niedziela, 21 maja 2017

9"Ten, który przebywa z demonami powinien uważać, aby nie stać się jednym z nich”.9

Hejka.
Zapraszam na kolejny rozdział:).
Już powoli zbliżamy się ku końcowi tego opowiadania.
**************************************************
Otworzyłem powoli oczy starając się aby nie zabolały za bardzo od nadmiaru światła, które dawały zapalone gdzieniegdzie świece. Kiedy odpłynąłem? Nie miałem zielonego pojęcia. Rozejrzałem się dookoła siebie. Wiedziałem gdzie się znajduję. Sypialnia Azazel’a. Dlaczego nie zdziwiło mnie to, że to właśnie do tego pokoju zostałem przetransportowany. Rozejrzałem się po pokoju szukając go wzrokiem. Wiedziałem, że nadal się na niego fochałem, ale chciałem mu chociaż podziękować za to, że wyciągnął mnie z tego drewnianego więzienia i chciałem się również zapytać co z Ernestem, ale nie byłem pewien czy powinienem o nim wspominać przy kimś tak niezrównoważonym jak Azazel. Właściciela owej komnaty znalazłem stojącego przed oknem. W dłoni trzymał jeden ze swoich złotych pucharów. Podciągnąłem się delikatnie do siadu i jęknąłem głośno. Uchyliłem delikatnie pościel do góry i zajrzałem pod nią.
Dlaczego byłem nagi?!
Spojrzałem pospiesznie w stronę wampira. Przyglądał mi się uważnie. Przełknąłem głośno ślinę.
- Azazel ja…
- Milcz.- Przerwał mi i odstawił puchar na szafkę. Podszedł do mnie. Zgarnąłem połać kołdry
i przytuliłem ją do piersi. Przerażała i jednocześnie krępowała mnie świadomość, że byłem kompletnie nagi okryty tylko kołdrą kiedy on był całkowicie ubrany. Przyglądałem mu się uważnie nie chcąc przegapić żadnego jego skrzywienia bądź gwałtownego ruchu. - Kto cię zamknął w tej trumnie?
- Eeee…. Em…- Zawahałem się. Usiadł obok mnie i założył nogę na nogę. Nauczyłem się, że ten ruch oznacza, że mi nie odpuści. Jego prawa ręka zakradła się pod pościel i po chwili zacisnęła się na moim przyrodzeniu. Wciągnąłem głośno powietrze do płuc próbując uciec daleko biodrami, ale nie przyniosło to w ogóle zamierzonego efektu. Nie spuszczał ze mnie swojego wzroku. Ukryłem twarz w dłoniach patrząc na niego zaskoczony.
- Pamiętaj, że ja dopiero zaczynam.- Dodał i zaczął sunąć ręką w górę i w dół. Opadłem na poduszki próbując jednocześnie odtrącić jego rękę, która notabene przyspieszyła swoje ruchy.
- Przestań… proszę…- Powiedziałem cicho łapiąc głęboki oddech w płuca. Azazel wyglądał na znudzonego, ale nic sobie nie zrobił z mojej prośby. Nadal poruszał ręką jak szalony. Wyglądał jakby oglądał jakiś nudny program, a nie walił mi konia co było trochę dołujące jeżeli mam być szczery.- E… Ernest…- Jęknąłem odwracając głowę w bok. Jego ręka zniknęła. Mogłem odetchnąć spokojnie.
- Jesteś tego pewien?
- T~ak.- Powiedziałem niewyraźnie. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Coś ci zrobił?
- Zamknął mnie w trumnie?- Zapytałem. Syknął na mnie, a jego palce zatrzymały się na mojej piersi. Zaczął ją ugniatać i masować. Miał ciepłe ręce.- Nic. On powiedział…
- Co? Co takiego ci powiedział?- Zapytał i odrzucił kołdrę na podłogę. Jęknąłem głośno
i spróbowałem się zasłonić rękoma, kiedy coś przykuło moją uwagę. Na moim sterczącym penisie znajdowała się wąska, skurzana obroża, pasek nie wiem jak to nazwać. Był dość mocno zaciśnięte tuż przy samej nasadzie.
- Co to jest?- Zapytałem piskliwym głosem nadal patrząc na swoje kroczę. I on tam spojrzał. Nie wiem dlaczego, ale wcale, a wcale nie podoba mi się to co on mi nałożył.
- To jest jeden z punktów twojej kary.
- Kary?! Azazel! On mnie żywcem zakopał w trumnie! Już chyba zostałem… aaahh…!- Krzyknąłem zdławionym głosem, kiedy zassał się na jednym z moich sutków, a jego palce zacisnęły się na mojej mosznie. Wyrzuciłem biodra do góry oddychająca szybciej. Zacząłem powoli odczuwać to znajome ciepło rozchodzące się w dolnych partiach mojego brzucha. Zacząłem go okładać pięściami po plecach  próbując uciec, a jednocześnie zostać na swoim miejscu. Uniósł głowę do góry  i spojrzał mi w oczy.
- Cy. Cy. Cy.- Zaklaskał kilka razy językiem, po czym sięgnął nade mną po coś do szuflady szafki. Wyciągnął z niej jedwabny kawałek materiału.
- Nie! Nie masz prawa!- Krzyknąłem i spróbowałem uciec, ale po chwili moje ręce zostały
w dość staranny sposób uwięzione. Położył tylko jeden palec na kawałku materiału pomiędzy moimi rękoma i delikatnie popchnął go do góry przygważdżając moje ręce do łóżka. Uśmiechał się.
- No to teraz możemy zaczynać.- Powiedział i zabrał się za całowanie mojej szyi. Nie potrzebowałem wiele, aby zacząć się rozpływać pod jego dotykiem i ustami. Całe ciało zaczęło mnie palić, oddychałem ciężko, a co najgorsze: Nie mogłem dojść.- Masz trzymać ręce u góry. Jeżeli je obniżysz dostaniesz karę. Rozumiemy się?
- T…tak.- Jęknąłem głośno. Zabrał swoją rękę i zaczął zniżać się coraz bardziej. Całą siłą woli trzymałem ręce nad głową. Całe moje ciało drżało, a z gardła wydobywały się ciche jęki, kiedy jego chłodne opuszki podążały po tylko sobie znanych szlakach na moim ciele. Spojrzałem na niego zaskoczony kiedy złapał mnie pod kolana i umieścił moje nogi na swoich ramionach. Spiąłem się
i spróbowałem wstać, ale jedno jego spojrzenie uziemiło mnie w jednym miejscu.
- Ręce, Ezra. Ręce.- Powtórzył tylko i zanurkował między moimi udami. Poczułem jego ciepły oddech na swoim przyrodzeniu po czym znajome ciepło oraz wilgoć. Krzyknąłem głośno wyrzucając biodra do góry, które po chwili Azazel sprowadził do parteru. Całował mnie, lizał i ssał bawiąc się tym co dała mi natura jak jakąś cholerną zabawką na placu zabaw. Zmarszczyłem brwi i napiąłem się delikatnie kiedy odczułem dziwne, nieznane mi jak dotąd uczucie. Uczucie napierania i rozszerzana. Piekło.
- Azazel… twoje palce…- Jęknąłem kiedy zorientowałem się co on właśnie robił. Nie wiedziałem na czym mam się skupić. Na jego ustach czy na jego palcach? Kiedy skupiałem się na jego kolejnym zagłębiającym się we mnie palcu jego usta skutecznie odwracały moją uwagę od tego. Krzyknąłem głośno kiedy jego palce poruszyły jakiś punkt we mnie, a mi przed oczami zrobiło się na chwilę ciemno i na całej powierzchni ciała odczułem błogą przyjemność.
- Ezra.- Usłyszałem jego głos z dołu. Spojrzałem tam. Uśmiechał się szeroko, a moje związane dłonie znajdowały się na jego włosach. Przełknąłem głośno ślinę i uniosłem ręce do góry. Nad głowę. Chociaż i tak wiedziałem, że to nic nie pomoże. Bez problemu wyplątał się z moich nóg i zawisnął nade mną dosłownie parę milimetrów od mojej twarzy.- A teraz grzecznie odwrócisz się na brzuch.
- Nie.- Powiedziałem i dla potwierdzenia pokręciłem przecząco głową.
- A teraz grzecznie obrócisz się na brzuch.- Powtórzył tonem nieznoszącym sprzeciwy. Przyglądałem mu się uważnie. Jego oczy mówiły jedno. Nie odpuści. Z trudem. Na drżących rękach zrobiłem to o co prosił. Jęknąłem głośno kiedy delikatny aksamit podrażnił moją skórę jeszcze bardziej.- Grzeczny chłopiec. A teraz jak na grzecznego chłopca przystało wypniesz w moją stronę swój tyłeczek.
- Co proszę?- Pisnąłem przerażony. Nie podobało mi się to. Wcale a wcale mi się to nie podobało.
- To ma być kara. A to o czym myślisz jest nagrodą.
- Ciekawe dla kogo?!
- Dla mnie. Ezra tyłek do góry albo przenosimy się z tym na dziedziniec.- Warknął. Zadrżałem. Ten świr jest w stanie tego dokonać. Wbijając twarz głęboko w poduszkę zrobiłem to, o co mnie prosił jednocześnie oblewając się na całej twarzy, uszach, szyi i nawet ramionach rumieńcem.- Pozwolę ci wybrać rodzaj kary. Fristing czy Rimming?- Zapytał. Przestałem przez chwilę oddychać. Znam znaczenie pierwszego słowa, ale o co chodziło w tym drugim?- Wybieraj albo ja to zrobię.
- Rimming!- Krzyknąłem w poduszkę. Chyba nie ma nic gorszego niż Fristing.
- A więc tak lubisz?- Zapytał. Nie odpowiedziałem. Po chwili poczułem coś wilgotnego między swoimi pośladkami. Potrzebowałem chwili, aby zorientować się co to takiego. Zachłysnąłem się własnym powietrzem i z wrażenia zacząłem kaszleć. Jego usta znajdowały się pomiędzy moimi pośladkami, a ręce na moich jądrach. Gdybym tylko nie miał tej cholernej rzeczy umieszczonej na moim penisie już dawno bym doszedł. Pociągnąłem cicho nosem wtulając twarz w poduszkę. Jakie to żałosne! Popłakałem się bo jest mi tak dobrze, a nie mogłem dojść.- Ezra! Spójrz na mnie!- Drgnąłem kiedy Azazel krzyknął znienacka (pomiędzy moimi pośladkami). Wtuliłem twarz jeszcze mocniej
w poduszkę aby tylko mi jej nie zabrał. Ale co to dla kogoś takiego zabrać mi poduszkę. Po chwili leżałem już na plecach i wpatrywałem się w jego oczy.- Dlaczego płaczesz?
- Proszę cię…
- O co mnie prosisz?
- Proszę…- Powiedziałem i popchnąłem go delikatnie. Przekręcił się na plecy jakby wiedział co chce zrobić. Wdrapałem się na jego kolana i zacząłem się najnormalniej w świecie do niego łasić jak rasowa kotka w rui.- Pozwól mi dojść…- Szepnąłem do jego ucha. Przeciągnął palcami po moim kręgosłupie.
- To ma być kara, a nie przyjemność. Dlaczego mam ci pozwolić dojść?
- Proszę.
- Jeszcze nie.
- Ty skończony draniu! To przez ciebie! Nie dość, że mnie okłamałeś to jeszcze pozwoliłeś Bolinowi na polizanie twojej szyi! To przez ciebie wylazłem z pokoju i poszedłem na spacer! To przez ciebie Ernest mnie porwał, bo mnie od niego zabrałeś! To przez ciebie na tej planecie jest zimno! To przez ciebie pies i kot to wrogowie! To przez ciebie sok na ostatnim obiedzie był za słodki! To przez ciebie banany są żółte! To przez ciebie jestem w takim stanie! Więc to ty powinieneś być ukarany,
 a nie ja! Ty!- Biłem go pięściami po torsie płacząc bez przerwy. Wypuścił głośno powietrze z płuc
i popchnął mnie na łóżko po czym w ułamku sekundy znalazł się nade mną.
- Przestań wyć głupi bachorze.- Warknął i wpił się w moje usta. Całował bardzo namiętnie nie pozwalając złapać oddechu albo chociaż skupić myśli na czym kolwiek. Kiedy nagle moje myśli skupiły się przez chwile na jednym odczuciu. Bólu pomiędzy moimi nogami. Jęknąłem głośno w jego usta, ale on nie przestawał mnie całować. Poczułem również ulgę na swoim penisie. Ściągnął tą cholerną obrożę po czym zaczął się we mnie poruszać zagłębiając się dość głęboko. Nie powiem, że
z początku nie było to zbyt przyjemne uczucie, ale po chwili mogłem już myśleć tylko o tym. Oderwałem się od jego ust łapiąc głośno oddech. Po chwili w całej spinali było słychać moje głośne jęki i jego posapywanie. Przyjemność rozlewała się silnymi falami po moim organizmie. Do niej dołączyło jakieś dziwne uczucie ciepła rozchodzące się od mojej szyi. Gdzieś na granicy świadomości zanotowałem to, iż Azazel znowu mnie ugryzł. Ale tym razem było inaczej. Było to tak zajebiście przyjemne, aż myślałem, że umrę. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Nie mogłem złapać oddechu. Całe ciało mi się napięło, a ja doszedłem z głośnym krzykiem na ustach. Poczułem jak coś ciepłego zalewa moje wnętrze. Azazel doszedł. Zacząłem odzyskiwać świadomość, ale on nadal ze mnie nie zszedł. Nadal zatapiał we mnie swoje zęby i spijał moją krew.
- A… Azazel…- Wycharczałem. Całe gardło mnie bolało. Poczułem jego szorstki język na swojej szyi. Podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie oblizując usta. Były czerwone. Tak samo jak jego oczy, które po chwili przybrały normalny jak na Azazela kolor.
- Śpij.- Powiedział cicho i położył się koło mnie. Kiwnąłem głową i nieśmiało przysunąłem się odrobinę do niego. Na granicy jawy i snu usłyszałem jego śmiech po czym jego ciepłe i silne ramiona otuliły mnie do snu.

*******************************
Boże, jak pisałem ten rozdział to wydawał się taki długi. A okazało się, że do długiego to mu dużo brakuje:D
Pozdrawiam Gizi03031 







2 komentarze:

  1. Hej,
    ech czemu go ukarał choć nic nie zrobił, chociaż dobrze że to nie był pokój kar...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    cudownie, ech czemu go ukarał? nic nie zrobił, chociaż dobrze, że nie był to pokój kar...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń