niedziela, 11 grudnia 2016

12.”Ogień najszybciej ugasi Woda.- OSTATNI” 12.

Hej.
No i nadszedł moment, kiedy dodaje ostatni rozdział tego opowiadania. Sama siebie nienawidzę za ten rozdział, ale każdy ma swój styl pisania i koncepcje na dane opowiadania, a moja była taka. Opowiadanie to powstało prawie trzy lata tamu. Pisane w Holandii. Natchnienia dostałam siedząc w salonie z wspólokatorami i pijąc piwo. Zaczęło się od imienia. Później o tym opowiadaniu wspomniałam nawet w jednym z rodziałów Nao (bardziej dogłębni czytelnicy powinni wiedzieć o jaki moment mi chodzi).
Mam nadzieje, że momo wszystko nie zniechęce was do swojego bloga po tym rozdziale i od następnej niedzieli zaczniecie przygodę z nowym opowiadaniem.
Pozdrawiam i życzę miłego czytania:)
***********************************************

Spojrzałem na wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę z dwudniowym zarostem, kiedy tylko zatrzymał swój samochód przy wielkim, czerwonym murze.
- Naprawdę nie musisz ze mną iść, jeżeli nie chcesz.- Powiedziałem sięgając na tylnie siedzenie.
- Jakbym nie chciał to bym nie przyszedł. Dobrze o tym wiesz.- Zauważył i wysiadł z samochodu. Miał zmęczony głos. Poczułem wyrzuty sumienia. Powinien teraz spać, a nie przyjeżdżać ze mną w to miejsce.- O której masz się spotkać z pozostałymi?- Zapytał wyciągając z bagażnika wielki bukiet kwiatów oraz ciemną reklamówkę.
- Za godzinę.- Odparłem i ruszyłem za nim. Szliśmy w ciszy. Wziąłem głęboki oddech. Znowu tutaj przyjechałem chociaż wiedziałem, że moja obecność tutaj nic nie zmieni. To już siedem lat, a ja nadal żałuję chwili, w której postanowiłem wszystko zmienić. Do dzisiaj pamiętałem jak próbowałem się do niego dodzwonić, ale on uparcie nie odbierał. Ciągle był poza zasięgiem. A ja głupi myślałem, że zabawia się z jakimiś laskami. Gdybym bardziej zawzięcie go szukał… Nie. Go powiedział, że nawet jeżeli szukałbym go jak wariat w ten wieczór kiedy wyjechał na motorze z domu nic by to nie zmieniło.
Czy bym szukał czy nie dyrektor i tak po dwóch dniach przyszedłby do naszej klasy i ogłosił…
- Już jesteśmy.- Usłyszałem zachrypnięty głos mojego towarzysz. Był tutaj ze mną na święta Bożego Narodzenia, dlatego wiedział jak ma iść. Pochylił się i na białym marmurowym nagrobku położył wieniec zrobiony z białych róż. Podał mi czarną reklamówkę i zrobił dwa kroki do tyłu. Podszedłem do nagrobka. Za każdym razem kiedy widziałem napis widniejący na nim miałem ochotę wyć do nieba i wyzywać wszystkich oraz wszystko. Kucnąłem przed nagrobkiem i pogłaskałem delikatnie złote litery układające się w napis

Yonazawa Harutou
*15.02.1990
+ 06.07.2008
Przyszła do mnie. Nieśmiała lecz zimna. Poszedłem z nią. Moją towarzyszką.
Śmierć…
Wy nie możecie czekać na mnie, bo mnie już nie ma, ale ja zawsze będę na was czekał w tym lepszym świecie.

            Biały nagrobek z sercem po boku, na którym widniało zdjęcie uśmiechniętego Harutou. Uśmiechał się tak jak potrafił najlepiej. Trochę zadziornie, zaczepnie. Tak jak kochałem najbardziej.
            Dlaczego mnie zostawił? Dlaczego nie dał sobie wytłumaczyć, dlaczego tak wyszło? Zawsze był upartym głupkiem, ale wtedy…
            Drżącą ręką wyciągnąłem dwa białe znicze i postawiłem je na nagrobku. Wyciągnąłem zapałki z kieszeni i odpaliłem je podpalając znicze. Ustawiłem je starannie i ponownie spojrzałem na nagrobek.
            Pamiętam do dzisiaj jak dyrektor wszedł do klasy, kiedy mieliśmy wychowawczą i przekazał Hikari’emu pewną wiadomość. Mężczyzna wtedy tak smutno spojrzał w moją i Keisuke stronę. Pamiętam jak szturchnąłem białowłosego aby zerknął na nauczyciela, który dziwnie się zachowuje. Po chwili nauczyciel powiedział trzy słowa, przez które mój świat się zawalił „Harutou nie żyję”.  Nie pamiętałem co się stało później. Wiem, że kiedy odzyskałem świadomość siedziałem na dachu trzymany przez silne ramiona Aki’ego który wtulał się w moje plecy. Shin z kolei obejmował mnie od przodu. Nad jego głową dojrzałem zapłakanego Keisuke, który tulił w swoich ramionach Natsu.
            Następne co się stało i na zawsze pozostanie w mojej głowie to wizyta Josh’a w moim domu. Powiedział, że chcę mnie zabrać na komisariat. Tam mój brat miał mi coś pokazać. Pojechałem. Nie pokazali mi ciała Harutou. Ani zdjęć. Kiedy wszedłem do pokoju w którym siedział mój brat zobaczyłem na stole komórkę Harutou.
            Pozwolono mi przejrzeć jego skrzynkę odbiorczą. Josh mi pozwolił. Kiedy to robiłem płakałem coraz mocniej i coraz głośniej. Z kim Harutou by nie pisał z naszej paczki uparcie mówił, że mnie kocha i nie pozwoli mi odejść. Że woli być w udawanym związku niż mnie stracić. Doszedłem do wiadomości którą wysłał do „Kotka”. Przeleciałem wzrokiem całą naszą konwersację od naszego pierwszego spotkania. Ostatnia wiadomość głosiła „Mimo wszystko… kocham cię… pomóż… boli… las na zachód za miastem… szybko… kocham…” . Przy tej wiadomości widniał znaczek, że wiadomość nie została dostarczona. Później dowiedziałem się, że tam skąd wysłał tą wiadomość nie było zasięgu.
            On na mnie czekał… cierpiał… a ja…
            Za raz po pogrzebie powiedziałem Go, że chcę się przenieść i zmienić szkołę. Po miesiącu byłem już u Risa’y. To tam kończyłem liceum i studia. Oczywiście przyjeżdżałem do braci na dwa dni w roku, z czego jeden spędzałem na cmentarzu. Keisuke widziałem za każdym razem ponieważ nadal chodził z Senou. Pozostałych nie widziałem od siedmiu lat.
            Dzisiaj mieliśmy się spotkać… ciekawe czy ktoś jeszcze przyniesie znicze i kwiaty. W końcu dzisiaj jest rocznica…
            - Nii. Już czas.- Powiedział mój towarzysz kładąc mi rękę na ramieniu. Ocknąłem się z zadumy. Spojrzałem jeszcze raz na grób. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę fajkę. Wyciągnąłem jedną i odpaliłem. Uniosłem ją delikatnie do góry w stronę nieba i uśmiechnąłem się zaczepnie po czym położyłem ją na ziemi koło nagrobka. Nadal nie znosiłem zapachu fajek…
            - Wrócę.- Powiedziałem i wstałem wcześniej się żegnając. Podszedłem do mojego towarzysza. Złapał mnie za rękę i w milczeniu wyszliśmy z miejskiego cmentarza.  Słońce mocno przygrzewało. Na niebie nie było ani jednej chmurki.
            Otworzył mi drzwi od strony pasażera i zamknął je kiedy usiadłem w fotelu. Obszedł samochód i zajął miejsce za kółkiem.
            - Przepraszam.- Powiedziałem cicho kiedy odpalił auto.
            - Jeżeli jeszcze raz mnie przeprosisz za takie coś to cię wywalę z samochodu i będziesz szedł za nim.- Warknął i zawrócił w stronę miasta. Zaśmiałem się cicho i spojrzałem na niego czule.
            - Kocham cię.- Powiedziałem. Uwielbiałem ten moment kiedy na jego ciemnej karnacji pojawił się ten oliwkowy rumieniec.
            - Ja też cię kocham.- Odparł i zaparkował przy pizzerii, o której mu kiedyś opowiadałem. Przeciągnął się i ziewnął szeroko.- Gotowy?
            - Chyba bardziej niż ty, śpiochu.
            - Pragnę ci przypomnieć, że ostatnio spałem ponad dwadzieścia godzin temu.
            - Wiem i prze…
            - Wypad z auta.- Warknął i wyszedł z niego. Zaśmiałem się cicho i podążyłem w ślad za nim. Weszliśmy do pizzerii, w której kiedyś moja paczka z liceum poznała historie Boga. Rozejrzałem się dookoła. Rozpoznałem Keisuke. Siedział w rogu. Pomachał do mnie ręką, kiedy upewnił się, że ja to ja. Kiedy tylko uniósł rękę do góry w moją stronę odwrócił się czarnowłosy chłopak. Przekrzywiłem głowę. Aki. Uśmiechnąłem się do niego kiedy do mnie pomachał.
            - Hej.- Powiedziałem zatrzymując się przy ich stoliku. Shin uniósł głowę do góry z nad czytanego menu. Uśmiechnął się szeroko. Uniosłem brwi do góry i wskazałem brodą na dziewczynkę siedzącą mu n kolanach.- Dlaczego się nie pochwaliłeś, że masz dziecko?- Zapytałem. Pokazał mi język.
            - To Mimi. Córka Natsu.- Powiedział. Wiedziałem. Nie musiał tego mówić. Po prostu chciałem mu dokuczyć.- A ja nie wiedziałem, że przyprowadziłeś ze sobą gatunek grożący wyginięciem.- Odgryzł się i wskazał na mojego towarzysza. Aki zrobił nam miejsce.
            - Oono mówiłem abyś został w hotelu i się wyspał.
            - Nie jęcz.- Warknął wcześniej uderzając mnie dłonią w tył głowy. Usiadłem przy stoliku i wsunąłem się bardziej robiąc mu miejsce na kanapie.
            - Nie jęczę. Co najwyżej w łóżku.
            - Wiem. I nie tylko w łóżku.- Odgryzł się. Spojrzałem na niego gwałtownie. Pokazał mi język i po wcześniejszym wytarmoszeniu mi włosów wstał i ruszył w stronę baru.
            - Głupek.
            - Chłopak?
            - Jak by była dziewczyna to bym powiedział głupia.- Odparłem. Aki przewrócił oczyma.
            - W sensie, że twój.
            - Ano mój.- Odpowiedziałem. Wszyscy skierowali na niego swój wzrok. Odwrócił się w naszą stronę niosąc kubek i przystanął zaskoczony. Kręcąc przecząco głową podszedł do nas.
            - Co już na mój temat mówisz?- Zapytał i postawił przed sobą kawę. Kolejną tego dnia.
            - Chwalę cię.- Powiedziałem i zabrałem mu czarny napój. Upiłem łyk.
            - Niedługo przyniosą twoje zamówienie.- Powiedział. Uśmiechnął się do mnie.- Może mnie przedstawisz?
            - Ja cię znam. 
- Wiem baranie. Twoi znajomi nie mają tego szczęścia.
            - To jest Oono. To Keisuke, Shin, Aki, Natsu i Mimi.- Powiedziałem pokazując na każdego po kolei. Kiwnął głową ściskając każdemu rękę. Ostatniej, którą mu przedstawiłem dał wielkiego lizaka, którego nie wiem skąd wyczarował.
            - Łapówka?- Zapytał Keisuke kiedy mała uśmiechnęła się szeroko.
            - Zboczenie zawodowe.
            - Nie mów tak, bo pomyślą, że jestem jakimś zbokiem.       
            - Jesteś pediatrą i to zajebiście dobrym.- Poprawiłem go. Uśmiechnąłem się szeroko i po krótkim przywitaniu i rozmawianiu o wszystkim i o niczym zaczęliśmy dowiadywać się co i jak u nas było kiedy wyjechałem.
            Dowiedziałem się, że Aki po liceum studiował pięć lat w Stanach. Został psychologiem sądowym. Kiedy mieszkał już od roku w Stanach zerwał razem z Shin’em. Wrócili do siebie trzy miesiące po powrocie chłopaka do kraju. Aktualnie obydwoje mieszkają w apartamencie w niedawno co postawionym bloku w centrum miasta.
            Shin studiował w Tokio. Był… seksuologiem. No. To mu się udało. Kiedy Aki z nim zerwał miał kilku chłopaków, ale zawsze to było nie to. Za każdym razem musiał ukrywać swoje prawdziwe potrzeby przed swoimi kochankami, więc było oczywistym, że wróci do Aki’ego kiedy ten przyleci do kraju.
            Keisuke mieszkał z Senou w moim starym domu. Hikari również się do nich wprowadził. Skończył dwa kierunki studiów. Był psychologiem dziecięcym. I dekoratorem wnętrz. Dwa rozbieżne kierunki. Byłem z niego dumny. Sam fakt, że studiował wiele musiał dla niego znaczyć. Nie utrzymywał kontaktu z rodziną. Czasami spotykał się z młodszym bratem i dwiema siostrami, ale w tajemnicy przed rodzicami, którzy tak na marginesie mieli zakaz zbliżania się do niego. Jakieś dwa lata temu Senou „adoptował go”. Czyli można powiedzieć, że się hajtnęli.
            Natsu założyła własne przedszkole, którego była dyrektorką. Była dwa lata po ślubie z jednym z pracowników swojego przedszkola. I nie. Nie był to Miki, który nadal mieszkał w Stanach. Ożenił się pięć lat temu i ma syna. Do dzisiaj nie wiedział, że w Japonii ma drugie dziecko. Natsu nie miała zamiaru mu tego mówić.
            - A ja jestem już w pierwszej klasie. Mama ostatnio pomalowała mi pokój na różowo. I w szkole jest taki chłopak, którego nie lubię, bo zawsze ciągnie mnie za włosy.- Powiedziała mała rudowłosa dziewczynka o ciemnych oczkach. Uśmiechnąłem się. Wszyscy spojrzeli na mnie.
            - A więc teraz moja kolej?- Zapytałem. Kiwnęli głowami zachęcając mnie w ten sposób do zwierzeń.- Skończyłem liceum u siostry na Okinawie. Tam też studiowałem weterynarię. Aktualnie mieszkam w Tokio i tam mam własną klinikę. Od dwóch lat spotykam się z tym niedźwiedziem, którego wszyscy od urodzenia nazywają Oono. Mieszkamy razem nad moją kliniką.
            - A jak się poznaliście?- Zapytał Shin. Wraz z moim towarzyszem wymieniliśmy przelotne spojrzenia i zaśmialiśmy się głośno.
            - Chciał mnie pobić.- Powiedział chłopak. Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni. Shion wytarł ślinę z brody.
            - Nie chciałem. Chciałem ci tylko w sposób mało dyplomatyczny wyjaśnić, że to nie była moja wina.- Odgryzłem się. Uśmiechnął się wrednie.
            - Ale o co chodzi?- Zapytała Natsu.
            - Kiedyś przechodził koło mojej kliniki razem ze swoją siostrzyczką oraz ich psem. Nie wiem na co się zagapił, ale w tym momencie pies wbiegł na ulicę, dziecko za psem, a na końcu ja, który dojrzał wszystko w momencie kiedy odprowadzałem jednego z moich pacjentów do drzwi. No i tak. Pies łapa do szycia, mała dłoń do szycia, a ja łokcie do klejenia. No i on miał do mnie wielkie pretensje, że to przeze mnie jego siostra i pies mogliby zginąć. Nie dość, że temu gburowi psa za darmo wyleczyłem i pozwoliłem mu skorzystać z narzędzi którymi zszył siostrę to jeszcze się mnie czepiał.- Powiedziałem oburzony. Spojrzałem na niego.- Na co ty się tak w ogóle gapiłeś wtedy?- Zapytałem. Jakoś nigdy mnie to nie interesowało. Dopiero po wielu miesiącach dowiedziałem się, że nie jest on osobą która dopuściłaby do takiej sytuacji.
            - Na twój tyłek.- Powiedział bez cienia wstydu i upił łyk kawy. Zamknąłem oniemiały usta i spojrzałem na Keisuke.
            - Ehem. No i później tak mnie zdenerwował, iż postanowiłem odwiedzić mój ulubiony klub. Wyobraź sobie jakie było moje zdziwienie kiedy go tam zobaczyłem. No i później jakoś tak poszło.
            - Zakochałeś się.
            - Zakochałem.
            - Powiedziałeś mu to?- Zapytał Shin. Wiedział jak bardzo żałowałem tego iż nigdy nie powiedziałem tego Harutou.
            - Mówi mi to ze sto razy dziennie.- Powiedział Oono.          
            - Nie przesadzaj. Nie mów mi, że liczysz ile razy powiem „kocham cię” na dzień. 
            - Sto jeden.- Powiedział i zaśmiał się wrednie.- Przepraszam. Muszę na stronę.
            - Pomóc ci?
            - Goń się zboku.- Powiedział i rumiany poszedł w stronę łazienki. Przy stoliku zapanowała cisza.
            - Jest trochę… inny niż Haru.- Powiedział cicho Keisuke mieszając w kubku słomką. Spojrzałem na niego. Uśmiechał się delikatnie pod nosem. Reszta zawtórowała mu kiwnięciem głowy.
            - Wiem. Tylko Harutou wyzwolił we mnie Ogień, którym on sam był. To przy Harutou odchodziłem od zmysłów, wariowałem. Wiecie jak się zachowywałem. Później każdy taki typ który się przy mnie kręcił tylko działał mi na nerwy. Nie chciałem jego kopi. Nie chciałem jego zastępstwa. Dlatego tak mi dobrze z Oono. Jest on całkowitym przeciwieństwem Harutou, którego znałem. Przy nim jestem spokojny, nic mnie nie drażni. Jeżeli Harutou był Ogniem w moim życiu, tak Oono jest moją Wodą.
            - Czy on o tym wie?- Zapytała Natsu.
            - Wiem. I dlatego go kocham. Bo dla mnie to właśnie Nishiramakazotarukifui jest moim Ogniem.- Usłyszałem przy uchu jego zachrypnięty głos. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się szeroko.
            Ogień, który został rozpalony przez inny Ogień, a po jego utracie nie mogący współistnieć z innym osobnikiem tego samego żywiołu odnalazł spokój przy cichej Wodzie, która o dziwo go nie ugasiła, ale na nowo rozpaliła.
            Po poznaniu innego Ognia oraz j jednej Wody nie wybierze już nigdy niczego innego. Bo ten ogień na zawsze w sercu będzie miał i Ogień i Wodę.




The End
******************************************************
I jak wam się podobało? Mam nadzieję, że nikt stosu nie szykuje i nie będzie mnie szukał po całej Polce byle tylko się mnie pozbyć za takie zakończenie:)
Pozdrawiam i do następnej niedzieli;*

4 komentarze:

  1. Hej,
    och to już siedem minęło od tamtych wydarzeń, już e tych pierwszych słowach podejrzewałam, że stało się coś złego... jak wiemy bardzo kochał Nii i wolał być w udawanym związku niż bez niego, ale czemu jakieś panienki sprowadzał? gdyby wtedy wysłuchał Nii, a nie reagował tak impulsywnie..., wysłał wiadomość po tym wypadku z prośbą o pomoc jednak ona nigdy nie doszła, teraz jak wiemy Miki założył rodzinę i ma syna, bardzo mi żal małej... a to spotkanie z Onnim boskie
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    rozdział jest wspaniały, to już siedem miesięcy minęło od tamtych wydarzeń, w tych pierwszych słowach podejrzewałam, że musiało stało się coś bardzo złego... jak już wiemy Horotoru bardzo kochał Nii i wolał być z nim w udawanym związku niż bez niego, no ale czemu sprowadzał zawsze jakieś dziewczyny? ech gdyby wtedy wysłuchał Nii do końca, a nie reagować tak impulsywnie... wysłał wiadomość do Nii po tym wypadku z prośbą o pomoc, jednak ona nigdy nie doszła do adresata, wielka szkoda, jak wiemy Miki założył rodzinę i ma syna, bardzo mi żal małej... a to spotkanie z Onnim wyszło bosko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    ech co dobre szybko się kończy... (ale mam i inne opowiadania) rozdział jest wspaniały, och to już siedem miesięcy minęło od tamtych wydarzeń, w tych pierwszych słowach jakie padły to już podejrzewałam, że musiało stało się coś bardzo złego... Horotoru bardzo kochał Nii i wolał być z nim w udawanym związku niż żyć bez niego, no ale zastanawia mnie czemu sprowadzał zawsze jakieś dziewczyny? mógł wysłuchał Nii wtedy do końca, a nie reagować tak impulsywnie... choć po tym sms-ie który chciał wysłać (jednak brak sieci sprawił, że nigdy nie doszła do adresata) do Nii po tym wypadku z prośbą o pomoc, to widać, że jednak dalej był ważny dla niego, wielka, Miki już założył rodzinę i ma syna, ale bardzo mi żal małej... spotkanie z Onnim wyszło Tobie bosko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń