwa tygodnie. Marco od tego czasu nie wychodził poza teren zamku więc nie mogłem zwiedzić miejsc, które i on widział. Zawsze taki był. No. Bynajmniej w moich czasach. Chodził w różne, dziwne i niebezpieczne miejsca nie pozwalając mi iść ze sobą. To, że był rok starszy ode mnie (o ironio! Okazało się, że w rzeczywistości dużo więcej-skubaniec mówił, że rok kiblował) nie oznaczało, że nie potrafiłem się bronić.
No dobra. Marco znał karate, sztuki walki wręcz oraz miał podstawy samoobrony. Biegał szybko i umiał parkour’a. A ja? Zawsze do mety dobiegałem jako ostatni. Problem sprawiało mi przeskoczenie przez taborecik na 30 cm nóżkach. Nie umiałem grać w żadną grę fizyczną. Nie miałem siły w rękach. Nie unosiłem ciężarów. Nawet nie potrafiłem się bronić. Kiedy ktoś mnie bił kuliłem się i czekałem. Albo na to, że mój przeciwnik się znudzi i odejdzie, albo na ratunek. Nawet kiedy
w gimnazjum te osiłki robiły mi to co robiły nie broniłem się tylko wykonywałem ich polecenia. Bo po co się bronić jak i tak by osiągnęli swój cel, a ja wyszedłbym przy tym z obitą mordą. Nie miałem siły fizycznej, ale posiadałem całkiem tęgi umysł. Potrafiłem pokonać innych sprytem i zdobytą wiedzą. Dlatego tak się mnie niektórzy obawiali. Abym nie zdradził ich sekretów i słabych stron. Fakt. Przeważnie ich mocną stroną była kupa mięśni, a moją mózg. Ja musiałem pomyśleć i działać powoli. Więc zanim pomyślałem już dostawałem łomot i dopiero później się mściłem.
Oczywiście. Pyskowałem. Mówiłem co myślę. Byłem… jestem buntowniczą osobą, która szybko zapomina o tym o co walczy kiedy ktoś ją bije.
Przeciągnąłem palcami po ciasno oplatającej moją szyję obroży. Nie zdjąłem jej. Kilka razy mnie korciło, ale tego nie zrobiłem. Kiedyś w szkole widziałem co się stało jak chłopak bez zgody starszaka ściągnął z szyi takie coś. Obroża. Symbol uległych. Poniżenie. Odebranie człowieczeństwa. Kiedy ktoś ci ją zakłada nie masz prawa jej ściągnąć bez zgody tego, który to zrobił.
Chciałem ją ściągnąć, ale bałem się. Bałem się tego co by mi zrobił kiedy bym to zrobił. Nie wiem czy wyciągnął jakieś wnioski z mojego tekstu sprzed dwóch tygodni.
Bardziej przemawia do mnie lekcja pierwsza niż druga. Prędzej więcej wyciągnę z nauki,
w której dostaje niż w tej w której jestem zmuszany do seksu oralnego. Pół roku obciągania połowie szkoły jakoś uodporniły mnie na tego rodzaju karę.
Obciągnij w składziku. Obciągnij w toalecie. Obciągnij w szatni. Obciągnij w klasie. Obciągnij na dziedzińcu. Obciągnij w kuchni. Obciągnij na schodach. Obciągnij na dachu. Obciągnij, obciągnij, obciągnij!
Zakląłem głośno pod nosem i położyłem się na owym murze. Spojrzałem w niebo. Ciągle tylko to obciągnij i obciągnij. Gdzie bym nie polazł zawsze był jakiś zbok, który chciał bym mu obciągnął. W ogóle co to za poroniony świat, kiedy piętnastolatek umie obciągać jak nie jedna prostytutka, a nie wie jak się całować?
Ostatni rok gimnazjum spędziłem w tej szkole. W tym zamku. Tutaj była trzecia klasa tej szkoły. A następnie szkoła średnia. Przez dwa lata chodziłem jeszcze do szkoły z tymi skurwielami.
A później nastał trzeci i jednocześnie ostatni rok mojej nauki, a ja wylądowałem tutaj.
Zaśmiałem się cicho pod nosem, kiedy przypomniałem sobie jak Marco mnie znalazł. Oczywiście znałem go z dzieciństwa. Kilka razy bawiliśmy się razem. Odwiedzał mój dom. Później my z siostrą przenieśliśmy się do innego miasta. Po trzech latach wróciliśmy, a go nie było. Zacząłem trzecią gimnazjum. Po kilku miesiącach kiedy byłem w pokoju kar i grałem w Grę czasową do pomieszczenia wszedł nie kto inny jak Marco. Od razu mnie rozpoznał. Teraz już wiem dlaczego. Po zapachu. Niezłą zrobił wtedy minę. Pobił tamtych kolesi po czym napisał podanie o przydzielenie mnie do swojego pokoju i od tego dnia mnie chronił. I powiedział mi wtedy jedną rzecz
Nie przeszkadza mi to, jeżeli jesteś gejem. Ale proszę cię w przyszłości rób to tylko wtedy kiedy będziesz chciał i tylko z tym kogo kochasz, a nie z każdym napotkanym osobnikiem.

I pilnowałem się. Strzegłem swojego ciała. Chciałem zwątpić przy Erneście, ale udało mi się uciec. Ostatnio nie miałem takiego szczęścia. Dawno tego nie robiłem, ale widzę, że nie wyszedłem
z wprawy. Spojrzałem w bok kiedy usłyszałem po swojej lewej jakieś szurnięcie. Ktoś zrobił to specjalnie. Mieszkańcy tego zamku ruszają się bezszelestnie.
- Azazel.- Powiedziałem i ponownie spojrzałem w niebo. Usiadł koło mnie.
- Co ciekawego porabiasz?- Zapytał. Wyciągnąłem rękę do góry próbując złapać kawałek nieba w swoje dłonie.
- Oglądam niebo, odpoczywam, myślę, cieszę się ciszą.- Odpowiedziałem i zamknąłem delikatnie oczy. Wyczułem na sobie jego spojrzenie. Zerknąłem na niego zza przymrużonych oczu.- Coś się stało?
- Nie Dlaczego pytasz?
- Bo przyszedłeś do mnie, siedzisz koło mnie, rozmawiasz ze mną i nic poza tym.- Zauważyłem inteligentnie.
- Czy mi się wydaje czy ty masz mnie za jakiegoś wielkiego zboka?- Zapytał śmiejąc się cicho pod nosem. Spojrzałem na niego.
- To co ostatnio zrobiłeś, to co chcesz mi zrobić i to…- Pokazałem palcem na swoją szyję.- Ewidentnie stawia cię w świetle zboczeńca.
- Powiedz dlaczego właśnie poczułem się jak gówno przelatujące przez wentylator.- Powiedział. Zaśmiałem się głośno siadając i odwracając się do niego przodem. Usiadłem po turecku łapiąc w dłonie swoje stopy.
- Dlaczego zadajesz mi takie pytanie skoro ja się tak czuję od urodzenia?- Odbiłem piłeczkę
i zaśmiałem się cicho, podniosłem się na równe nogi. Przeszedłem koło niego, a wtedy on załapał mnie za lewy nadgarstek. Spojrzałem na niego.
- Chodź.
- Gdzie?
- Zobaczysz.- Powiedział i pociągnął mnie za sobą. Musiałem biec aby dotrzymać mu kroku. Zbiegliśmy na dół po krętych schodach. Spojrzałem na jego dłoń. Była ciepła i szorstka. Duża. Mieściła całą moją dłoń w swojej. Męska dłoń. Taka sama jak innych, a jednak coś ją różniło od tamtych innych. Potknąłem się na jednym ze schodków wpadając prosto na jego plecy. Przytrzymał mnie i poczekał aż się ogarnę.- Może trochę zwolnimy.- Dodał. Kiwnąłem głową.
- Popieram.- Odpowiedziałem. Mimo, że zwolnił kroku nie puścił mojej dłoni. Zawsze mi się wydawało, że wampiry mają chłodne ciało, ale jego było takie ciepłe. Miłe w dotyku. Wróć! Co za miłe?! Ezra ogarniamy się. Teraz!
Zatrzymałem się zszokowany kiedy stanęliśmy przed północną wieżą. Spojrzał na mnie.
- Po co mnie tam ciągniesz? Tam jest twój pokój.- Powiedziałem. Uśmiechnął się łobuzersko pod nosem i ponownie pociągnął mnie za rękę.- Azazel! Poczekaj! Odpowiedz mi na… aaaaaaaa!- Krzyknąłem kiedy bez problemu zarzucił mnie sobie na ramie i zaczął wchodzić po krętych schodach. Nie żebym widział je pierwszy raz pod tym kątem. Tyle razy ile Marco wnosił mnie do góry kiedy za dużo wypiłem tyle samo razy widziałem te schody wisząc głową w dół. Ale nie to się teraz liczyło.
W tym momencie nie szliśmy do pokoju mojego i Marco. W tych czasach te schody prowadziły do jego pokoju. Azazela.
- Nie krzycz bo cię upuszczę.- Zagroził i zatrzymał się na samym szczycie schodów.
- Po co mnie tutaj przyniosłeś?!
- Domyśl się.- Powiedział zachrypniętym głosem. Moim ciałem wstrząsnął silny dreszcz.
- Nie prześpię się z tobą.- Powiedziałem cicho kiedy odstawiał mnie na podłodze w swoim pokoju. Gapiłem się na swoje stopy. Nie chciałem rozglądać się po pomieszczeniu. Nie chciałem patrzeć na Azazela. Nie chciałem nawet być w tym pokoju.
Poczułem jego palce na swoich policzkach. Uniósł moją twarz do góry. Spojrzałem w jego oczy. Były brązowe. Normalne.
- Dlaczego sądzisz, że chce się z tobą przespać?
- Bo przyprowadziłeś mnie do swojej komnaty.
- No i?
- Jak to „no i”?
- Wiesz, jakbym chciał to z tobą zrobić to wziąłbym cię na tym murze i nie zważałbym na twoje protesty oraz na to, że ktoś może nas nakryć. Po prostu bym to zrobił. Nie kłopotałbym się tym, żeby przyciągnąć cię do mojego pokoju.- Powiedział pochylając się delikatnie nade mną. Zamarłem. Jego usta dotknęły moją szyję.
- Co… co robisz?
- Jak myślisz?
- Z nieznanych mi przyczyn całujesz moją szyję.- Powiedziałem drżącym głosem. Zaśmiał się głośno i wyprostował się. Spojrzał mi w oczy. Chciałem się odwrócić, ale jego ręce skutecznie mi to uniemożliwiały.
- Usiądź.- Powiedział i wskazał mi jeden z dwóch foteli znajdujących się przed kominkiem. Koło foteli stał drewniany stolik. Za fotelami znajdowało się wielkie, drewniane łoże z ciężkimi kotarami dookoła niego. Kotary dawały prywatność właścicielowi kiedy chciał spać. W pokoju znajdowała się wielka szafa i pełno książek. Pomijając drzwi wejściowe do komnaty znajdowały się tutaj jeszcze jedne. Podejrzewałem, że prowadziły do łazienki. Usiadłem na jednym z foteli.- Napijesz się czegoś?
- Słucham?
- Eh. Uwierz mi gdybym chciał ci coś zrobić już bym to zrobił, a twoje krzyki rozkoszy roznosiłyby się po całym zamku. Pytam tylko czy chcesz coś do picia?- Zapytał. Odwróciłem się
w jego stronę. Stał przy szafce której nie widziałem. Oszklona. Pełno butelek.
- A… a co masz?- Zapytałem cicho. O co miałem go poprosić?
- Piłeś kiedyś alkohol?
- Um… zdarzyło mi się kilka razy.- Powiedziałem cicho. Po chwili postawił przede mną puchar z najszczerszego złota wykładany czerwonymi rubinami. Zajrzałem do środka bojąc się dotknąć tak drogocennego naczynia. W środku było coś czerwonego.
- To wino.- Odpowiedział. Spojrzałem na niego zaskoczony. Proponował mi wino? Wziąłem delikatnie kielich w dłonie i upiłem łyk. Było…
- Słodkie.- Powiedziałem zaskoczony i spojrzałem na niego. Przyglądał mi się uważnie.
- Domyślam się że lubisz słodkie rzeczy. – Powiedział cicho i uśmiechnął się do mnie delikatnie kiedy kiwnąłem twierdząco głową oblizując wargi.- Powiedz mi co oznaczają twoje tatuaże?- Zapytał. Znieruchomiałem dosłownie na chwile po czym spojrzałem na niego zza krawędzi kielicha. Uśmiechnąłem się krzywo.
- Pewnie pomyślałeś, że zadasz mi jakieś delikatne i neutralne pytanie, a później zabierzesz się za pytanie na które naprawdę chcesz poznać odpowiedź. Uwierz mi. Wybrałeś jedno z najgorszych pytań.- Powiedziałem i odstawiłem kielich na stoliku. Podciągnąłem nogi pod siebie i objąłem je ramionami.- To nic innego jak kamuflaż, który ma za zadanie zakryć coś gorszego.
- Co gorszego?
- Coś o czym nie chcę mówić i czego nie chce sobie przypominać. Tatuaże są tak skonstruowane aby to co ukryte nigdy nie dojrzało światła dziennego.- Powiedziałem chłodno patrząc się przed siebie. Nikomu nie powiem co kryło się pod tymi malunkami. Nie zrobiłem ich bo chciałem tylko dlatego, że musiałem. Te wszystkie napisy wytatuowane albo wycięte przez tych oprychów
z mojej szkoły. Tylko tak mogłem je zakryć. Słowa, z których popierdolona męska kurwa były najdelikatniejsze. Siostra kiedy tylko pierwszy raz to zobaczyła od razu umówiła mnie z jednym ze swoich stałych klientów (znanym tatuażystą), który myślał dwa tygodnie nad wzorami dziar, a później robił je kilka dni zakrywając to czego nie chciałem nigdy widzieć i w ten sposób dał mi trochę wolności. Dopóki o tym nie myślałem nie przejmowałem się tym co jest pod malunkami na moim ciele. Ot zwykłe dziary. Ale kiedy już zagłębiałem się w tym temacie… dostawałem stanów depresyjnych. Nie lubię o tym myśleć, a co dopiero mówić! -  Dlaczego masz ciepłe ciało?- Zapytałem i zerknąłem na niego. Gapił się na mnie myśląc nad czymś.
- Słucham?
- Chyba nie myślisz, że będę ci odpowiadał na pytania za darmo. Ty pytasz to i ja pytam.- Prychnąłem pod nosem jak obrażony kot. Uśmiechnął się delikatnie i upił łyk wina po czym i jego kielich wylądował koło mojego.
- Mogę manipulować swoją temperaturą ciała. Przecież nie dotknę człowieka tak zimną ręką jaką mam przeważnie tylko trochę ją ocieplę.
- Dlaczego?- Zapytałem. Znowu się uśmiechnął i pochylił się w moją stronę. Położył mi rękę na mojej dłoni. Drgnąłem. Jego była zimna. Wręcz lodowata. Nie czułem takiego zimna nawet wtedy kiedy zaglądałem do lodówki albo zamrażalki. Uwolniłem delikatnie dłoń z jego uścisku aby go nie urazić.
- Nie jest to przyjemne uczucie. Ludzie mają najgorzej. Trzeba się bardzo wysilić aby wykrzesać ciepło odpowiednie waszej temperaturze ciała.- Uśmiechnął się. Spojrzałem na niego. Dlaczego to robił?- Masz rodzinę?
- Tak. Siostrę. Rodzice nie żyją. Tata zmarł jak mama była ze mną w piątym miesiącu ciąży.
Z kolei mama zmarła jak miałem dwa latka. Nie pamiętam jej. Opiekuje się mną starsza siostra.
- Opowiedz mi o niej.- Poprosił i sięgnął po dużą pomarańcze leżącą na stoliku. Pokazał mi na nią dłonią, ale pokręciłem przecząco głową. Azazel zabrał się za powolne obieranie owocu.
- Jest starsza ode mnie. Wygląda na nastolatkę, a w rzeczywistości jest dziesięć lat starsza ode mnie. Podobno bardziej przypomina mamę bo ma prawie, że fioletowe włosy. Mówiła mi, że ja bardziej przypominam ojca. Jest trochę… szalona? Tak to dobre słowo. I dziecinna. I nadopiekuńcza.
I troskliwa. Gaduła. No i ma ciężką rękę.
- Bije cię?- Zapytał wsuwając kawałek owoca do buzi. Skrzywił się przy tym.
- Po głowie albo po rękach jak zasłużę.- Powiedziałem i upiłem łyk wina.- I uprzedzę twoje kolejne pytanie. Nigdy mi nie wlała tak jak ty. Nikt tego nie zrobił.
- Byłem twoim pierwszym?
- Niestety.- Udałem załamanego.
- Jakie jeszcze pierwsze razy mogę ci odebrać?- Zapytał uśmiechając się wrednie. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem w bok.
- To już jest twoje drugie pytanie. Teraz moja kolej.- Powiedziałem nadymając obrażony policzki. Zaśmiał się głośno i podał mi kawałek pomarańcza. Spojrzałem na niego i z oporem wziąłem go do ręki.- Jak było na ziemi?- Zapytałem. Drgnął i spojrzał na mnie uśmiechając się szeroko. Mrużył przy tym oczy. Oznaka, że się denerwuje.
- Może kiedyś było to piękne miejsce, ale jak je opuszczałem… spalona i wysuszona ziemia. Jak w piekle. Najgorsze miejsce jakie dane było mi oglądać.- Wypuścił głośno powietrze z płuc. Spojrzał na mnie.- Moje wcześniejsze pytanie…
- Wszystkie prawie.- Mruknąłem cicho pod nosem. Spojrzałem za okno. Jak długo mam tutaj
z nim siedzieć? Coś zacisnęło się na moich przedramionach przyciskając je do oparć fotela. Spojrzałem przed siebie napotykając jego spojrzenie. Wbiłem się w fotel.- Co…? Możesz się cofnąć?
- Nie. Wszystkie mówisz?- Zapytał pochylając się w moją stronę jeszcze bardziej. Moje serce zaczęło szybciej bić. Na pewno to usłyszał. Nie wiem dlaczego, ale świadomość tego, że mnie słyszy bardzo mnie krępowała.
- Azazel… cofnij się.- Powiedziałem jękliwie. Zaśmiał się i jak na złość przybliżył się do mnie jeszcze bliżej. Wstrzymałem oddech.
- Wiesz, że kiedy się wstydzisz, a twoje serce szybciej bije twój zapach jest bardziej intensywny, co mnie jeszcze bardziej kusi.
- Ja nie chcę nikogo kusić więc proszę…
- Boisz się?
- Co?
- Pytam się czy się boisz?
- Czy boje się tego iż jakiś niewyżyty krwiopijca ma zamiar dobrać się do moich majtek?- Zapytałem unosząc głowę do góry, aby móc spojrzeć mu prosto w oczy. Uśmiechał się. A to denerwowało mnie najbardziej.
- Tak.- Odparł i przybliżył swoją twarz do mojej. Dzieliły nas zaledwie milimetry. Poczułem jego ciepły oddech na swojej twarzy. Słodki oddech. Przełknąłem głośno ślinę.
- Boże! Boje się! Nigdy wcześniej tego nie robiłem! Nikt mnie nie przytulał, nie całował ani nic w tym rodzaju! Tylko ja musiałem obciągać jakimś zjebą! Mi nikt nigdy…!- Urwałem podciągając swoje kolana wysoko. Ukryłem w nich twarz nie mogąc zrobić tego w swoich rękach. Chyba przez przypadek walnąłem go głową w twarz, bo uderzyłem w coś twardego. Ale czy to przez przypadek to nie miałem pojęcia.
- Ezra… spójrz na mnie.- Powiedział cicho. Pokręciłem przecząco głową próbując uwolnić swoje ręce. Będę miał siniaki przez tego idiotę!- Chodź.- Dodał i pociągnął mnie w swoim kierunku.
Z impetem zatrzymałem się na jego klatce piersiowej. Leżeliśmy na podłodze. To znaczy. On leżał na podłodze, a ja na nim. Kiedy tylko chciałem się podnieść oplótł mnie szczelnie ramionami przyciskając moją głowę do swojej piersi.
- Puść!
- Leż spokojnie. Nic ci nie zrobię.
- Puść! Ja nie chce! Puść! Azazel! Puść!- Próbowałem się unieść, ale nieskutecznie. Przytrzymywał mnie mocno. Nawet przekręcić się nie mogłem.
- Uspokój się bo cię zgwałcę na tej podłodze.- Warknął mi do ucha. Zamarłem. Oddychałem ciężko. Po policzkach pociekły mi łzy bezsilności.
- Dlaczego? Czy to sprawia ci jakąś radość?- Zapytałem cicho. Wypuścił głośno powietrze
i bez trudu podciągnął mnie do góry tak, że nasze twarze znalazły się na tym samym poziomie. Przełknąłem głośno ślinę kiedy jego palce zatopiły się w moich włosach. Nie pozwolił mi odwrócić głowy w bok.
- Sprawia mi przyjemność. Twój zapach sprawia mi przyjemność. Porównywalną do ogromnego podniecenia. Jesteś taki miękki, delikatny, uroczy. Chcę cię lepiej poznać nawet jako człowieka dlatego nie odpuszczę. Dowiem się wszystkiego.
- A jak ja nie chcę abyś grzebał w mojej przeszłości?- Zapytałem butnie. Przetarł moje policzki ścierając z nich oznaki łez.
- To dlaczego mnie pocałowałeś?- Zapytał. Drgnąłem. Przytrzymał mnie mocniej. Lewym kolanem rozsunął mi uda i ulokował się między nimi. Prawie na nim siedziałem. Coś poderwało się
w moim żołądku do góry.
- To była zapłata za twoją krew. Żebyś nie musiał spać, więc…
- Nie musiałeś mi za nią płacić. Sam wezmę sobie zapłatę jak będę chciał.
- Chcesz mnie lepiej poznać więc powinieneś wiedzieć, że nie lubię samowolki. Pytaj się czy możesz.- Powiedziałem. Poczułem pod palcami dłoni jak szybko biło jego serce.
- Mogę cię pocałować?
- Co?- Spojrzałem na niego ogłupiały. Przyglądał mi się uważnie patrząc mi hardo w oczy. Przełknąłem głośno ślinę i niepewnie kiwnąłem głową. A co tam. Raz się żyje. Uśmiechnął się szeroko i przeciągnął kciukiem po moich wargach. Uchyliłem je delikatnie przyglądając się dokładnie jego ustom. Przeciągnął po nich swoim językiem. Wstrzymałem na chwilę oddech. Przyciągnął moją twarz bliżej siebie i przechylając ja delikatnie w bok pocałował mnie namiętnie od razu pogłębiając pocałunek. Jęknąłem głośno w jego usta kiedy wdarł się do moich swoim językiem. Przez całe moje ciało przeleciał prąd. Opuściły mnie siły. Jego wargi zjadały moje, a ja nie mogłem powstrzymać jęków wydobywających się z mojego gardła. Azazel na krótką chwilę zassał się na mojej dolnej wardze po czym zaczął sunąć językiem w dół zatrzymując się na mojej szyi. Zaczął obsypywać ją mokrymi pocałunkami. Zakryłem pospiesznie usta.
- Tsc. Nie zakrywaj ust.- Syknął przygryzając delikatnie skórę na mojej szyi.
- Nie gryź.- Syknąłem próbując się odsunąć.
- Jeszcze będziesz o to prosił.- Powiedział sunąć swoim językiem w górę. Zatrzymał się koło mojego ucha. I teraz ono padło ofiarą maltretowania.
- Ale teraz tego nie chce. Nie maltretuj mojego ucha.
- Nie podoba ci się?- Zapytał głębokim głosem. Zadrżałem i przełknąłem głośno ślinę. Widziałem tylko dywan, który pod nim leżał.
- To dziwne uczucie.- Szepnąłem dobrze wiedząc, że mnie usłyszy. Zaśmiał się i bez problemu przekręcił się ze mną tak, że teraz to ja leżałem pod nim. Zesztywniałem.
- Spokojnie.- Powiedział i spojrzał na mnie. Pogłaskał mnie po lewym policzku. Odwróciłem głowę w bok.- Chcesz żeby było jeszcze dziwniej?
- Hę? Co ty… ah!- Krzyknąłem kiedy jego lewa dłoń wylądowała na moich przyrodzeniu. Spojrzałem na niego ze Łazami w oczach.- Nie. Zrobisz. Tego.- Powiedziałem cicho. Zaśmiał się tylko i zanurkował niżej. Nim się spostrzegłem moja męskość opuściła bezpieczne schronienie
w postaci bielizny i spodni.- Azazel… nie…- Próbowałem go odepchnąć, ale przyszpilił moje ręce koło moich bioder do podłogi i wziął go całego do ust. Wygięło mnie do tyłu, a w gardle uwiązł krzyk. Już wiedziałem dlaczego unieruchomił mi ręce zamiast je odepchnąć. Miałem nie zakrywać ust. Miałem krzyczeć tak aby on mógł się napawać tym krzykiem. A on robił to tak aby mój krzyk był słyszalny w całym zamku.
I krzyczałem. I jęczałem. I błagałem o wszystko, a kiedy spełnienie przyszło bardzo szybko mało co się nie udusiłem tak było mi dobrze. Drżałem na całym ciele kiedy zgarniał mnie z podłogi
i kładł na swoim łóżku po czym położył się za mną przyciągając moje ciało do swojego.
- Śpij…

 ******************** 
I jak?? Podobało się??
Pozdrawiam:)
Gizi03031

2 komentarze:

  1. Hej,
    może coś tutaj będzie, Azazel miło się zachowuje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    cudownow, a może coś tutaj się wydarzy, Azazel tak miło się zachowuje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń