niedziela, 5 lutego 2017

7. „ Niezrozumiały zazdrośnik na parkingu.” 7.

Witam!
Zapraszam na kolejny rozdział:)
***************************************
Wziął głęboki oddech i wszedł na teren szkoły. Coś ostatnio często zdarza mu się głęboko wciągać powietrze do tych cholernych płuc, a jeszcze głośniej i z większym bólem w czterech literach wypuszczał je na zewnątrz.
Wrócił do szkoły po trzech tygodniach.
Ogarnął się.
Wczoraj sprawdził swoją wyłączoną od wielu dni komórkę. Nie zdziwił się, kiedy znalazł na niej wiele nieodebranych połączeń od matki, ojca jak i z domu. Było też kilka wiadomości od Johen’a oraz od Luigi’ego.
Ale ani jednej od Niego.
Przetarł twarz i ponownie z głośnym jękiem wypuścił powietrze z płuc wchodząc na zatłoczony korytarz szkolny. Kilka osób zwróciło na niego uwagę, ale on osobiście miał ich wszystkich głęboko w poważaniu. Nawet nie przejmował się tym jak usprawiedliwi swoją kilkudniową nieobecność w szkole. Jak na dzień dzisiejszy miał dosyć. Z chęcią poszedłby do akademika do swojego pokoju i przespał kilka dodatkowych dni.
Ostatnimi czasy nie spał za dobrze. Ciągle śniły mu się koszmary. Wiedział, że w większości są one spowodowane jego winą. Ale co miał zrobić. Nie chciał iść do lekarza i prosić o jakieś proszki na senne. Od trzech tygodni nie wziął do ust żadnej tabletki czy też syropu. Nawet jak nawalała go głowa uparcie odmawiał zażycia jakichkolwiek leków. Wtedy wolał zaszyć się w ciemnym pokoju i przespać kilka godzin. O ile mu się udało w ogóle zasnąć.
Wszedł do klasy i bez słowa czy też jakiegokolwiek spojrzenia zajął swoje standardowe miejsce. Zacisnął mocniej zęby kiedy jego lokator z ławki nawet nie zwrócił na niego uwagi tylko nadal gapił się w okno z słuchawkami na uszach. Ktoś puknął go w ramię. Uniósł głowę do góry aby zmierzyć nieproszonego intruza zimnym spojrzeniem. Uśmiechnął się delikatnie.
- Johen.- Powiedział cicho wyciągając z plecaka zeszyt i książkę do matematyki. Chłopak usiadł na swoim miejscu tuż przed nim.
- Wróciłeś.
- No wypadało.- Zaśmiał się otwierając piórnik. Dla pewności wolał wyciszyć dźwięki w telefonie.- A Luigi gdzie?
- Poszedł na stronę.
- Nie poszedłeś z nim?- Zapytał i uśmiechnął się kącikiem ust. Chłopak speszony podrapał się po głowie by po chwili nerwowo zacząć rozczesywać palcami długie pasma włosów.
- Jeszcze mnie tam nie było. Poradzi sobie sam.
- Czyli już nie preferujecie ostrego seksu w męskiej toalecie?- Zapytał szeptem pochylając się w jego stronę. Chłopak jak w zwolnionym tempie spojrzał na niego otwierając szeroko oczy i usta. Poruszał nimi próbując coś powiedzieć, ale żaden dźwięk się z nich nie wydobył. John uśmiechnął się delikatnie i przyłożył mu do uchylonych ust palec wskazujący prawej ręki i pokręcił przecząco głową.- Nic nie mów.- Dodał i pochylił się do jego ucha. Dmuchnął na nie ciepłym powietrzem.- Niech to na razie będzie naszą tajemnicą.
- Ale…
- O. John. Wróciłeś już.
- Wypadało.- Odparł ponownie chłopak prostując się i patrząc na podchodzącego do nich Włocha. Luigi zajął swoje miejsce i uśmiechnął się do niego delikatnie.
- O czym gadaliście?- Zapytał niby to od niechcenia. John uśmiechnął się pod nosem. Włoch jak zawsze był wielkim zazdrośnikiem i jak na niego przystało jako osoba dość zaborcza pilnował swojego terenu. Czasami się dziwił jakim cudem chłopak pozwalał Niemcowi opuszczać ich wspólny pokój?
- O męskich kiblach.
- Nie macie o czym gadać?
- Tak jakoś nam się nawinął ten temat.
- Po trzech tygodniach nieobecności, pierwszym tematem jaki narzucasz do rozmów są męskie kible?- Ciemnowłosy pokręcił przecząco głową rozpakowując swój plecak. Okręcił się bardziej w swojej ławce i puknął w ramie Didier’a. Chłopak drgnął i ściągnął na chwilę z uszu słuchawki. Dzięki temu zabiegowi połowa klasy mogła usłyszeć co takiego chłopak słuchał. Cztery Pory Roku. Vivaldiego.
- Tak?- Zapytał cicho lekko zachrypniętym głosem. John zmarszczył czoło. Poprawił okulary i niby od niechcenia zaczął przeglądać swój zeszyt porównując jego zawartość z zawartością zeszytu Niemca.
Czyżby Didier był chory?
- Siema.
- Cześć.- Odparł Didier i kiwnął głową do machającego mu Johen’a.
- Lepiej się już czujesz?- Zapytał Niemiec. Francuz wzruszył delikatnie ramionami.- Kiedy będziesz mógł wrócić do tamtego pokoju?- Zapytał ponownie. John drgnął delikatnie. Jakiego pokoju? Nic nie rozumiał? Co się stało przez te ostatnie trzy tygodnie?
- Pod koniec tego tygodnia. Póki co muszę zostać tam gdzie jestem.- Powiedział Didier i bez żadnych skrupułów ponownie nasunął na uszy słuchawki i wyjrzał przez okno. John przyglądał mu się przez chwilę po czym spojrzał na swoich przyjaciół. Napotkał ich pytające spojrzenia.
- Co jest?
- Nie, nic.- Odparł Luigi. Johen wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Mogę wiedzieć co się stało?
- Z czym?- Pytanie ponownie padło z ust Włocha. John wskazał głową na swojego sąsiada. Luigi spojrzał na długowłosego i wypuścił głośno powietrze z płuc.- Dwa tygodnie temu w pokoju do którego przeniósł się Didier wywaliło rury w łazience i cały pokój został zalany. Stało się to nocą. Chłopak na czas remontu… że tak to ujmę… musiał wrócić do swojego byłego pokoju.- Powiedział powoli dokładnie obserwując reakcję przyjaciela. John wypuścił cicho powietrze z płcu. Didier mieszkał w jego pokoju. Poczuł ulgę na sercu. Może nie wszystko stracone.
- Musiał mieć niezłą pobudkę.- Odparł tylko. Luigi uniósł zaskoczony lewą brew do góry.
- Nie tylko on. Cały Akademik. Didier wrócił do szkoły dopiero dzisiaj. Chory był.- Powiedział Johen i uśmiechnął się do niego delikatnie kiedy do klasy weszła nauczycielka. I zaczęło się. Pięćdziesiąt pięć minut męki psychiczno-fizycznej.

**’
- Zajmij mi miejsce w stołówce!- Johen krzyknął do Luigi’ego i zgarnął pod ramie zaskoczonego John’a. Nie czekając na reakcję żadnego z chłopców zaciągnął tego drugiego na zewnątrz. Później nie robiąc sobie nic z próby uwolnienia swojej ręki przez niebieskowłosego zaciągnął go w pewne ustronne miejsce za szkołą. Rozejrzał się uważnie dookoła siebie po czym spojrzał na niego robiąc maślane oczka.
- No czego twoja zboczona dusza pragnie?- Zapytał John rezygnując z próby ucieczki i oparł się wygodnie o ścianę za swoimi plecami.
- Czy to prawda co ja myślę że jest prawdą?
- Chodzi ci o moje…?- Zapytał i popukał się palcem w czoło patrząc na niego uważnie. Chłopak pokiwał żarliwie głową patrząc na niego jak ciele na malowane wrota.- Prawda.
- Wszystko?- Zapytał chłopak podbiegając do niego i zaciskając mu mocno palce na ramionach. John skrzywił się nieznacznie. Poklepał go po łokciu dając w ten sposób znać chłopakowi, że to co robił sprawiało mu ból.- Wybacz.- Dodał i poluźnił uścisk, ale się nie odsunął.
- Wszystko.
- Ale że tak wszystko, wszystko?- Zapytał uparcie się od niego nie oddalając. Chłopak wiedział do czego pije przyjaciel. W sumie nie dziwił mu się, że nie zapytał wprost. Gdyby nie odzyskał pamięci byłoby nie ciekawie gdyby chłopak zadał mu na głos pytanie jakie chodziło mu po głowie.
- Podać ci dokładnie miejsca, daty, godziny i pozycje jakie brały w danym momencie udział?- Zapytał zaczepnie unosząc lewą brew do góry. Wyszczerzył się w szerokim uśmiechu kiedy w oczach chłopaka stanęły łzy.- Chyba nie zamierzasz mnie tutaj zalewać Łazami, co?
- Ty głupi głupku!- Krzyknął i wtulił się w niego mocno mocząc mu przy tym mundurek swoimi łzami i co gorsze glutami. John nie odtrącił go tylko przytulił mocniej do siebie uspakajająco głaskając go po głowie.
- No już, już. Męskość twojego płaczu mnie rozpierdala, wiesz?- Zapytał i zaśmiał się głośno kiedy chłopak spojrzał na niego oburzony.
- Zamknij się i daj mi chusteczkę!- Parsknął oburzony.
- Tak, tak.- Powiedział i podał mu paczkę chusteczek. Spojrzał na zegarek.- Wiesz zjadłbym coś…
- No to na co czekasz? Chodź do stołówki.
- Nie powiem kto mnie tutaj wyciągnął i w ogóle.
- Szczegół.- Johen zaśmiał się cicho i machnął lekceważąco dłonią. John zaśmiał się cicho i razem z chłopakiem przekroczył próg szkoły. Zostało im jeszcze dwadzieścia minut przerwy śniadaniowej.- Mogę powiedzieć Luig…
- Nie.
- Dlaczego?- Spojrzał na niebieskowłosego smutnymi oczyma.
- Jak na razie nie mów nikomu. Nie chcę go wystraszyć.
- Kogo?
- Mon Fou.- Powiedział i wszedł z nim na teren budynku szkolnego.
- Pamiętasz kiedy ma urodziny?- Uśmiechnięty Johen szedł koło niego i podskakiwał co i rusz jak jakaś koza. Żeby tylko sobie nogi nie złamał z tej radości.
- 22 września.
- Jego ulubiony kolor?- Wychylił się w jego stronę, kiedy uzyskał poprawną odpowiedź.
- Wszystkie odcienie niebieskiego i żółty.
- A którego nie lubi?
- Różu i czerni.
- A…- Zamyślił się. Jakie jeszcze pytanie mógłby zadać aby potwierdzić prawdę. Jakby mógł to by ją wykrzyczał całemu światu. Radość rozrywała go od środka. Dlaczego nie mógł się z nią nikim podzielić. On tak bardzo chciał! Hmmm…? Ciekawe jak by mu John odpowiedział jakby się go zapytał, którą ręką Francuz…
- A prawą ręką najlepiej mu się wali konia. Daj spokój. Przecież powiedziałem, że wszystko to wszystko.- Powiedział i śmiejąc się głośno wszedł razem z nim do stołówki. Bez problemu odnalazł miejsce w którym siedział Włoch. Podszedł do okienka wybierając to na co miał aktualnie ochotę po czym podszedł do stolika. Luigi przyglądał mu się uważnie.- Tak?
- Coś długo wam zeszło.- Zauważył kiedy miejsce koło niego zajął Johen. Spojrzał na niego zaskoczony.- Płakałeś?
- Nie.
- Przecież widzę. Co się stało?
- Coś mi wleciało do oka.- Powiedział odwracając spojrzenie w bok. John wgryzł się w kawałek pizzy jaki wybrał sobie na swoje śniadanie.
- Coś?
- Proszę cię nie rób mi scen zazdrości właśnie tutaj i właśnie teraz.- Powiedział cicho chłopak mierząc Włocha chłodnym spojrzeniem.
- Johen…
- Dwa tygodnie.
- No ty chyba…
- Trzy tygodnie.
- Sam tyle nie wytrzymasz.
- Dwa miesiące. Jeszcze jedno słowo a będą lata.- Warknął i odwrócił się do niego obrażony. Kochał tego przystojnego Włocha, ale czasami jego bezpodstawne ataki zazdrości albo próby wywołania takiego ataku bardzo go drażniły. Luigi już nic się nie odezwał. Ani do końca śniadania. Ani do końca kolejnych lekcji. Tak samo jak nie odezwał się ani słowem kiedy wychodzili ze szkoły. Wzdychał tylko i marszczył czoło jakby coś kalkulując, ale nie dzielił się z innymi swoimi rozmyśleniami. Tak zamyślony Luigi jęknął głośno kiedy jego nos rozkwasił się na plecach osoby, która szła przed nim i przystanęła gwałtownie. Uniósł głowę do góry i spojrzał oburzony na John’a, którego okulary pod wpływem siły zderzenia prawie co nie spadły na asfalt. W ostatniej chwili pochwycił je zielonowłosy raniąc sobie tym manewrem za pewne kolana. Już chciał zapytać co ten odwala, kiedy spojrzał w kierunku, w którym chłopak sam patrzył i zrozumiał jego zachowanie. Przeżył deja vu. Didier stał na parkingu z dobrze znanym im chłopakiem i o coś się z nim wykłócał. Edgard złapał go za ramie i szarpnął nim mocno. Luigi zrobił dwa kroki do przodu aby do nich podbiec ale ktoś był szybszy niż on. Gapił się oniemiały na idącego niczym maszyna Johna. Wyprostowana sylwetka, zaciśnięte pięści oraz zęby. Zmarszczone czoło. Spojrzał pytająco na Johen’a, ale ten tylko pociągnął go za sobą i powoli szli za prującym przez parking szkolny niebieskowłosym.
- Słuchaj no Lanneugrasse…- Edgard pochylał się nad Francuzem sycząc do jego ucha.
- Łapy przy sobie.- Warknął John odpychając go od jasnowłosego i stając pomiędzy nim, a Didier’em. Popatrzyli na niego jak na kosmitę w leginsach po czym czarnowłosy zaśmiał się głośno.
- Nie z tobą rozmawiam więc się nie wpierdalaj.
- Masz trzymać łapy przy sobie.- Warknął John. Luigi i Johen stanęli za plecami jasnowłosego. Edgard zmierzył ich dokładnie na dłużej zatrzymując wzrok przy John’ie.
- Kurwa gadam z nim tylko! Co może nam tego zabronisz?!
- Nie. Chcesz z nim gadać to gadaj. Ale łapy trzymaj od niego z daleka.
- Lanneugrasse. Pogadajmy na osobności…
- No chyba cię popierdoliło.- Warknął John zasłaniając bardziej swoim ciałem znajdującą się za nim zaskoczoną trójkę osób.
- Nie z tobą rozmawiam chuju.- Edgard zbliżył się do niego plując mu w twarz przy każdym wypowiedzianym słowie.
- Niech ci obciąga ta skurwiała szmata.- Warknął. Czarnowłosy cały czerwony na twarzy wyprowadził w kierunku twarzy White’a prawą pięść. Chłopak bez problemu umknął pod nią i w jednej chwili znalazł się za ogłupiałym przeciwnikiem. Machnął nogą kopiąc go całą stopą między łopatki. Edgard upadł na chodnik kaszląc przeciągle.- Z czym do ludzi?
- Zabije cię, gnoju!- Czarnowłosy naparł na niego, ale po chwili znowu leżał na chodniku trzymając się mocno za nos. Spojrzał na swoje dłonie, które chwile wcześniej przyciskał do poturbowanego miejsca. Krew.- Będziesz żałował, że kiedykolwiek stanąłeś mi na drodze!
- Już się boje.- Zadrwił John i podszedł do Didiera. Bez słowa założył mu na uszy słuchawki.
- Ej! Co ty robisz? Przestań.- Powiedział oburzony Francuz, kiedy ten bez pytania wygrzebał mu z kieszeni marynarki MP4 i włączył ją ustawiając na cały regulator. W uszach chłopaka od razu rozbrzmiały pierwsze nuty Bacha: Toccata and Fugue in D minor, BWV 565. (https://www.youtube.com/watch?v=IVJD3dL4diY&index=7&list=PLahkw71e57G07rDGaZLw5uP8ZV9hlFg6n ).- Co…?- Didier spróbował ściągnąć z uszu słuchawki, ale przeszkodziły mu w tym zakrywające je delikatnie dłonie chłopaka stojącego za nim. Nie mógł się odwrócić, nie mógł ściągnąć słuchawek. Nie miał nawet szans wyłączyć muzyki. Jedyne co mógł zrobić to wpatrywać się w twarz rozwścieczonego Edgarda. Didier nie wiedział co się dzieje, ale to co się działo w sferze niedostępnej dla jego uszu sprawiło, że czarnowłosy na chwile ogłupiał na twarzy. Trwało to chwilę. Francuz idealnie widział jak jego twarz staje się biała jak płótno, a oczy otwierają się szeroko. Widział jak jego ramiona unoszą się szybko kiedy próbował oddychać, ale strach wymalowany w jego oczach skutecznie odbierał mu tą zdolność. Później stało się coś przez co chłopak zagryzł drżące wargi i cofnął się dwa kroki do tyłu. Coś odpowiedział. Po raz kolejny w życiu Didier przeklinał siebie za to, że nie potrafi czytać z ruchu warg. Czuł za sobą dokładnie ciepło osoby, która zabraniała mu wykonać jakikolwiek ruch. Delikatny zapach mącił w nosie. Całą siłą woli zmusił się do tego aby oddychać spokojnie. Otworzył szeroko usta kiedy Edgard najnormalniej w świecie się ukłonił i odszedł w sobie tylko znanym kierunku. Po kilku sekundach muzyka w jego uszach ucichła. Zsunął delikatnie słuchawki z uszu i odwrócił się za siebie. Luigi tarmosił włosy John’a śmiejąc się przy tym głośno. Johen, który stał koło niego uśmiechnął się do niego delikatnie.
- Czy możesz mi wyjaśnić co to wszystko miało znaczyć?- Zapytał chłopaka niemieckiego pochodzenia. Ten tylko się uśmiechnął i dał mu delikatnego pstryczka w nos.
- Edgard da ci w końcu spokój.- Luigi uwiesił się na jego ramieniu. Kolana Francuza ugięły się pod jego ciężarem. Jęknął głośno.
- Ciężki jesteś. Złaź.
- Johen nie narzeka.
- Johen to Johen. Ja to ja. Mówię, że ciężki jesteś!
- Już księżniczko. Nie krzycz tak.
- Mam ci pokazać jakie pazury ma ta twoja księżniczka?!- Warknął chłopak patrząc na niego wrogo. Luigi zaśmiał się cicho po czym spoważniał i złapał w dłonie jego prawą rękę.
- Dbaj o swoje palce.
- Przecież wiem.
- No ostatnio…
- Ostatnio musiałem to zrobić.- Wyrwał swoją dłoń i bez większych ceregieli wyminął ich i ruszył w stronę akademika. Zapyta się Opiekuna. Może uda mu się wcześniej wrócić do zalanego ostatnio pokoju. Nie chciał wracać do pokoju z granicami, ale musiał. To było jedyne miejsce w którym pod koniec roku mógł zamieszkać. Na następny rok poprosi o całkowicie inny pokój. Taki aby nawet na korytarzu nie musiał oglądać swojego ostatniego nemezis.
Nemezis spędzającego mu sen z powiek od ostatniego pół roku.
Nemezis, które przecież mimo wszystko tak mocno kochał, a musiał z niego zrezygnować ze względu na jego amnezję.
- Musisz się leczyć skoro jeszcze o nim nie zapomniałeś idioto.- Mruknął cicho pod nosem do samego siebie wchodząc jednocześnie do swojego starego pokoju. Spojrzał na żółtą taśmę biegnącą przez środek pokoju. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
Żółty.
Przez ostatnie pół roku ten kolor stał się jego znienawidzonym kolorem!
Kolorem który odbiera wszystko.
 ***********************************
Dziękuje za uwage i pozdrawiam Gizi03031


3 komentarze:

  1. Hej,
    cudownie, John już wrócił do szkoły, och tak to była piękna scena na tym parkingu, może jak John wejdzie do pokoju to od razu zerwie tą taśmę dzielącą pokój, jak widać Dider nadal bardzo go kocha...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniały rozdział, no John już wrócił do szkoły... i ta scena na parkingu była przepiękna, a może John jak tylko wejdzie do pokoju to od razu zerwie tą taśmę dzielącą pokój, było by super... Dider nadal bardzo kocha Johna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    boski rozdział, ta scena na parkingu była przepiękna, marzy mi się, że jak tylko John jlwejdzie do pokoju to od razu zerwie tą taśmę dzielącą ich pokój, było by super... no i okazuje się, że Dider nadal bardzo go kocha...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń